E-book
7.35
drukowana A5
29.88
Przyszłość z teraźniejszością

Bezpłatny fragment - Przyszłość z teraźniejszością

W.A.P. Oego cz. VII


Objętość:
125 str.
ISBN:
978-83-8126-028-2
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 29.88

Błąd

patrzyłaś w oczy

serca bramy

dotykałaś duszę

każdym pocałunkiem

niczym delikatności piórka

dłonie wędrujące po ciele

zniknęły...jednym słowem

demon rozpaczy zbiera żniwa

wbijając szpony w nadziei

duszy

sącząc bezsilność

w żył krwiobieg

wypalając oczy koszmarami

łamiąc każdy opór

serca

chcącego nadal żyć

w tobie

**


niebo piekło

ty i ja

ja i ty

bijące serca

**

Niema ciszo

niema ciszo

błagalnie proszę

zaopiekuj się starganym

sercem

otul krwawiące

oczy

ukołysz obolałe

uszy

przygarnij wrak duszy

jaki uczyniłem jadem

błazna


mnie

pozostaje los ikara

szybującego w rozpaczy

ramiona

i na trupie sznur zacisnąć

dławiąc krtani słowa

oczekując na przebaczenia

cień

**


na dnie

moich nadziei

złożyłem

wypisaną sercem

bliskości róży serca

do końca naszych dni

**


pociąłem się

życiem

poskładaj serce

twoim

błagam

**


głaszczę

wspomnienia

twoich

pocałunków

**


miłość chora

miłość zabroniona

miłość uzależniająca

miłość wieczna

serca sercem

skażonym

przeszłością

**


zabiliśmy się

słowami

spoczywamy

w otchłani śmierci

martwymi oczyma

spoglądając na życie

a serca nadal…

**


czuję

dotyk słów

twojej

rozpaczy

**


..i jasne smugi

twoich uśmiechów

pełni oczu bicia serc

taką cię pamiętam

taką cię kocham

**


zostań

kolejny dzień

w serca aortach

**

Córka nocy

zawieruchą burzy

piaski pustyni

skryły tańczącą

córkę nocy


wytrwale szukam

najmniejszego śladu

zapachu oczu

córki setha

ponownie rozkołysać

pocałunkami serc magię

**


cisza pustyni

przywołuje

serca skowyciem

wędrowca

**


samotne

serce

wyczuwa echo

twoich uśmiechów

**


zakotwiczyłem życie

w twoim sercu

żegnając

szerokie oceany

**


wpadłem do zajęczej

norki

twojego serca

nie wracam z powrotem

**


zaskarbiłem sobie

nadziei łaski

przechowując wspomnienia

dotyków twoich pocałunków

w głębi serca

**


cisza

niczym nowotwór

uśmierza

nadziei ból

**


zakrwawionych

nadziei

nie sposób zmyć

acetonem słów

**


zabiłem cię

słowami

siebie sumieniem

**


dźwięki zimnej

nocy

bez twojego serca

zabijają…

**


witaj mój przyjacielu

otul szyję

miłym pocałunkiem

przenieść do świata

pozbawionego cierpień rozpaczy

miłym dźwiękiem złamanego kręgu

zapowiedz koniec

rozczarowań samego sobą

**


przetrwam

pamięcią

o tobie

**


z mądrości

głupoty

jedynie

mnie ciąży

jej brzemię

**


obiecałaś

że kochasz

obiecałaś…

kiedyś

**

Jeszcze tylko

zginam kark

demony pożerają duszę

nikt już nie obroni mnie

nie ma mojej czarownicy

chłód piekła lęków

myśli nie pokonają zwątpieniem

w szponach ciemności

dusza obolała

zapada w rozpaczy odmęty

nie ma już mojej czarownicy


pochłonięta czarnymi wizjami

jeszcze serce...jeszcze

walczy

nie ma już mojej czarownicy

umieram

**

na krańcu światów

umieram

otulony śmierci

oddechem

**

Publika

szare oczy obcych serc

nieme słowa

zdają się coś dyktować

w bezkształtnym tłumie

ukazuję zakamarki żył

wedle oczekiwań

publiki rządnej prywatności

mojego wnętrza

na pierwszej stronie

po-główków krzykaczy

**

złota klatka

haftowana

twoim sercem

**


pamiętam

wstążki

twoich dotyków dłoni

gnających

po śladach moich słów

**


znów ciemność

okrywa mnie

dotknij chociaż

dłoni abym nie czuł się

martwy

**


w pocałunku tęsknoty

złożyłem serce

tobą zapisane

**


czas zmrużył

porankiem oczy

jeszcze kilka chwil

obok twojej nieobecności

zbliżą myśli do tęsknoty

serca

**


księżyc zagląda

do serca

pięknym snem

oplecionym twoim

uśmiechem

**


czesałem

jej skąpe słowa

serca pocałunkami

**


okrył mnie

strach

przed wspomnieniami

serce spaliło

zwątpienia zasłony

**


w tańcu życia

zabełtały nocą

demony

świt

należy do ciebie

**

Jak na defiladzie

…właśnie widzę pani

pewny krok

jak na defiladzie

ku przyszłości

minionych słów gniewem


ja proszę pani

kolejny epizod pani

drogi

sykliwym cieniem

jeszcze próbuję

wskrzesić pani...serce

moje prawo kończy się

na pani gniewie

a wieczorem i tak

mąż opowie dyrdymały

…o małżeństwie

żona zagra dziećmi


niedługo proszę pani

ranek zawita do serc

i dalej do życia

póki oddech nadziei

przy pani spoczywa

ja proszę pani

jak zwykle na zakręcie

skrzyżowane ręce

skrępowany słowami

pochłaniam się sam

obelgami...gniewu

życia

a pani tak pewnie

jak na defiladzie…

**

iść do domu

przetrzeć serce

umyć duszę

nim koszmary wstaną

**


gościnność

moich myśli

opiewa też twoimi

przekleństwami

**


cóż za pokusa

rozebrać sens

twoich słów

**


zaryczało

dasz bór

nadzieją szybkiego

raju męczenników

niewinności

**


a ty tak umiłowany

rzeczownikiem bóg

pochyl się nad różą

co cierniem się oplotła

usuń i zawyj z bólu

odkupując winy

za mieszanie w naszych

losach

**


pochlebiasz mi losie

trzymając serca biciem

zmiłuj się nad ludźmi

obdarz łonem tej róży

niech tam

niech tonę zachwytem

**


dumne dęby

zastygły pośród

ujadania łańcuchów

życia

**


…a nam czym prędzej

we własne strony

z własnymi słowami

na własny rachunek

nadal na wspólnym

pokładzie

arki (serca)

