E-book
10.24
drukowana A5
18.88
Przedszkolne przygody Gabrysi

Bezpłatny fragment - Przedszkolne przygody Gabrysi

czyli o przedszkolakach dla przedszkolaków


Objętość:
31 str.
ISBN:
978-83-8369-538-9
E-book
za 10.24
drukowana A5
za 18.88

Dlaczego nie można przynosić swoich zabawek do przedszkola

i że trzeba przestrzegać zasad

Zaraz na początku roku szkolnego rodzice i dzieci zostali poinformowani, że nie można przynosić swoich zabawek do przedszkola. Jak to? Gabrysia nie będzie mogła zabrać swojego ulubionego pluszaka — ślicznego, mięciutkiego pieska, tego którego dostała od babci? Pieska, który pilnuje jej każdej nocy? Ani nie będzie mogła pochwalić się tą piękną lalką, którą można czesać w śmieszne fryzury? A co z jej kolekcją kucyków, którą chciała przecież tak bardzo pokazać swoim koleżankom: Natalce i Zuzi.

— Gabrysiu, w twoim przedszkolu ustalono pewne zasady, a zasad trzeba przestrzegać — tłumaczyła mama. W przedszkolu jest naprawdę wystarczająco dużo zabawek. Jest kącik z pluszakami, są gry, klocki, książeczki, macie nawet kuchnię i sklep! Panie nie chcą, żeby dzieci przynosiły swoje zabawki, bo mogłyby się one zgubić.

Gabrysia uparła się jednak i bardzo prosiła mamę, żeby pozwoliła jej zabrać do przedszkola TYLKO JEDNĄ MALUTKĄ zabaweczkę. Ale mama była nieugięta. Jednak, kiedy nikt nie widział, dziewczynka schowała do kieszonki swojej bluzy malutkiego, gumowego pieska. Pomyślała, że nikt nie zobaczy, jak go ukryła, a w przedszkolu będzie mogła się nim pobawić i pochwalić przyjaciółkom.

Już w przedszkolu po śniadaniu, Gabrysia wyciągnęła zabawkę i pokazała ją najlepszym koleżankom: Natalce i Zuzi. Jednak po chwili dziewczynki zaczęły ją sobie wyrywać, aż oderwały pieskowi ucho. Gabrysia szybko schowała zepsutą zabawkę z powrotem do kieszeni, ale była bardzo zmartwiona, że piesek został popsuty. Dobrze chociaż, że pani przedszkolanka nie widziała co się stało, bo by się wydało, że złamała zakaz.

Zaraz potem zaczęła się rytmika. Wszyscy śpiewali i tańczyli. Gabrysia bardzo lubiła te zajęcia. Dziś dzieci uczyły się nowej piosenki o pracowitych pszczołach i wszystkie biegały w kółko bzycząc i udając małe pszczółki. Było bardzo fajnie.

Po zajęciach dziewczynka sięgnęła do kieszeni, żeby wyjąć swojego pieska, ale… kieszeń była pusta.

— Gdzie moja zabawka? — Gabrysia przeraziła się. Musiała jej wypaść, kiedy skakała i tańczyła. Łzy napłynęły jej do oczu, a po chwili buzia była już cała mokra od płaczu.

— Co się stało Gabrysiu? — spytała zaniepokojona pani.

— Zgubiłam swoją zabawkę — wyszlochała dziewczynka.

— To dlatego tak płaczesz? Ale skąd twoja zabawka znalazła się u nas w przedszkolu? — zdziwiła się pani — Przecież nie można przynosić swoich zabawek do przedszkola. Takie panują u nas zasady.

Gabrysi zrobiło się wstyd. Nie dość, że najpierw Natalka i Zuzia oderwały pieskowi ucho, to teraz go zgubiła i jeszcze pani się dowiedziała, że nie słucha poleceń. Zapłakana stała ze spuszczoną głową i pociągała nosem:

— Wiem, że nie wolno, ale tak bardzo chciałam mieć swoją zabawkę, że nie mogłam się powstrzymać.

— No tak — westchnęła pani. — Trudno Gabrysiu, nie płacz już. Mam nadzieję, że teraz rozumiesz, dlaczego prosiłam, żeby nie przynosić zabawek do przedszkola. Dzieci często je gubią, zapominają o nich, a potem strasznie rozpaczają. Poza tym, kiedy macie swoje zabawki, nie zawsze chcecie, żeby ktoś inny się nimi bawił i innym dzieciom może być wtedy przykro. Mam nadzieję, że od dziś będziesz już zawsze przestrzegać naszych przedszkolnych zasad.

— Obiecuję — dziewczynka pokiwała głową na znak, że na pewno tak będzie.

— A teraz chodź. Poszukamy twojego skarbu. Musi przecież gdzieś być w naszej sali.

Jak klocek wpadł do zupy

i że trzeba umieć się przyznać

Była pora obiadu. Dzieci umyły ręce i usiadły do stolików, na których czekała już zupa. Dziś była pomidorowa z makaronem — ulubiona zupka większości przedszkolaków. Gabrysia jak zwykle zajęła miejsce obok Zuzi i Natalki. Dzieci chwyciły łyżki i zaczynały właśnie jeść, kiedy nagle do talerza Bartka, który siedział naprzeciwko Gabi, wpadł… KLOCEK! Żółty, plastikowy klocek z nowego zestawu, jaki niedawno został zakupiony przez panią dyrektor.

Bartek był cały w pomarańczowych plamach. Miał mokrą buzię i brudną bluzeczkę. Zrobił minę, jakby za chwilę miał się rozpłakać.

— Kto rzucił klockiem!? — zapytała pani przedszkolanka, jednak nikt się nie odezwał. — Proszę, aby osoba, która to zrobiła, miała odwagę i szybko sama się teraz zgłosiła.

Nadal nikt się nie odzywał. Pani mówiła dalej:

— Jeśli osoba, która rzuciła klockiem przyzna się sama, będzie wprawdzie musiała posiedzieć na karnym krzesełku, ale weźmie udział w dzisiejszym spotkaniu z panem strażakiem. Jeśli jednak winny tego bałaganu nie zgłosi się sam, nie pójdzie na to spotkanie, tylko zostanie ze mną w sali. Jak zrobi się coś złego, trzeba umieć się do tego przyznać.

Wtedy cichutko z końca sali odezwał się Marcin: — To ja rzuciłem tym klockiem.

— Bardzo się cieszę Marcinku, że się sam zgłosiłeś, bo ja i tak widziałam, że to byłeś ty. To bardzo ważne, żeby mieć odwagę się przyznać, jeśli zrobi się coś złego. A także umieć przeprosić za złe zachowanie.

Wtedy Marcinek ze spuszczoną głową, ale już trochę głośniej rzekł:

— Przepraszam Bartku, że przeze mnie jesteś cały brudny. I… panią też przepraszam.

Pani uśmiechnęła się. Wprawdzie Bartek musiał posiedzieć jakiś czas sam na karnym krzesełku, jednak przedszkolanka pochwaliła go, że jest odważnym chłopcem i powiedział prawdę. A po południu Bartek ze wszystkimi dziećmi wziął udział w spotkaniu ze strażakiem — dzięki temu, że umiał przyznać się do winy.

Konkurs na najlepsze przedstawienie

i że nie zawsze można wygrywać

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 10.24
drukowana A5
za 18.88