CZĘŚĆ I
OT, FILOZOFIA…
Mój czytelniku
Rozczaruję Cię —
moje wiersze to nie poezja
Proste
Dosłowne
Zwyczajne
Poezją jest to
co czujesz
po ich przeczytaniu
Modlitwa do ostańca
daj mi moc trwania
cierpliwość milczenia
daj siłę ciszy
kamiennej
pociesz pieszczotą
mchu
mchu
zielonego jak nadzieja
Eratyk Tempelburg
Łąka koło Czaplinka
Widz
każdego dnia
klatka po klatce
oglądam film
mojego życia
na razie
nie opuszczam ostentacyjnie
kinowej sali
choć wiem
że scenariusz i reżyseria
w żadnym razie
nie zasługują na Oskara
czekam na napisy końcowe
by dowiedzieć się
kto popełnił
tę szmirę
Zgasnął we mnie wszelki płomień!…
no nareszcie
o ileż lepszy jest
spokojny
ciepły
ziemniaczkodajny
popiół
zwłaszcza w pewnym wieku
Parasol
„Wspomnienie cierpienia nadal jest cierpieniem. Wspomnienie szczęścia nie jest już szczęściem.”
Prawda.
Lecz jeśli szybciutko
otulić wspomnienie radosnych chwil
parasolem wdzięczności —
szczęście nie umiera.
Rywalizacja
moim Kanadolętom
zawsze jestem przed Wami
zawsze Was wyprzedzam
ja pierwsza ku słońcu
ja pierwsza do zmroku
liderka sukcesów dnia
i spokoju nocy
męcząca ambicja
ale nic nie poradzę
Ziemia krąży z zachodu na wschód
Towary
dwa
najbardziej deficytowe towary
na tej planecie
woda i miłosierdzie
Biedne
widzą i słyszą
znają smak i zapach
ale nigdy nie doświadczą
rozkoszy dotyku
biedne duchy
Dary
obdarzyć Cię uczuciem
to niemożliwe
ono zawsze pozostaje przy mnie
nie sposób wszak przekazać
wydłubane z mózgu neurony
skąpane w chemii
splątane elektrycznością
podaruję Ci więc słowo
i czyn
mój kochany
Czy jesteśmy?
że też nigdy nie mamy czasu
na mądre rzeczy
podrapanie psa za uchem
porządnie czyli dłużej niż trzy sekundy
wyjaśnienie dziecku
dlaczego
ale tak by odeszło usatysfakcjonowane
nowo nabytą wiedzą
schrupanie loda malinowego
w czekoladzie
tak tak — schrupanie
by poczuć smakowity chrzęst
pękającej skorupki
ale zawsze znajdujemy czas
by umrzeć
czy my jesteśmy normalni?!
Chińskie znaki
nawet jeśli
straceńczym
rozpaczliwym szarpnięciem
wyrwę się z mroku jin
do słonecznej jang
obawiam się
że z moim pechem
wyląduję prościutko
w czarnej kropie
Ni plamki
dni twego życia
galeria obrazów
namalowanych
zanim stał się świat
mijasz je z zachwytem
niesmakiem lub goryczą
najżarliwsze modły
najsłuszniejszy gniew
nie zmienią ni plamki
pamiętaj
Drzwi
w sytuacji bez wyjścia
zawsze można zrobić dwie rzeczy
poszukać okna
lub innych drzwi — i wyjść
z życia
Matura 1980
pisałam
„nigdy więcej”
i „dług pokolenia”
rozbłysk atomu
nie da czasu
na spłacenie długu
nie będzie komu stawiać
brzozowych krzyży
Przysmak bogów
chrupiące niemowlęta
z atomowej patelni
stoły już nakryte
Księciu duńskiemu zwięzła odpowiedź w imieniu klubu samobójców
Lepiej nie być
niż marnie być
Przeprowadzka
przy tym rwetesie
nie mam czasu
nawet dla przyjaciół
męczące decyzje
co zabrać co zostawić
które miłości coś jeszcze warte
a o których nie żal zapomnieć
cierpienie odsuwam
z obrzydzeniem
bagaż niepotrzebny i nienawistny
co by tu jeszcze
chyba już wszystko
panie doktorze
dość tych zbędnych starań
ciało także zostaje tutaj
„Liczy się tylko tu i teraz”
Hm… jest południe…
Więc nie liczy się już
ten pocałunek o poranku?
