༺✮ 𝙊𝙨𝙩𝙧𝙯𝙚ż𝙚𝙣𝙞𝙚
Uwaga: Ta książka jest przeznaczona wyłącznie dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.
W treści zawarte są sceny przemocy, próby popełnienia przestępstw, wulgaryzmy oraz inne brutalne i kontrowersyjne elementy. Wszystkie wydarzenia i postacie są fikcyjne, a jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób lub sytuacji jest przypadkowe.
Jeśli jesteś wrażliwym czytelnikiem, zaleca się, abyś powstrzymał się od lektury. Ta książka nie jest przeznaczona dla osób, które mogą być łatwo poruszone tego rodzaju treściami. Wszelkie opisy przemocy i trudnych tematów służą wyłącznie do ukazania mrocznej strony fikcyjnego świata, a nie do gloryfikacji negatywnych zachowań. Prosimy, abyś nie próbował ani nie naśladował żadnych przedstawionych w książce działań w rzeczywistości.
Pamiętaj, że to 100% fikcja literacka. Jeśli czujesz, że tego rodzaju treści mogą cię dotknąć lub sprawić Ci dyskomfort, sugerujemy, abyś powstrzymał się od czytania.
Telefon i czat zaufania dla dzieci i młodzieży- 800 119 119
Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym- 800 70 2222
༺✮ 𝙋𝙡𝙖𝙮𝙡𝙞𝙨𝙩𝙖
Bo Burnham — 1985
Birdy — Not About Angels
CAZZETTE — I Surrender ft. Niles Mason
Yasil — Soner Akalin
Set Fire to the Rain.
Jolie Jolie: Blacha
Wish You The Best
Utwór: Lewis Capaldi
Kiss and Make Up: Blackpink i Dua Lipa
Niewiara — Piękni i Młodzi
Byliśmy Tu: White 2115
Locksmith: Sadie Jean
Shape of You: Ed Sheeran
More Than You Know: Axwell /\ Ingrosso
you broke me first: Tate McRae
No sory: Sanah
Melodia: Sanah
Stolen Dance: Milky Chance
„Sto lat, sto lat”: Wacław Święcicki
Perfect: Ed Sheeran
mori: Dawid Podsiadło
Cloves — Don’t Forget About Me
Transgender: Crystal Castles
Tag, You’re It: Melanie Martinez
traitor: Olivia Rodrigo
༺✮ 𝙋𝙧𝙤𝙡𝙤𝙜
Czasami zastanawiamy się, po co właściwie jesteśmy na tym świecie.
Dlaczego zostaliśmy stworzeni? Jaki jest nasz cel? Co mamy zrobić z tym krótkim, niepewnym czasem, który dostaliśmy?
A co, gdy odpowiedzi na te pytania nie istnieją?
Co, jeśli to, co naprawdę musimy zrobić, to stać się kimś, kogo nienawidzimy?
Czasami musimy zniszczyć siebie, by przetrwać, by odgrywać rolę, którą nam przydzielono, a potem żałować.
Kiedyś moje serce było ciemne, pełne gniewu i rozczarowania. Później, gdy w moim życiu pojawił się on, serce zmieniło się na czerwone — zranione, pełne bólu, ale również zaryzykowane. A dzisiaj? W tym momencie, pisząc te słowa, wiem jedno: moje serce wciąż jest czerwone. Krwawi.
Choć może wyglądać na to, że już nic w nim nie zostało, bo… czy na pewno? Czy można być martwym, ale wciąż oddychać?
Ale wtedy… wszystko się zmieniło. Zostałam wewnętrznie zniszczona, zmiażdżona jak szkło, które nie ma już sensu.
Zadał mi cios, który rozdarł wszystko, co jeszcze miałam.
Wbił nóż w moje serce z bezwzględną precyzją, jakby nie obchodziło go to, że byłam kimś.
Po prostu patrzył, gdy moje życie ulatywało, jak zgaszona świeca, która już nie miała siły płonąć. I nie pomógł.
Nie zrobił nic, by mnie uratować.
Chciał, bym upadła, a ja… po prostu odeszłam.
W mojej duszy pozostał jedynie smutek, a w oczach zamiast łez — brokatowe iskierki, które nigdy się nie zmyją.
Miałam nadzieję, że to tylko chwilowy ból, że kiedyś znowu poczuję coś więcej.
Ale czy w ogóle coś w tym świecie ma sens? Kiedy wszystko, w co wierzysz, jest zrujnowane, jak masz dalej żyć?
Rozdział 1
༺✮ „𝙕𝙜𝙞𝙣ąć 𝙬 𝙢ł𝙤𝙙𝙮𝙢 𝙬𝙞𝙚𝙠𝙪”✮༻
„Nigdy nie wmawiaj sobię, że jesteś nikim, każdy z nas jest wartościowy i ma magiczne moce …”
Czasami zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd w moim życiu. Gdy byłam małą Octavią Smith, wmawiałam sobie, że wszystko jest idealne, że jestem najmądrzejszą osobą na świecie, że nigdy nie zawiodę moich rodziców. Te cholerne kłamstwa, którymi wypełniałam każdy dzień.
Wszystko, co znałam, okazało się być jednym wielkim oszustwem. Życie — moje życie — było kłamstwem, przeplatanym pustymi słowami i iluzjami. Rodzice zawsze powtarzali, jaka nasza rodzina jest porządna, jak jesteśmy idealni, jak wszystko mamy pod kontrolą. A my, jak naiwni idioci, łykałyśmy to bez zająknięcia, jak młode pelikany, które wierzą, że wszystko, co mają w paszczy, jest bezpieczne.
Ale dzisiaj widzę to wyraźniej niż kiedykolwiek. To wszystko było tylko kłamstwem, które wciągnęło mnie w swoją sieć.
Stoję teraz twarzą w twarz z nim, z nim, którym miałam być otoczona miłością, którym miałam ufać. A teraz nie potrafię wydusić z siebie ani słowa. Moje oczy szkliły się od łez, które nie chciały wypłynąć. Moje brwi wystrzeliły w górę, a pięści zacisnęły się w bezsilnym gniewie. Cała ta sytuacja brzmiała jak chory żart.
Patrzę mu w oczy, ale to już nie on. To nie jest ten brat, którego znałam. Całe to oblicze, cała ta obecność, jakby była czymś obcym, czymś, co zniszczyło wszelką bliskość, jaką kiedykolwiek między nami była.
Odpowiedź leżała na tacy. Stała tuż przede mną. Dlaczego, do cholery, nie sięgnęłam po nią wcześniej? Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej, zanim stało się za późno?
W końcu moje usta rozchyliły się, choć wciąż czułam, jak moje ciało drży z wściekłości i przerażenia.
— To ty… — wyszeptałam, a mój głos brzmiał jak krzyk w ciszy, jak echo, które nie chciało zniknąć. Ale on, on tylko spojrzał na mnie. I wtedy ruszył.
Biegł. Uciekał. Zatracił wszystko, co łączyło nas kiedyś. Ale to był Kian. Mój brat.
Kian, który kiedyś był dla mnie jak ojciec. Kian, który nauczył mnie wszystkiego, co wiedziałam. Kian, który obiecał, że zawsze będziemy razem, że nigdy mnie nie zostawi.
Ale teraz… teraz on stał przede mną jako potwór, którego nie potrafiłam rozpoznać.
Zabił ich wszystkich. Zabił ich w imię czegoś, czego nie rozumiałam, nie mogłam zrozumieć. A teraz czas na mnie. Ja byłam kolejnym celem. Kolejną ofiarą jego zła.
Każdy jego krok sprawiał, że serce mi stawało. Z każdą sekundą czułam narastający strach. Jego oczy były puste. Nienawistne. Ogniste. Zdecydowane. Bez żalu. Bez miłości.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, był już prawie przy mnie. Zatrzymałam się w miejscu, jakby nagle straciła zdolność do ruchu. Strach mnie sparaliżował. Ale… nie mogłam pozwolić, żeby to się stało. Nie mogłam pozwolić, żeby on zrobił to, co zamierzał.
Czując, jak całe moje ciało drży, odskoczyłam. On ruszył za mną, jakby wiedział, że nie mam dokąd uciec. I wtedy, w tej chwili, gdy Kian zbliżył się jeszcze bardziej, ja nie czekałam. Uderzyłam go. W twarz. Mocno. Z całej siły, jakbym chciała wyrzucić z siebie całe to cierpienie, które przez niego niosłam.
I wtedy… poczułam, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo.
— Zabiłeś ich śmieciu — krzyknęłam jak opętana, a on złapał się za nos, wyglądał żałośnie.
— Kazali mi tu przyjechać, miałem odkryć prawdę — wrzasnął wstając i potykając się, co on mówił do mnie?
— Nie śmieciu, to mi kazali — ryknęłam i uderzyłam prosto w deski, od razu obdarłam kolana, jednakże szybko zerwałam się i biegłam między paletami, Kian był gotowy mnie zabić żywcem i pochować w piachu, nie mogłam mu na to pozwolić, jeszcze bezczelny kłamał, że to niby jemu kazali przyjechać.
— Kurwo zajebie cię — usłyszałam i poczułam mocne uderzenie w nogi, od razu upadłam, a Kian dopadł mnie i usiadł na mnie, zaczął mnie bić po twarzy, chciałam się wysunąć spod niego, ale nie mogłam, był za ciężki.
— Chuju mówię ci, że kazali mi przyjechać, zobacz telefon — pisnęłam, a on przestał mnie bić, zaczął dotykać moich ud i szukać telefonu, gdy znalazł go w kurtce, odpalił, natomiast ja siadłam i oparłam się o paletę, następnie rozerwałam bluzkę i tamowałam krew z nosa, oraz spojrzałam na Kiana, ale on miał zdezorientowaną minę.
Idiota.
— Kurwa mać — wydusił, a ja rzuciłam się na niego i uderzyłam go, nie mogłam mu darować, najpierw podbiłam oko, a potem prawie wybiłam zęba, obijałam go z każdej strony, nie było mi go żal.
— Zabiłeś ich — ryknęłam, a on zrzucił mnie z siebie i trzymał nadgarstki.
— Zamknij się — ryknął, a drzwi się otworzyły, byłam taka zdezorientowana i miałam kompletne deja vu, co się odpierdala?
Gdy spojrzałam w drzwi, to chyba przestałam oddychać.
To była Layla i Isabella.
Co tu się dzieje i dlaczego one tu przyszły?
Isabell ubrana jak kot, a Layla jak spider-man, wbiegły jak szalone ze sznurem w dłoniach, miały czarne kombinezony i buty do kolan.
To chyba po wszystkim, ale chwila, skąd one wiedziały gdzie ja jestem?
— Ovti, jesteśmy — oznajmiła Layla i rzuciły się w naszym kierunku, złapały Kiana i zaczęły bić.
— Stop — wydarłam się, a dziewczyny zawiązały mu ręce, nogi zaczęły dusić, do tego nie mogłam dopuścić.
— On został zwabiony jak ja — krzyknęłam, a one spojrzały na mnie śmiejąc się.
— Jaja sobie robisz z nas? — zapytała Isabell biorąc telefon.
— O kur — rzuciła dziewczyna czytając wiadomości Kiana.
— Ale niech cię — huknęła Layla.
— To przepraszam, ale i tak w sumie wpierdol ci się należało — stwierdziła Isabella i wyjęła telefon, który zaczął dzwonić.
— Halo Axel, przyjedź na magazyny, jest rozróba — powiedziała na wstępie i się rozłączyła.
5 min później …
— Axel zaraz będzie — powiedziała Layla i złapała Kiana, ja natomiast siedziałam i patrzyłam na nich, byłam strasznie zdziwiona, jak dwie szczupłe dziewczyny mogły być tak wyćwiczone.
— Co tu robisz i dlaczego uderzyłeś ją? — usłyszałam kolejne pytanie od Isabell, a Kian słysząc to pytanie przymknął powieki.
— Napisał ktoś do mnie, że mam się zjawić, i gdy czekałem to zobaczyłem, że ktoś wchodzi i to była ta szmata — odpowiedział, a Layla go uderzyła, to musiało boleć.
Ał.
— Słówka skarbie — powiedziała.
A ja usłyszałam pisk opon, to był zapewne Axel, zanim wyszliśmy na dwór, usłyszeliśmy jak wbiega do magazynu.
— Ej — ryknął, a ja machnęłam ręką.
— Octavia, co ten skurwysyn ci zrobił? — zapytał idącą w moim kierunku, a ja wypuściłam powietrze z sykiem.
— Zostaliśmy zwabieni, żeby się pozabijać — oznajmiłam, a Axel podszedł i złapał go.
— Rozprawie się w dziupli z nim, zabierzcie go sprzed moich oczów, ja porozmawiam z Octavią — oznajmił, a każdy wyszedł z Kianem.
Zostaliśmy sami.
— Axel, to nie tak — wyszeptałam, czując, jak moje serce bije coraz szybciej, ale zanim zdążyłam dokończyć, zakrył moje usta palcem.
— Cii… — szepnął, a w jego oczach błysnęła nieznana mi dotąd determinacja.
— Zapłaci za to.
Pocałował mnie. Mocno. Długo. To był pocałunek pełen czegoś, czego nigdy wcześniej nie zaznałam. Jego wargi, pewne i ciepłe, otuliły mnie, a ja poczułam, że może właśnie teraz odkrywam, co znaczy prawdziwa bliskość. W końcu ktoś mnie zaakceptował, taką, jaka byłam. Bez maski. Bez udawania.
Nie mogłam pozwolić, żeby wszystko skończyło się w ten sposób.
— Nie róbcie mu krzywdy — wyszeptałam, czując ciężar tych słów, które nie chciały opuścić moich ust. Ale to mój brat. Mój jedyny brat. Ostatnia osoba, która mi pozostała na tym świecie.
Axel spojrzał na mnie, a w jego oczach było coś, co mi mówiło, że rozumie, że chce dla mnie zrobić wszystko, bym nie musiała już cierpieć.
— Nie zrobimy, obiecuję — powiedział, a ja, mimo strachu, uśmiechnęłam się lekko, choć mój uśmiech był krzywy. Pełen niepokoju, pełen strachu o to, co może się stać.
— Chodźmy, pojedziemy do dziupli — powiedziałam i zaczęliśmy iść, ale wtedy drzwi zatrzasnęły się same.
Serce podeszło mi do gardła. Byłam przerażona. Coś było nie tak.
— A… Axel? — zapytałam, łapiąc jego dłoń, która była twarda i silna, ale w tej chwili ja byłam tą, która drżała.
— Ovti? — zapytał, patrząc na mnie. W jego oczach też widziałam niepokój.
Drżałam, nie mogłam opanować wstrząsów. Czułam, jak strach zaczyna mnie paraliżować.
— Halo? — krzyknęłam, ale odpowiedzi nie było. Tylko cisza, jakby cała przestrzeń wokół nas zamknęła się w jednym, duszącym uścisku.
Nagle usłyszeliśmy, jak coś włączyło się z hukiem. Maszyna, coś, co zaczęło działać. Jakby cała rzeczywistość zniknęła, a my zostaliśmy zamknięci w pułapce.
— Axel, zginiesz, kurwa mać, a ja z tobą! — krzyknęłam, panicznie łapiąc go za rękę. Widziałam, jak strach odbija się w jego oczach, ale nie był w stanie tego powstrzymać.
— Czekaj, słyszysz? — zapytał, wyraźnie przestraszony.
A ja słyszałam to, co on. Maszyna ruszyła. Nagle świat zaczął się zmieniać.
— Aa! Pomocy! — wrzasnęłam, odskakując w bok, kiedy w powietrzu pojawiły się czerwone światła i dym. Światło migało jak szaleńcze ostrzeżenie, które nie mówiło nic, a jednocześnie wszystko.
To on. Widziałam jego sylwetkę wyłaniającą się z dymu, a jego głos rozbrzmiał w powietrzu.
— Moje marionetki — usłyszeliśmy. Jego śmiech przeszył mnie na wskroś.
— Przeżyliście mini zabawę… teraz czas na konkrety — powiedział, a w tle jego dłonie klasnęły w rytm jakiegoś upiornego podkładu.
— Axel, zginiesz! — wyszeptałam, czując, jak mój głos traci na sile. A on, nie zważając na nic, złapał mnie mocno, jakby wiedział, że nie mam już siły walczyć.
— Nie pozwolę ci na to. — Jego głos był cichy, ale stanowczy, pełen złości i bólu. I może to była nasza ostatnia chwila, może nie było już wyjścia. Ale w tej chwili poczułam, że on nie odpuści. Że zrobi wszystko, bym przetrwała.
I wtedy, w tej jednej, straconej sekundzie, poczułam, jakby nasze życie — nasze marzenia, nasze nadzieje — były w rękach szaleńca.
— Nie zginiesz kochanie, zajebie go — powiedział i dostrzegłam jak wyciąga broń.
— Axelu, schowaj to, bo moja pomocnica cię dorwie — usłyszeliśmy i pojawiła się kobieta ubrana cała na biało.
— Jezus — krzyknęłam i zerwałam się.
— Nie uciekniesz od przeszłości — obwieścił facet, a ja widziałam, że maszyny zbliżają się do siebie, były tak potężne i masywne, nie zdołamy przeżyć, zgniotą nas.
— Axel — powiedziałam.
— Axel zginę! — ryknęłam, a postać zniknęła, ale za to maszyny się zbliżały.
— Boże, zginąć w tak młodym wieku… — krzyknęłam, panicznie rozglądając się wokół, nie wiedząc, co zrobić. Serce waliło mi w piersi, jakby miało zaraz wyskoczyć. Nie mogłam pomóc, nie miałam pojęcia, jak wydostać się z tej pułapki. Spojrzałam na Axela, ale on wyglądał na jeszcze bardziej zagubionego niż ja. Rozglądał się, szukając jakiejkolwiek szansy na ucieczkę.
— Ovti, oddychaj — powiedział cicho, łapiąc moją twarz w dłonie, jakby to miało mnie uspokoić. Jak mogłam oddychać, skoro w tej chwili mogłam umrzeć? W tak młodym wieku. Nie wiedziałam, jak przetrwać ten koszmar.
— Ty to widzisz?! Zaraz zginiesz! — wydarłam się na niego, czując, jak panika zaczyna mnie zjadać. Axel nie czekał, złapał mnie za rękę i z impetem pociągnął w stronę ściany. Runęliśmy na ziemię, a gdy poturlaliśmy się, upadliśmy razem. On błyskawicznie wyciągnął telefon.
— Halo, halo! Otwórzcie te drzwi! — krzyknął, a w tle słyszałam głos Thomasa.
— Nie możemy, ktoś je zablokował! — odpowiedział ktoś, z wyraźnym stresem w głosie.
— Kurwa, zaraz nas maszyny zgniotą! — ryknął Axel, przerażony. Wyrwał się z moich rąk i schował telefon, a potem szybko chwycił mnie za rękę. — Chodź, musimy znaleźć wyjście.
W mgnieniu oka pobiegliśmy w stronę drabiny, ale nie zdążyliśmy zrobić nawet kilku kroków.
— Axel, kurwaaaa! — zapiszczałam, gdy maszyna musnęła moją stopę, a strach sparaliżował moje ciało.
Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, Axel wciągnął mnie na drabinę. Upadłam na niego, czując jego silne ramiona, a zapach jego perfum ogarnął mnie niczym kojący dotyk. I chociaż całe moje ciało drżało, coś w tej chwili było… piękne.
— Nic ci nie jest? — zapytał cicho, dotykając moich ramion. Był pełen troski, a ja poczułam się, jakby to był moment, w którym jedynie on mógł mnie uratować. Ale… co jeśli nie zasługiwałam na niego?
— Nie… — odpowiedziałam, choć głos mi się łamał. Spojrzałam na niego i wiedziałam, że z każdą sekundą, ten magazyn był coraz bliżej katastrofy. — Co teraz? Co dalej, Axel?
Z jego twarzy nie zniknął ten sam, zdecydowany wyraz. Wiedziałam, że teraz to on miał kontrolę nad wszystkim, nawet jeśli nie mieliśmy żadnych realnych szans.
— Widzisz? Tam są okna… — powiedział, wskazując na ścianę magazynu. Jego głos nie drżał, ale ja cała się trzęsłam. — Musimy je rozbić, słyszysz?
Strach przejął moje ciało. Byłam pewna, że to koniec, że nie przeżyjemy.
— Zginiemy — wyszeptałam, a łzy zaczęły cisnąć się do moich oczu.
Axel złapał moje dłonie, patrząc na mnie z takim uczuciem, że przez chwilę poczułam, jakbym mogła uwierzyć, że może być nadzieja. Może naprawdę się uda.
— Octavia, skarbie, nie umrzesz. Uciekniemy stąd, dobrze? — powiedział cicho, ale z takim przekonaniem, że nie mogłam go zignorować. Jego oczy były pełne determinacji. I chyba to było to, czego potrzebowałam. Kogoś, kto będzie walczył do końca.
— Dobra — odpowiedziałam, choć moje serce biło tak mocno, że niemal czułam, jakby miało się zatrzymać. — Dobra, zrobię to.
Zacisnęłam mocniej palce na jego dłoniach, a on złapał kij. Bez wahania uderzył w okno. Hałas rozpryskującego się szkła rozległ się głośno, a na chwilę cała przestrzeń zamigotała, jakby zamilkła, przygotowując się na to, co miało nastąpić.
Złapaliśmy oddech, ale nie wiedzieliśmy, co nas czeka. I czy będziemy w stanie wydostać się stąd na czas.
— Ovti, ufasz mi? — zapytał, jego oczy były jak dwa ciemne lustra, w których odbijała się cała ta katastrofa.
Cholera, co odpowiedzieć? Czy naprawdę mogłam mu zaufać? Czy to nie był tylko kolejny chwyt, by mnie uratować, a potem zostawić samej sobie? Ale w tej chwili nie było już czasu na zastanawianie się. Musiałam odpowiedzieć.
— Ufam ci — wydusiłam z siebie, czując, jak serce wali mi w piersi, jakby chciało uciec.
Bez słowa wyrzucił mnie przez okno. Leżałam przez chwilę w powietrzu, jak ptak, który nie ma pojęcia, co go czeka. I było… fajnie? Może to tylko chwilowa ulga, ale poczułam się wolna, mimo że adrenalina w moim ciele była na poziomie niebezpiecznym.
Jednak wszystko skończyło się, gdy tyłek uderzył w ziemię. Leżałam na plecach, wbijając w ziemię wzrok, próbując zebrać myśli. Przewróciłam głowę, by zobaczyć, co z Axelem. Wtedy go dostrzegłam. Skakał przez okno za mną, ale jego ręka była pokryta krwią. Krew.
Kurwa. Był ranny.
— Axel, jesteś ranny! — krzyknęłam, przerażona, bo to było gorsze, niż mogłam sobie wyobrazić. On spojrzał na mnie z ziemi, leżąc, a jego twarz była pełna bólu, ale nie przestawał się uśmiechać.
— Nic mi nie będzie — powiedział z niepokojącym spokojem. — A ty? Nic ci nie jest?
— Nie… — odpowiedziałam, czując, jak moje ciało wciąż wibruje od strachu i napięcia. I wtedy poczułam to. Wibracje w mojej komórce. Zerwałam się do niej, niemalże zapominając o bólu w nogach.
Od Dylan
Gdzie jesteście!???
Od Thomas
Co z Axelem?
Od Isabell
Nie ma ich.
Od Oliver
Ludzie!
Od Melody
Żyjecie?
Od ja
Jesteśmy na tyłach help.
Od Isabell
Już biegniemy.
Po chwili zobaczyłam jak biegną w naszym kierunku, ulga.
— Axel stary coś ty zrobi? — zapytał Thomas, podbiegając i podnosząc go, chłopak cicho syknął.
— Ten chuj znów był cwany — wydusił Axel, ja natomiast popatrzyłam na Kiana, który szedł do mnie, chyba jakieś jaja no.
Chłopak miał w oczach przerażenie, gdy był już przede mną, przytulił mnie, a ja go odepchnęłam od siebie.
— Pojebało cię!? Nie dotykaj mnie — ryknęłam, a on patrzył na mnie.
— Przepraszam — wyszeptał.
— Idioto, masz dwubiegunowości? — zapytałam, a on patrzył jak debil.
Istny kutas.
— Ale o co ci chodzi? — zapytał.
— O gówno, najpierw mnie bijesz, wyzywasz, udajesz, że nie znasz, później znów wyzywasz i bijesz, trzydzieści minut temu chciałeś zabić, a teraz głupie słowo przepraszam? — zapytałam wyliczając, a chłopak jedynie potarł głowę rękoma.
— Oni powiedzieli mi wszystko — wydusił, a ja wtedy wybuchłam basowym śmiechem, no co za, Boże daj mi jeszcze pół procenta cierpliwość, później go uduszę.
— I co?, przyszedłeś po litość? — zapytałam, a Kian patrzył swoim głupim wzrokiem.
Biedactwo.
— Ovti — przerwałam Kianowi.
— Dla ciebie Octavia Smith — obwieściłam hardo, a on wytrzeszczył oczy, jestem Octavia Smith, ja nigdy nie wybaczam.
— Ale — przerwałam mu.
— Nie ma, ale, nienawidzę cię — rzuciłam wściekła, a on spojrzał na innych.
— Nawet tak nie patrz — mruknęła Layla.
— Zaraz ci wpierdole — powiedział Thomas.
— A ja wybije zęby — oznajmiła Isabell.
— Nie wolno dotykać ludzi Axela — zakomunikował Oliver.
— Bo spotka cię kara — powiedział Dylan, a on się otrzepał.
— Ale najpierw przed swoją śmiercią, pogadasz z nami w dziupli — oznajmił Axel, a Kian się wzdrygnął.
To się skończy źle.
Rozdział 2
༺✮ „𝘽𝙡𝙤𝙣𝙙𝙖𝙨”✮༻
„Gdybym miała wybrać pomiędzy miłością do zwierząt a pieniędzmi, wybrałabym zwierzęta, są dla mnie wszystkim „.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Każdy z nas się bał w życiu, ale mój dzisiejszy strach, przekroczył wszystkie możliwość, a to dopiero początek.
Gdy usłyszałam ostatnie słowa Axela, wiedziałam, że Kian straci życie, Axel nigdy nie podaruje chłopakowi tego co mi zrobił. Nawet gdy wsiadłam do jego samochodu, zauważyłam to zdenerwowanie, charakterystycznie zaciskał pięści i patrzył przed siebie.
20 min później…
— Axel uspokój się — powiedziałam idąc z nim przez korytarz do dziupli.
— Kochanie ja go zniszczę, rozumiesz — rzucił wściekły, a ja złapałam go, nie mogłam mu pozwolić zamordować Kiana.
— Axel, to jest mój brat, zostaw go w spokoju, ja się z nim rozprawie — oznajmiłam, natomiast chłopak złapał moje policzki, poczułam zimne dłonie na skórze.
— Będę z tobą — powiedział ściszonym tonem, a ja wypuściłam powietrze z sykiem, następnie udałam się wraz z chłopakiem pod drzwi, otwarliśmy je, a Kian klęczał na ziemi.
Wybornie.
