Statek przybysza pojawił się znikąd. Nie wykryły go żadne systemy wczesnego ostrzegania, więc został zestrzelony dopiero nad naszym miastem. Całe to wydarzenie było wyjątkowo niebezpieczne, ale nikt nie mógł pozwolić sobie na nieautoryzowany przelot obcej formy życia. W federacji istnieją różne gatunki, w większości pochodzące z Drogi Mlecznej. Każdy inteligentny organizm zdolny do odbywania międzygwiezdnych lotów, musi stosować się do określonych zasad. Krótko mówiąc, nikt o dobrych intencjach nie wkracza w atmosferę zamieszkałej planety, uprzednio nie informując o tym jej mieszkańców. Przybysz się do tego nie zastosował, więc został potraktowany jako potencjalne zagrożenie.
Teraz miasto jest objęte kwarantanną i od dwóch dni trwają poszukiwania pozaziemskiej formy życia, która nas odwiedziła. Udało się ustalić, że jest to zmiennokształtny. Niewiele wiadomo na temat tych tajemniczych wyrzutków, zamieszkujących centrum naszej galaktyki. Powszechna wiedza na ich temat ogranicza się do tego, że nie są zainteresowani przynależnością do federacji, ale z reguły nie podejmują żadnych agresywnych działań. Ponadto potrafią przybierać formy innych organizmów i są w tym niezwykle dobrzy. W zasadzie nie da się odróżnić czy ktoś jest człowiekiem, czy może to zmiennokształtny, który właśnie się maskuje. Taki stan rzeczy jest problematyczny, ponieważ nikt nie zna intencji aktualnego przybysza, a odnalezienie go wśród mieszkańców miasta graniczy z cudem. Zdołałem namierzyć jednego z naocznych świadków incydentu, którego wezwałem na przesłuchanie. Moje śledztwo stanęło w miejscu, więc chwytam się wszystkiego, co mogłoby pomóc.
Udałem się do pomieszczenia, w którym czekał na mnie Igor Dąbrowski. Mężczyzna miał na twarzy wyraźne blizny po licznych wszczepach. Jego sztuczne oczy pochodziły z niższej półki. Nikt nie pofatygował się nawet o nałożenie warstwy kosmetycznej, dzięki której mogłyby przypominać prawdziwe gałki oczne. Tatuaże na całym ciele zdradzały przynależność do jednego z miejskich gangów. Wiedziałem, że nie będzie pałał do mnie sympatią, ale liczyłem na współpracę w zakresie odnalezienia przybysza. W końcu wszystkim zależy na zniesieniu kwarantanny. Nic i nikt nie może opuścić miasta, na ulicach roi się od wojskowych patroli, a masowe przeszukania mieszkań stały się normą. Dąbrowski siedział na swoim krześle i właśnie gasił papierosa w popielniczce. Całe pomieszczenie było wypełnione dymem. Usiadłem naprzeciwko mojego rozmówcy i bez zbędnych uprzejmości, zacząłem zadawać pytania:
— Czy po tym jak zestrzelony statek uderzył o ziemię, był pan w stanie dostrzec kierunek, w którym udała się obca forma życia?
Igor podniósł wzrok i patrząc mi prosto w oczy, wyjął drugiego papierosa, po czym go odpalił. Zaciągnął się i spokojnie odparł:
— Nie macie kurwa pojęcia gdzie go szukać, co? Nigdy nie podejrzewałem was o posiadanie jakichkolwiek kompetencji. Jeszcze ta cała kwarantanna powoli wymyka się spod kontroli. W powietrzu wisi zapach… buntu.
— Rozumiem pana troskę o bezpieczeństwo obywateli i zapewniam, że robimy wszystko co w naszej mocy, żeby złapać przybysza. A teraz bardzo proszę o nieutrudnianie mi śledztwa. Na pewno docenię dobrowolne skupienie się na moich pytaniach i udzielanie w pełni merytorycznych odpowiedzi.
Dąbrowski uśmiechnął się od ucha do ucha ze swoim papierosem w gębie, po czym zaczął ostentacyjnie klaskać.
— O proszę, już mi pokazujesz gdzie moje miejsce, co? Napawaj się tą chwilą. Jak dojdzie do rozrób w całym mieście, to cię znajdę, a wtedy role się odwrócą.
Zawiesiłem wzrok na ścianie i milczałem. Po chwili zapytałem: