E-book
9.45
drukowana A5
19.69
drukowana A5
Kolorowa
38.9
Przygoda Grzebcia

Bezpłatny fragment - Przygoda Grzebcia


5
Objętość:
42 str.
ISBN:
978-83-8369-926-4
E-book
za 9.45
drukowana A5
za 19.69
drukowana A5
Kolorowa
za 38.9

Na odległej planecie życie toczyło się spokojnie i wesoło. Wszyscy byli dla siebie życzliwi, pomocni i nikt nie robił innym nic złego. Nikomu nie były potrzebne pieniądze, więc nikt nie wiedział, co to jest. Mieszkańcy pracowali wzajemnie i dzielili się ze sobą wiedzą i umiejętnościami. Ktoś robił jedzenie, ktoś inny ubrania, a jeszcze ktoś inny narzędzia.


Piękne i bujne rośliny pokrywały prawie całą planetę. Drzewa rodziły owoce cały czas, i za każdym razem były duże i pyszne. Dlatego nikomu nie brakowało jedzenia. Zwierzęta nie atakowały miasteczek.


Pewnego słonecznego dnia, kiedy jak zawsze w wesołej atmosferze Marlenka, wraz z innymi zbierała owoce w sadzie, zdarzyła się niesłychana rzecz…

— spójrzcie! — krzyknęła Marlenka.

Wszystkie pracujące przy zbiorach Śmiechałki natychmiast przybiegły zaciekawione.

— co to takiego? — zapytała zebranych, wskazując płaski, niewielki, czarny przedmiot z dwoma przyciskami.


Przed pozostałych wyszedł Grzebcio, nazwany tak, ponieważ wszędzie lubił zaglądać i był najodważniejszy — ciekawe, do czego to jest? — wyciągnął rękę w kierunku jednego z przycisków.

— stój! — wystraszonym głosem wrzasnęła Marlenka — nie wiemy, do czego to służy, ani skąd się tutaj wzięło.

— uspokój się — odparł pewny siebie Grzebcio — to na pewno należy do Leona, a to jego nowy wynalazek.

— pójdźmy po radę do Henia, albo zapytajmy Leona czy to jego przedmiot — zaproponowała Marlenka.


Henio jest najstarszym mieszkańcem planety. Wielu ze starszego pokolenia Śmiechałków uważa, że zna sekrety życia.

— nie ma powodu do strachu — upierał się Grzebcio — zobaczysz, że nic się nie stanie, kiedy dotknę ten przedmiot.

— nie rób tego — nie dawała za wygraną.

— dobrze, zapytajmy Leona czy coś wie — zgodził się Grzebcio

Po krótkiej chwili na miejsce przybył Leon. Jak przystało na wynalazcę, obejrzał tajemniczy przedmiot z każdej strony zachowując przy tym największą ostrożność. Zmierzył z każdej strony, przyjrzał się znalezisku przy pomocy szkła powiększającego, a nawet powąchał.

— no i co o tym myślisz — zapytała zaciekawiona Marlenka.

— nie mam pojęcia, co to może być. Musimy opowiedzieć o tym Heniowi — stwierdził Leon — biegnę po wodza.

— nie róbmy takiego zamieszania — wtrącił się Grzebcio

— nie wiemy, co to, ani skąd się tutaj wzięło. Pamiętasz chyba opowieści Henia, że są inne planety, o których prawie nic nie wiemy? To może pochodzić z takiej planety i może być niebezpieczne — przypomniał Leon z poważnym wyrazem twarzy.


Jedna z takich historii opowiadała o straszliwej wojnie, która doprowadziła do zniszczenia wielu planet.

— nie myślicie chyba, że ten przedmiot może nam zrobić krzywdę? Albo zniszczyć planetę? To jest śmieszne — drwił Grzebcio.

— dowiedzmy się, co to jest, a później nie mam nic przeciwko żebyś zatrzymał ten przedmiot — powiedział Leon.

— zgadzam się z Leonem. Ja też nie potrzebuję tego przedmiotu — przytaknęła Marlenka

— dobrze, niech będzie — prychnął Grzebcio i odszedł.

— on jest odważny, ale czasami martwię się żeby nie zrobił sobie krzywdy — powiedziała Marlenka do Leona.

— masz rację, jest bardzo odważny, ale czasem postępuje pochopnie — zgodził się z Marlenką i oboje ruszyli do pałacu Henia.


Posiadłość Henia składała się z olbrzymiej biblioteki, jadalni połączonej z kuchnią, sypialni, małego warsztatu do majsterkowania i różnych badań. W siedzibie wodza znajdowały się jeszcze trzy pomieszczenia zamknięte dużymi kłódkami. Klucze posiadali tylko Henio i najstarszy medyk, ale żaden z nich nie wchodził do pomieszczeń. To, co znajdowało się w sekretnych pokojach było pilnie strzeżone przez samego Henia. Nawet medyk Tabletka nie wiedział, co się tam znajduje, ale nie był ciekawy zawartości. Henio nie odróżniał się ubiorem od innych mieszkańców. Nosił niebieski kubrak, brązowe spodnie i czarne buty. Nigdy nie rozstawał się ze swoją ulubioną pomarańczową czapeczką z daszkiem.


Kiedy Marlenka i Leon przybyli do pałacu Henio właśnie jadł deser po obiedzie, lody śmietankowe z polewą wiśniową.

