WSTĘP
Z wielką przyjemnością i dumą oddaję w ręce czytelników najnowszy tomik poezji Martina Jose — „Prawda na peronie”. To kolejny krok na drodze artystycznej tego utalentowanego autora, który już wcześniej zyskał uznanie dzięki debiutanckiej książce pt. „Dziewczyna z kluczem”. Jako redaktorka obu tych zbiorów, mam okazję obserwować rozwój artysty i jego nieustanną pasję do słowa.
Martin Jose to poeta, który potrafi wnikliwie przyjrzeć się codzienności, odnaleźć w niej ukryte znaczenia i wyrazić je w sposób niezwykle autentyczny i poruszający. Jego wiersze to nie tylko zapis myśli, lecz także głos w ważnych sprawach, które dotykają nas wszystkich — prawdy, samotności, miłości czy refleksji nad własnym miejscem w świecie.
„Prawda na peronie” jest zbiorem wierszy, które odzwierciedlają wrażliwość i dojrzałość Martina, a jednocześnie zachęcają do własnych poszukiwań i zadumy. Jest to tomik, który z pewnością zostanie z czytelnikiem na długo i skłoni do zatrzymania się na chwilę w codziennym pędzie.
Życzę wszystkim, aby lektura tych wierszy była inspiracją i źródłem prawdy, którą można odnaleźć na najbardziej nieoczekiwanych peronach życia.
red. Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz
PRAWDA NA PERONIE
Na peronie marzeń,
Pod pręgierzem zdarzeń,
Stała prawda mała,
Na pociąg czekała.
Bilet w dłoni miała,
Zgubić go nie chciała,
Był to bilet do wieczności,
Był to bilet do miłości…
Prawda się przygotowała.
Bagaż wiedzy z sobą miała
I doświadczeń też bez mała,
I czekała… prawda mała.
Wielu na nią nie zważało,
Wielu z prawdą się mijało.
Z hukiem, nie raz, wyrzucana…
Skromna była, prawda mała.
Pociąg w czas przyjechał,
Prawda wsiadła… i odjechał.
Co tu zrobić? Jak to będzie?
Gdy prawdy z nami nie będzie?…
DZIEŃ DOBRY
Dzień dobry… na dzień dobry,
Dlaczego ma być dobry?
Powitanie i życzenie.
Hmm… Ciekawe określenie.
Z drugiej strony…
Dlaczego ma być zły,
Skoro w całym roku
Jest 365 dni… w roku?
I dnia każdego,
Nawet od obcego,
Słyszę to życzenie:
Dnia… dobrego.
Czy to życzenie — pozdrowienie —
Ma jakiekolwiek znaczenie?
Dla mnie spore…
Bo… czy w poniedziałek,
Czy we wtorek,
Poprawia mi humorek.
I wreszcie, gdy idzie noc,
Dobranoc… na dobrą noc.
ŚWIAT NA OPAK
A co, gdyby tak
Wszystko było wspak?…
Pies by nie gryzł
I nie szczekał,
I przed kotem by uciekał…
Ptaki gniazd by nie robiły,
Jaja w locie by gubiły…
Śnieg spadł latem,
Koń woźnicę pędził batem?
No a człowiek?
Starcem by się rodził,
Niemowlęciem by odchodził…
Czy by dobrze było tak?
Gdyby świat tak działał wspak?…
GDZIEŚ
Gdzieś, między gór szczytami,
Gdzieś, między morza głębiami,
Gdzieś, między wschodem słońca
A głębią bez końca,
Między ścieżyną wąską
A polną, kwiecistą łąką.
Gdzieś, między stęsknionym spotkaniem
A czułym, niechcianym rozstaniem,
Krążą myśli człowieka…
Nad życiem…
Co czeka człowieka?
Czy człowiek od człowieka
Dobra się doczeka?…
CO TO JEST PRAWDA?
— Co to jest prawda? — Piłat zapytał…
I może chętnie by ją przywitał,
Gdyby pozycja, duma, kariera,
Nie zmieniły w antybohatera
Tego polityka i służbisty…
Prefekta rzymskiego i konformisty.
— Co to jest prawda? — co rok powraca,
Pytanie ważne, energię wytraca…
Bo to pytanie, błędnie zadane,
Nie może przecież być rozwiązane…
— Kto jest tą prawdą? — gdy zapytamy,
Odpowiedź jasną od razu znamy.
Odpowiedź prosta — przychodzi sama,
Gdy cała sprawa inaczej stawiana…
KAMIEŃ W WODĘ
Kamień w wodę z hukiem wpada,
Wołany… nie odpowiada.
