Koń
Przez nozdrza naszych dni galopem
biegnie życie, tak niespokojne, tak potężne,
a jednak tak płochliwe, gdy mnie brakowało
przy tobie.
W siodle mój los razem z tobą, a jednak
czas mierzy nasze wspólne kroki, zamyka
usta krzyczące z bólu: „Gdzie jesteś?”.
„Jestem na polanie marzeń z wybranką”
— odpowiada delikatnie sumienie.
To już koniec naszej wędrówki.
Żegnaj. Pamiętam.
Pozory
W czasie ciszy, w pustce toczy się życie.
Tak niewinnie, tak niepozornie
chronione i pielęgnowane.
By w czasie złym mogło
się obudzić i walczyć do utraty tchu.
Ogród I
Przechadzałem się po ogrodzie tej nocy.
Byłaś zbyt blisko, twe spojrzenie
przeszyło mnie i odebrało mi wszystkie
zmysły i siłę.
Zostałem uderzony, zostawiony
na pewną śmierć, kamienie nie krzyczały,
więc rzekłem przeciwnikowi
owładnięty iluzją: „Wszystko stracisz”.
Ten splunął na mnie i zaczął zadawać
ciosy w krainie mroku. Śmiali się prosto
w moją twarz, potem nałożyli na mnie
brzemię i odeszli pewni mojego
wiecznego potępienia w ciemnościach.
Mijały lata bez umysłu i ciała.
Po dekadzie straciłem nadzieję w kajdanach
nekromanty.
W kolejnych latach ujął się przyjaciel, który
walczył o moje imię i uwolnił z jarzma
przeklętych.
Bez wyrazu człowieka startego w pył
uczył mnie w cichości siły natury,
która stała się sercem i tarczą.
Kolejna dekada nauk sprawiła,
że wróciła do mnie wola życia.
Tak po dwudziestu latach znów zasiadłem
na swoim tronie.
Byty cienia przegrały, zostały schwytane,
a liczba ciosów wymierzonych we mnie
w liczbie czterdziestu tysięcy została
im spotęgowana i oddana, zaś moje
królestwo zostało podwojone dzięki
najwierniejszemu przyjacielowi,
którego mianowałem prawą ręką.
Sklepienie
Chyli się słońce pod horyzont.
Tak wiele pożegnań oglądało
zakochanych.
Tak wiele łez zabrało ze sobą
w mrok, który krzyczy z bólu.
Księżyc w swej wędrówce
nie raz gestem współczucia
je zasłonił.
„Dżentelmen z niego” — pomyślałem
raz sobie i oto gwiazdy zaczęły
swój taniec, a niebo ciepło je
żegnało wszelkimi kolorami
zorzy. Piękny to widok,
w takt ten urok i wielce
szanowne towarzystwo
na tę nadchodzącą noc.
Zasłona
Byłem słaby, namiętność władała
mym sercem i zakryła mój umysł.
Wiele kobiet doprowadziło
mnie do upadku, lecz pewnego
dnia ujrzałem mędrca, który
różnił się od wszystkich.
Był silny, zwinny i delikatny,
a jednak nie zauważyłem
rąk kobiety wśród niego.
Pewnego dnia zapytałem:
— Kim jesteś?
On zaś rzekł:
— Twoim przyjacielem.
Byt
W mroku krąży życie w powietrzu
przestrzeni bez końca, gdzie osiądzie,
gdzie utworzy byt, co istotą się zwie.
Wiatr zatoczył wzór pradawny
nad taflą wody, teraz czas
na palec Boży.
Mącicielka
Mącę wodę, mącę zamysły,