E-book
16.9
drukowana A5
31.19
Przekraczając Trzeci Wymiar

Bezpłatny fragment - Przekraczając Trzeci Wymiar


Objętość:
81 str.
ISBN:
978-83-8369-604-1
E-book
za 16.9
drukowana A5
za 31.19

Wprowadzenie

To nie był zwykły dzień, lecz Wielki Piątek. Tego dnia, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, trafiłem na grupę o zjawiskach paranormalnych i przyznam szczerze, że niezmiernie mnie ten fakt ucieszył. Czytałem kolejne wpisy, a im więcej historii poznawałem, tym bardziej nabierałem ochoty, aby opowiedzieć o własnych doświadczeniach. Zjawiska paranormalne towarzyszą mi bowiem od dziecka. Przeszedłem przez duchy, latające i znikające przedmioty, Kybalion, Sakramenty Manifestacji, pisma Aleistera Crowleya, Tarot, aż po spotkanie z demonem. Otworzyłem drzwi, których nigdy nie powinienem otwierać. Dotknąłem wymiaru, którego nie powinienem dotykać. Wszyscy, którzy mają takie doświadczenia, dobrze wiedzą, że nie opowiada się o tym ani znajomym, ani rodzinie, po prostu dlatego, żeby nie wzięli nas za osobę niezrównoważoną psychicznie i nie zamknęli w zakładzie psychiatrycznym. Więc ja całe życie o tym milczałem.

Opublikowałem więc pierwszy post, chcąc zobaczyć, jak zareagują na moją historię członkowie grupy i czy kogokolwiek to zainteresuje. Specjalnie nie dodałem żadnego zdjęcia, ani nic przykuwającego uwagę, a pomimo to znalazło się wielu czytelników, których poruszyła moja historia i którzy napisali, że czekają na ciąg dalszy. Pisałem więc dalej, ale posty nie są zbyt dobrą formą opowieści, z uwagi na fakt, że zbyt długi tekst ciężko się czyta, a w krótkim nie sposób przekazać całej historii. Zdecydowałem się zatem na większy i bardziej dostępny format, tak, żeby każdy, kto ma ochotę i potrzebę, miał sposobność zapoznania się z moją historią. Opisuję tutaj prawdziwe wydarzenia. Nie oczekujcie więc scen grozy rodem z horroru, bo nie chodziło mi stworzenie fikcji, ale pokazanie wydarzeń, których doświadczyłem osobiście i które zapewne ukształtowały moje spojrzenie na świat. Pierwszym i podstawowym dogmatem, który chcę wam przekazać, jest to, że rzeczywistość nie jest tak rzeczywista, jak nam się wydaje. I nie dajcie sobie wmówić, że to, czego jesteście światkami jest tylko wytworem waszego umysłu. Bo fakt, że dżdżownica nie dostrzega światła, nie oznacza jeszcze, że światło nie istnieje.

Świat niematerialny manifestuje się zawsze poprzez świat materialny, dlatego tak trudno nam to wszystko pojąć i ogarnąć rozumem.


Są ludzie, którzy otarłszy się o zjawiska paranormalne próbują wszystko racjonalizować i znaleźć logiczne wytłumaczenie. Są tacy, którzy zetknąwszy się ze światem obcych bytów tracą zmysły. Są też tacy jak ja, którzy przekraczają pewne granice i wychodzą z tych spotkań bez szwanku. Niemniej jednak nie polecam eksperymentować. Najlepiej trzymać się od tych wymiarów z daleka i nie przekraczać granic rzeczywistości, bo można już stamtąd nie wrócić, albo może wrócić ktoś zupełnie inny.


W tej książce starałem się opisać tylko te wydarzenia, w których uczestniczyłem. Bez upiększania, bez fabularyzacji. Dlatego nie jest to obszerna lektura i powieść na trzysta stron. Nie dodałem żadnych elementów fikcyjnych, nie ubarwiałem historii. Nawiązywałem tylko do tych wydarzeń, które są autentyczne i które dosyć mocno utkwiły w mojej pamięci. Mam nadzieję, że ci, którzy nie uwierzą w te opowieści, spędzą ze mną po prostu miło czas.

Początek

Zjawiska paranormalne towarzyszyły mi, odkąd pamiętam. Teraz traktuję to jako codzienność, ale gdy byłem dzieckiem, wcale nie było mi do śmiechu. Chcę wam opowiedzieć o dniu, gdy istnienie tych obcych bytów w pełni dotarło do mojej świadomości.