Kamień tonie w wody toni,
Nikt kamienia nie dogoni.
W mule kamień zatrzymany,
Zatopiony, zagnieżdżony,
Grzązkim mułem oblepiony,
Nigdy nie odnaleziony…
Cisza głęboka nastaje…
Muł kamienia nie oddaje.
Choć ten kamień w wodę wpada,
W mule dennym on przepada…
Kamień denny,
Kamień mizerny.
TWARZE
Ludzie, jak żadne stworzenia,
Twarze mają do istnienia.
Każdy twarz swą jedną ma,
Choć niektórzy więcej mają,
A najmniej ich liczba… dwa.
Z tymi niezbyt chętnie rozmawiamy,
Na nich bardzo… uważamy.
Na co? Ano właśnie… na słowa.
Dziwne rzeczy z nimi czyni
Taka osoba… dwulicowa.
Bywa, że gdy stracisz
Tę swoją, dobrą twarz,
Wtedy jedno pozostaje —
Dać oszczercy dobrze w twarz.
Gdy się dobrze zastanowisz,
To przypadki takie znasz…
CZARNA PANI I DZIADY
Długa limuzyna czarna
Przyjechała do cmentarza —
A była tam pani czarna
W towarzystwie ochroniarza.
Ludzie w raz się zatrzymali,
Akcji tej się przyglądali.
A niektórzy, bardziej śmiali,
Zaraz akcję nagrywali.
Czarna pani, bukiet róż,
Ludzi tłum zebrał się już.
Kto to? Co to? Posuń się!
Daj się przyjrzeć akcji tej…
A ochroniarz z groźną miną,
W jednej ręce trzymał wino…
W drugiej ręce (on) z kwiatami,
Szedł tuż obok czarnej pani.
Nim dotarli swego celu,
Mieli widzów bardzo wielu…
Hej! Spójrz tu! Foto obsesja…
Nieomal zdjęciowa sesja!
A ochroniarz lampkę wina
Nalał sprawnie jak maszyna.
Czarna pani — już przy grobie —
Wino wolno pije sobie…
Resztę wina, co została,
Pani wszystką tam wylała.
I butelkę, też została,
Ochroniarzowi podała.
Taki koniec widowiska.
Tłum jest bardzo oburzony:
— Co za Dziady! Tyle wina zmarnowane!
Koło grobu jest wylane!
Czyj to grób? Co to za pani?
To nie ważne, proszę pani.
To nikogo nie obchodzi,
Że ktoś Dziady tu obchodzi…
CHWILE DOBRE, CHWILE ZŁE
Czy byłaby radość,
Gdyby nie smutek?
Czy byłaby ulga,
Gdyby nie ból?
Czy można by tęsknić,
Gdyby nie strata?
Było współczucie,
Gdyby nie żal?…
Tak w tym życiu
Chwila dobra
Przeplata się
Z chwilą zła.
Jednak wierzę,
że w wieczności
Miłość czeka…
W wyłączności.
Z GÓRKI I POD…
Patrz Pan/Pani, jak niektórzy w życiu mają!…
Kobietom/Facetom się podobają,
Kasy zawsze dużo mają,
Na zdrowie nie narzekają,
Prace lepsze też dostają,
I się zawsze dobrze mają…
Inni mają dużo gorzej…
Czy u mężczyzn/kobiet z powodzeniem,
Z finansami… do pierwszego,
I ze zdrowiem u nich… gorzej.
No a z pracą? Szału nie ma,
Dobrze gdy kredytu nie ma.
No, a skąd to, to pochodzi?
Że się innym tak powodzi,
Że jednemu idzie z górki,
A drugiemu zawsze pod?
Tego Ci tu nie wyjaśnię,
Nie wiem wcale… Idź już stąd.
SZAŁ
Szaleństwo, huragan, szał,
Wariactwo, wicher i szkwał,
Burza…
Tęsknota, nostalgia, zwątpienie,
Smutek, ciche westchnienie,
I mgła…
I ulga, spokój,
łagodność, czułość i tkliwość…
To nic… To tylko…
Miłość.
AURORA
Aurora była kobietą
Ciężkich obyczajów…
Lecz przy tym poetą,
Betonem nieprzejednanym.
Jednocześnie wrażliwa
A przy tym dokuczliwa…
Absorbowała wszystkich!
Rozmową zabawiała,
O wszystkich plotkowała,
Wszystko wiedzieć chciała…
Grono miłośników
Wiernych uzbierała.
