E-book
15.75
drukowana A5
37.2
Psychol

Bezpłatny fragment - Psychol


Objętość:
145 str.
ISBN:
978-83-8273-191-0
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 37.2

1

Była to piękna, ciepła letnia, piątkowa noc w Kopankach. Karolina i Błażej szli wzdłuż ulicy na imprezę do Tomka. Wokół panowała cisza. Po obu stronach drogi rozciągały się domy i droga była oświetlona, lecz za zakrętem znaleźli się w mroku otaczającego ich lasu. Gdy tak szli w ciszy, usłyszeli nagle szelest, który wydobywał się z pobliskich krzaków.

— Błażej, co to może być? — spytała przestraszona dziewczyna.

— Nie wiem, sprawdzę to.

Błażej ruszył w kierunku krzaków.

Karolina szła tuż za nim, mocno trzymając chłopaka za rękę. Błażej podszedł do krzaka i już chciał sprawdzić, co się w nim kryje, gdy nagle z głębi rośliny wyskoczyło jakieś zwierzę. Karolina krzyknęła, puściła Błażeja i wybiegła na ulicę.

— Karola uspokój się, to tylko królik — powiedział rozbawiony całą tą sytuacją Błażej.

Dziewczyna spojrzała na niego i również wybuchnęła śmiechem.

— Szkoda, że siebie nie widziałeś — powiedziała, tłumiąc śmiech.

Chłopak podszedł do Karoliny i przytulił ją.

— Przy mnie nie masz się czego bać.

— A tego?

Błażej, nie rozumiejąc o co chodzi, spojrzał na Karolinę. Dziewczyna wskazała palcem na tajemniczą postać stojącą tuż za nimi. Błażej obrócił się i ujrzał człowieka ubranego na czarno. Na twarzy miał maskę ducha.

— Cześć kolego! — zawołał do niego Błażej. — Czyżbyś wybierał się na imprezę do Tomka? O ile wiem, nie jest to bal przebierańców.

Błażej podszedł do zamaskowanego typa i gdy chciał ściągnąć mu maskę, nagle ujrzał w jego prawej dłoni duży nóż rzeźnicki. Chciał się wycofać, lecz tajemnicza postać nie pozwoliła mu — podbiegła do chłopaka i wbiła mu ostrze w brzuch, by za moment wyciągnąć ostrze z jego ciała.

Błażej obrócił się i zdołał zawołać do przerażonej Karoliny:

— Uciekaj!

Morderca zadał mu kolejny cios, tym razem w plecy. Chłopak upadł na jezdnię. Ledwie żywy próbował wstać i uciec jak najdalej od tego psychopaty, lecz zabójca nie dawał za wygraną. Kilka razy wbił ostrze w plecy nieszczęśnika, dobijając go.

W tym czasie Karolina wbiegła do lasu. Uciekała jak tylko mogła najszybciej, jednak w pewnej chwili potknęła się o gałąź i upadła na ziemię. Przerażona spojrzała za siebie i ujrzała zmierzającego w jej stronę mordercę. Wstała i zaczęła biec dalej. W końcu zmęczona i przerażona zatrzymała się i skryła za drzewem. Po chwili ostrożnie wychyliła głowę, żeby sprawdzić czy w pobliżu nie ma zabójcy. „Proszę niech ten koszmar już się skończy” — błagała w myślach. Nagle, tuż przed nią, pojawił się morderca w masce ducha. Karolina krzyknęła. Morderca bez chwili wahania podszedł do niej i zbliżył zakrwawiony nóż do jej szyi.

— Proszę nie zabijaj mnie — błagała Karolina.

Morderca jednak nie czekał i przejechał ostrzem po szyi dziewczyny. Karolina chwyciła się za szyję, jakby chciała powstrzymać krew wypływającą z jej rany. Upadła na ziemię. Morderca obrócił się i odszedł. Karolina po raz ostatni spojrzała w stronę odchodzącego mordercy, wyciągając w jego stronę rękę. Po jej twarzy spływały łzy.

— Dlaczego? — szepnęła.

Spojrzała w głąb lasu i skonała.


*


W tym czasie, w domu Tomka impreza rozkręcała się na całego.

— Hej Tomek, masz jeszcze więcej piwa? — zapytał pewien chłopak, który ledwo trzymał się na nogach.

— Szymon, starczy już, a poza tym musisz wracać już do domu, co nie?

Szymon nie przejął się słowami kolegi.

Wtedy zadzwonił telefon. Tomek, próbując przecisnąć się przez grupę tańczących ludzi, podszedł do aparatu stojącego na biurku.

— Halo?

Ze słuchawki płynął głos starszej kobiety, która najwyraźniej była czymś zaniepokojona:

— Tomek, czy mógłbyś sprawdzić, co dzieje się w lesie?

— Coś się stało pani Gralak?

— Niedaleko mojego domu usłyszałam krzyk dziewczyny, ale bałam się wyjść sama na zewnątrz. Wiesz, w dzisiejszych czasach niebezpiecznie jest nocą chodzić samemu. Szczególnie po lesie.

— Dobrze, zaraz to pójdę sprawdzić. — Tomek odłożył słuchawkę i podszedł do grupki znajomych.

— Coś się stało? — spytała jedna z dziewczyn stojących obok sprzętu nagłaśniającego. Była to Basia, dziewczyna Tomka. Prawą ręką przeczesywała swoje długie czarne włosy, a lewą trzymała na biodrze. Miała na sobie krótką dżinsową spódniczkę i czarną koszulkę na ramiączkach.

— Sąsiadka, która mieszka kawałek dalej, chciała, abym rozejrzał się po lesie. Coś słyszała. Jakiś krzyk.

— Pani Gralak? — spytała Basia, uśmiechając się.

— Tak i tym razem nie miała żadnych omamów słuchowych.

— W takim razie idę z tobą — powiedziała dziewczyna.

Tomek przeszedł do drugiego pokoju i wyciągnął z szuflady dwie latarki. Wrócił do zebranych znajomych. Muzyka nie grała, ktoś musiał ją wyłączyć, Tomek nawet tego nie zauważył.

— Idziemy z tobą — odezwał się Szymon, ledwo trzymając się na nogach.

Gdy wszyscy wyszli z domu, Tomek przekazał jedną latarkę Basi i powiedział:

— Rozdzielimy się na dwie grupy. Jedna pójdzie ze mną przez las, a druga z Basią wzdłuż ulicy.

Znajomi rozdzielili się. Gdy grupa Tomka szła przez las, nagle usłyszeli krzyk jakiejś dziewczyny. Wszyscy pobiegli w kierunku, z którego dochodziły krzyki.

— Co się stało? — spytał Tomek, podbiegając do koleżanki.

Dziewczyna wskazała na drzewo.

Tomek oświetlił to miejsce latarką. Ich oczom ukazały się ślady krwi. Na ziemi były też ślady, które miały doprowadzić ich do miejsca zbrodni.

Grupka znajomych ruszyła krwawym tropem. Wtedy usłyszeli kolejny krzyk, który dobiegał z ulicy. Gdy wybiegli z lasu, ich oczom ukazał się straszny widok. Tomek spojrzał na przerażoną Basię i innych znajomych. Potem przerzucił wzrok na ciało leżące nieruchomo na ulicy. Wokół ciała była kałuża krwi. Chłopak schylił się i obrócił zwłoki na plecy.

— Boże! — krzyknęła Basia. — Przecież to Błażej!

Tomek spojrzał na martwego kolegę, który wybierał się do niego na imprezę i już nie doszedł. Wtem ciszę przerwał kolejny krzyk. Tym razem dochodził z lasu. Wszyscy czym prędzej pobiegli w głąb lasu. Na miejscu ujrzeli Kaśkę stojącą nad martwym ciałem Karoliny.

2

Następnego dnia Tomek wspominał zdarzenia, które miały miejsce zeszłej nocy. Przed oczami nadal miał obraz nieruchomych ciał Karoliny i Błażeja. „Kto to mógł zrobić?” — zastanawiał się. Myśli przerwał mu głos Dawida.

— Dlaczego jeszcze nie posprzątałeś? — zapytał wściekły.

Dawid był młodszym bratem Tomka. Razem przeprowadzili się do domku na wsi pozostawionym w spadku przez rodziców, którzy zostali okrutnie zamordowani dwa lata temu, zaskakując włamywacza w domu. Szczerze mówiąc mieszkanie z bratem było dla Tomka koszmarem. Codzienne kłótnie i awantury, które urządzał mu Dawid były dla niego udręką.

— Odczep się, dobra?! — powiedział Tomek.

— Spierdalaj — przerwał mu Tomek.

Gdy Dawid wyszedł z pokoju, Tomek przypomniał sobie zdarzenie, jakie miało miejsce trzy lata temu w Cichym Wzgórzu, kiedy jeszcze mieszkali z rodzicami. „Wtedy jeszcze żyli” — pomyślał Tomek. Przypomniał sobie dzień, w którym nie napisał Dawidowi pracy zaliczeniowej z angielskiego. Wtedy stało się coś strasznego. Gdy przyszedł z zajęć zobaczył na podłodze krople krwi prowadzące na strych. Wchodząc do środka, zapalił światło i zobaczył swojego psa powieszonego na sznurze od prania. Na podłodze była duża kałuża krwi, krople skapywały z rozciętego brzuszka zwierzęcia. Niestety nawet rodzice nie uwierzyli, że to była sprawka Dawida. Może nie chcieli w to uwierzyć.

