Wstęp
Od tego momentu będę tu prowadził dygresyjną książkę kucharską i survivalową.
Lojalnie uprzedzam, że wszystkie te przepisy zostały sporządzone pod wpływem alkoholu i nie pamiętam sporządzania żadnego z nich.
Przepisy są pretensjonalne i w kolejności alfabetycznej, niemniej wydają się to być całkiem niezłe recepty i ciekawostki kulinarne.
Barszcz czerwony
Do przyrządzenia barszczu czerwonego wystarczą obrane i pokrojone buraki czerwone, które później, podczas gotowania uzupełnia się obranymi i pokrojonymi ziemniakami. Ogólnie rzecz biorąc dobry będzie też wywar z gotowanego boczku, choć boczku osobiście nie lubię. Może się też najpierw wrzucić do gotowania ziemniaki, jako przyprawa świetnie sprawdzi się szczaw. Dobrze lubią się też buraki czerwone z fasolką szparagową, która (obok kalafiora tudzież brokułów) jest także niezbyt częstym, ale przydatnym dodatkiem do zupy jarzynowej. ~
Beszamel
Roztapiamy na patelni trochę masła i mieszamy z mąką, mąki nie za dużo, mniej niż tłuszczu (chociaż proporcje 1:1 będą OK), następnie powstałą tak, gładką masę rozcieńczamy mlekiem (w ilości około pięć razy tyle) i doprawiamy solą, białym pieprzem i gałką muszkatołową (posiadającą ponoć działanie narkotyczne, ale nie radzę tego próbować). Proponuję tego nie jeść. ~
Blended coffee
Czasami dysponuje się małymi opakowaniami niewysokiej jakości kawy, zwykle zakupionymi podczas wyjazdu albo w pośpiechu. Są to kawy o różnym stężeniu kofeiny i najczęściej wysokiej kwasowości lub gorzkie (przepalone z powodu niskiej jakości ziaren). Dobrze jest takie kawy ze sobą wymieszać i trzymać w słoiczku — któregoś dnia mogą się przydać do wyrzucenia na śmietnik. Niemniej zwykle wymieszane są przystępniejsze niż poszczególne cienkie kawy z fajną etykietką. Z reguły będziemy musieli podwyższyć pH albo zróżnicować smak. Oczywiście w profesjonalnym podejściu miesza się tak dobrej jakości ziarna i rozdrabnia się je w młynku dla uzyskania ciekawego smaku czy aromatu i podwyższenia zawartości kofeiny. Jak kawa jest dobra, nie musi pochodzić z gówna wydry albo słonia i nie musi być reklamowana przez Hołowczyca lub Rynkowskiego, który po pijaku chciał strzelać do ludzi. ~
Bulion
Bulion to nic innego jak rosół warzywny. Aby go przygotować, trzeba po prostu pogotować włoszczyznę, która najczęściej sprzedawana jest w formie zestawów do bulionu: ćwierć selera, marchew, por, pietruszka. Jest to tajemna wiedza dostępna od wielu lat wiedźmom i farmaceutkom. Wystarczy to obrać i posiekać, wygotować i jest bulion. Podsmażyć i jest wiedźma.
Możemy dać przypaloną cebulkę, czosnek, pieczarki — przy czym tego rodzaju składniki zwykle dołącza się do już przygotowanej potrawy. W każdym razie nie wrzucajmy do bulionu szlachetniejszych grzybów, chyba że posiadamy takowe w nadmiarze, bo przydadzą się do samych potraw. Raczej nie podsmażajmy włoszczyzny — możemy, ale większy sens jest w tym wtedy, jak chcemy zachować smak w tłuszczu przy dalszej obróbce produktu.
Sam w sobie bulion możemy odparować i zamrozić (podobnie przygotowywane jest gówno pod nazwą kostki rosołowej — poprzez odparowanie bulionu, tak samo jest z kawą rozpuszczalną, kakałem rozpuszczalnym, herbatą w rozpuszczalnych granulkach itp.), będziemy wtedy mieć „bulion na każdą okazję”.
Warzywa z wywaru oczywiście odcedzamy, ale możemy je zblendować i zjeść z owym bulionem w formie zupy kremowej lub razem z cedzakiem włożyć sobie na głowę.
Na bulionie przygotujemy np. zupę ogórkową, trąc doń ogórki kiszone, tylko trudno usiąść tak na garnku, żeby się nie wywrócił.