— coś się stało? — zapytał Henio nieoczekiwanych gości — wyglądacie na zaniepokojonych, ale spokojnie, lody są świeże — zażartował.

— wodzu, Marlenka podczas zbiorów znalazła dziwny przedmiot — powiedział Leon.

— jak on wygląda, może nie potrzebnie się martwicie — zapytał wódz zachowując spokój.


Marlenka opisała znalezisko, a Leon uzupełnił opis w naukowe wyjaśnienia.


Na twarzy Henia pojawił się niepokój

— zaprowadźcie mnie na miejsce — powiedział podnosząc się z krzesła


Kiedy dotarli na miejsce zobaczyli Grzebcia, który kręcił się wokół znaleziska.

— Grzebciu, co Ty tutaj robisz? Mam nadzieję, że nic nie ruszałeś? — zapytał Leon widząc ciekawskiego.

— nie martw się. Tylko patrzyłem — odparł.


Marlenka wskazała pozostałym postać Henia, który wpatrywał się nieruchomo, szeroko otwartymi oczyma w tajemniczy przedmiot.

— wodzu, coś się stało? — zapytał nieśmiało Leon


Przywódca odwrócił się gwałtownie do zebranych i powiedział zdecydowanym głosem — Leonie, weź tylu mieszkańców ilu trzeba i zbuduj ogrodzenie dookoła, najlepiej żeby nie było można podglądać z zewnątrz.

— już biegnę! — odparł i pobiegł do swojego warsztatu.

— Marlenko, dopilnuj żeby do czasu odgrodzenia, nikt nie zbliżał się do tego przedmiotu — kontynuował wódz.

— oczywiście — zgodziła się

— Grzebciu ogłoś, komu się da, że Wasza trójka w najbliższym czasie będzie mnie zastępować, i macie prawo podejmować decyzje.

— dobrze — przytaknął Grzebciu — czy coś się stało? To jest coś niebezpiecznego? — zapytał zaciekawiony.

— w tej chwili nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Najpierw muszę się upewnić. Będę w bibliotece, dopilnuj żeby nikt poza Waszą trójką i Tabletką mi nie przeszkadzał.

— dobrze wodzu — powtórzył i ruszył w stronę wioski. Całą drogę rozmyślał, czym jest znalezisko, które tak zaniepokoiło wodza — Henio zawsze zachowywał opanowanie, ale teraz… to musi być coś niebezpiecznego — mruczał do siebie.


Leon po chwili zabrał się do pracy. Zgodnie z zaleceniami przywódcy zebrał kilku ochotników, których nie brakowało. Postanowił, że zbuduje coś w rodzaju garażu, jakie ochraniają pojazdy obywateli. Prace szły bardzo szybko. Wszyscy byli zaangażowani w zadanie i ochoczo pomagali konstruktorowi. Marlenka i Grzebciu także pomagali.

Henio nie wierzył w to, co przed chwilą zobaczył w sadzie. Ten przedmiot wyglądał jak te z dawnych czasów, kiedy przebywał na swojej rodzinnej planecie. Trwała wtedy okropna wojna, przed którą musiał wraz z innymi uciekać na najdalsze krańce wszechświata. Miał nadzieję, że podobna historia już się nie powtórzy, ponieważ wielu jego bliskich zginęło. Ci, którzy wylądowali razem z nim też już umarli, z powodu odniesionych ran podczas bitwy, lub po nieudanym lądowaniu. Teraz jego zaskoczenie i strach zastąpił smutek na myśl, o tragicznych wspomnieniach.


Kiedy dotarł do swojej biblioteki, nie wszedł przez drzwi, ale skierował się do jednych z sekretnych, których nie otwierał od wielu lat. Stał chwilę przed drzwiami zamyślony. Dobrze wiedział, z czym wiąże się przekroczenie progu. Wyciągnął rękę, przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi. Gdy tylko przekroczył próg usłyszał dźwięk zatrzaskiwanego zamka. Nagle zapaliło się żółte światło, a z sufitu wysunął się duży obiektyw.

— HASŁO — zażądał mechaniczny głos.

Henio spełnił żądanie maszyny.

— WITAJ PRZYJACIELU — usłyszał w odpowiedzi.


Nagle przed Heniem otworzyły się następne drzwi. W pokoju znajdował się wielki komputer na wprost drzwi. Po lewej stronie pokoju znajdował się mniejszy, urządzenie do podróży między planetami i duży monitor. Po prawej stronie stał regał z przeróżnymi przedmiotami i laboratoryjna lodówka.

— dawno Cię tutaj nie było — odezwał się łagodniejszy głos niż ten, który żądał podania hasła — zresztą zarzekałeś się, że nigdy już tutaj nie wejdziesz.


Na monitorze pojawiła się postać podobna do Henia.

— taki miałem zamiar. Potrzebuję jednak rady i informacji — rzekł Henio — wiesz, że minęło już mnóstwo czasu odkąd opuściłem Lambino.

— wiem, tyle samo czasu minęło, od kiedy utknąłem w postaci wirtualnej. Ale nie ma, co wspominać dawnych błędów. Mów, co Cię sprowadza — odparła postać.

— masz rację, więc do rzeczy. Na tą planetę dostał się pewien przedmiot. Nie jestem pewien, co to dokładnie jest. Możesz przenieść mnie do swojego świata? — Henio z poważnym wyraz twarzy zwrócił się do wyświetlanej istoty.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 9.45
drukowana A5
za 19.69
drukowana A5
Kolorowa
za 38.9