Z zamyślenia wyrwał go dzwoniący telefon.

Tomek podszedł do aparatu i podniósł słuchawkę.

— Halo?

— Dzień dobry, czy pan Tomasz Starczewski?

— Tak, a kto mówi?

— Komisarz Przemysław Polczewski. Chciałbym umówić się z panem i porozmawiać o wydarzeniach, które rozegrały się zeszłej nocy. Może podjadę do pana o 18:30?

— Tak.

— Świetnie, w takim razie do zobaczenia.

— Dobrze, do widzenia.

Kiedy odłożył słuchawkę, udał się do swojego pokoju.

— Ciekawe czy zadzwonił też do innych — zastanowił się na głos.

Wtem usłyszał dzwonek do drzwi. Tomek przeszedł przez pokój gościnny i wyszedł na korytarz. Podszedł do drzwi i otworzył je. Przed nim stała Basia.

— Cześć, właśnie chciałam iść do Szymona i pomyślałam, że najpierw wpadnę do ciebie.

— Bardzo się cieszę — odpowiedział Tomek, całując Basię na powitanie.

— Co się stało? — spytała, widząc w jego oczach smutek. — Chodzi o zeszłą noc? Wiem, też nie dociera do mnie to, co się stało. Już sama myśl o tym, że po wiosce krąży jakiś psychopata przyprawia mnie o dreszcze. Zupełnie jak w jakimś horrorze.

Tomek nie odpowiedział. Stali w milczeniu i spoglądali na siebie.

— Dzwonił do ciebie Przemysław Polczewski?

— Kto? — spytała zaskoczona pytaniem Basia.

— Komisarz. Dzisiaj przyjedzie mnie przesłuchać, dziwne, co nie?

— Nikt do mnie nie dzwonił. Ciekawe dlaczego tylko do ciebie?

— Sam nie wiem.

— Muszę iść. Chyba ci nie przeszkodziłam?

— Nie, skądże. Wejdziesz na chwilkę?

— Nie mogę, obiecałam wpaść do Szymona i pomóc mu spakować rzeczy.

— Szymon wyjeżdża? — spytał zaskoczony Tomek

— Tak, sam wiesz jak jest. Jego matka szaleje i chce wyjechać na kilka dni. Uważa, że to dopiero początek. Dopóki policja nie złapie tego, kto to zrobił, wszyscy będą żyli w strachu.

— A ty?

— Ja zostaję, tylko rodzice każą mi wracać do domu przed zmrokiem. Strasznie nadopiekuńczy się zrobili.

— Rozumiem.

— No to idę — powiedziała Basia, całując Tomka i tuląc się do niego.

Po chwili wyrwała się z jego objęć i ruszyła w stronę wioski.

— Cześć! — zawołała i pomachała do niego, uśmiechaj się.

— Tomek wrócił do domu. Wszedł do swojego pokoju i spojrzał przez okno na odchodzącą Basię. Gdy zniknęła za drzewami, usiadł na kanapie i włączył telewizor.


*


Mijał czas i zanim Tomek się obejrzał, było już pięć po szóstej wieczorem. „Jeszcze dwadzieścia pięć minut” — pomyślał. Nagle usłyszał hałas dobiegający z kuchni. Wstał z fotela i po cichu poszedł sprawdzić, co się tam dzieje. Przeszedł przez korytarz i wszedł do kuchni. Gdy zapalił światło, zobaczył na stole przewrócony stojak z nożami. Podszedł do stołu, pozbierał noże i wstawił na miejsce. Postawił stojak na stole i spostrzegł, że brakuje jednego, największego. Schylił się pod stół, by poszukać noża. Wtem usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z drugiego pokoju mieszczącego się po drugiej stronie kuchni. Tomek szybko wybiegł z pomieszczenia, przebiegł przez korytarz i pokój gościnny. Wbiegł do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Podstawił krzesło pod drzwi. Podszedł do półki z książkami i chwycił za gałkę umieszczoną pod półką. Otworzył drzwiczki i wszedł do środka. Były to „tajemnicze drzwi”, o których pojęciu wiedział każdy kto przebywał u nich w domu. Schody tuż za nimi prowadziły do piwnicy. Idealna kryjówka. Tomek siedział przy drzwiach i zastanawiał się, czy czasem nie poniosła go fantazja. Możliwe, że to kot przewrócił stojak, a te hałasy z pokoju Dawida świadczyły o powrocie jego brata do domu. „Za dużo horrorów” — pomyślał, uśmiechając się pod nosem. Już chciał wyjść z ukrycia, gdy nagle usłyszał huk. Ktoś wybił szybę w jego pokoju. Tomek spojrzał przez wizjer umieszczony między książkami. Ujrzał postać w masce ducha krążącą po pokoju w poszukiwaniu swojej ofiary. Chłopak z przerażeniem spoglądał na zamaskowaną postać krążącą po pokoju w poszukiwaniu ofiary. To pewnie on zabił Błażeja i Karolinę, a teraz przyszedł po niego. Zabójca przeszedł cały pokój, zaglądając pod łóżko i do szafy. Tomkowi na samą myśl, że mógłby zginąć z rąk tego psychopaty, zrobiło się słabo. „Dzięki bogu za te drzwi” — pomyślał. Wtem usłyszał nadjeżdżający samochód.

— To na pewno ten policjant — powiedział szeptem z nadzieją w głosie.

Odetchnął z ulgą, widząc znikającego za oknem mordercę. Tomek odczekał chwilę i wtedy usłyszał wołanie gliniarza. Wyszedł z ukrycia i podbiegł do okna.

— Dzięki bogu, że pan już jest! — zawołał do niego.

— Co się stało? — spytał komisarz, nadal trzymając w dłoni pistolet.

— Morderca tu był, chciał mnie zabić.

— Jedźmy na posterunek, tu nie jest teraz bezpiecznie..

— OK, to jedźmy.- powiedział Tomek i wyszedł przez rozbite okno swojego pokoju.

Bał się, że jeśli przejdzie przez cały dom, natknie się na tego szaleńca i nawet obecność policjanta mu nie pomoże. Wsiadając do samochodu, spojrzał na gliniarza. Skądś go znał, ale nie wiedział skąd.


*


— W jaki sposób zabójca dostał się do twojego domu? — spytał komisarz, siedząc przy biurku.

— Nie mam pojęcia, z reguły nigdy w ciągu dnia nie zamykam drzwi od domu. Mógł swobodnie sobie wejść.

Na samą myśl o tym znów zrobiło mu się słabo. Od jutra będzie zamykać drzwi na klucz, żeby to się nie powtórzyło.

— Sądzę, że morderca wróci, dlatego dam ci ochronę. Będą pilnować cię moi najlepsi ludzie.

Skoro teraz nie udało mu się ciebie dopaść, zaatakuje ponownie.

Tomek spojrzał na komisarza. Nadal nie mógł sobie przypomnieć, skąd go kojarzy.

— I ci ludzie mają mieszkać u mnie? Nic z tego, nie pójdę na to, mój brat też się nie zgodzi.

— A co jeśli tym razem morderca wejdzie niepostrzeżenie do domu i nie zdołasz się ukryć? Pomyślałeś o tym?

Tomek zamilkł, nie wiedział co odpowiedzieć. „A co jeśli on ma rację? Jeśli morderca wejdzie następnym razem do domu i uda mu się mnie zaskoczyć, to co wtedy?” — myślał.

— Mogę o coś zapytać?

— Pytaj.

— Mam wrażenie, że skądś pana znam, ale nie wiem skąd. Znamy się?

— To raczej mało prawdopodobne, ale pewnie często widywałeś mnie w mieście. Dlatego masz takie wrażenie. A wracając do tematu ochrony…

— Zgadzam się, ma pan rację, ale sam wiem, że to się źle skończy.

— Co się źle skończy? — zapytał zdziwiony komisarz. — Co masz na myśli?

— To, że ci ochroniarze zginą z rąk mordercy.

— A skąd to do licha wiesz? — drążył policjant. — Czyżbyś coś planował? Albo jesteś zamieszany w to morderstwo?

— Skąd, oglądałem horror, w którym morderca wykończył ochroniarzy po to, aby móc dobrać się do głównego bohatera.

— A jaki to był film?

— „Krzyk 2”.

— No to ochroniarzom nic się nie stanie — powiedział z uśmiechem policjant. — Bo to film, a my jesteśmy w prawdziwym życiu.

— Niech pan nie będzie tego taki pewny — powiedział Tomek, wstając z krzesła. — Mogę już iść?

— No dobra i tak już nic nie potrzebuję od ciebie.

— Aha, jeszcze jedno — powiedział Tomek, odchodząc.

Podszedł do policjanta i uśmiechnął się.

— Podwiezie mnie pan do domu? Do wioski mam spory kawałek, a pan mnie tu przywiózł, więc..

— Nie ma sprawy, ale w zamian zostanę u ciebie i będę miał oko na ciebie i twojego brata.

— Że co?

Był zaskoczony tym, co powiedział mu gliniarz. To nie spodoba się Dawidowi, ale jeśli ma uratować mu życie, nie ma innego wyjścia.

— To świetnie, pokój gościnny czeka na pana — powiedział ze sztucznym uśmiechem.

Nie było mu to na rękę, ale nie miał innego wyboru. Nie bardzo wiedział jak tę wiadomość przekaże Dawidowi, ale nie przejmował się już tym tak bardzo.