(Zupę pomidorową dobrze jest przygotowywać z rosołu ze wczoraj). ~
Cacyki
Gr. Tzatziki, arm. Cacic, tur. Cacix, coś podobnego do mizerii, tylko że ze startym ogórkiem, którego trzeba wtedy osolić, a następnie wycisnąć, by pozbyć się nadmiaru wody i doprawić solą, pieprzem i przeciśniętym czosnkiem. Z jakiegoś powodu mnie to jednak tak nie smakuje — może dlatego, że oryginał nie jest ze śmietaną, tylko z jogurtem i odrobiną oliwy? Niektórzy uważają też tzatziki za samą śmietanę z solą i białym pieprzem… zagęszcza się ją drobno siekaną cebulką, przeciśniętym czosnkiem oraz drobno posiekanymi pietruszką i koperkiem, tylko doprawiając origanis vulgare. ~
CBD
Przygotowywanie takiej herbaty nie jest niczym szczególnym, to zwykła herbatka ziołowa, więc wystarczy przecedzić napar albo parzyć w dzbanku z odpowiednim sitem, gdyż w ziole CBD jest dużo łodyg i ziaren, a kto chciałby jeść glony i plankton? Zwykle jednak takie zioło wygotowuję, czyli gotuję w imbryku albo odpowiednim kubku, a później przecedzam. Sądzę, że to dobry sposób, wszakże konopie zwykle się pali, a wyższa temperatura daje mocniejszy napar. Ze względu na zdrowotne założenie i działanie z witaminą C (dzięki której THC, obecne i w takiej odmianie, nie zalega w mózgowinie), a także smak, wywar świetnie sprawdza się z herbatą z hibiskusa oraz miodem (który, podobnie jak w innych herbatach cytrynę, daje się do gotowego naparu, nie do gotującej się wody, inaczej zostanie smak, ale zatraceniu ulegną właściwości zdrowotne!!!). Możemy ją również pić samą (wystarczy jedna filiżanka, chyba że osób jest kilka, wtedy filiżanka też może być jedna, ale należy ją przepłukać) lub wymieszać z miętą albo rumiankiem itp. ziołami, w zależności od pożądanego efektu (podczas gdy mięta działa dobrze na trawienie, melisa nasennie, rumianek antybakteryjnie, ale i moczopędnie itd., przy czym melisa jest dosyć mdła, a mięty nie poleca się, jak ktoś ma zgagę).
Postscriptum. THC wiąże się z tłuszczami, dlatego marihuana sprawdza się do ciast, do masła, mleka, ciastek, kakao itp. To jednak dotyczy głównie marihuany, nie suszu z CBD, bo jednak tehacyny jest w nim o wiele mniej.
Możemy zostawić oczyszczoną z nasion i łodyg resztkę na drugi dzień, trzeba jednak będzie ją wzbogacić o następny susz. ~
Cherry Hemingway
Taco Hemingway… to znaczy, Ernest Hemingway był znanym amerykańskim nowelistą i alkoholikiem, który osiadł na wyspie kolumbijskiej i napisał m.in. przypowieść o starym człowieku i morzu. Mówiąc w skrócie, o facecie w łódce, który łapie marlina ważącego prawie tonę, ale…
Jednym z jego ulubionych alkoholi stała się wiśniówka, a żeby nie fatygować co chwila barmana, wymyślił własny koktajl, który był w stanie nasycić go na dłuższą chwilę.
Przepis zawierał znaczną ilość rumu, został wszak wymyślony na wyspie z tego trunku, produkowanego z melasy, czyli odpadów z trzciny cukrowej, słynącej, jak wulkan gorącej. A konkretnie:
120 ml rumu,
40 ml wiśniówki,
40 ml świeżo wyciśniętego soku z grejpfruta,
40 ml świeżo wyciśniętego soku z limonki.
Nazywa się to wtedy Papa Doble, co może sugerować, że zwykła wersja zawiera 60 ml rumu, 20 ml wiśniówki i 40 ml soku.
Liczby są takie, ponieważ na Zachodzie nie lało się do kieliszków-pięćdziesiątek, tylko do czterdziestek. Obecnie ten trend przeszedł także do Polski, z czego niewiele osób zdaje sobie do tej pory sprawę, więc zamawiając wódkę pije mniej, a płaci tyle samo, o ile nie spadł także woltaż, wtedy pije o połowę więcej, a płaci dwa razy tyle.
