W maleńkiej chatce na pustyni żył mały chłopiec o imieniu Momo. Momo był ciekawym świata i żądnym przygód łobuziakiem. Niczego nie kochał bardziej niż rozśmieszania swoich licznych braci i sióstr oraz długich spacerów po pustynnych piaskach. Wszystko, co miał najcenniejszego, to rodzinka i miłość do pustyni. Chłopczyk uwielbiał czytać książki i zawsze marzył o tym, by mieć kota.
Momo całymi dniami zamęczał swoją liczną rodzinę dowcipami i historyjkami o kotach, które wymyślał na poczekaniu.
A to opowiadał im o kocie, który rano zawsze golił swoje wąsy. A to o kocie, który miał futro na guziki i ściągał je, gdy było mu zbyt gorąco. A to o kocie, który — jak to koty, nie lubił wody — i nosił kalosze i parasol podczas deszczu. A to o kocie tańczącym w balecie i śpiewającym opery.
A to o kocie, który zapalał w swoich oczach latarki, gdy robiło się ciemno. A to o kocie, który do snu zakładał pidżamkę w pieski.
A to o przeszczęśliwym kocie, który myślał, że pustnia, to wielka kuweta. A to wreszcie o kocie, który śpiewał dzieciom do snu niemiłosiernie przy tym jęcząc: Mmmmjjjaaaaauuuuu! Wszyscy domownicy zawsze zaśmiewali się do rozpuku z tych dowcipów.
Pewnego wieczora, przy pełni księżyca i świetnie widocznych gwiazdach, podczas zwyczajnego spaceru po pustyni, Momo zapatrzony w niebo nagle na coś nadepnął.
Rozległo się przeraźliwe: Mmjjjjaaaaaauuuuuu!!! I nagle usłyszał głos: „Patrz jak łazisz! Gamoniu!”
Momo bardzo się zdziwił i wystraszył, bowiem ujrzał w zimnym świetle księżyca… kota. Do tego… gadającego kota!
Kot nagle zrozumiał, że przemówił ludzkim głosem!