Nie zdziwiło mnie to. Przecież Axel, gdyby mnie nie było, zabiłby Kiana bez wahania, a chłopak może nam się jeszcze przydać, mimo że szczerze go nienawidzę. Nie chciałam pochować go w grobie tak szybko. Dopiero co minęły dwa lata od śmierci rodziców i zaledwie chwila od śmierci Avy. Mam nadzieję, że moja siostrzyczka, tam, gdzie teraz jest, ma się dobrze, a aniołki zaopiekowały się nią tak, jak ona zawsze nami. Zawdzięczałam jej wszystko, oddałabym za nią duszę, gdybym tylko zdążyła tamtego jednego pierdolonego wieczoru. Ona by żyła, ale wciąż zastanawia mnie, po co poszła do tego parku. Po co? Przecież potrafiła się bronić. Dlaczego tego nie zrobiła? Musiała być jakaś rozkojarzona, albo nie wiem… Brakuje mi pomysłów.
— Octavia proszę cię daruj mi życie — powiedział Kian wyrywając mnie z myśli, ja za to wybuchłam śmiechem.
— O proszę, chcesz, aby ci życie darować, ciekawie — oznajmiłam i pstryknęłam palcem.
— Poznaj moich ludzi — powiedziałam wskazując na każdego, a on zaczął się rozglądać. Bał się, odważny był, odkąd go pamiętam, a dziś bał się jak małe dziecko, no cóż, jakby to powiedzieć, miał najpotężniejszą paczkę Axela przed sobą, sama na początku o mało ze skóry nie wyskoczyłam przy nich.
— Layla, przy niej śmierć będzie bolesna — stwierdziłam, a ona się zaśmiała.
— Isabella, ona będzie cię torturować do końca tchu — powiedziałam, a dziewczyna podeszła do niego trzymając sznur w dłoniach.
— Melody, przy niej będziesz cierpiał, ale ona ci będzie słodzić tylko — rzuciłam, a ona zaczęła się śmiać mu w twarz.
— Dylan, Oliver, oni dadzą ci taką szkołę, że nigdy nie będziesz już normalnie funkcjonował — stwierdziłam, a oni patrzyli na jego żałosną minę.
— Thomas, Axel oni zabiją bez wahania i zrobią to w sekundę — oświadczyłam, a Kian przełknął ślinę.
— A ty? — zapytał po chwili ciszy.
— Hmm, a ja, ja będę się bić do ostatniej sekundy, dopóki nie zginie jedno z nas — odpowiedziałam, a chłopak patrzył wystraszony.
— To, co robimy Kian? — zapytałam, a on patrzył martwym wzorkiem.
Przerwał nam dźwięk telefonu.
Spojrzałam na ekran. To była komórka Kiana. Szybko podeszłam i chwyciłam ją, nie zastanawiając się ani sekundy.
„Blondas.”
Uśmiech zagościł na moich ustach. To ten przystojniak, którego spotkaliśmy pod galerią.
Bez wahania odebrałam.
— Hello — powiedziałam, starając się brzmieć pewnie.
— Yyy, jest Kian? — zapytał ten sam głos, który pamiętałam z ostatniego spotkania. Blondas.
Chwila ciszy. Czułam, jak cała atmosfera staje się gęsta.
„Czyżby wiedział coś, czego nie powinien?” — pomyślałam, a mój umysł zaczynał biec w stronę nieznanych mi jeszcze odpowiedzi.
— No jest, kotku, chodź — rzuciłam, wprowadzając w głos trochę nonszalancji. Musiałam udawać, że wszystko jest pod kontrolą.
— Bo dzwonię w ważnej sprawie — odpowiedział, a ja od razu wyłączyłam mikrofon, czując, że napięcie w moich żyłach wzrosło.
Spojrzałam na Kiana, jego wzrok był zimny, ale wiedziałam, że w środku też zaczyna się gotować. „To nie jest moment na panikę. Musisz to rozegrać.”
— Mówisz, że wszystko jest ok? — zapytałam, a on tylko skinął głową. Ale w jego oczach było coś, co mnie niepokoiło. Jakiś cień, który nie pasował do tej maski, którą zawsze nosił.
Mimo że był moją rodziną, nie mogłam pozwolić, by nasz plan poszedł na marne. Kian to tchórz w najlepszym przebraniu. Uśmiechnięta twarz, a w środku pustka. Każdy go brał za kogoś, kim nie był. I teraz musiałam zrobić swoje.
— Grzeczny chłopiec. A teraz do boju — rzuciłam, włączając mikrofon. Serce biło mi szybciej. Czułam, że zaraz coś wybuchnie.
— Halo? — zapytał, jakby nie do końca pewny, czy to naprawdę on jest na linii.
— Stary, co taki zmarnowany? — usłyszałam znów głos blondasa. Brzmiał jakby coś się zmieniało. Jakby chciał przekazać mi coś więcej, niż to, co mówił.
Kian odpowiedział krótko.
— Ciężka noc.
To wystarczyło. Ja tylko jednym gestem przycisnęłam go do ziemi, czując w palcach gniew, który mógłby zniszczyć wszystko w zasięgu ręki. „Wszystko za moimi plecami…”
— Co tam chciałeś? — zapytał.
— Słuchaj, wyścigi są dziś wieczorem, weź jakąś dupę — powiedział, z lekceważeniem w głosie, jakby to było najważniejsze. Wyścigi. Kolejna okazja, by coś spierdolonego wydarzyło się za rogiem.
— Dobra — odpowiedział.
— A i Kian, co z tym przemytem? Żeby ten chuj Lucas go nie przejął — rzucił blondas, a ja poczułam, jak ciarki przebiegają mi po plecach. „Przemyt? Lucas?” Moje myśli zaczęły tańczyć w chaosie.
Kian tylko zmarszczył brwi.
— Zajmę się — odpowiedział.
I to było wszystko. Blondas się rozłączył, a ja już wiedziałam, że muszę działać. To wszystko za moimi plecami. Wyścigi, przemyt, Lucas… Co on sobie myślał? Jak mogłam nie zauważyć tego wcześniej?
Nie wytrzymałam. Wzburzona, trzepnęłam Kiana. Moje ręce były drżące, ale gniew tlił się we mnie jak niekontrolowany ogień.
— Jakie wyścigi, kurwa? Co on sobie myślał? — szepnęłam przez zaciśnięte zęby.
A w głowie miałam tylko jedno: Ava miała rację. Każdy z nas jest inny, a to nas niszczy. I nie miałam pojęcia, jak daleko potrafią sięgnąć nasze tajemnice.
— Kian ty chuju — ryknęłam, a chłopak aż przymknął oczy.
— Zaraz ja cię widziałam już na wyścigach — powiedziała Layla.
— Ale chwila, to on, przecież to… — krzyknęła przerywając swoją wypowiedź Isabell.
— Ovti co robimy? — zapytał Thomas.
— Pojedziemy tam — powiedziałam.
— Ale kto będzie się ścigał? — zapytał Kian.
— Ja — odpowiedziałam, a oni spojrzeli na mnie.
— Nie ma takiej opcji, raz ci przecięli przewody — rzucił Axel, a ja się zaśmiałam.
— No i co z tego? Dam radę, nie jestem małym dzieckiem, człowieku — odpowiedziałam, lekko zdenerwowana. Kian patrzył na mnie z wyraźnym przerażeniem, jakby każdy mój ruch mógł go zniszczyć.
„Słaby” — pomyślałam, starając się nie dać po sobie poznać, że mnie to irytuje.
— Nie patrz tak, gamoniu. Lepiej mów, co ty chcesz zrobić? — zapytałam podniesionym tonem, a Kian wypuścił powietrze z ust, powodując przy tym syknięcie, jakby walczył z czymś, czego nie potrafił wykrztusić.
— Chcę być w waszej grupie — oznajmił, a Mia, stojąc w kuchni, wybuchła głośnym śmiechem.
Spojrzałam na nią, ale nie miałam zamiaru tego zostawić bez odpowiedzi.
— Chodź tu, Mia — zawołałam, a Kian momentalnie zamarł. Widziałam, jak w jego oczach przebiega cień niepewności.
— A to kto? — zapytał, patrząc na Mie z wyraźnym zdziwieniem.
— Moja najlepsza przyjaciółka. A jeśli chcesz się do nas dołączyć, to ona jest po naszym nadzorem bezpieczeństwa. — odpowiedziałam chłodnym tonem, wiedząc, że Kian teraz ma na twarzy wymalowaną totalną dezinformację.
— A ty jesteś bratem Ovti? — zapytała Mia, nie spuszczając wzroku z Kiana.
— Tak — odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiał cień pewności, choć w jego oczach wciąż była ta niepewność.
— Dobra, koniec zapoznania. Kian, wybieraj: śmierć, czy team Axela? — rzuciłam, nie dając mu chwili wytchnienia. Wszystko musiało pójść zgodnie z planem.
— Team Axela — odpowiedział, a ja zaśmiałam się, bo wiedziałam, że nie było już odwrotu.
— Dobra opcja — stwierdziłam, gdy Axel podszedł do niego, rzucając krótkie spojrzenie.
— Ale mamy cię na oku, pamiętaj — rzucił Axel, a Kian skinął głową, niepewnie patrząc w jego oczy.
— Zgoda — powiedział, ale w jego głosie było coś, czego nie dało się zignorować. Strach? A może po prostu nie wiedział, w co się wpakował?
— Dobra, teraz jedziemy na wyścigi — zarządziłam, patrząc na wszystkich.
— No to ja i… — zaczął Axel, ale przerwałam mu w pół słowa, bo chciałam mieć wszystko pod kontrolą.
— Mia, Kian, Thomas, Oliver, razem jedziecie. Melody, Isabell, Dylan, Layla, wy razem. A ja z Axelem, zrozumiano? — zapytałam, patrząc na nich z zimnym spojrzeniem. Chciałam widzieć tylko lojalność.
— Oczywiście — powiedziała Mia, a Kian, choć wciąż trochę przestraszony, kiwnął głową.
— To do roboty — rzuciłam, odwracając się do wyjścia. Zanim zdążyłam wyjść, spojrzałam jeszcze raz na Kiana.
Kiedy wyszliśmy, ja z Axelem zostaliśmy na końcu. Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to wszystko idzie nie w tę stronę, w którą bym chciała.
— Jestem pod wrażeniem — wypalił Axel, jakby właśnie zauważył coś, czego wcześniej nie dostrzegał.
— Czego? — zapytałam, nie dowierzając.
— Dobrze umiesz nimi kierować — odpowiedział z uśmiechem, ale wiedziałam, że nie mówił tego bez powodu. Moje umiejętności nie były przypadkowe. Zawsze potrafiłam wyciągnąć z ludzi to, czego potrzebowałam.
— Oj, Axel, ja jestem ciekawa tego blondyna od Kiana — rzuciłam, czując, jak nieco zaczynam go irytować. Wiedziałam, że Axel nie znosi blondasa, a to była dla mnie świetna okazja.
Zauważyłam, jak jego twarz momentalnie zmienia się w maskę gniewu.
— Co? — zapytał, jakby nie wierzył własnym uszom.
— No, widziałam go raz. Bardzo fajne ciasteczko, ci powiem — powiedziałam, rozbawiona widząc jego reakcję.
Axel był bliski wybuchu.
— Po moim trupie — burknął pod nosem.
— Co tam mówisz? — zapytałam, udając, że nic nie słyszałam.
— Nic — odpowiedział, ale jego ton mówił wszystko.
— Tylko nie gadaj z nim — powiedział nagle, patrząc na mnie z wyraźnym ostrzeżeniem w oczach.
— Dlaczego, skarbie? — zapytałam słodko, chcąc podkręcić napięcie.
— Bo ja ci nie pozwalam — powiedział z chłodną pewnością.
— Axel, spokojnie, bo ci żyłka pęknie — wyszeptałam, czując, jak powietrze staje się gęste.
W końcu dotarliśmy na miejsce. I co za tłum. Wokół nas masa napalonych lasek, krzyki, wrzawa, dźwięki silników. Kiedy wysiedliśmy, każda z dziewczyn zaczęła piszczeć na widok naszych chłopaków. I wtedy go dostrzegłam.
Blondas.
Teraz, to ja miałam zamiar pokazać mu, kto tu rządzi.
Podeszłam szybko do Kiana, złapałam go za rękaw i bez słowa zaciągnęłam do blondasa.
— Kian, a co ona tu… — zaczął, ale przerwałam mu w pół słowa.
— Robi — odpowiedziałam za niego, patrząc na blondasa, który mierzył mnie zimnym spojrzeniem.
— Długa historia — powiedział Kian, starając się brzmieć jakby miał wszystko pod kontrolą, ale jego nerwowość była wyraźna.
— Z jakim leszczem mamy się ścigać? — zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. Blondas zmierzył mnie wzrokiem, jakby rozważał, czy warto wchodzić w to starcie.
W powietrzu wisiało napięcie, jakby każdy nasz ruch mógł wybuchnąć w zderzeniu z rzeczywistością.
— W sadź sobie w pizdę, te miarkę oczną, mów — zarządziłam, a Axel dołączył do mnie.
Blondyn przełkną ślinę.
Przecież realne jest to, że każdy, kto ujrzy Axela, zamiera, więc nasza paczka i ja byliśmy nie tykani, Axel powiedział mi na początku. „Bo moich ludzi nie wolno dotykać”.
Miał rację.
— A. Axel? — zapytał jąkając się.
— Owszem, z kim te wyścigi? — zapytał, a blondas wypuścił powietrze z sykiem.
— Lucas, przemytnik dragów — odpowiedział, a Axel przymknął oczy.
— Dobra ja będę się ścigać — oznajmiłam hardo.
— Nie, bo ja nie narażę cię na to — odpowiedział Axel.
— Niech Kian się ściga przecież to wszystko przez niego — wypaliła Melody podchodząc do nas.
— Nie, bo wtedy Kian nam uciekanie, jeśli nie odezwę się za pięć minut, to wiecie, co robić — rzuciłam I ruszyliśmy do auta.
Spojrzałam na przeciwnika.
Chuj i nic więcej, no jak inaczej określić człowieka, który handluje dragami i zajmuje się przemytem, potem daje to pewnie jakiś dzieciakom i robią się dramy, trzeba pokazać pieskowi gdzie buda i skończyć jakieś niepotrzebne dyskusje.
— Ovti? — zapytał Kian, a ja go trzepnęłam, czując narastającą irytację.
— Octavia dla ciebie — burknęłam przez zęby, starając się nie pokazać, jak mnie to irytuje.
— Kurwa, przepraszam — wyszeptał, a w tym momencie zobaczyłam babeczkę z flagą, a zaraz potem usłyszałam Axela na łączach.
— Ovti, wiatr wschodni, długa trasa, dużo zakrętów. Za kilometr masz zajebisty zakręt w lewo — rzucił, a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
Nie mogłam go znieść… Z tym wiatrem… Widziałam go przed oczami, jak stoi, wyciąga ręce w stronę wiatru, jakby od tego zależało jego życie. To było zbyt zabawne.
— Wątpisz we mnie? — zapytałam, starając się zachować zimną krew.
— Skądże, kochanie — odpowiedział, a w jego głosie było coś, co od razu mnie zbiło z tropu.
Kochanie… Słowo, które przepełniło moją głowę. Tylko dla niego brzmiało jak błogosławieństwo, jak ciepły dotyk. W tej chwili poczułam, jak moje serce przyspiesza.
— Jesteście razem? — zapytał Kian, zbyt głośno, jakby chciał coś wyciągnąć z tej rozmowy.
— Chuj ci do tego — odpowiedziałam ostro, ale wiedziałam, że to tylko początek.
I wtedy zaczęło się odliczanie.
— Trzy…
— Hu, a co jeśli nie wyjdziemy z tego cało? — pomyślałam na głos, ale zaraz potem poczułam, jak mnie ogarnia panika.
Ale nie. Przecież musimy. Muszę.
— Dwa.
Kurva, ale co jeśli znów te jebane hamulce zawiodą? Co jeśli tym razem to będzie koniec? Nie, nie… nie mogę tego myśleć.
— Jeden.
Czuję, jak serce bije mi w szybszym tempie. Jakby nie miało już siły. Ale co, jakby miało? Co jeśli naprawdę nie wyjdziemy z tego? Przecież…
— START!
Uderza mnie dźwięk silnika. Gaz. Cała moc. W środku czuję, jak Kiana wpycha na siedzenie, jakby to był moment, w którym wszystko się kończy.
— Jezus, idiotko! — wrzeszczy, przerażony, a ja tylko analizuję sytuację. Mam zapisaną trasę w głowie, ale nie czuję jej. Nic. Tylko zimny pot na plecach i błysk w oczach.
Zakręt. Ostry. Skręt w lewo, kolejny w prawo, potem ten idiotyczny próg.
Jak… jak to zrobić?
— Octavia skup się, zaraz hamujesz słyszysz — krzyknął Axel.
— Zamknij pizdę — burknęłam wściekła.
Ten Lucas, czy tam pizda, jak mu w ogóle na imię, doganiał mnie znowu.
Szczeniak, pierdolony. Zaraz go nauczę, kto tu rządzi.
— W prawo! — wrzasnął Kian, jakby miał najmniejszy wpływ na moją jazdę.
— Lewo! — powiedział Axel, jakby to miało sens w tej totalnej chaosie.
— Prosto! — dorzuciła Isabell, a jej głos brzmiał tak samo jak reszta — beznadziejnie.
— TO, W KTÓRĄ IDIOCI?! — ryknęłam, nie mogąc już wytrzymać. Kian aż podskoczył, przestraszony moim tonem.
— Lewo! — odpowiedział Axel, a ja nie zastanawiałam się ani chwili. Skręciłam tak ostro, że opony zapiszczały, a ciało przesunęło się na bok, wbijając mnie w fotel.
To mi się podoba.
— Octavia, przepraszam! — wypalił nagle Kian, a ja zaśmiałam się, ale to był śmiech pełen wściekłości, bez odrobiny humoru.
— Zamknij pysk — mruknęłam, nie zwracając na niego uwagi, wpatrzona w drogę, jakby był niewidzialny.
— Pozwól mi wyjaśnić — powiedział, ale jego głos brzmiał jak jedno wielkie zirytowanie.
Starałam się go nie słuchać, wyłączając wszelkie myśli związane z tym gówno-wyścigiem. Chciałam poczuć tylko silnik, skręt, adrenalinę. Reszta nie miała żadnego znaczenia.
— Ja naprawdę nie wiedziałem, że ktoś cię szantażuje i w ogóle… — dodał po chwili, a jego słowa trafiły we mnie jak kamienie.
Zignorowałam go. Przynajmniej miałam nadzieję, że wyciszył się na moment. Chciałam poczuć tę prędkość, nie jego głupie tłumaczenia.
— Axel, gdzie teraz?
— Prawo za sześćset metrów, potem lewo, a reszta prosto — oznajmił, a ja, bez większego zastanowienia, kierowałam się jego wskazówkami, choć wcale nie miałam na to ochoty.
— Octavia — próbował przerwać, ale ja go natychmiast zignorowałam, nie dając mu nawet szansy na dokończenie zdania.
— Zamknij pizdę — ryknęłam.
— Ale — znów przerwałam.
— Nie ma, ale, nienawidzę cię rozumiesz, jesteś dla mnie nikim śmieciu — ryknęłam.
— Hamuj — krzyknął.
No i jak na śmierci to przecież raz.
Rozdział 3
༺✮ „𝙉𝙞𝙚 𝙢𝙖𝙢 𝙟𝙪ż 𝙗𝙧𝙖𝙩𝙖”✮༻
„Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go, żyjąc cudzym życiem. Nie wpadajcie w pułapkę dogmatów, żyjąc poglądami innych ludzi. Nie pozwólcie, żeby hałas cudzych opinii zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos.
I najważniejsze — miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją”.
Kurwa!
Wjechałam prawie w słup. Przez to nie wiem, czy bym przeżyła, ale na razie jeszcze żyje, a to najważniejsze.
— Octavia, skup się, ty skurwielu, nie rozpraszaj jej! — usłyszałam krzyk Axela, wtedy ja cmoknęłam z irytacją i zerknęłam na Kiana.
— Zamknij się, kurwa, gdzie dalej? — zapytałam wściekła.
— Lewo — odpowiedział, a ja spojrzałam przelotnie na Kiana. Siedział i trzymał się kurczowo pasów, no wiem, że jestem niebezpieczna w jazdach samochodem, ale już bez przesady, zobaczyłam też, że zerka na mnie przelotnie, nienawidzę go, po tym wyścigu chyba go uduszę.
— Czego się gapisz? — zapytałam, a mój głos brzmiał jak cięcie nożem.
— Nie znałem cię — stwierdził, a ja zaśmiałam się, wesołość w moim śmiechu była pełna pogardy.
Spojrzałam w tylne lusterko, szukając czegokolwiek. Ale nic.
Nie ma go. Uf.
Może wpadł w zakręt i został po nim tylko placek, ale tak szczerze to… że go teraz nie ma, to nic nie znaczy. Mógł mi się pojawić w każdej sekundzie mojego życia. I nie wiem, co wtedy zrobię.
— Widocznie ja ciebie też nie, przecież nie wiedziałam, że ten poukładany chłopak to diler — odpowiedziałam sarkastycznie i widziałam, że trafiłam w same serce tymi słowami.
— Przestań, popełniłem błąd — rzekł, a ja się zaśmiałam.
Popełnił błąd?
No co za kutas, on nie popełnił błędu, tylko zgrzeszył już nie wybaczalnie, ja nawet boję się wiedzieć co on robił, może dawał jakimś dzieciom narkotyki, ale spokojnie rozprawię się z nim w dziupli po wygranym wyścigu.
— Wiem, ten błąd cię zrównał jak robaczka, ale to już nie mój interes. Zajebie cię przy pierwszej lepszej okazji — oznajmiłam poważnie.
— Ale jestem twoim bratem — odpowiedział.
Nie no nie wiedziałam, że jest taki spostrzegawczy.
— Nie, nie jesteś, a ja jestem Octavia Smith. Zrównam każdego z ziemią, każdego, kto stanie na mojej drodze. Zmiażdżę, a ciała nigdy nie znajdą — obwieściłam, a on przełknął ślinę.
— Ovtii, za sześćset metrów meta, dawaj, skarbie — usłyszałam głos Melody.
— Zajebiście — odpowiedziałam i wcisnęłam gaz.
Wiedziałam, że meta jest moja. Czułam to całym ciałem, jakbym była jednością z tą pieprzoną trasą. Jechałam szybko, jechałam po swoje zwycięstwo, a serce biło mi jak młot. Czułam się jak Axel w tamtym momencie — szczęśliwa, pełna energii, pełna tej dumy, która zalewa cię, gdy wiesz, że masz to, o co walczyłaś.
Gdy przejechałam metę, poczułam… satysfakcję. Ulgę. Powagę. I zwycięstwo. Kurwa, ja naprawdę wygrałam!
Aaaaaaa!
Wysiadłam z auta, jakby było mi już obojętne, co się stanie. Zanim moje stopy dotknęły ziemi, Axel był już przy mnie. Złapał mnie w pasie, obrócił jak szmacianą lalkę, i poczułam, jak jego energia wbija się w moje ciało. Radość, dzika, absolutna, rozszalała radość.
— Wygrałam! — wykrzyknęłam, a serce waliło mi w piersi jak oszalałe. Byłam w ekstazie, nie wierzyłam, że udało się to osiągnąć. Axel patrzył na mnie jak na zdobywcę, jego oczy lśniły dumą.
— Wygrałaś — wyszeptał, z przekonaniem.
I wtedy, kurwa, musiał pojawić się Oliver.
— Gołąbeczki, sytuację mamy chujową.
Zrobiło się gorąco. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy. Co znowu?
— Już, deklu, nie przerywaj — mruknął Axel, ale Oliver już nie odpuszczał.
— Chodźcie! — zawołał Thomas, a ja tylko cmoknęłam, nie tracąc energii.
Kierowaliśmy się w stronę tej jebanej postaci, która już zaczęła wysiadać z auta.
Lucas.
— Proszę, siostrzyczka Kiana — wypalił z takim tonem, że miałam ochotę mu wbić szpilkę w tę bezczelną mordę.
— I co? — zapytałam z nutą znudzenia, bo wiedziałam, że to będzie bez sensu.
— Nic, ale wygrałaś ze mną, a ja nie daruję ci tego.
Pfff. Serio? Gość miał z tego jakąś satysfakcję? Z moim wyścigiem?
Ty nawet nie wiesz, z kim masz do czynienia.
— Skarbie, ty chyba nie znasz mnie. — odparłam sarkastycznie, czując, jak napięcie w powietrzu rośnie. To już nie był wyścig, to była wojna. A ja nie zamierzam się zatrzymywać.
— O Kian, nie mówiłeś, że ta twoja taka wyszczekana.
Słyszałam, jak Lucas z satysfakcją to rzucił. Ale wtedy poczułam tylko wzbierającą wściekłość. Kian to skurwiel. I Lucas? Jeszcze gorzej.
— Zaraz ci zajebię, dobrze wiem, czym handlujesz. — moje słowa wybuchły jak granat.
Lucas tylko się uśmiechnął. Jego banda już się pojawiła. Zaczęło się robić gorąco, zrobiło się niebezpiecznie.
— Co, będziesz mnie szantażować? — zapytał, pstrykając palcami, jakby to było coś zabawnego.
I wtedy ich przydupasy otoczyły nas. Co teraz?
— I co teraz? — zapytał. Jego głos zdradzał, że liczy na odpowiedź.
— I gówno! — odpowiedziałam stanowczo, gotowa na najgorsze, ale wtedy…
Za moimi plecami rozległ się głos.
— Jak ją dotkniesz, to nigdy nie zobaczysz swoich rąk.
To był Axel. Zatrzymałam się, jego słowa przeszyły powietrze jak strzały.
— Prosisz się o dostanie w mordę. — dodał Dylan, a reszta towarzystwa przyglądała się spokojnie. Tylko ja czułam, jak napięcie sięga zenitu.
— A kto by dotknął jego paskudnej mordy? — rzucił Oliver, a ja zaśmiałam się, bo było to tak proste i prawdziwe, że nie mogłam nie docenić humoru chłopaka.
— A zapierdolić ci? — krzyknął James, a ja odruchowo odepchnęłam go na bok.
— Łapy przy sobie, śmieciu. — wysyczałam mu prosto w twarz. Na chwilę zamarł, jakby dotarło do niego, że zbliża się granica. Po chwili odszedł.
Był wściekły. I dobrze.
— Niech ochłonie, dorwiemy go później. — powiedział Dylan, a ja skinęłam głową.
— Co teraz? — zapytałam. Axel uśmiechnął się szeroko, z błyskiem w oku, zupełnie jakby zapomniał o całej tej cholernej sytuacji.
— Teraz świętujemy, kochanie, twoje zwycięstwo. — powiedział, a potem podniósł mnie w górę.
— Axel, puszczaj! — pisnęłam, czując, jak moja wściekłość znika, zostawiając tylko euforię po wygranej. Ale Axel, jak to on, nigdy nie odpuszczał.
