Wstęp autora
Język, czyli tak zwany żargon żydowski do niedawna jeszcze uchodził za gwarę, służącą jedynie do porozumiewania się dla najniższych pod względem inteligencji warstw żydowskich. Językowi temu (a na nazwę tę, zarówno z punktu badań lingwistycznych, jak i społecznej jego wagi, zasługuje on bezsprzecznie), odmawiano, po części słusznie, nie tylko terminologii naukowej, ale i zdolności wypowiadania głębszych myśli, wyrobienia, które pozwala językowi być tłumaczem wszystkich naszych pojęć i w ogóle wątpiono, czy kiedykolwiek posiadać będzie literaturę i czy takowa zajmie jakie stanowisko w dziejach cywilizacji. Z chwilą, gdy otoczenie, wśród którego żydzi zamieszkują (a mówimy tu o najmniej oświeconej ich warstwie), zaczęło oddziaływać na intelektualny ich rozwój, gdy pojęcia ich w dziedzinie wiedzy zaczęły się rozwijać i ukształcać, odczuli i oni brak jakiegoś nowszego i więcej z pojęciami czasu zgodnego pokarmu duchowego, który by ich choć na chwilę odrywał od pełnego trosk życia powszedniego.
Język polski, książkowy, był i jest im obcym jeszcze, hebrajski małej garstce tylko dostępny; pozostawał więc żydowski, w którym też wyszły pierwsze próby literackie, pisane przez siły młode, więcej świeckimi i postępowymi przejęte prądami, ale nie rozumiejące, czy też nie chcące rozumieć, że język żydowski w ich utworach winien tylko służyć za środek do popularyzowania wiedzy i rozjaśniania tych ciemnych jeszcze osobników, które tylko w tym języku ze źródła oświaty czerpać są zdolne, a które, raz wydostawszy się z ciemnoty i zasmakowawszy w bardziej szlachetnym, niż ich dotychczasowy i z nowszymi pojęciami cywilizacyjnymi zgodnym pokarmie, mogłyby następnie porzucić swój żargon, gdyż język współobywateli stałby się dla nich coraz więcej dostępnym. Utwory ich były tylko lichą kopią skandalicznej literatury powieściowej, często przenicowywane z głośnych utworów, ze zmianą nazwisk bohaterów i przystosowaniem głównej akcji do życia żydowskiego; odniosły one jednak ten szczęśliwy skutek, że obudziły talenta samodzielne, zdolne do głównej akcji życia żydowskiego, odniosły one jednak ten szczęśliwy skutek, że obudziły talenta samodzielne, zdolne z własnej myśli i fantazji snuć obrazy życiowe i wpływać na kształcenie i uszlachetnianie umysłów. Dzieła ich, formą i treścią zupełnie na miano literackich zasługujące, nie tylko zostały przez żydów z uznaniem powitane, ale zaczęły wabić autorów obcych literatur, szukających materiałów do życia obyczajowego żydów, a dla studiów podobnych, literatura żydowska jest kopalnią nieprzebraną. Jest ona nie tylko jedynie prawdziwym zwierciadłem życia żydowskiego, wiernie odbijającym ich strony dodatnie i ujemne, pozwalającym sądzić żydów bez uprzedzeń, na podstawie ich własnych dokumentów literackich, ale zawiera jeszcze mnóstwo materiału etnograficznego, w którym skrzętny badacz, prócz wielu oryginalnych i na gruncie życia żydowskiego wybujałych kwiatów, jak pieśni, przysłowia, legendy, podania, znajdzie niemało, co żywo związane jest z naszymi pamiątkami i co niejedno ciemne dotychczas podanie wyświetlić potrafi. Dla filologa, szczególnie dla badacza mowy naszej z w. XVI i XVII, żargon żydowski jest niezmiernie wdzięcznym materiałem. Zawiera on wiele wyrazów polskich, dziś zamarłych, nieużywanych już i słownikami źródłowymi nieobjętych tak jak i wiele wyrazów z dawnej niemczyzny zapożyczonych. Ze współczesnych pisarzy polskich pierwszy p. Klemens Junosza zwrócił uwagę na „żargon” i przyswoił rodzimej literaturze kilka celniejszych jego utworów. Przyszły historyk literatury naszej, sądzimy, nie pominie ważnej tej zasługi p. Junoszy. Lecz zadaniem niniejszego artykułu nie jest wyłączne zajęcie się samym żargonem, bo toby wymagało osobnej i gruntowniejszej rozprawy. Z