Puszczańskie opowieści.
Tylko dla ludzi o mocnych nerwach, przedstawione wydarzenia, miejsca i osoby są całkowicie fikcyjne.
Epizod 1 — reklamówka ze stonki
Edek obudził się jak zwykle wraz z pierwszymi promieniami słońca. Pierwszy papieros smakował jak wytworne śniadanie w pięciogwiazdkowym hotelu, zresztą z powodzeniem i nie ma co ukrywać przymusową koniecznością musiał je tymczasowo zastąpić. Kij w ręku wydawał się tego ranka jakiś szorstki, no trudno, zawsze można odgarniać śmieci kopniakiem, ale z łodygą raźniej. Czerwiec, powinny pojawić się już grzyby, dodatkowy dopływ żywej gotówki nie zaszkodzi.
Dlaczego ta trawa jest taka mokra, buty znowu przegniją, a ledwo co wlazłem do lasu. Światło odbite w porannej rosie ostro wali po oczach, a po maślakach ani śladu, zresztą nie mam pojęcia co tu może urosnąć, ale zawsze coś się znajdzie, jak nie borowik, to przynajmniej kilka butelek po piwie. Ścieżka słabo wydeptana, jest szansa na podgrzybki, ale coś jakoś strasznie cuchnie, to chyba nie ja pomyślał, ale dla pewności podniósł przedramię do nosa, nie to nie mój zapach, też wali, ale to coś innego. Coś tam połyskuje pod krzakami, a jest reklamówka, jakaś wypchana, pewnie butelki, no to spoko, będzie na piwko. Zaraz się odgarnie kijem i sprawdzi co tam za niespodzianka…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 2 — tajemnica reklamówki ze stonki
Krzaki strasznie gęste, całe szczęście mam mój niezawodny rozgarniacz. Przyklęknął, ostrożnie odchylił część foliowego zawiniątka, no nie jakaś zgniła kapusta, nic z tego nie będzie, w dodatku strasznie capi. Otrząsnął się ze wstrętem, ten poranek nie będzie raczej udany. Oddalił się o kilka kroków, czas zapalić. Wyciągnął skręta z kieszeni, co za ulga. Grzybów jak na lekarstwo, butelek ani śladu i jeszcze ta zgniła kapusta. Pogmerał kijem w igliwiu. Coś przykuło jego uwagę, na końcu kija wyraźnie widoczna była kępka włosów. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w końcówkę kija aż zimny powiew przywrócił go do realnego świata. Nie, to nie może być prawda. Obejrzał się i kontem oka upewnił czy reklamówka dalej spoczywa na swoim miejscu. Leżała pod krzakiem i tylko wiatr lekko poruszał folią na krańcach zawiniątka. Ostrożnie ponownie odchylił skrawek materiału i był już pewny, że będzie to ciężki dzień…
Puszczańskie opowieści. Epizod 3 — pułkownik
Zintegrowana grupa profesjonalnych śledczych pod dowództwem odznaczonego wielokrotnie za walkę z przestępczością zorganizowaną pułkownika Twardego otoczyła wskazane miejsce kordonem w promieniu dwustu metrów. Twardy w czasie ostatnich dwudziestu lat zasłużył z nawiązką na swój przydomek, posiadał nie tylko nadzwyczajne umiejętności poparte licznymi sukcesami, ale również szacunek i uznanie wśród podwładnych, zawsze bezwzględny w dociekaniu prawdy i bezkompromisowy, stawiał honor i dyscyplinę na pierwszym miejscu. Nieprzekupny i zaprawiony w walce budził strach i szacunek nawet wśród przestępców, co zawdzięczał wrodzonej inteligencji, intuicji i uczciwości. Oddział którym dowodził był połączeniem niespotykanego doświadczenia z najnowocześniejszymi technologiami dostępnymi we współczesnej kryminalistyce, co dawało niespotykanie wysokie prawdopodobieństwo wykrycia i ukarania ewentualnych sprawców…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 4 — czaszka
Znalezisko wyglądało zupełnie niepozornie. Najzwyklejsza foliowa torba przypadkowo odkryta przez grzybiarza. Jednak przy dokładnych oględzinach odkryto kilka budzących grozę elementów. Była to całkowicie zmasakrowana ludzka głowa, twarz pocięta ostrym narzędziem z brakującymi elementami była niemożliwa do zidentyfikowania, oczodoły pozbawione gałek ocznych, całość uniemożliwiała nawet identyfikację czy mamy do czynienia z mężczyzną czy kobietą. W wyniku dalszych poszukiwań i dokładnego sprawdzenia terenu w odległości kilkunastu metrów odnaleziono silikonowy implant piersi, co wskazywało na to, że jest to jednak kobieta. Ten ślad mógł okazać się bezcenny, gdyż jeśli operacja plastyczna była wykonana legalnie taki implant posiada zakodowany numer identyfikacyjny, co w wyniku prześledzenia dostępnych baz danych może doprowadzić do wskazania komu i kiedy został wszczepiony, zajmuje to jednak sporo czasu i nie zawsze umożliwia identyfikację. Tymczasem odnaleziona część twarzoczaszki posłużyła do odtworzenia wyglądu kobiety na podstawie symulacji komputerowej przy użyciu specjalistycznego oprogramowania. Była to kobieta o niezwykłej urodzie w wieku około 30—35 lat. Pozwoliło to na przeszukanie baz danych osób zaginionych, co nie dało jednak spodziewanych rezultatów. Trwały jednak intensywne poszukiwania w celu identyfikacji denatki…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 5 — list
Rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, ogólnokrajowe media opublikowały rysopis kobiety której tożsamości nikt nie znał. Podjęto także decyzję o ponownym przeszukaniu pobliskich dróg dojazdowych i przyległych terenów w promieniu 20 km. Dało to nieoczekiwane rezultaty. W pobliżu drogi powiatowej odnaleziono list w którym mężczyzna żegna się w dramatycznych słowach ze swoją ukochaną. Natychmiast podjęto decyzję o poszukiwaniach nieznajomego mężczyzny. Okazał się nim być żołnierz, który stacjonował w pobliskiej jednostce. Śledczy byli pewni, że udało się zidentyfikować sprawcę. Jednak w wyniku przeprowadzonego śledztwa okazało się, że list był przeznaczony dla narzeczonej żołnierza, który w ostatniej chwili postanowił jednak nie wysyłać listu i wyrzucił go przez okno jadącego autobusu. Dotarto również do adresatki, która jak się okazało była zdrowa i cała. Śledztwo utknęło w martwym punkcie…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 6 — 64 punkty
Nieustannie trwały prace nad rekonstrukcją twarzy kobiety. Zastosowano najnowocześniejszy wówczas system komputerowy. Powstały w wyniku animacji trójwymiarowy model odwzorowano w świecie rzeczywistym za pomocą mozolnej pracy polegającej na stopniowym nakładaniu masy plastycznej w celu uzyskania możliwie najbliższej oryginałowi struktury. Po kilkunastu dniach efekt końcowy wydawał się osiągnięty. Następnie nałożono barwniki i sfotografowano uzyskaną podobiznę pod wieloma kontami. Newralgiczne były 64 punkty których niepowtarzalne wzajemne położenie umożliwia niemal stu procentową identyfikację na podstawie zdjęć zamieszczonych w sieciach społecznościowych, systemach monitoringu i nieformalnych bazach danych. Prace prowadzono z wielkim zaangażowaniem i bez względu na koszty operacji, gdyż nieuchwytny przestępca lub przestępcy stanowili realne potencjalne zagrożenie. Cały zespół specjalistów, lekarzy, kryminologów i analityków potocznie zwanych „profilerami” policyjnymi nieustannie próbował poskładać w jedną całość łamigłówkę złożoną z tysięcy niewiadomych elementów…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 7 — bibliotekarka
Do grupy dochodzeniowej Twardego trafiła zupełnie przypadkowo. Olga tuż po ukończeniu studiów z zakresu bibliotekoznawstwa rozpoczęła pracę w prowincjonalnej bibliotece publicznej. Jej marzenia z dzieciństwa bardzo szybko przekuła w rzeczywistość. Brakowało jej tylko domu z czerwonym dachem, białym płotkiem i ogródkiem. Jednak niespodziewany zbieg okoliczności sprawił, że jej życie zmieniło się w jednej chwili. Wszystko układało się zgodnie z planem, czas wypełniały wizyty u miejscowego architekta i zbieranie dokumentów niezbędnych do uzyskanie kredytu hipotecznego na rozpoczęcie budowy wymarzonego miejsca na ziemi na działce odziedziczonej po babci przez męża. Spokojnie wróciła do wynajmowanego mieszkania na pobliskim osiedlu, wcześniej odebrała dzieci z przedszkola i żłobka, jednak zamiast oczekiwanego Jarka w jej drzwiach pojawili się koledzy męża z pracy i oznajmili, że spadł z rusztowania. Mąż z wykształcenia informatyk prowadził małą firmę budowlaną, od kilku lat zmagał się z ratami leasingowymi, opłatami na ubezpieczenie społeczne i nieustannie zmieniającymi sią przepisami podatkowymi, firma działa, opłacał pracowników, ale zamiast dochodów na koncie firmowym ciągle rosło zadłużenie, lecz pracował, nie poddawał sią z nadzieją że za kilka lat interes się rozkręci i jego praca przyniesie spodziewane efekty. Jednak stało się inaczej, wypadek pokrzyżował całkowicie ich plany. Ich świat zawalił się w jednej chwili. Opieka nad sparaliżowanym mężem, ciągle rosnące zadłużenie i brak perspektyw na większe zarobki zmusiły ją do podjęcia nowego wyzwania. W miejscowej komendzie policji właśnie poszukiwano pracownika administracyjnego, zdobyła tę pracę i zostawiła swoją ukochaną bibliotekę, zawsze to kilka złotych więcej. Stopniowo awansowała w strukturze pionu dochodzeniowego, a wrodzone zamiłowanie do literatury zamieniła na niekończące się studiowanie akt przydzielonych spraw. Czasami tylko patrzyła na Twardego z uśmiechem i tak sobie myślała, kto tu jest twardy do kurwy nędzy…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 8 — tajemnica służbowa
Olga nigdy nie zwierzała się nikomu ze szczegółów prowadzonych spraw. Jednak ten dziwny przypadek wydawał jej się na tyle intrygujący, a wręcz osobisty, że postanowiła w możliwie dyskretny sposób poinformować ukochaną osobę o fakcie, że akta tej konkretnej sprawy nie dają jej spokojnie zasnąć. Jarek od czasu feralnego wypadku poruszał się na wózku inwalidzkim, pracował jednak zdalnie w w firmie ubezpieczeniowej, w której zajmował się wstępną weryfikacją zgłoszonych wniosków o wypłatę odszkodowań. Z doświadczenia wiedział, że jeśli tożsamość zmarłej osoby nie jest znana, nie będzie również możliwa wypłata ewentualnego odszkodowania, jeśli dana osoba była ubezpieczona. Wspólnie odrzucili więc motyw finansowy jako ewentualną przyczynę domniemanego zabójstwa, chociaż takie przypadki niestety zdarzały się bardzo często i w swojej kilkuletniej karierze w ubezpieczeniach Jarek natrafił już na kilka takich zdarzeń. Najczęściej były to zwykłe sfingowane szkody komunikacyjne, lecz zdarzały się też przypadki bardziej wyrafinowane. Media również donosiły o tragicznych wydarzeniach w których niestety były ofiary śmiertelne, pożary, zatrucia nieznanymi substancjami, niespodziewane utonięcia i inne podobne zdarzenia stawały się również pożywką dla mediów, które często przyczyniały się do wykrycia sprawców, którymi bardzo często okazywały się osoby powszechnie szanowane w swoim środowisku, wzorowi i religijni ojcowie rodzin, oddane żony, rzutcy przedsiębiorcy czy brylujący na ekranach celebryci. Jednak w tym przypadku raczej nie mogło chodzić o wypłatę odszkodowania, gdyż sprawcy, czy sprawcom prawdopodobnie bardzo zależało na ukryciu tożsamości ofiary. Olga oparła się o rączki wózka inwalidzkiego, na którym siedział jej mąż, na chwilę przystanęli, na polance leśnej ich dzieci bawiły się z najnowszym członkiem rodziny, łaciatym kundelkiem przygarniętym ze schroniska, pomimo przeciwności losu starali się cieszyć każdą wspólnie spędzoną chwilą, szczęście przybiera czasami nieoczekiwaną formę i pojawia się w najmniej spodziewanych momentach, w tej konkretnej chwili przychodzi nieoczekiwanie i zaskakuje swoja mocą…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 9 — rozliczanie delegacji
