Prolog
W czasach przed narodzinami Mesjasza żył Jakub, syn arcykapłana Hejfasa, pokornego w czynach, skromnego w słowie. Obdarzony łaską Bożą, sprzeciwił się faryzeuszom, zabrał ze sobą prawdę i głosił ją ludziom w Jerozolimie. Mówił językiem przypowieści, a jego mądrość docierała do wszystkich, którzy chcieli go słuchać.
Świadectwo
Ja, dziedzic życia i śmierci, przemierzyłem odległe zakątki świata Bożego. Ujrzałem bezkres ludzkiej przemijalności utopionej w grzechu pierworodnym. Widziałem lud wzgardzony, niewierny, jego upadek. Zawierzyłem swój los ludziom, próżny byłem, szukając u nich pochwał, które ciągnęły mnie ku ciemności. Szczęście było na wyciągnięcie ręki. Kto szuka, znajduje. Gdy wszyscy patrzyli w dół, podniosłem głowę ku górze. Ujrzałem światło, które natchnęło mnie nadzieją. Anioły łaski rozłożyły nade mną swoje skrzydła. Nie oddadzą mnie już na pastwę tego świata. Nie wskażą drogi kamienistej, pokrytej krwią śmiałków. Wychodzą oni o poranku i kroczą za słońcem, lecz gdy gaśnie, błądzą jak dzieci, do ciebie Panie, dotrzeć nie mogą. Idę w dzień i w nocy, światło anielskie przede mną. I choćby ta droga była najdłuższą w moim życiu, do ciebie Panie, zawsze będę podążał.
Przypowieść o arce
Gdy Jakub przebywał na placu świątynnym, podeszli do niego mieszkańcy i go zapytali:
— Nauczycielu, jakie jest największe dzieło zrobione przez człowieka?
On zwrócił się do nich:
— A według was, jakie jest?
Odpowiedział mu tłum:
— Według nas piramidy w Egipcie.
Jakub im odrzekł:
— Czy te piramidy dały życie ludziom, czy było wręcz przeciwnie? Zaprawdę, wielu je budowało, a domem miały być tylko dla nielicznych. Czyż nasz ojciec Noe nie zbudował arki, żeby ratować wiele istnień? Czyż to nie było największe dzieło? Dało życie i nadzieję, a te góry kamieni są symbolem śmierci i ludzkiej pychy.
Przypowieść o bezdomnym
Módlcie się nie tylko słowami, ale też czynami. Jak podchodzicie do bezdomnego i rzucacie mu jałmużnę, usiądźcie obok niego i porozmawiajcie. Nie, żeby stać się, takim jak on, ale żeby on nie poczuł się gorszy od was. Dacie mu przez to kawałek nadziei, że Bóg o nim pamięta. A kiedy powstaniecie i ów żebrak za wami powstanie, nie mówcie do niego: Nie idź za mną, tu jest twoje miejsce. Powiedzcie bratu swemu: Chodź ze mną. A jeżeli powstanie i pójdzie za tobą do twego domu, dajcie mu ubranie i posłanie. Nie mówcie do sąsiadów: Ten człowiek jest mi obcy. Gdyż razem rozmawialiście, razem jedliście i pod jednym dachem razem spaliście. Mówcie: Był sierotą, a ja się nim zaopiekowałem. Jeżeli zapytają się tego bezdomnego jego znajomi: Gdzie się podziewałeś? On odpowie im: Kochający Bóg mnie przygarnął, nie za to, że jestem dobry i godny jego chwały, lecz za to, że to wszystko, co mówi, jest prawdą. Każdy, kto wierzy w Stwórcę, jest miłością i daje nadzieję innym. Przeto żaden z nich nigdy nie znienawidzi swojego Boga, jeśli będą widzieli wśród ludzi, że jego przykazania są żywe.
Przypowieść o braku wiary
Po dziedzińcu, przed świątynią, biegał pewien chłopiec i krzyczał do ludzi:
— Boga nie ma! Wy głupcy! Boga nie ma!
Wyszedł do niego jeden z kapłanów i rzekł:
— Dlaczego tak krzyczysz, bracie? Co sprawiło, że straciłeś wiarę?