*


Gdy podjechali pod dom, była już dwudziesta trzecia. Tomek spojrzał na rozbite okno w swoim pokoju. Następnie spojrzał na Dawida idącego w ich stronę.

— Co tu się stało? — spytał, podchodząc do samochodu.

— A nie widzisz? — spytał Tomek.

— Nie wkurwiaj mnie, dobra? A pan kim jest? — spytał, spoglądając na policjanta. — A my się znamy.

Tomek spojrzał na brata potem na komisarza.

— Znacie się? Jak to możliwe?

— Nie pamiętasz, czy głupiego udajesz? Ten typ prowadził sprawę śmierci naszych rodziców.

Taki tępy jesteś?

Tomek spojrzał na komisarza.

— Faktycznie, nie poznałem pana.

— Koniec wspominania, nie odpowiedzieliście mi, co tu się dzieje?

— Pan komisarz będzie u nas mieszkał i chronił przed mordercą. Zabójca dzisiaj mnie zaatakował, stąd to wybite okno w moim pokoju. Pan komisarz sądzi, że zabójca ponownie zaatakuje. Dlatego będzie nas chronił — wyjaśnił Tomek bratu.

— Chronił? No to kurwa fajnie! Dwóch idiotów w domu! — powiedział wściekły Dawid.

— Zamknij się! — odpowiedział Tomek.

— Spierdalaj pedale! — mówiąc to, Dawid poszedł w stronę domu.

— Przepraszam za mojego brata — powiedział Tomek.

Było mu strasznie głupio.

— Nic się nie stało, już nie raz spotykałem w swoim życiu takich ludzi jak on — odpowiedział policjant. — Możesz mi mówić po imieniu. I przepraszam, że okłamałem cię w sprawie naszej znajomości. Nie chciałem przypominać tamtych wydarzeń. Obiecałem twojemu ojcu, że gdy coś będzie wam groziło zajmę się wami. Chcę dotrzymać złożonej obietnicy. Przykro mi z powodu waszych rodziców. Pracowałem z twoim ojcem, był moim najlepszym przyjacielem.

Tomek pomyślał o zmarłych rodzicach. Do dzisiaj nie znaleziono sprawcy.

Wysiedli z auta i ruszyli w stronę domu.

3

Tymczasem na dworcu kolejowym dwójka nastolatków siedziała na ławce i całowała się.

— Wiesz co, mam lepszy pomysł — powiedział Szymon, wskazując na opuszczony wagon pociągu.

— Jesteś taki słodki — odpowiedziała Kaśka.

— To co, idziemy? — spytał, wstając.

— Chodźmy. — Chwyciła Szymona za rękę.

Przeszli przez tory i ruszyli w stronę wagonu stojącego nieopodal składu złomu.

— A jeśli ktoś nas zobaczy? — zawahała się dziewczyna.

Owszem lubiła to robić z Szymonem w różnych miejscach, ale nie chciała ryzykować, że ktoś ich nakryje. Choć był już późna pora i wiedziała, że o tej godzinie nikt tu nie będzie chodził, miała jakieś obawy. To pewnie przez te morderstwo była taka niespokojna.

— Które miejsce pani wybiera? — zaśmiał się chłopak, gdy weszli do środka.

Kaśka pociągnęła chłopaka go rękę i przeszli na drugi koniec wagonu. Gdy usiedli, Szymon zaczął namiętnie całować dziewczynę. Ściągnął z niej bluzkę i dłońmi zaczął pieścić jej piersi.

Kaśka rozpięła stanik, gdy nagle Szymon zerwał się na równe nogi.

— Co się stało? — spytała rozczarowana.

— Ktoś rzucił we mnie kamieniem — powiedział Szymon, masując obolałą głowę.

Schylił się i podniósł kamień z podłogi. Następnie spojrzał na Kaśkę. Dziewczyna zdążyła już się ubrać.

— Niech to szlag! Idę sprawdzić, kto to zrobił — pewnie chowa się gdzieś w pobliżu. Zostań tutaj i krzycz jak coś zauważysz.

— Krzycz? Zaczynam się bać.

— Nic się nie bój, ze mną nic ci nie grozi — uspokoił ją chłopak, podchodząc i natychmiast całując. Następnie ruszył wzdłuż wagonu i wyszedł na zewnątrz.

— Bądź ostrożny! — krzyknęła Kasia.

Szymon obszedł wagon dookoła, ale nikogo nie znalazł. „Pewnie zdążył już zwiać” — pomyślał. Zaczął się cofać, gdy nagle ktoś chwycił go za szyję i wbił mu nóż w brzuch. Chłopak upadł, otworzył usta, aby krzyknąć i ostrzec Kaśkę, lecz nie zdążył. Morderca wbił mu ostrze w głowę.

Tymczasem nieświadoma zagrażającego jej niebezpieczeństwa Kaśka wypatrywała swojego chłopaka przez okno wagonu.

— Szymon! — zawołała.

„Gdzie on się podział?” — myślała zdenerwowana.

— Przestań się wygłupiać, to nie jest śmieszne! Wyłaź już! — krzyczała z coraz większym strachem.

Przeszła na drugą stronę wagonu i wyjrzała przez okno.

— AAAAAAA!!! — krzyknęła na widok martwego ciała Szymona leżącego w trawie.

Przerażona cofnęła się. Nagle ktoś chwycił ją za brzuch. Kaśka zaczęła się szarpać. Próbowała wyrwać się z rąk szaleńca, ale silny uścisk zabójcy nie pozwalał jej na to. Morderca odepchnął od siebie dziewczynę. Kaśka, upadając na podłogę, uderzyła głową w oparcie siedzenia. Zaczęła krzyczeć, widząc nóż w prawej dłoni mordercy. Zabójca podszedł do niej, chwycił ją za włosy i uniósł do góry.

— Nie, proszę! — błagała.

Lecz zabójca jej nie słuchał. Jednym ruchem poderżnął dziewczynie gardło i odrzucił ją na podłogę. Kaśka spojrzała po raz ostatni na mordercę. Nie mogła oderwać wzroku od noszonej przez niego maski ducha.

4

Tomek spojrzał na budzik, była już siódma trzydzieści.

— Cholera, nie zdążę na zajęcia! — krzyknął, zrywając się łóżka.

Pobiegł do łazienki, umył się i wrócił do swojego pokoju, aby się przebrać. Co dziwne, przebiegając przez pokój gościnny, nie zauważył komisarza. Pewnie wyjechał rano i nie chciał nikogo budzić. Wtem do jego nozdrzy dotarł zapach robionych tostów. Spojrzał jeszcze na wybite okno, przez które dostał się morderca.

— Dzisiaj mają wstawić nowe.

Tomek spojrzał za siebie. W pokoju stał Dawid. Bracia spojrzeli na siebie w milczeniu, po czym udali się do kuchni.

— Dzień dobry!

Bracia spojrzeli na tosty i kawę przygotowane w kuchni na stole.

— Wow! — powiedział Tomek. — Nie musiałeś tego robić.

— To nic takiego — odpowiedział policjant. — To podziękowanie za gościnę, przynajmniej nie muszę spać w aucie. A o dojazd się nie martwcie, podwiozę was do miasta.

Nagle zadzwonił telefon Przemka.

— Polczewski, słucham.

Chwila ciszy.

— Rozumiem, zaraz tam będę — odparł policjant i szybko się rozłączył.

— Coś się stało? — spytał Tomek.

— Musimy się zbierać, jednak nie zdążymy zjeść śniadania.

— To jedźcie, ja dzisiaj mam wolne — powiedział Dawid i poszedł do swojego pokoju.

— Możesz powiedzieć mi, co się stało? — nalegał Tomek. — Kolejne morderstwo?

Komisarz milczał.

— Musimy już jechać — krótko odparował i wyszedł z domu.

Tomek wyszedł na korytarz i założył buty. Wziął plecak z szafki stojącej na korytarzu i wybiegł z domu. Domyślał się, że coś jest nie tak, dlatego Przemek nie chciał mu powiedzieć. Miał tylko nadzieję, że nikt z jego znajomych nie zginął. Wsiadł do auta i zapiął pas. Spojrzał na policjanta.

Ruszyli.


*


Całą drogę milczeli. Tomek spoglądał przez szybę na rozciągający się dookoła nich las. Gdy dojechali do skrzyżowania, skręcili w lewo.

Po chwili Przemek odezwał się:

— Wyjeżdżając z wioski, zauważyłem, że dopiero koło dworca kolejowego są pierwsze domy.

— Pewnie jesteś w tym rejonie nowy — odpowiedział chłopak. — To kolejna wioska, a z dworca kolejowego odjeżdżają pociągi do miasta. To jedyny środek komunikacji.

— Przenieśli mnie w spokojniejsze miejsce. Miałem dość dużego miasta i poprosiłem o przeniesienie mnie do innej jednostki. Trafiłem do Cichego Wzgórza, gdzie poznałem waszego ojca. A może podwieźć cię do miasta?

— Nie, dzięki. Pojadę z przyjaciółmi, pewnie już na mnie czekają na peronie. — Mówiąc to, pomyślał o Szymonie i Kaśce. Nie widzieli się od czasu imprezy. Ciekaw był co u nich, jak się trzymają.

Gdy podjechali na dworzec, Tomek wysiadł z auta i poszedł na peron. Spojrzał na zegarek. Była siódma pięćdziesiąt siedem. Całe szczęście, że zajęcia zaczynał dzisiaj o dziewiątej.

Zaczął się rozglądać, lecz nigdzie nie dostrzegł swoich przyjaciół. Wtem jego wzrok przykuło spore zamieszanie, które panowało wokół opuszczonego wagonu nieopodal skupu złomu. Chłopak zeskoczył z peronu i przeszedł przez tory. Musiał sprawdzić, co się tam wydarzyło.

Na miejscu ujrzał sporą grupę policjantów i sanitariuszy, którzy właśnie wysiedli z karetki pogotowia. Tomek podszedł do jednego z policjantów.

— Co się stało?

— Kolejne morderstwo — odpowiedział policjant.

— Co?

Lecz nie uzyskał odpowiedzi na to pytanie. Policjant kazał odejść mu z miejsca zbrodni. „Muszę sprawdzić, kto to był” — przemknęło mu przez myśl. Przeszedł obok wagonu i minął grupę stojących policjantów. Nagle zobaczył przed sobą zwłoki leżące na trawie, przykryte białym prześcieradłem. Podszedł do nich i schylił się. Odchylił materiał zasłaniający ciało.


Jego oczom ukazało się martwe ciało Szymona. Tomek krzyknął. Spojrzał na ranę w głowie kolegi.

— Tylko nie ty! — Spojrzał na blond włosy wystające spod drugiego prześcieradła. Wiedział, że to Kaśka. Wieczorami zawsze spotykali się w okolicach dworca, nie chciał zaglądać i zobaczyć jej martwej.

— Hej, co tu robisz?! — Tomek spojrzał za siebie. W jego stronę szedł policjant.

— To… moi przyjaciele… — powiedział trzęsącym się głosem chłopak.

Nagle zauważył podchodzącego do nich Przemka.

— Co tu robisz? — spytał.

— Musimy go przesłuchać, on znał ofiary — poinformował Przemka policjant.

— Zawiozę go na posterunek — oświadczył komisarz. — Chodź Tomek.

Oboje ruszyli w stronę auta. Tomek ostatni raz spojrzał na dwa nieruchome ciała przykryte białymi płótnami…

*

— Dokąd jedziemy? — spytał Tomek, gdy wjeżdżali w głąb lasu.

— Już ci mówiłem, jedziemy na posterunek — odpowiedział komisarz, spoglądając na chłopaka.

— To nie jest droga do miasta — zauważył Tomek. — Co ty kombinujesz?

W jego oczach pojawił się strach. Przemek milczał. Tomek spojrzał na tylne siedzenie samochodu. Zobaczył zakrwawiony nóż zawinięty w worek foliowy. Przerażony spojrzał na komisarza. Wtedy dotarło do niego, to on jest mordercą. Bez chwili wahania otworzył drzwi auta i wyskoczył na zewnątrz.

— Co ty robisz? — krzyknął zaskoczony sytuacją Przemek. — Wracaj!

Tomek wstał z ziemi i zaczął uciekać. Przemek zatrzymał samochód i pobiegł za uciekającym chłopakiem.

— Zaczekaj!

Tomek biegł najszybciej jak mógł. Nagle stracił grunt pod nogami i wpadł do dziury. Leżąc w dole, spojrzał w górę. Zobaczył stojącego komisarza.

Stracił przytomność.

5

Tomek ocknął się. Rozejrzał się dookoła. Był w aucie.

— Już ci lepiej? — spytał Przemek.

Tomek spojrzał na siedzącego z przodu policjanta.

— Po co mnie tu przywiozłeś? — spytał Tomek. — Nadal jesteśmy w lesie.

— Chciałem z tobą porozmawiać.

— Porozmawiać? — prychnął chłopak. — A nie lepiej byłoby, gdybyśmy porozmawiali u mnie w domu?

Dotknął swojej głowy, była na niej zaschnięta krew, myślał, że mu zaraz pęknie. Musiał nieźle przywalić, wpadając w dół.

— W twoim domu nie, bo jest tam twój brat. A co do niego, to on się nie uczy?

— On wagaruje… mieliśmy być na posterunku.

— Tam nie porozmawialibyśmy na spokojnie. Dlatego wolałem to miejsce.

— Na Boga, las?

Zdenerwowany chłopak wysiadł z auta.

— Swoboda w rozmowie? Dlatego, że nikogo tutaj nie ma? Bo nikt nie będzie nam przeszkadzał w rozmowie? Dlaczego przywiozłeś mnie do tego lasu? I co do cholery robi w twoim aucie zakrwawiony nóż?

— Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale nie musisz się tak wściekać — uspokajał Tomka. — Kiedyś byłem dobrym znajomym twoich rodziców i obiecałem im, że zawsze będę mieć oko na ciebie i twojego brata, tak jakby wiedzieli, że coś ma się wydarzyć. Niedługo potem zginęli… A ten nóż to dowód zbrodni, prawdopodobnie zostawił go morderca. Mam przekazać go technikom. Przepraszam, nie chciałem żeby to tak wyszło.

