E-book
39.38
drukowana A5
55.05
Pudełko refleksji

Bezpłatny fragment - Pudełko refleksji

Objętość:
276 str.
ISBN:
978-83-8431-148-6
E-book
za 39.38
drukowana A5
za 55.05

Dla tych, którzy zaczynają rozmawiać z własnym sercem.

Niech ta książka będzie jedną z odpowiedzi, których szukacie.

Dla czytelnika

Nigdy nie bój się być niedoskonały. Nie wstrzymuj się przed działaniem tylko dlatego, że nie czujesz się „idealny”. Zaczęłam pisać tę książkę, mając zaledwie 17 lat. Nie uważałam wtedy, że jestem gotowa, by uczyć innych. Ale zrozumiałam, że dzielenie się tym, co już wiem, pozwoli mi nauczyć się jeszcze więcej.


Dlatego zachęcam Cię — zacznij działać. Rób to, co pragniesz, nawet jeśli nie czujesz się na to w pełni gotowy. W trakcie procesu odkryjesz, że stajesz się osobą, którą zawsze chciałeś być.

Wstęp

Drogi Czytelniku, dziś razem ze mną rozpoczniesz drogę ku stworzeniu nowej wersji siebie. Coś sprawiło, że trafiłeś właśnie na tę książkę. Może ktoś Ci ją polecił, może zobaczyłeś ją w internecie, a może natknąłeś się na nią w księgarni. Być może ta książka jest Ci przeznaczona.

Nie wiem, dlaczego to właśnie mnie świat wybrał do napisania takiej książki. Mogę wytłumaczyć to sobie jedynie w ten sposób, że miałam w życiu przemówić do kogoś, przekazać jakąś ważną myśl.

Zacznę od mojej interpretacji „pudełka”. W tej książce pudełko oznacza Ciebie — Twoją obecną wersję oraz wszystko, co znajduje się w Twoim wnętrzu. W środku są Twoje emocje, przekonania, lęki i mechanizmy działania.

Pierwsza część książki to „zamknięte pudełko”. Znajdziesz w niej moje refleksje na temat rozwoju, motywacji i zdobywania życiowych doświadczeń. Mam nadzieję, że poczujesz świeżość i pewność, że możesz zacząć wszystko od nowa — niezależnie od tego, gdzie teraz jesteś i co robisz. Proszę Cię, abyś nad każdym tematem w tej książce głęboko się zastanowił. Samo czytanie liter na papierze nic Ci nie da — to refleksja nadaje im wartość.

Druga część książki to „środek pudełka” — przestrzeń Twoich emocji. Przy każdej emocji podzielę się moją refleksją. Zachęcam Cię do zapisywania własnych przemyśleń podczas czytania.

W trzeciej części rozsypiemy pudełko i przejdziemy do tematów relacji. Żyjemy w społeczeństwie, a umiejętność budowania zdrowych więzi jest niezwykle ważna.

Ostatnia część to „nowe pudełko”. Nie musisz jej czytać, jeśli nie chcesz. To część poświęcona duchowości. Nawet jeśli nie czujesz się z nią związany, zachęcam, byś dał jej szansę — znajdziesz tam wiele informacji, które mogą być przydatne w codziennym życiu, niezależnie od tego, czy jesteś ateistą, czy wyznawcą konkretnej wiary.

Na zakończenie podsumuję lekcje płynące z tej książki.

Teraz, jeśli jesteś gotów, otwórz pierwszą stronę i pozwól sobie na tę podróż.

Część 1 — Zamknięte pudełko

Wyobraź sobie pudełko. Może być dowolnej wielkości. Może być ozdobione, mieć napisy, być równe i piękne albo lekko uszkodzone. Zapamiętaj ten obraz.

To pudełko symbolizuje ciebie. Twoją wersję, która ma już tyle lat. Twoją wersję, która tyle przeszła. Twoją wersję, która tyle się nauczyła.

Rozwój

Urodziliśmy się po to, aby się rozwijać, doświadczać i uczyć. Bez względu na to, gdzie jesteś, czym się zajmujesz, jaki jesteś, jak wyglądasz i kim się otaczasz — masz możliwości do rozwoju. Sam fakt, że czytasz tę stronę, oznacza, że masz w rękach narzędzie, które sprzyja twojemu wzrastaniu.

Rozwój to nie tylko zdobywanie wiedzy z określonych dziedzin, takich jak matematyka, historia czy fizyka. To także nauka radzenia sobie z codziennością. Kiedy jesteśmy dziećmi, nie rozumiemy wielu rzeczy i niewiele potrafimy. Ale rozwijamy się, co oznacza, że nie tylko zdobywamy wiedzę, ale też uczymy się, jak radzić sobie z codziennymi sprawami — nawet tymi, które wydają się błahostkami.

Jednak rozwój to nie prosta linia, która nieustannie pnie się w górę. Czasem upadamy i musimy na chwilę odpocząć. Czasem się cofamy. Czasem nagle wznosimy się wysoko. Każda ścieżka jest inna.

Wiem to z własnego doświadczenia. Kilka lat temu zaczęłam interesować się samorozwojem — czytałam książki psychologiczne, duchowe, poznawałam manifestację. Oglądałam filmy i słuchałam podcastów o motywacji, relacjach, uzdrawianiu toksycznych wzorców. Byłam pełna pasji.

A potem zwątpiłam.

Zaczęłam żyć codziennością — szkoła, spotkania ze znajomymi, sen w dzień, seriale, muzyka, znów sen. Każdy dzień wyglądał tak samo. Zignorowałam samorozwój, choć życie nie przestawało wysyłać mi sygnałów. Trudne sytuacje piętrzyły się, a ja zamiast wyciągać z nich lekcje, uciekałam.

Ale rozwój do mnie wracał. Znów sięgałam po książki, choć czytałam je wolno. Znów wpadałam w rutynę, potem znowu miałam wzlot. Były momenty zwątpienia, utraty sensu. Jednak wszędzie widziałam znaki, które mówiły mi: „rusz się”.

Przeznaczenie wiedziało, że nie czuję się dobrze, i chciało mnie czegoś nauczyć. Stawiało na mojej drodze trudnych ludzi, sytuacje, w których czułam się bezsilna. Może ty też tak masz — czasem nie masz siły i chcesz, żeby wszystko po prostu zniknęło.

Nie trać wiary.

Nie trać nadziei.

Jeśli weźmiesz się za siebie i obiecasz sobie, że zadbasz o siebie i swoje wnętrze, z dnia na dzień będzie coraz lepiej. To nie znaczy, że nigdy nie spotkasz trudnych ludzi czy nie znajdziesz się w ciężkich sytuacjach. Ale będziesz wiedział, jak sobie z nimi radzić. Nie będą cię tak bardzo ranić.

Bo tak działa ten świat — są w nim i dobre, i złe chwile. Równowaga.

Najważniejsze jest to, jakie działania podejmiesz i jak zareagujesz na to, co cię spotyka.

Drogi Czytelniku, od dziś obiecaj sobie, że będziesz się rozwijać i nie poddawać. Możesz robić przerwy, kiedy tego potrzebujesz. Ale kiedy odzyskasz siłę, wracaj — odnajdź w rozwoju spokój.

Zadanie dla ciebie:

Pomyśl, ile rzeczy nauczyłeś się w życiu. Jak bardzo już się rozwinąłeś.

Spójrz na to, że rozwój nigdy cię nie opuścił.

Nawet teraz jest przy tobie.

Motywacja

Największą motywacją w naszym życiu jest powód, dla którego zaczęliśmy coś robić lub chcemy to zacząć. To właśnie ten powód trzyma nas na właściwej ścieżce, gdy pojawiają się trudności.

Dlatego na początek stwórz swoją intencję. Określ, dlaczego chcesz coś osiągnąć. Znajdź swoje motywacyjne zdanie, które będzie twoją latarnią w chwilach zwątpienia.

Na przykład: jeśli pracujesz nad sobą, zastanów się, dlaczego to robisz. Może chcesz lepiej radzić sobie z problemami? Może zależy ci na poprawie relacji z ludźmi? A może po prostu chcesz być lepszą wersją siebie?

Za każdym razem, gdy poczujesz spadek motywacji, wróć do swojego najważniejszego powodu. Niech będzie on silniejszy niż lenistwo czy poczucie bezsilności.

Jak zacząć i wytrwać?

Jest wiele sposobów na utrzymanie motywacji i osiąganie celów. Oto kilka metod, które mogą ci pomóc:

Twórz nawyki — Wprowadź codzienne rutyny, które będą cię prowadzić do celu. Jeśli pracujesz nad swoją wersją siebie, mogą to być:

• słuchanie inspirujących podcastów,

• codzienne czytanie książki przez 10 minut,

• prowadzenie dziennika i zapisywanie swoich refleksji,

• stawianie sobie małych wyzwań.

Ustalaj czas na działanie — Ustaw stoper i poświęć określoną ilość czasu na daną czynność. Na przykład: „Przez 5 minut będę czytać książkę”. Jeśli się wciągniesz, możesz przedłużyć ten czas. Najtrudniejszy jest początek — potem idzie łatwiej.

Przygotuj przestrzeń — Jeśli chcesz czytać książkę o samorozwoju, zadbaj o komfortowe miejsce. Pościel łóżko, przygotuj herbatę, sięgnij po przekąski i połóż książkę w zasięgu ręki. Sama myśl o przyjemnym otoczeniu może cię zmotywować do działania.

Dyskutuj ze sobą — To moja ulubiona metoda. Gdy nie chce mi się czegoś zrobić, pytam siebie:

„Co mi to da, jeśli tego nie zrobię?”

Odpowiedź? Nic. A nawet pogorszy moją sytuację.

Cały czas przekonuję siebie w myślach, aż w końcu zaczynam działać.

Nagradzaj się — Obiecaj sobie nagrodę po wykonaniu zadania:

• „Jeśli skończę, obejrzę odcinek serialu.”

• „Jeśli to zrobię, kupię sobie czekoladę.”

Wybierz coś, co naprawdę cię przekona!

Podróż, a nie wyścig

Motywacja to nie tylko dążenie do celu — to także czerpanie radości z samej drogi.

Nie zasypuj się presją, że musisz coś osiągnąć natychmiast. Idź swoim tempem. Stawiaj małe kroki, a z czasem będą one coraz większe. Traktuj wyzwania jak ekscytujące etapy gry — czasami będziesz musiał powtórzyć poziom kilka razy, ale za każdym razem nauczysz się czegoś nowego. A gdy w końcu przejdziesz dalej, satysfakcja będzie jeszcze większa.

Drogi Czytelniku, od dziś zastanawiasz się nad tym, co cię motywuje i jakie masz cele.

Zadanie dla ciebie:

Zaplanowanie własnej drogi — tak, by była dla ciebie komfortowa i pełna inspiracji.

Dobry człowiek

O jakiej osobie myślisz, gdy masz sobie wyobrazić dobrego człowieka? Wiele osób od razu widzi kogoś, kto jest uśmiechnięty 24 godziny na dobę, zawsze miły, rozdający komplementy na prawo i lewo. Troszczy się o wszystkich, ma wielu przyjaciół i jest powszechnie lubiany.

Rozczaruję cię, jeśli powiem, że to niekoniecznie dobry opis?

Wielu ludzi, którzy mają w sobie ogromny potencjał, uważa, że nigdy nie będą dobrymi osobami, bo nie pasują do takiego „cukierkowego” wizerunku. Tymczasem dobry człowiek to przede wszystkim ktoś, kto nie wyrządza innym krzywdy. Nie działa z premedytacją, nie karmi w sobie nienawiści. Może kogoś nie lubić, może za kimś nie przepadać, ale nie musi wylewać na tę osobę swojej frustracji. Nie szkodzi innym, nawet jeśli nie czuje do nich sympatii.

Dobra osoba nie musi być przesadnie miła. Może być po prostu neutralna. Nie musi sypać komplementami na prawo i lewo ani udawać kogoś, kim nie jest.

Bo prawda jest taka, że wiele osób wykorzystuje uprzejmość jako narzędzie. Spotkasz ludzi, którzy będą cię zasypywać miłymi słowami, poświęcać ci uwagę, uśmiechać się do ciebie — ale ich intencje mogą być zupełnie inne, niż ci się wydaje. Niektórzy robią to po to, by zyskać coś dla siebie, inni — by kreować siebie jako „idealnych”. Chcą być w centrum uwagi, zbierać podziw, a jednocześnie mogą za plecami mówić o tobie zupełnie co innego.

Czy da się od razu rozpoznać, kto jest naprawdę dobry, a kto tylko gra? Niestety, nie zawsze. Wiele osób doskonale opanowało tę sztukę. Ale to, co chcę ci przekazać, to to, że dobry człowiek nie musi wyglądać tak, jak sobie wyobraża większość ludzi.

A co z komplementami? Czy miły człowiek musi je rozdawać na każdym kroku? Nie. Im rzadziej mówisz komplementy, tym bardziej są one szczere. Nie wykorzystuj ich jako narzędzia do zdobywania sympatii. Mów je tylko wtedy, gdy naprawdę coś w kimś podziwiasz.

A co z popularnością? Czy dobry człowiek musi być lubiany? Wcale nie. Wręcz przeciwnie — często będzie miał wrogów. Nie dlatego, że robi coś złego, ale dlatego, że ludzie z niskim poczuciem własnej wartości mogą czuć wobec niego zazdrość i niechęć.

Więc kim jest dobry człowiek? To osoba, która nie działa z premedytacją, nie manipuluje innymi, nie wciąga się na siłę w konflikty. Może oczywiście znaleźć się w sytuacji konfrontacji, ale nigdy nie będzie jej prowokatorem — bo zamiast atakować, po prostu by odpuściła.

To, że nie udzielasz się w dużym towarzystwie, nie podlizujesz się nikomu, nie oznacza, że jesteś gorszy. Dobroć nie polega na spełnianiu oczekiwań innych ludzi. To, co naprawdę definiuje, czy ktoś jest dobry, to jego intencje.

Drogi czytelniku, nie oceniaj siebie ani innych źle tylko dlatego, że nie pasujesz do słodkiego, wyidealizowanego obrazu „dobrego człowieka”. Jeśli bycie „dobrym” według innych oznaczałoby spełnianie ich oczekiwań i dopasowywanie się do ich wizji, to chyba lepiej już być „złym” w ich oczach.

Zadanie dla ciebie: Zastanów się, jak wygląda twój własny opis dobrego człowieka. Jak się zachowuje? Jakie cechy posiada? A może niektóre zachowania, które cię odrzucają u innych, tak naprawdę wynikają z twoich własnych lęków? Może na przykład nie lubisz, gdy ktoś nie daje dużo uwagi, bo boisz się samotności? Spróbuj spojrzeć na to z innej perspektywy.

Doświadczenia

Doświadczenia są nieodłącznym elementem naszego rozwoju. Skoro przyszliśmy na świat, by się uczyć i rozwijać, nie możemy unikać ani uciekać przed tym, co nas spotyka. Każde doświadczenie to lekcja — pojawia się w naszym życiu po coś, byśmy mogli z niego wynieść naukę. Każdy przechodzi inne lekcje, ponieważ każdy ma swoją własną drogę.

Czasami myślę, że sami przyciągamy pewne doświadczenia. A może są one nam przeznaczone? Jeśli chcesz być silny, pojawią się sytuacje, które zmuszą cię do budowania tej siły. Musisz czegoś doświadczyć, by nauczyć się sobie z tym radzić. Jeśli nie wyciągniesz lekcji z danej sytuacji, ona i tak do ciebie wróci — może w innym czasie, może pod inną postacią.

Na przykład: jeśli w szkole szukałeś uwagi i akceptacji u innych, ale ich nie otrzymywałeś, to być może lekcją było nauczenie się akceptowania samego siebie. Jeśli tego nie zrozumiesz, po latach w pracy spotka cię podobne doświadczenie — nadal będziesz szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach innych. Ci ludzie, nie dając ci tego, czego pragniesz, będą twoimi nauczycielami.

Doświadczenia pozwalają nam dotknąć naszych lęków, zajrzeć w głąb siebie i zrozumieć ich źródło. Dzięki nim stajemy się mądrzejsi i silniejsi. Jeśli jakaś sytuacja po prostu minęła, to znak, że nie wyciągnąłeś z niej lekcji — ona sama nie może odejść, to ty musisz pozwolić jej odejść poprzez zdanie życiowego sprawdzianu.

Ale uważaj — nauczenie się wyciągania lekcji nie oznacza, że podobne sytuacje znikną. One po prostu przestaną mieć nad tobą władzę. Przestaniesz zwracać na nie uwagę, tak jakby ich nie było.

Drogi Czytelniku, potraktuj każde doświadczenie jak zagadkę, którą masz rozwiązać. Poszukaj ukrytej lekcji. Poczuj ekscytację — bo każda lekcja to kolejny krok w stronę lepszej wersji siebie.

Zadanie dla Ciebie:

Pomyśl o sytuacji, która ostatnio cię dotknęła. Jaką lekcję mogłeś z niej wynieść?

Zacząć od nowa

Ostatnio, pisząc w dzienniku, naszła mnie pewna myśl: co bym zrobiła, gdyby nic mnie nie powstrzymywało? Jakimi ludźmi bym się otaczała? Jak wyglądałoby moje codzienne życie? W jaki sposób zarabiałabym na życie?

W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że mogę zacząć już teraz. Nie muszę czekać. Czy coś mnie powstrzymuje? Oczywiście, można wymieniać brak czasu, lenistwo, opinię innych ludzi. Ale na wszystko da się znaleźć rozwiązanie.

Od razu zaczęłam pisać tę książkę. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Od dawna myślałam o pisaniu, ale trudno było mi zacząć. Czasem wątpiłam, czy w ogóle potrafię pisać. A jednak nagle znalazł się na to czas — każdą wolną chwilę wykorzystywałam na zapisanie myśli w notatkach.

Lenistwo? Motywowałam się w swoim ulubionym stylu — rozmową z samą sobą. W kółko powtarzałam jedno zdanie: „Jeśli nie teraz, to kiedy?”

Opinia innych? Już od dawna nie ma dla mnie znaczenia. Ale jeśli ciebie powstrzymuje, to znaczy, że uzależniasz się od innych ludzi. Oni mają nad tobą władzę. Nigdy nie będziesz sobą. Czy ten brak wolności, który sam na siebie nakładasz, cię nie przeraża? Wchodzisz do klatki, której drzwi zawsze były otwarte.

W dalszej części książki rozwinę temat opinii innych ludzi.

Podczas drogi do swojego celu będziesz doświadczać różnych sytuacji, które mają cię ukształtować. Masz stać się osobą, która osiągnie to, czego pragnie. Podejmij pierwszy krok, a wszystko, co cię blokuje, stopniowo zacznie tracić znaczenie.

Nadałam temu rozdziałowi tytuł „Zacząć od nowa”, bo aby coś osiągnąć, musisz zapomnieć o starych przekonaniach i blokadach. Po prostu zacznij. Oczywiście, po drodze pojawią się momenty zwątpienia, lęk, stres, opinie innych ludzi. Ale potraktuj to jak wyzwanie, jak kolejne doświadczenie, które czegoś cię nauczy.

Wyobraź sobie, że twoja droga do celu to pusta kartka. Ty decydujesz, co na niej zapiszesz. Czy znajdzie się tam motywacja i dobre motto? A może pojawi się lęk i ograniczenia? Jeśli tak, pomyśl, jak je usunąć. Co możesz zrobić, by się ich pozbyć? Jaka lekcja się w nich kryje?

Drogi Czytelniku, jeśli jest coś, co chcesz zrobić, zacznij teraz. Nie myśl za długo, bo im dłużej się zastanawiasz, tym bardziej się zniechęcasz.

Zadanie dla ciebie: Zastanów się, co chcesz zrobić i jak możesz zacząć. Planowanie jest ważne, ale nie pozwól, by jakakolwiek blokada cię zatrzymała.

Część 2 — Środek pudełka

Zaglądasz do środka. Pudełko już nie jest tajemnicą. Teraz możesz zobaczyć, co się w nim skrywa.

Są tam barwy. Jasne i ciemne. Miękkie tkaniny spokoju, ale też szorstkie krawędzie złości. Czasem wszystko pomieszane, czasem ułożone idealnie — choć nie wiadomo przez kogo.

To miejsce, gdzie mieszkają emocje. Te, które przychodzą jak ciepły wiatr i te, które bolą jak drzazga.

Nie oceniaj ich. Spróbuj je tylko poczuć.

Emocje i rola

Posiadanie uczuć jest normalne — zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Każda emocja ma swoje znaczenie i pełni rolę drogowskazu, kierując naszą uwagę tam, gdzie powinna się skupić.

Emocje pozwalają wydobyć na powierzchnię nasze lęki, negatywne przekonania czy niską samoocenę. Dzięki nim możemy je zauważyć i odpowiednio o siebie zadbać. Pozytywne emocje również działają jak sygnały — wskazują, co nam służy, czego potrzebujemy więcej w naszym życiu.

Nie warto ignorować żadnej emocji. Każdą należy odczuć i zrozumieć.

Wyobraź sobie, że wychodzisz na spacer do lasu i nagle czujesz lekkość, spokój, odprężenie. Zastanów się nad tym uczuciem. Skąd się wzięło? Może to znak, że powinieneś częściej spędzać czas na świeżym powietrzu? Może warto dodać takie spacery do swojej rutyny?

A co z emocjami, które odbieramy jako negatywne? Na przykład zazdrość. Widząc osobę, która zawsze ubiera się schludnie i wygląda zadbanie, czujesz irytację i zaczynasz ją oceniać. Zamiast skupiać się na tej osobie, zwróć uwagę na siebie. Może to sygnał, że masz problem z samooceną? Może w głębi duszy chciałbyś dbać o siebie w podobny sposób, ale jeszcze tego nie robisz?

Emocje mówią nie o innych ludziach, lecz o nas samych. To, że czujesz niechęć do kogoś, nie oznacza, że ta osoba jest zła. Twoje emocje nie oceniają innych — one chcą, abyś coś zrozumiał o sobie.

Może niechęć wynika z tego, że ktoś ma coś, czego Ty nie masz? Może komuś coś przychodzi łatwiej niż Tobie? A może po prostu nie akceptujesz u ludzi pewnych cech, choć nie są one toksyczne — są tylko inne niż Twoje?

Podsumowując: każda emocja to znak. Każdej warto poświęcić czas i uwagę. Ignorowanie ich nie sprawi, że znikną — wręcz przeciwnie, niewyrażone emocje kumulują się i mogą wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie.

Drogi Czytelniku, zapraszam Cię teraz do wsłuchania się w siebie. Niech analizowanie emocji i szukanie ich lekcji stanie się Twoim nawykiem. Powodzenia!

Bezsilność

Czasami wszystko nagle traci sens. Nic się nie chce. A może po prostu nie da się? Tracisz nadzieję — nadzieję na to, że to się uda. Przestajesz wierzyć w siebie albo w kogoś. Patrzysz na wszystko przez pryzmat pesymizmu. Do tego dochodzą inne emocje: smutek, rozczarowanie, poczucie winy, czasem zazdrość.

Bezsilność pojawia się przy porażce. Ale nie zawsze oznacza to klasyczne „chciałem i nie wyszło”. Czasem to rozczarowanie — kimś, czymś, samym sobą. Miałeś oczekiwania i rzeczywistość ich nie spełniła.

Co wtedy zrobić? Pierwszy krok to zrozumienie, skąd to uczucie się bierze. Dlaczego czujesz się bezsilny? Co było Twoim celem, jak wyobrażałeś sobie sytuację, a jak wygląda teraz? Myśl trzeźwo. Nie pozwól, by uczucie Cię pochłonęło.