Chłopiec mu odpowiedział:
— Życie to tylko cierpienie, nie zaznałem w nim nic dobrego. Skoro nie ma dobra na tej ziemi, to Boga też nie ma.
Kapłan zabrał go na mury Jerozolimy, rzekł do chłopaka:
— Nie patrz za siebie, tu wszystko znasz. Spójrz dalej, świat jest ogromny. Jesteś jeszcze młody, idź i szukaj. Jeśli nie znajdziesz, choć kawałka dobra, wróć, a ja razem z tobą będę krzyczał, że Boga nie ma.
Młodzieniec posłuchał kapłana. Po roku wrócił do Jerozolimy, wszedł do świątyni i krzyknął:
— Bóg istnieje!
Przypowieść o budowie
Pewien król zapragnął zbudować wielką budowlę, miała być domem dla wszystkich jego poddanych. Wezwał wszystkie swoje sługi, które przysięgły mu posłuszeństwo, aby pomogły mu w budowie. Jednakże jedni z nich szybko odwrócili się od pracy, rzekli do władcy:
— Nie mamy czasu pracować.
Drudzy powiedzieli:
— Mamy przecież, gdzie mieszkać. Po co nam się trudzić?
Trzeci zażądali zapłaty za pomoc, tylko nieliczni przyszli i w ciszy zaczęli pracować. Budowa trwała długo, także jedni z tych, co pracowali, odchodzili, gdyż nie chcieli się już trudzić. Wzięli zapłatę za swoją pracę i żaden z nich nie powrócił. Odchodzili następni, przeklinając władcę. Mówili między sobą:
— Przeto inni siedzą w cieniu i popijają wino, nie pracują, a są szczęśliwi. Porzucili narzędzia i dołączyli do nich. Na placu budowy została tylko garstka sług, posłusznych królowi. Ludzie patrzyli na nich i ich wyśmiewali, a gdy spali, burzyli ich pracę. Mieli ich za głupców i nie chcieli ujrzeć końca budowy. Słudzy jednak sumiennie pracowali w pocie czoła, jedli chleb z ziemią i pili wodę z własną krwią. Ich usta były popękane, ręce i nogi. Ból ogarniał całe ciało, mimo to trwali przy obietnicy i w pokorze służyli królowi. Przez swoją wiarę i ciężką pracę ukończyli dzieło. Władca, widząc ukończoną budowlę, zaprosił ich do środka. Zdjął im sandały z nóg, obmył, opatrzył rany i dał czyste szaty. Zasiedli oni wraz z królem do uczty, stoły były nakryte mięsem i winem, także niczego nie brakowało. Gdy spostrzegli, to ludzie, którzy nie pracowali i ich oczy ujrzały, jakie skarby są w środku i przepych bogactwa, przyszli pod drzwi i zaczęli kołatać:
— Panie, wpuść nas.
Odezwał się głos władcy:
— Idźcie precz, niegodni chwały, zaprawdę nie znam was. Nie daliście mi pić, kiedy byłem spragniony, nie opatrzyliście moich ran, gdy byłem zraniony.
— Kiedy, panie, byłeś spragniony? Kiedy byłeś ranny?
— Wiedzcie, że to, czego nie uczyniliście moim sługom, mnieście nie uczyniliście.
Rozkazał władca swoim żołnierzom związać buntowników i wyrzucić w ciemność. Tam będzie głód i zgrzytanie zębów.
Przypowieść o chlebie
Bogacze przechadzali się między straganami i kupowali wszystko, co tylko chcieli. Gardzili bezdomnymi i wzbraniali się od jałmużny. Biedacy wyciągali do nich ręce wysoko, lecz na próżno były ich błagania. Jakub podszedł do nich i powiedział:
— Bracia, nie wznoście rąk do tych ludzi, tylko do Boga, gdyż on jest właścicielem wszelkiego bogactwa. Nie kołaczcie sobie głów pieniędzmi ani, co będziecie jeść lub pić, gdyż Ojciec nasz nie pozwoli, abyście pomarli. Jesteśmy ważniejsi niż ptaki na niebie i oślice w stajni. Wiedzcie, że władcy tego świata gromadzą bogactwa, ale nie wiedzą, że przyjdą czasy, że złoto będzie warte tyle, co kamienie. Oni karmią swoje żądze, a duszę wygładzają. Ogrzewają swoje ciała w słońcu, a wychładzają swoje serca w ciemności. Ślepi i głusi, nie przejmują się, co będzie jutro, a wy co już dziś nic nie macie, rozpaczacie. Bracia, miejcie zaufanie w Bogu i swą przyszłość oddajcie w jego ręce.