— Chłopaki, dogadujcie się i jedziemy do restauracji Kate! — zarządził, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Kate? Restauracja? Ona ma restaurację?
— Ona co? — zapytałam, naprawdę zaskoczona.
— Kate, ta lekarka, którą poznałaś, ma restaurację. To takie jej hobby. — odpowiedział Axel z uśmiechem. Potem posadził mnie obok siebie w aucie, zapiął pasy i zamknął drzwi.
Gdy wsiadł, jego dłoń spoczęła na mojej. Od razu poczułam to napięcie, to połączenie, które było między nami, jak elektryczność w powietrzu. Silnik ryknął, a Axel rzucił mi spojrzenie.
— Szybko czy wolno? — zapytał, a ja zmarszczyłam brwi, zdezorientowana.
— Co? — zapytałam, czując lekkie zamieszanie.
— Hahaha, Ovtii, ty nie ogarniasz. — zaśmiał się Axel, rozbawiony, jakby cała ta sytuacja była tylko zabawą.
— Aaaa, dobra, chodzi ci o jazdę, to szybko! — odpowiedziałam, w końcu łapiąc, o co chodzi. I oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
— Pięknie się uśmiechasz. — powiedział, a ja go trzepnęłam w ramię.
— Ej, no wiesz, co! — fuknęłam, próbując zachować trochę godności.
— No co, mówię samą prawdę. — zaśmiał się, zatrzymując się na światłach. Wtedy poczułam wibrację telefonu w kieszeni.
To nie było zwykłe powiadomienie. To był on.
Od nieznany
Ładnie się zabawiłaś na wyścigu.
Do nieznany
Spierdalaj.
Od nieznany
Pokaże ci niedługo co to znaczy pyskować do mnie.
O nieznany
Wal się gnoju.
Od nieznany
Do zobaczenia moja marionetko.
Wściekła odłożyłam telefon i zobaczyłam, że jesteśmy na miejscu, wysiadałam i stanęłam obok Axela.
— To jest tak blisko? — zapytałam, rozglądając się po okolicy.
— No — odpowiedział krótko, po czym wysiedliśmy z auta.
— Panie przodem. — rzucił z uśmiechem Axel, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Weszliśmy do restauracji, a Kate przywitała nas z szerokim uśmiechem w różowym fartuszku.
— Axel, hej, jak leci? — zapytała, podchodząc do niego i witając się z ciepłym uśmiechem.
— Zajebiście, a u ciebie? — odpowiedział z tą swoją pewnością siebie, którą zawsze miał w głosie.
— Jak widać, powodzi się. — odparła, po czym przeniosła wzrok na mnie.
— Hej, jak tam? — zapytała, a ja odpowiedziałam szczerym uśmiechem.
— Super, ale nie wiedziałam, że ty masz restaurację. — wypaliłam, zaskoczona, że Kate prowadzi coś takiego.
Kate zaśmiała się, a potem rzuciła z pół żartem:
— Axelo, nie mówi wszystkiego ci, ale spokojnie, on chujem był i będzie, więc… — zaczęła, ale przerwała, kiedy Axel rzucił z oburzeniem:
— Ej, sikso! — mruknął, a drzwi znów się otworzyły.
To była cała paczka i cholerny Kian.
— Ło, kurwa, a kto to? — zapytała Kate, patrząc na Kiana.
— Mój brat. — odpowiedziałam krótko, kierując wzrok na niego.
Kian stał tam, wyglądając na nieco zdezorientowanego, ale czułam, jak powoli zaczyna się robić napięta atmosfera.
— Jezus, ten co cię uderzył i w ogóle, zaraz tobie przyjebie chuju — frunęła wściekła, a chłopak patrzył na nią zmieszany.
— Dobra ej, mamy co świętować — wtrąciła nagle Melody, bo atmosfera była gorąca.
— Co, co? — zapytała Kate, zdziwiona całą sytuacją.
— Ovtii wygrała z jednym leszczem! — oznajmił Dylan, śmiejąc się, jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie.
— Gratulacje, chodźcie siadajcie tam przy tym dużym stole. — powiedziała Kate, wskazując ręką, a my ruszyliśmy w stronę miejsca.
Jak to bywa, zaraz zaczęło się swoje typowe zamieszanie. Święta trójca znowu musiała zrobić show.
— Uuu mają tutaj desery! — wykrzyknął Oliver, aż przejeżdżając palcem po kartach.
— Nie jedz tyle, bo już i tak ci tyłek urósł. — rzucił Dylan, patrząc na niego ze śmiechem.
— Ej, zajebie ci stary! — odpowiedział Oliver, już gotowy do walki.
— Zjedz warzywa. — wtrącił Thomas, wzdychając teatralnie, jakby właśnie ujawnili najważniejszy sekret świata. Axel, słysząc ten cały chaos, po prostu przymknął oczy, nie mogąc znieść tej całej napinkowej atmosfery.
— A zamknijcie się! — wrzasnęła Isabell, próbując przywrócić odrobinę porządku w tym szalonym tłumie.
— Ten chuj zaczyna! — mruknął Thomas, nie przestając się denerwować.
— Jak mnie nazwałaś, śmieciu?! — zapytał Oliver, wstając z miejsca i gotów, żeby się zamieszać w coś, czego potem wszyscy będą żałować.
— Dobra, zaraz was wyjebie. — rzucił Axel, po czym spojrzał na nich wszystkimi swoimi oczami, które mówiły, że to nie był żart.
A wtedy kelnerka podeszła, wybawiając nas od całej tej sytuacji.
— Co zamawiacie? — zapytała, patrząc na nas z lekką niepewnością.
— Wszyscy zestaw nuggets, frytki i cheeseburger. — oznajmił Axel, wyliczając z przymusową pewnością.
— Nie lubię. — rzucił Kian, przerywając całą tę listę zamówienia.
Ja spojrzałam na niego z wściekłością, po czym odpowiedziałam: — Chuj mnie to obchodzi.
Kelnerka skinęła głową i zaczęła się wycofywać, mówiąc: — Dobrze, zaraz przyniosę.
Po chwili ciszy, Kian spojrzał na mnie z wyraźnym zamiłowaniem do zamieszania.
— Octavia… — zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
— Jeśli chcesz coś powiedzieć, to lepiej się zamknij. — przerwałam mu twardo, a chłopak zamilkł, wiedząc, że nie warto iść w tą stronę.
To był tylko moment, ale atmosfera znowu się zagęściła.
— Od dziś jesteś w naszej paczce, i słuchasz się nas, jeden błąd będzie kosztował cię życia — oznajmiłam poważnym tonem, a każdy z naszej paczki zlustrował mnie.
— Nie zabiłabyś własnego brata — stwierdził Kian prychając.
— Chcesz się przekonać?, to chodź na dwór — powiedziałam, a on wytrzeszczył oczy.
— Kianek zamknij się — mruknęła Melody.
— Patrzcie jakie fajne noże tu są — zaczął Dylan.
— Ej ja mam chyba tasak gdzieś — powiedział Oliver szukając.
— I tym tasakiem opierdolimy ten stół — powiedział Dylan, a ja wniosłam oczy do nieba.
— Wiedziałam, że jesteście kretynami, ale do reszty was pojebało — Layla zerwała się od stołu, jej głos pełen wściekłości. Spojrzała na Thomasa i Olivera, jakby nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.
— Jezus, wariaci — rzuciła Melody, rzucając tylko niepewne spojrzenie w stronę całej reszty, jakby szukała jakiejś sensownej reakcji na tę sytuację.
— Może zagramy w coś? — zapytał Thomas, próbując rozładować napięcie, ale widać było, że nie do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
— A weź, może wyrwiemy kogoś — rzucił Oliver z uśmiechem, kompletnie ignorując, że atmosfera robi się coraz bardziej napięta.
— Pojebało cię? — krzyknęła Layla i znów wstała gwałtownie, jej głos był teraz zimny i pełen gniewu. Jej ręce drżały, a jej oczy płonęły. — To nie są żarty.
— Ale o co chodzi, to tylko żarty — odpowiedział Thomas, niezbyt mądry w tej chwili, patrząc na nią jak na dziecko, które nie rozumie żartu.
— Żarty? — Layla parsknęła, patrząc na niego z takim obrzydzeniem, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy.
— A więc nasz związek to też żart?
— Nie, koch… — Thomas próbował ją uspokoić, ale za późno.
W jednej chwili Layla uniosła rękę i z całej siły uderzyła go w policzek. Dźwięk tego ciosu był tak głośny, że echo odbiło się w całej restauracji. Wszyscy zamilkli, a Thomas patrzył na nią z niedowierzaniem, trzymając się za twarz.
— Stary — powiedział Oliver, wybuchając śmiechem, bo cała ta sytuacja była absurdalna, chociaż nie miała nic wspólnego z zabawą.
— Co?! — Thomas zapytał, krzywiąc się z bólu, ale nie miał już odwagi mówić nic więcej.
Layla, nie patrząc na niego, szybko wyszła.
— Zajebie cię — powiedział Thomas i rzucił się na Olivera.
— Spokój idioci — krzyknęłam i zobaczyłam jak odepchnęli Kiana aż wpadł na sąsiedni stół.
— Zajebie was za to — krzyknęła Isabell i wyjęła sznur.
Zaraz.
Sznur?
— Boże — pisnęła Mia.
Natomiast Isabell założyła sznur Thomasowi, następnie obaliła go na ziemię i zaczęła dusić.
— Stop — krzyknęłam przestraszona.
— Uspokoisz się? — zapytała Thomasa.
— Tak — wydusił krztusząc się i trzymając się za gardło.
Isabell puściła go i spojrzałam na Olivera.
— Już jestem spokojnie — powiedział podnosząc ręce w geście poddania się.
— Siadać — zarządziła, gdy każdy usiadł ona wyszła po Layle, natomiast ja dostałam sms.
Od nieznany
Pojutrze w magazynie.
Ja pierdole, chyba nie odegnam się nigdy od niego.
Rozdział 4
༺✮ „𝙋𝙤𝙢𝙮𝙨ł𝙮”✮༻
„Jeśli zaufasz innemu człowiekowi, pamiętaj o jednej bardzo ważniej rzeczy, nie zwierzaj się na początku, bo nikt nie wie czy jest dobrą osobą.
➶➶➶➶➶ 𝒜𝓍𝑒𝓁 ➷➷➷➷➷
Następny dzień…
— Octavia kochanie, choć na tę uczelnię — mruknąłem, a ona leżała nakryta kołdrą.
— Już, ale nikt nie może zobaczyć, że spałam u ciebie — odpowiedziała, a ja się zaśmiałem i przytuliłem ją.
— Nic się nie dzieje, wiesz, że oni mnie słuchają i nie mają nic do gadania — odpowiedziałem, a dziewczyna się zaśmiała.
— Mnie też się słuchają — stwierdziła po chwili, a ja dotknąłem jej policzka.
— Bo jesteś moja skarbie i nie mają prawa nawet ręki na ciebie podnieść — oznajmiłem i nachyliłem się, żeby ją pocałować.
Jej usta były tak miękkie i delikatne, nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ona, Octavia Smith była moja i nikt mi jej nie mógł nigdy zabrać.
— Axel, która godzina? — zapytała rozglądając się.
— A po siódmej — odpowiedziałem, a ona się zerwała.
— Trzeba iść — stwierdziła, a ja zaciągnąłem ją na łóżko.
— Trzeba, ale ja chcę być tylko tutaj z tobą — odpowiedziałem, a ona się zaśmiała.
W tym samym czasie usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
— Axel koniu wstawaj, bo Octavia zginęła — krzyknął Thomas.
Zerwałem się i otwarłem drzwi, ale chłopak wepchnął się do pokoju i stanął wryty. No i nici z naszego planu ukrywania się.
— Ja pierdolę — powiedział kompletnie zdziwiony.
— Wypierdalaj — krzyknąłem.
— Co się odpierdala, Dylan, Oliver, oni śpią razem — krzyknął, śmiejąc się i wychodząc.
— Boże zajebię się — powiedziała Octavia, a ja zamknąłem drzwi na klucz.
— Nie martw się — powiedziałem.
Dziewczyna za to wstała, ale ja złapałem ją i zaciągnąłem na łóżko.
— Skarbie oni nawet podskoczyć nam nie mogą — wymruczałem jej, a ona patrzyła swoimi pięknymi oczami na mnie.
— No tak, ty jesteś królem — zaśmiała się, a ja wybuchłem śmiechem.
— A ty moją królową — odpowiedziałem.
— Axel musimy iść — stwierdziła, a ja w tym samym czasie przewróciłem oczami.
— Masz jakieś ubrania tutaj swoje co nie? — zapytałem, a ona wstała i udała się do garderoby.
— Tak mam — krzyknęła, a ja sięgnąłem po spodnie i t-shirt, do tego założyłem bluzę czarną, a włosy przeczesałem i lekko poczochrałem, później sięgnąłem po perfumy. Popsikałem się i spojrzałem w lustro, gładząc dłonią t-shirt.
— Axel, udusisz mnie — usłyszałem, gdy Octavia stanęła za mną, poprawiając włosy. Spojrzałem na nią w lustrze, dostrzegając, jak świetnie wygląda w dresach i bluzie. Znowu straciłem dla niej głowę. Była jak czarownica, wciągająca mnie do swojego świata, w którym chciałem zostać na zawsze.
— Nie stój jak słup, idziemy — oznajmiła, a ja zaśmiałem się, wychodząc z pokoju razem z nią. Zanim opuściliśmy mieszkanie, minęliśmy bandę naszych współlokatorów. Czasem naprawdę zastanawiałem się, jak udaje mi się z nimi wytrzymać tyle lat. Są kompletnie nieobliczalni i nieraz ciężko ich zrozumieć, ale jakoś umiem im wybaczać. Zresztą, mają swoje momenty, które i tak sprawiają, że nie chcę ich porzucić.
— Octavia, spałaś z nim? — zapytała Mia cicho, gdy tylko nas zobaczyła.
Zerknąłem na nią i wybuchłem śmiechem.
— Pojebało cię? Thomasowi coś się przewidziało — odpowiedziała Octavia, patrząc na nią z wyższością. Ja natomiast włożyłem buty i sięgnąłem po kluczyki.
Kiedy Octavia dołączyła do mnie, wyszliśmy razem na zewnątrz, kierując się w stronę mojego Porsche.
— Ja prowadzę — oznajmiła, a ja bez wahania dałem jej kluczyki.
Kochałem ją. Ufałem jej. Chciałem, żeby to ona prowadziła. W takich momentach nie miałem żadnych wątpliwości, co do tego, kim była dla mnie.
— Obsrany? — zapytała, widząc moją lekko spiętą minę. Zaśmiałem się nerwowo, starając się zapanować nad swoimi emocjami.
— Nie, no coś ty — odpowiedziałem, starając się uspokoić, ale już w momencie, gdy ona dodała gazu, poczułem, jak mój żołądek podchodzi mi do gardła.
— Octavia — powiedziałem ostrzegawczo, czując, jak adrenalina zaczyna buzować w moich żyłach.
Spojrzała na mnie z tym swoim słodkim, nieco rozbawionym wzrokiem, który wiedziałem, że skrywa całą gamę emocji.
— Co tam? — zapytała z uśmiechem, zupełnie nie zważając na moje ostrzeżenie.
— Wolniej — powiedziałem, czując, jak napięcie w moich mięśniach rośnie. Wciąż nie byłem pewien, czy to była dobra decyzja, ale jej pewność siebie była zaraźliwa.
— No jest wolno, skarbie — odpowiedziała, a ja, patrząc na nią, poczułem, jak moja pierwotna obawa topnieje. W tym momencie patrzyłem na nią jak na najpiękniejszą dziewczynę na świecie, której każde spojrzenie sprawiało, że zapominałem o wszystkim.
Wtedy zauważyłem, jak Octavia zaczęła grzebać przy radiu, klikając w przyciski. Po chwili usłyszałem pierwsze dźwięki „Set Fire to the Rain” Adele, i natychmiast poczułem, jak nastrój w samochodzie zmienia się na bardziej intymny.
Gdy dźwięki piosenki wypełniły wnętrze, znowu spojrzałem na nią, próbując uchwycić to, co nieuchwytne. Wszystko w tej chwili czułem intensywnie. Nie liczyło się nic oprócz nas.
I let it fall, my heart
And as it fell you rose to claim it
It was dark and I was over
Until you kissed my lips and you saved me
My hands, they’re strong
But my knees were far too weak
To stand in your arms
Without falling to your feet
But there’s a side to you
That I never knew, never knew
All the things you’d say
They were never true, never true
And the games you play
You would always win, always win
Śpiewała i dobrze się bawiła przy tym.
— Siedzimy razem w ławce? — zapytałem po chwili, a dziewczyna przeniosła na mnie wzrok.
— Jeśli chcesz mnie to tak — odpowiedziała.
— Jak możesz myśleć, że cię nie chce? — zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
— Różne masz myśli — odparła, a ja lustrowałem ją wzrokiem, następnie przeniosłem swoją dłoń na jej i było to super.
Ta dziewczyna była cała delikatna i piękna, naprawdę nie mogłem się jej oprzeć.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Dojechaliśmy pod uczelnię i jak zwykle, po wszystkim oddałam Axelowi kluczyki, czując, że w tym momencie wszystko układa się idealnie. Nasza paczka właśnie podjechała, więc zaczęliśmy wspólnie zmierzać w kierunku murów tej zjebanej uczelni. I mimo że jej nie znosiłam, czułam, że to wszystko jest częścią naszego planu. Czasami jednak ten chaos, te wszystkie dziwaczne sytuacje i ludzie w moim życiu, były tym, co trzymało mnie w całości.
— Ludzie, a co zrobiliście z Kianem? — spytałam, patrząc na całą paczkę, która szła wesoło obok mnie.
Layla zaśmiała się zawadiacko, jakby miała jakąś tajemnicę.
— A jak myślisz? — zapytała, z uśmiechem, który obiecywał coś niespodziewanego.
— Zajebałaś go? — zapytałam, zatrzymując się na chwilę, chociaż wiedziałam, że to żart.
Layla spojrzała na mnie z rozbawieniem, zanim odpowiedziała.
— Nie, skądże, jest tutaj — powiedziała, a Kian, jak zwykle wciągnięty w całą tę sytuację, szedł zaraz za nami, patrząc z miną, jakby nic się nie stało.
— Przecież on jest już po studiach — stwierdziłam, patrząc na niego, ale wciąż trochę zdziwiona, że pojawił się na uczelni.
— No, ale wiesz, doszkoli się chłopak jeszcze, a co? — powiedziała Isabell, zaczynając się śmiać. I oczywiście, jak to ona, musiała dorzucić coś, co tylko bardziej zaskoczyło mnie i sprawiło, że na chwilę straciłam wątek.
— Głupie — odpowiedziałam, śmiejąc się razem z resztą, czując, jak życie wraca do normalności, mimo tej dziwnej atmosfery. Po chwili weszliśmy do sali.
I wiecie co? To była naprawdę fajna sala, z dużymi, złączonymi ławkami. I wtedy przyszedł mi do głowy genialny pomysł. Zawsze czułam, że w takich momentach potrafię wykorzystać każdą okazję, by poczuć się wyjątkowo, żeby zrobić coś, co sprawi, że poczuję się jak część tej bandy, nawet jeśli była zwariowana i chaotyczna. Czułam, że w tej sali mogło wydarzyć się coś ciekawego… coś, co bym zapamiętała na długo.
Do grupy
@wszyscy.
Od Isabell
Co tam?
Od Layla
Czyżbyś słońce miała plan?
Od Dylan
Pewnie genialny.
Od Oliver
Mów słońce.
Od ja
Otóż to.
Od ja
Oliver, już ci mówię.
Od Oliver
Dajesz.
Od Mia
Pewnie jak dojebać Kianowi.
Od ja
Tak, a dzięki temu, że siedzi między wami no to kochani, wiecie chyba co robić prawda?
Od Dylan
Yhm mm.
Od Melody
Co się święci? Bo wstałam dopiero.
Od ja
A Kian jest z nami na uczelni I nosa mu utrzemy.
Od Thomas
Zajebiście, ale, tak żebyście nie mieli u dyra przejebane.
Od ja
Jasna sprawa.
Od Axel
Już ty się Thomas nie martw, mam klej.
Od Thomas
Stary nie gadaj, że go przykleisz.
Od Axel
A jak myślisz.
Od Melody
Ja pierdole.
Od Thomas
Stary, ino nie spierdol tego.
Od Axel
Jasna sprawa.
Od ja
Czekajcie na świeżutkie jak bułeczki relacje.
Od Melody
Jak ci ktoś jeszcze tego nie mówił, to ja powiem, jesteś genialna.
Od ja
Wiem.
Spojrzałam na Axela, a on się uśmiechnął do mnie zawadiacko.
— Szalony — wyszeptałam, i poczułam jego dotyk na dłoni.
— Szalony i tylko twój — wyszeptał, a ja się cicho zaśmiałam.
45 minut później…
Cały wykład zleciał mi na rozmowach z Axelem, pisaniu w zeszycie i próbach nie wybuchania śmiechem w odpowiednich momentach. Czułam się lekko rozkojarzona, ale musiałam przynajmniej udawać, że skupiam się na lekcji. Gdy profesor zaczęła nam się przyglądać, coś podpowiedziało mi, że zaraz będzie jakieś „wesołe” pytanie.
— Panie Daniels i Panno Smith, czy nie przeszkadzam wam? — usłyszałam głos profesorki, a jej ton sprawił, że w duchu westchnęłam. Odwróciłam wzrok, patrząc na Axela, po czym szybko na nią. Czułam, że może być gorąco.
— Rozmawialiśmy o lekcji — odpowiedziałam na szybko, starając się brzmieć poważnie. Jednak dźwięk śmiechów w tle tylko pogłębił moją irytację.
— Ach, tak, to co wywnioskowaliście? — zapytała profesorka, a ja już wiedziałam, że nie będziemy w stanie tego przejść bez jakiegoś komentarza.
„Spodnie…” — pomyślałam, to jedyne słowo, które przyszło mi do głowy. Czułam, jak muszę to wykrztusić, choć wiedziałam, że nie będzie to odpowiedź na pytanie.
— Spodnie — odpowiedziałam w pełni przekonana, że teraz już na pewno będziemy mieli kompletne zamieszanie.
W sali rozległ się śmiech, a mnie zaczęły się plątać myśli. Próbowałam zachować powagę, ale atmosfera była zbyt komiczna, żeby to przetrwać bez uśmiechu.
— Oj Panno Smith, a czyje te spodnie? — zapytała profesorka, a ja poczułam, jak moja twarz zaczyna się rumienić.
W tym momencie wiedziałam, że muszę coś odpowiedzieć. I to coś, co sprawi, że cała sala wybuchnie jeszcze bardziej.
— Pani, ma pani takie ładne — oznajmiłam, starając się wyjść z sytuacji z gracją, ale oczywiście nie udało się to wcale.
Cała sala wybuchła śmiechem, a profesorka, zamiast się na mnie zezłościć, po prostu parsknęła. Zaczęła kręcić głową, próbując się opanować, ale i jej się to nie udało. Było to jedno z tych sytuacji, kiedy naprawdę nie można było nic zrobić, tylko się śmiać.
— Odpowiedz mi na pytanie, co dziś robiliśmy na lekcji? — zapytała w końcu profesorka, jakby chcąc odzyskać resztki powagi.
— Definicja kryminalistyki Kirka — odpowiedziałam, starając się jak najszybciej wrócić do formy, bo zaczynało mi to trochę ciążyć. Otworzyłam zeszyt i zaczęłam czytać z niego na głos, co mi się udało zanotować.
— Kryminalistyka to nauka o indywidualizacji.
Definicja kryminalistyki Sehna;
kryminalistyka to wiedza o celowych taktycznych sposobach wykrywania i zabezpieczania śladów i środkach i sposobach technicznych ich celowego wykorzystania w postępowaniu dowodowym dla ustalenia prawdy obiektywnej, zwłaszcza na odcinku walki z przestępczością.
Definicja kryminalistyki Horoszowskiego;
kryminalistyka bada sposoby i środki dokonywania przestępstw oraz opracowuje metody służące do wykrycia przestępstwa, tudzież do ustalenia i ujęcia sprawcy czynu przestępnego.
Definicja kryminalistyki Gutekunsta;
kryminalistyka to nauka o taktyce i technice popełniania przestępstw, taktyce i technice dochodzenia oraz taktyce i technice zapobiegania przestępstwom.
Definicja kryminalistyki Hołysta;
kryminalistyka to nauka o metodach ustalania faktu przestępstwa, sposobu jego popełniania, wykrywania sprawców i zapobiegania przestępstwom oraz ujemnym zjawiskom społecznym.
Definicja śladu kryminalistycznego Sehna;
ślady w rozumieniu kryminalistycznym to wszelkie zmiany obiektywnej rzeczywistości, które jako spostrzegalne znamiona po zdarzeniach będących przedmiotem postępowania stanowią podstawę do odtworzenia przebiegu tych zdarzeń zgodnie z rzeczywistością.
Definicja śladu kryminalistycznego Koziczaka;
ślad kryminalistyczny to skutek działania sprawcy.
Definicja śladu kryminalistycznego Kołeckiego.
Ślad kryminalistyczny to skutek zdarzenia kryminalistycznego.
— Dobrze — powiedziała gdy skończyłam czytać.
— Chwilę daje wam przerwy — oznajmiła, a ja wyjęłam telefon.
Od Layla
Dobry pomysł.
Od Mia
Fajnieee.
Od Isabell
Obejrzymy kotka w butkach.
Od ja
Nieee.
Od Axel
Nie, nie ma takiej opcji.
Od Oliver
Spider man.
Od Thomas
Idziecie spać.
Od ja
Sam idź spać.
Zaczęłam się śmiać jak głupia, aż w końcu przyszła kolejna wiadomość.
Od nieznany
Dziś po szkole.
Rozdział 5
༺✮ „𝙆𝙞𝙖𝙣 𝙞 𝙨𝙥𝙤𝙙𝙣𝙞𝙚”✮༻
„Zawsze myślimy, że nam się nie uda.
Ale wtedy wystarczy tylko uwierzyć w siebie”
Serce mi bije szybciej, gdy widzę, jak Axel patrzy na mnie. Mówiąc cicho, nie chcę, żeby ktokolwiek zwrócił na nas uwagę, ale w środku czuję, jak napięcie rośnie. Po raz kolejny muszę zmierzyć się z kimś, kto przekroczył granice i wciąż nie daje mi spokoju.
— Axel — wyszeptałam, zerkając na niego, w nadziei, że to wystarczy. Muszę podzielić się tym, co się dzieje, ale nie chcę, żeby to wciągnęło nas w jeszcze większy bałagan.
— Co się dzieje? — zapytał, patrząc na mnie z zaniepokojeniem. Jego oczy momentalnie zmieniają się, jakby wyczuwając, że coś jest nie tak.
— Znów pisał, dziś po szkole — odpowiedziałam, czując, jak te słowa drżą w moich ustach. To nie jest pierwszy raz, ale nigdy nie byłam na to gotowa. Po prostu nie chcę, żeby jeszcze raz musiał się z nim zmierzyć.
