E-book
15.75
drukowana A5
Kolorowa
44.68
Przygody w fabryce Świętego Mikołaja

Bezpłatny fragment - Przygody w fabryce Świętego Mikołaja


Objętość:
41 str.
ISBN:
978-83-8324-422-8
E-book
za 15.75
drukowana A5
Kolorowa
za 44.68

Dla wszystkich dzieci,

by nigdy nie zapomniały,

dlaczego kochamy Święta.

Wesołych i pełnych ciepła Świąt!

Fabryka Świętego Mikołaja

Na dalekiej północy jest pewne niezwykłe miejsce — fabryka, w której cały rok Mikołaj wraz ze swoimi pracowitymi elfami przygotowują prezenty dla dzieci z całego świata.

A czy Ty wysłałeś już swój list do Świętego Mikołaja? Jeśli jeszcze nie, to musisz się pospieszyć, bo już niedługo Święta.

Ale czy Święta polegają tylko na prezentach? Na pewno nie! Jest to czas, który spędzamy z rodziną, cieszymy się obecnością innych i oczywiście wszystkimi pysznymi potrawami na wigilijnym stole. Pamiętajmy o tym, że Święta to cudowny czas i że prezenty to jedynie miły dodatek, który sprawia, iż ten okres jest jeszcze bardziej wspaniały i pełny miłości.

Bo każdy jest inny

Przenosimy się bliżej Bieguna Północnego, a konkretnie do Finlandii i do krainy zwanej Laponią. Dzień był spokojny, słoneczny, ale mroźny. Święty Mikołaj powoli dopinał wszystko na ostatni guzik, jednak ciągle napływały do niego nowe listy od dzieci z prośbami o prezenty. Pan z wielką, białą brodą z utęsknieniem zerkał w kalendarz. To niesamowita radość móc spełniać dziecięce marzenia, ale i ogromna odpowiedzialność, w końcu wszystko musi być dokładnie tak, jak być powinno.

— Miesiąc do Świąt — mruknął pod nosem Mikołaj i podniósł kubek z gorącą czekoladą, by się napić.

Nie wiem, czy wiecie, ale gorąca czekolada to ulubiony napój Świętego Mikołaja, zaraz po mleku do ciasteczek. Ogrzewa jego zmarznięte palce i pozwala na chwilę przenieść się myślami w przeszłość. A dzieje się tak głównie dlatego, że jako mały chłopiec — tak, Mikołaj też kiedyś był dzieckiem — siadał ze swoim tatą na werandzie i pijąc właśnie gorącą czekoladę, słuchał opowieści ojca o tym, jak kiedyś sam zostanie Mikołajem. I rzeczywiście tak się stało.

Gdy Mikołaj skończył już pić swoją gorącą czekoladę, udał się do fabryki zabawek, by sprawdzić, czy wszystkie prezenty są tworzone z radością. Jeśli tej radości zabraknie, z pewnością nie wywołają uśmiechu na usteczkach dzieci w wigilijną noc. Dzisiaj dodatkowo musiał zaprosić do siebie na rozmowę jednego z elfów — Remka.

Remek był pewnym siebie i troszeczkę zarozumiałym elfem. Zdawać by się mogło, że wszyscy pomocnicy Mikołaja są zawsze zadowoleni i mili, ale Remek nie raz, nie dwa udowodnił już, że z elfów mogą być prawdziwe rozrabiaki i uparciuchy.

— Remku, czy mógłbym zaprosić cię do siebie na kubek gorącej czekolady? — zapytał Mikołaj, gdy tylko zbliżył się do stołu, przy którym Remek składał właśnie niebieskie roboty.

— Święty Mikołaju, mam jeszcze tyle pracy, nie wiem, czy znajdę chwilę — odparł Remek i dalej dopasowywał plastikowe części w kolorach błękitu, turkusu, a nawet granatowe.

— Bardzo by mi zależało, Remku. Musimy porozmawiać i to pilnie! — Mikołaj zdecydował, że nie może tak łatwo się poddać, a że sprawa do Remka była naprawdę ważna, musiał wyciągnąć ostateczny sposób na przekonanie upartego elfa. — Pani Mikołajowa zrobiła ciasto czekoladowe.

— A może rzeczywiście zrobię sobie przerwę? — zmienił od razu zdanie Remek i podążył za Świętym Mikołajem.

Weszli wspólnie do salonu i rozsiedli na wielkich, mięciutkich fotelach zaraz obok kominka. Na stoliczku między nimi stał ogromny talerz z kawałkami czekoladowego ciasta, które aż zapraszało, by je skosztować.