Kogo wzięła na język,
Tak go przeżuwała,
Jakby jego soki
Do cna wypić chciała…
Oj… Aurora mocno
Dokuczyć umiała…
Przypadek niezwykle trudny,
Wewnętrznie nielogiczny,
Wprawdzie nie kliniczny,
Lecz bardzo psychiczny,
Można rzec by śmiało,
Wampir energetyczny…
DOBRYM SŁOWEM
Nie ma jak dobre słowo usłyszeć,
Nie ma jak dobre słowo wykrzyczeć…
Nie ma jak dobre słowo przeczytać,
Słowem się karmić, słowem oddychać…
Albo tak westchnąć i dobrym słowem,
Pożegnać słowem, przywitać słowem…
Ale tym dobrym, takim najlepszym,
Słowem serdecznym, słowem bezpiecznym.
Bo słowo dobre ma wielką siłę,
Skrzydła przyprawia, dodaje skrzydeł…
Ma moc tworzenia, inspirowania,
Moc pocieszenia, marzeń spełnienia!
ROZMAWIANIE
Samotnie żyjący człowiek,
Zapewne, drugiemu powie,
Że chętnie życzyłby sobie
Czas spędzać na rozmowie.
Niestety rozmawianie
Ma małe ostatnio uznanie.
Zamiast ludzkiego dialogu,
Jest mania monologów.
W telewizji, radiu, gazetach,
SMS-ach i internetach,
Nawet w rodzinach wszak,
Dwustronnej komunikacji brak.
W dodatku, paradoksalnie,
Słuchania to nie uczy,
Bo w informacji nadmiarze
Chętnie zamykamy uszy.
Co gorsza, ten niedobór,
W dwustronnej komunikacji,
Wpływa na pogarszanie relacji,
A ponadto, to negatywny wzór.
Ludzie coraz mniej słuchają,
a coraz więcej żądają.
I tak, od rodzin zaczynając,
Rozwinięte relacje, powoli zanikają.
A przy okazji, z tego wynika,
Spadek jakości codziennego języka.
TRUDNE ZADANIE
Jest takie trudne w życiu zadanie,
Codzienne, zwykłe, jak z łóżka wstanie.
Stoi przed każdym jako wyzwanie,
Zadanie trudne, to — PRZEBACZANIE…
Bo jak skrzywdzony może przebaczyć,
I winowajcy już nie odpłacić?
A sprawiedliwość ofiary żąda,
I bądź tu mądry i nie osądzaj…
Jednakże człowiek, który przebacza,
Pokój zyskuje i nie rozpacza.
Nie chodzi tu jednak o zapomnienie,
Tylko drugiemu… Dobra życzenie.
CISZA
Doskonale niewidoczna,
Nieomalże przeźroczysta,
Nierealna, jak łza czysta,
Idealnie nieosiągalna…
Głucha jak kamień,
Mocna jak korzeń,
Twarda jak sęk,
Dobitna i samotna…
Mądra lub głupia,
Wesoła lub markotna,
Skromna lub wyniosła,
Nieznacząca lub istotna.
Pojedyncza bądź stukrotna,
Ciągła bądź przerywana,
Absolutna i bezwzględna,
Niewysłuchana…
Cisza.
PRAWDA SKAZANA NA CISZĘ
Jeżeli cisza przemawia,
To prawdzie nie odmawia.
Jeżeli jest wymowna,
To musi być też słowna.
Cisza jest wówczas prawdziwa,
A cisza taką bywa,
I choć to ukrywa,
Jest wtedy dość krzykliwa.
Wówczas cisza krzyczy,
Bo z prawdą tylko się liczy.
Gdy prawda milczeć każe,
To się na ciszę skaże…
Prawda na ciszę skazana,
Jest cichuteńka, sama.
Jest jak makiem zasiana,
Cisza niezrównana.
A prawda? Czeka…
Sama.
CISZA W JEJ ODMIANACH
Cisza, czy zwykła ludzi rozmowa,
Awantura, czy też cicha zmowa,
Cisza nie jest błaha, cisza jest poważna,
Cisza wśród ludzi, cisza jest dość ważna.
Jeśli cisza ma być, to jaka?
Czy przerywana, jako taka?
Czy taka poważna, grobowa,
Co na cmentarzu się chowa?
Czy może taka, jak ciche dni,
Co chce za skórę, trochę wejść Ci?…
Cisza samotna bez zrozumienia,
Albo ta wspólna, na każdy temat?
Jest cisza głęboka, jak makiem zasiana,
Taka cisza głucha, nie do wysłuchania.
Głęboka jak studnia, kiedy kamień wrzucisz,
Plusk kamienia w wodę, długo nie powróci…
Może być dobra, kiedy zakończona,
To cisza zgodna, nie przesadzona.
Dobra, gdy wreszcie kończy się zgodą,
Jest dla skłóconych wtedy nagrodą…
CZAS
Czas jak woda… płynie,
Przez palce przecieka,
To spokojnie, wolno, to jak rwąca rzeka…
Próby zatrzymania, na nic się zdają,
Tylko pozornie… się udają.
Może, jak w uzdrowisku… leczyć
I jak burza gradem… kaleczyć.
Jest w ciągłym ruchu. Nie czeka.
Gdy go doganiasz… ucieka.
Zmienny, jak stany skupienia wody.
Raz ciepły i piękny, radosny…
Raz zimny i bolesny, nieznośny,
To znów jak para ulotny… niewidoczny.
Jak woda czysta… deficytowy.
Szczęśliwy, kto z nim w zgodzie,
Ten przez życie płynie
Niczym ryba w wodzie…
CZAS DANY RAZ
Czas.
Każdemu z nas
Dany raz.
Darmo.
Ile?…
Może… Każdemu tyle,
Ile w kieszeniach zmieści…
Ile treści pomieści…
Ile życie zmieści?
Niby to wiemy, a jednak…
Czas tracimy stale
I stale… go kupujemy…
Za jaką cenę?
Czy na promocji? Czy z wyprzedaży?
Czy w pracy? Czy stojąc w korkach?
Czy leżąc w kurorcie na plaży?
A może pijąc w barze?
Płacimy za niego stratą,
Tracimy bezpowrotnie.
W życia przetrwaniu — walce —
Przecieka nam przez palce…
Jak tańce niewytańczone,
Wyznania niedokończone,
Namiętności nieugaszone,
Cele niedoścignione…
Czas…
Czy chcesz go mieć?
Dla kogo?
Czy dla siebie?
Z kim go dzielisz?
A może czasem…
Kogoś nim obdzielisz?…
CZAS NA SPACERZE
Wybrał się raz na spacer czas.
Nie miał zbyt wiele czasu.
Wybrał się wcześniej… zawczasu.
By zdążyć zanim minie
I jego czas… upłynie.
Nie był stracony ani zmarnowany —
Czasem dawał znaki, czasem leczył rany.
Czasem coś pokazał, czasem coś wyjawił…
I choć lubił biegać, nie lubił uciekać,
Od czasu do czasu, musiał też zaczekać.
Dla zabicia czasu, zadzwonił do żony,
Mruknął jej zmęczony: — Jestem już spóźniony,
Koniec spaceru, na mnie już czas.
Jeszcze tu wrócę… za jakiś czas…
I zgasł.
LETA
Leta, rzeka zapomnienia,
Trudna do odnalezienia.
Choć potrzebna jest niekiedy,
Trudno znaleźć ją, niestety.
Chociaż jeden mały łyk
Mógłby zdławić bólu krzyk
I to sprawić, by on znikł…
Ten koszmaru groźny cień,
Wracający dzień, za dniem,
I by znikł on w niepamięci
Rzeki Lety wody toni…
I by więcej już nie gonił
Duszy ludzkiej żaden lęk,
By ten lęk po prostu…
Pękł.
TO, CO DOBRE
Dobrze jest coś zjeść,
Zjeść dobrze jest dobrze.
Dobrze jest coś znieść,
Znieść coś dla kogoś.
Dobrze być dobrym,
Być dobrym jest dobrze.
Chociaż często dobry,
Wcale nie ma dobrze.
Dobrze jest wypić,
Na zdrowie, jednego.
Niedobrze jest się upić,
I skrzywdzić drugiego.
Co jest dobre, a co nie,
Niby o tym każdy wie.
Ale skąd i dlaczego?
Czy się kto wyuczył tego?
I na pewno, nie wszystkiego.
Nawet jeśli miał wzór tego,
Co jest dobre, a co złe…
Skąd to każdy wie?
GDZIEŚ W ODLEGŁEJ GALAKTYCE
Gdzieś, w odległej galaktyce,
Nie mówią o polityce,
Nie pchają się na mównicę,
Ani na afisz…
Czy tak potrafisz?
Żyją sobie tam spokojnie,
Nie myślą o żadnej wojnie,
Wcale nie ma tam nic złego,
Ani chorego…
Czy chcesz tego?
Nawet tam dwa słońca grzeją,
Mieszkańcy się tylko śmieją,
Życzliwie się pozdrawiają,
Troską wzajem otaczają…
Pokój mają.
Ta odległa galaktyka,
Blisko jest, lecz szybko znika,