Widzę, jak Axel bierze mój telefon, i wiem, że zaraz wybuchnie. Jego twarz staje się czerwona ze złości, dłonie zaciskają się w pięści. Nawet nie muszę nic mówić, bo już to wszystko wie. Czuje, że coś się dzieje, i nie będzie tego ignorował.
Jego reakcja jest natychmiastowa — nie czeka na moje pozwolenie, nie rozważa opcji. Zdecydowanie zabiera mnie ze sobą. Tak jakbym mogła go powstrzymać. Choćby chciała, nie wiem jak.
— Pójdę z tobą — mówi, a ja odczuwam pewną ulgę. Wiem, że nie będzie chciał mnie narażać, ale i tak czuję, jak w brzuchu coś się ściska.
— Dziękuję — mówię cicho, czując, że mimo wszystko nie jest to koniec naszych problemów.
Nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak bardzo się myliłam, nie wiedziałam, że ta decyzja będzie początkiem czegoś, co zmieni wszystko. Tak bardzo chciałam, żeby to była tylko zwykła rozmowa, tylko po to, by zamknąć sprawę raz na zawsze.
Ale to, co się wydarzyło potem, było czymś, czego żadne z nas się nie spodziewało.
30 min później…
Siedzieliśmy na wykładzie i myśleliśmy, co zrobić, żeby Kian wstał, jednak pomoc przyszła sama, bo profesorka sama zawołała go do siebie. Boże nie mogę się doczekać jak zobaczę jego podły wyraz twarzy.
Od ja
Wylałeś??
Od Dylan
Jasna sprawa.
Od Isabell
Czekam na relacje jego.
Od Melody
Nagrajcie go.
Od ja
Pewnie, o idzie!!!!
Gdy Kian szedł, nasze spojrzenia się spotkały, ale ja zrobiłam wściekłą minę i przybrałam obojętny wyraz twarzy, Kian był tak tępy, że siadł i nic, nie poczuł skubany nic, ale to dobrze, bo już nie wstanie, no, chyba że z krzesłem.
— Panno Smith, proszę podejść — usłyszałam głos profesorki I przewróciłam oczami.
Spojrzałam z dala na zadanie. „W kryminalistyce wyodrębnia się następujące działy”.
Ciekawe jakie — pomyślałam w duchu. I wstałam.
— Już idę pani profesor — powiedziałam radośnie i udałam się do tablicy, zaczęłam rozwiązywać zadanie i śmiałam się w duchu.
Zaczęłam pisać;
1) taktykę kryminalistyczną,
2) technikę kryminalistyczną,
3) strategię kryminalistyczną,
4) metodykę kryminalistyczną,
5) teorię kryminalistyczną.
— Gotowe — oznajmiłam, a profesorka zsunęła okulary z nosa i spojrzała.
— Dobrze zrobisz jeszcze jedno, napisz na tablicy. Zakres stosowania taktyki kryminalistycznej, jest bardzo szeroki, obejmuje różne dziedziny związane ze zwalczaniem przestępczości. i wymieni dziedziny — powiedziała, a ja cmoknęłam z irytacją.
Następnie zaczęłam pisać;
1) organizacyjną,
2) karnoprocesową,
3) prewencyjną,
4) operacyjną.
— Już — odpowiedziałam.
— Dobrze, siadaj dostajesz piątkę — powiedziała, a ja natomiast byłam tak szczęśliwa, no ten dzień nie mógł być lepszy.
— Panie Daniels zapraszam — usłyszałam, a następnie minęłam Axela, chłopak dobrze sobie radził, w sumie u nas każdemu spoko szło z materiałem, ale wiadomo, kiedyś się potkniemy, zawsze tak jest.
10 min później…
Właśnie, gdy dzwonek kończył lekcję, czułam, jak cała atmosfera zmienia się w parę sekund. Spakowałam się, ale zanim zdążyłam wstać, moja uwaga przyciągnęła Kiana, który nie mógł wyrwać się z krzesła. Cała sytuacja była tak absurdalna, że zaczęłam się dusić ze śmiechu.
— Kian? — zapytała Isabell z udawanym zmartwieniem, ale ja byłam pewna, że wszyscy wiedzieliśmy, co się dzieje.
— Coś jest nie tak — powiedział, próbując uwolnić się z pułapki, którą mu zaserwowałam.
— Ktoś mnie przykleił! — warknął Kian, starając się zerwać z krzesła.
— No stary, może na siłę spróbuj — podpowiedziała Isabell, a ja już ledwo powstrzymywałam śmiech.
Kian w końcu podjął walkę i, jak w najbardziej dramatycznym stylu, jednym ruchem wstał — z krzesłem przyczepionym do spodni. Usłyszałam ten klasyczny odgłos „jeb” i zaczęłam się śmiać do łez. Kian spojrzał na mnie z wzrokiem pełnym złości i wiedziałam, że to była moja wina.
— Zadowolona!? — krzyknął, rzucając krzesło w moim kierunku, ale nie przestraszyłam się. Zamiast tego, zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej.
— Zależy, czy ty jesteś szczęśliwy — odpowiedziałam, a jego mina zrobiła się jeszcze bardziej komiczna.
Kian usiadł, cały czerwony z wściekłości, trzęsąc się z nerwów. Nie przestawałam się śmiać, ale próbowałam to powstrzymać, by nie zrobić z tego jeszcze większej katastrofy.
— Axel — wykrztusił w końcu, jakby szukał pomocy.
— No? — odpowiedział Axel, prawie nie mogąc powstrzymać śmiechu.
— Masz spodnie? — zapytał Kian, patrząc na Axela z desperacją.
Axel stłumił śmiech i odpowiedział na spokojnie, zupełnie jakby nic się nie stało:
— Nie — odpowiedział krótko.
— Ale ja mam! — krzyknęła Isabell, jakby miała wyjście awaryjne na każdą okazję.
— Pokaż — odpowiedział Kian, nie kryjąc nadziei, że jej spodnie mogą uratować sytuację.
Zerknęłam na Isabell, która zaczęła szukać w swojej torbie. Okazało się, że miała szerokie czarne spodnie, które — nie oszukujmy się — byłyby dla Kiana totalnie nietrafionym wyborem. Wyobraziłam sobie, jak wyglądałby w tych spodniach, i znowu wybuchłam śmiechem.
Kian spojrzał na mnie i, jakby wiedząc, co się dzieje w mojej głowie, postanowił nic nie komentować. Jednak jego mina mówiła wszystko.
Reszta dnia minęła dość szybko, ale atmosfera na uczelni była pełna śmiechu, żartów i lekkiego napięcia. Kian nie miał zbyt dobrego humoru, ale przynajmniej już nie musiał martwić się o krzesło. W końcu, po całym tym chaosie, czuliśmy się, jakbyśmy przeżyli kolejną szkolną przygodę.
6 godzin później…
Po skończonych zajęciach wróciliśmy do dziupli, i zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia.
Od nieznany
Za 20 min.
Do nieznany
Będę.
Od nieznany
Grzeczna dziewczynka.
Do nieznany
Spierdalaj.
Od nieznany
Grzeczniej.
Do nieznany
Grzecznie było.
Stałam przed lustrem, czując, jak adrenalina rośnie. Wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić nerwy, które zaczynały mnie ogarniać. Ubrałam się w ciemną kurtkę, ciężkie buty i chwyciłam broń, czując jej zimną metalową powierzchnię w dłoni. To wszystko działo się za szybko, a serce biło mi szybciej, niż powinno. Spojrzałam na Axela, który też był już gotowy.
Jego postawa, choć starał się wyglądać na opanowanego, mówiła wszystko. Widać było, że w środku jest spięty. Dłonie zaciskające się na broni, napięcie w ramionach — wszystko to sugerowało, że nie jest pewny, co zaraz się wydarzy.
— To, co idziemy? — zapytałam, patrząc na niego uważnie, jakbym czekała na jego znak.
— Tak — odpowiedział krótko, ale jego głos zdradzał, że nie jest pewny, czy naprawdę chce zrobić ten krok.
Jego oczy nie były takie, jak zawsze — spokojne i pełne pewności siebie. Teraz były mętne, trochę za bardzo rozbiegane, jakby szukały odpowiedzi na pytanie, które już dawno nie miało sensu. Wiedziałam, że nie chce tego robić, ale musiał.
I tak, ruszyliśmy. Bez słowa, po prostu każdy wiedział, co ma robić. Niezależnie od tego, jak bardzo się staraliśmy, już nigdy nie wróci wszystko do normy.
Z każdym krokiem w kierunku wyjścia, czułam, jak robi się coraz ciężej. To nie była zabawa, to nie był żart. To było prawdziwe.
Rozdział 6
༺✮ „𝙏𝙤 𝙠𝙤𝙣𝙞𝙚𝙘”✮༻
Jeśli złapiesz się na tym, że jesteś skromna, pokorna, uniżona, skończ z tym nonsensem natychmiast.
Zacznij z powrotem wierzyć, że jesteś świetną laską.
Koniec kropka.
Sprawa zamknięta.
Jeśli innym nie podoba się twoja pewność siebie, to ich problem.
Dlaczego? Bo zawsze chodzi przede wszystkim o ciebie.
Dlatego- SherryArgov
Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak blisko jesteśmy tego, czego szukamy. Czasami osoba, której potrzebujemy, jest tuż za drzwiami. Tylko że nie zawsze sprawdzamy wszystkie tropy.
Szliśmy w ciszy. Axel i ja, krok za krokiem, w nieznane. Byłam spięta, nie wiedziałam, co nas czeka, ale jedno było pewne — ten człowiek, którego mieliśmy znaleźć, nie był normalny. Nie miałam wątpliwości, że jest psychicznie niezrównoważony, a my byliśmy jedynymi, którzy mogli mu stawić czoła. Ale w mojej głowie krążyły dziwne myśli, jakby coś wewnętrznie krzyczało: „Nie idź tam… to niebezpieczne…” Jednak z drugiej strony, musiałam wiedzieć, co tam znajdziemy. Co się za tym kryje.
— Axel, to tutaj — wyszeptałam, ledwie ruszając w stronę ciemnej sylwetki w oddali.
— Ale… to jakiś labirynt. — Jego głos był bardziej zdziwiony niż spokojny.
— Nie. To nie tu. Musimy dojść do tej stodoły. — Powtórzyłam, w głosie coraz więcej napięcia. Miałam przeczucie, że im dłużej będziemy szli, tym bardziej będziemy się zbliżać do czegoś, czego lepiej było nie dotykać.
Zanim zdążyliśmy wykonać kolejny krok, przygotowałam broń. Axel, nie odwracając wzroku, odbezpieczył swoją. Szliśmy w ciszy, nie zważając na nic wokół. Nagle, gdzieś w ciemności, usłyszeliśmy trzask łamanych gałęzi. Wstrzymałam oddech, serce mi zabiło w piersi.
— Słyszałeś to? — zapytałam, niemal z krzykiem, ale nie byłam pewna, czy to ja, czy to strach zmusił mnie do mówienia.
— Tak — odpowiedział krótko, ale wiedziałam, że i on nie był spokojny. Zatrzymaliśmy się, ale wokół nas była tylko cisza. Nic. Nikt. Jakby to nie miało sensu, jakby świat wokół nas stał w miejscu.
Bez słowa ruszyliśmy dalej, nie wiedząc, co będzie za rogiem. I wtedy to się stało. Jak cień, coś małego, ale z wielką prędkością przemknęło w pobliżu. Trzydzieści kroków od nas. Słabe światło padające na jego sylwetkę — ciemna postać, niska, szybka. Zanim cokolwiek pomyślałam, Axel wystrzelił. To była instynktowna reakcja, ale nie wiedziałam, czy zabił, czy to tylko odstraszenie.
Biegłam. Serce biło mi tak mocno, że czułam, jakby miało mi wyrwać pierś. Zbliżyłam się do miejsca, w którym stał Axel. I wtedy to poczułam — ogarnęła mnie ciemność. Przerażająca, miażdżąca. Jakbym znalazła się w piekle, w jego najciemniejszym zakamarku. Coś złapało mnie za ramiona, coś zimnego, coś, czego nie mogłam zrozumieć ani wyrwać się z tego uchwytu. Czułam, jakbym stoczyła się w otchłań, jak małe, bezbronne dziecko, które nie ma szans, by się uwolnić.
I pamiętam to uczucie. Pamiętam, jak wciągało mnie w siebie. Nie wiedziałam, co się stało, nie wiem, jak udało mi się wrócić. Ale wiem, że coś ciemnego, coś strasznego, czego nie mogę nazwać, już mnie dotknęło. I nie pozwoliło o sobie zapomnieć.
Axel zabił dziecko, które miało zaledwie cztery lata.
Dotknęłam szyi, jakby chciałam sprawdzić, czy jeszcze żyję. Serce. Puls. Czułam, jak moje palce suną po skórze, szukając jakiejś oznaki życia. Ale nic. Tylko zimno. Pustka. Wstrzymałam oddech, trzęsąc się, ale nic. Nie było już nic. Żadnego bicia serca. Wstrząs, który przeszedł przez mnie, był niczym koniec świata. A ja wciąż czułam ten lodowaty dreszcz na skórze, nie wiedząc, co zrobić z tą straszną pewnością, którą we mnie zaszczepiono.
Spojrzałam na Axela. Jego twarz była niewzruszona. Nie okazał żadnych emocji, jakby to, co właśnie się wydarzyło, było dla niego zupełnie obojętne. Moje ręce zaczęły się trząść, a w głowie rozbrzmiewał tylko jeden, jeden jedyny myśl: on. On to zrobił. On był tym, który miał krew na rękach, a ja… ja byłam częścią tego. Nie mogłam tego pojąć. Spałam z nim w jednym łóżku, jadłam z nim to samo śniadanie, siedziałam obok niego, myśląc, że to wszystko jest normalne. A teraz wiem, że byłam jego milczącą wspólniczką. Współwinna. Zniszczona przez niego.
Każdy oddech bolał jak nóż w plecy. Wypalił mi duszę, a każda chwila z nim sprawiała, że stawałam się coraz bardziej martwa w środku. Patrzyłam na niego, a w jego oczach nie było nic. To była ta sama twarz, którą widziałam przez tyle miesięcy. Obca. Niezmienna. A teraz dostrzegałam, że ta twarz była maską, a za nią skrywał się potwór. Morderca dzieci. Mężczyzna, z którym dzieliłam życie. I teraz już wiedziałam — ja też zginęłam.
Zniszczył mnie w najgorszy możliwy sposób. Nie potrzebował noża ani pistoletu. Wystarczyło, że pozwolił mi uwierzyć w jego kłamstwa, że wmówił mi, iż jesteśmy czymś więcej, że byłam bezpieczna, że nasza rzeczywistość to nasza wspólna przyszłość. A wszystko to było tylko częścią jego gry, częścią czegoś, czego nie dało się cofnąć. I teraz, kiedy dotarłam do prawdy, byłam martwa, chociaż wciąż żyłam. Martwa od środka.
— Zabiłeś dziecko! — krzyknęłam, a jego milczenie było jak cięcie nożem. Nic. Żadnej reakcji.
— Jak mogłeś?! — zawyłam, głos łamał się na skraju szlochu, ale on po prostu złapał mnie za ramiona, jakby próbował mnie uspokoić.
— Octavia — powiedział zbyt cicho, jakby to miało wszystko naprawić.
— Wiedziałam, że jesteś mordercą, ale nie dzieci! — moje słowa padły jak wyrok, a w oczach miałam tę przerażającą pewność. Przerażenie, które ściśniało gardło.
— Octavia, to był wypadek. — Jego słowa brzmiały jak błaganie. A ja… zaśmiałam się. Nienawistnie.
— Jaki wypadek?! — huknęłam, popychając go od siebie, aż poczułam jego siłę, ale nic to nie dało. W jego oczach nie było skruchy. Był pusty. W jego głosie nie było żadnej prawdy. A ten chłopiec… ten niewinny chłopiec, który mógł mieć całe życie przed sobą. Zginął. A on mówił o wypadku? O wypadku?! Mówił o czymś, co nie miało prawa się zdarzyć. Mówił o tym, jakby nie miał sumienia.
— Axel, nienawidzę cię! — wydusiłam z siebie te słowa, tak bolesne, że serce mi pękło, a potem ruszyłam w stronę drzwi, nie patrząc za siebie. Słyszałam, jak biegł za mną, ale to już nie miało znaczenia. Nie miałam siły zatrzymać się. Zostawiłam go tam, w tym przeklętym miejscu, z tym przeklętym człowiekiem.
— Stój! — jego krzyk był jak ostatni podmuch wiatru, który nie mógł mnie zatrzymać.
— To koniec między nami! — krzyknęłam, a moje serce biło w piersi jak szalone. Byłam wściekła. Przerażona. Złamana. Ale nie mogłam już tego dłużej znieść.
— Jaki kurwa koniec?! — jego głos zadrżał od wściekłości, a ja nie dałam się zastraszyć.
— Normalnie. Koniec! — wykrzyczałam z całej siły, czując, jak płynące z moich ust słowa wypalają moją duszę.
— Nie będę żyła z mordercą dzieci! — dodałam, prawie krztusząc się własnymi słowami.
— Octavia, stój! — krzyknął jeszcze raz.
— Zostaw mnie! — odpowiedziałam z bólem w głosie, czując, jak cała ta scena ciąży mi na plecach jak tonący kamień.
— Przecież wiesz, że to on nas zwabił, chciał nas skłócić! — usłyszałam te słowa, ale nie miały już dla mnie znaczenia. Było mi to obojętne. Jego wymówki niczego nie zmieniały.
Dla mnie Axel przestał istnieć. Jak mogłam kochać kogoś, kto miał krew na rękach, kto potrafił zabić niewinne dziecko? Jak mogłam patrzeć na niego i nie widzieć potwora?
— Nie ma nas! — powiedziałam, a serce mi stawało, widząc, jak on stoi w miejscu, osłupiały. Zaskoczony. Zraniony.
Wiedziałam, że go zraniłam. Ale już nie obchodziło mnie to. Kiedyś bym go uratowała, poszłabym za nim do końca. Ale teraz? Teraz chciałam tylko uciec. Uciec od niego, od tej zbrodni, od siebie.
Płakałam. Bo w mojej głowie ciągle brzmiały słowa: to ja tam byłam. To ja kazałam mu iść. To ja przyczyniłam się do tej śmierci. Gdybym nie nalegała, gdybym nie pozwoliła mu pójść, to nic by się nie stało. To dziecko żyłoby. A teraz leżało tam, w tej brudnej stodole. Martwe. Całe życie przed nim… zmarnowane przez niego. I ja miałam na rękach krew tego dziecka. Krew, która wsiąkła w brudny beton.
Co ja zrobiłam?
I na ten moment, nie wiedziałam, jak żyć dalej.
10 minut później…
Biegłam, nie wiem ile, wiem, że zbliżałam się do dziupli, deszcz lał, wszystko płakało, ten deszcz pokazał mi tylko, jaka jestem, stałam się, taka jak Axel i jego jebani ludzie, nie mogłam tak dalej żyć, musiałam się wyprowadzić i zamknąć etap swojego życia.
Nagle w mojej dłoni zabuczał telefon.
Od nieznany
Link.
Włączyłam go, wyświetliła mi się piosenka, Bo Burnham — 1985.
He’s a really cool guy
He’s got a cool shirt
He’s got cool shoes
Did I mention the shirt?
If you ever got the chance to meet him
You’d know why I want to be him
He walks into a room and everyone respects him (Everyone respects him)
He reads the news and doesn’t let that shit affect him (doesn’t let that shit affect him)
He’s really happy, he’s thrilled to be alive
His name is any white guy in 1985
White Guy 1985 (1985)
White Guy 1985 (1985)
White Guy 1985 (1985)
White Guy 1985 (1985)
He’s got a job and a family how does he do it?
Balances his work with his wife’s underwhelming cooking
He’s got all the answers that I wanna know
How can I be what I am but 40 years ago gee whiz
He got in any bar
So I am the thing he is
But he isn’t when I want
I guess it’s true that some people really got to fight to be alive
And some people are white guys in 1985
White Guy 1985 (1985)
White Guy 1985 (1985)
White Guy 1985 (1985)
White Guy 1985 (1985)
It wasn’t easy being any white guy in 1985
Some white guys were living through the aids crisis
Some white guys were italian
And I’m not saying it’s hard being a white guy now
I misspoke
I don’t need to let a group of people in a hive
I think I just met my dad in 1985
20 min później…
Słuchałam ich, tych chorych zabaw, które traktowały nas jak marionetki, jakbyśmy nie byli niczym więcej niż pionkami w ich grze. Moje ciało drżało ze złości, z bezsilności, bo byłam zmęczona tymi wszystkimi manipulacjami, tymi niekończącymi się gierkami.
Zanim zdążyłam się powstrzymać, już stałam w drzwiach dziupli. Otwarłam je z hukiem, aż echo odbiło się w moich uszach. Grupa spojrzała na mnie, ale nie miałam ochoty na tłumaczenia. Przełknęłam gniew, zacisnęłam zęby i bez słowa poszłam do pokoju, żeby się spakować.
— Octavia, co się stało? — zapytał Thomas, ale ja nie odpowiedziałam. Po prostu nie miałam siły na dalsze wyjaśnienia. Co oni mieli mi do powiedzenia? Co ja mogłam im w ogóle powiedzieć? Wybierałam milczenie, bo to było łatwiejsze. Niech on im wytłumaczy. Niech to będzie jego sprawa.
Zanim zdążyłam sięgnąć po torbę, usłyszałam szybkie kroki za sobą. Wszyscy zamilkli, a wtedy Olivier, który zawsze próbował rozwiązywać konflikty, zapytał, prawdopodobnie w nadziei, że coś się wyjaśni:
— Axel, co się stało? — brzmiał zaniepokojony, ale nie miał pojęcia, że nie ma już żadnego „co się stało”.
Zanim odpowiedziałam, usłyszałam go. Jego głos, który miał mi coś powiedzieć, coś próbować naprawić. Ale nic nie naprawił. Nic nie mogło już być naprawione.
— Octavia, nie bądź głupia. — Axel wykrztusił te słowa, a ja tylko prychnęłam. Jakim trzeba być idiotą, żeby myśleć, że coś takiego można nazwać „głupotą”? Był mordercą. Mordercą. A jego słowa brzmiały jak puste echo, jakby naprawdę nie rozumiał, jaką zbrodnię popełnił.
I wtedy wypowiedziałam to, co musiałam. Bo nie było już odwrotu.
— To koniec. Wyprowadzam się. — Moje słowa były proste, ale w ich prostocie kryła się cała moja złość, moja beznadzieja. Wszyscy spojrzeli na mnie zdezorientowani, nie rozumiejąc, co się dzieje. Ale dla mnie to było jasne. To było definitywne. Nie mogłam już z nim być.
Patrzyłam na nich, jakby to byli obcy ludzie. Wszyscy. Jakby nie mieli prawa mnie pytać o nic, nie mieli prawa oczekiwać, że będę tu nadal. Co mogli zrozumieć? Co oni wiedzieli o tym, co zrobił? Jak mogli nawet myśleć, że wszystko jest normalne? Wszystko skończone. To była moja decyzja.
Rozdział 7
༺✮ „𝙉𝙞𝙚 𝙢𝙖 𝙣𝙖𝙨”✮༻
Jeśli nie jesteś z niczego zadowolony — swojej matki, ojca, męża, żony, pracy, szefa, samochodu — cokolwiek to jest, pozbądź się tego.
Wtedy odkryjesz, że kiedy jesteś wolny, twoja prawdziwa kreatywność i twoje prawdziwe „ja” mogą wyjść na jaw” — Tina Turner
➶➶➶➶➶ 𝒜𝓍𝑒𝓁 ➷➷➷➷➷
Zamordowanie dziecka czy kogoś dorosłego nie wywarło na mnie większego wrażenia. Nie czułem strachu ani wyrzutów sumienia. Byłem nauczony do tego, życie w bidulu również mi pokazało, co to znaczy mieć słabości, a wyjebane we wszystko.
Niestety, Octavia miała uczucia, a ja w tym momencie ją traciłem i znów zraniłem kobietę. Byłem okrutnym potworem.
— Octavia zaczekaj — wykrzyczałem, a ona mnie odepchnęła i uciekła, następnie kłapnęła drzwiami, opuściła nas, zostawiając Kiana. Szok, innym słowem się nie dało tego opisać.
— Co narobiłeś? — wrzasnęła Mia.
— Zabiłem dziecko — odpowiedziałem, a oni otwarli szeroko oczy.
— Pojebało cię? — krzyknęła Isabell.
— Ona to widziała? — usłyszałem głos Kiana.
— A jak myślisz? — zapytałem i usiadłem, chowając głowę.
— Zajebie cię żywcem — oznajmiła Mia i uderzyła mnie pięścią.
Zasługiwałem na to, nie opierałem się, chciałem tego, musiałem czuć ból. Nie mogłem nigdy być nie zniszczalny, chciałem się wyzwolić, ale jak, skoro przy życiu trzymała mnie ona.
— Co teraz będzie? — zapytał Thomas.
— Nie wiem — odpowiedziałem, a oni prychnęli.
Byłem zniszczony. A Octavia stała się taka przy mnie.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Szłam, ciągnąc walizkę. Deszcz lał, on nie chciał przestać. Czułam, że on kapie w rytm, a głowie szumiała mi piosenka. Not about angles. Pasowała idelnie do tego, co się stało przed chwilą.
We know full well there’s just time.
So is it wrong to dance this line?
If your heart was full of love,
Could you give it up?
„Cause what about, what about Angels?
They will come, they will go, make us special.
Don’t give me up.
Don’t give…
Me up.
How unfair it’s just our love.
Found something real that’s out of touch.
But if you’d search the whole wide world.
Would you dare to let it go?
„Cause what about, what about Angels?
They will come, they will go, make us special.
Don’t give me up.
Don’t give…
Me up.
„Cause what about, what about Angels?
They will come, they will go and make us special.
It’s not about, not about Angels.
Angels.
Piosenka szumiała mi w głowie, nie dało się jej pozbyć. Przed oczami wciąż miałam to samo wydarzenie, czyli dziecko które leży w kałuży krwi z kolei ta wsiąknie w ten cholerny beton.
Godzinę później…
Dotarłam do rodzinnego domu, nie miałam już gdzie indziej pójść. Z każdym krokiem czułam, jak wzbiera we mnie fala beznadziei, a kiedy otworzyłam drzwi, usłyszałam charakterystyczne zaskrzypienie zawiasów. Cały dom czuł się obcy, jakby już nie należał do mnie. Na podłodze zaczęła się tworzyć kałuża wody, ale miałam to gdzieś. I tak już niczego nie mogłam z tym zrobić. Upadek? Złamana noga? Niech to będzie tylko kolejnym kawałkiem tej zniszczonej rzeczywistości. Ja już nie istniałam. Powtarzałam to w myślach jak mantrę. Musiałam wyjść ze swojej cholernej bańki. Moje życie nie było usłane różami, jak to bywa w filmach. Ono skończyło się, przez chłopaka, dla którego straciłam głowę.