Nikt ze znajomych, a nawet bliższej i dalszej rodziny nie miał pojęcia czym tak naprawdę zajmuje się Olga. Ciekawskich oczywiście nie brakowało, ale dociekliwe pytania zawsze zbywała niezmienną, tą samą odpowiedzią, że rozlicza delegacje służbowe, pracuje w dziale kadr, dla bardziej zdeterminowanych rozmówców miała też wersję o rozliczaniu faktur za paliwo do radiowozów. Właściwie dla postronnych obserwatorów, sąsiadów, przypadkowo napotkanych znajomych była zawsze niepozorną, skromnie ubraną panią księgową, z reguły zresztą mało kto pytał ją o sprawy zawodowe, dla wszystkich było już na pierwszy rzut oka oczywiste, że to zwykły gryzipiórek, który o niczym innym nie marzy, jak tylko nakarmieniu swoich kotów po ośmiu godzinach spędzonych na piciu kawy i pogawędkach z koleżankami z pracy. Kamuflaż był doskonały, sztuka upodabniania się do otoczenia była jedną z jej wrodzonych cech, która była też tematem szkoleń dla młodszych stażem policjantów, które czasami prowadziła. Ludzie nie mieli pojęcia jak bardzo mogą mylić pozory i co kryje się pod skromną spódniczką, białą bluzeczką, lekko rozjaśnioną fryzurą i korekcyjnymi okularami. Niepozorny wizerunek pani z sąsiedztwa na płaskim obcasie skrywał ciało w formie olimpijskiej o mięśniach ze stali. Dla ciekawskich jej pasją było bieganie, codzienny trening rozpoczynała ośmiokilometrowym truchtem który przerywała na swojej samotni ukrytej między zaroślami pobliskiego lasu. Tutaj zaczynał się prawdziwy trening połączony z medytacją. Na treningi taekwondo trafiła przez zwykły przypadek, spóźniła się na zapisy na basen i lekcje pływania na swojej uczelni, musiała więc wybrać jakieś inne zajęcia, lub przystąpić do dowolnej sekcji sportowej. Na uczelnianej tablicy ogłoszeń wisiała mała karteczka odbita na zużytej kopiarce. Dziwnie brzmiąca nazwa ją zaintrygowała, ale najbardziej przypadły jej do gustu lapidarne sformułowania które dla innych mogły wydawać się odstręczające. Uczymy grzeczności i uprzejmości, rzetelności i uczciwości, wytrwałości, opanowania i samokontroli, w cenie jest odwaga i nieugięty duch. To coś dla mnie pomyślała. Lekko zmurszała kłoda zawieszona na wysokości dwóch metrów rozpadła się na tysiące drzazg zaśmiecając leśna polankę pod wpływem jednego kopnięcia kością piszczelową. Wystarczy na dzisiaj, pozbierała kilka odłamków i wyrzuciła je w krzaki, ruszyła lekkim truchtem w kierunku swojego miasteczka…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 10 - niespodzianka
Jeszcze tylko kilka przecznic i zza rogu wyłonił się widok jej osiedla.
Biegła jak zwykle w równym tempie, stopniowo wyrównując oddech, chociaż starała się o tym nie myśleć, poruszać się w sposób naturalny zawsze pojawiała się ta myśl o prawidłowym oddechu pod koniec treningu, może to jej mózg dawał jej sygnał, próbował zmusić ją do powrotu do rzeczywistości, wzbudzić iskierkę do kognitywnego zachowania, bo przecież ciało też musi przetrwać, silna wola kazała jej biec dalej, ale możliwości fizycznej realizacji podjętego zamiaru były widocznie już na wyczerpaniu, więc ten sygnał ostrzegawczy nakazywał odpocząć.
Zimna woda spływała po jej włosach, zakręciła kran, przez uchylone drzwi łazienki kontem oka dostrzegła siedzącego przy klawiaturze komputera Jarka. Mam dla ciebie niespodziankę, znalazłem ciekawy artykuł na jednym z uniwersytetów Ligi Bluszczowej.