Bezsilność pojawia się, gdy coś nam nie wychodzi albo gdy nie możemy przekonać kogoś do czegoś. Czasem wynika z naszych własnych wysokich oczekiwań. Walczyłeś, starałeś się, ale mimo to nie wyszło. Włożyłeś wysiłek, a efektu nie ma. Ale może tak miało być? Może miałeś znaleźć się właśnie w tym miejscu, poczuć to, czego teraz doświadczasz? Może ta sytuacja ma Cię czegoś nauczyć?

Jaką lekcję powinieneś z niej wynieść? Tego Ci nie powiem — każdy ma swoją drogę. Ale możesz poszukać jej sam.

Po zrozumieniu swoich emocji zastanów się: czy sposób, w jaki dążyłeś do celu, na pewno był dla Ciebie odpowiedni? Może zamiast braku umiejętności, problemem była niewłaściwa metoda?

Załóżmy, że chcesz nauczyć się języka obcego. Próbujesz, ale nie idzie Ci tak, jak zakładałeś. Zamiast szukać innego sposobu, obwiniasz siebie, podcinasz sobie skrzydła. Próbowałeś uczyć się z podręczników, ale nadal nie potrafisz się swobodnie komunikować. Zniechęcasz się i rezygnujesz, bo nie wyszło Ci raz, może nawet dziesięć razy. Ale co, jeśli za jedenastym razem by się udało? Może wystarczy zmienić metodę?

Gdyby wszystko wychodziło za pierwszym razem, nikt by się niczego nie nauczył.

Masz dwie opcje: próbować dalej albo zaakceptować sytuację. Trzecią opcją jest utknięcie w tym stanie i marnowanie energii na negatywne myśli. Jeśli zaakceptujesz to, co się stało, będziesz mógł skupić się na czymś innym.

Zamiast myśleć, czy się uda, zastanów się: jaką lekcję mogę z tego wyciągnąć? Naprawdę się nad tym zastanów. Przeanalizuj każdy aspekt. Niech ciekawość i ekscytacja poprowadzą Cię do odpowiedzi.

Topienie się w pesymizmie nic nie da. To właśnie te myśli odbierają Ci energię. Odpocznij. Wróć z nową perspektywą — gotowy do akceptacji albo do kolejnej próby.

Bezsilność to silne uczucie. Jeśli je w sobie zatrzymasz, może przełożyć się na Twój nastrój, relacje z innymi, wywołać konflikty, których w innym stanie byś nie chciał.

Zadbaj o siebie. Drogi czytelniku to, że coś nie wyszło, nie definiuje Cię na zawsze. Nie jesteś swoimi błędami, nie jesteś przeszłością. Jesteś tu i teraz. Jesteś osobą, która czegoś doświadczyła i może się z tego czegoś nauczyć.

Zadanie dla Ciebie:

Zapytaj siebie: skąd pochodzi to uczucie? Jaki jest jego prawdziwy powód?

Czy warto próbować dalej, czy lepiej zaakceptować?

Radość

Radość to jedna z najprzyjemniejszych emocji, jakie możemy odczuwać. Wiele osób uważa, że aby być szczęśliwym, trzeba stale czuć radość, ale to błędne myślenie. Nie musimy być radośni przez cały czas — radość to przede wszystkim umiejętność cieszenia się tym, co mamy, doceniania obecnego momentu i patrzenia na życie z optymizmem.

Zauważyłeś, jak wiele rzeczy staje się łatwiejszych, gdy masz dobry humor? Nagle pojawia się więcej motywacji, czujesz w sobie przypływ energii, jesteś bardziej życzliwy dla innych. Twój nastrój potrafi zmienić rzeczywistość wokół ciebie — niezależnie od tego, jak wygląda twoje życie.

Niestety, wielu ludzi uzależnia się od negatywnych emocji. Niektórzy je romantyzują, traktując smutek jak coś niemal pożądanego. Bycie smutnym wydaje się łatwiejsze, bo w pewnych sytuacjach społecznych wręcz oczekuje się, że będziemy nieszczęśliwi. Jeśli na przykład kończysz relację i czujesz spokój, może znaleźć się ktoś, kto uzna cię za aroganckiego, bo nie cierpisz wystarczająco. Ale pamiętaj — to, że teraz odczuwasz radość, nie oznacza, że dana sytuacja cię nie zabolała. Kluczowa jest umiejętność wychodzenia z negatywnych emocji i świadome pielęgnowanie pozytywnego nastawienia.

Radość można rozwijać poprzez nawyki, które sprawiają przyjemność. Może to być poranna kawa przy dźwiękach ulubionej muzyki, wieczorne czytanie książki pod kocem, oglądanie serialu po długim dniu — cokolwiek, co daje ci radość. Nie musi to trwać długo, ale powinno znaleźć się w twoim dniu.

Zadawaj sobie pytanie: „Co mogę dziś zrobić dla siebie dobrego?”.

Jednym z najlepszych sposobów na odczuwanie radości jest romantyzowanie codzienności. Ale nie chodzi o idealizowanie smutku, jak w filmach — tylko o docenianie małych, pięknych momentów. Romantyzuj picie herbaty w ulubionym kubku, noszenie wygodnych i estetycznych ubrań, prysznic, który może być relaksem, a nie obowiązkiem. Zapal świeczkę, włącz ulubioną playlistę, dbaj o czystość wokół siebie — to naprawdę poprawia nastrój.

Za każdy wysiłek nagradzaj siebie — niekoniecznie materialnie. Możesz powiedzieć sobie coś miłego, docenić własne osiągnięcia. Mów do siebie z życzliwością i bądź dumny z tego, kim jesteś. Szukaj wszędzie optymizmu. Zamiast skupiać się na minusach, zacznij dostrzegać plusy — nawet w trudnych sytuacjach. Każda z nich niesie jakąś lekcję, a te lekcje wzbogacają twoje życie.

Radość może płynąć także z realizacji celów — zarówno dużych, jak i małych. Może to być przeczytanie 12 książek w rok, ograniczenie słodyczy na miesiąc, a nawet nauka przez 20 minut dziennie. Każdy krok w stronę celu daje satysfakcję i wzmacnia poczucie własnej wartości.

Zacznij każdy dzień z dobrą intencją i mottem. Możesz rano powiedzieć sobie: „To będzie dobry dzień”, albo wybrać bardziej osobiste hasło. Kiedy dopada cię smutek, sięgnij po coś, co lubisz. Warto mieć listę rzeczy, które sprawiają ci radość — spisz je w dzienniku. Dzięki temu zawsze będziesz wiedzieć, co może poprawić twój nastrój.

Podchodź do życia z pozytywnym nastawieniem. Nawet trudne sytuacje mogą cię wzmocnić i przygotować na kolejne wyzwania.

Bądź radosny. Rozweselaj siebie.

Drogi czytelniku, jeśli chcesz zanurzyć się w jakiejś emocji — wybierz tę pozytywną. Zanurz się w radości.

Zadanie dla ciebie:

Wprowadź do swojej rutyny coś, co sprawia ci przyjemność, i podczas robienia tego poczuj radość całym sobą.

Samotność

Samotność nie jest tylko domeną tych, którzy nie mają nikogo wokół siebie. Można czuć się samotnym nawet w tłumie. Prawdziwa samotność pojawia się wtedy, gdy opuszczamy samych siebie — gdy nie mamy kontaktu ze sobą, nie potrafimy cieszyć się własnym towarzystwem i uzależniamy swoje poczucie wartości od obecności innych ludzi.

Kontakt z ludźmi jest zarówno dobry, jak i zły — wszystko zależy od tego, jak do niego podchodzimy. Niektórzy potrafią spędzać czas samemu, nie czując przy tym lęku ani pustki. Nie są uzależnieni od uwagi innych, nie szukają ich akceptacji za wszelką cenę. Takie osoby są wartościowe — ich relacje z ludźmi wynikają z chęci, a nie z potrzeby. Nie traktują innych jako źródła korzyści, lecz jako towarzyszy w drodze przez życie.

Są jednak i tacy, którzy samotność odczuwają nawet wtedy, gdy są otoczeni ludźmi. Nieustannie potrzebują uwagi, która daje im poczucie bezpieczeństwa i wartości. Gdy jej brakuje — wpadają w panikę, a nawet w złość. Czasem wystarczy, że ktoś nie odpisze im od razu na wiadomość, a już czują się odrzuceni. W ich myślach pojawiają się scenariusze tłumaczące, czemu nie dostali oczekiwanej uwagi. Przez takie myślenie mogą stawać się toksyczni — dla siebie i dla innych.

Wiele osób czuje presję, by mieć kogoś bliskiego — przyjaciół, partnera. Społeczeństwo narzuca przekonanie, że samotność oznacza jakąś wadę. Jeśli masz małe grono znajomych albo nie jesteś w związku, ludzie mogą myśleć, że coś z tobą nie tak. Ale czy na pewno?

Jeżeli budujesz relacje tylko dlatego, że boisz się samotności, skazujesz siebie i innych na toksyczne schematy. Twoje relacje stają się ciężarem — pełnym oczekiwań, wymuszania uwagi, poczucia winy. Możesz wpadać w konflikty, bo ciągle będziesz uważać, że ktoś poświęca ci za mało czasu. Ale czy pamiętasz, że każdy ma swoje życie? Każdy potrzebuje przestrzeni i odpoczynku.

Nieumiejętność spędzania czasu samemu utrudnia budowanie zdrowych relacji. Na początku może być trudno, ale warto każdego dnia znaleźć chwilę tylko dla siebie. Wyjść samemu na spacer, do kawiarni, do kina. Robić rzeczy, które normalnie zrobiłoby się z kimś — ale w pojedynkę. To uczy niezależności i pozwala docenić towarzystwo innych nie za samą obecność, lecz za to, kim są.

Na początku może być trudno — nie ze względu na brak towarzystwa, ale przez to, że boimy się opinii innych. „Co ludzie pomyślą, widząc mnie samego?” — to pytanie często powstrzymuje nas przed odkrywaniem samotności w pozytywnym wymiarze. Ale przecież nie warto kierować się opiniami innych.

Sama przez to przechodziłam. Na początku trudno było mi znaleźć zajęcie, które sprawiłoby mi satysfakcję, gdy byłam sama. Kiedy spędzałam czas z kimś, rozmowy mogły trwać godzinami — ale co robić, kiedy jestem sama? Zaczęłam szukać. Czytałam książki, szydełkowałam, przeglądałam mangi. Z czasem przestałam myśleć o tym, że robię to w samotności — zaczęłam to doceniać. Samotność stała się dla mnie odpoczynkiem, a nie brakiem.

Gdy nauczysz się być samemu, możesz przejść do poznawania innych w zdrowy sposób. Wiele osób boi się samotności, ale jednocześnie zamyka się na nowe znajomości. To błędne koło, prawda? Jeśli lubisz towarzystwo, dlaczego miałbyś nakładać całą presję na jedną osobę?

Poznawanie ludzi to cenna lekcja. Uczy obiektywnego myślenia, akceptacji różnic, komunikacji. Poznajesz inne perspektywy, ćwiczysz umiejętności społeczne. Ale pamiętaj — nie każda znajomość jest na całe życie. Niektórzy ludzie pojawiają się tylko na chwilę, by czegoś cię nauczyć. Każda relacja niesie lekcję, nawet jeśli trwa krótko.

Drogi czytelniku, bądź otwarty na ludzi, ale nie bój się samotności. Ustal sobie wyzwanie — raz na jakiś czas poznaj kogoś nowego. Ciekawość innych i akceptacja ich różnorodności może przynieść ci wiele wartości.

Zadanie dla ciebie:

Zastanów się: Czy boisz się samotności? Jeśli tak, w jaki sposób się to u ciebie objawia? Czy twoje nastawienie do samotności nie krzywdzi innych ludzi? Czy nie wchodzisz przez to w konflikty?

Spokój

Każdy chce go poczuć, ale nie każdy do niego dąży i nie każdy rozumie, czym tak naprawdę jest. Spokój pojawia się wtedy, gdy nie nakładasz na siebie presji, nie tłumisz w sobie negatywnych emocji i nie otaczasz się ludźmi czy rzeczami, które wywołują w tobie niepokój. Spokój to nie pesymizm ani obojętność — to stan, w którym masz zdrowe podejście do życia, a codzienne wyzwania nie przytłaczają cię tak bardzo.