— Ale to nie powód, żeby wywozić mnie do lasu! — wygarnął mu chłopak.

— Wsiadaj do samochodu, podwiozę cię do domu — zaproponował Przemek.

— Jesteś chory — wykrzyczał Tomek. — Powinieneś się leczyć, a ja idę.

— Dokąd?

— Do domu — odpowiedział chłopak, idąc leśną drogą.

Przemek uruchomił samochód. Podjechał do Tomka.

— Wsiadaj.

— Nie ma mowy.

— Posłuchaj, jeśli pójdziesz sam do domu, możesz spotkać mordercę i stać się jego kolejną ofiarą — nalegał policjant.

— Nie bój się o mnie. Dam sobie radę.

— Posłuchaj Tomek. Jestem tu po to, aby cię chronić. Muszę cię pilnować, żeby nic ci się nie stało. Rozumiesz?

— Tak — odpowiedział Tomek.

Zatrzymał się i spojrzał przed siebie. Nie miał ochoty na spotkanie z mordercą. Bez gadania, wsiadł do auta.

— Dobry wybór — powiedział Przemek, uśmiechając się.


*


Gdy podjechali pod dom, Tomek od razu wysiadł z auta. Nie czekając na Przemka, ruszył w stronę drzwi. Gdy chciał je otworzyć, te nagle otworzyły się. Zaskoczony Tomek odskoczył do tyłu.

— Widzę, ze już przyjechaliście — zaczął Dawid.

— Tak.

— Dobrze, że jesteście — kontynuował młodszy brat, uśmiechając się.

— Dlaczego dobrze? Dawid, co ty kombinujesz? — spytał Tomek, wchodząc do środka.

— Przygotowałem obiad — powiedział brat.

— Nie wierzę.

Zaskoczony Tomek wszedł do kuchni i stanął jak wryty. Na stole leżały talerze z przygotowanym posiłkiem.

— Co ci się stało? Nigdy w życiu nic nie zrobiłeś, a tu takie zmiany. Coś ty znowu wykombinował?

— Aha, dzwoniła Basia — zmienił temat Dawid.

— Kiedy?

— Gdy cię nie było.

— Co mówiła?

— Żebyś dzisiaj wieczorem wpadł do niej, ona tak się boi, że nie chce być sama w domu.

— A co z jej rodzicami?

— Wyjechali do Wrocławia, załatwić jakieś tam swoje sprawy.

— Dobra, dzięki za info.

— Co się dzieje? — spytał Przemek wchodząc do kuchni.

— Będę dzisiaj nocował u Basi.

— A ja?

— Ty zostaniesz z moim bratem w domu i będziesz go pilnował.

6

Nadeszła noc.

Tomek i Basia siedzieli na kanapie przed telewizorem i jedli chipsy.

— Tomek?

Chłopak spojrzał na dziewczynę.

— Tak?

— Kiedy powiedziałeś mi, że Szymon i Kaśka nie żyją, pomyślałam sobie… Nagle zamilkła.

— Co pomyślałaś?

— Że morderca wybrał sobie naszą paczkę na ofiary. Czwórka naszych przyjaciół nie żyje i pewnie zabójca poluje teraz na nas.

— Dlaczego tak myślisz? — spytał Tomek, choć w duchu przyznał, że to miało pewien sens.

Do tej pory zginęli sami jego znajomi, o co w tym chodzi?

— A ty tak nie myślisz?

— Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. — Spojrzał na Basię. — Ten morderca pojawił się tak nagle. Wiesz co, obejrzyjmy ten film do końca i pogadajmy sobie o czymś, co nie ma związku z tą chorą sytuacją, ok?

— Zgoda — powiedziała dziewczyna, przytulając się do chłopaka.


*


Przemek siedział w pokoju gościnnym i pisał codzienny raport, gdy nagle usłyszał hałas dobiegający z kuchni. „Pewnie Dawid sprząta po kolacji” — pomyślał. Choć wydało mu się to dziwne, bo z opowieści Tomka wynikało, że on nigdy nie jest chętny do sprzątania. Siedząc przy stoliku, przyglądał się zdjęciom ofiar. Nagle w całym domu zgasło światło.

— Co jest?

Sięgnął pod materac i wyciągnął pistolet. Ruszył w stronę drzwi. Chwycił za klamkę i otworzył je. Przeszedł przez korytarz i wszedł do kuchni. Światło księżyca, wpadając do środka, oświetlało pomieszczenie. Policjant rozejrzał się po kuchni, lecz nikogo nie było.

— Dawid! — zawołał.

Cisza.

Przeszedł przez kuchnię i wszedł do pokoju Dawida. Rozejrzał się po pokoju, lecz nikogo w nim nie było.

— Dawid!

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 37.2