E-book
23.63
drukowana A5
34.67
Rozlany atrament

Bezpłatny fragment - Rozlany atrament

Zabawię się w masochistkę


5
Objętość:
159 str.
ISBN:
978-83-8369-588-4
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 34.67

Zabawiłam się w masochistkę, aby mój Parker miał o czym dla was pisać. Komu chciałabym podziękować? Inicjały w poszczególnych tytułach zastąpią słowa mojej wdzięczności za to, że jesteście.

Wszystko co na mnie wpłynęło stało się moim życiowym kompasem. Teraz czytacie moje emocje w różnych znaczeniach. Jeśli w poezji jest wam mnie za mało to ucieknijcie w naszą muzykę, którą tworzymy z Amelią Naczas. To co widzicie w tej publikacji to jeszcze nic. Tworzymy dla was płytę, książkę.

Drodzy czytelnicy… Bądźcie ze mną, gdy będę szła po szczeblach pisarskiej drogi. Kim mogłabym być, gdyby wasze oczy nie były skierowane w stronę kartek z moimi bredniami? Dziękuję, że poćwięcacie choć godzinę w miesiącu na moje wypociny.

08.04.2024

Masochizm

Problem w pisaniu jest jeden —

wylewam emocje niszcząc przy tym momentami siebie.

Atrament

3 nad ranem,

a ja z kartką i Parkerem.

Myśl o Tobie zostaje przelana na papier.

Chcę rozpłynąć się z podniecenia

jak atrament ze starego pióra.

Gaśnie, a zarazem rozpala

Czarna kawa jak lura.

Myślę właśnie o Tobie.

Pet już się prawie gasił,

a moje myśli się bardziej rozpalały.

Ulice szare i mętne,

a Ty wyrazista jak rosa o poranku.

Kameleon

Siedziałam w galerii handlowej.

Otaczali mnie dziwni ludzie.

Czułam się jak w dramacie Orwella.

Musiałam się wtopić w debilizm

jak Winston Smith w totalitaryzm.

Cheval Blanc

Wypiliśmy wino poprzedniej nocy.

Wylewały się z ust tajemnice.

Byliśmy ciekawi siebie

jak smaku drogiego wina w butelce.

Przejechałam palcami po Twoim ciele.

Delikatnie, abyś poczuł tylko dreszcze.

Było upojnie, lecz bardzo groźnie.

Godzina mnie uratowała.

Chciałam Cię posmakować nieco później.

„Kordian”

Nie wiem czego chcę w życiu

jak Kordian od Słowackiego.

Zaczynam chcieć więcej,

ale nie idę po trupach jak Rodion ze „Zbrodni i kary”.

Jestem logiczna w swoim toku myślenia

jak Adam Mickiewicz w sonetach krymskich.

Idę powoli po wersach swoich tekstów.

W emocjach sięgam dna jak Hiob przez Boga.

Szukam prawdy jak Polikarp ze średniowiecza.

Szukając prawdy dosięgam większego dna

jak Winston z 1984, gdy jego umysł się poddał.

Przemiarzam życie jak Mały Książe,

szukając siebie w innych ludziach.

Moje słowa opisują jeszcze dłuższą drogę

niż Małego Księcia między planetami.

Zatapiam się w muzyce,

którą ostatnio stworzyłam i piszę dla was dalej.

Już po 22:00

Kolejnej nocy odegrała

się jękiem filharmonia.

Bóg wszystko słyszy?

Muszę go przeprosić…

Znowu zaburzyliśmy ciszę nocną.

Kaptur

Gasnę w lustrze, gdy patrzę w swoje odbicie.

Ubrałam najlepszą bluzę.

Założyłam kaptur.

W końcu siebie nie widzę.

Wróciła moja wyrazistość.

Mogę iść na miasto.

Popłyń po groteskowych wersach

Zabrać Cię w groteskowy utwór

jak u S. Mrożka?

Rujnują młode dziecko.

Chcą go przy rodzinie ośmieszać.

Mówią czego nie potrafi.

Nie daje przelać na siebie niespełnionych ambicji.

Dziecko nie chce być odzwierciedleniem rodziców.

Bliscy czują, że to nie ta owca w rodzinie.

Nie mówią już o nim głośno, gdy dorasta.

Czują ujmę i wstyd, że nie był

ich dopasowanym puzzlem.

Telewizja, Internet zaczynają huczeć na jego temat.

Rodzina nagle wznosi hasło: „To nasze dziecko!”

Desperacko szukają z nim kontaktu.

On już dawno skasował ich numery telefonu.

Pyta: „Kto dzwoni?”

Oni: „Jak to kto? Twoi rodzice!”

On: „Jesteście czarnymi owcami mojego

towarzystwa. Żegnam!”.

Ona

Pragniesz jej na nowo — nawet,

gdy złamie Ci serce.

Musisz dać wiele od siebie,

aby nie zgasła.

Gdy wtargnie się rutyna

zaczyna szeptać: Staraj się.

Unoszą się Twoje skryte emocje.

Ufasz jej,

a zarazem boisz stracić.

Miłość.

Króliś

Przytuliłam mojego pluszaka.

Zapytałam go: „Dlaczego mu zaufałam?”

Jego odpowiedź była wymowna.

Odbicie

Wylewam kilo łez.

Moje powieki ich nie utrzymują.

Spadają na bluzę,

w której cały dzień jestem.

Nakładam na siebie kaptur,

aby nikt mnie nie widział.

Po drodze kałuża…

Anomalia

Wyrazistość mojego serca…

Zaczęło pulsować szybciej.

Krew rozlewała się po całym ciele.

Zaburzam anatomię,

dreszcze też nie odgrywały poprawnej charmonii.

Dotykaj mnie dalej.

Chcę tej paradoksalnej emocji.

367

Przyszła właśnie do psychiatry.

Czekała okrągłe 367 dni.

Po pięciu minutach wyszła z receptą.

Zarzekła się, że tu nie wróci.

Zapisała się na prywatną konsultację.

Lekarz utrapiony.

Zanurzony w obowiązku bycia miłym.

Problemem nie była ona.

Widział konflikt z NFZ.

Naprawcie to, bo dzieje się krzywda!

367 dni dla człowieka z domniemaną depresją?

Ibanez

Dałam siebie tej osobie.

Pragnieniu, którego łaknie wielu.

Poddaję się mu tak samo

jak artysta swojej sztuce.

Burza

Palę peta i dym się ulatnia.

Dym się ulatnia,

ale wena przybywa.

Atrament chce się aż wylać.

Emocje zataczają koło.

Rośnie mrok wraz z endorfiną.

Wypluwam wszystko na kartkę

jak Toksyk jad na bliskiego.

Gramofon

Ulubiony winyl kręcił się.

Rozkręcał się również nastrój.

Jego język chciał zatańczyć z moim.

Chciał zbliżyć się do mnie

jak winyl do gramofonu.

Wielki wieszcz

Stare półki, kurz wielki.

W antykwariacie stoimy.

Wypatrujemy winyli, a tu tomik się trafił.

Twórczość Adama, każdy chyba zna — „Dziady”.

Zmora leni maturalnych.

Mickiewicz uchodził za pobożnego.

Tym czasem flirciarz epoki romantyzmu.

Człowieczeństwo i grzechy w jego życiorysie?

Wielki wieszcz i te same ludzkie problemy.

Błąd w programie

Muszę zapytać lekarza

czy wszystko ze mną dobrze.

Musi mi wypisać receptę

na wyrazistość siebie.

Widzę w lustrze czarną plamę.

Nie wylała się farba o nazwie Depresja,

ale może to coś z traumy?

Brązowooka

Intrygowało jej imię.

Oczarowywała w rozmowie.

Podniecało jej ciało.

Była doskonałą kusicielką.

Nie nasycisz się

Zasób słów?

Patrząc jej w oczy nie powiesz nic.

Pewność siebie?

Gdy Cię dotknie

rozpłynięty będziesz błagać oczami.

Nienasycony nią?

Jeden raz nie sprawi,

że Ci wystarczy.

Lustro iPhona

Samotne miasto jak i deszczowa pogoda.

Idealnie na przemyślenie.

Myślałam o tym co wydarzyło się tamtej nocy.

Zakłopotana spojrzałam na siebie w lustrze iPhona.

Wierzyłam swoim oczom.

Były poddane jak wtedy przy Tobie.

Gorączka

Boi się tej informacji.

Stara się nie myśleć.

Stres paraliżuje jej ciało.

Stoi i myśli co zrobić.

Orientuje się, że psychika jej nie pomoże.

Zostaje w tym i dalej sobie nie radzi.

Pozory

W moim wersie odnajdujesz siebie.

Dywagujesz, że może mam tak samo.

Nie, przeciwnie mój czytelniku.

Oboje mamy trudne chwile.

Granatowa krew

Mój Parker i ja.

Myślimy i czujemy w jednej chwili.

Wylewa się rzeka emocji.

Kartka przesiąknięta chwilowymi łzami.

Widzę, że niszczę samą siebie wracając.

Czytelnik się utożami — pisz dalej.

Nie odczytasz z wersu mnie.

Odnajdziesz w tym siebie.

Podziękujesz sobie, że tak wiele rozumiesz.

Popaprańcu!

Toksyk próbuje mną zawładnąć.

Ignoruję każde słowo.

Toksyk zaczyna zrzucać na mnie winę.

Zaczynam się śmiać.

Toksyk chce mnie sprowokować.

Milczę.

Znam Twój schemat.

Już nigdy Ci to nie wyjdzie.

Wydźwięk

„Pieprzę się z nim” ma inny wydźwięk od zdania

„Pieprzę się z nim ostro, bo go kocham”.

Fale

Klękam przed Tobą.

Widzisz jak spełniam Twoją fantazję.

Zaczynasz odpływać w moich ustach.

Śmieci

Przytul mnie.

Nie zawsze jestem silna

na swoje popaprane emocje.

Przeszło i odeszło

Nie zawracaj sobie głowy kobietą,

która już Cię niczym nie nasyci.

Już miałeś szansę, by ją zdobyć.

Marionetka

Lubi złych mężczyzn.

Problem leży w tej kobiecie

czy mężczyźnie chcącemu to wykorzystać?

Sen

Zegar tyka.

Wybija nie wiadomo jaka godzina.

15:00, 20:00, północ.

Zaraz do snu — w stronę karykatury śmierci.

Sen to mała śmierć.

Zegar tyka.

Zabiera godziny, minuty.

Mijają miesiące, lata.

Budzę się i jestem o kolejny dzień starsza.

Strażnik

Jesteś moim kompasem.

Jesteś moją muzą.

Jesteś rzeką tajemnic,

a zarazem ukojeniem.

Okaleczona

Mówisz mi, że jestem wyjątkowa.

Całujemy się namiętnie.

To sygnał Twojej miłości.

Zaraz później rzucasz różę z igłą.

Ranią mnie jej kolce.

Dajesz mi też róże w prezencie.

Ja ją łamię na pół,

aby pokazać Ci symbol odejścia.

Paleta

Zgasiłam peta w popielniczce.

Chciałam go rzucić

jak najlepsza malarka na ziemię.

Malarką dobrą nie jestem,

lecz noc naszą ubrałam w kolory.

Kolory pełne ciepła, gorąca.

Kolory pełne tajemnic.

Złuda

Mówił jak bardzo mnie kocha.

Dalekie było to jednak od prawdziwej miłości.

Kac

Upojeni sobą jak najdroższym winem.

Ta noc i muzyka w tle.

Nastrój grał nam w uszach.

Teraz wspomnienia chcą opamiętać naszą głowę.

Eros

Nie chcę przyzwyczajenia.

Nie chcę rutyny.

Chcę, aby miłość objęła mnie całą.

Chcę, aby obejmowała mnie

fizycznie i słowem.

Pobudź moje ciało i duszę.

„Grzech”

Przychyliła nieba,

gdy się pieprzyli.

Uniósł się do nieba, mimo

że on z piekła.

Senne ciało

Rozmawiali czule.

Zakochiwał się w jej słowach.

Oczarowany wiedział, że jej nie odda.

Przeżyli wspólną noc.

Mimo, że kochali słowa

to wylała się namiętność dotyku.

Uwielbiał jej senne ciało,

którym opatulała go ich wspólnej nocy.

Gdy zasypiali powiedziała: „Dobranoc”.

Nie wiedział, że to pożegnanie już na zawsze.

Skarb Słowackiego

Zapachniało kurzem i starocią.

Zakurzone książki,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 34.67