mnóstwa książek, ukazujących się w tym języku, chcieliśmy zwrócić uwagę na jedną, której treść, wchodząca w zakres pisma tego, niewątpliwie czytelników zajmie. Jest nią broszura, wydana w r. z, zawierająca ludowe przysłowia żydowskie (ogłosił M. Spektor, z rękopisu znanego miłośnika folkloru p. Ignacego Bernsteina). Zgromadzono w niej 681 przysłów, stanowiących cząstkę materiału, nadesłanego, w skutek odezwy, ze wszystkich zakątków świata, przez żydów „żargon“ znających. Ułożono je w porządku abecadłowym, upodobniając tylko wymowę żydowską do niemieckiej, aby dziełko było dostępniejsze i bardziej zrozumiałe. Do niektórych dodano i objaśnienia. Świeżo wyszedł ciąg dalszy tego zbioru, zawierający przeszło tysiąc czterysta przysłów. Najciekawsze z nich podamy w następnym zeszycie Wisły. Aby czytelnikom dać możność ocenienia, jakie myśli, dążenia i przekonania przejawiają się w przysłowiach ludu wśród nas od wieków zamieszkałego, co od nas do swych tradycji przejął i przyswoił, a co nawzajem do naszych przylgnęło pamiątek, postanowiliśmy je przetłumaczyć. Przysłowia żydowskie mało się nadają do przekładu; są one przeplatane mnóstwem wyrażeń hebrajskich i innych, odnoszących się do obrządków religijnych lub zwyczajów; w przekładzie naszym oddaliśmy myśl każdego przysłowia, ale nie byliśmy w stanie odtworzyć niezmiernie oryginalnego ich dowcipu. Cały dowcip tych przysłów (a pod tym względem rzadko która literatura dorówna żydowskiej) polega właśnie na formie językowej, na zręcznym zestawianiu wyrazów, tworzących dość często przysłowie i kalambur. Zmuszeni byliśmy opuścić kilkadziesiąt zdań mniejszej wagi, a trudnych do oddania bez wyczerpujących komentarzy. Wpływ przysłów polskich na żydowskie spostrzegamy olbrzymi. Na 681 jest przeszło 300 pokrewnych myślą, a wiele i formą językową. Oddziaływanie „żargonu” na przysłowia polskie jest również niezaprzeczone, np. dziurawe aber git; ryby fisz, gield auf dem tisz, niech będzie chazer, aby się dobrze nażer; purym nie święto, febra nie choroba, mecyjo karczma we wsi i mnóstwo innych. Ciekawym zjawiskiem jest wpływ polskich form gramatycznych na tworzenie się przysłów żydowskich, np. polskie: nie grzesz, nie pokutuj ma odpowiednie żydowskie (opuszczone przez zbieracza): nie ganwaj, nie fastaj, przypominające formą polskie: nie daj, nie taj. Ganwać i fastać znaczy kraść, pościć; nie ulega wątpliwości, że z biegiem czasu przysłowie to powiększy liczbę makaronicznych. Godnym uwagi jest, że handel, prawie wyłącznie wypełniający życie żydów, w przysłowiach bardzo mało zostawił śladów; te, które zbiór zawiera, są i innym narodom znane. Do poniżej zamieszczonych przysłów dorzucamy od siebie kilka jeszcze ciekawych, a opuszczonych przez zbieracza: z szlachcica może się stać chłop, ale z chłopa szlachcic nigdy; kiedy żyd świszczę, a szlachcic się za uchem skrobie, to zły znak; kto się urodził na grochowinach i był owijany w płachty, ten nie należy do szlachty; żydowskie „zaraz” a polskie „dalibóg“ diabla warte. Rozgoryczony żyd, który mimo pozbycia się wszystkich pozorów swej odrębności, nie mógł się dostać miedzy szlachtę, skargę swą przekazał w przysłowiu: co mi z tego, że mówię po polsku, kiedy mię do dworze nie chcą wpuścić. Dowcipną i trafną charakterystykę czterech rodów szlacheckich zawiera przysłowie: Potockes umnes, Czartoryskes dumnes, Radziwiłes szaławiłes, Małachowskes pikes. Ostatnia część przysłowia niemało kłopotu nabawiła Darowskiego (Przysłowia, od imion szlacheckich, str. 50), który wyjaśnienia jego szukał w źródłach dziejowych. Pik fein, lub w skróceniu pikes używają żydzi w mowie na określenie czegoś bardzo doskonałego i szlachetnego, co też zastosowali i do Małachowskich, chcąc tern wyrazić, że są szlachtą w całym tego słowa znaczeniu).