**


cień twoich słów

głaszcze

myśli moich łez

**

iść do łóżka

umyć sny

nim dzień

zakrwawi

**

ukrzyżowany

twoimi oskarżeniami

sercem wpatruję się

w twoje samotne

**


śmiać się

do łez

każdym pocałunkiem

twoich dłoni

**


łzy

gorącym pocałunkiem

pokochały tęsknotę

**


od kilku dni

przebywam w nagim

pokoju twoich słów

**


cień twoich

słów

nie słyszy mnie

chociaż blisko…

**


w ciszy

miłości mojej

echem tylko serce

twoje

**


zastawiłem się

w środku dnia

kropkami

bez przecinków

**


spędzam życie

obłąkaniem

tęsknoty

twojego ciała

**


zabrakło

masek do życia

wszystkie

już passe

**


w kącie zdań

pienią się słowa

dużych liter

małej wiary

**


zakrwawiłem biel

kartki czerwienią

krzyku oskarżeń

**


rozwodzę się

z samym sobą

serce pozostanie

przy tobie

**


na własnym pogrzebie

zagram pierwsze skrzypce

wymowną ciszą

serca

**


rozmarzyłem się

talią zapachu bioder

w poranku

twoich pocałunków

**


zaplatam się

słowami

w morzu łez

na własnym

pogrzebie

**


potykam się

słowami

na własnym

pogrzebie

**


lubię jej głos…

niemy krzyk

kobiecości

niezbadanej

pośród tysięcy

nocy dni…

żadnym dotykiem

słów

**


bardzo ciąży mi

samotność

ust nie czujących

twoich (między)bioder

**

Wędruję

wędruję po snach

czując czerń włosów

niczym woń hiacyntu

kuszącą hipnotycznym

głosem

głaszczę delikatności

zwichrowane nabrzmiałe

falujące w rytm oczu

łapczywie

zapalczywie

pochłaniających najmniejszy

kąsek twojego ciała…

**

rozbierz myśli

ciągiem pocałunków wprost

z ust nabrzmiałych

jak moje… i te zielone oczy

podniecający kontrast

czerni włosów…

**


zauważyłem się

w martwej skórze

przepięknie gnije

**


podążam niczym

wędrowiec

za twoimi piersiami

czując w każdym dotyku

ust wyczerpujące podniecenie

**


spoglądam lustrem na świat

pieszcząc się niczym ciebie

wszystko jest możliwe

w świecie fantazji

zamkniętych słowem TY

**

Do dnia

powróćmy do dnia

gdy niewinne serca

spotkały się

czułych dziecięcych lat


dnia naznaczonego majową

pieśnią kwiatów przybranych

dotykiem twojej skóry

tak blisko mogąc czytać

w niej najmniejszy powiew

podniecenia gdy nasze usta…


...twoje usta delikatnie ujęły

**

pochylam się

nad drobnymi

piersiami

opisując pocałunkami

**


twoja toksyczność

zabija nawet

twoje słowa

**


boli mnie ciało

bolą mnie myśli

bolisz mnie ty

w konstelacji

twoich fanaberii

**


uśpiłem się

myślą

o naszym rozstaniu

**


zapatrzona

twarz piersiami

składa się w odruch

pożądania

ciebie

**

Czekam ciszą

zapowiedziałem się

wymowną ciszą

chcąc rozmawiać

o rzeczach równie ważnych

co zeszłoroczny śnieg


czekam rankiem

ledwo dychający

z opadniętego napięcia

przybranego obojętności

pocałunkiem

**

zabawiam się

twoim ciałem

na szczęście

już w snach

**


w objęciach

księżyca spoczywają

moje marzenia

słońca nadzieje

**

Nazwałem

nazwałem ciebie

kiedyś ty

teraz ty

nazywam ciebie

w porze suchej

przeszłością wygrawerowaną

w ramkach czasu

nad kominkiem

**

Rzeźba

ulepiłem słowami

ciebie


nie taką jak twoje

ale jak o tobie


żeby nie być samotnym

gdy odejdziesz ze słów


pozostanie martwa

rzeźba słowami

jak twoje

**

pośladki twoje

witają

porannym pocałunkiem

lubię takie rozmowy

aż do późnego

wieczora

**


spijaj mnie

do ostatniej

kropli

**

W Twoim pokoju

w twoim pokoju

półcienie gnają

milczącą ciszą

zapadając się w słowa

jakimi karmisz

świat w poczuciu

ułudy chowanych napisem prawda

kłamstw


w twoim pokoju

bezwolnie podążasz za nim

gdzie tylko chce

niczym usłużna

niewolnica

zakrapiając się nadzieją

namiastką szczęścia

ci należnego


w twoim pokoju

martwym śmiechem

skrywasz nagie ciało

w obrzydzenia objęciach

losu jakie zgotowało życie

drepczesz wokół pomnika

zapatrzona ślepym łudem marzenia


w twoim pokoju

szczelność zabitych okien

maluje projekcje przyszłego

raju jeśli tylko zostaniesz

w ramach czterech ścian

coraz szybciej kurczących się

ku uciesze boga

stojącego nad tobą

w wiecznym uwodzeniu bajader

nie twojego serca…

**

Zmęczenie

zmęczenie

bólem zmęczenia

dobiega końca

składam się w poprzek

życiowych wybojów

sykliwie naprężając

marzenia do boju

o nieistniejące jutro

pośród spalonych planów

twoimi słowami

w sile niszczenia

dotykającej chore serca

samotności

upojone snem o raju


wydostaję się z mozołem

otoczony słoików lustrami

w świadomym zniekształceniu myśli

aby lepiej wypaść

w ostatecznej rozgrywce

z własnymi …izmami


zmęczenie tobą

zwiększa niechęć moim

stylem słownictwa

pisanego patykiem na wietrze

szumna poezja w okowami nicości


zawieszam się pośród ust

jakimi karmiłaś codziennie

odczuwając coraz większe

dawki jadu zanurzałem się

pod dnem miłości do życia

u twojego boku


marcowy zając bez kapelusznika

rozwiązałby ten supeł

nie miałem tyle odwagi

oczekiwałem fanaberii

by zniszczyły chęci

do oddechu twoim powietrzem


spoczywam spokojnie w płytkim

jeszcze zagłębieniu słowa NIE

licząc spokojnie czas przepływający

pośród coraz słabszych wspomnień...nami


wedle twojego harmonogramu

na życie uciekam

póki jeszcze wspomnienia

nie wypaliły moich oczu…

**


zechciej być

kobietą w świecie iluzji

twoich słów

**

Kocham pisanie

kocham pisanie

twoich pocałunków

na mapie ciała

tak rozpalającego

wyobraźnię

gdy zbliża się

ujrzenie delikatnej faktury

skóry

oczyma dotyków

języka…

**

Gzyms

powiesiła kochanka

jednej panny

za oknem dla ozdoby

wisiało ich już więcej

ale ten zdawał się na przekór

dalej po gzymsie

odcięła palce nos wydłubała oczy

wraz z nadzieją odebraną

nie należną błaznowi

od krwi płynącej bije

mądrość mędrców

zależna od efektu zapalczywości

kochanka brnącego dalej

po gzymsie życia

do panny skłóconej

ze sobą...sercem

**

Matka i syn

niewidzialny znajomy

śni o kolcach róży

matka mu wtóruje

przy pełnej aprobacie

serca

już wycieńczonego w szaleńczym pościgu

myśli i czerwonego bicia


matka opatula syna rozkazując

kolejny raz atakować róży

płatki

muśnięciami słów genitali

nabrzmiałych prośbami

kwiatu

i zakazami kolców

**

Zjezusowałem…

zjezusowałem się

pewnym wierszem

na bieli kartki podczas

onanizowania się

sensem życia wedle

słów jakiegoś rybaka


zbawiłem wszystek człowieczeństwa

na następne tysiące lat

zanim przekroczą wyznaczony

próg

dawno słońce pochłonie

fabryki i piaski pustyń

i kości odnalezione

późną porą przez turystów

niezbyt zielonych

tuż przed zamknięciem sklepu

z błękitnym szyldem

ziemski raj

**

Niezbyt droga…

wykrzyczę zamysł

potem oznajmię miejscowej

reporterce

by wspierać lokalny przemysł

nakładem oczu wypatrzonych

niezbyt drogiej sensacji

w morzu krwi głupoty

zamiast usiąść do konstruktywnej

narady z etykietką

przegrany

**

Mistrzowie

wzbiją sie ponad

szczytów chmur tumany jęków

piszczeli żądnych zemsty upadłych

synów marduka

pomordowanych w gniewie

przez wyznawców rybaka


wzbiją ryk donośny

dobywając miecza wyrżną

do krwi kości czarownic szepty

by oczyścić ziemski padół

dla ojca

wszechmocnego


i zasiądzie na czeluściach

niewiernego babilonu

wsłuchując się w skowyt

milionów mu przeciwnych

sycąc się wiecznie

duszą… tej jedynej niewiernej

tiamat która zdradziła

chwilą umizgów kaprysu nowego boga

samego marduka z babiloni

**

Adamie II

adamie

coś jej żebrem zabawiał się

rzuciwszy ogarom zła

na pastwę

gdy równa ci się stać chciała

lecz przez swoją niecierpliwość

samego ojca upokorzyła


adamie

zgorzkniała plastelino jego rąk

pełznij biegnij goń…

nie…

oczekuj jej przybycia

nim dwie jutrzenki

niosącego światło zawitają

sądem ostatecznym przybędzie

skłoń się niej...dotknij

warg słów uwielbienia

równej sobie

boście losem spętani

broń swojej królowej

jak ciebie będzie

**

...rozpadną się

nasze światy

znów będę mógł

upić się sobą

w samotności nektarze

**

Grzyb

podejdź dziecię

przy mojej krwawicy

rośnie doniośle grzyb

ropieniem mi

proszę nie usuwaj

pielęgnuj resztę ciała

niczym matka moja

składająca do grobu

olejkami…

nie pozwól by kwitł

pomimo jego siły

módl się za niego...niczym ja

za judaszowe oko

**

zatańczyłem się sobą

w deszczu pokojowego

echa

niemego przyjaciela

**


zasiedziały snami

popędzam marzenia

samozagładą życia

**


niebo połatane

dziurami

kwitnie pośród

majowych snów

**


umyć zęby

szarości dnia

słowami

na zakończenie

poranka

**


urządziłbym się

jednym pociągnięciem

ostrza słowa

**

Wejść drugą stroną

wysłuchaj krwi

wypuść na wolność

gdyż wróci karma

jaką zgotowałaś czerwonym

zerknij na obręcz pod sufitem

załóż przepiękny szal

rozbujaj stołek balast

siedzieć będzie twój duch

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 29.88