— Remku — zaczął rozmowę Święty Mikołaj. — Wyglądasz na pełnego energii i dobrego humoru. Chciałem się upewnić, że produkcja zabawek idzie zgodnie z planem i zdążymy przed Świętami.

— O tak, Mikołaju, pracy jest bardzo dużo, nie wiem, czy się wyrobimy — odparł elf zaniepokojony. — Ale mam pewien genialny pomysł, który z pewnością pozwoli nam podarować wszystkim dzieciom prezenty.

Mikołaj wstał z fotela, by dołożyć do kominka trochę drewna, dzień był naprawdę chłodny, jak to w Laponii zwykle bywa.

— Tak? — spytał zaciekawiony. — A co to za pomysł?

— Mikołaju, sprawa wygląda tak, że najwięcej czasu zajmuje ci czytanie listów od dzieci, a elfom produkcja milionów różnych zabawek. Jednych różowych, drugich niebieskich, no i jeszcze te kolorowe. Drewnianych, z plastiku czy z papieru. A gdyby tak podarować wszystkim dzieciom takie same prezenty?

— Takie same? Przecież każde dziecko prosi mnie w liście o zupełnie inną zabawkę.

— Tak, to prawda. Ale czy dzieci nie będą się cieszyć już z samego faktu, że dostaną prezent? Takie rozwiązanie ułatwiłoby nam pracę. A nawet część elfów, szczególnie tych, które pracują w fabryce tyle lat, mogłaby odejść na zasłużony odpoczynek. Ty, Mikołaju, nie musiałbyś nawet czytać listów od dzieci. Ha, mógłbyś odpoczywać cały rok, poza Wigilią, rzecz jasna.

— Ale ja lubię czytać te listy, każde dziecko jest inne, jedyne w swoim rodzaju. Nie możemy wszystkim dać identycznych prezentów, przecież Święty Mikołaj jest od tego, żeby spełniać dziecięce marzenia, a Mikołaj to ja.

Remkowi nie do końca spodobało się podejście Mikołaja. Elf był przekonany, że jego pomysł jest wspaniały i nie ma żadnych wad. Jak się jednak okazało, Święty mocno wierzył w oryginalność każdego prezentu, dostosowanego do wieku dziecka, jego zainteresowań i tego, co lubi.

— Czy ciasto smakuje? — Do salonu weszła Pani Mikołajowa i jak zwykle ociepliła atmosferę swoim serdecznym uśmiechem.

— Przepyszne — odparł Remek, wpychając jednocześnie spory kawałek do ust.

— Remek ma pewien pomysł, ale to chyba nie najlepsze wyjście — wyjaśnił Święty Mikołaj. — Chciałby podarować dzieciom identyczne prezenty pod choinkę, żebym nie musiał nawet czytać listów do Świętego Mikołaja.

— Identyczne prezenty? Przecież to niemożliwe, każde dziecko jest inne i tylko dzięki listom jesteśmy w stanie dopasować odpowiedni prezent. Poza tym nikomu nie spodoba się to, że dostanie od Mikołaja taką samą zabawkę jak jego rodzeństwo albo koledzy i koleżanki. A co to za prezent miałby być, Remku? — zwróciła się Mikołajowa do elfa, który już zdążył dokładnie pogryźć kolejny kawałek czekoladowego ciasta.

— Myślałem o klockach, ale nie takich zwykłych klockach, tylko niezwykłych. Dziecko mogłoby z nich zbudować wszystko, czego tylko pragnie — domek dla lalek, garaż na samochody, krzesełko bujane, a nawet piłkę.

— Piłkę z klocków? — spytała zdziwiona Mikołajowa. — A co z dziećmi, które nie lubią budować z klocków albo są jeszcze na to za małe? Poza tym dzieci nie proszą tylko o zabawki, czasami piszą do Mikołaja w sprawie uśmiechu dla mamy albo zdrowia dla babci. Czy to także zbudują z klocków?

— No w sumie nie — odpowiedział Remek, któremu całkiem już skończyły się argumenty.

— Widzisz, Remku, Święty Mikołaj nie może się zgodzić na coś, co sprawi, że dzieci nie będą szczęśliwe, kiedy odpakują świąteczne prezenty, a przecież Święty Mikołaj to ja. Doceniam to, że wpadłeś na pomysł i że tak dobrze go przemyślałeś, ale niestety, nie możemy tego wprowadzić w życie.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
Kolorowa
za 44.68