Przekroczyłam próg salonu, spojrzałam w lustro. To nie była ta malutka Octavia Smith, którą pamiętałam. To była Octavia Smith, która straciła wszystko. Życie. Moje życie. Po prostu… zgasło.
Bez namysłu podeszłam do lustra i uderzyłam w nie pięścią. Całe szkło pękło jak brokatowe łzy, rozsypując się na podłodze. Butem z miażdżyłam je w kawałki. Każdy odłamek wbijał się w buty, ale to nic. Każdy ból, każda rana, dawały mi poczucie, że to nie wszystko jest jeszcze stracone. Że mogę choć trochę poczuć, że żyję.
Rozejrzałam się po salonie, a moje spojrzenie zatrzymało się na telewizorze. Bez chwili zastanowienia wyrwałam kable i zaczęłam walić w ekran pięściami, jakby to miało uwolnić mnie od tego, co w środku. Kiedy nie mogłam już zniszczyć nic więcej, chwyciłam wazon i rozbiłam go o ziemię. Nie chcę widzieć swojego odbicia. Już nigdy. Może tylko w oknach, ale na to też nie czekałam. Zerwałam rolety, zasunęłam zasłony. Nie chciałam już niczego oglądać, niczego czuć.
Nagle spojrzałam na witrynę. Zdjęcie naszej rodziny. Zatrzymałam się, złapałam je z desperacją, jakby miało mi coś dać. Łzy zaczęły zalewać mi oczy. Na zdjęciu wszyscy byli uśmiechnięci, pełni życia, bez żadnych problemów. A teraz zostałam tylko ja, i cholerny Kian.
W rękach trzymałam coś, co kiedyś oznaczało rodzinę. A teraz… nie mogłam tego znieść. Nie mogę kochać brata, który chciał mnie zabić.
Nie czekając ani chwili dłużej, wyjęłam zdjęcie z ramki, a ramka rozpadła się na kawałki. Znalazłam zapalniczkę. Moje ręce drżały, ale i tak podpaliłam zdjęcie. Płonęło, a ogień, który strawił całą moją przeszłość, był jedyną rzeczą, która sprawiała, że czułam się lepiej. Ogień to wszystko, czego teraz chciałam.
Spoglądałam na płonące zdjęcie, a potem na sztuczną różę, którą dostałam od rodziców. Najpiękniejsza rzecz, jaką miałam w tym domu. Złapałam zapalniczkę i podpaliłam ją. Płonęła w złotym wazonie, a dla mnie to była czysta satysfakcja. Czułam, jakbym spalała się w tym ogniu, jak feniks. Jakbym mogła zniknąć i odrodzić się na nowo, czysta, wolna. Tylko wtedy, kiedy to wszystko zniknie. Kiedy ja zniknę.
Przeszłam dalej, lustrując każdy kąt. Każdy zakamarek. Wszystko musiało zniknąć. W końcu moje oczy zatrzymały się na krzesłach w rogu salonu. Na tych, które były szyte przez mamę. Bez namysłu podeszłam i obaliłam je z hukiem na ziemię. Zaczęłam drapać paznokciami materiał, rozrywać go, jakbym próbowała rozbić samą siebie. Złość, nienawiść. Czułam, jakbym w ten sposób wyładowywała swój ból. Jakbym uwalniała się od cierpienia, które nosiłam w sobie.
Kiedy skończyłam z tym, podeszłam do stołu. Leżał tam świecznik. Chwyciłam go w ręce i ścisnęłam, aż poczułam, jak pęka. Złamałam go o ziemię. Porcelana rozsypała się na kawałki, a moje serce poczuło ulgę, jakby w końcu coś puściło.
Nie chciałam już zniszczyć nic więcej w salonie. Odeszłam do kuchni. Tam rzuciłam na ziemię każdą ozdobę. Potłukłam porcelanowy talerz. Nawet mój ukochany kubek. Stracił życie. I nie czułam się wyzwolona. Było za mało. Nie poczułam jeszcze tej ulgi. Musiałam uwolnić diabła, który tkwił w mojej duszy.
Bez zastanowienia obaliłam stół i krzesła, a potem poszłam do łazienki. Zatrzymałam się przy lustrze. Pamiętałam, jak szlochałam, jak chciałam skończyć ze sobą. I wtedy… Zobaczyłam to.
Niewinne dziecko.
Zerwałam się i uderzyłam w kabinę prysznicową, a szkło rozsypało się jak klocki. A to tylko ja. To ja walczyłam z tym, co we mnie. Z grzechem, z winą. Z bólem.
Rozróbę przerwał dzwonek telefonu. Sto nieodebranych połączeń od Axela. Dwadzieścia od Kiana. Błagania. Ale już nic mnie to nie obchodziło. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do pokoju rodziców.
Gdy przekroczyłam próg, rozkleiłam się. Usiadłam na ich łóżku, a pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach. Cały czas czułam ich zapach, ich obecność, miłość. Dlaczego Bóg musiał mi ich zabrać?
Na łóżku leżała czerwona narzuta, którą mama kochała. Dostała ją od taty.
Dlaczego ja? Kto chciał ich zabić? Został po mnie tylko popiół, tylko resztki.
Spojrzałam na biurko, na garderobę. Każdy detal był jak strzał w serce. Musiałam wyjść.
Myśl o pokoju Avy przerażała mnie, ale nie mogłam się powstrzymać. To była moja siostra. I to przez mnie odeszła. To ja miałam być tam. Ona miała całe życie przed sobą.
Otwarłam drzwi do jej pokoju. Uderzył mnie zapach lilii, zapach, który pamiętałam z jej obecności. Na łóżku leżała jej sukienka. Od razu podeszłam i przytuliłam ją do siebie. Wtedy wybuchłam. Wszystkie łzy. Cały materiał sukienki przemókł. Czułam liliowy zapach, który był tylko jej. Zawsze unoszący się w jej pokoju niczym rozkwitająca wiosna. Teraz… nigdy już jej nie założy.
— Tak bardzo cię kocham… — wyszeptałam, a serce pękło.
Rozdział 8
༺✮ „𝘼𝙭𝙚𝙡 𝙥𝙧𝙯𝙮𝙟𝙚𝙘𝙝𝙖ł”✮༻
Pewność siebie to miłość!
Gdy dosięgniesz miłości własnej, zrozumiesz, jak wiele masz sobie do zaoferowania. Nie rozmyślaj, nie analizuj.
A jedynie przyznaj mi rację, miłość uskrzydla.
Nieco łechta ego, ale nigdy nie śmierdzi toksyczną pychą.
— Agnieszka Zblewska
➶➶➶➶➶ 𝒜𝓍𝑒𝓁 ➷➷➷➷➷
Byłem wściekły. Po prostu wściekły na siebie. Nie mogłem sobie darować, że Octavia odeszła. Kochałem ją. To ona mnie odbudowała, pokazała, że można zacząć od nowa, że nie wszystko w życiu jest stracone. A teraz. Wiem, że jest w rodzinnym domu. Zajęło mi całą noc, żeby to odkryć. Całą noc nie zmrużyłem oka, myśli wciąż krążyły wokół niej, a nie mogłem nic zrobić.
— Co robisz? — zapytał Thomas, odpalając fajkę.
— Siedzę — odpowiedziałem, ledwo przełykając słowa, jakby każda z nich była ciężarem.
— Stary, jedź do niej, pogadajcie — rzucił, patrząc na mnie jak na idiotę.
Zaśmiałem się gorzko.
— Myślisz, że ona chce gadać? Od piętnastu godzin czekam, aż włączy ten cholerny telefon. — odpowiedziałem, a on tylko pokręcił głową.
— Sam wjebałeś się w to — stwierdził. Miał rację. To była moja wina.
— A jak nie wróci? — zapytałem z nutą desperacji w głosie. To była tylko jedna, długa noc, ale czułem, jakby minęła cała wieczność.
— Stary, wróci. — odpowiedział Thomas z przekonaniem, poklepując mnie po ramieniu. — Rusz dupę, jedź do niej, możemy z tobą jak chcesz.
Chwilę się zawahałem, ale potem skinąłem głową. Musiałem to zrobić. Musiałem ją znaleźć.
— Chodź — powiedziałem, chwyciłem kluczyki i poszliśmy do samochodu.
Droga do jej domu wydawała się niekończąca, jakby czas zwolnił. Każdy kilometr ciągnął się w nieskończoność, ale w końcu dotarliśmy. Otwarte drzwi. Coś mi mówiło, że będzie źle. Weszliśmy powoli do środka, a od razu uderzył nas chaos.
W domu panował totalny bałagan. Oczywiście. Octavia, mała diablica, postanowiła wszystko zniszczyć. Zdemolowała cały dom. Zdjęcia porozrzucane po podłodze, a niektóre dosłownie spalone. To był jej sposób na ból.
— Jasny gwint — powiedziała Isabell, oglądając ruiny.
— No nieźle — odpowiedział Dylan, patrząc na rozsypane kawałki porcelany.
— Miała moc — stwierdził Olivier, zdumiony skalą zniszczeń.
Ja nie słuchałem ich komentarzy. Moje oczy lądowały na każdym szczególe, próbując dostrzec coś, co mi pomoże. Wszędzie były ślady po jej ataku — strzępy zdjęć, zniszczone przedmioty. W końcu ruszyłem w głąb domu, powoli lustrując każde pomieszczenie. Wszędzie porozrzucane kawałki szkła, kawałki jej… pożegnania.
Zatrzymałem się w łazience. Morze rozbitego szkła. No tak, Octavia nigdy nie robiła rzeczy na pół gwizdka. Podejrzewałem, że jest na górze, więc ruszyłem tam. Sprawdziłem pokój. Nie było jej. Choć… posłanie na łóżku mówiło wszystko. Wciąż było rozczochrane, jakby w pośpiechu wyskoczyła z łóżka i wybiegła.
Gdzie mogła pójść? Myślałem, że już ją straciłem, ale nie mogłem się poddać. Nie mogłem zostawić jej samej.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Nie chcąc zapłakać się na śmierć, wyszłam na miasto. Musiałam się wyrwać, choćby na chwilę. Nie mogłam już dłużej siedzieć w tych czterech ścianach, w tym piekle, które sama sobie stworzyłam. Miasto, choć brudne i szare, wydawało się mniej mroczne niż to, co miało miejsce w mojej głowie.
— Ej, chcesz zarobić? — zapytała dziewczyna, a ja spojrzałam na nią jak na idiotkę. Chciałam jej powiedzieć coś ostrego, coś, co podkreśliłoby, jak bardzo jej oferta mnie obraża. Ale w tej chwili nie miałam siły. Czułam, jakby cały świat rozpadł się na kawałki, a ja byłam tym jednym, zgubionym elementem.
— Tak, a co? — odpowiedziałam, nie mogąc się powstrzymać.
— To chodź — powiedziała, nie czekając na moją odpowiedź. Nie miałam wyjścia. Musiałam zarobić. Przez ostatnie tygodnie utrzymywałam się z pieniędzy Axela, a teraz już przecież nie będę z nim mieszkać. Musiałam znaleźć coś szybko.
Chciałam zniknąć, chciałam poczuć, że mam kontrolę nad czymkolwiek. W takim miejscu na pewno nie będę myśleć o niczym innym. Znalazłam pracę w klubie nocnym. Nie mój styl, ale robota dobrze płatna, a na teraz liczyło się tylko przetrwać. Po zapoznaniu się z grafikiem, postanowiłam zaczynać od razu, na wczoraj. Czułam, że muszę się czymś zająć, żeby uciec przed tym, co dzieje się w mojej głowie. Weszłam do garderoby, gdzie już była inna dziewczyna.
— Hej, co mam założyć? — zapytałam prosto z mostu, bez wahania, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
— Szpilki najwyższe i ten kostium — odpowiedziała, wskazując na ubranie, które miało nie więcej materiału niż moja wewnętrzna desperacja. Spojrzałam na te ledwo zasłaniające tyłek szorty i bluzkę, która nie różniła się od kostiumu, który mogłabym nosić na Halloween. Boże, przecież ja nie jestem dziwką.
Nie to miało być moim życiem. Miałam jedynie stać za barem, robić to, czego się ode mnie oczekiwało. Zaciągnęłam głęboko powietrze, stając przed lustrem.
Czułam, jakby cały mój świat kurczył się do tych dwóch idiotycznych kawałków materiału. Nie mając już wyjścia, ubrałam się w to coś, nałożyłam szpilki, w których ledwo mogłam stać, złożyłam włosy w kok, a makijaż zamaskował jedynie moje sińce, nie te pod oczami, ale te głębsze, które kryły się w środku.
Spojrzałam na komórkę. Oczywiście, masa SMS-ów i nieodebranych połączeń. Wzrok zatrzymał mi się na jednym, od nieznajomego numeru.
Od nieznany
Paczka Axel się rozpadła, brawo.
Do nieznany
Wiem, że to twoja sprawka.
Od nieznany
A udowodnisz mi?
Do nieznany
Jesteś podły.
Od nieznany
Zobaczymy jak sobie teraz poradzisz.
Po tej wiadomości odłożyłam komórkę, starając się nie myśleć o tym, co mogło się stać, i ruszyłam za bar. Było pusto, jak na taką godzinę — ledwie kilku gości, a i to raczej stali w kątach, zamknięci w swoich światach. Mało ludzi, więcej miało być wieczorem, ale to nie miało znaczenia. Zaczęłam polerować kufle, szklanki, wycierać blaty i szafki, które wyglądały tak, jakby w tym miejscu od dziesięciu lat nikt nie sprzątał.
Smród stęchlizny mieszał się z alkoholem, a kurz osiadał na wszystkim, co się ruszało.
Czułam się, jakbym była jednym z tych wszystkich naczyniach, które polerowałam — zabrudzona, niepotrzebna, używana do rzeczy, które nigdy nie miały znaczenia. Potrzebowałam czegoś, co pozwoliłoby mi chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co się dzieje w moim wnętrzu. Więc, żeby nie zniknąć w tej ciszy, włączyłam radio, puściłam Cazzette — „Surrender”. Zdecydowanie pasowało do nastroju tego miejsca.
You have the key to unlock the door
I’m a casualty of this emotional war
Can’t break the chains but I’m the one to blame
Give it all to keep you right here, right here with me
And I can’t escape
You got a lock on my love
I’m a prisoner
For you I surrender
I surrender
I surrender my love
I surrender
I surrender my heart
I surrender
I surrender my love
I surrender
I surrender my heart
I can’t ignore what fate has for us
Can run but can’t hide, no getting away from love
My hands are tied and I’m bound to this feeling
Keeps calling me and I must give in
And I can’t escape
You got a lock on my love
I’m a prisoner
For you I surrender
8 godzin później…
Nastał wieczór.
Jeden gość podszedł do baru, ledwo unosił głowę, wyraźnie pijany, z oczyma pełnymi zamglonego smutku. Pytanie, co on szukał w tym miejscu, ale w tej chwili nie obchodziło mnie to. Obserwowałam go, jakbym była tylko cieniem, jego odbiciem w brudnym lustrze. Podsunęłam mu piwo, wymieniłam kilka słów, ale moja myśl błądziła daleko stąd.
Kiedy rozmawiałam z nim, czułam się, jakbym była zamrożona, wciągnięta w coś, czego nie rozumiałam. Cały świat był teraz jednym, wielkim, chaotycznym mechanizmem, w którym nie pasowałam. Myśli ciągle wracały do tego, co zostawiłam, do tego, co zostawił Axel w moim życiu. Czułam, jakby cała jego obecność była niczym więcej jak ciężarem.
Pół godziny później…
Klub zapełnił się po brzegi, a ja ledwo nadążałam. Ludzie zaczynali być coraz bardziej nachalni, pytali, ile jeszcze muszą czekać, jakbym była jakąś maszyną do napojów, a nie człowiekiem. Kurwa, co ja robot jestem, czy co? Ludzie chyba ślepi byli, że jestem sama, że nie ma mi kto pomóc. Nawet ci, którzy powinni mi pomagać, stali w kącie, patrząc w telefony.
Szef, jakby wyczuwając moją złość, podszedł. Jego obecność sprawiła, że powietrze stawało się gęste.
— Ej, co tak wolno? — zapytał, patrząc na mnie z takim obrzydzeniem, jakbym to ja była powodem tego całego bałaganu. Zmarszczyłam brwi, czując, jak napięcie w moich ramionach rośnie.
— Sama jestem — odpowiedziałam, starając się powstrzymać irytację, ale to nie pomogło. Z każdą sekundą czułam, że jestem na skraju wybuchu.
Szef nie odpuszczał.
— Widzę, ale to trzeba szybko — rzucił, jego ton był wyraźnie pełen niezadowolenia. Zaczęłam przewracać oczami, jakbym była jakąś idiotką, która nie rozumie, że ma to wszystko ogarnąć w mgnieniu oka.
— Bo jak nie, to ci potrącę z wypłaty — dodał, a ja ledwo powstrzymałam się od śmiechu. Czułam, jak złość narasta we mnie, gotowa wybuchnąć w każdej chwili.
Cmoknęłam z irytacją, ale widziałam, że nie uszło to jego uwagi. Zatrzymał wzrok na mnie, jakby szukał jakiejś słabości, jakby był przekonany, że go się przestraszę. Miał rację — tylko, że przestraszyłam się już całkowicie, ale nie w ten sposób. Byłam gotowa się bronić. Co on mi może? Zaczęłam się czuć, jakbym była niepokonaną fortecą, a on tylko małym pingwinkiem, który myśli, że jest królem lodu.
Nie przewidziałam jednak, że szef to nie tylko tchórzliwy palant, ale i damski bokser.
Zanim zdążyłam odłożyć szklankę, złapał mnie za rękę i pociągnął na zaplecze. Szklanka spadła na ziemię i rozpadła się na kawałki, odbijając się od podłogi z głośnym trzaskiem. Ludzie w barze patrzyli na nas, ich spojrzenia były pełne niepokoju i ciekawości, ale nikt się nie ruszył, nikt nie próbował pomóc. Chyba wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, jak szef traktuje ludzi, w końcu to nie pierwszy raz. A ja… Ja byłam tylko kolejną ofiarą.
Zderzyłam się z szafką na zapleczu. Poczułam ostry ból w ramieniu, jakby miało mi wylecieć z ciała. Syknęłam i przeklęłam pod nosem, czując, jak krew pulsuje w moich żyłach. Byłam wściekła, ale jednocześnie bezsilna. Zrozumiałam, że jeśli nie wyjdę stąd teraz, to nie wyjdę wcale.
Szef nie mówił nic więcej, tylko patrzył na mnie z tym przeklętym spojrzeniem. Kurwa, co on sobie wyobraża?
— Kim ty jesteś? — zapytał, a ja poczułam znajome deja vu. Znowu byłam w pułapce, ale tym razem nie mogłam uciec. Ten moment już raz się wydarzył, a teraz nadszedł jego ponowny, brutalny zwrot.
— Człowiekiem — odpowiedziałam, starając się, by w moim głosie nie zabrzmiała zbyt duża niepewność. W tym momencie próbowałam przypomnieć sobie, kto właściwie jeszcze miałby mnie ocalić. Kim właściwie ja byłam teraz? Jaką rolę miałam odegrać w tej okrutnej grze?
— Kto cię przysłał? — zapytał ponownie, jego wzrok stawał się coraz bardziej nieprzenikniony, jakby prześwietlał moją duszę. Pokręciłam głową, a moje ciało napięło się w obronie. Czułam, jak trzymam w sobie ostatnią resztkę siły, by nie dać się złamać.
— Hajs — odpowiedziałam, wbijając wzrok w jego oczy, starając się wykrzesać z siebie choćby odrobinę pewności. Czego jeszcze oczekiwał? Prawdę? A może po prostu chciał, żebym zniknęła, żeby moje słowa w ogóle nie miały znaczenia?
— Jesteś od Lucasa — stwierdził, a moje serce na chwilę zatrzymało się w klatce piersiowej.
— Co proszę? — zapytałam, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałam.
Mężczyzna zacisnął rękę na mojej szczęce, sprawiając, że poczułam ból. Jego palce wbijały się w moją skór byłam bezsilna. Poczułam coś, czego nie mogłam opisać — strach, ale także złość. Czułam, że mam dość. Czułam, że nie chcę być już częścią tego świata.
— U mnie nie ma miejsca na jego ludzi, musisz zginąć — oznajmił, a ja poczułam, jak moje serce bije mocniej. Broń, którą wyciągnął, zbliżyła się do moich oczu jak ostrze noża.
Zamarłam. Prawie nie oddychałam. Co ja miałam teraz zrobić? Uciekać? Ale jak, skoro ten człowiek zablokował mi każdą drogę wyjścia? Czy miałam po prostu czekać, aż wszystko się skończy?
— Jestem od nikogo — wydusiłam, próbując jakoś wymknąć się z tej sytuacji. Moje palce zacisnęły się na stole obok.
— Mów — krzyknął, jego ton wypełnił całe zaplecze. Miałam wrażenie, że teraz nie ma już drogi powrotnej. Każde słowo było jak wyrok, a on nie czekał na odpowiedzi. Jego złość rosła, a ja byłam jak bezbronna ofiara.
— Byłam, ale już nie jestem od Axela — pisnęłam, nie wiedząc, co jeszcze mogę dodać. Słowa same wymknęły się z moich ust, a ja modliłam się, by go to uspokoiło. Żebym nie musiała dłużej stać twarzą w twarz z tym szaleństwem.
— Axela Danielsa? — zapytał, jego głos przeszedł w coś, co brzmiało jak lekki szok, jakby zrozumiał, że nie wszystko jest takie, jak myślał.
— Tak — odpowiedziałam, już bez przekonania, bez sił. W tym momencie miałam wrażenie, że wszystko, co się wydarzyło, było jedynie złudzeniem. Axel, Lucas, ten klub — wszystko to przestało mieć sens.
— Rany boskie — powiedział nagle, jakby cała sytuacja wydała mu się teraz czymś nieosiągalnym, przerażającym. Wydawało mi się, że on zaczyna rozumieć, że nie kontroluje sytuacji. A może po prostu bał się, że wywołał coś, czego nie da się już powstrzymać?
Wtedy jego ręka odsunęła się nieco, a ja poczułam, jakby zniknął kawałek napięcia, które dusiło mnie w tym pomieszczeniu. Tylko przez chwilę, tylko na moment.
— Zajebie mnie ten chuj — dodał siadając i pocierając bronią o głowę, jeszcze się kretyn zastrzeli i będzie na mnie.
— Dlaczego? — zapytałam znienacka.
— Nie wolno dotykać jego ludzi, a on mnie zna — odpowiedział, a ja zdębiałam.
— Słuchaj mo… — przerwał mi dzwoniący telefon tego mężczyzny, pospiesznie wyjął go, jak się okazało dzwonił ktoś z baru, po minie faceta mogłam wywnioskować, że zaraz będzie miał zawał, był cały mokry i ciężko oddychał, a gdy odłożył telefon spojrzał tylko na mnie wiedziałam, że to coś złego, ścisnęłam przez to dłonie i czekałam jak na wyrok w sądzie, ale to, co miałam usłyszeć było już przegięciem i totalną katastrofą patrzyłam w jego oczy, a on w moje, po chwili jego usta się otworzyły, a ja nie oddychałam.
— Axel przyjechał.
Rozdział 9
༺✮ „𝙏𝙤 𝙟𝙚𝙨𝙩 𝙢ó𝙟 𝙠𝙤𝙣𝙞𝙚𝙘”✮༻
Przyciągamy to, czym sami promieniujemy na świat.
Trudni ludzie wciąż spotykają inne trudna przypadki.
Pogodni, cieszą się stale dobrym towarzystwem.
Nawet, jeśli go nie szukają- Lama Ole Nydahl
„Axel przyjechał.”
Te słowa uderzyły w moją głowę jak młot, przeszywając mnie na wskroś. Całe moje ciało zamieniło się w zamarznięty posąg. On. Znalazł mnie. Po wszystkich tych dniach ucieczki, po każdej sekundzie, kiedy czułam, że jestem na jego wyciągnięcie ręki — teraz to się działo.
Nie byłam gotowa. W żadnym wypadku nie byłam gotowa na to, co miało nadejść.
Panika ogarnęła mnie jak fala. Moje serce zamarło na chwilę, a potem przyspieszyło tak, że prawie wyrywało mi się z piersi. Zamiast stać w miejscu i czekać na to, co przyniesie los, wpadłam w panikę i zaczęłam biec. Biegłam, nie zastanawiając się, dokąd. Po prostu chciałam zniknąć.
Wpadłam do przebieralni, wiedząc, że muszę znaleźć sposób, by się ukryć, by nie pozwolić mu znaleźć mnie tak łatwo. Głupio, z desperacją, zaczęłam szukać jakiejkolwiek drogi ucieczki. I wtedy zobaczyłam okno.
Nie było żadnych wątpliwości — musiałam wyjść przez nie. Wyskoczyć. Musiałam. Nawet jeśli to oznaczało ból, nawet jeśli oznaczało to, że znowu zrobię coś, co nie ma sensu. To była moja jedyna szansa.
I wtedy, z całych sił, bez zastanowienia, rzuciłam się ku oknu, jakby to miało uratować moje życie. Zderzyłam się z ramą, nogi mi się omsknęły, ale nie było już czasu na zastanowienie. Raniłam się, czułam krew na skórze, ale nie zwróciłam uwagi. Ból był niczym w porównaniu do tego, co miało nadejść, jeśli on mnie dorwie.
Upadłam na ziemię po drugiej stronie, cicho syknęłam, ale nie przestałam. Biegłam, na oślep, nie patrząc, co za sobą zostawiam.
Wtedy usłyszałam, jak drzwi do klubu się otwierają, a za nimi rozlega się głos Axela — głos, który dźwięczał w moich uszach, jak echo z piekła.
— Gdzie ona jest?!
Jego głos niósł w sobie tyle nienawiści, że nie mogłam nawet oddychać. Czułam, jakby jego słowa miały moc przegryźć mi serce. Jakby tylko jego obecność mogła zniszczyć mnie całkowicie. I wiedziałam, że jeśli teraz nie zniknę, nie ucieknę — to będzie koniec. Koniec nie tylko moich nadziei, ale całego mojego istnienia.
— Uciekła! — krzyknął szef.
Te słowa były jak wyrok. Bo wiem, co się stanie teraz. Axel nie zostawi mnie w spokoju. On mnie znajdzie. Zawsze mnie znajdzie.
— Gdzie uciekła?!
Kurwa. Zrobiłam to, co musiałam. I choć panika paraliżowała mnie na każdym kroku, wiedziałam, że nie ma już odwrotu.
— W stronę przebieralni… tam jest okno — odpowiedział szef, a ja poczułam, jak wszystko mi się zatyka w piersi.
— Jeśli nie znajdzie się żywa, wrócę tu, a wtedy twoje życie się zakończy — warknął Axel i pobiegł.
Ja wtedy wystartowałam do ucieczki, uciekłam w stronę parku. Musiałam zniknąć, bo ten kretyn mnie złapie i zamorduje. Jedyną rzeczą, która mnie zastanawiała w tamtym momencie, było to, dlaczego on mnie szuka.
Co ja jestem, aż taka cenna? Przecież to kłamstwa i puste brednie.