Ja też mam dla ciebie niespodziankę odpowiedziała. Odrzuciła wilgotny ręcznik, którym owinięte było jej ciało, pochyliła się i patrząc mu w oczy pokazała mu idealnie wyprofilowany but na dwunastocentymetrowej szpilce, połyskiwał wytworną czernią lakieru w promieniach porannego słońca, które o tej porze dnia wkradało się do ich sypialni, w oczy kuła czerwona podeszwa kontrastująca z wytwornym i zawsze modnym kolorem cholewki.
Źrenice mu się rozszerzyły, a usta pragnęły wyrazić zdziwienie, ale nie zdążyły, gdyż spotkały się z delikatnym muśnięciem jej ust. Nie wiadomo jakim cudem buty znalazły się na jej stopach, dla niego była zupełnie naga w szykownych butach na podeszwie w kolorze byczej krwi.
Oplotła go swymi ramionami, a mokre, delikatnie poskręcane włosy przykryły ich twarze efemeryczną kurtyną. Krzesło zaczęło poskrzypywać z coraz większym natężeniem kołysząc się w rytmie ich ciał, parkiet o mało się nie zapalił pod wpływem silnego tarcia drewna o drewno, trzeba dbać o domowe ognisko pomyślała.
Naukowy artykuł z Columbia University in the City of New York okazał się bardzo ekscytujący…
Epizod 11 - instynkt
To był jeden z tych zbiegów okoliczności, które sprawiają, że kochający się ludzie rozumieją się bez słów. Zdał sobie sprawę z tego, że właśnie o tym był ten artykuł który znalazł na stronach Columbia University. Czarne szpilki na czerwonym obcasie były pretekstem do urozmaicenia ich życia seksualnego i pojawiły się w najbardziej odpowiednim momencie.
Od lat specjaliści z zakresu neurobiologii interpersonalnej próbują odpowiedzieć na pytanie dlaczego jedne związki się rozpadają z byle powodu, a inne trwają niezależnie od przeciwności losu.
Do próby rozstrzygnięcia tego zagadnienia zaangażowano sprzęt i środki wartości setek milionów dolarów. Najnowocześniejsze tomografy komputerowe, setki wolontariuszy i specjalistów z zakresu nauki o mózgu, psychiatrii, nauk kognitywnych i psychologii rozwojowej, tysiące skanów procesów zachodzących w naszym organizmie, setki analiz uwalnianych neurotransmiterów.
On o tym czytał, a ona instynktownie wprowadziła nowy element do ich życia podsycając wzajemne zainteresowanie i doprowadzając do szału sąsiadkę odgłosami dochodzącymi z ich sypialni.
Badania prowadzone były na grupie zakochanych z wzajemnością osób i trwały wiele lat. Jednak wnioski były bardzo zaskakujące. Jego analityczny umysł próbował połączyć wyniki płynące z przeprowadzonych badań z próbą odkrycia tajemnicy dziwnego znaleziska z ostatnich tygodni.
Dzięki najnowszym osiągnięciom tomografii komputerowej, wbrew oczekiwaniom naukowców okazało się, że bardzo podobne procesy zachodzą w mózgach osób zakochanych, jak i notorycznych przestępców, których badano w celu wyjaśnienia przyczyn biologicznych ich postępowania…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 12 — Twardy
Twardy czekał na analizę Olgi dotyczącą feralnego znaleziska. W swojej wieloletniej karierze miał już do czynienia z wieloma drastycznymi i tajemniczymi sprawami, które z pozoru wydawały się nie do rozwikłania, jednak dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że czasami z pozoru nieistotny szczegół może doprowadzić do odnalezienia właściwego tropu.
Zastanawiał się też jak to jest możliwe, że tak niewinnie wyglądająca dziewczyna z sąsiedztwa posiadła tak przenikliwe umiejętności profilowania i odkrywania motywów zbrodni.
Dobrze pamiętał jej ojca, którego wielokrotnie odwoził do izby wytrzeźwień na początku swojej kariery.
Wiedział też, że jako dziecko zaszywała się w swoim pokoju i z namiętnością pochłaniała niezliczone tomy literatury z najróżniejszych dziedzin. Był to jej azyl przed okrutnym i niesprawiedliwym światem dorosłych, w którym przyszło jej funkcjonować.
Opowiadała mu też czasami, jak to marzyła o spokojnej i kochającej się rodzinie, której sama nigdy nie miała, spokojnym życiu bibliotekarki i nowych emocjach związanych z literaturą.