Nie wolno mi
cieszyć się naszyjnikiem
którym ozdobię wieczorową suknię?
A może jednak pozwolicie,
mądrzy ludzie,
nieco rozciągnąć tą waszą
tuiteraźną czasoprzestrzeń?
By znowu ktoś napisał wiersz
o pierwszej miłości.
Albo o wyczekiwaniu
śmierci.
Kanały
okazuje się
że już
tuż tuż
prawie udowodniono
istnienie duszy
to milusińskie elektrony
biegające radośnie
w wąziutkich kanalikach mikrotubuli
z tejże bieganiny
tu wierszyk
tam symfonia
i słodka obietnica
pozagrobowej świadomości
szkoda tylko
że u niektórych
te fascynujące konstrukcje
to zwykłe rynsztoki
***
dzban rozbity
posklejałam
cóż mi po nim
wycieka woda życia
suchy dzban
puste skorupy śmierci
Nie martw się
Serca nikt ci nikt nie złamie
wszak z miękkiego mięsa
Duszy nie skaleczy
nie ma w niej krwiobiegu
Wierzgającą chemię mózgu
ujarzmi farmacja
a jeśli nie podoła
po prostu odejdziesz
Ciałko po ciałku, po ciałku ciałko
kolejne wcielenia
fascynująca perspektywa
szkoda tylko
że każde poprzedzone
okrutnym
bolesnym
wycielaniem
Słucham
słucham milczenia telefonu
jedynego głosu przyjaciół
zakopanych po uszy
w swoich sprawach
słucham
już bez smutku
po cóż szukać oparcia
skoro chcę odfrunąć
Ależ skąd
Ależ skąd — to nie myśli samobójcze!
Choć nie zaprzeczę —
drga we mnie i narasta jasny, promienny
pociąg do wieczności
Wsiadam
Hołd
Mistrzowi Pendereckiemu
zasłuchana w jego muzykę
poezja
umilkła zawstydzona
nie trzeba słów
Najpopularniejszy oksymoron świata
Wesołych Świąt
Winda
cierpienie
najszybsza
winda do nieba
co wrażliwsi
rzygają
przez całą podróż
Przebudzenie
„Kiedy patrzę
na to wszystko
jest jasne
że w ludziach
obudziło się zwierzę”
nic bardziej mylnego
szlachetność
żywych istot
umarła w nas
bezpowrotnie
w ludziach
obudził się
człowiek
Skoro czytasz
by jako tako
urządzić się
w starości
potrzebne są dwie rzeczy
wygoda i bezmyślność
to pierwsze
zapewniłam sobie
jako tako
drugiego nie
skoro czytasz ten wierszyk
Egzaltowana chemiczka
(magdalik)
— Madziu! Cierpienie jest jak żrący kwas!
Czym je zobojętnić?!
— Zobojętnieć.
Są takie dni
kiedy Bóg rozmywa się w niebycie
wszechświaty zioną
lodowatą pustką
a ludzie
zbudowani są głównie
z okrucieństwa
zaparzam herbatę
pogryzam
chlebuś z masełkiem
drobiazgi
niezastąpieni psychoterapeuci
Zalecenia buddysty
Życie to matrix lub złudzenie!
Ignoruj KAŻDE w nim cierpienie!
Pchnęłam go na pinezkę.
Jakoś nie zignorował.
Okoliczniki cierpienia