Aby go osiągnąć, potrzebujesz przestrzeni dla siebie — momentów w ciągu dnia, gdy nikt ci nie przeszkadza i możesz robić to, co lubisz. Nie musi to być nic wymagającego ani angażującego — wystarczy coś, co daje ci energię, zamiast ją odbierać. Może to być leżenie w ciszy, spacer bez narzucania sobie tempa, słuchanie muzyki czy spokojne zjedzenie posiłku. Chodzi o to, by na chwilę odłożyć obowiązki i po prostu być, zamiast nieustannie działać.

Jeśli wciąż czujesz się niespokojny, być może narzucasz sobie ograniczenia, które nie pozwalają ci w pełni odetchnąć. Na przykład — chcesz coś zrobić, ale powstrzymuje cię opinia innych. Warto wtedy zapytać siebie:

• Dlaczego tak bardzo się tym przejmuję?

• Czy to, co myślą inni, naprawdę powinno wpływać na moje decyzje?

• Czy nie trzymam się przypadkiem przekonania, że wszystko musi mi się udać?

Lęk przed porażką bywa paraliżujący. Jeśli unikasz czegoś tylko dlatego, że boisz się niepowodzenia, to tak, jakbyś sam odbierał sobie szansę na rozwój i nowe doświadczenia.

Niektórych rzeczy nie dostrzegasz od razu, ale mają ogromny wpływ na twój spokój. Jedną z nich jest to, czym się otaczasz — treści, które oglądasz, oraz ludzie, z którymi przebywasz. Jeśli ciągle pochłaniasz negatywne treści — np. posty, w których ludzie romantyzują depresję, narzekają na innych czy wdają się w konflikty — twoje myśli zaczynają się tym przenikać.

Podobnie jest z ludźmi. Kiedyś otaczałam się wieloma osobami, ale ich towarzystwo mnie męczyło. Ciągłe plotki, obgadywanie i krytykowanie innych — to nie było coś, co dawało mi jakąkolwiek wartość. Zauważyłam, że takie osoby często robią to, bo same czują się niepewnie i mają mnóstwo kompleksów. Gdy przestałam z nimi rozmawiać, nagle poczułam spokój. Przestało mnie obchodzić, co o mnie mówią — nie miało to już wpływu na moje życie.

Nie zawsze możesz odciąć się od negatywnych sytuacji — czasem musisz sobie z nimi poradzić. Kluczem jest wtedy akceptacja albo działanie. Warto zastanowić się:

• Czy mogę coś z tym zrobić?

• Jeśli nie — czy mogę to zaakceptować i przestać się tym przejmować?

Pamiętam sytuację z internatu, kiedy mieszkałam w pokoju z dziewczynami, które próbowały mnie gnębić. Paliły i piły, chociaż były niepełnoletnie, a gdy miałam dyżur sprzątania, specjalnie robiły bałagan. Nie mogłam spać, bo były głośno do późna. Wychowawczynie ignorowały problem, więc jedynym rozwiązaniem była zmiana pokoju. Bałam się tego — nie lubię poznawać nowych ludzi i zmieniać otoczenia. Ale gdy w końcu się przełamałam, już pierwszego dnia w nowym pokoju poczułam ulgę. Było cicho, spokojnie, nikt nie robił mi na złość. Warto czasem wyjść poza swoją strefę komfortu, aby odnaleźć spokój.

Ciało i umysł są ze sobą połączone. Jeśli chcesz czuć się dobrze psychicznie, musisz dbać o siebie fizycznie:

• Wysypiaj się — brak snu sprawia, że wszystko wydaje się gorsze.

• Pij wodę — odwodnienie może powodować zmęczenie i rozdrażnienie.

• Jedz regularnie i zdrowo — głód wpływa na nastrój bardziej, niż myślisz.

Gdy śpię tylko cztery godziny, nie zjem śniadania i prawie nic nie piję, od razu czuję się gorzej. Mam mniej energii, trudniej mi się skoncentrować i pojawia się więcej negatywnych myśli.

Drogi czytelniku najlepszym sposobem na uporządkowanie emocji jest zapisanie ich na kartce. Spisz wszystko, co czujesz, a potem przeczytaj to na spokojnie, gdy emocje opadną. Zastanów się, czy te rzeczy naprawdę są tak wielkie, jak ci się wydawało.

Często zdarza się, że coś zdenerwuje nas rano, a potem cały dzień patrzymy na wszystko przez pryzmat tej jednej sytuacji. Warto się nad tym zatrzymać i zobaczyć, czy naprawdę warto psuć sobie dzień przez coś, co w dłuższej perspektywie nie ma większego znaczenia.

Zadanie dla ciebie: Pomyśl, jakie miejsca i czynności przynoszą ci spokój. Znajdź dla nich miejsce w swojej codziennej rutynie.

Poczucie winy

Poczucie winy może mieć zarówno pozytywny, jak i negatywny wpływ na nasze życie — wszystko zależy od tego, w jaki sposób je odczuwamy i jak na nie reagujemy.

Zdrowe poczucie winy pojawia się wtedy, gdy popełniamy błąd, ale staramy się go naprawić lub zadośćuczynić za swoje działania. Wtedy ta emocja działa jak drogowskaz — wskazuje nam, że coś wymaga naszej uwagi i poprawy. Kiedy już naprawimy sytuację, poczucie winy naturalnie znika, bo spełniło swoją rolę.

Destrukcyjne poczucie winy to stan, w którym ta emocja nie opuszcza nas, mimo że podjęliśmy działania naprawcze lub nawet wtedy, gdy obiektywnie nie jesteśmy winni. Może się to dziać z dwóch powodów:

• Nie w pełni naprawiliśmy swój błąd — być może podjęliśmy próbę, ale wciąż czujemy, że to nie wystarczyło.

• Nie zaakceptowaliśmy faktu, że popełniliśmy błąd — nawet jeśli sytuacja została rozwiązana, wciąż obwiniamy się, mimo że nikt inny już tego nie robi.

Co wtedy zrobić? Pomóc może kontakt z rzeczywistością — skupienie się na teraźniejszości i przyszłości. Przeszłości nie da się zmienić, ale można wyciągnąć z niej lekcję. Każdy błąd przynosi wiedzę, a to, czego się nauczysz, może cię wzmocnić.

Jednym ze sposobów radzenia sobie z poczuciem winy jest realne działanie. Jeśli w przeszłości powiedziałeś coś raniącego o wyglądzie przyjaciółki, spróbuj teraz częściej dostrzegać i wyrażać szczere komplementy — nie tylko wobec niej, ale i innych ludzi. Twoją lekcją nie jest wyłącznie unikanie krytykowania bliskich, ale ogólnie — szanowanie i docenianie innych.

Kiedy poczucie winy nie jest uzasadnione

Często ludzie obwiniają się za rzeczy, które obiektywnie nie były ich winą. Na przykład — poczucie winy po zakończeniu związku. Ktoś może czuć się winny tylko dlatego, że coś się skończyło, choć w rzeczywistości odpowiedzialność za relację zawsze spoczywa na dwóch osobach. Możemy także brać na siebie odpowiedzialność za czyjeś uczucia lub wybory, choć wcale ich nie kontrolujemy.

Przykładem może być sytuacja, gdy nie zgadzasz się z kimś w ważnej dla niego kwestii, ale nie wyrażasz tej opinii w sposób raniący. Jeśli ta osoba odbiera twoje słowa jako atak, to nie oznacza automatycznie, że zrobiłeś coś złego. Każdy ma prawo do własnych przekonań, a niezgoda nie jest równoznaczna z krytyką. Niektóre osoby nie chcą czuć się winne, więc próbują przerzucić tę emocję na innych. Jednak odpowiedzialność za własne emocje leży w nas samych.

Drogi Czytelniku, nie można obarczać innych winą za swoje decyzje i uczucia. Myśl trzeźwo.

Zadanie dla Ciebie:

Czy jest coś, za co czujesz się winny? Jeśli tak, to czy na pewno byłeś temu winny? A jeśli tak, czy możesz coś zrobić, by się poprawić?

Złość

Złość to jedna z najsilniejszych emocji, potrafiąca tkwić w nas długo, ukryta pod codziennymi sprawami. Gdy ją tłumimy, narasta i narasta, sprawiając, że stajemy się coraz bardziej pesymistyczni. Jest jak pasożyt, który przejmuje nad nami kontrolę. Z czasem prowadzi do wybuchu, niszcząc nas i skłaniając do niszczenia innych. Często idzie w parze z zazdrością i nienawiścią.

Drogi Czytelniku, ile razy zdarzyło Ci się, że już od rana zdenerwowała Cię błaha rzecz, a potem cały dzień był pasmem frustracji? Może rano usłyszałeś od przyjaciela plotki na swój temat i uznałeś, że wszyscy są okropni? Może strąciłeś z półki wazon i od razu pomyślałeś: „Nic mi się nie udaje”? Takie drobne sytuacje potrafią zepsuć humor na cały dzień — nie tylko Tobie, ale i osobom wokół Ciebie. Złość jest zaraźliwa.

Złość kształtuje w nas negatywne przekonania. Sprawia, że zaczynamy wierzyć w myśli typu: „Nic mi się nie udaje”, „Nikt mnie nie kocha”, „Nigdy mnie nie wybierają”. Co ciekawe, w złości często używamy słów takich jak „zawsze”, „nigdy”, „nikt”, „wszyscy”. Nie dostrzegamy wtedy, że dana sytuacja jest tylko chwilowa, że nie definiuje całego naszego życia, nas samych ani innych ludzi.

W złości jesteśmy impulsywni. Działamy pod wpływem silnych emocji, wypowiadamy słowa, których później żałujemy. Mówimy oschle, arogancko, częściej wytykamy błędy innym. Zaczynamy ich obgadywać, choć sami też popełniamy błędy — każdy je popełnia. Rozumiesz już? Gdy jesteś zły, nie myślisz racjonalnie. Reagujesz automatycznie. Musisz nauczyć się zachowywać spokój.

Jak to zrobić? Ważne jest Twoje podejście. Jeśli przytrafi Ci się coś, co w teorii jest negatywne, zatrzymaj się. Oddychaj. Wytłumacz sobie, dlaczego to wcale nie jest tak istotne. Jeśli stłukłeś wazon, pomyśl: „Spokojnie, posprzątam, nic się nie stało. To tylko wazon. Mogę kupić nowy. Podłogę można umyć”. Jeśli ktoś powie Ci coś nieprzyjemnego, np. „Masz brzydką figurę”, przypomnij sobie: „To tylko opinia drugiej osoby. Może sama ma zły dzień i dlatego tak mówi. Wiele osób lubi moją figurę, ja też ją lubię. Nie muszę reagować emocjami”.

Prowadź w swojej głowie spokojny, rozsądny monolog. Jeśli sytuacja jest poważniejsza i bardziej Cię dotyka, weź kartkę lub zeszyt i zapisz wszystko, co czujesz. Mi pomaga też sen — gdy zasypiam w chwili złości, po przebudzeniu czuję się, jakbym przeszła reset. Nawet godzinna drzemka może pomóc.

Najważniejsze to powstrzymać się od impulsywnych reakcji. To nie jest równoznaczne z tłumieniem emocji — chodzi o to, by nie wybuchnąć na innych tylko dlatego, że jesteśmy źli. Powtarzaj sobie: „Nie chcę kłótni. Jeśli coś powiem teraz, będę tego żałować”.

Znajdź coś, co odwróci Twoją uwagę i poprawi Ci humor. Posłuchaj wesołej muzyki, narysuj coś, poczytaj książkę, obejrzyj film, wyjdź na spacer, zjedz kawałek czekolady. Ale co ważne — skup się na tej czynności bez oceniania. Kiedy poczujesz złość, powtarzaj sobie jak mantrę: „Nie osądzaj. Nie bądź impulsywny. Zrozum emocje”.

Złość często ujawnia nasze lęki. Może złościsz się, bo czujesz się zaatakowany? Może ktoś skrytykował Twój obraz i myślisz: „Dlaczego on tak mówi?”. Czy boisz się opinii innych? Wątpisz w swój talent? Czujesz się zagrożony, dlatego reagujesz atakiem?