Nie pamiętam dokładnie w jakim byłem wieku, gdy doszło do tych wydarzeń, ale na pewno chodziłem już do podstawówki, więc mogłem mieć około ośmiu, dziewięciu lat. Rodzice pracowali i codziennie rano wychodzili do pracy, a ja zostawałem sam. Gdy tylko drzwi zamykały się za nimi, byty w moim domu zaczynały żyć własnym życiem. Siedziałem w swoim pokoju i słyszałem, jak krzątają się po kuchni. Ciągle garnki uderzały o garnki, tak, jakby ktoś w kuchni gotował obiad dla co najmniej trzydziestu osób. Gdy szedłem do kuchni, sprawdzić, co się tam dzieje, wszystko milkło, a garnki były równiutko poukładane w szafce. Wracałem do swojego pokoju i hałas zaczynał się na nowo. Po raz kolejny kierowałem się do kuchni sprawdzić, co powoduje te dźwięki, ale odgłosy natychmiast milkły.

Gdy wszedłem tam po raz kolejny, ich obecność nagle się ujawniła. Na stole naprzeciwko mnie leżał ogromny nóż. Nigdy nie wiedziałem do czego mama używa tego noża, ale miał z sześćdziesiąt centymetrów długości. Wcześniej nie było go w tym miejscu, a teraz leżał na środku stołu. I nagle w mojej głowie pojawiła się myśl, że ten nóż za moment spadnie. Nie wiem, skąd pojawiła się ta myśl, bo nóż nie leżał na skraju stołu, tylko na samym jego środku. Gdy tylko pojawiła się w mojej głowie, ogromny nóż wyleciał w powietrze i upadł dwadzieścia centymetrów od moich stóp. Przeszył mnie strach tak potężny, jak jeszcze nigdy dotąd w swoim krótkim życiu. Złapałem kurtkę i wybiegłem z domu. Nie chciałem tam więcej przebywać sam. Byłem tak przerażony, że począwszy od tego dnia, gdy tylko rodzice wychodzili do pracy, ja ubierałem się i od godziny siódmej rano błąkałem się po dworze. Potem otwierałem drzwi, łapałem plecak i uciekałem do szkoły. Nie chciałem w tym domu przebywać sam.

Zacząłem szukać informacji o podobnych zjawiskach. I znalazłem opis wydarzeń w jednym z domów, gdzie wszystkie niemal naczynia latały w powietrzu. W artykule była wzmianka, iż były to paranormalne zdolności mieszkającego w tym domu dziecka. Zacząłem się więc zastanawiać, czy mamy w mieszkaniu jakieś duchy, czy to ja osobiście mam zdolności paranormalne i wprawiłem ten nóż w ruch.

Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć i jak to wyjaśnić.

Kilka lat później przeprowadzano wokół naszego bloku jakieś remonty i rozkopano ziemię. Okazało się, że osiedle zostało postawione na starym cmentarzu. Przez długi czas, dopóki tego nie uprzątnęli, idąc osiedlem, można było obserwować leżące czaszki i szkielety. I tak to się wszystko zaczęło.

Gdy sen staje się rzeczywistością

W tym domu nawet sny stawały się rzeczywistością. I na to akurat nie znajduję żadnej tezy. Sądzę, że wszystkim znane jest zjawisko deja vu. Ale ono bardziej dotyczy poczucia przeżywania sytuacji, która już się wydarzyła w przeszłości, połączone z pewnością, że to absolutnie niemożliwe.

Najczęściej nie pamiętamy swoich snów albo zapominamy ich treść zaraz po przebudzeniu i wejściu w rytm dzienny. Zdarzają się jednak takie, którym poświęcamy nieco więcej uwagi, zapamiętujemy ich treść, zapisujemy lub opowiadamy najbliższym, powodując, że utrwalają się w naszych połączeniach nerwowych i zostają z nami na dłużej.

Ten sen wydawał mi się tak zaskakująco realny, że aż przykuł moją uwagę. A wydawał mi się tak realny, ponieważ toczył się wokół mojego codziennego życia, mojego bloku, moich sąsiadów, moich kolegów z osiedla. Nie wydarzyło się w nim nic specjalnego. Zwykłe rozmowy, spotkania, wspólnie spędzony czas. Ale fakt, że śniły mi się osoby z mojego otoczenia, spowodował, że ten akurat sen dobrze mi się utrwalił.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 16.9
drukowana A5
za 31.19