Biegłam, potykając się o własne nogi, oddychając jak szalona, szukałam dobrej kryjówki, ale wiedziałam, że muszę uciekać z Nowego Jorku, bo Axel dorwie mnie wszędzie i zamknie w dziupli jak więźnia.
— Octavia! — usłyszałam wołanie, a moje serce zamarło. Nie wierzę, to był Kian, przekabacili go i zostawili w swojej dziupli. Nie, to się nie działo naprawdę.
Zastanawiałam się tylko, jak Axel mnie znalazł, przecież telefon miałam wyłączony, więc nie mógł mnie namierzyć. Może miał moce diabła? Zaczęłam uciekać.
W pewnym momencie, biegnąc jak szalona, potknęłam się i sturlałam z górki, moje ciało uderzało o każdy kamień, jakby los postanowił się zemścić. Plecy, nogi, ręce — wszystko bolało, jakby każdy kawałek mojego ciała odmawiał współpracy. Nie miałam siły, by wstać. Wszystko było zbyt ciężkie, przygniatające, a deszcz zaczął padać. Każda kropla bolała, jakby niebo płakało razem ze mną. Czułam się bezbronna, bezwładna. Moje ciało nie słuchało mnie — byłam jedną wielką raną, niezdolną do ruchu. To było to — koniec. Przegrałam. Z ciałem, z losem… z życiem.
Nie chciałam, by Axel widział, że jestem słaba. Przecież on zabił dziecko. Jak mam teraz spojrzeć w oczy jego rodzinie? Jak poradzić sobie z myślą, że ich małe dziecko, które miało przed sobą całe życie, już nigdy nie zagra w piłkę, nie zaśpiewa piosenki, nie stanie w kolejce po lody?
— Smith — usłyszałam głos, coraz bliżej. I znów poczułam, jak wszystko we mnie opada, jakby coś w mojej duszy pękało. Bóg, dlaczego nic nie mam przy sobie? Dlaczego nie mogę skończyć tego teraz, nie czekając na to, co nadchodzi? Tylko ból… Ból, który przenika każdy milimetr mojego ciała.
Nie miałam siły, by walczyć. Zaczęłam się przesuwać, ale każdy ruch wywoływał ból, nie do zniesienia. Czułam się jak przegrany — jak ktoś, kto nie ma już nic do stracenia, nic, czego mógłby się złapać.
— Proszę, proszę… — wyszeptałam w ciemność, modląc się w duchu, by nie znaleźli mnie, by zostawili mnie w spokoju. Ale wtedy usłyszałam ich kroki. Tak blisko. Tak cholernie blisko. Musiałam się ukryć, musiałam uciec. Szukałam gałęzi, żeby się na nią wspiąć, ale ta się urwała, a ciepło mojego oddechu wydostało się na zewnątrz — mój plan, moja ostatnia nadzieja, poszła na marne.
— Ovtii! — usłyszałam głos Axela, jasny, czysty, jakby próbował mnie zawołać z samego serca. Deszcz padał z każdą chwilą mocniej, a ja… ja już byłam zupełnie mokra, niczym zmokła ofiara. Proszę, niech ta ziemia mnie pochłonie, niech mnie zabierze, błagam.
Nie miałam siły się bronić, więc uniosłam wzrok i napotkałam jego spojrzenie. Jego oczy.
— Tam jest! — krzyknął Kian. I poczułam, jak wewnątrz mnie pęka coś na milion kawałków. Łzy zbierały się w moich oczach, choć nie miałam już siły płakać. Dlaczego, Boże, dlaczego muszę to przechodzić? Dlaczego nie mogę po prostu zniknąć?
Zamknęłam oczy, starając się odciąć od tego wszystkiego, od tych głosów, od tej rzeczywistości. Nie chciałam ich słuchać. Nie chciałam patrzeć na nich.
— Octavia! — usłyszałam. Głos Axela, jakby wyrywał się ze strachu, z niepokoju, z nadziei, której nie zasługiwałam.
Poczułam jego ręce na moim ciele. Dotykał mnie. Jego dotyk… To było jak nóż w serce. Jakby każda kropla wody, każda sekunda w jego obecności przybliżała mnie do nieuchronnej zagłady. Zabił dziecko. Jak mam teraz to wszystko znieść? Jak mam mu pozwolić dotknąć mnie? Wszystko, co czułam, to wstręt, ból i złość.
I wtedy pomyślałam tylko jedno: „Proszę, niech mnie ta ziemia pochłonie. Proszę, niech to się skończy.”
— Stary, żyje? — zapytał Thomas.
— Żyje, ale jest cała przemarznięta — odpowiedział Axel, biorąc mnie w ramiona.
— Octavia słyszysz mnie? — zapytał.
Myślał, że mu odpowiem. Taki chuj.
Później słyszałam już tylko kroki, niósł mnie do samochodu, a ja dusiłam się od płaczu w środku, przecież nie mogłam mu uciec, bo nie miałam siły, a on już i tak miał mnie w swoich szponach, czułam się jak przegryw i totalna idiotka.
Został mi tylko Kian, który przeszedł na stronę Axela. Widocznie mój koniec nadejdzie szybciej, niż mi się wydaje.
— Octavia kochanie — powiedział Axel.
Nie płacz, nie płacz, nie płacz.
Powtarzałam sobie w duchu, ale na marne, w trakcie mojego walczenia z płaczem, usłyszałam, że Axel posadził mnie w samochodzie i zapiął pas, moja głowa bezwładnie opadła na bok, a on dotknął mojej twarzy, moje serce walczyło, czy ma być dark, czy red, wciąż było red, dlaczego nie chciało wrócić do dark, kurwa.
Gdy odjechaliśmy, w tle leciała muzyka. Nawet nie wsłuchiwałam się, jaka, bo zasnęłam.
Pół godziny później…
Obudziło mnie otwieranie drzwi, poczułam jak dłonie Axela wyciągają mnie, a następnie niósł do zapewne dziupli, w tamtej chwili miałam ochotę udać się do biegu, ale za późno myślałam, bo moje ciało, oblało ciepłe powietrze z dziupli, czyli mój plan poszedł się jebać, może w nocy uda mi się uciec, gdzie pieprz rośnie.
➶➶➶➶➶ 𝒜𝓍𝑒𝓁 ➷➷➷➷➷
Znalezienie Octavii było jak wybawienie w tym pieprzonym momencie. Czułem, jak ulga przechodzi przez moje ciało, kiedy ją odnalazłem. Z całych sił starałem się nie myśleć o tym, co mogło się wydarzyć, gdyby nie udało mi się jej znaleźć. Od razu położyłem ją na łóżko, po czym zadzwoniłem do Kate.
— Halo? — Zaspany głos koleżanki dobiegł do mnie przez telefon. Czułem, jak irytacja rośnie w moim brzuchu.
— Ruda, przyjedź — powiedziałem krótko.
— Axelo, wiesz, która godzina? — zapytała, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Wzburzyłem się, a w ustach poczułem gorzki smak.
Ta idiotka… Przecież wybierając zawód lekarza, powinna wiedzieć, co to jest nagły wypadek. Ale nie, ona zawsze musiała się pieprzyć z godziną, jakby była na wakacjach.
— Przyjedź, bo Octavia jest cała poobijana — odpowiedziałem, zaciskając zęby.
— Zajebie, będę za dwadzieścia minut — mruknęła, ziewając przez telefon, jakby to była normalna sprawa. Potem się rozłączyła, a ja poczułem, jak ta rozmowa wykańcza mnie jeszcze bardziej.
Włożyłem telefon do kieszeni i udałem się na dół. Tam wszyscy już czekali. Wiedziałem, co mają na myśli, ale nie chciało mi się nawet słuchać tych pierdolonych pytań.
— Co robimy? — zapytała Layla, spojrzenie pełne niepokoju.
— A co mamy robić? — odpowiedziałem, czując, jak wściekłość narasta w moich żyłach.
— No musimy działać — odpowiedział Kian, a ja zerknąłem na niego, czując, jak ta pierdolona frustracja wzbiera we mnie. Kurwa, jak ja nie znoszę tego skurwiela. Gdyby nie Octavia, to już dawno bym go rozdeptał, nie oszczędzając ani sekundy.
— Ty już swoje zrobiłeś, teraz musimy sprzątać brudy, a Octavia cierpi na tym — warknąłem. I nie mogłem się powstrzymać, by nie poczuć złości, jak paląca kula w moim żołądku. Każdy ruch, każdy oddech… przypomnienie, że to wszystko przez nas.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Otworzyłam oczy, a świat wokół mnie momentalnie wrócił do rzeczywistości. Byłam w moim dawnym pokoju — tym samym, który pamiętam z przeszłości. To wszystko było tak znajome, że aż mnie ściskało w klatce piersiowej. Wszystko, czego teraz potrzebowałam, to otworzyć okno, wyskoczyć i pożegnać się z tym miejscem raz na zawsze. I to zrobiłam.
Nie czekałam, nie zastanawiałam się, nie szukałam butów, jak debil. Ból przeszył mnie, gdy wstałam, ale nie miałam czasu na myślenie o tym. Liczyła się tylko akcja, liczyło się tylko to, żeby uciec. Zamknęłam drzwi na klucz, zostawiając za sobą tylko zamkniętą przestrzeń. Podbiegłam do okna. Musiałam stąd wyjść.
Otworzyłam okno, wychyliłam się na tyle, żeby poczuć wiatr. Wysokość nie była straszna, ale ostrożności nigdy za wiele. Sięgnęłam po prześcieradło, związałam je ze sznurem, spuściłam w dół. Nie czekałam na nic, nie liczyłam na szczęście. Zaczęłam się zsuwać, czując jak każdy ruch sprawia, że moje ręce i nogi cierpią. Odbijałam się od ściany, czułam się jak na wspinaczce, choć nie miałam na to siły. Wszystko bolało, ale nie mogłam przestać. Kiedy w końcu dotarłam na ziemię, skoczyłam i pobiegłam w stronę bramy.
I wtedy to usłyszałam — silnik. Do Axela przyjechał samochód. Serce mi stanęło. Nie wiem, czy mnie zobaczyli, ale w ostatniej chwili udało mi się wślizgnąć przez otwarte krzaki, zahaczając się o kolce. Przebiegłam je w pośpiechu, nie licząc rys, nie licząc bólu. Musiałam znaleźć miejsce, gdzie się ukryję, gdzie będę mogła odpocząć choć na chwilę. W głowie miałam tylko jedno: pustostan. Miejsce w lesie, gdzie kiedyś… zabijałam. Ale nie miałam wyboru.
Biegłam przez las, w kierunku chatki. I ku mojemu zdumieniu, w oknach paliło się światło. Jak to możliwe? Przecież ten facet, który tam mieszkał, nie żył. Więc kto? Kto tu jest?
Nie zadając więcej pytań, podeszłam bliżej okna. I wtedy zobaczyłam ich — dwie postacie. Jedna miała maskę na twarzy, druga stała tyłem do mnie, dziewczyna o włosach tak blond, że wyglądała niemal nieziemsko. Anioł, pomyślałam, nie mogłam oderwać od niej wzroku.
Ale nim zdążyłam pomyśleć, osoba w masce zauważyła mnie. Przeskoczyła na nogi jak na komendę. Serce mi zamarło. Cholera, jak mawiają: z deszczu pod rynnę.
Rozdział 10
༺✮ „𝙎𝙯𝙮𝙗𝙠𝙤”✮༻
Od wczesnego dzieciństwa podają nam na łyżeczce całą mądrość, jaką nagromadziła ludzkość.
Każdego dnia słyszymy: „Cicha woda brzegi rwie”, „Póki życia, póty nadziei”, „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” i tym podobne, a wszystko to jak rzucanie grochem o ścianę.
Dopóki człowiek sam się nie potknie o kamień, o który przewróciły się już miliony ludzi, niczego nie zrozumie i niczego się nie nauczy. — B. Akunin
➶➶➶➶➶ 𝒜𝓍𝑒𝓁 ➷➷➷➷➷
Zauważyłem, że przyjechała Kate, więc bez chwili wahania pobiegłem, by otworzyć jej drzwi. Weszła do naszej dziupli i natychmiast rozejrzała się, jakby była tu po raz pierwszy w życiu. Jej spojrzenie było pełne niepokoju, jakby coś ją już zaniepokoiło.
— Co jest? — zapytała, jej głos brzmiał nieco zdenerwowany.
— Octavia się poobijała — odpowiedziałem, nie zwracając uwagi na ton, w jakim mówiłem.
— Znalazłeś ją? — Kate spojrzała na mnie z wyraźnym napięciem w oczach.
— Tak — odpowiedziałem, nie mając siły dodać nic więcej. Dziewczyna skinęła głową, a zaraz potem ruszyliśmy wszyscy w kierunku Octavii. Kiedy jednak wszedłem pierwszy, zobaczyłem coś, co zburzyło mnie całkowicie. To, co zobaczyłem, wbiło mnie w ziemię.
Puste łóżko. Otwarte okno. Z którego wystawało prześcieradło, związane sznurkiem jak improwizowana lina. Zatrzymałem się w martwym miejscu, serce mi stanęło. Pobiegłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz, ale to, co zobaczyłem, to pusta przestrzeń. Nigdzie jej nie było.
Uciekła. Znowu. Ale dlaczego?
Moje myśli tłukły się w głowie, jakby każdy impuls elektryczny podkręcał wściekłość. Może bała się mnie? Może nie ufała mi? Ale jak to możliwe? Przecież nigdy bym jej nie skrzywdził. Nigdy. Dla mnie ona była wszystkim — jedynym powodem, dla którego wciąż walczyłem. Dlaczego więc to robiła? Dlaczego uciekała?
— Axel, uciekła? — zapytała Kate, jej głos brzmiący jak echo w tej pustej przestrzeni.
— Uciekła — odpowiedziałem, z trudem powstrzymując gniew. Moje dłonie zacisnęły się w pięści, aż poczułem ból. Przeszło mi przez głowę, że ją straciłem. W każdej chwili mogła wpaść w ręce kogoś, kto nie zamierzałby jej oszczędzić. A ona była cała przemoknięta, zmarznięta. Co ona da radę zrobić w takim stanie?
— Melody, Kian, Kate, Dylan, Thomas, idziecie na miasto i do lasów. Reszta z nas, Mia, Layla, Isabell, Oliver, zostaje przy komputerach i w pobliżu domu. Zrozumiano? — zapytałem, starając się zachować zimną krew, choć w środku kipiałem. Wszyscy skinęli głowami.
— Do roboty — powiedziałem krótko. Wszyscy ruszyliśmy w różnych kierunkach, ale w mojej głowie krążyło tylko jedno pytanie: Gdzie jest Octavia? I jak ją znaleźć, zanim będzie za późno?
X̟X̟X̟
— Wszystko poszło zgodnie z planem — odpowiedziała dziewczyna, krótko rzucając mi spojrzenie. Stała przy zlewie, myjąc naczynia, a ja siedziałem, czując, jak rośnie we mnie zadowolenie z dobrze wykonanego zadania.
— No, a jak. Axel i Octavia to zapewne temat skończony — odpowiedziałem, z szerokim uśmiechem, bo wiedziałem, że sprawy potoczyły się dokładnie tak, jak miały.
— Dobrze rozegrane. Wyszło świetnie — stwierdziła, nie przerywając pracy, ale jej ton zdradzał satysfakcję. Wydawało mi się, że wszystko idzie po naszej myśli.
Jednak wtedy moim oczom ukazała się dziewczyna za oknem. Smith. Stojąc na zewnątrz, nie wiedziałem, co ta idiotka tu robi. Moje serce przyspieszyło.
— Smith nas widzi! — krzyknąłem, wstając błyskawicznie z miejsca. Nie czekałem ani sekundy, wybiegłem z domu, nie zważając na nic. Przeszło mi przez głowę tylko jedno: Nie może nas zobaczyć.
Dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia, ale wiedziałem, że nie uciekła daleko.
— Masz ją? — usłyszałem głos za plecami.
— Nie! — odpowiedziałem wściekły, czując, jak gniew zaczyna mnie zalewać. Ale to dopiero początek. Octavia Smith zginie szybciej, niż to zaplanowałem.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Kurwa, czy ja muszę mieć tyle pecha?
Właśnie uciekłam przed nieznajomym, schowałam się w lesie, a teraz cicho, krok po kroku, szłam w stronę miasta. Chwilę później byłam w samym centrum. Cały świat wokół mnie wiruje. Zmieszana, roztrzęsiona, nie mam pojęcia, co dalej. Axel na pewno już mnie szuka. W głowie czuję jedynie chaos, szok, i bezsilność.
Bez sensu to wszystko.
Później do głowy wpadł mi pomysł — hotel. Muszę się schować, ale mam zero kasy. Wiem, że to desperackie, ale nie mam wyjścia. Będzie dobrze.
Podchodzę do hotelu. Stanęłam na chwilę, rozejrzałam się. Wyglądałam jak siedem nieszczęść — brudna, mokra, poobijana, jakbym dopiero co wróciła z jakiejś piekielnej podróży. Co za cholerna kompromitacja. Wzdycham i wchodzę. Za ladą siedzi recepcjonista — całkiem spoko facet, ale on ma w sobie coś, co sprawia, że czuję się jeszcze bardziej jak szmaciana lalka.
Uśmiecham się, choć to raczej ironiczny gest.
— Dzień dobry, mogłabym zarezerwować pokój na dziś? — pytam, ale wiem, że mój „dzisiejszy” wygląd nie pasuje do reszty hotelu. Czuję się, jakbym miała na sobie tabliczkę z napisem „oszustka”.
Recepcjonista zmarszczył brwi, jakby naprawdę nie rozumiał, co się dzieje.
— Czterysta złotych, pokój numer siedem — mówi, a ja czuję, jak moje serce bije szybciej.
— A mogłabym później zapłacić? — pytam, nieśmiało licząc na trochę zrozumienia.
— Nie — odpowiada lodowato, nie kryjąc irytacji.
I wtedy z ust wydobywa się mój mimowolny, nerwowy śmiech. Jasne, bo przecież wyglądam jak milion dolarów.
Patrzę na niego, czując, jak napięcie rośnie. Co za dupek.
— No proszę — wymuszam kolejny uśmiech, próbując zmusić go do zmiany zdania.
— Nie. Jeśli to wszystko, to do widzenia — mówi i odwraca się z pogardą.
Szkoda czasu na tych wszystkich ludzi, którzy nie rozumieją. Bez słowa wychodzę, czując, jak krew buzuje mi w żyłach. Zatrzymuję się przed hotelem, rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś bocznego wejścia, które pozwoliłoby mi przemykać niezauważenie, ale nic. Wszystko na opak.
A potem go zobaczyłam. Recepcjonista odchodzi w stronę prawego skrzydła. Moja szansa. Cholera, to jest to.
Moment! Wbiegam do środka, łapię klucz i biegnę po schodach jak oszalała, nie licząc kroków, nie dbając o hałas, nie dbając o nic. Biegnę! Moje serce wali jak młot, a oddech ciężki, jakbym przebiegła maraton. Ale nie myślę o tym teraz. Tylko o tym, że w końcu mam klucz.
Otwieram drzwi pokoju numer siedem, zamykam je na dziesięć spustów, choć doskonale wiem, że mają zapasowe klucze. Ale na razie to nie ma znaczenia. Ważne, że tu jestem. Muszę się schować.
Znajduję ładowarkę, podłączam telefon, czując, jak napięcie we mnie rośnie. Potem idę do toalety, patrzę w lustro… Zaraz, co jest ze mną? Wyglądam, jakbym wyszła z jakiegoś koszmaru. Psychopatka po ucieczce z psychiatryka.
Zatrzymuję się przy lustrze, ale szybko odwracam wzrok. Nie mogę na to patrzeć.
Wchodzę do kuchni, otwieram lodówkę, pełno jedzenia. Chwyciłam kawałek szynki i zrobiłam kanapkę. Usiadłam na kanapie, jedząc, ale myśli krążą w mojej głowie jak opętane. Co teraz?
Wiem jedno — muszę uciekać. Rano, jeszcze przed świtem, ale gdzie? Nigdzie nie będę bezpieczna. Axel na pewno nie odpuści, a teraz do tego dochodzi ten nieznajomy. Co za jebany cyrk.
Mogłam wyjechać, ale jak? Za co? Gdzie? Po prostu muszę zniknąć.
Zamykam oczy, biorę głęboki oddech. Potem włączam muzykę na telefonie, pozwalając, by dźwięki trochę mnie uspokoiły, chociaż wiem, że to tylko chwilowa ucieczka od rzeczywistości.
Nie mogę ci obiecać że będę do końca
Zapisz mój numer jako przygoda bali
Wszystko się układa tylko w pierwszych miesiącach
Dlatego znikam jeszcze przed Motylami
Bo boję się miłości boję się związać boję się czuć
A mimo to znów na koszuli mam twój tusz
Jesteś taka Jolie Jolie Bella Bella ej
(Na moich ustach twój Błyszczyk)
Jolie Jolie Bella Bella ej
(Smakujesz jak liczi)
Jolie Jolie Bella Bella ej
(Na moich ustach twój Błyszczyk)
Jolie Jolie Bella Bella ej
(Smakujesz jak liczi)
Gdzie się ukrywałaś tyle lat
Widziałem cię już chyba w moich snach już wcześniej
Salut za nas pod stopami piach Nad głową parę gwiazd na niebie
Polewam po kolejce Hennessy
Już robi się namiętnie po trzecim
Potem wyciągasz telefon a na tapecie masz zdjęcie z zaręczyn
Sam byłem już zaręczony dwa razy Ukryte DM-y cztery snapchaty
Jak pisze tobie że jedzie po pracy do taty to znaczy że jedzie do Blachy
W morzu są ryby na niebie są ptaki
W klubach dziewczyny pragnące uwagi a ja szukam jednej która mnie nie zrani
Przerwałam słuchanie muzyki, spojrzałam na ekran dostrzegając tysiąc wiadomości, chyba z trzysta nieodebranych połączeń i oczywiście wiadomość od nieznajomego.
Od nieznany
Dopadnę cię.
Zaśmiałam się odczytując to, następnie w spamie zaczęłam czytać grupę i wiadomość od Axela.
Od Axel
Przepraszam za tę akcję.
Od Axel
Wróć proszę.
Od Axel
Octavia nie zostawiaj mnie.
Od Axel
Moje życie nie ma sensu.
Nie wiem czemu, ale prychnęłam i odłożyłam telefon rozwalając się na kanapie, na razie idę spać zobaczę co będzie jutro.
Następny dzień…
Obudziłam się. Słońce wpadało przez okno, idealnie oświetlając cały pokój. Chwilę przeciągałam się, czując, jak moje ciało protestuje po wczorajszym biegu przez życie. Ale zanim jeszcze mogłam cieszyć się chwilą, usłyszałam pukanie.
— Dzień dobry, obsługa — powiedział głos zza drzwi.
Kurwa.
Jak zawsze, idealnie. Kiedy to się skończy? Musiałam się schować, bo jak zobaczy mnie ten facet, to będę leżeć jak placek, bez szans na ucieczkę. Bez planu. Zerwałam się z łóżka i bez zastanowienia wbiegłam pod nie, jak dzika, jak szpieg w akcji. Całe moje życie — centrum gówna. Genialnie.
Usłyszałam, jak klucz kręci się w zamku. Nie oddychaj, kurwa. Nawet nie drgnęłam. Facet miał rękawiczki, coś mi to przypominało, deja vu. Mruczał coś pod nosem, jakby węszył, jakby chciał znaleźć każdy ślad mojej obecności w tym pokoju.
Serce mi waliło w piersi, a ja trzymałam oddech. Zbliżał się. Jego kroki… coraz bliżej. I wtedy, jakby z automatu — złapałam go za nogę. Facet runął na ziemię z takim hukiem, że aż myślałam, że zaraz wszystkie drzwi w hotelu się otworzą. Nie było czasu na strach. Wyskoczyłam z pod łóżka, jak dzika małpa, rzucając się na niego. Biłam go, jakbym miała w rękach całe moje życie, jakbym miała dość tego wszystkiego.
Facet nie mówił ani słowa. Leżał cicho, bezbronnym trupem. Dobrze, przynajmniej nie sprawia mi problemów. Zeszłam z niego, zostawiając go w pokoju, i jak najszybciej wybiegłam z hotelu, zabierając po drodze telefon i trochę jedzenia. Zajebiście. Znów bezdomna. Brawo.
Wybiegłam na zewnątrz, przykuwając spojrzenia przechodniów. Wszyscy patrzyli, jakbym była uciekinierką z jakiejś psychuszki. Ale co miałam robić? Nie zatrzymywałam się. Biegłam. Biegłam przez centrum, nie mając pojęcia, gdzie iść. Musiałam się schować, znaleźć coś, co mogło być moim schronieniem. Pustostan. Może tam, w końcu nie wiedziałam, co robić, jak długo jeszcze mogę uciekać.
Błyskawicznie wyjęłam telefon. Kurwa. Znowu wiadomość.
Od Axel
Octavia, daj znak życia.
Od Isabell
Stara.
Od Dylan
Odpisz.
Od Kian
Octavia nie rób nic.
Od Mia
Spotkajmy się.
Od Layla
Gdzie jesteś?
Od nieznany
Przyjdź do tego miejsca co wczoraj.
Zaczęłam się śmiać, nie mogłam inaczej. Co on, kurwa, myślał? Że dam się pożreć jak jakaś ofiara? No, nie. Pójdę tam, to zginę na miejscu, ale nie teraz. Teraz jestem jak dzikie zwierzę, które walczy o życie, nawet jeśli to życie to tylko błąd, jedna wielka porażka.
Ale wtedy, w tej chwili, moje śmiechy ucichły. Kolejna wiadomość. Czułam, jak serce opada mi do stóp. To było jak zimny dreszcz przechodzący przez ciało. Nie wiedziałam już, czy oddycham, czy to wszystko to tylko sen. A może to była śmierć, która powoli wkradała się do mojego życia, chcąc mnie pochłonąć?
Od nieznany
Zdjęcie.
A na nim, była Kate, cała zakrwawiona.
Rozdział 11
༺✮ „𝙋𝙧𝙖𝙬𝙙𝙖”✮༻
Kiedy człowiek boi się coś zrobić, wtedy wie, że żyje.
Ale kiedy człowiek nie robi czegoś, tylko dlatego, że się boi, to wtedy jest martwy.
— W. Faulkner
✞ঔৣ 𝙺̷𝚊̷𝚝̷𝚎̷ ঔৣ✞
Axel kazał mi iść do lasu, więc się przechadzałam po nim. Byłam przeszkolona na każdą sytuację; Axel dobrze nas nauczył sztuczek. Niestety, tego dnia nie wzięłam broni. A to był już pierwszy błąd, który zrobiłam w tamtym momencie. Idąc w głąb przeolbrzymiego lasu, słyszałam różne odgłosy, deszcz spokojnie kropił, było to przyjemne i fajne, idąc dalej, poczułam moją komórkę, spojrzałam na ekran, to był Axel.
— Co tam stary? — zapytałam na wstępie.
— Masz ją? — zapytał zmartwiony.
— Przecież wiesz, że gdybym miała, to bym się odezwała — odpowiedziałam, a chłopak wypuścił powietrze z ust.
— To dawaj znać w razie co, do usłyszenia — powiedział i się rozłączył, ja natomiast schowałam telefon.
— Nie ma jej — usłyszałam krzyk, a następnie zaczaiłam się za krzakiem. Dwie postacie krążyły wokół domku, wyraźnie rozwścieczone. Nie wiedziałam, o kogo chodzi, ale na nieszczęście ten ktoś zbliżał się do mnie.
Schowałam się za drzewem i cała drżałam, bałam się. Skuliłam się, ale to nic nie dało. Czarna postać wyciągnęła mnie, a druga zaświeciła lampką w twarz.
— Kim ona jest? — zapytała dziewczyna.
— Kate, z paczki Axela, prawda? — zapytał.
— Chuj ci do tego — burknęłam pod nosem.
— Zaraz, zobaczysz, co jesteśmy w stanie zrobić — powiedział i zaciągnął mnie do domku. Wiedziałam, że nie wezwę pomocy, bo byłam sama z nimi w środku lasu. Próbowałam się wyszarpać, nic to nie dało. Porywacz i prześladowca Octavii założył sznur na moją szyję, po czym postawił. Na słoniach czułam obrzydliwy dotyk z przed chwili gdzie mnie dotknął.
— Jak zejdziesz, to się udusisz — powiedział i siadł naprzeciwko mnie.
— Gdzie jest Octavia Smith? — zapytał.
— Nie wiem — odpowiedziałam, a on się zaśmiał jak diabeł.
— Odpowiadaj — ryknęła dziewczyna w białej masce.
— Nie wiem, szukam jej — odpowiedziałam cała sparaliżowana.
— Myślisz, że ci uwierzę? — zapytał, po czym wstał.
— Gdzie jest Axel? — zapytał podniesionym tonem.
— Szuka Octavii — odpowiedziałam.
— Octavia Smith nie wróci już żywa, zamorduję ją, a ty mi powiesz, gdzie się ukrywa — powiedział, a ja zdębiałam. Skąd mogłam wiedzieć, gdzie ona jest? Sama jej szukałam przecież, kurwa.
— Szukam jej, nie rozumiesz człowieku? Masz dwubiegunowość — bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
— Nie wierzę ci, masz minutę, aby się przyznać, inaczej zginiesz — obwieścił, a następnie uderzył mnie parę razy, a potem, jak gdyby nigdy nic, zrobił zdjęcie. Następnie podszedł i zaczął przypalać moją skórę i szarpać za włosy, był kompletnym psychopatą, poczułam chwilowy strach, ale nie zmiażdżyło mnie to, chłopak natomiast wymierzył mi kolejny policzek, a później splunął w twarz niczym kompletnie niewychowany dzieciak, może był właśnie niewychowany albo nie miał go kto wychować. Zamroczyło mnie na chwilę, ale od razu spojrzałam mu w oczy.
— Jesteś psychopatką — stwierdziłam.
— Nie, jestem człowiekiem, który pragnie zemsty — odpowiedział, a ja spojrzałam na dziewczynę, która wpatrywała się we mnie, jej oczy, przypominały mi kogoś, ale kogo?
— Po co ja? — zapytałam.
— Po to, aby Octavia Smith, cierpiała, będzie tracić każdego, kogo kocha — odpowiedział bez żadnej skruchy.
— Co ci zrobiła ta dziewczyna? — zapytałam, a jego oczy napotkały się z moimi, przez moje ciało przeszedł zimny pot, chłopak nie wyglądał dobrze, czułam, że może był naćpany.
— Nie dowiesz się — odpowiedział.
— Nie czujesz strachu? — zapytałam prosto z mostu.
— Nie, czułem go, ale teraz on minął, bo znalazłem Octavie Smith — odpowiedział i patrzył w komórkę, ja lustrowałam go. Moje policzki ciągle mnie bolały, a ja walczyłam żeby tylko nie płakać.
— Co ty masz w głowie — rzuciłam.
— Chęć zemsty — odpowiedział.
— Axel cię zniszczy — oznajmiłam.
— Nie, nie wiesz, kim jestem — powiedział.
Co za psychol z wybujałym ego.
— Octavia przyjdzie, ale po tobie zostanie już martwe, nic nieznaczące ciało — wydusił, a ja przełknęłam ślinę.
Szansa, że Ovti zdąży, były nikłe.
To mój koniec.
Spojrzałam nawet na tatuaż na dłoni. Była tam literka A, czyli Axel i jego team. Każdy z nas to miał, bo robiąc ten tatuaż, przypieczętowaliśmy sobie, że jesteśmy paczką na zawsze, więc wiedziałam, że zginę kiedyś, nie wiedziałam, że tak szybko.
— Ja się śmierci nie boję — oznajmiłam hardo.
— Szkoda, przygotowałbym coś lepszego — odpowiedział, a następnie patrzył mi w oczy. Ja nie mogłam nic wyczytać. Jako lekarz miałam wrażenie, że chłopak jest po traumie, chce zemsty, jest psychopatą, którego żądzą jest zemsta za coś. Nie wiedziałam tylko za co, ale jedno mogłam przysiąc, chłopak przeszedł coś w życiu i teraz cierpi. Natomiast dziewczyna, nie wiem, czy to jego, czy ktoś ważniejszy, ale miała chęci mordu w oczach. Była zawzięta, sterowało nią coś złego, ona widać, że nie chciała pokoju, tylko czystej, jak łza, zemsty, krzywdy innych, a to było chore.
— Kopnij — usłyszałam i spojrzałam na dziewczynę.
Wahała się, nie dziwie jej się, pewnie to nie ja jestem jej celem ino Octavia.
— Ale — przerwała.
— Kopnij, pamiętasz, co ci mówiłem? — odpowiedział jej chłopak, a ja zamknęłam oczy i cicho się pomodliłam. Mimo iż nie byłam święta, chciałam iść czysta i bez żadnych natrętnych myśli w głowie.
Gdy zobaczyłam gest kopnięcia, od razu złapałam się i walczyłam sama ze sobą. Nie byłam silna, żeby się podciągnąć. Wiedziałam, że moje życie się kończy, tchu zaczęło mi brakować, dusiłam się, a ręce mi posiniały z zaciśnięcia. Najgorsze było to, że oni wyszli, nie chcieli patrzeć, co było szokiem. Ja łapałam ostatnie wdechy, ale jak mówiłam, ja się śmierci nie boję, do takiej grupy dołączyłam i wiedziałam, co będzie dalej. Ostatni wdech złapałam, a moje powieki się zamknęły. Dalej nic nie pamiętam, ale wiem jedno, zostałam wyzwolona i skazana na śmieci w młodym wieku, a marzyłam o rodzinie i fajnym ciepłym domu. Jednak to nie było mi widocznie dane. Żegnaj Axel na zawsze.
Rozdział 12
༺✮ „𝙊𝙘𝙩𝙖𝙫𝙞𝙖 𝙎𝙢𝙞𝙩𝙝”✮༻
Czasami jesteśmy już o włos od osiągnięcia wymarzonego celu, jednak w ostatniej chwili coś się nie udaje.
To jednak nie powód, by się poddać.
O porażce można mówić dopiero wtedy, gdy rezygnujemy z podjęcia kolejnej próby.
— N. Vujicic
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Biegłam, ile sił w nogach, w stronę lasu. Nie wiedziałam, czy Kate żyje. Co prawda, nie lubiłam jej, ale nie życzyłam jej śmierci. Wpadłam do lasu, a nagle straciłam orientację. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ale szybko się odnalazłam. Słyszałam świsty, sowy, jakieś ptaki i inne zwierzęta, ale miałam to gdzieś. Byłam zbyt skoncentrowana na jednym celu — musiałam ją znaleźć.
Kiedy dotarłam do chaty, rozejrzałam się podejrzliwie, a potem podbiegłam do drzwi, które były zamknięte na klucz. Zauważyłam siekierę leżącą obok drzewa, chwyciłam ją i zaczęłam uderzać w drewniane drzwi. Męczyłam się, moje dłonie pociły się z wysiłku, a z oczu lały się łzy. Byłam wściekła na siebie. Pierw byli moi rodzice, potem Ava, Sophia, a teraz Kate. Mimo że nie znosiłam Axela, musiałam jej pomóc. Bo jeśli spojrzę w lustro, a ona nie będzie już żyła z mojej winy… nie zniosę tego.
Kiedy udało mi się zrobić szczelinę, zaczęłam wyrywać na siłę gwoździe, rzucałam deskami, a moje ręce pokryły się krwią. Drzazgi wbijały się w ciało, ale nie czułam bólu. Liczyło się tylko jedno — musiałam wejść do środka. W końcu, po długiej walce, drzwi wypadły z futryny, nie zostało po nich nic. Wbiegłam do środka, zachłannie łapiąc powietrze.
Zapach był nie do zniesienia. Smród stęchlizny i zgniłego jedzenia, który unosił się z kuchni, paraliżował mnie. Wokół fruwały małe muszki, jakby cała przestrzeń była pogrążona w niełaskach czasu i zapomnienia. Zatrzymałam się w miejscu, przerażona. Nie wiem dokładnie, ile to trwało, ale z moich ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Upadłam na ziemię, zakrywając usta dłonią, ale nie mogłam powstrzymać tego, co wychodziło ze mnie. Piszczałam, wyłam jak szalona. To był koniec.
Wtedy usłyszałam coś, co wstrząsnęło mną jeszcze bardziej — zza okna dobiegała muzyka. Była puszczana przez prześladowcę. Wiedziałam, że jest blisko, ale nie miałam pojęcia, gdzie dokładnie. Całe moje ciało wypełniało przerażenie, wiedziałam, że czas się skończył.
Yasil — Soner Akalin
Czyli najsmutniejsza turecka piosenka, jaką mogłam słyszeć w swoim życiu. Nigdy nie słyszałam gorszej, była nagrana tak, że samo słuchanie doprowadzało do płaczu, a ta chwila, była dla mnie najgorsza.
Spojrzałam w górę, a Kate wisiała, jej życie ulotniło się, odeszła. Już nigdy nie usłyszę jej głosu, nigdy nie powiem, że jest rudą i wstrętną siksą. W tamtym momencie Bóg zabrał mi serce, odebrał je. Ja już nie miałam serca ani uczuć. Zginęła przeze mnie. Jak mogłam być takim człowiekiem? Gdybym weszła wcześniej, ona by żyła, a dziś wisi. Axel, on mnie zabiję, ale nie ucieknę, będę prosić o śmierci, bo zasłużyłam.
— Aaaaaaa — wydarłam się i krztusiłam łzami.
— Octavio Smith — usłyszałam i odwróciłam się, nie widziałam nikogo.
— Zniszczyłem cię — powiedział nieznajomy, a ja szlochałam. Po czym wstałam i siekierą odrąbałam sznur. Kate zleciała z hukiem na ziemię, a ja przytuliłam jej ciało, ale ono już było zimne i bezwładne. Chciało mi się wymiotować swoim odbiciem i życiem. Zabiłam najlepszą przyjaciółkę Axela. Jakim potworem trzeba być, żebym coś takiego zrobić, jestem okropna. Kate nie zasługiwała na to, była najbardziej bezgrzeszna od nas wszystkich. Dziewczyna miała dobrą pracę i życie, mogła żyć, ile chciała, a odeszła przeze mnie. Przytuliłam ją i trzymałam mocno w objęciach, płakałam i nie chciałam jej zostawiać tutaj.
— Wybacz mi, Kate — wyszlochałam.
— Pomszczę cię — wyszeptałam, czując ciężar słów, które wymówiłam.
— Octavio… — usłyszałam głos nieznajomego.
Gardło zacisnęło mi się z przerażeniem, a w kieszeni poczułam chłodny, ostrym krawędź noża. Serce zaczęło bić szybciej, ale nie miałam wyboru. Musiałam wyjść. Nie chciałam zostawić Kate tutaj, samotnej w tym zapomnianym miejscu, ale piosenka, ta przeklęta turecka piosenka, wciąż brzmiała w moich uszach, jakby sama mnie wołała do działania.
Wstałam z ciężarem na sercu i wyszłam na dwór. Deszcz lał się z nieba jak z cebra, a grzmoty burzy wstrząsały powietrzem, rozświetlając ciemność piorunami. Szłam przed siebie, nie oglądając się za siebie. Z każdym krokiem łamałam gałęzie, a wiatr rozwiewał moje włosy, jakby chciał je oderwać od mnie na zawsze.
Łzy spływały po moich policzkach, nie dając ulgi. Były bezużyteczne, nie oczyszczały mnie. Zniszczyłam siebie. Moje serce zamarło, dusza została pochłonięta przez ogień, piekielny i bezwzględny, który strawił każdą cząstkę mnie. Został tylko popiół.
Byłam już nikim. A Axel… Axel mnie zabije. Nie będzie miał innego wyjścia. Czułam, że nie mogę już uciekać. Miałam tylko jedno: pogodzić się z tym, co nastąpi, bo nie było już powrotu.
10 minut później…
Udałam się na pomost. Stanęłam na nim, a błysk oświetlił całą wodę, która lśniła przepięknie w blasku pioruna. Deszcz wciąż padał, ale ja stałam tam, patrząc w dal, rozkładając ręce, jakbym czekała na coś, co miało nadejść. Czułam, że zaraz zginę. Chciałam, żeby Bóg zabrał moją duszę, by wyzwolił mnie od tego cierpienia. Bo prędzej czy później i tak umrę. Axel zapewne już wie. Pewnie idzie tu po mnie, ale nie bałam się. Spojrzę mu w oczy, a potem będę błagać o śmierć.
Mimo że zabił wtedy to dziecko, dla mnie Axel był już zniszczony. My oboje byliśmy zniszczeni. Przeszliśmy przez piekło, które nas zmieniło, i nie zasługiwaliśmy na szczęście. Jedynym, czego się bałam, było to, że znów odbierze mi kogoś bliskiego. Wciąż patrzyłam na wodę, w której błyskały pioruny, a każda iskra przebijała ciemność. Z każdej strony walili pioruny, a ja stałam, cała mokra, czekając na zbawienie.
W końcu przerwał mi dźwięk telefonu.
Od nieznany
Mówiłem ci, że się nie zadziera ze mną.
Do nieznany
Mam cię w dupie.
Od nieznany
Skacz.
Do nieznany
Nie zrobię ci tej przyjemności.
Od nieznany
Jaka szkoda.
Do nieznany
Nie popłacz się.
Odwróciłam się i widziałam, jak stał, idealnie błyski oświetlały go, patrzył mi w oczy, a ja stałam jak szmaciana lalka. Nie pobiegłam, bo wiedziałam, że go zgubię. Ruszyłam się, wtedy gdy piorun uderzył z całej siły, a ja popatrzyłam i nic z tego nie zrobiłam sobie.
➶➶➶➶➶ 𝒜𝓍𝑒𝓁 ➷➷➷➷➷
Nasze poszukiwania nie dały żadnych rezultatów, poza tym, że straciłem kontakt z Kate, a jej lokalizacja urwała się gdzieś w lesie.
— I co teraz? — zapytałem, patrząc na resztę ekipy.
— Nic — odpowiedziała Melody, w jej głosie brzmiała bezradność.
— Nie ma jej — dodał Thomas, jego ton był chłodny, jakby sprawy stały się beznadziejne.
— Layla sprawdza teren, gdzie była ostatni raz — powiedział Dylan, ale to nie brzmiało jak dobra wiadomość.
— Super — mruknąłem, wkurzony i rozczarowany. Wyszedłem na chwilę z tematu, wyciągając telefon z kieszeni, w nadziei, że znajdę coś, co może rozwiązać ten pieprzony problem.
Od nieznany
Szukasz jej?
Zmarszczyłem brwi i nie wiedziałem, o co chodzi.
Do nieznany
Kogo?
Od nieznany
Smith.
Do nieznany
Co ci do tego?
Od nieznany
Zaraz coś ci wyślę.
Czekałem, patrząc w ekran i obracając komórką, niecierpliwiłem się.
— Stary, co ty? — zapytała Isabell.
— Zaraz dostanę zdjęcie — odpowiedziałem i próbowałem dodzwonić się do rudej.
Skubana nie odebrała, martwiło mnie to, a jeszcze gorzej, że jest noc. W końcu mój telefon za wibrował. Jak się okazało zdjęcie, pospiesznie otwarłem je, zamarłem, na zdjęciu Kate wisiała, a Octavia siedziała na podłodze przed nią. Byłem zdezorientowany, dlaczego zabiła Kate?
Od nieznany
Zginęła, bo ona się spóźniła;(.
— Jak się spóźniła? Co to miało znaczyć? — myślałem, czując, jak moja głowa jest pełna chaosu.
— Axel, Kate nie żyje! — krzyknęła Isabell. Spojrzałem jej w oczy, a w moich dłoniach zaciśniętych w pięści czułem pulsującą agresję. Knykcie pobielały, zęby gryzły się z bólu.
— Axel! — rozbrzmiał głos Thomasa, jakby próbował dotrzeć do mnie przez mgłę.
— Stary… — zabrzmiała Melody, a jej ton był pełen paniki, jakby nie mogła uwierzyć w to, co mówi.
— Powiedz coś, kurwa! — ryknął Dylan, zbliżając się do mnie. Jego słowa były jak ciosy, ale nic nie docierało do mojego umysłu.
— Kate nie żyje! — powtórzył Kian, a ja poczułem, jak wszystko wokół mnie staje w martwej ciszy.
— Co robimy? — zapytała Layla przez telefon, ale ja nie byłem w stanie odpowiedzieć.
— Zginęła przez Octavię — stwierdził Oliver, nie dając mi chwili wytchnienia. W jego głosie słychać było zimną pewność.
Thomas podszedł do mnie, chwycił moje ramiona i potrząsnął nimi. Spojrzałem mu prosto w oczy. Jego twarz była pełna rozpaczy, ale nie to widziałem. Mój wzrok był puste. Całe moje ciało wciąż się trzęsło.
— Wczoraj… — zacząłem, a łza, nieoczekiwana, spłynęła mi po policzku.
— Co wczoraj? — zapytał Thomas, nie rozumiejąc.
— Stary, mów kurwa, co się dzieje! — ryknęła Melody, jej głos wzbierał wściekłością.
— Obudzi się — usłyszałem głos Layli przez telefon, ale to już nie miało znaczenia. Nie obudzę się. I tak już byłem martwy w środku.
— Wczoraj zabiłbym każdego, kto ją dotknął, dziś mam ochotę udusić ją gołymi rękami, za to, co zrobiła, Octavia Smith, od dziś jest skończona, a jej los jest przypieczętowany zagładą — wydusiłem, a oni patrzyli szeroko otwartymi oczami.
A ja to, co powiedziałem, było prawdą, Octavia, zginie.
Rozdział 13
༺✮ „𝙏𝙮 𝙞 𝙟𝙖”✮༻
„Ty i ja, to już nie miało sensu, bo żaden dzień się nie powtórzy, naszły na nas ciemne chmury, które już nigdy nas nie opuszczą”
➶➶➶➶➶ 𝒜𝓍𝑒𝓁 ➷➷➷➷➷
3 dni później
Od rana szykowaliśmy się na pogrzeb Kate, ja stałem w lustrze i poprawiałem koszulę koloru czarnego, później spojrzałem na spodnie i płaszcz.
Gdy wyszedłem z garderoby, spojrzałem na każdego z obecnych. Patrzyli na mnie martwym wzrokiem, wszyscy byli ubrani na czarno. Wyglądało to dziwnie, ale cóż, takie życie. Zgromadziliśmy się wszyscy, a oni ani nie drgnęli.
— Axel, idziemy? — zapytała jako pierwsza Isabell.
— Tak — odpowiedziałem, sięgając po fajkę.
— Axel, jeśli zrobisz krzywdę Octavii, to zniszczę cię — zastrzegł Kian. Znalazł się rycerzyk na białym koniu.
— Spierdalaj — powiedziałem, a on podszedł do mnie i złapał mnie za koszulę, a następnie przycisnął mnie do ściany.
— To jest moja siostra. Jeśli jej włos z głowy spadnie, zniszczę cię i wyrzucę psu — zastrzegł, a wszyscy patrzyli na nas.
— Piesku, idź do budy — odparłem.
— Ostrzegam cię — powiedział, grożąc palcem.
— Nie boję się — odpowiedziałem, a on zamachnął się i uderzył mnie w twarz.
— Zniszczę cię za to, że ona zadała się z tobą i za to, że płakała — krzyknął, a Thomas złapał go. Wstałem z ziemi, ale nie uderzyłem go, choć ręka świerzbiła mnie jak cholera. Przecież skurwysyn musiał być żywy.
— Axel, ona jest niewinna — powiedziała Melody.
— Właśnie jestem za — potwierdziła Layla.
— No, przecież porywacz sam to zaplanował. Widziałeś, że ona na zdjęciu płakała przy Kate — oznajmił Dylan.
Mieli rację, kurwa, skurwysyny mieli rację, ale co, nagle mam jej przebaczyć? Trzy dni temu chciałem jej głowę urwać, a dziś przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ta dziewczyna naprawiła mnie, a to było niemożliwe, bo przecież byłem zepsuty. A wtedy ona przewalczyła to we mnie, a sama pewnie też cierpiała.
— Axel, przebacz jej, zrób to dla Kate — powiedziała Melody.
— Przebaczę, chodźcie — odpowiedziałem, a następnie wyszliśmy i pojechaliśmy trzema samochodami. Ciekawe, czy się pojawi, ciekawe, czy spojrzy mi w oczy.
30 minut później…
Gdy wysiedliśmy, udaliśmy się na cmentarz. Kate była pochowana w widocznym miejscu. Wszyscy płakali, patrząc na nią. I ja również uroniłem łzę. Spojrzałem na jej twarz — na tą twarz, która przez tyle lat była częścią mojego świata. Przypomniały mi się nasze wspólne chwile w bidulu. Ruda, do cholery, będzie mi ciebie brakować. Zawsze była obok, zawsze gotowa do pomocy, nawet gdy nie musiała. A teraz leżała w tej zimnej trumnie, a ja stałem obok, bezsilny, niezdolny przywrócić jej życia. To bolało. Jak cholera. Ale obiecałem sobie — jej śmierć nie pójdzie na marne. Zrobię wszystko, by ten idiota, który ją skrzywdził, cierpiał. Będzie błagał o wybaczenie, ale ja się nie zlituję. Zapłaci za to, co zrobił.
Zaczynałem rozglądać się wokół, kiedy coś przyciągnęło moją uwagę. Zauważyłem ją. Stała tam, w brudno-różowym płaszczu, włosy poczochrane, oczy sine od płaczu — próbowała wszystko ukryć pod warstwą makijażu. Stała na obcasach, jakby nie miała zamiaru tu pasować. Podeszła do trumny Kate, dotknęła jej policzka. Samotna łza spadła z jej twarzy, a potem włożyła coś do trumny. Patrzyłem na nią, jak ona otarła łzę, po czym wstała i ruszyła dalej. Każdy patrzył na nią, i ja też. Nasze spojrzenia się nie spotkały, ale w jej oczach była wstydliwość. Ona wiedziała, że nie powinna być tutaj, ale mimo to, nie mogła się powstrzymać.
To była moja Octavia. I w tym momencie, poczułem, jak coś we mnie pęka. Bez wahania ruszyłem za nią. Zatrzymała się, jakby czuła, że ktoś ją śledzi. Odwróciła się powoli, patrząc na mnie, a ja dostrzegłem w jej oczach coś, czego się nie spodziewałem: traumę. Niechęć do życia. Czekała na coś, czego się bała. Na koniec. Ale ja nie mogłem czekać dłużej. W jednej sekundzie rzuciłem się do niej i wpadliśmy w ramiona. Przytulenie jej było jak powrót do domu, jakbym odzyskał coś, co utraciłem. Była tu, a ja nie chciałem jej nigdy wypuścić.
— Octavia — wyszeptałem, a ona odpowiedziała mi szlochem.
— Przepraszam, nie zdążyłam… — wyszeptała, a ja przyciągnąłem ją mocniej do siebie.
— Wiem… przepraszam za to, dziecko — odpowiedziałem, czując, jak moje serce staje się lżejsze.
— Axel… jestem potworem — powiedziała słabym głosem. Cała się trzęsła, jej perfumy otulały mnie w chłodnym powietrzu, a jej delikatne włosy były jak jedwab w moich dłoniach.
— Nie jesteś, nie mów tak o sobie — odpowiedziałem, patrząc jej głęboko w oczy. Czułem, jakby całe moje życie przechodziło w tym jednym spojrzeniu.
— Wygłupiłam się… — powiedziała, a ja starłem łzę z jej policzka, nie pozwalając jej się poddać.
— Nie, to moja wina. To ja nie powinienem tego zrobić — odpowiedziałem cicho, bo nie wiedziałem, co dalej. A ona złapała moje dłonie, zaciskając je w swoich.
— Zabij mnie… wyzwól mnie — powiedziała, patrząc mi prosto w oczy, jakby wreszcie chciała zakończyć to, co ją niszczyło.
— Nie… Jeśli chcesz, zacznijmy od nowa, razem. Pójdziemy po niego. Dopadniemy go — powiedziałem z pewnością, a ona uśmiechnęła się krzywo.
— Chcę zacząć wszystko, ale czuję, że jestem zniszczona od środka… — wyszeptała, a ja nie mogłem oderwać wzroku od jej oczu.
— Nie jesteś zniszczona, kochanie. Naprawimy to, obiecuję. — To były słowa, które były dla nas obojga ostatnią nadzieją.
— Będziemy razem, nie martw się — wyszeptałem, czując, jak jej ciało się rozluźnia.
Spojrzałem za siebie. Nasza paczka patrzyła na nas z uśmiechem. Byliśmy z nimi, ale teraz wszystko się zmieniało. Zaczynaliśmy nowy rozdział.
— Octavia… — powiedział Kian, podchodząc, a ona bez słowa przytuliła go.
— Może jeszcze wszystko się ułoży… — wyszeptała, a każdy z nas ją objął. To była nasza chwila, nasza siła.
— Wracasz do nas? Do domu? — zapytałem, czując, jak serce mi rośnie.
— Tak — odpowiedziała, a ja poczułem, jakby całe moje życie znowu miało sens. Kochałem ją, a sprawa Kate i dziecka nauczyły mnie, jak łatwo można stracić wszystko. A teraz? Teraz nie pozwolę jej odejść.
Złapałem ją za rękę, a ona poszła ze mną do samochodu. Usiadła na przednim siedzeniu, a ja spojrzałem na nią, czując dziwny spokój, jakbyśmy razem pokonali najgorsze. I choć droga była jeszcze daleka, wiedziałem, że już teraz będziemy razem. Na zawsze.
— Dlaczego uciekłaś wtedy? — zapytałem, wciąż nie rozumiejąc, co ją do tego skłoniło.
— Nie wiem, może nie chciałam patrzeć na ciebie… po tym wszystkim, po tym, co się stało z dzieckiem — odpowiedziała, bawiąc się palcami, jakby próbowała odwrócić uwagę od tego, co naprawdę czuła.