Złość może także wynikać z braku akceptacji — dla siebie i dla innych. Może denerwuje Cię czyjeś zdanie, wygląd, zachowanie? Może warto zastanowić się, dlaczego tak reagujesz?

Drogi Czytelniku, naucz się panować nad emocją, która chce Cię kontrolować. Pomyśl o tym jak o grze — spróbuj przechytrzyć złość. Nie daj jej wygrać. To Twoje wyzwanie.

Twoje zadanie:

Przemyśl i stwórz własną refleksję na temat tego, co robisz i jaki jesteś, gdy odczuwasz złość. Jak możesz nad nią zapanować?

Ekscytacja

Jestem przekonany, że ekscytację można wywołać samemu, zwłaszcza gdy podchodzimy do życia z optymizmem, ciekawością i pozytywnym nastawieniem. Towarzyszy nam ona, gdy stoimy u progu nowego wyzwania lub jesteśmy w jego trakcie. Jeśli masz cel, ekscytujesz się jego osiągnięciem, a gdy go zrealizujesz — odczuwasz radość.

Zacznijmy od optymizmu. Możesz go w sobie wzbudzić, gdy zrozumiesz, że nic nie działa przeciwko tobie. Brzmi dziwnie? Bo przecież nic z tobą nie walczy. To ty sam stawiasz opór sytuacjom, ludziom, emocjom — pozwalając, by negatywne myśli cię pochłaniały. Kiedy uświadomisz sobie, że nie musisz z niczym walczyć, bo świat nie jest twoim przeciwnikiem, łatwiej będzie ci patrzeć na życie z nadzieją.

Wyobraź sobie stresującą sytuację. Chcesz coś zrobić, ale się boisz. Z jednej strony wiesz, że powinieneś, z drugiej — obawiasz się opinii innych. Wydaje ci się, że musisz z tym walczyć, ale to ty sam tworzysz ograniczenia. Ta sytuacja przyszła do ciebie, by cię wzmocnić, nauczyć czegoś nowego. Działa na twoją korzyść, nawet jeśli teraz tego nie dostrzegasz. Świat nie walczy z tobą — on cię uczy i wspiera w stawaniu się silniejszym i mądrzejszym.

Podchodź do wyzwań z ciekawością. Zastanawiaj się, kim się staniesz dzięki nim. Pamiętaj, że nie wiesz jeszcze, jakie nowe umiejętności możesz zdobyć. Ekscytuj się każdym zadaniem, nawet jeśli wydaje się drobnostką.

Wyobraź sobie, że stłukłeś wazon z różami. Jak reagujesz? Wpadasz w złość, krytykujesz siebie, złościsz się na wazon, miejsce, w którym stał, a może nawet na swój cały los. Chwilę później wypada ci torba z rąk. To moment, w którym świat testuje twoją reakcję. Czy znów wpadniesz w irytację, czy tym razem zachowasz spokój? To twoja decyzja — możesz się nauczyć czegoś nowego albo po raz kolejny powtarzać tę samą lekcję.

Ekscytuj się każdym dniem. W każdej sytuacji, nawet najmniejszej, kryje się nauka. Ekscytuj się tym, że możesz doświadczać, rozwijać się i sprawdzać swoje postępy. Sama wiedza to nie rozwój — rozwój to umiejętność zastosowania jej w praktyce.

Ekscytacja to najlepsze podejście. To, co cię ekscytuje, jest dla ciebie dobre. Cieszysz się na spotkanie? Na zakup nowej rzeczy? Na obejrzenie kolejnej części ulubionego filmu? Świetnie! Masz w swoim życiu rzeczy, które kochasz i które poprawiają ci humor. Szukaj ich więcej — miejsc, sytuacji, ludzi, którzy budzą w tobie radość.

Drogi czytelniku, chcę podzielić się czymś osobistym. Wczoraj i dziś też zmierzyłam się z wyzwaniem, które mnie stresowało. Ale zamiast się poddać lękowi, podeszłam do tego z ciekawością i ekscytacją. Czego mogę się nauczyć? Może mi się uda? A jeśli nie, to co mogę poprawić? Na początku moje myśli były pełne obaw, ale starałam się zachować spokój i działać z czystym umysłem. Udało się. Nadal jestem w trakcie tej podróży do celu, nadal się ekscytuję — i to jest wspaniałe uczucie.

Zadanie dla ciebie: Zastanów się, jakie wyzwanie stawia teraz przed tobą życie. Jak możesz podejść do niego z ekscytacją?

Smutek

Smutek nie zawsze jest emocją, którą od razu można zauważyć i zrozumieć. Czasami pojawia się cicho, niemal niezauważalnie, a innym razem uderza nagle i z pełną siłą. Wiele osób zdaje sobie sprawę, że są smutne, ale nic z tym nie robią. Smutek, tak jak każda inna emocja, jest naturalną częścią naszego życia. Nie warto się za niego obwiniać ani go tłumić — zamiast tego warto go zaakceptować i zrozumieć jego przyczynę.

Z czego wynika Twój smutek? Powodów może być wiele. Jeśli czujesz się przygnębiony, bo nie podoba Ci się Twoja codzienna rutyna — zmień ją. Wprowadź do swojego dnia nowe nawyki, hobby, drobne rytuały, które sprawią Ci radość. Jeśli smutek wynika z porażki, przypomnij sobie, że nie zawsze można wygrywać, a każda przegrana niesie za sobą cenną lekcję. Jeśli patrząc w lustro, nie jesteś zadowolony ze swojego wyglądu, pomyśl, co możesz zrobić, by poczuć się lepiej — może warto zadbać o dietę, ruch lub po prostu zaakceptować siebie takim, jakim jesteś.

Najważniejsze jest, by zadawać sobie pytania i analizować swoje emocje. Jeśli odkryjesz, że za Twoim smutkiem kryją się lęki, nie bój się ich nazwać. Potraktuj siebie tak, jakbyś traktował przyjaciela — z troską, czułością i zrozumieniem. Pamiętaj, że lęki są tylko lękami, a nie rzeczywistością. To, czego się boisz, często istnieje tylko w Twojej głowie i nie ma nic wspólnego z tym, jak postrzegają Cię inni.

Są ludzie, którzy stale narzekają, ale nie robią nic, by poprawić swoją sytuację. Powtarzają te same schematy, tkwiąc w smutku, ponieważ podświadomie się do niego przyzwyczaili. Wydaje im się, że oszczędzają energię, unikając zmian, ale prawda jest taka, że marnują ją na podtrzymywanie swojego cierpienia. Oczywiście, czasem jesteśmy ofiarami niesprawiedliwości, ale czy warto tkwić w tej roli? Zamiast oczekiwać, że to inni się zmienią, warto umocnić siebie — tak, by żadne przeciwności nie mogły nas złamać.

Smutek może wpływać na nasze myślenie, relacje i sposób, w jaki traktujemy innych. Może sprawić, że stajemy się oschli, opryskliwi, zamknięci. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że przenosimy nasz nastrój na otoczenie. Warto nauczyć się panować nad swoimi emocjami — nie tłumić ich, ale też nie pozwalać, by rządziły naszym zachowaniem. Jeśli masz potrzebę rozmowy, zwróć się do kogoś, kto potrafi słuchać i pomoże Ci znaleźć rozwiązanie. Jednak pamiętaj, że Twoi bliscy również mają swoje granice — nie zawsze będą mieli siłę, by dźwigać Twój ciężar.

Jak wyjść ze smutku? Po pierwsze, spróbuj zapisać swoje myśli. Weź dziennik, kartkę lub notatnik w telefonie i wypisz wszystko, co czujesz. Może w natłoku słów znajdziesz odpowiedź na to, co Cię trapi. Po drugie, przeanalizuj swój stan — czy możesz coś zrobić, by poprawić swoją sytuację? A może lepiej zaakceptować to, na co nie masz wpływu? Czasem rozwiązanie nie jest łatwe ani przyjemne, ale warto je znaleźć. Jeśli marzysz o czymś od dawna, ale nigdy nie zrobiłeś pierwszego kroku — zrób go teraz. Nawet jeśli początki są trudne, efekt końcowy będzie wart wysiłku.

Na poprawę humoru sięgaj po rzeczy, które kochasz. Ale dopiero po tym, jak znajdziesz źródło swojego smutku i podejmiesz próbę rozwiązania problemu. W przeciwnym razie ulotna radość szybko minie, a Ty wrócisz do punktu wyjścia. Zrób coś, co sprawia Ci przyjemność — obejrzyj ulubiony serial, przeczytaj książkę, wyjdź na spacer, ubierz się tak, by poczuć się dobrze we własnej skórze.

Szukaj pozytywów — zarówno w sytuacjach, które Cię przygnębiają, jak i poza nimi. Wszystko, co się dzieje, jest dla Ciebie lekcją. Nawet krytyczne słowa innych mogą być okazją do zastanowienia się, czyje zdanie naprawdę powinno się dla Ciebie liczyć.

Drogi czytelniku, smutek jest jak choroba, z której trzeba się wyleczyć. Nie warto zarażać nim innych, lepiej znaleźć własne lekarstwo. A Ty sam najlepiej wiesz, co nim będzie.

Zadanie dla Ciebie: Zadaj sobie pytanie: czy jest jakaś sytuacja, osoba lub rzecz, która powoduje, że jesteś smutny? Dlaczego? Co możesz zrobić, by temu zaradzić?

Nadzieja

Nadzieja to fundament każdego celu. Jest iskrą, która rozpala motywację, a motywacja prowadzi do działania. Mówi się, że „nadzieja umiera ostatnia”, ponieważ to ona daje nam wiarę, że coś jest możliwe. Historia świata i ludzi wielokrotnie udowodniła, że osiągnięcie nawet najbardziej ambitnych marzeń jest w zasięgu ręki — czy to sukces zawodowy, walka o miłość, czy rozwijanie pasji. Wszystko jest możliwe.

Nadzieja potrafi być silniejsza od strachu. Często boimy się wykonać pierwszy krok, ale jeśli mamy w sobie wizję przyszłości i wiarę w jej realizację, możemy pokonać własne ograniczenia. Na początku drogi wyobrażamy sobie nasz cel — jak będziemy się czuć, jak zmieni się nasze życie. Ta wizja daje nam nadzieję. Potem podejmujemy pierwsze działania — czasem małe, czasem większe. Nieuniknione są porażki, które mogą podciąć nam skrzydła, sprawić, że stracimy motywację i zaprzestaniemy dalszych starań.

Jednak zrozumienie tego, że droga do celu nie jest prostą linią, zajmuje czas. Każdy sukces wymaga nauki, doświadczeń i wytrwałości. Wiele osób popełnia błąd, zakładając, że istnieje tylko jedna ścieżka do celu. Kiedy ta droga okazuje się trudniejsza, niż się spodziewali, szybko rezygnują, traktując to jako porażkę. Tymczasem jedyne, czego można być pewnym, to samego celu — ścieżkę do niego odkrywamy w trakcie podróży. Gdybyś od razu znał wszystkie odpowiedzi, nie nauczyłbyś się niczego wartościowego. Każda porażka to lekcja, wskazówka, co poprawić i jak lepiej przygotować się do kolejnego kroku. Porażka nie powinna odbierać nadziei — przeciwnie, powinna ją wzmacniać. Dlaczego? Bo gdy ponosisz porażkę, jesteś bliżej celu. Dowiadujesz się czegoś nowego, szukasz lepszego rozwiązania i w końcu odnosisz sukces.

Nadzieja przypomina optymizm — pomaga nam zachować dobre nastawienie i dostrzegać pozytywne aspekty rzeczywistości. Jak więc ją podtrzymać? Jak ją w sobie rozbudzić? Zacznij od oddechu i zaufania — sobie i światu. Uwierz, że to, czego pragniesz, jest możliwe. Niezależnie od tego, jaką drogą i w jakiej formie do ciebie przyjdzie. Podejmij decyzję, że jesteś gotowy na dalszą podróż.

Skup się na tym, co możesz kontrolować — a przede wszystkim na sobie. Masz wpływ na swoje decyzje, działania, sposób spędzania czasu, relacje, to, czym się otaczasz. Nawet najmniejszy krok przybliża cię do celu. Jeśli twoim celem jest zadbanie o siebie i swoje emocje, ale brak ci systematyczności, zastanów się, jakie czynności mogą ci w tym pomóc. Jeśli unikasz refleksji nad swoimi uczuciami i zamiast tego wybierasz spotkania ze znajomymi, nie dziw się, że problem powraca. By zrozumieć swoje emocje, potrzeba chwili sam na sam ze sobą. To twój wybór — możesz zrobić coś, co ci pomoże, lub odłożyć to na później.

Pamiętaj, że trudności mijają. Sama wielokrotnie wątpiłam w to, co robię — czy to ma sens? Czy mi się uda? Często szukałam potwierdzenia w opiniach innych. Ale kiedy wracałam do codziennych działań, które dawały mi radość i przybliżały mnie do celu, negatywne myśli ustępowały. Oczywiście, czasami wracały — ale to ja decydowałam, jak długo będę się im poddawać.

Otaczaj się inspiracją. Nie pozwól, by negatywne przekonania innych wpłynęły na twoją nadzieję. Jeśli pragniesz szczęśliwej miłości, nie skupiaj się na historiach o zdradach i rozstaniach. Jeśli chcesz malować, nie słuchaj tych, którzy twierdzą, że to strata czasu. Ludzie, którzy rezygnują po pierwszej porażce, nie powinni być twoimi doradcami. Zamiast tego zainspiruj się tymi, którzy osiągnęli to, do czego dążysz.

Gdy poczujesz, że tracisz nadzieję, usiądź w spokojnym miejscu, zamknij oczy i wyobraź sobie swoją wymarzoną przyszłość. Czy warto się poddać? A może lepiej zrobić kolejny krok?

Szukaj sensu w swoich doświadczeniach. Może los poprowadził cię lepszą drogą, niż pierwotnie planowałeś? Czasem jedno niepowodzenie otwiera drzwi do czegoś znacznie lepszego. Być może nie dostałeś pracy, na którą liczyłeś, ale to skłoniło cię do rozmowy z przyjaciółką, która wskazała ci jeszcze lepszą okazję. Czasem życie musi nam coś zabrać, by dać coś lepszego w zamian.

Drogi Czytelniku, działaj mimo wszystko. Możesz iść naprzód nawet bez nadziei — wystarczy, że masz na siebie pomysł. A nadzieja prędzej czy później wróci, by ci towarzyszyć.

Zadanie dla ciebie: Zadaj sobie pytanie — na co masz nadzieję w tym momencie? Jak możesz wykorzystać to uczucie na swoją korzyść?

Niechęć

Niechęć. To uczucie, które pojawia się niespodziewanie, czasem cicho jak szept, a czasem głośno jak trzask drzwi. Wstręt, opór, blokada. Czujesz, że nie chcesz — nie chcesz tej osoby, tego miejsca, tej sytuacji. I to w porządku. Niechęć jest emocją jak każda inna. Ale jej tajemnica leży w tym, że potrafi być zarówno znakiem ostrzegawczym, jak i ścianą, którą sami budujemy ze strachu.

Często niechęć ma swoje źródło w przeszłości. Może ktoś nas zawiódł, może zraniono nasze zaufanie, może nauczyliśmy się, że „to” nie jest dla nas. Może kiedyś czułeś się odrzucony i teraz niechętnie otwierasz się na nowych ludzi. Albo kiedyś popełniłeś błąd, więc nie chętnie podejmujesz nowe wyzwania. Niechęć może być ukrytą historią, którą warto poznać zanim uznamy ją za prawdę.

Z drugiej strony — niechęć potrafi być naszym kompasem. Pokazuje, co nam nie służy. Gdy czujesz, że nie chcesz czegoś robić, może to być ważny sygnał: „To nie dla mnie”, „Tu nie czuję się sobą”, „W tym mi źle”. Jeśli nie lubisz nosić czarnych ubrań, to może dlatego, że biel daje ci lekkość. Jeśli nie chcesz iść na imprezę, bo wolisz ciszę — to też o czymś mówi. Niechęć nie zawsze jest problemem. Czasem jest Twoją mądrością.

Ale… tu pojawia się pytanie: czy Twoja niechęć jest naprawdę Twoja?

Niechęć często rodzi się z etykietek, które nadaje społeczeństwo. Ktoś jest „inny”, więc od razu „gorszy”? Ktoś ma inny styl, inną energię — więc od razu budzi w nas opór? A może niechęć, którą czujemy, to tylko maska innych emocji? Zazdrości? Rozczarowania? Lęku?

Zastanów się — może ta dziewczyna z klasy, której nie lubisz, jest lustrem? Może dostaje uwagę, za którą w głębi duszy tęsknisz? Może jej pewność siebie przypomina Ci o Twoich niepewnościach? Niechęć czasem mówi więcej o nas niż o drugiej osobie.

Czasami niechęć staje się naszym murem. Nie chcemy poznawać nowych ludzi, nie chcemy podejmować ryzyka, nie chcemy wchodzić w rozmowy. Boimy się. I wtedy ta niechęć już nas nie chroni — ona nas zamyka. Odbiera nam szansę na rozwój, relacje, nowe doświadczenia.

Niechęć do sytuacji nie sprawi, że one znikną. Prędzej czy później i tak będziesz musiał z nimi się zmierzyć. Poznanie kogoś w pracy, rozmowa w szkole, odpowiedzialność w dorosłości — to wszystko będzie. I jeśli nie otworzysz się choć trochę, życie może stać się samotną drogą pełną uników.

Niechęć to nie zawsze prawdziwa emocja — czasem to zbiór emocji ubrany w jeden płaszcz. Czasem to hipokryzja — nie lubimy u innych cech, które sami mamy. Czasem to mechanizm obronny — udajemy, że coś nas nie interesuje, bo się tego boimy. A czasami to po prostu głos intuicji, który mówi: „Tu nie idź, to nie twoja droga”.

Ważne też, by pamiętać: nie musisz przejmować niechęci od innych ludzi. Jeśli ktoś niechętnie patrzy na ciebie, to nie znaczy, że coś z Tobą jest nie tak. To może być jego lęk, jego zazdrość, jego opór. Niechęć nie definiuje wartości — ani Twojej, ani niczyjej innej.

Drogi czytelniku niechęć to emocja, którą warto poznać i zrozumieć zanim zdecydujesz, co z nią zrobić. Czy jest ona Twoją ochroną — czy już Twoim ograniczeniem? Czy to Ty ją wybierasz — czy ktoś Ci ją zaszczepił? Czasem trzeba przyjąć, zaakceptować, a potem… przekształcić.

Nie każda niechęć ma nas zatrzymać. Niektóre mają nas tylko na chwilę zatrzymać — byśmy zadali sobie pytanie: dlaczego? A potem poszli dalej, już z większą świadomością siebie.

Zadanie dla Ciebie:

Wybierz jedną sytuację, osobę lub rzecz, do której czujesz niechęć. Zastanów się szczerze: z czego ona może wynikać? Czy jest Twoją ochroną, czy ograniczeniem? Czy coś mówi o Tobie? Czy potrafisz spojrzeć na to z większym zrozumieniem?

Wdzięczność

Wdzięczność jest bardzo prosta. To umiejętność cieszenia się z tego, co masz teraz. Niezależnie od tego, ile posiadasz — potrafisz to docenić. Wdzięczność nie dotyczy tylko rzeczy materialnych. Czasem nawet bardziej liczy się to, czego nie da się dotknąć: miłość, przyjaźń, twoja osobowość, zdrowie, chwile spokoju.

Wdzięczność nadaje życiu głębszy sens niż nieustanne gonienie za kolejnym celem. Czasem, w trakcie naszej drogi rozwoju i zdobywania, warto się zatrzymać. Po prostu stanąć w miejscu i poczuć to, co już się osiągnęło. Pomyśleć o tym, co się przeżyło. Zastanowić się, co cię otaczało kiedyś, a co otacza cię teraz. Spojrzeć na siebie — jak bardzo się zmieniłeś, jak bardzo dojrzałeś.

Trzeba umieć powiedzieć sobie: dziękuję. Podziękować sobie za siłę, którą miałeś, światu za lekcje, które przyniósł. Bo wdzięczność pozwala nam pozostać optymistycznymi — nawet wtedy, gdy w życiu pojawiają się trudne sytuacje i ludzie, którzy nie są dla nas mili.

Wdzięczność poprawia nasz nastrój, bo sama praktyka wdzięczności kieruje uwagę na to, co dobre. Polecam najbardziej — być wdzięcznym za wiele małych rzeczy w ciągu dnia.

Dziękuję za filiżankę herbaty o poranku.

Dziękuję, że nie było dziś korków.

Dziękuję za ten dobry film, który obejrzałem.

Dziękuję za mój dobry humor.

Dziękuję, że przyjaciel opowiedział mi śmieszny żart.

Kiedy zaczynasz zauważać te drobne momenty, nagle pojawia się ich więcej. Zaczynasz dostrzegać, jak wiele pozytywów jest w codzienności.

Wdzięczność uczy doceniać ludzi i rzeczy — teraz, tu i teraz. A przecież nic nie jest dane na zawsze. Nie wiesz, czy jutro znów spotkasz tego przyjaciela, z którym rozmawiałeś dziś. Nie wiesz, co przyniesie przyszłość. Dlatego warto być wdzięcznym dziś. Za jedzenie, które masz na talerzu. Za uśmiech bliskiej osoby. Za spokój, który właśnie czujesz.

Nie musisz mówić przyjacielowi codziennie „dziękuję, że jesteś”. Czasem wystarczy, że sam to poczujesz. Powiesz sobie: dziękuję, że go mam. Tyle wystarczy.

Kiedyś usłyszałam, że trzeba być wdzięcznym, bo… co by było, gdybyś jutro stracił wszystko, za co dziś nie podziękowałeś?

Skoro nie byłeś wdzięczny — to może znaczy, że tego nie potrzebowałeś? Albo że było ci obojętne, czy to jest, czy nie?

Czasem trudne emocje — smutek, złość, rozczarowanie — przesłaniają nam wszystko. Czujesz się źle i nagle wydaje ci się, że całe twoje życie takie jest. Ale ono nie jest złe. Ono ma w sobie te małe rzeczy, których nie dostrzegasz. Małe rzeczy, o których ktoś inny tylko marzy.

Drogi Czytelniku, poczucie słowa „dziękuję” jest potrzebne — w ciągu dnia, tygodnia, a choćby i raz w miesiącu. To sposób na to, by nie stracić nadziei i sensu. By zawsze pamiętać, że coś masz. Pomimo złych sytuacji, emocji, ludzi — nie masz złego życia.

Zadanie dla Ciebie:

Zapisz sobie za co jesteś wdzięczny dzisiaj, właśnie w tej chwili. Nie musi być tego dużo. Te rzeczy nie muszą być wielkie.

Bądź szczery — co chciałbyś, żeby zostało w Twoim życiu? Za co jesteś wdzięczny tu i teraz?

Strach

Strach to ograniczenie. Cichy szept, który zamyka nas w niewidzialnej klatce. Odbiera nam wolność, pewność siebie, marzenia. Kiedy się boimy, przestajemy działać. Odkładamy, zamrażamy się, tkwimy w miejscu. Ale strach to nie wyrok — to tylko cień, który można rozproszyć światłem odwagi.

Wiele naszych lęków nie należy do teraźniejszości. Nosimy je jak stare ubrania — przesiąknięte wydarzeniami z przeszłości, krzywdami, odrzuceniem, porażkami. Lęki z dzieciństwa, ze szkoły, z relacji, które nas zraniły. Ale jesteśmy już inni. Silniejsi. Bardziej świadomi. I mamy moc, by zdecydować, że już nie chcemy nosić tego ciężaru.

Jedną z rzeczy, która mi bardzo pomogła, była technika „zrób i nie myśl”. Nie analizuj, nie rozkładaj wszystkiego na części pierwsze. Po prostu działaj. Zrób pierwszy krok. Tylko ten jeden. Bo to właśnie on jest najtrudniejszy. Potem idzie z górki — naprawdę. Przypomnij sobie, ile razy bałeś się czegoś, a później myślałeś: „To było łatwiejsze niż się spodziewałem”.

Warto zatrzymać się czasem i zapytać siebie: Dlaczego się boję? Czego dokładnie się obawiam? Co najgorszego może się wydarzyć? I co najważniejsze — czy to naprawdę powód, by się zatrzymać? Zamiast pozwolić, by strach decydował za nas, możemy się z nim zaprzyjaźnić. Posłuchać go. Czasem strach tylko chce nas ochronić — ale to nie znaczy, że mamy go słuchać ślepo.

Trzeba się nauczyć odpuszczać strach. Nie przywiązywać się do niego. Nie utożsamiać się z nim. On nie jest nami — on jest chwilowym stanem. I właśnie dlatego można go pokonać. Przełamywanie się to nie jest coś, co dzieje się raz. To proces. Praktyka. Ćwiczenie.

Ja też się bałam. Głos w mojej głowie mówił: „Nie nadajesz się do pisania książki. Kto to będzie czytał? Przecież jesteś jeszcze młoda, nie masz tylu doświadczeń”. Ale postanowiłam, że zrobię to mimo wszystko. I zrobiłam pierwszy krok — napisałam pierwszy rozdział. Z każdym kolejnym było łatwiej. Strach wciąż gdzieś był, ale przestawał być moim szefem.

Wychodzenie ze strefy komfortu to klucz. Każda mała decyzja, każdy niekomfortowy krok, to nauka. Im częściej praktykujemy to wychodzenie — tym mniej się boimy. Nasz umysł zaczyna rozumieć, że „niekomfortowe” nie znaczy „złe”. Czasem znaczy właśnie „rozwojowe”.

Zaczynasz widzieć, że życie to lekcja. I im lepiej je rozumiesz — tym bardziej czujesz się w nim bezpiecznie. Bo wiesz, że nawet jeśli się potkniesz, to się czegoś nauczysz. Że każda sytuacja, nawet trudna, może być dla Ciebie korzystna, jeśli tylko wyciągniesz z niej lekcję.

Dlatego warto codziennie robić choć jedną małą rzecz, której się boisz. Może to będzie powiedzenie komplementu komuś obcemu. Może wzięcie zimnego prysznica. Albo zjedzenie zdrowego posiłku mimo chęci na coś zupełnie innego. Te wszystkie małe akty odwagi budują w nas nową wersję siebie. Taką, która ufa sobie i nie boi się żyć.

Ważne też, by słuchać siebie. Kiedy się boisz — usiądź w ciszy i zadaj sobie pytanie: Skąd ten strach się bierze? Czy to naprawdę mój głos, czy może ktoś mi go kiedyś zaszczepił? Bo kiedy rozumiemy swój strach, przestaje on być potworem. Staje się informacją. A informacja to już nie wróg — to wskazówka.

Drogi czytelniku na końcu tego rozdziału chcę Ci powiedzieć jedno: strach nie zniknie całkowicie. Ale możesz nauczyć się z nim tańczyć. Możesz robić to, co ważne, nawet gdy się boisz. Bo odwaga nie polega na braku strachu — tylko na działaniu mimo niego.

Zrób ten pierwszy krok. Nie myśl. Po prostu idź. A życie Cię poniesie dalej.

Zadanie dla Ciebie:

Zrób jedną rzecz, której się boisz lub której zwykle unikasz.

Zazdrość

Zazdrość to nie jest uczucie, które możesz uwolnić od razu. Wymaga czasu i chęci. I od razu ci powiem — chęci, by uwolnić się ze stanu, w którym to uczucie się pojawia, musisz w sobie odnaleźć. Bo prawda jest taka, że nigdy z tą zazdrością nie poczujesz się komfortowo. Możesz się przekonywać na siłę, romantyzować to uczucie, okłamywać samego siebie — ale ono i tak będzie w tobie tkwić. Będzie wracać razem z innymi emocjami: strachem, złością, rozczarowaniem, bezsilnością, smutkiem.

Zazdrość nigdy nie będzie twoim komfortem. Dlatego musisz z niej wyjść — i musisz chcieć to zrobić. Nie powinniśmy normalizować siedzenia w zazdrości. Duszenie jej w sobie? Serio? Nie wolisz czuć spokoju? Czuć, że zazdrość już cię nie ogranicza?

Drogi Czytelniku, jeśli chcesz razem ze mną przyjrzeć się zazdrości — zapraszam do dalszej drogi.

Na początek przypomnijmy sobie: odczuwanie żadnej emocji nie jest złe. Skoro jakaś emocja się w tobie pojawiła, to znaczy, że masz jakąś lekcję do przerobienia. Masz coś zrozumieć, coś poczuć, poznać lepiej samego siebie.

Zazdrość nie jest tym, co jest na zewnątrz — zazdrość jest w tobie.

Zazdrość pojawia się wtedy, gdy ktoś coś posiada, a my uważamy, że tego nie mamy — i chcemy to mieć. Nawet nie „chcemy” — zazdrość to bardziej pragnienie.

Z tym uczuciem często wiążą się zachowania ludzi z automatu. Nie myślą — po prostu robią. Zazdrość uruchamia mechanizm obronny. Chorą chęć posiadania czegoś. Albo zniszczenia tego, co ktoś posiada.

Najczęstszym takim automatycznym zachowaniem jest obgadywanie i oczernianie innych. Patrzymy na coś, co ma druga osoba. Załóżmy — chłopak jest pewny siebie, miły, towarzyski, lubiany przez wiele osób. Patrzy na niego dziewczyna, która być może nawet nie rozumie, że chce być na jego miejscu. Zaczyna go publicznie oczerniać. Mówi innym negatywne rzeczy na jego temat. Jakby chciała zniszczyć wszystko, co on posiada.

Ta dziewczyna staje się narcyzem, który nie widzi własnych wad. Może ludzie jej nie lubią, bo jest niemiła i ocenia innych? A ona tego nie widzi i uważa, że zasługuje na uwagę?

Z zazdrości ludzie krytykują innych. Potrafią znienawidzić kogoś tylko dlatego, że posiada coś, czego oni nie mają. Najgorsze jest to, ile czasu ci ludzie poświęcają na wymyślanie historii i plotek o osobie, którą chcą zniszczyć.

Podzielę się z tobą moją historią.

Była dziewczyna w mojej szkole średniej, która rozpowiadała o mnie plotki. Sama się do tego przyznawała — nawet przede mną. Pewnego dnia powiedziała, że na pewno noszę gorset i nie jestem tak chuda, jak wyglądam. Dodała: „Jestem kobietą, kobiety widzą takie rzeczy jak gorset.” Powiedziała to jednemu chłopakowi. Nie dość, że stworzyła plotkę, to jeszcze próbowała nim manipulować, sugerując, że „kobiety to widzą”.

Nie zdenerwowałam się. Potraktowałam to jako komplement. Słyszałam wcześniej, jak mówiła o swoich kompleksach na temat sylwetki, więc byłam pewna, że to po prostu zazdrość.

Czy warto zwracać uwagę na takich ludzi? Walczyć z nimi? Nie. Nie warto. Oni sami topią się w zazdrości. Zjada ich to od środka. Sami ze sobą czują się źle. Czy trzeba ich jeszcze dodatkowo karać? Nie — sami siebie karzą tym, że nie robią nic, by pozbyć się zazdrości.

Wiemy już, że zazdrość bierze się z tego, że chcemy czegoś, co ma inna osoba, a my tego nie mamy. Ale przejdźmy do kolejnego pytania: dlaczego ludzie nie dążą do tego, czego chcą?

Wiedzą, czego chcą. Widzą, że to możliwe — patrząc na innych. A mimo to nie robią żadnych kroków. Dlaczego?

Bo każdy krok wymaga energii. Wymaga decyzji. Dążenie do celu to proces, często pełen porażek przed sukcesem. Podjęcie decyzji, by iść w stronę celu, bywa po prostu zbyt trudne. Ludzie twierdzą, że „lepiej na tym wyjdą”, jeśli nic nie zrobią.

Ale ta emocja nie znika. Jest tłumiona i wraca. Siedzenie w miejscu nie jest lepszym wyborem. Oczywiście — nie musisz wybierać dążenia do celu. Ale jeśli chcesz poradzić sobie z zazdrością, to też wymaga czasu. I pierwszego kroku — który jest najtrudniejszy. Wymaga decyzji.

Jeśli jesteś osobą, która zmaga się z zazdrością, chce coś osiągnąć, ale wątpisz w siebie — może przekonam cię słowami, które niedawno pojawiły się w mojej głowie:

Zwycięstwo jest warte więcej niż pozostanie w miejscu, w którym jesteś. Zwycięstwo jest warte więcej niż ucieczka przed potencjalną porażką.

Sam cenisz wysoko to zwycięstwo. Bo gdyby tak nie było — ten cel byłby ci obojętny. Skoro sam to cenisz, to dlaczego — gdy przychodzi zapłacić cenę — uciekasz i rezygnujesz?

To tak, jakbyś chciał kupić buty, a sprzedawca powiedział: „Możesz je kupić za tyle, ile sam uznasz, że są warte.” To twoja wola. Życie często działa podobnie — każe ci zapłacić tyle, ile ty uważasz, że to kosztuje.

To jest sprawdzian. I takich sprawdzianów w życiu będzie wiele.

Drogi Czytelniku — po prostu się rusz. Ścieżkę zobaczysz sam. Bo z miejsca, w którym jesteś, zasłania ją strach przed pierwszym krokiem.

Jak można — moim zdaniem — wyjść z zazdrości?

Doświadczyłam zazdrości. I udało mi się z niej wyjść. Dlatego myślę, że mogę coś na ten temat powiedzieć.

Po pierwsze — wyjdź ze środowiska, w którym zazdrość jest normalizowana lub romantyzowana. To nie jest dobre wyjście.

Takie środowiska dzielę na dwa rodzaje:

• Te, w których ludzie nie przyznają, że chodzi o zazdrość. Przykładowo — grupy osób, które oceniają i plotkują o innych ciekawszych od siebie.

• Te, w których mówi się otwarcie o zazdrości — i tłumaczy się ją w dziwny sposób. Dotyczy to i świata realnego, i internetu. Najczęściej słyszałam to od dziewczyn (czasem też chłopaków), którzy mówią: „Jestem zazdrosna o moją drugą połówkę, bo mi na niej zależy.”

Ale… w jaki sposób ci zależy? Tym, że traktujesz drugą osobę jak własność?

To właśnie przez zazdrość często dochodzi do kłótni — i u młodych, i u starszych. Bo ktoś nie pozwala drugiej osobie mieć kontaktu ze światem. To nie jest „zależy mi na tobie” — to jest niska samoocena.

Jeśli boisz się, że ktoś wybierze kogoś innego i cię zostawi, to znaczy, że uważasz, że można cię tak potraktować. Że jesteś tego wart.

Okazywanie troski to nie ograniczanie. Można okazać, że ci zależy, poprzez wsparcie, zaufanie i akceptację decyzji drugiej osoby. Jeśli chce pogadać z kimś innym — niech to zrobi. Jeśli cię zostawi — to nie był człowiek dla ciebie.

Nie normalizujmy zazdrości w relacjach. Zazdrość — na dłuższą metę — jest toksyczna. Nie wyleczysz jej tym, że będziesz ograniczać drugiego człowieka.

Kolejny sposób na zazdrość to zrozumienie, skąd się wzięło twoje pragnienie. To proste: zapytaj siebie — czy ono jest naprawdę twoje?

Czy wynika z ciebie, czy może z presji innych ludzi? Jeśli pochodzi od innych — skup się nie na zazdrości, tylko na uwolnieniu się od opinii większości.

A jeśli to pragnienie jest twoje — zapytaj siebie: czy wynika z lęku, czy po prostu z upodobania?