Przypowieść o cieślach
Na placu wokół gospody zebrała się grupka młodych Żydów, wytatuowanych na ciele z ozdobami na nogach. Pili młode wino i głośno rozmawiali. Widząc to, starszy człowiek, podszedł do Jakuba i zapytał się jego:
— Nauczycielu, spójrz na tych młodych. Czyż oni też dostąpią zbawienia?
Odpowiedział mu Jakub:
— Bracie, niegodziwe jest ci wątpić i sądzić ich. Opowiem ci historię dwóch cieśli, jeden i drugi pracowity. Jeden lubił porządek i codziennie wieczorem po pracy sprzątał swoją izbę. Drugi nie sprzątał, tak, że potykał się o narzędzia i drewno. Był tak skupiony na dokończeniu dzieła, że nie przeszkadzał mu zbytnio bałagan. Choć pierwszy z nich miał łatwiej i ukończył swoje dzieło szybciej, wiedz, że ten drugi, gdy skończył swoją pracę, rzekł do siebie: Jaki jest tutaj bałagan? Jak pokażę Panu swoją pracę i zaproszę go do siebie? Uprzątnął wpierw swoją izbę, a swoje dzieło wystawił na świeczniku, aby Pan mógł je obejrzeć. Czyż niejeden i drugi są godni zbawienia? Ludzie się potykają o swoje grzechy, lecz dalej idą za Bogiem. Sprawiedliwego nie poznaje się po tym, jak zaczyna, tylko po tym, jak kończy. I choćbyś się uważał za lepszego od nich i twoja izba jest dzisiaj czysta, jutro zastaniesz w niej brud. Idź bracie do nich i skoro masz uprzątnięte swoje życie, pomóż im uprzątnąć ich, abyś i ty jutro mógł oczekiwać na ich pomoc. Wszakże, ten co pracuje, opada z sił i nieraz brakuje mu narzędzi i drewna. Musi kupić lub pożyczyć od swoich braci, a nawet z prośbą niekiedy udać się do poganina. Słuchaj, jak mawiają starsi: Nie wiesz nigdy, czy twój przyjaciel nie będzie twoim oskarżycielem i czy twój wróg nie będzie twoim obrońcą?
Przypowieść o cudzołożnicy
Późnym wieczorem, kiedy wszyscy mieszkańcy Jerozolimy udawali się do swoich domów, grupa mężczyzn przyprowadziła do Jakuba kobietę. Rzekli do niego:
– Nauczycielu, ta kobieta cudzołożyła. Co nam rozkażesz, abyśmy z nią zrobili?
Jakub im odpowiedział:
– Ludzie, kto mnie ustanowił sędzią nad tą duszą i jakie ja mam prawo nad jej życiem?
Jedni z nich krzyczeli i domagali się sprawiedliwości:
– Prawo jest jedno, za cudzołóstwo należy się jej śmierć. Ukamienujmy ją!
— Ludzie małej wiary. Wy, którzy podążacie na zachód, gdy wieje wiatr od wschodu. Gdy burza idzie od południa, udajecie się na północ. O przewrotne plemię, mówicie jedno, a robicie wręcz przeciwnie. Jaką ja mam wam dać odpowiedź na wasze pytanie? Ten, kto uważa się za mądrego, niech wam odpowie.
— Chcieliśmy wyprowadzić ją za miasto i ukamienować, lecz powołała się na ciebie i błagała, żebyśmy ją tutaj przyprowadzili. Widocznie myśli, że masz władzę ją uratować.
— Mam to, co mam. Wysłucham ją, bo kto się powołuje na prawo, przez prawo umiera, kto się powołuje na nadzieję, nadzieją żyje. Kobieto, cóż takiego uczyniłaś, że śmierć się o ciebie upomina?