— A teraz, co czujesz? — zapytałem, niepewny odpowiedzi.
— Wstręt do siebie — odpowiedziała szczerze. Ja złapałem jej dłoń, jakbym chciał zabrać jej te wszystkie myśli, bo teraz miała tylko mnie.
— Wiesz, że to wszystko on zaplanował, prawda? Cały ten pieprzony plan, by nas zniszczyć… — powiedziałem, czując gniew.
Skinęła głową, wiedziałem, że rozumie.
— On mnie już zniszczył — stwierdziła, ale nie mogłem pozwolić, by to stało się jej definicją.
— Ovti… kochasz mnie? — zapytałem, czując, jak moje serce bije szybciej.
Zawahała się, ale odpowiedziała:
— Kocham… — powiedziała cicho, ale pewnie.
— A ty? — zapytała, patrząc na mnie.
— Też, mimo tego, co zrobiłem, mimo że chciałem cię zabić za Kate — odpowiedziałem, czując, jak moja miłość do niej rośnie.
Zaśmiała się cicho, ale była to lekka, serdeczna reakcja.
— Trzeba było mi urwać łeb, jak była okazja — powiedziała, próbując złamać napięcie.
Zaśmiałem się z jej słów, a wspomnienie Kiana wywołało śmiech w moim gardle.
— Kian o mało co mnie nie zabił — powiedziałem nagle, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
— Za co? — zapytała, a ja uśmiechnąłem się gorzko.
— Za ciebie. Powiedział, że jeśli ci się coś stanie, stracę życie. — Odpowiedziałem, starając się ukryć lekki uśmiech, bo wiedziałem, jak absurdalnie brzmi ta sytuacja. Octavia zrobiła zdziwiony wyraz twarzy.
— Nie znałam go z tej strony — powiedziała cicho, a w jej głosie pojawiła się nuta zaskoczenia.
— Nikt go nie znał — poparłem ją, wiedząc, że ta historia nie miała w sobie niczego normalnego.
Rozglądałem się po drodze, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłem z auta, a Octavia zrobiła to samo, po czym zaczęła mnie obserwować. Czułem jej wzrok, ale nie chciałem tego przyznać na głos.
— Ej, czemu zniszczyłaś dom? — zapytałem, nie mogąc powstrzymać ciekawości, co ją tak zdenerwowało. Octavia uniosła brwi, patrząc na mnie, jakbym zapytał o coś niestosownego.
— Skąd ty o tym wiesz? — zapytała, nieco zaskoczona, ale też zainteresowana.
— Wiem, byłem. Nieźle rozwaliłaś chatę — stwierdziłem, próbując zachować powagę, ale coś w tym wszystkim było zabawnego. Pamiętam, jak wpadłem wtedy do jej mieszkania, a wszystko dookoła wyglądało jak pole bitwy.
— Wściekłam się — oznajmiła, a ja wiedziałem, że to było zrozumiałe. Kiedy jest się w takim stanie, emocje biorą górę. Czasem nie kontrolujesz swojego działania. I to było jak tornado, które niczego nie oszczędzało.
W tym momencie nasza paczka przyjechała, wysiadając z aut. Dylan był pierwszy, w swojej zawsze pełnej energii postawie.
— Pogodzeni? — zapytał, patrząc z uśmiechem na nas.
— Tak — odpowiedziałem, a on od razu zrobił zadowoloną minę.
Weszliśmy do środka, gdzie czekała nas stypa. Cała atmosfera była przytłaczająca — pełna smutku, ale jednocześnie dająca poczucie wspólnoty. Cała paczka była razem, choć każdy z nas nosił swoje rany.
Rozdział 14
༺✮ „𝙎𝙩𝙮𝙥𝙖”✮༻
„To co wydarzyło się kiedyś to zapomnij o tym, naucz się żyć, wszystko można naprawić, potrzeba cierpliwości.”
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Siedziałam na stypie już od godziny. Cała atmosfera była duszna, ciężka. Wszyscy rozmawiali, wspominali Kate — jaka była wspaniała, jaka kochana, ale to już nie miało znaczenia. Każde wspomnienie boli bardziej. Ja siedziałam jak struta, w milczeniu, nie potrafiłam patrzeć nikomu w oczy. Widziałam to w ich spojrzeniach — żal, rozczarowanie, może nawet pretensje. Udawali, że wszystko jest w porządku, ale nie mogli tego ukryć. I wiedziałam, że to wszystko przez mnie. Gdybym przyszła wcześniej, Kate by żyła. Moje serce ściskało się na samą myśl o tym, że to ja jestem powodem jej śmierci.
W końcu spojrzałam na Axela. Siedział na przeciwko mnie, jego wzrok utkwiony w moich oczach. Nie wiedziałam, co o mnie myśli. Czułam się jak zbrodniarka, ale czułam też, że on mi przebaczy. Może nie teraz, ale kiedyś.
— Octavia, gdzie ty byłaś? — zapytała nagle Melody, a jej głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na wszystkich, czułam, jak wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
— A zacznijmy od tego, gdzie mnie nie było — odpowiedziałam, starając się rozluźnić atmosferę, chociaż wiedziałam, że nic nie jest już takie jak przedtem.
Kilka osób zaśmiało się, ale nie było to śmiech pełen radości. Bardziej z niedowierzaniem, jakby chcieli, żeby wszystko wróciło do normy, ale wiedzieli, że to już niemożliwe.
— Ale miałaś gdzie spać? — zapytał Thomas, niepewnie.
— No w hotelu, ale pobiłam typa i zwiałam, później to tak tułałam się bez celu — odpowiedziałam, czując się trochę głupio, że muszę o tym mówić, ale tak, to była prawda. Miałam swoje powody, ale nie wszyscy to rozumieli.
Oni spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Czułam, jak nie potrafią zrozumieć moich decyzji, ale nie mogłam tego zmienić. Czułam się, jakbym była już za bardzo zniszczona, by kiedykolwiek wrócić do „normalności”.
— Czemu go zlałaś? — zapytał Kian, patrząc na mnie z rosnącym zaciekawieniem.
— Bo sama sobie wzięłam klucz, a on by mnie za to zabił — odpowiedziałam, a głos mi zadrżał. To była moja rzeczywistość, moje wybory. Widziałam, że wszyscy są trochę zszokowani.
— Czemu nadal jesteś tu? — zapytałam.
— A co, nie chcesz mnie? — zapytał z irytacją Kian, a ja nie odpowiedziałam. To było skomplikowane. Moje uczucia były zbyt zamieszane, by teraz na nie odpowiedzieć. Patrzyłam na niego przez chwilę, zanim dodałam.
— Nie wiem — odpowiedziałam, szczerze. I to była prawda. Czułam się zdezorientowana, jakbym nie miała już nic do zaoferowania.
Przewróciłam oczami, kiedy temat przeniósł się na sprawę prześladowcy. Zmiana tematu była dla mnie oddechem.
— Zastanawiacie się, kim jest prześladowca? — zapytałam, patrząc na nich z uwagą.
— Tak — odpowiedział Axel, a ja poczułam, jak całe pomieszczenie na chwilę zastyga w ciszy.
— Ktoś, kto chce się nas pozbyć. A ja widziałam dziewczynę — powiedziałam, choć byłam pewna, że moje słowa nie spotkają się z łatwym zrozumieniem.
— Jak ją widziałaś? — zapytali wszyscy, nagle zainteresowani.
— Wiem, że to blondynka, ale nic więcej — odpowiedziałam, czując, jak każdy zaczyna myśleć, próbować połączyć fakty.
Godzinę później, stypa rozkręciła się na dobre. Wszyscy wspominali Kate, ale ja postanowiłam wyjść na chwilę na dwór. Czułam się źle w tym wszystkim, w tej atmosferze, pełnej ukrytych pretensji i smutku. Oni patrzyli na mnie jak na zabójcę Kate, jakby to wszystko było moją winą. A ja czułam się jak potwór. Włączyli film, wspominając ją, a w tle leciała piosenka „Wish You The Best”.
I miss knowing what you’re thinking
And hearing how your day has been
Do you think you could tell me everything, darling?
But leave out every part about him
Right now you’re probably by the ocean
While I’m still out here in the rain
With every day that passes by since we’ve spoken
It’s like Glasgow seems further from L.A
Maybe it’s supposed to be this way
But, oh my love
I wanna say, „I miss the green in your eyes”
And when I said we could be friends, guess I lied
I wanna say, „I wish that you never left”
Oh, but instead, „I only wish you the best”
I wanna say, „Without you, everything’s wrong”
And you were everything I need all along
I wanna say, „I wish that you never left”
Oh, but instead, „I only wish you the best”
Well, I can’t help but notice
You seem happier than ever now
And I guess that I should tell you that I’m sorry
It seems I was the problem somehow
Maybe I only brought you down
But, oh my love
I wanna say, „I miss the green in your eyes”
And when I said we could be friends, guess I lied
I wanna say, „I wish that you never left”
Oh, but instead, „I only wish you the best”
I wanna say, „without you, everything’s wrong”
And you were everything I need all along
I wanna say, „I wish that you never left”
Oh, but instead, „I only wish you the best”
Z moich oczów lały się łzy, które nie przestawały spływać po policzkach. Wycierałam je nerwowo, starając się nie dać się ponieść emocjom, ale to było silniejsze ode mnie. Za mocne. Po prostu nie mogłam już tego znieść. Chciałam wyjść z tego, ale nie wiedziałam jak. Cały czas myślałam o Kate, o tym, co mogłam zrobić, co powinnam zrobić. A teraz było za późno.
Wstałam, czując, jak moje nogi drżą. Niezgrabnie szłam w stronę balkonu, otworzyłam drzwi, a chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz. Czułam je na skórze, wchodziło głęboko w moje płuca, jakby miało zabrać ze sobą część tego ciężaru, który teraz niósł się za mną. Oparłam się o barierkę, czując w tej chwili całą pustkę, którą nosiłam w sobie. Wypuściłam powietrze z płuc, jakby to miało wypluć z mojego wnętrza wszystkie te emocje, które nie miały już miejsca.
Wyciągnęłam fajkę z kieszeni i odpaliłam ją, czując, jak dym wypełnia moje płuca. Zaciągnęłam się nikotyną, by poczuć cokolwiek, może żeby stłumić te dręczące pytania, które nie dawały mi spokoju. Patrzyłam przed siebie, ale nie widziałam nic. Mój umysł był pełen tylko obrazów, wspomnień i tego, co się wydarzyło. Każdy błąd, który popełniłam, wracał jak bumerang. Gdybym tylko przyszła pięć minut wcześniej… Myślałam, że może wtedy coś by się zmieniło, że może Kate by żyła. Ale co, jeśli to on ją zabił wcześniej, żeby zrobić mi tę dziurę w sercu? Może chciał, żebym nie zdążyła, żeby to była moja wina? Nie mogłam pozbyć się tej myśli.
Czułam, że tonę w tych pytaniach, a nie miałam odpowiedzi na żadne z nich. Kto za tym wszystkim stał? Kim była ta osoba, która chciała nas zniszczyć? Co chciała pomścić? Czego tak naprawdę oczekiwała? Myślałam o moim ojcu, o jego przeszłości, o niewyjaśnionych sprawach, które mogły się za nim ciągnąć. Może ktoś tam, w cieniu, cierpiał przez niego i teraz zamierzał zniszczyć nas wszystkich. Może to miało sens, ale… nie miałam pewności. Wszystko, co widziałam, to plątanina pytań, które nie miały końca.
Jedno wiedziałam na pewno: musiałam coś zrobić. Przysięgłam sobie, że doprowadzę tę sprawę do końca. Nawet jeśli miałam przypłacić to własnym życiem. Nie mogłam pozwolić, żeby Kate zginęła na darmo. Musiałam dowiedzieć się, kto za tym stał i dlaczego. Chciałam, żeby ta zbrodnia miała swoje zakończenie. I nie liczyło się, jak daleko będę musiała za nią pójść.
Z determinacją wyciągnęłam smartfon z kieszeni i zaczęłam pisać wiadomość.
Do nieznany
Chce się spotkać.
Od nieznany
Po co, mało ci?
Do nieznany
Chcę poznać prawdę.
Od nieznany
Odważne słowa.
Do nieznany
Chcę wiedzieć tylko dlaczego.
Od nieznany
Dowiesz się, moja słodka Octavio, już niebawem przejdziemy do finału.
Do nieznany
Czego oczekujesz szujo?
Od nieznany
Niczego, pokaże ci tylko niebawem, że jestem w stanie zrobić wszystko, żebyś cierpiała.
Do nieznany
Znów mi kogoś odbierzesz?
Od nieznany
Tak, uderzę prosto w twoje serce.
Po odczytaniu tej wiadomości odłożyłam telefon na bok, jakby to miało mnie uwolnić od tej chwili, od tego napięcia. Zamarłam, wstrzymując oddech. Co jeśli znów ktoś z paczki Axela ucierpi przez moją decyzję? Tylko tej myśli nie mogłam znieść. Jak mogłam to zrobić? Co jeśli znów ktoś zginie przez moją bezczynność?
W moich myślach już od dawna kłębiły się pytania. Co jeśli…?
— Octavia. Usłyszałam jego głos i odwróciłam się powoli. To był Axel.
— No? — zapytałam, starając się zachować zimną krew.
— Czemu stoisz sama? — zapytał, podchodząc bliżej. Zamknęłam oczy na chwilę. Znowu to pytanie. Znowu ten sam Axel, który próbował się do mnie zbliżyć, ale wiedziałam, że nie potrafię tego znieść.
— Bo wolę samotność — odpowiedziałam, głos pozbawiony emocji, jakby te słowa miały zamknąć wszystkie niepotrzebne rozmowy. Zamilkł. Widocznie to nie było to, czego oczekiwał. Może liczył, że znajdę w sobie odwagę, żeby znowu się do niego zbliżyć, ale tego po prostu nie potrafiłam zrobić. Patrzyłam na niego, ale nie widziałam żadnej odpowiedzi. Widziałam tylko kogoś, kto próbował mi pomóc, a ja nie umiałam sobie z tym poradzić. Zbyt wiele się stało. Byłam zniszczona. Wtedy znów usłyszałam głos.
— Starzy chodzicie — powiedział Oliver, wchodząc do pokoju, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
— Ej, nie jestem stara — mruknęłam, choć wiedziałam, że żartował. — Jesteś — odpowiedział, a ja z grymasem uderzyłam go w ramię.
— Stary, zaraz cię — zagroziłam, choć sama nie mogłam przestać się śmiać.
— Oliver, jak ty możesz w takim momencie się cieszyć? — zapytałam, próbując opanować emocje.
— Nie mam uczuć chyba — odpowiedział z poważnym wyrazem twarzy, ale ja zauważyłam, jak błyszczy mu w oku. Przeniosłam wzrok na Axela. Oni coś ukrywali. Widocznie wiedzieli więcej niż mówili.
— Co to znaczy? — zapytałam, patrząc na niego z ciekawością, ale i niepewnością.
— Kiedyś się dowiesz — odpowiedział, jakby to miało wszystko wyjaśnić. Zmarszczyłam brwi. Czułam, że to coś ważnego, ale nie chciałam już pytać. Może nie byłam gotowa na kolejne tajemnice.
— A teraz chodźmy — powiedział Axel, łagodnie, i ruszyliśmy w stronę salonu. W mojej głowie nadal kłębiły się pytania o to, co mi powiedzą, ale nie chciałam już o tym myśleć. Zdecydowałam, że na chwilę zapomnę, po prostu nie będę się nad tym wszystkim zastanawiać.
10 godzin później…
Wieczór zbliżał się nieubłaganie. Cały dzień spędziliśmy na rozmowach, ale wszystko, co mieliśmy do powiedzenia, nie zmieniało tego, co czuliśmy w środku. Zbliżała się pora snu, a każdy z nas był poważny, jakby wciąż myślał o Kate, o tym, co się wydarzyło. Axel zaproponował, żebym spała w jego sypialni. Nie wiedziałam, dlaczego zgodziłam się. Może potrzebowałam czegoś, czego nie potrafiłam sama sobie dać. Może poczucia, że wciąż istniejemy, że nie wszystko jest stracone. Poszłam do łazienki, żeby ogarnąć siebie. Zauważyłam w lustrze, jak zmieniona wyglądam. Strasznie. Ale to nie miało znaczenia. Wróciłam do sypialni, Axel już leżał na łóżku, patrzył na mnie. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Położyłam się obok niego, ale czułam się jak obca.
— Idziemy spać? — zapytał, a ja po prostu przytaknęłam, wciąż czując ciężar w sercu. Zgasił lampkę nocną, a ja poczułam, jak cisza otacza mnie z każdej strony. Po kilku minutach usłyszałam jego spokojny oddech. Axel zasnął. Ja nie mogłam. Myślałam o Kate. O jej śmierci. Zastanawiałam się, co by się stało, gdybym przyszła wcześniej. Gdybym zdążyła. Może ona widziała ich twarze? Może coś przeoczyłam?
A potem usłyszałam to.
— Susan… — wykrzyczał Axel przez sen. Zamarłam. Przez chwilę nie wiedziałam, czy to sen, czy rzeczywistość.
— Susan, proszę, nie… — załkał. Wpatrywałam się w niego, nie wiedząc, co robić. Przez chwilę byłam przerażona. O co chodziło? Co to znaczyło?
Rozdział 15
༺✮ „𝙎𝙪𝙨𝙖𝙣”✮༻
„Nie oszukuj innych, nie kłam, nie krzywdź, bo robiąc to, nie osiągniesz nic, a jedynie stracisz zaufanie w oczach innych ludzi.
꧁༒☬𝒪𝒸𝓉𝒶𝓋𝒾𝒶☬༒꧂
Po nocy, w której Axel wymówił imię Susan, czułam się jak w pułapce. Czy to możliwe, że mnie zdradził? A jeśli tak, dlaczego nie powiedział mi tego wprost? Czułam się zdezorientowana, jakbym nie miała już kontroli nad tym, co się dzieje.
Obudziłam się sama, bez niego. Spojrzałam na pustą przestrzeń obok mnie w łóżku. Co to miało znaczyć? Moje serce przyspieszyło, kiedy przypomniałam sobie jego dziwne zachowanie, ale jeszcze bardziej martwiła mnie jego nieobecność.
Zeszłam na dół, do kuchni, gdzie święta trójca miała w zwyczaju poranny rytuał gotowania. Zapytam ich od razu, gdzie jest Axel.
— Hej — rzuciłam, kiedy weszłam do kuchni, a oni odwrócili się, zatrzymując na chwilę czynności.
— No hejka, jak tam? — zapytał Thomas, kładąc szklanki na stół. Jego ton nie zdradzał żadnych kłopotów.
— A nic, a gdzie Axel? — zapytałam, próbując nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
Ich wymiana spojrzeń była odpowiedzią na moje pytanie.
— Poszedł na chwilę — odpowiedział Oliver, wylewając ciasto na patelnię na pancakes. Jego ton nie był taki neutralny, jak chciałby to sugerować.
Zacisnęłam usta, ale próbowałam nie wybuchnąć.
— A kim jest Susan? — zapytałam, nie mogąc dłużej znieść niewiedzy.
Natychmiast cała trójka zamilkła. Dylan zakrztusił się piciem, Thomas poklepał go po plecach, a Oliver spojrzał na mnie jakby szukał wyjścia z tej sytuacji.
— Skąd wiesz o Susan? — zapytał Oliver, z wyraźnym niepokojem w głosie.
— Axel mówi jej imię przez sen, kim ona jest? Axel zdradził mnie? — moje słowa wybuchły jak wulkan, a każdy z nich wymieniał spojrzenia.
— Octavia, nie możemy ci powiedzieć za dużo, ale on ci powie, jak będzie gotowy — powiedział Thomas, a ja poczułam, jak złość zaczyna kipieć we mnie.
Jak będzie gotowy?! To była dla mnie jakaś bzdura. Zaczęłam czuć, jakbym była zamknięta w klatce, a wszyscy wokół wiedzieli coś, czego ja nie rozumiałam.
— Powiedzcie proszę — powiedziałam, chociaż już wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi.
— Naprawdę nie możemy, ale nie masz konkurencji, nie martw się — powiedział Thomas, a ja tylko wywróciłam oczami.
Byłam na skraju załamania, zmęczona ich tajemnicami i kłamstwami, więc siadałam do stołu, nie zamierzając jeść. Chłopaki zaczęli jeść, ale nawet ich obecność nie poprawiła mi humoru. Grzebałam tylko widelcem w pancakes, czując, jak napięcie rośnie.
— Czemu nie jesz? — zapytał Oliver.
— Co, niedobre? — zapytał Thomas, ale już nie miałam siły, by reagować na te pytania.
— Masz uczulenie? — zapytał Dylan, ale nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Boże, nie mogłam tego wytrzymać. Cała ta sytuacja, ta czwórka ich… Po prostu nie mogłam.
— Myślę — odpowiedziałam w końcu, patrząc na nich z boku.
— Idę na uczelnię — mruknęłam, wstając z miejsca. Nie miałam już siły na to wszystko. To wszystko w głowie mi się kręciło.
Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Odwróciłam się. To był Axel. Jego wygląd mnie zaskoczył. Był cały brudny, jakby przeszukał całą okolicę. Co on, do cholery, robił?
— Gdzie byłeś? — zapytałam, starając się utrzymać spokojny ton. Jak matka przesłuchująca dziecko.
— Byłem się przejść — odpowiedział lakonicznie, ale nie brzmiał przekonująco.
— Dlaczego jesteś cały brudny? — zapytałam ponownie, wpatrując się w niego z wyczuwalnym niepokojem.
— Mówię, że byłem się przejść — powtórzył, ale ja już nie wierzyłam w to, co mówił.
— Nie wierzę ci — odpowiedziałam, próbując ukryć rosnącą w sobie frustrację.
Axel podszedł do mnie, wyraźnie zaniepokojony.
— Co ci jest? — zapytał.
— Co mi jest? Co tobie jest? — zapytałam w odpowiedzi, czując, jak emocje biorą górę.
— Ej, ludzie, spokojnie — usłyszałam głos Thomasa, ale nie byłam w stanie przestać.
— Zamknij się! — krzyknęłam, a cała trójka zamilkła.
Patrzyli na mnie jak na kogoś obcego. Jakby nie wiedzieli, co się ze mną dzieje. A ja sama nie wiedziałam, co się dzieje z nimi.
— Axel, odpuść — powiedział Oliver, próbując zdławić całą sytuację.
— Stary, daj jej spokój — dodał Dylan.
Ale ja nie mogłam się zatrzymać. Chciałam wiedzieć prawdę.
— Zamknijcie się — warknęłam, patrząc na nich.
— Octavia — zaczął Axel, ale przerwałam mu.
— Idę na uczelnię, pogadamy później — odpowiedziałam, odwracając się od niego.
30 minut później…
Zastanawiałam się, co ja w ogóle robię. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, wyjście na uczelnię nie miało żadnego sensu. Ale wiedziałam, że muszę jakoś się uspokoić. Więc po prostu ruszyłam.
Metro było pełne ludzi, jak zawsze. Czułam się jak ryba w wodzie, mimo że nie było to dla mnie komfortowe. Spóźnienie na wykład — klasyka. Przypomniało mi się, jak bardzo nienawidziłam tego uczucia, kiedy czekałam na rozpoczęcie roku akademickiego, znowu w tłumie, znowu w chaosie. Pamiętam, jak czułam się wtedy jak obca. Jakbym nie pasowała do tego miejsca.
Dotarłam do sali, a Mia już tam była. Wiedziałam, że muszę z nią porozmawiać, chociaż nie chciałam być zbyt wylewna.
— Co tak wcześnie? — zapytałam, kiedy przytuliła mnie na powitanie.
— A ty spóźniona — odpowiedziała z uśmiechem, ale w jej głosie dało się wyczuć jakąś irytację, może tym, że znowu mnie nie było. Może czuła, że coś się ze mną dzieje, ale nie wiedziała co.
— No weź, masakra, czym ty przyjechałaś z dziupli? — zapytałam, próbując rozładować napięcie.
Mia roześmiała się, ale jej odpowiedź mnie zaskoczyła.
— Samochodem Olivera — powiedziała, co wywołało moje zaskoczenie. Oliver? To on jej dał auto? Ciekawe.
— Dał ci swój samochód? — zapytałam, próbując uchwycić więcej informacji, więcej sensu w tym, co się dzieje.
— No tak, a tobie Axel nie dał? — zapytała, a ja poczułam, jak moje serce znowu bije szybciej.
— Nawet nie pytałam, wolałam już metro — odpowiedziałam z lekkim niepokojem. Co się dzieje z Axelem, że ja się czuję tak… niepewnie?
— Kobieto, on wariował bez ciebie, każdy zakamarek przeszukał — Mia oznajmiła, patrząc na mnie poważnie.
Jej słowa mnie zaskoczyły. Czułam jakby serce na chwilę mi stanęło. Axel? Przeszukał każdy zakamarek? To nie było zwyczajne zachowanie.
— Serio? — zapytałam, bo nie byłam pewna, czy mogę jej uwierzyć. Mia tylko przytaknęła, ale widziałam w jej oczach coś, co nie do końca mi się podobało.
— Tak, zależy mu — powiedziała, a ja na chwilę poczułam, jak napięcie opada. Mia mówiła to z takim przekonaniem, że zaczęłam wątpić w to, co myślałam do tej pory.
Ale wciąż nie wiedziałam wszystkiego. Czułam, że coś jest nie tak. Susan? Axel miał jakąś historię, której nie rozumiałam. A może on miał ją… kiedyś?
Nie miałam pojęcia, co się dzieje, ale to nie znaczyło, że mogłam się poddać. Jeśli musiałam przeszukać pokój Axela, to to zrobię. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, prawda?
I tak siedziałam w tej sali, próbując skupić się na wykładzie. Mówiąc prawdę, nie słuchałam tego, co profesor mówił. Telefon w ręce, palce jakby same przechodziły po ekranie. Chciałam znaleźć odpowiedź, choćby najmniejszą, na pytanie: co takiego się dzieje?
Ale jak to w życiu bywa, odpowiedzi na razie brakowało, a wszystko, co miałam, to moje myśli.
Od nieznany
Niebawem się spotkamy.
Do nieznany
Woo nie wierzę.
Od nieznany
To nie wierz.
Do nieznany
Czego chcesz?
Od nieznany
Zbrodnia będzie piękna.
Zamarłam, nie wiedziałam chyba, czy oddycham.
— Smith telefon — usłyszałam głos profesorki.
Ja pierdole, jeszcze tego mi brakowało.
Wściekła schowałam komórkę.
— Powiedz mi co to kryminalistyka, wszystko, co dyktowałam — powiedziała, a ja opuściłam uszy i włączyłam tryb myślenia.
— Jest nauką praktyczną opracowującą.
Kryminalistyka jest interdyscyplinarną nauką dotyczącą praktycznych i taktycznych zasad, sposobów, a także technicznych metod służących do rozpoznawania i wykrywania przestępstw oraz ich sprawców. Inaczej ujmując kryminalistyka, zajmuje się identyfikacją, zbieraniem, analizą i interpretacją dowodów przestępstw, które zostaną użyte w procesie karnym.