Kilka słów wstępu
Trzymasz w ręku kolejny tomik, który jest podsumowaniem mojej dotychczasowej przygody z poezją. Zawiera 50 wierszy. W każde słowo włożyłem całe serce, by w swej szczerości przekazać wszystkie ważne dla mnie treści.
Mam także nadzieję, że choć kilka wierszy poprawi Ci nastrój, a może nawet zostaną z Tobą na dłużej i będziesz do nich co jakiś czas wracać. Byłby to chyba najlepszy komplement dla mnie jako autora.
Życzę dużo uśmiechu oraz przyjemnej lektury.
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Adamski
PS Najlepiej czytać przed szóstą rano, jeżeli lekarz nie przepisze inaczej.
Samotne serce
W pustym domu wciąż się budzi,
starych kadrów nie zdejmuje
Szuka ślepo swego szczęścia,
prostych wzruszeń oczekuje
Jak zapewnić sobie spokój,
myśl za myślą ciągle goni
W dobre ręce chce się oddać,
dawne rany tak zagoić
Najpierw musi zamknąć bramy,
ból przeszłości w sobie stłumić
Wzrok skierować gdzie nieznane,
dać miłości znów przemówić
Wtedy zacznie widzieć barwy,
które wcześniej gdzieś zniknęły
Wróci uśmiech o poranku,
z każdym będzie się nim dzielić
Obok mnie
Spłonę w piekle, by Cię chronić,
niebo złote Ci przybliżę
Twoje dary będę nosić,
z samym diabłem pakt podpiszę
Tyś jedyna wzrok mi skradła,
serca bicie w panowaniu
Ześlij na mnie gwiazdy światła,
wołam Ciebie na rozstaju
Twoja nagość mnie wchłonęła,
najpiękniejsza z Bożej racji
Jesteś kluczem do spełnienia,
tej miłości bądźmy warci
Nie zabraknie już niczego,
świat Ci podam na paterze
Nie odrzucaj serca mego,
czekam co noc na zbawienie
Dziękuję Ci
Za te wszystkie długie noce,
gdy pod sercem mnie trzymałaś
Jestem tutaj dzięki Tobie,
gdyż z miłości mnie wydałaś
Za życiowe mądre rady,
które pomoc Twoją niosą
Za Twą wiarę w me zwycięstwa,
kiedy inni ciosy mnożą
Pisać „kocham” to za mało,
słownik nie zna słów właściwych
Niemniej przyjmij wiersz ten szczery,
może prosty, lecz prawdziwy
Dla kochanej Mamy
Uczta zmysłów
Jakże bliski jest nasz taniec,
gdy na nowo Cię odkrywam
Wciąż smakuję Twego ciała,
nad spełnieniem się pochylam
Oddech głębszy nas kieruje,
w Tobie szczyty uniesienia
Ust namiętnych nie oszczędzaj,
jesteś źródłem uwielbienia
Tak tworzymy jedną całość,
by nasycić głód miłosny
Wszak w wieczności czuję małość,
pragnąc wspólnych doznań nocnych
Jeśli chcesz
Jeśli chcesz fightera,
na każdy wejdę ring
Jeśli chcesz poetę,
wypełnię Tobą myśl
Jeśli chcesz malarza,
będziesz każdą z barw
Jeśli chcesz aktora,
zakryj maską twarz
Jeśli chcesz artystę,
sztuką będzie dom
Jeśli chcesz partnera,
podaj mi swą dłoń
Pani Jesień
Kruchym liściem świat maluje,
wolnym krokiem zwiedza las
W swoim stylu przemebluje,
kiedy lato pójdzie spać
Chmurom większą rolę daje,
dniom gorącym mówi nie
Rozpoczyna wolny taniec,
bo już zima szybko mknie
Nocą śpiewa coraz dłużej,
wiatrem pieści resztki gniazd
Liśćmi ścieli parki duże,
Pani Jesień nadszedł czas
Gwiazda sceny
Zasługujesz żeby istnieć,
stać na środku wielkiej sceny
W pełnym świetle świat czarować,
by ten obraz oczy cieszył
Nie potrzeba Ci diamentów,
na nic Tobie długie suknie
Piękne treści nosisz w sercu,
niechaj płoną nadal dumnie
Więc nie pozwól obcym ludziom,
by ściągnęli Twą kurtynę
Jesteś sama sobie Panią,
tylko nie mów, że się mylę
Ocean trosk
Mewy śpiewem usypiają,
nad ich darem schylam kark
W swojej bieli lot nadają,
złota plaża naszych kart
Okres piasku tu panuje,
oceany aż po świt
Fala morska wciąż pracuje,
ciche kroki będzie kryć
Suche miejsca już czekają,
lecz ja tutaj wolę trwać
Codziennością zapraszają,
tak przeminął błogi czas
Otwarta dłoń
Jeszcze wczoraj mogłaś wszystko,
dzisiaj krucha jak okruszek
Myśl za myślą ciągle goni,
pod twym łóżkiem śpi obuszek
Słowem można Ciebie zranić,
zepchnąć w przepaść bezlitośnie
Lecz nie pragniesz się nam żalić,
w ciszy cierpisz najwidoczniej
Musisz siłę w sercu znaleźć,
i od nowa się zbudować
Nie wspominaj dawnych błędów,
resztki życia chciej ratować
Jeśli zechcesz, to pomogę,
dłoń ma zawsze jest otwarta
Jedno słowo mi wystarczy,
jeszcze świeci dla nas szansa
Cicha nadzieja
Pozwól kwitnąć tej miłości,
niech odżyją zimne dłonie
Kwiatem róży będę zdobić,
cud pokładam w wierze młodej
Cisza rani niczym ostrze,
które wcale się nie śpieszy
Milcząc krwawi moje serce,
płonie tomik smutnych wierszy
Psalm wynosi pod niebiosa,
wychwalając Twoje piękno
Płatki kwiatów pod Twe nogi,
by ukrócić duszy tęskność
Tu zakończę me wyznanie,
nie wyrzucaj go za siebie
Będę czekał ile każesz,
póki gwiazdy są na niebie
Zjazd rodzinny
Wiejskim chlebem pachnie dom,
zapach wspomnień się unosi
Skromna przystań, cichy ląd,
sąd przykazań tu nie głosi
Stół drewniany na podwórzu,
niechaj w oczach rośnie sad
Piękno chwili na tym wzgórzu,
zatrzymany w locie czas
Marzeniami się dzielimy,
przy okręgu pełnym dzieci
Tej przyszłości pościelimy,
by nam wyszła wprost naprzeciw
Zakochani
Jakże piękni w tej miłości,
chociaż wczoraj się nie znali
Zapomnieli swej przeszłości,
w chwili kiedy się poznali
Dla nich wiecznie będzie jasno,
póki miłość będzie słońcem
W gęstym tłumie im nie straszno,
póki serca będą głosem
Ciągle gonią proste słowa,
ubierane są z chwil złotych
Dusza jest ich pragnień głodna,
rytualnych tańców nocnych
Życie
Chciałbym tańczyć tylko z wiosną,
móc dziękować jej za dary
Z życia czerpać co najlepsze,
w pył zamienić gorzkie daty
Brzydkich ludzi nie dopuszczać,
niech swym jadem nie zrażają
Robić wszystko co zapragnę,
nawet jeśli wciąż gadają
Głowy w piasek już nie chować,
mur przeszłości pewnie zburzyć
Być otwartym na świat cały,
nowych stanów innych uczyć
Teraz tylko ruszyć z myślą,
czas nie czeka na nikogo
Życz mi szczęścia, bo się przyda,
życie piękną jest przygodą
Nowy dom
Gdy rozkwitną kwiaty wiśni,
kwiecień zacznie wokół śpiewać
Sznury ptaków już na niebie,
wspólnie będziem tęskniąc czekać
Wtedy adres w hen porzucę,
który dowód mój kalecze
Nową przystań wybuduję,
mała działka w wielkim świecie
Dusze moją będę karmił,
przy kominku ognia słuchał,
Ta poezja ma swą wagę,
lustra duszy w polu szukał
Nawet zima nie wygoni,
ją też rano zechcę witać
Pozwól Boże mi pozostać,
krzyż mój tutaj pragnę dźwigać
Bezpieczne jutro
Daj kobiecie piękny dom,
niech nie martwi się o jutro
Dobre chwile chciej ugościć,
dziś uśmiechy wskaże lustro
Spraw, by czuła się Królową,
była silna w swych decyzjach
Nocą szczyty jej przybliżaj,
swoim sercem będzie bliska
Jeszcze jedno Ci przekażę,
więc posłuchaj mnie uważnie
Gdy zaniedbasz, to odejdzie,
a Ty skończysz żywot marnie
Do naprawy
Nie wyrzucaj mnie na śmietnik,
jeszcze można coś naprawić
Kilka śrubek, kilka części,
nie chcę więcej nic zawalić
Trzeba tylko naoliwić,
może w świecie rad poszukać
Ale potem będzie dobrze,
tylko w serce swe się wsłuchaj
Daj mi zatem jeszcze szansę,
nie zawiodę nigdy więcej
Twoje szczęście mą intencją,
słońce będzie świecić częściej
Jeszcze raz
Niech z zazdrością na nas patrzą,
gdy zwiedzamy wolnym krokiem
Zanim światła nocy zgasną,
otulimy się przed zmrokiem
Wielbię ziemię, którą kroczysz,
mą świątynią jesteś miła
Po Twój spokój mogą skoczyć,
byś w tym kręgu zawsze żyła
Niewinności nie pozbawię,
niech nadzieja ciągle żyje