Lękiem może być na przykład to, że boisz się zostać sam, więc jesteś zazdrosny o to, że ktoś inny dostaje więcej uwagi. Upodobaniem może być to, że podoba ci się, gdy ktoś jest pewny siebie — i sam chcesz taki być.

Jeśli to lęk — skup się na wyleczeniu tego lęku. Jeśli upodobanie — zapraszam cię do kolejnego kroku.

Zacznij interesować się sobą. Dowiedz się więcej o sobie. Co lubisz? Co ci się podoba? Jak chciałbyś wyglądać? Co chciałbyś robić?

Dowiadując się więcej o sobie, zaczynasz widzieć swój cel. I nieważne, czy on jest mały, czy duży — ważne, byś stworzył plan i do niego dążył.

Skupiasz uwagę na sobie, nie na innych ludziach. Oni mogą być inspiracją, mogą być odpowiedzią na pytanie: „jak to zrobić?”, ale nie są twoim wrogiem.

Drogi Czytelniku — zazdrość to emocja, która zostaje z tobą, dopóki jej nie uwolnisz. Nie warto tracić energii na chwilowe jej uspokajanie. Dużo korzystniejsze jest zmierzenie się z nią. Stanąć z nią twarzą w twarz.

Zadanie dla ciebie:

Niezależnie od tego, czy czujesz zazdrość, czy nie — zachęcam cię do poznawania siebie.

Co lubisz? Co chcesz robić? Co chcesz mieć?

Rozczarowanie

Rozczarowanie najczęściej przychodzi wtedy, gdy coś sobie zbyt mocno wyobrazimy. Gdy liczymy, że ktoś zrobi coś „tak jak trzeba”, według naszej wizji. Albo że my sami staniemy na wysokości zadania w 100%, bez żadnej skazy. Ale życie nie działa w ten sposób.

Oczekiwania same w sobie nie są złe. One często pokazują, że nam zależy. Problem zaczyna się wtedy, gdy te oczekiwania są zbyt wysokie — oderwane od rzeczywistości.

Czasami widać to w relacjach. Kobieta, która bardzo kocha swojego partnera, zaczyna się bać. I ten strach zamienia się w kontrolę. W zazdrość. Ogranicza go, bo nie chce go stracić. Ma wizję idealnego mężczyzny, który zawsze będzie wracał o czasie, nigdy nie spojrzy na inną, będzie mówił wszystko, co czuje… A gdy on zaczyna żyć po swojemu — niekoniecznie źle, po prostu inaczej — ona czuje rozczarowanie. Bo nie spełnił jej obrazu, nie jej realnej potrzeby.

To samo robimy sobie. Narzucamy presję. „Muszę być najlepszy”, „Nie mogę zawieść”, „Powinienem umieć to zrobić idealnie”. Gdy coś nie wychodzi, jesteśmy załamani. Ale może nie dlatego, że naprawdę zawaliliśmy… tylko dlatego, że postawiliśmy sobie poprzeczkę nierealnie wysoko.

Masz prawo mieć oczekiwania. Ale pamiętaj, że nie każdy musi je spełnić. Ludzie mają inne wartości, inne granice, inne serca. I to jest okej.

Masz prawo chcieć od siebie więcej. Ale nie buduj swojej wartości tylko na tym, ile zrobisz. Czasami mniej znaczy więcej. Wiara w siebie nie oznacza ślepego pędu — oznacza zaufanie, że poradzisz sobie nawet wtedy, gdy coś nie pójdzie zgodnie z planem.

Rozczarowanie nie boli tak bardzo, gdy nie trzymasz się kurczowo wizji, tylko dajesz przestrzeń na to, co realne. Prawdziwe. Ludzkie.

I wiesz co? Rozczarowanie to nauczyciel. To nie wróg. Z każdego rozczarowania możesz wyciągnąć coś o sobie. Czego pragniesz, czego potrzebujesz, czego warto nie powtarzać. To emocja, która nie przychodzi bez powodu.

Trzeba tylko usiąść z nią na chwilę i posłuchać, co chce Ci powiedzieć.

Jak wyjść z rozczarowania?

• Nazwij, co dokładnie Cię zabolało — bądź szczery ze sobą.

• Zadaj sobie pytanie: czy to było realne oczekiwanie?

• Poszukaj lekcji, nie winnych.

• Zrób coś dla siebie, nawet małego — żeby przypomnieć sobie, że świat się nie kończy.

• Porozmawiaj z kimś, komu ufasz — albo napisz, co czujesz.

• I przede wszystkim — wybacz sobie i innym, nawet jeśli nie od razu.

Drogi czytelniku,

rozczarowanie to nie koniec — to skrzyżowanie. Możesz stać, patrzeć w przeszłość… albo iść dalej, mądrzejszy i silniejszy. Wybór zawsze należy do Ciebie.

Zadanie dla Ciebie:

Zapisz jedno rozczarowanie, które przeżyłeś. Czego Cię nauczyło?

Wstyd

Wstyd to silna emocja. Czasem pojawia się tak nagle, że nie mamy szans się obronić. Czujemy wtedy, że coś z nami jest nie tak. Że odstajemy. Że nie pasujemy. Że nie jesteśmy wystarczający. I zamiast iść dalej, stoimy w miejscu. Boimy się porażki, boimy się oceny. A tak naprawdę — boimy się samych siebie.

Wstyd często idzie ramię w ramię ze strachem i rozczarowaniem. Odbiera nam oddech, odbiera autentyczność. Uczy nas zakładania masek, grania roli, której nie czujemy. W pewnym momencie zaczynamy bardziej przejmować się tym, jak zostaniemy odebrani, niż tym, kim jesteśmy. Wpadamy w pułapkę oczekiwań innych ludzi. Chcemy być „w porządku”. Chcemy być idealni.

Ale… czy naprawdę musimy?

Nie ma ludzi idealnych. Nigdy nie było i nigdy nie będzie. Nawet ci, których podziwiasz najbardziej, mają chwile zwątpienia, robią błędy, czasem się wstydzą. To jest część bycia człowiekiem. Każdy z nas jest inny — i właśnie ta inność sprawia, że jesteśmy potrzebni, unikalni, wartościowi.

Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał inne zdanie. Ktoś, kto nie zrozumie Twoich wyborów. Ktoś, kto skrytykuje. Ale pytanie brzmi: czy to naprawdę powód do wstydu?

Czy to, że ktoś ma inny pogląd, odbiera Ci prawo do bycia sobą?

Czy naprawdę warto tłumić swoją pasję, swój styl, swój głos — tylko dlatego, że ktoś może to źle ocenić?

Wstyd to reakcja, której się nauczyliśmy. Wpojono nam ją od dziecka. „Nie rób tego, bo co ludzie powiedzą”, „tak się nie wypada zachowywać”, „musisz być grzeczny, ładny, cichy, posłuszny”. Mało kto uczył nas, jak być sobą. Jak akceptować siebie, nawet wtedy, gdy popełniamy błędy.

Ale przecież to właśnie porażki uczą nas najwięcej. To dzięki nim wiemy, co możemy poprawić. To one budują w nas siłę, odporność, pokorę. Porażka nie jest powodem do wstydu — porażka to znak, że próbujesz. Że idziesz w stronę swojego celu.

I właśnie wtedy warto powiedzieć sobie:

Chcę to zrobić.

Chcę dojść do tego celu.

Niczego się nie boję. Nic mnie nie powstrzyma.

Prawdziwa troska o siebie to nie spełnianie cudzych oczekiwań. To troska o własne poglądy, upodobania, potrzeby. To działanie, które nie krzywdzi innych, ale też nie pozwala krzywdzić siebie. To trzeźwe myślenie. To świadomość, że nie jestem tu po to, by wszystkim się podobać.

Czasem myślimy, że jesteśmy oceniani, nawet jeśli nikt nic nie mówi. Czasem jesteśmy wobec siebie zbyt surowi, a przecież — ile razy ocenialiśmy też innych? Może zbyt pochopnie. Może niepotrzebnie. I czy to było naprawdę ważne? Czy to, że ktoś ma inny styl, inne zdanie, inną drogę — sprawia, że jest gorszy?

Wstyd nie tylko ogranicza nas — on zamyka drzwi, przez które moglibyśmy wejść w lepsze życie. Uzależnienie od opinii innych sprawia, że nigdy nie będziesz w pełni sobą. Nigdy nie będziesz naprawdę szczęśliwy, jeśli ciągle będziesz patrzył na to, co powiedzą inni.

Ale można się z tego wyrwać.

Można nauczyć się rozmawiać ze sobą. Pytać: czy naprawdę chcę to robić, czy robię to tylko dlatego, że ktoś tego ode mnie oczekuje?

Jak się poczuję, jeśli przestanę się przejmować opinią innych i po prostu zrobię to, co chcę?

Skąd wziął się Twój wstyd? Kto Cię nauczył, że masz coś ukrywać? Dlaczego tak rzadko jesteś dla siebie łagodny? Spróbuj to zrozumieć. Poświęć sobie czas. Pozwól sobie odkryć to, co naprawdę lubisz. Rzeczy, które Cię ciekawią, które Cię cieszą, które są Twoje.

Zadaj sobie pytanie: Kim naprawdę jestem? Jak mogę być bardziej autentyczny?

Pokonanie wstydu to nie jedno wydarzenie. To proces. To przyzwyczajenie się do nowych sytuacji, do niepewności. To robienie małych kroków — takich, które jeszcze niedawno budziły lęk. To ćwiczenie odwagi.

I jeszcze jedno — ogranicz krytykowanie innych. Wiesz, jak bardzo może to zranić. W chwilach, gdy chcesz kogoś ocenić — zatrzymaj się. Zdaj sobie sprawę z tego, co robisz. Każdy z nas walczy z czymś, czego nie widać.

Drogi czytelniku,

wstyd nie musi Cię kontrolować. Nie jesteś sam w tym uczuciu — ale możesz nauczyć się z nim pracować. Możesz przestać się go bać. Możesz wybrać siebie.

Nie chodzi o to, by zawsze być odważnym. Chodzi o to, by spróbować. Jeden krok. Jedno działanie. Jeden gest szczerości wobec siebie.

Zadanie dla Ciebie:

Zadaj sobie pytanie:

Co mnie zawstydza najbardziej i dlaczego? Czy to naprawdę jest powód do wstydu, czy tylko coś, co wmówiło mi otoczenie?

Część 3 — Rozsypane pudełko

Coś się stało.

Pudełko wypadło z rąk albo samo się otworzyło zbyt gwałtownie. Wszystko się rozsypało. Emocje, wspomnienia, przekonania, słowa, które miały zostać w środku.

Teraz widzisz wszystko. Siebie — nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz.

Widzisz też tych, którzy zaglądali do Twojego pudełka bez pytania.

I tych, którym pozwoliłeś je trzymać.

To część o relacjach. Z innymi. Ale przede wszystkim — z samym sobą.

Relacja z samym sobą

Najważniejsza relacja w twoim życiu. A tak często traktowana jak coś oczywistego, jak coś, co po prostu jest i nie wymaga uwagi. Tymczasem to właśnie od niej wszystko się zaczyna. Twoje samopoczucie. Twoje decyzje. To, jak kochasz innych, jak stawiasz granice, jak żyjesz. Bo jeśli twoja relacja z tobą samym jest zraniona, zaniedbana, pełna braku szacunku, to wszystko inne będzie się sypać — wcześniej czy później.

Relacja z samym sobą to nie tylko to, co mówisz o sobie na głos. To to, jak ze sobą rozmawiasz w ciszy. Jak się traktujesz, kiedy coś ci nie wychodzi. Jak reagujesz, kiedy popełnisz błąd. Jakie wybory podejmujesz względem swojego ciała, swojej psychiki, swoich emocji. To sposób, w jaki się karmisz — dosłownie i metaforycznie. Czy karmisz się porównywaniem do innych, nienawiścią do swojego ciała, pracoholizmem i wewnętrznym przymusem bycia idealnym? Czy może karmisz się troską, cierpliwością, odpoczynkiem, bliskością z samym sobą?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 39.38
drukowana A5
za 55.05