— Nauczycielu, miałam męża, wyruszył do Egiptu dwie wiosny temu i nie powrócił. Jego brat przybył niedawno z tamtej krainy. Kazał mi ze sobą obcować, bo twierdził, że mój mąż nie żyje i przejmuje cały majątek po nim i mnie uznał za swoją własność. Złożył mi przysięgę małżeńską, nie mogłam mu odmówić, wygnałby mnie i umarłabym z głodu.
– Czasami lepiej jeść kamienie, niż nimi być obrzuconym. Skoro obcowałaś ze swoim mężem, więc gdzie popełniłaś grzech?
— Mąż wyparł się mnie przed tymi mężczyznami. Chce wszystko zagarnąć dla siebie, jestem dla niego tylko przeszkodą.
— Jakubie, powiedz, czy ta kobieta jest winna? Jeśli tak, ukamienujemy ją. Jeden grzech, jeden wyrok, jedna kara.
Jakub usiadł na ziemi, chwycił kamień do ręki i rzekł:
— Droga kamienista jest kamieniem wyłożona, morze jest wodą wypełnione, a ludzie przewrotni, przewrotnie myślą. Zanim wam dam odpowiedź, wy wpierw mi ją dajcie na moje pytanie. Żył człowiek, który zaplanował zamordowanie swojego brata. W jego głowie narodziła się myśl, myśl wypowiedziały usta, na koniec jego ręka chwyciła nóż i dokonała zbrodni. Ile ten człowiek popełnił grzechów? Jeden, czy trzy?
Odezwał się głos jednego z mężczyzn:
— Ani jeden, ani trzy, tylko trzydzieści trzy.
Odpowiedział mu Jakub:
— Niedaleko jesteś od królestwa Bożego. A wy, żniwiarze śmierci, chcecie tę kobietę ukamienować, ukamienujecie ją. Nie jest ważne dla was, czy ja powiem tak, czy ja powiem nie. Ta kobieta chce żyć, czy uszanujecie jej wolę? Czy słowo kobiety będzie dla was ważniejsze od słowa waszego brata? Któż z was pójdzie za prawem, a któż schroni się za prawdą? Wiedzcie, że jakim sądem wy sądzicie, tak i wy będziecie w przyszłości osądzeni.
Oni to usłyszawszy, odeszli i pozostawili kobietę samą. Spojrzała na Jakuba i rzekła do niego:
— Nauczycielu, cóż, ma teraz czynić?
– Wracaj do męża. Kamienie są zawsze pod ręką, lecz ludzie szybko opuszczają ten świat.
– Ten człowiek pragnął mojej śmierci, zaprawdę nienawidzi mnie.
— Zaprawdę nienawidzi samego siebie, wróć do żywych i służ mu jak najlepiej. Skoro twoje życie zostało ocalone, niechaj teraz ty ocalisz jego duszę.
Przypowieść o dobroci
Żył bogacz, który pewnego dnia wstał z łóżka, sprzedał cały swój majątek i poszedł rozdać go biednym. Gdy szedł do miasta, napotkał starca. Ulitował się nad nim i wręczył mu dwa talenty. W mieście zobaczył grupkę żebraków i dał im cztery talenty. Spotkał jeszcze bezdomne dzieci, które też obdarował pieniędzmi, i tak cały dzień spędził na rozdawaniu.
Gdy zapadł zmrok, okrążyli go mieszkańcy, którzy usłyszeli o jego dobroczynności. Byli w tej grupie też obdarowani. Wszyscy naciskali na niego i żądali pieniędzy. Zerwali z niego szaty i powalili go na ziemię. Gdy zobaczyli, że nie ma już monet, pozostawili go na łaskę Bożą, głodnego i nagiego. Obdarowali go pogardą i obelgami.
Biedak spojrzał w niebo i rzekł do Boga:
— Zaprawdę, Boże, miałeś rację. Nawet dobroć rzucona w ciemność zatraca się i idzie w zapomnienie.
Przypowieść o dobrym synu
Żył młodzieniec wraz z ojcem na ziemi swoich przodków. Nie mieli dużo i dużo nie wymagali od życia, mimo to sąsiedzi ich wytykali palcami. Gdy ojciec zmarł, synem zaopiekował się jego stryj. Dom ich zburzył, a ziemię sprzedał. Bratanka traktował jak niewolnika. Gdy młodzieniec dorósł, odważył się sprzeciwić stryjowi. Ten rzekł do niego:
— Głupcze! Gdzie pójdziesz? Bez jedzenia, bez pieniędzy. Skończysz jak twój ojciec, przez całe życie nie dorobił się niczego.