Limonka i grejpfrut pojawiają się tam dla witamin i wytrawności, wiśniówka jest słodka, rum w zasadzie też. Pomarańcza natomiast dałaby jeszcze słodyczy, a cytryna tylko kwasoty. Choć, ze względu na ilość rumu i dostępność owoców, możemy przepis spolszczyć w sposób następujący:
100 ml rumu,
25 ml wiśniówki,
50 ml świeżo wyciśniętego soku z cytrusów.
Całość oczywiście mieszamy z miętą w szklanicy z lodem i przecedzamy do wysokiej szklanki, również lód zawierającej.
Będąc w Chorwacji, w odwiedzinach u jednego z naszych rodzimych poetów czy też kucharzy, drink należałoby sporządzić zgodnie z oryginalną recepturą, zamiast wiśniówki nalewając likier z maraski, czyli tamtejszego drzewa, a konkretnie wiśni, orzechów, migdałów, jaśminu oraz wanilii.
PS. Jednym ze specjałów Hemingwaya był również beverage o nazwie „popołudniowa śmierć”. Polegał na wymieszaniu 50 ml absyntu i 150 ml zmrożonego szampana. Hemingway mawiał wtedy: „zrób na drugi dzień to, co obiecasz po pijaku — to nauczy cię trzymać gębę na kłódkę”.
Samo w sobie słowo koktajl oznacza koguci ogon — być może stosowane jest do drinków, czyli napojów, stąd, że bywają wymyślne, a czasami służą, by zwrócić uwagę i zaimponować? Dobrze jest jednak uważać, by nie zlecieć z grzędy. ~
Ciasto na pizzę
Pizza neapolitańska jest z pomidorami serem. Neapol jest na południu, ser z bawolego mleka, ciasto cieniutkie i odpowiednio opiekane drewnem, ale jakim drewnem? otóż nie za mokrym, ciasta przygotowywanego w rytmie dobowym, ze wspaniałej mąki. Wobec tego mówienie o pizzy z wieloma dodatkami, a przygotowywanej w ciągu godziny, mija się zapewne wobec powyższego z celem. Tym niemniej w Polsce nie marynuje się mięsa odpowiednio wcześniej, więc trudno spodziewać się, że osoba starająca się wypracować 13 godzin, by najniższa krajowa na kwitku wyglądała jak prawdziwa wypłata, była w stanie cieszyć się świeżą oliwą, tego rodzaju dodatki, podobnie jak wyblakły pieprz czy sól z ryżem, postrzegając jedynie jako zwietrzałe i brudne flakoniki w knajpach, co jest niezwykle smutne, dlatego spróbuję sobie poprawić humor chociaż kawałkiem ciasta. Podobno trudno jednak mówić o cieście na pizzę, gdy nie poświęciło mu się nigdy choć jednej ósmej doby. Dlatego nie będę udawać Super Mario, tylko przedstawię dwa przepisy na (ciasto na) pizzę i jakiś prosty sos.
1. 500 g przesianej mąki pszennej mieszamy ze 100 ml roztworu wody i 20 g drożdży (= jedne drożdże instant), a następnie dolewamy 200 ml H2O i doprawiamy kilkoma szczyptami soli. Ciasto po bardzo dokładnym wyrobieniu i wyrośnięciu przez około pół godziny, piecze się cienko rozciągnięte z jakimiś dodatkami przez 15 minut, w temperaturze 220 stopni szwedzkiego odkrywcy, Celsjusza.
2. To będzie ciekawostka. 250 g świeżego kalafiora trzemy na tarce i odparowujemy na suchej patelni. Następnie mieszamy z 50 g startego sera oraz jednym jajkiem i pieczemy 10 minut w temperaturze 220 stopni — następne 5 minut pieczemy już z dodatkami!
Sos na taką pizzę to 400 ml przecieru pomidorowego z przeciśniętym czosnkiem i suszonym bądź świeżym oregano.
Dodatki dowolne, ale podstawa to dobry ser, może być szynka, bazylia i odrobina świeżej oliwy.
Buon appetito, o ile Włosi tak mówią. ~
Ciasto kakaowe
4 szklanki mąki,
2 szklanki cukru,
2 szklanki mleka,
pół szklanki oleju roślinnego,
2 jajka,
2 małe łyżeczki sody oczyszczonej,
2 duże czubate łyżki ciemnego kakao,
słoik dżemu, np. z malin.
Pieczemy przez 50 minut w 180. st. szwedzkiego wynalazcy, Celsjusza. ~
Od jakiegoś czasu mam ochotę się wyżalić, od jakiegoś roku, ale wyrzucanie z siebie toksyn przychodzi mi z ogromnym trudem. Dlatego najpierw przepis na ciasto. Ciasto to ciasto, nigdy nie mogłem zapamiętać proporcji żadnego, więc wymyśliłem jedne, stałe proporcje, a spożywa się je (ciasto) zarówno samo, jak i z dodatkami.
Ciasto „Gorzkie Żale”
300 g mąki
300 g tłuszczu
3 jajka
Półtorej szklanki cukru
Półtorej łyżeczki proszku do pieczenia
Kieliszek żołądkowej z miętą
Mąkę przesiewamy. Możemy dać 200 g pszennej i 100 g kukurydzianej lub ziemniaczanej.
Ucieramy jajka z cukrem albo mieszamy mąki, proszek do pieczenia i deutoplazmę, a później tłuszcz i ubite białko. Jak ucieramy jajka z cukrem, to później dajemy mąkę, a na końcu tłuszcz. Może być 200 g masła i dodatkowe 100 g tłuszczu roślinnego.
Blachę leciutko otłuszczamy.
Pieczemy 40 minut w 180 stopniach szwedzkiego odkrywcy Celsjusza.
Możemy upiec to ciasto z rodzynkami i jabłkami, wtedy dwa jabłka obieramy i kroimy w plastry, które mieszamy z cynamonem, niewielką ilości imbiru i cukrem waniliowym, a rodzynki płuczemy i wtykamy do plastrów.
Nie lubię lukru, wolę cukier puder albo czekoladę roztopioną w kąpieli wodnej, z łyżeczką masła.
Zamiast jabłek, możemy dać półtorej łyżeczki kakao. Możemy też zastąpić część tłuszczu sokiem z ananasa, a jabłka — kawałkami ananasa wypełnionymi wydrylowanymi wiśnio-czereśniami, wtedy uzyskamy American uspide-down cake, czyli ciasto do góry nogami, spożywane z ponczem, to kompot z alkoholem tudzież wino z herbatą i rumem.
Ale że umiemy i nam się nie chce, wypijamy kieliszek żołądkowej i wyrzucamy zakalec. ~
Ciasto z owocami lub marmoladą
Wymyśliłem przepis, który spamiętam, bo nigdy nie mogłem zapamiętać żadnego przepisu na ciasto. Oczywiście ten przepis był wcześniej, ale myślałem, że przepadł, więc napiszę drugi raz, może będą się trochę różnić. W końcu znalazłem jakiś, w którym proporcje są równe, czyli:
300 g mąki
300 g tłuszczu
3 jajka
Szklanka cukru
Łyżeczka proszku do pieczenia
Rodzynki
Dwa jabłka
Cynamon
Imbir
Cukier waniliowy
Jako tłuszcz może posłużyć 200 g masła i 100 ml oleju roślinnego albo margaryna, albo samo masło, ogólnie rzecz biorąc masło ma najlepszy smak a margaryna czy olej rzepakowy jeszcze wzbogacą ciasto o dodatkowe wartości odżywcze. Mąkę trzeba przesiać i może to być 200 mg, to znaczy g, mąki pszennej a 100 g mąki kukurydzianej albo ziemniaczanej. Masło możemy rozpuścić i zostawić do przestygnięcia — albo nie, nie ma to szczególnego znaczenia. Możemy ubić białka, ciasto będzie pulchniejsze. Tylko nigdy nie mogę spamiętać kolejności, więc zawsze daję najpierw mąkę i jajka, później masło i olej roślinny, a później cukier i proszek do pieczenia. Zwykle miesza się proszek do pieczenia z mąką, daje w odpowiedniej kolejności ubite białka, chyba na koniec: zdaje się, że uciera się żółtka z cukrem, a później daje mąkę i białko. No ale nie dbam o te szczegóły i ciasto jest dobre, tylko przy zachowaniu standardów lepiej wyrośnie.