Teraz musiała babrać się w tym gównie, pomyślał. Jakie to życie potrafi być zaskakujące.
Musiał jednak przyznać, że była naprawdę dobra w swojej dziedzinie, zastanawiał się skąd brał się jej upór w dążeniu do celu i niewiarygodna nieustępliwość.
Czy to zaprawienie w bojach z ojcem alkoholikiem przyczyniło się do wyrobienia tak silnej osobowości.
Bardzo możliwe, pomyślał i podszedł do okna. Lekko je uchylił i wyciągnął z paczki ostatniego papierosa. Ręce mu się trzęsły, a na filtrze pojawiły się ślady potu z mokrych rąk. Wyczerpanie zawodowe, pomyślał…
Puszczańskie opowieści. Epizod 13 — jak to 13?
Epizod 13 był pechowy…
Puszczańskie opowieści. Epizod 14 — Edek
I po co mi to było.
Grzybów mi się zachciało. Irytacja Edka sięgała zenitu. Cały dzień spędzony na komendzie.
Po co mi były te studia historyczne. Po co zacząłem grzebać w tych teczkach na czwartym roku. Zachciało mi się dociekania prawdy, to teraz nigdzie nie znajdę już pracy w wyuczonym zawodzie. Zostaje mi tylko ewentualnie badanie historii brudnych talerzy na zmywaku w Albionie lub kopanie rowów na ziemiach retoromańskich. Teraz jeszcze ta reklamówka. Co za pechowe życie. Z drugiej strony, może jednak wszystko się odmieni, dostanę pracę na kasie w stonce, zostanę celebrytą wśród bezrobotnych humanistów jak zjadą się dziennikarze ze stolycy, można będzie trochę pościemniać, jak to dzielnie przedzierałem się przez zarośla. Pech...pech...pech…
A może szczęście, kto to wie…
Navigare necesse est, vivere non est necesse… pomyślał…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 15 — rzodkiewki robaczywki
Zapadał już zmrok. Po ekipach telewizyjnych i dziennikarzach ani śladu. Łowy w puszczy też okazały się niewypałem, a w kieszeni ostatnie 1,95 PLN. Edek ruszył leniwym krokiem w kierunku pobliskich ogródków działkowych.
W półmroku powyrywał co tam popadło, no było tego z pół reklamówki rzodkiewek robaczywek, trochę szczypioru i coś jeszcze, ale nie wiedział co to za wynalazek, jakaś nowa uprawa, ni to sałata, ni to seler, ni kapusta, ale zjadliwe.
Tak posilony zapił kolacyjkę świeżutkim browarkiem, na który spożytkował oszczędności…
Teraz można spokojnie snuć rozważania nad sensem ludzkiej egzystencji, całe szczęście nie pada, więc jednak jest jakiś pozytywny akcent rzeczywistości… Wiaterek tylko przenikliwie chłodnawy, no ale cóż, nie wszystko może być idealne.
Przed jego oczami rozpościerał się widok rodzinnej miejscowości spowitej toksycznymi oparami z pobliskiej fabryki chemicznej, z rzadka oświetlonej ulicznymi latarniami.
Za to biły jasnością iluminowane mury trzech kościołów i trzech cerkwi, w powietrzu unosił się dźwięk bijących dzwonów, gra muzyka…
Jest wiara w narodzie, pomyślał, wysączając ostatnią kroplę napitku…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 16 — Palazzo Orsini Pio Righetti
Odcięta głowa, żadna nowość pomyślał Edek. Historia starożytna obfituje w podobne wydarzenia. Pierwsza myśl — Jan Chrzciciel, ale trudno przypuszczać, że ta relikwia zachowała się do naszych czasów i znalazła się akurat na jego ścieżce.
Adulescentulus Carnifex — Dzieciak Rzeźnik, bardzo ciekawa osobowość, zanim odciął mu głowę przyjaciel i wysłał w podarunku Cezarowi zdążył wybudować największy teatr w starożytnym Rzymie, na którego ruinach znajduje się obecnie między innymi Palazzo Orsini Pio Righetti, to chyba będzie pałac pobożnych władców, czy coś w tym rodzaju pomyślał.
W sumie wszystko się zgadza, władcy im bardziej pobożnymi się mienią tym więcej ofiar pociągają za sobą ich rządy.
Zastanawiał się tylko na co liczył Dzieciak Rzeźnik uciekając przed Cezarem do Egiptu, musiał zdawać sobie sprawę, że jego los jest przesądzony, w sumie być może dlatego włożono w jego usta sentencję z nutką pogardy dla wartości ludzkiego życia.
Zemścił się zza grobu, bo Cezara zamordowano cztery lata później w podziemiach teatru który wybudował.
Zostało mu jeszcze kilka rzodkiewek z wczorajszej kolacji, historia jest nauczycielką życia, pomyślał, ale chyba nie dla mnie, bo zazwyczaj pakuję się w tarapaty.
Obserwował drogę wiodącą wzdłuż ściany lasu i przejeżdżające nią samochody, ruszył jak zwykle niezdarnym krokiem w kierunku miasteczka. Minęła go biegaczka w obcisłym stroju, przypiętym do ramienia smartfonem i słuchawkami na uszach, miał nadzieję, że nie zwróciła uwagi na jego podarte buty, które stanowiły najcenniejszą rzecz którą posiadał…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 17 — prorok
Olga weszła pod natrysk po porannym treningu.
Widok tego bezdomnego zawsze ją intrygował. Minęła go przy ścianie lasu. Wyłonił się jak zwykle znikąd w ostatniej chwili.
Włosy sięgające do ramion i obfita broda skutecznie zasłaniały twarz, jednak spotkanie jego wzroku wprawiało ją zawsze w zakłopotanie.
Jasne i przenikliwe spojrzenie ni jak nie pasowało do reszty postaci. To musi być młody człowiek, pomyślała. Ciekawe co skłoniło go do takiego życia, czy to kwestia wyboru, czy niefortunny zbieg okoliczności.
Pomimo lichego ubrania i dziurawych butów, sprawiał zupełnie inne wrażenie kiedy otworzył usta. Właściwie zawsze wypowiadał tylko dwa słowa „Dzień dobry”, ale w tych zwykłych, z pozoru przecież nic nie znaczących słowach, w ich intonacji, nienagannej dykcji i natężeniu dźwięku z jakim docierały do jej uszu ukrywał się cały nieodgadniony i pełen niespodzianek świat jego osobowości.
— Widziałaś Jezusa? Zapytał Jarek.
— Tak, widzę go codziennie, niezależnie od tego czy jadę samochodem, biegnę, czy idę do pracy. Deszcz, czy śnieg, słońce czy niepogoda nasze oczy muszą się spotkać.
— Tak tylko pytam, bo wczoraj go nie widziałem, myślałem ze coś się z nim stało.
— Da sobie radę, nigdy o nic nie prosi. Tylko te jego piękne oczy nie dają mi spokoju.
— Tak, te oczy są niesamowite. Mnie też nigdy o nic nie zapytał. Mam wrażenie że wie o nas wszystko i nie musi o nic pytać…
Puszczańskie opowieści.
Epizod 18 — perfekcyjna pani domu
Zarzuciła do tyły piękne i gęste włosy, których zazdrościły jej wszystkie znajome i spięła je gumką.
Spojrzała w lustro, nad czołem pojawił się przedziałek, tak będzie dobrze. Wyrzuciła wszystkie przedmioty z pojemnika w łazience, gąbki, gumki, małe ręczniczki, gąbczaste podkładki w kształcie misia, kubek do płukania zębów, kilkanaście plastikowych buteleczek, których przeznaczenie zawartości znała tylko ona, wielka niebieska gąbka do kąpieli, kilka plastikowych woreczków, wszystko znalazło się na gąbkowym dywaniku w łazience.
Postawiła na wannie butelkę ze środkiem do dezynfekcji gładkich powierzchni, spojrzała na osłonkę prysznicową, była totalnie upstrzona małymi plamkami, jeszcze więcej niewidocznych dla zwykłego zjadacza chleba plamek znajdowało się po drugiej stronie balustrady.
Najgorszy był ten rowek oddzielający kabinę natryskową od reszty pomieszczenia, w którym poruszały się drzwi od kabiny, nie mogła na niego dłużej spokojnie patrzeć, ja cię załatwię skurwysynu, pomyślała i wskazała go palcem wskazującym lewej ręki, chociaż w pomieszczeniu nikogo więcej oprócz niej nie było.