Odrzekł mu młodzieniec:
— Idę pokazać dzieło mojego ojca, bo jeżeli ja osiągnę dużo, chwała spłynie też na niego. Nie posiadał dużo i dużo nie potrzebował. Wszystko, co miał, sprzedałeś stryju i zawłaszczyłeś pieniądze. Mój ojciec był inny, całe życie poświęcił dla mnie. Nie gonił za bogactwem, nie szukał pochwał u ludzi. Ty, stryju, mimo że masz dużo, to jednej rzeczy ci brakuje. Mój ojciec umiał przyznać się do winy. Idę zaświadczyć o nim, gdyż ja jestem jego dziedzictwem, dorobkiem i pochwałą.
Przypowieść o Egipcjaninie
Gdy Jakub siedział na kamieniach, zauważył jak jeden z Żydów, wpadł do sadzawki. Podszedł do niego obcokrajowiec i wyciągnął do niego dłoń, lecz mężczyzna odrzucił jego pomoc. Podszedł do niego Jakub, aby zadać mu pytanie:
— Bracie, dlaczego odrzucasz pomoc tego człowieka?
— Gdyż jest poganinem i nie podam nigdy swej ręki psu.
Jakub, słysząc jego odpowiedź, zasmucił się i rzekł:
— Bracie, serce twe pała gniewem, pozwól, że opowiem ci historię. Kiedyś pewien Egipcjanin został napadnięty przez zbójów, leżał nagi i zakrwawiony na drodze. Umierając, wołał głośno o pomoc. Przechodził obok niego Żyd. Biedak wołał do niego, aby się nad nim ulitował. Mężczyzna podszedł do Egipcjanina i powiedział: Pomogę ci, człowieku, wsadzę cię na mojego osła i zawiozę do Jerozolimy. Dam ci ubranie i opatrzę twe rany, lecz gdy już nabierzesz sił i staniesz na nogi, udasz się do naszej świątyni, aby tam oddać pokłon naszemu Bogu. Egipcjanin mu odrzekł: Czyż ty nie jesteś Żydem, a ja Egipcjaninem? Czyż możesz wymagać, aby kot pił razem z psem? Po tych słowach podróżnik odstąpił od niego. Przechodził tamtędy drugi Żyd, słysząc jego wołanie o pomoc, powiedział do Egipcjanina: Pomogę ci biedaku, zabiorę cię do domu, dam ci moje ubranie i moje posłanie, lecz później, jak nabierzesz sił, pójdziesz do pracy i oddasz mi za to wszystko czterokrotnie. Egipcjanin podziękował mu za taką pomoc. Przechodził trzeci Żyd, stanął i powiedział: Pomogę ci psie, ale jak już będziesz w moim domu i będziesz na tyle silny, aby pracować, będziesz moim niewolnikiem. Do końca życia będziesz pracował na mojej roli, a twój dług nigdy nie będzie spłacony. Dopiero gdy przechodził czwarty Żyd, nic nie mówiąc, wziął na swoje barki tego Egipcjanina i pieszo zaniósł do swego domu. Opatrzył mu rany i dał swoje ubranie. Gdy mężczyzna wyzdrowiał, rzekł do wybawiciela: Zaprawdę straciłem wiarę w was Żydzi i nienawiść do was ma rosła do czasu, gdy się nade mną ulitowałeś. Przygarnąłeś mnie i nie baczyłeś na słowa swoich braci. Spałem z tobą pod jednym dachem i przy jednym stole jadłem. Nie ma na Ziemi takiego bogactwa, jakiego mógłbym ci wynagrodzić, lecz gdy wrócę do swego kraju, dojdzie do uszu faraona, że na wschód od Nilu znalazł się jeden sprawiedliwy. Wy, Żydzi uciekaliście niegdyś przed gniewem władcy Egiptu, lecz ty, bracie jesteś mile widziany w naszym kraju. Gdy będziesz chciał mnie odwiedzić, wstąp na dwór faraona, mój wuj z pewnością cię ugości, tak samo, jak ty ugościłeś mnie.