Do ciasta najczęściej daję rodzynki — odkąd zaistniał Internet, pojawiła się frakcja mówiąca, że rodzynki są niedobre, ale jestem w opozycji — i dwa jabłka pokrojone w kawałki, wymieszane z cynamonem, imbirem i cukrem waniliowym. (Zamiast dodatków owocowych może być kakao, wtedy wyjdzie ciasto czekoladowe, albo nic, wtedy będzie to zwykła babka do herbaty, którą może się uzupełnić marmoladą).
PS. 300 g sacharozy to raczej za dużo, odpowiedniejsza będzie mniejsza szklanka. ~
Club sandwich
Jest to najlepszy tost na świecie.
Podstawowe składniki to bekon, pomidory, jajko, ser żółty.
Nie lubię zbytnio bekonu, więc zamieniam na szynkę.
Przygotowanie:
Potrzebujemy trzy lekko wypieczone tosty. Możemy podsmażyć je na niewielkiej ilości tłuszczu, w oryginale z bekonu, u mnie z szynki.
Na „spód“ kładziemy ser, lekko podsmażoną szynkę, później znowu ser i plasterek pomidora.
Następnie drugi tost. Na niego ser, jajko. Może to być jajko gotowane, ja preferuję jednak smażone z obu stron. Dobry sposób to wbić jajko na rozgrzaną patelnię, rozprowadzić białko podobnie jak ciasto na naleśnika i tuż po ścięciu przykryć nim żółtko za pomocą szpatułki, uzyskując podobny efekt, co przy jajku w koszulce.
Całość jeszcze chwilę zapiekamy, bo tosty szybko stygną, a ser musi się rozpuścić.
W oryginalnym przepisie na pierwszym piętrze nie stosuje się szynki tylko filet z kurczaka. Na drugim podajemy gotowane jajka, a na nich chrupki bekon.
Nie lubię w gotowych posiłkach surowych, niespreparowanych warzyw. Jak już danie przygotowuje kucharz, mógłby nie iść na łatwiznę i nie dawać jakichś świeżo zerwanych liści jak krowie, nie umniejszając krowom, bo to wspaniałe zwierzęta, które lubią muzykę, a za sprawą czterech żołądków potrafią zamienić trawę na mleko. Zawsze zastanawiało mnie, czy zawierałoby ono to, co konopie indyjskie, gdyby dać je do jedzenia krowom, wszakże jedne i drugie na owym kontynencie rosną, a w Indiach oraz na świecie jedne i drugie są na swój sposób wielbione, czasami bardziej przyziemnie. Jakby co to pomysł był mój, wykonanie moje. Niemniej, dysponując kuchnią można by się odrobinę bardziej przyłożyć do owego misterium.
Jako dodatek proponuję posiekać sałatę i wymieszać ją z majonezem. Wymieszać też odrobinę masła i czosnku przeciśniętego przez praskę.
Dolnego tosta smarujemy „czosnkiem”, kładziemy ser, lekko wysmażoną szynkę i raczej jej nie żałujemy, drugi plasterek sera, nań duży plaster pomidora z odrobiną ziół południowego wschodu Francji (są smaczne), w razie potrzeby suszonej pikantnej papryki. U góry siekana sałata z majonezem, plasterek sera, jajko smażone z obu stron, z odrobiną świeżo zmielonego pieprzu, a później znów masło czosnkowe. Jest proste i fantastyczne.
Oczywiście w razie posiadania fileta drobiowego, kładziemy go na dół, a szynkę (tudzież bekon) możemy dać wtedy na jajko, choć sensowniej wydaje się pod spód. Kładzenie takiej ilości jedzenia w takiej kolejności, żeby nie sposób było tego zjeść, jest równie sensowne, co „umyzianie“ ogromnego talerza jakimś losowym sosem i nazywanie tego obiadem. Jajko smażone to wersja „sytsza”, sprawdzą się gotowane, ale są odrobinę bardziej „bąkogenne”, przede wszystkim jednak: zgodne z oryginałem.
Sandwich składamy piętro po piętrze (lekko wypieczony tudzież wysmażony tost, składniki, tost, składniki, tost), przecinamy skosem na pół, choć niektórzy tną na cztery części (posługując się wykałaczkami, żeby tost się nie rozleciał, ale dla mnie to byłoby przegięcie), jeszcze lekko podpiekamy i podajemy na talerzu, zwykle na leżąco, ale to dosyć trudne, bycie kelnerem to nie przelewki również na biegająco czy śpiewająco, choć nie wiem, kto to w ogóle wymyślił, bo to smutne.
Warstwę „jajeczną” możemy uzupełnić pokrojonymi oliwkami z zalewy, ale nie jest to obowiązkowe. Możemy też użyć szczypiorku do majonezu, a także podgrillować czy po prostu podsmażyć chwilę pomidora, przykładowo na maśle, które klarowane ma być tylko do dłuższego smażenia, inaczej nie moglibyśmy na nim przygotowywać jajecznicy albo omleta — gdyż warto poddawać przygotowywane produkty obróbce. ~
Chili con carne
Czyli chili mięsne, danie teksańskie, a więc amerykańskie, choć meksykańskie. Jest to przepis, który mogę podać z pamięci, wypróbowany przeze mnie, więc może posłużyć jako jakiś wzorzec. I przedstawię go w wersji łagodnej oraz ostrzejszej, że tak napiszę — w stylu polskim. To potrawa na mięsie wołowym, z papryką, pomidorami, fasolą, cebulką i czosnkiem, stosunkowo proste i chyba bardzo znane, ale w Polsce się go tak często nie je.
Na przyjęte przeze mnie proporcje będziemy potrzebowali ok. pół kilograma mięsa wołowego, mielonego „na średnich oczkach”. Osobiście używam pomidorów z puszki, będzie to 400g (oczywiście możemy użyć siekanych własnych albo kupnych pomidorów, tylko uprzednio skąpanych we wrzątku, żeby pozbyć skórki). Jedna puszka czerwonej fasoli (200g). Dwie średnie cebulki (może być jedna biała i jedna czerwona, dla dodatkowego smaku i nawiązania do godła). Ze dwa ząbki czosnku. Trochę masła. Do chili con carne tradycyjnie dodaje się kukurydzę, ja stosuję paprykę. Ogólnie rzecz biorąc chili oznacza pikantność, nie konkretny rodzaj papryki; jak będzie dużo pieprzu, też będzie chili. Możemy użyć dwóch papryk czerwonych (a dla ozdoby i odrobiny smaku wymieszać kolory papryk w podobnej proporcji czy dla wyostrzenia użyć papryczki chili, jalapeno itp., ale to zbyteczne). Z przypraw będzie to sól, pieprz, kminek, w zależności od potrzeb (oraz zastosowanych papryk) — ostra papryka suszona, sos tabasco. Z ziół może to być bazylia, kolendra, pietruszka. Ja najbardziej lubię zwykłą pietruszkę.
Ujmując to w stylu video-kucharki, na tłuszczu roślinnym szklę poszatkowaną cebulę, następnie podgrzewam przeciśnięty przez praskę czosnek i dodaję mięso wołowe, które doprawiam solą i pieprzem, a do niego dołączam posiekaną paprykę, która i tak musi się trochę podsmażać, więc możemy spokojnie ją dodać od razu po wstępnej obróbce mięsa. Mówią, żeby pieprzu nie dawać zbyt wcześnie, inaczej może się przypalić, ale mięso powinno puścić dużo wody, która powinna odparować. Do podsmażonego mięsa wymieszanego z łyżeczką masła, daję poszatkowane pomidory (najczęściej korzystając z puszkowych, biorę jedne ziołowe, drugie z czosnkiem, wtedy mieszam gotowe danie ze sporą ilością posiekanej pietruszki i mogę nie dawać czosnku, bazylii czy kolendry), dobrze mieszam i powalam składnikom się poddusić. Przyprawiam kminkiem (a w wersji „świeżej”, ziołami). Do pomidorów daję poszatkowaną paprykę. Jeśli nie stosujemy papryczek ostrych, a chcemy pikantności, dobrze przedtem dać suszoną ostrą paprykę lub sos tabasco. Później — odsączona, czerwona fasola — puszkowe są też w wersji chili, ale nie są niesamowicie ostre i dobrze sprawdzą się w wersji łagodnej. Po podduszeniu mieszam potrawę ze sporą ilością posiekanej pietruszki. Opcjonalnie, na etapie mięsa i pomidorów, możemy dać maggi czy sos sojowy, ale szczególnie tego nie polecam, lub ociupinkę octu jabłkowego dla podbicia smaku. Jak nie stosujemy octu jabłkowego, danie możemy skropić sokiem z cytryny lub opcjonalnie limonki. Jak używamy świeżych pomidorów, do sosu powinniśmy dolać szklankę wody. Trzeba dać czas na podgotowanie się mięsu, papryce i fasoli. Podczas redukcji płynów odpowiednio przejdą się smaki.
Danie podajemy z ryżem (na takie proporcje, jakieś trzy torebki = 300g ryżu). Usypujemy „wulkan” z ryżu, nań kładziemy przygotowaną potrawę i łyżkę kwaśnej śmietany dla schłodzenia. Pamiętajmy, by ryż dobre odcedzić i pozwolić mu odparować.
Przy dobrze zredukowanym sosie, danie posłuży jako wspaniały farsz do naleśników (czy, jak kto woli, buritos) albo, zgodnie z tradycją południową, dodatek do tacos, mąka w których jest kukurydziana.
Ciekawostka: Pikantne jedzenie nie spożywane w nadmiarze jest dobre na żołądek oraz antyrakowe. Cebula wzmacnia odporność, jest przeciwbakteryjna, podobnie jak czosnek, który obniża cholesterol. Pomidory przeciwdziałają miażdżycy i zawałom, są „odpornościowe” i antyrakowe. Papryka pobudza apetyt, działa przeciwbólowo. Fasola działa przeciw-depresyjnie i dobrze na pamięć. Wszystkie te warzywa zawierają wiele potrzebnych człowiekowi witamin i minerałów, wspomagających organizm i pozytywnie oddziałujących na refleks i samopoczucie. Z zastosowanych ziół, bazylia wpływa dobrze na trawienie i przeciwdziała wzdęciom, kolendra sprzyja trawieniu, a pietruszka bogata jest w witaminy, działa przeciwbólowo i dobrze wpływa na nerki, kminek zaś przeciwdziała kolkom i wzdęciom. Mięso wołowe nie zawiera wiele tłuszczu, za to jest dobre przy wysiłku fizycznym. Masło wpływa odpowiednio na skórę i kości, a olej roślinny na serce. Nie bezwartościowe są również śmietana, ryż czy mleko. Oczywiście odpowiednio przetworzone, w stosownych proporcjach.
Jeśli natomiast nie chcesz chili con carne, przygotuj potrawę podobnie, tylko zrezygnuj z mięsa. ~
Chleb
Chleb może się upiec w domu w dość prosty sposób, tj. 500 g mąki pszennej mieszając z 500 ml letniej wody, a do tego dając 25 g drożdży, odrobinę oleju roślinnego i soli. Osobiście myślę jednak, że dobrze jest dać 4/5 mąki pszennej, a 1/5 żytniej. Zamiast drożdży możemy użyć proszku do pieczenia lub wodorowęglanu sodu, no ale nie pasuje to do chleba. W takim wypadku zamiast wody stosuje się maślankę, na samej pszennej mące, bo ciasto mogłoby wyjść za ciężkie. Piecze się w 200 st. Andersa Celsjusza, w naczyniu żaroodpornym (ostatnie 20 minut bez przykrycia). Jedyne, co do tego potrzebuje, to składników. ~
Coupage des vines
Blend to ratunek w przypadku posiadania kilku wyśmienitych trunków, które jednak nie nadają się do spożycia. Z reguły wina wytrawne są smaczniejsze. Jak wino jest za słodkie, jeśli nie chce się go wylać albo użyć do ciasta, może się tylko wymieszać owe z winem wytrawnym. W przypadku obecności aldehydu octowego trzeba ubrać na głowę kask i uderzyć głową w ścianę opuszczonego budynku. ~
Couscous au fromage
200 g kuskusu
200 ml wody
100 g twarogu
pomidor
papryka
cebula
jedno jajko
olej
musztarda
koperek
pietruszka
szczypiorek
twaróg
sól
pieprz
Ogarniasz kuskus. Siekasz dość drobno pomidora, paprykę i cebulę, którą szklisz, a następnie smażysz z nią paprykę i podduszasz w pomidorach. Dajesz do tego posiekane koper, pietruszkę i szczypiorek.
Smażysz jedno jajko.
Dajesz warzywa do kuskusu i mieszasz wszystko z jajkiem, twarogiem i odrobiną oleju i musztardy.
Doprawiasz i wpieprzasz.
Dobre na późne śniadanie (tzw. brunch). Polecam szczerze. ~
Zastanawiam się, jak zmieni się w tym roku ten świat i co stałoby się, jeśli umarłaby Królowa Albionu.
Z tej okazji zacznę od jej przepisu na ciasto czekoladowe. Wymyśliła go w zeszłym wieku.
Czekoladowe ciasto z herbatników
Pół łyżeczki masła do nasmarowania formy
Pięć paczek (250 g) herbatników
Pół kostki masła (100 g)
100 g cukru
Jedno jajko
Trzy tabliczki gorzkiej czekolady
Trzeba wysmarować formę masłem do nasmarowania formy i rozgnieść herbatniki, rozpuścić osobne masło, cukier i czekoladę w jednym kaganku, a po lekkim przestygnięciu wbić w powstałą w taki sposób masę jajko, wymieszać to z herbatnikami i dać do lodówki. Po zastygnięciu (najprawdopodobniej trzech godzinach) wyjąć, odwrócić do góry nogami i oblać dwiema tabliczkami rozpuszczonej czekolady. (Nie mam pojęcia, czy to ciasto jest dobre, ponieważ go nie jadłem). ~
Czernina
Czernina to rosół wymieszany z krwią, którą zaś uprzednio miesza się z octem i dosładza (a raczej osładza, bo krew wydaje się pod tym względem „zażelaźniona”, czym przypomina wodę z kranu, szczególnie, gdy leci z nosa, choć woda wtedy jest słona), a zupę podaje się z lanymi kluskami. Jedzą ją starzy kawalerowie, bo żadna dziołcha o zdrowych zmysłach, która miałaby co innego do wyboru, nie chciałaby tego jeść. ~
Długoterminowe przechowywanie produktów
Produkty, które możemy przechowywać długoterminowo to miód, cukier, sól, mąka (choć dobrze mieć samo zboże i młynek, podobnie jak kawę w ziarnach, która wtedy nie zwietrzeje, a do mąki nie dostaną się mole), herbatę w suszu, po pasteryzacji (trzymaniu słoików przez pół godziny, ostrożnie w wodzie o temperaturze zbliżonej do wrzenia, z przykrywkami ponad wodą) — ryż, fasolę, po tyndalizacji (podobnej do pasteryzacji, tylko trzydniowej: pierwszego dnia trzy godziny, drugiego dwie, trzeciego jedną) — mięsa, przeciery, twarogi, gotowe kiszonki i zalewy octowe.
Posiłki możemy zawekować (po wyparzeniu słoika i nakrętki, odwrócić go do góry dnem, oczywiście już po szczelnym zamknięciu, z gorącym posiłkiem w środku — możemy powtórzyć to po wystygnięciu, wkładając na chwilę zawekowany słoik do gorącej wody i znów w podobny sposób studząc — stolica wpieprza wszystko na bieżąco, ale w blokach też są spiżarki). Później potrzebne są już tylko i aż woda i ogień, choć na gotowym mięsie, przecierach, miodzie, twarogu przeżyjemy i bez ego, a jeszcze doprawimy sobie potrawy według gustu.
Do przechowywania jarzyn najodpowiedniejsze są chłodne piwniczki, w których stwarza się mikroklimat. Dla uniknięcia przemarznięcia, zwykle wystarczy umieścić warzywa, owoce w skrzynce, położyć ją na styropianie i przykryć kocem. Choć suszona włoszczyzna (starte warzywa włożone do skrzyneczki, a przełożone szarym papierem, który jest de facto brązowy) jest „odporniejsza“, a dobra do przekąszenia w razie braku innej możliwości, do zup, jak ma się dostęp do wody i ognia, oczywiście posiadając jednocześnie garnek, który może być zryty, ale nie powinien być podziurawiony. Drutowanie garnków odeszło niemniej do lamusa.
Jednymi ze sposobów na przechowywanie są także oliwa i spirytus. Spirytus nalewamy przed zakręceniem słoika z produktami do przechowania, oczywiście nie do samej zalewy i nie do kompotu, soku czy twarogu — i podpalamy — wtedy wyciągnie z niego tlen i zapobiegnie rozwojowi drobnoustrojów. Oliwę nalewamy w podobnej sytuacji do pełna, wtedy odetnie ona dostęp czynnikom zewnętrznym i będzie służyć jako warstwa ochronna.