1. Na bajkę nie ma pytania (tj. w bajce nie dopytuj się prawdy) (33).
1. Do barszczu zębów nie potrzeba (639).
3. Próżne beczki głośniej brzmią (624).
4. Kiedy kto szuka bednarza, to znajduje szklarza (97).
5. Dobrze tego bić, kto się lubi chwalić (gdyż wszystko zniesie bez skargi, przechwalając się jeszcze).
6. Bieda nie wstyd (236).
7. Z biedy jedzą strucle i w powszedni dzień (tj. gdy kto nie ma za co kupić chleba, to zjada resztki strucli, pozostałe po święcie) (614).
8. Z biedy wkładają, strój świąteczny w powszedni dzień (613).
9. Ubóstwo i pycha nie pasują razem (352).
10. Biedzie (albo biednemu) wszystko przystoi (356).
11. Na wszystko doktor ma lekarstwo, tylko na biedę nie ma (364).
12. Bieda się najpierw po twarzy rozpościera (365).
13. Dokąd idziesz, biedo? — Do nędzarza (677).
14. I ubogi chce żyć (2).
15. Kiedy ubogi je kurę, to albo on chory, albo kura chora (45).
16. Każdy ubogi zna swoje bogactwa (141).
17. Biedny to jak dziurawy wór (154).
18. Ubodzy mają dobre serca (175).
19. Ubogi ma zawsze piękną córkę. (Nie ma dla niej posagu, więc ją chwali) (229).
20. U biednego pieniędzy nie pożyczaj (259).
21. U biednego rozum niemieje (262).
22. Biednemu zawsze wiatr w oczy (354).
23. Kiedy się ubogi raduje? — Gdy gubi i odnajduje (474).
24. Kiedy się ubogi smuci? — Gdy ma dwa wesela w jednym dniu. (Na prowincji dotąd zachował się jeszcze zwyczaj, że w czasie uczt weselnych zastawiają jeden stół dla biedaków miejscowych wszelkiego rodzaju, czasem nawet dla żebraków (476).
25. Do wypędzenia biedaka potrzeba bogacza (647).
26. Gdy bogaci chorują, wtedy biedni gotują (Gdyż wówczas rozdają hojną jałmużnę, ubodzy mają więc za co się żywić (55).
27. Kiedy bogaty upada, a biedny się podnosi, to jeszcze nie równa (214).
28. Bogacz nie ma sumienia (217).
29. Bogaty się nadyma, a biedny puchnie (389).
30. Co u bogatego przepada, tego biedny w całym majątku nie ma (412).
31. Nikt się nie skarży, gdy go nie boli (664).
32. Jak Bóg daje chleb, to ludzie dają masło (47).
33. Jak Bóg daje łyżką, to ludzie dają całą beczką (48).
34. Lepszy gorzki listek od Boga, niż słodki od ludzi (267).
35. Bóg daje zimno, Bóg daje i okrycie (296).
36. Bóg zsyła lekarstwo (v. ratunek) przed chorobą (v. nieszczęściem (300).
37. Człowiek przemyśla, Bóg się śmieje (388).
38. Co Bóg czyni, to niezawodnie dobre (415).
39. Co Bogu, to Bogu; co ludziom, to ludziom (430).
40. Kogo Bóg chce uradować, tego ludzie nie mogą zasmucić (447).
41. Kogo Bóg lubi, tego karze (448).