Rozdział 1
Pierwsze chwile gdy obok śpi rodzeństwo miłe.
— Czemu tu tak ciasno i ciemno? Hmm to tylko moje zamknięte oczy. Zaraz, zaraz… Dlaczego tu jest tyle małych stworzonek?
Tak wyglądały pierwsze chwile Kluski na tym świecie. Obok niej znajdowały się inne puchate zwierzątka.
— Ile ich tu jest? — Kluska zmrużyła oczy- jeden, dwa, trzy, cztery… a nie przepraszam to tylko ogonek tego drugiego. Pięć, sześć i jeszcze do tego jakaś ogromna poduszka. Tylko, że ta poduszka się rusza! To musi być moja mama.
Kluska podniosła się na swoje krótkie łapy.
— Najpierw prawa, potem lewa. Oh zapomniałam o tylnych łapkach.
Zwierzątko upadło, przeturlało się i wpadło na inną radosną futrzaną kulkę.
— Hej, jestem Kluska pobawimy się?
Jej brat, ochoczo pokiwał głową i zamerdał ogonem. Maluchy zaczęły biegać dookoła, robić fikołki i turlać się. Po chwili do zabawy dołączyły wszystkie puchate stworzonka. Coraz bardziej oddalały się od rodziców.
Oczy mama otworzyła, gromadę maluchów w oddali zobaczyła.
Jej dzieci głośno się śmiały, niebezpieczeństwa nie zauważały.
Wielkie ręce wyciągnięte, jej maleństwa przyciągnięte.
Co się dzieje, kto mi powie?
Rozdział 2
Przygoda się szykuje, malutki ptak ją zwiastuje.
Za górami za lasami żyła samotna księżniczka Mariolka-Fasolka. Dlaczego Fasolka? A to dlatego, że dziewczynka była niska i miała zielone włosy. Poza tym uwielbiała fasole. Mogłaby ją jeść codziennie do obiadu.
W wielkim zamku miała tylko królową i króla i żadnych dzieci do zabawy. Pewnego dnia do okna w jej pokoju zapukał mały ale piękny ptak.
— Puk, puk. potrzebuję pomocy. Słyszy mnie ktoś?
Mariolka-Fasolka zdziwiona podbiegła do okna i je otworzyła. Przetarła oczy i spojrzała jeszcze raz. Nigdy w życiu nie widziała zwierzątka tak różnie kolorowego. Jego pióra miały czerwoną, żółtą, niebieską a nawet zieloną barwę. A w dodatku ten ptak mówił!
— Cz-cześć, jestem Mariolka. Co ty tu robisz?
Zmęczony ptaszek zakręcił się i gdyby nie wyciągnięte ręce księżniczki upadłby na ziemie.
— Leciałem tak długo….pić… oh boli.
Dziewczynka położyła go na mięciutkim kocu i pobiegła po wodę w malutkiej misce. Przy okazji przyniosła także fasolę, która została z obiadu.
— Chcesz trochę? -zapytała.
Ptaszkowi oczy zabłyszczały się na widok jedzenia.
— Tak, poproszę. Jestem bardzo głodny.
Kiedy zwierzątko było już najedzone, wypiło wodę i odpoczęło to razem z Mariolką usiedli na kocu.
— Nazywam się Pimpek. Pochodzę z odległej krainy. Kiedy leciałem do mojej rodziny w odwiedziny na ptasie święto zobaczyłem dziwną sytuację. Wielkie goryle zabrały małe pieski od mamusi. Byłaś pierwszym domem jaki zobaczyłem. Musisz ich uratować.
Dziewczynka bardzo się zasmuciła, i z wrażenia prawie się przewróciła.
Jej pomocy pieski potrzebują, w niebezpieczeństwie się znajdują.
Czas wyruszyć w podróż, pokonać siły mórz i wzgórz.
Rozdział 3
Gdzie idziemy? Czy tego chcemy?
— Znowu jest ciemno i ciasno?
Dwa duże goryle niosły zwierzątka. Nie sprawiało im to problemów bo szczeniaki były malutkie.
— Puk puk. Dzień dobry panie..hmm panie gorylu. Gdzie pan goryl nas niesie?
Ale pan goryl nic na to nie odpowiedział.
Kluska próbowała wszystkiego. Pukała go łapką, próbowała się wyswobodzić a nawet złapała go ząbkami!
Nic to nie dało.
Wszystkie małe zwierzątka dalej były niesione, w nieznanym im kierunku.
Nie wiadomo gdzie, oni znajdą się.
Oczka się sklejają, nóżki i ogonki bimbają.
Sen przychodzi niespodziewanie, męczy ich czekanie.
Lecz nagle stają dwa goryle, z przechadzki byłoby na tyle.
Odzywa się ktoś, czy będzie z tego coś?
Rozdział 4
Ślizga sytuacja, ciekawa atrakcja.
— Ciepłe skarpetki, szczoteczkę do zębów, uh zapomniałabym o zapasie fasoli.-wykrzyknęła dziewczynka.
Szybkie pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy przedłużało się a księżniczka pakowała coraz to więcej przedmiotów.
— Białego misia, różową gitarę i może jeszcze moją ulubioną sukienkę. Nic mi się tutaj nie mieści!
Pimpek podleciał do zasmuconej dziewczynki. Siedziała ona z spuszczoną głową.
— Nie przejmuj się. Wiesz gdybyś spakowała więcej to więcej by się nie zmieściło. A że spakowałaś tylko ciutkę więcej to tylko ciutkę więcej się nie zmieści. Rozumiesz?
Księżniczka spojrzała na niego z zamyśloną miną.
— Czyli jeżeli spakowałabym ciutkę mniej to ciutkę mniej by się zmieściło?
— Dokładnie tak! Mniej znaczy więcej. A teraz wstawaj, musimy ruszyć w drogę.
— Tup tup tup. Ho ho ho na wycieczkę by się szło.
Mała dziewczynka z ptakiem na ramieniu i plecakiem na plecach maszerowała, nucąc pod nosem piosenkę.
— Gdzie my tak właściwie idziemy? -zapytała.
— Na wzgórze zwane Ślisgim miejscem. To tam goryle zabrały zwierzaczki.
— Czy jest tam niebezpiecznie?
-um...nie chcę cię martwić ale tak. Na wzgórzu mają swojego króla...Jest on potężnym władcą ale wykorzystuje swoją potęgę do niewłaściwych celów. Bardzo lubi zabierać małe zwierzątka. Ale nikt nie wie co się później z nimi dzieje. Znam kilka takich. Oni nie chcą opowiadać tej historii. A jestem w stanie ich policzyć na piórach u jednego skrzydła.
Ja sam byłem tam kiedyś. Ale udało mi się uciec.
— Więc jak my tam wejdziemy? Do jego królestwa?
— Spokojnie, ja cię poprowadzę. Znam to miejsce lepiej niż ci się mogłoby wydawać.
Idąc przez las i łąkę, zobaczyli malutką sikorkę.
A także psa, dzika i sarenkę, a do tego inną czuprynkę.
Malutkie gąsienice, a do tego dżdżownicę.
Bogactwo natury, na drogę wyleciały ogromne kocury!
Rozdział 5
Król dumny, przypadek wzajemny.
Kluska patrzyła z niedowierzaniem. Przetarła oczy łapami i spojrzała jeszcze raz. Znajdowała się w niedużym pomieszczeniu. Znaczy pomieszczeniem tego nazwać nie można bo było bez dachu. Promienie słońca wpadały do środka a lekki wiatr nadawał orzeźwiającego nastroju. Ściany były brązowe więc to musiało być błoto. Na środku stał maleńki tron a na nim...Zaraz...To ma być ten budzący grozę król?
Przez chwilę pomyślała że być może to kolejny zabrany. Ale korona na głowie wskazywała coś innego.
— Dzień dobry. Kim jesteś?
— Jestem Ślizgi Borni. Żaba z gatunku Microhyla borneesis. Król Śliskiego wzgórza. Jestem najmniejszą żabą na świecie ale za to bardzo potężną. Potrafię ślizgać się i przemieszczać niezwykle szybko.
— Jak szybko? Pokażesz? Prosimy- zawołały szczeniaczki.