E-book
6.3
drukowana A5
16.13
Przygoda pieska Tutka w górach

Bezpłatny fragment - Przygoda pieska Tutka w górach


Objętość:
38 str.
ISBN:
978-83-8384-654-5
E-book
za 6.3
drukowana A5
za 16.13

Tutek

Piesek Tutek jest radosnym szczeniaczkiem rasy mops. Ciekawski, dopiero poznaje świat. Jest na tyle duży, że może wychodzić na trochę dłuższe spacery ze swoją opiekunką Alą. Dziewczynka ma dopiero osiem lat, udało jej się uprosić rodziców, żeby zgodzili się na pieska. Jednak zdaje sobie sprawę, że opieka nad jakimkolwiek zwierzątkiem jest trudna. Musi wyprowadzać pupila na spacery, pilnować żeby miał świeżą wodę do picia, nie rozrabiał za bardzo i oczywiście musi karmić pieska regularnie.


Są też i przyjemne strony, ze swoim przyjacielem może się bawić, kiedy chce. Tutek lubi ganiać piłkę, wdrapywać się na przeróżne przedmioty, to mały rozrabiaka. Ponieważ jest niewielki, obserwacje jego wspinaczek na meble dostarczają Ali wiele zabawy.


Rodzice powiedzieli dziewczynce, że za tydzień jadą w góry. Bardzo się ucieszyła, już dawno chciała się tam wybrać, jednak jeszcze była za mała na długie, górskie szlaki. Teraz jest starsza, więc poradzi sobie na stromych Ścieżkach. Tutek przyglądał się podskakującej radośnie dziewczynce z zainteresowaniem. Ta w pewnym momencie wzięła szczeniaczka na ręce, podniosła wysoko i zaczęła obracać się w kółko.


— Alu postaw Tutka, zakręci mu się w głowie — powiedziała mama.

Dziewczynka posłuchała, ostrożnie postawiła pieska na podłodze, gdy tylko poczuł pod łapkami miękki dywan dał susa pod kredens. Wystawił tylko czubek mordki i obserwował dziecko.

— Widzisz? Wystraszył się. Nie możesz tak robić — łagodnym głosem wytłumaczyła mama.

— Tutku, przepraszam — dziewczynka powoli podeszła do kryjówki, wyciągnęła rękę w stronę pieska.


Psiak ostrożnie powąchał jej rękę, powoli zaczął wychodzić spod mebla. Po chwili wygramolił się niezdarnie, Ala troskliwie podrapała mopsika za uchem. Na znak, że już wszystko w porządku zamerdał swoim malutkim ogonkiem.


Tydzień szybko zleciał, ale dla dziewczynki dłużył się bardzo. Teraz gorączkowo pakowała swoją walizkę. Była podekscytowana. Tutek biegał po całym pokoju ganiając swoją ulubioną piłeczkę.


— Tutku nie teraz. Muszę się spakować. Rano wyjeżdżamy — tłumaczyła nicponiowi, od niechcenia rzucając piłeczkę.

Po kolacji myślała czy wszystko spakowane. Ubrania, zabawki, smycz dla Tutka… wszystko jest. Ala szybko pobiegła się umyć przed spaniem, równie szybko położyła się do łóżka. Już nie mogła się doczekać.


Dziewczynka już od samego rana biegała po całym domu radośnie krzycząc „już czas”. Rodzice niechętnie wstali, co poradzić. Do wyjścia jeszcze czas, ale jak tu spać przy takim wrzasku. Mama naszykowała śniadanie. Ala jak nigdy dotąd zjadła bardzo szybko.


— Tutku! Śniadanie! — Dziewczynka wołała swojego pupila. Ten jednak nie przyszedł jak to zwykle bywało. Obeszła cały dom, co chwile wołając przyjaciela. Nigdzie go nie było.

— Mamo. Widziałaś Tutka?

— Nie. A w twoim pokoju się nie schował? — Zapytała mama.

— Nigdzie go nie ma. Szukałam wszędzie — powiedziała smutno Ala.


Rozpoczęły się poszukiwania. Każdy szukał w innym pomieszczeniu. Piesek zniknął. Ala zaczęła płakać, wymyślała, że źle się opiekowała pupilem i uciekł od niej. Mama przytuliła dziewczynkę. Obie poszły do pokoju Ali.


— Gdzie ostatni raz widziałaś Tutka? — Zapytała córkę.

— Kiedy pakowałam walizkę. Bawił się piłeczką — wyszlochała.

— To wydaje mi się, że twoja walizka chce nam coś powiedzieć — mama się zaśmiała.


Zdziwiona dziewczynka ze łzami w oczach spojrzała na swój bagaż. Walizka otworzyła się powoli. Ze środka wyłonił się zaspany pyszczek mopsika.

— Tu się schowałeś, a my cię wszędzie szukamy — wzięła szczeniaczka na ręce i przytuliła.

Nowe miejsce

Dziewczynce i szczeniaczkowi podróż bardzo się dłużyła. Ali, dlatego, że już chciała zobaczyć piękne szczyty Tatr, które do tej pory widziała tylko na zdjęciach. Tutkowi, ponieważ nie miał się gdzie wyhasać. No przecież ile można się gapić w okno samochodu? Tym bardziej, że całą szybę po swojej stronie już zaślinił. Na stronę Ali nie mógł przejść.


— Tutku nie! Wracaj na swoje miejsce. Jeżeli i tą szybę zaślinisz to ja też nie będę wiedziała czy już jesteśmy blisko — odpędzała pieska.


Nadaremno, kiedy tylko zasnęła znudzona podróżą, mopsik wykorzystał okazję. Ostrożnie przyglądając się czy dziewczynka się nie budzi wgramolił się na jej kolana. Teraz miał całe okno tylko dla siebie. Przystawił mordkę do szyby wpatrując się jak zaczarowany. Trwało to tylko chwilę, cała szyba szybko zaparowała od jego oddechu, oblizywanie okna też nic nie pomogło.


— Nie! Teraz ja też nic nie będę widziała! — Dziewczynka z rozczarowaniem spojrzała na brudną szybę i wystający języczek psiaka.

Wcale się nie przejął słowami tylko na swój mopsikowi sposób zrobił słodką minkę merdając radośnie ogonkiem. To wystarczyło żeby złość przeszła. Ala zaczęła drapać pieska za uchem i po brzuszku, przecież wszystkie czworonogi to lubią. Minęło ledwie parę chwil.


— Dojeżdżamy — usłyszała głos taty.


Natychmiast dziewczynka przetarła ręką szybę i razem z mopsikiem przykleili się do okna podziwiając okolicę.


— Mamo, ale tu nie ma gór — powiedziała rozczarowana.

— Zgadza się. Przecież na czubek góry nie wjedziemy, a poza tym na górskich zboczach nie ma domów. Spójrz, jaki mamy widok — spokojnie odpowiedziała mama.


Ala rozejrzała się, mama miała rację. Widok był piękny. Najważniejsze, że nie było żadnych kominów fabryk. Tylko drzewa, łąki, a na koniec skalne szczyty gdzie niegdzie pokryte śniegiem.


— Dlaczego tam na samej górze jest śnieg?

— Im wyżej tym zimniej, dlatego trzeba zabrać ze sobą ciepłe ubranie i dobre buty. Na szlaku im wyżej się wchodzi tym jest zimniej, a na kamieniach w klapkach można sobie zrobić krzywdę — tata starał się w prostych słowach odpowiedzieć na pytanie.


Auto się zatrzymało. Ala natychmiast otworzyła drzwi po swojej stronie i wybiegła na zewnątrz. Poczuła ciepły wietrzyk i zapach powietrza, jakiego nie czuje się w mieście. Rozłożyła ręce i zakręciła się w kółko. Nagle usłyszała cichy skowyt. Tutek chcąc dołączyć do dziewczynki wysiadł z samochodu na swój sposób… wyturlał się niezgrabnie jak piłka. Dziewczynka podbiegła do mopsa, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć wystawił języczek i zamerdał radośnie ogonkiem. Pogłaskała pieska, po czym oboje ruszyli podziwiać najbliższą okolicę.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 6.3
drukowana A5
za 16.13