Po opowiedzeniu historii zwrócił się Jakub do Żyda:
— Bacz, bracie, więc nie na narodowość i wierzenia bliźnich, gdyż i poganie umieją się dzielić dobrem. A gdzie jest dobro tam i jest Bóg. Kiedy ktoś wyciąga do ciebie dłoń, jakoby sam Bóg do ciebie wyciągał swoją rękę. Nie zakrywaj rękami oczu i nie wkładaj błota do uszu, opuść głowę na znak pokory, gdyż Bóg do ciebie przyszedł z pomocą, a ty go odrzuciłeś.
Przypowieść o gościach
Żył człowiek wierny Bogu i jego prawu. Prowadził winnicę wraz z żoną. Zapragnął spotkać się z Bogiem jeszcze za życia. Gdy spał, doznał wizji, Bóg do niego przemówił:
— Ozeaszu, dziś wieczorem cię odwiedzę.
Kiedy się obudził, zaczął przygotowywać ucztę dla Pana. Pod wieczór usiadł z rodziną przy stole, na którym wystawione było najlepsze wino oraz mięso. Do drzwi zapukał wędrowiec. Gospodarz mu otworzył i rzekł do niego:
— Czego tu szukasz? Nie mam czasu dla ciebie, gdybyś tylko wiedział, kto ma mnie odwiedzić.
Przegonił przybysza. Za pewien czas do jego drzwi przybył inny wędrowiec, jego też nie zaprosił do domu. Po nim przybył jeszcze jeden, z nim postąpił tak samo.
Gospodarz pozostał sam przy stole, w myślach pytał Boga: Boże, Boże, czemu nie dotrzymałeś słowa?
Odezwał się głos z nieba:
— Obłudniku! Chciałem do ciebie wejść trzy razy i trzy razy mnie nie wpuściłeś. Biada ci, człowieku, który nie wpuszczasz bliźniego, jakże możesz wpuścić Boga swojego? Całe życie byłeś mi wierny, bo dawałem ci wszystko, co chciałeś, lecz próby wiary nie przeszedłeś.
Przypowieść o jeńcach
Jakub przechodził między straganami, zauważył, jak dwaj Żydzi, podburzani przez Rzymian zaczęli się popychać i policzkować. Przywołał ich do siebie i opowiedział im historię:
— Na dalekiej północy Rzymianie przetrzymywali barbarzyńskich jeńców. Jeden z więźniów, będący ich przywódcą, zwrócił się do setnika rzymskiego tymi słowami: Jesteśmy ludźmi, takimi jak wy, i nie możecie nas traktować jak zwierzęta. Setnik z początku miał ochotę go zabić, ale wpadł na inny pomysł. Kazał wszystkich jeńców zamknąć w budynku. Rzucił im jeden nóż do środka i powiedział: Macie rację, niesłusznie wymierzamy na was karę. Sami sobie ją wymierzcie, a kto przeżyje do rana, wypuszczę go wolnego, dam mu ubranie i jedzenie na drogę. Gdy nastał zmrok, więźniowie zaczęli się nawzajem mordować. Do poranka przeżył tylko jeden, ich przywódca. Setnik dotrzymał danego słowa, wypuścił go na wolność, lecz ten biedak zapomniał zmyć krwi swoich braci i stał się szybko ofiarą dzikich zwierząt. Ten, który chciał być uważany za człowieka, skończył jak zwierzę. Dlatego i wy, bracia nie rzucajcie się do swoich gardeł, jak robią to wilki, i nie dajcie zadośćuczynienia Rzymianom. Mało nam zabrali, żeście chcieli jeszcze oddać im nasze człowieczeństwo?
Przypowieść o koronie
Na placu bawili się chłopcy, gdy jeden z nich spostrzegł karawanę i wśród niej króla. Krzyknął:
— Król! Król jedzie!
Jakub, słysząc to, zapytał chłopca:
— Skąd wiesz, chłopcze, że to król?
— Bo na głowie ma koronę. — odpowiedział zaskoczony pytaniem chłopiec.
Odrzekł mu Jakub: