Ten nasz żywot poczciwy
Rzekłbym tobie
O tej porze
Co też wiem o naszej sowie
Lecz się boję
Że o wszystkim też się dowie
Królik który mieszka w noże
I jej zaraz powie co ja o niej zowie
Wnet wypaplać przecież może
Zwłaszcza będąc w złym humorze.
Ale może jeszcze szczerze powiem
Rzecz o sowie
Gdy ten królik da mi słowie
Że nic nigdy jej nie powie
Nawet, gdy już sam się dowie
Co wiedziałem i przekazałem tobie
No bo przecież to rzecz nie nowa
Że najlepsza zawsze poczta pantoflowa
I wypaplać zaraz tajemnice trzeba zgoła
Bo inaczej można skonać
Myślałam żem pisarz
A tu od dzisiaj, już wiem
Żem zaledwie aforysta
A może i przy tym leń
Skoro od dziesięciu lat
Piszę tę samą powieść
I zakończyć jej nie mogę
Może to brak weny
Lub kopniaka na rozpęd
Może powinnam pisać i pracować częściej
Zamiast dla lenistwa szukac nowej trafnej nazwy
I oglądać na facebooku śmieszne filmiki
I jeszcze śmieszniejsze koty
Czy coś wiem o gotowaniu
Chyba więcej o zjadaniu.
Chociaż przepis, już gotowy
Tysiąc myśli ciśnie się do głowy.
Dobra byłaby kaszanka
Lecz czy włożyć ją do garnka
Burczeć w brzuchu, już zaczyna
I na twarzy smutna mina
Choćbym chciała, sama nie dam rady
Chyba dzwonię, znów do mamy
To co wstawię, to przypalę
Obiad znowu tylko w planie
Takie moje gotowanie
Chociaż miałam dobre chęci
Mama wróci, nie pomogą nawet wszyscy święci
Chociaż staram się jak mogę
Znowu ktoś pode mną
Dołki kopie
Znowu mało cukru w cukrze
Czemu dzień ucieka
Albo się wlecze
Mógłby się określić przecież
Chociaż wychodzę dla innych ze skóry
I tak nade mną gradowe chmury
Staram się być miła
A i tak wychodzi ze mnie
Zgryźliwa żmija
Czy to ludzie mnie wkurzają
Czy to dnia mam ciągle mało
A obowiązków nazbyt wiele
Mogę stracić już nadzieję
Wszystkich raczej już nie zmienię
Może teraz jestem zdrowa
Lecz kto wie czy za 50 lat
Albo wcześniej
Nie będę chora
W końcu miłość trudna sprawa
Zatem niech kardiolog mnie dziś
Już zawczasu zbada
Chociaż kości nie te same
Może nawet trochę stare
Trochę obolałe
Zawsze chętnie znajdę czas, na ….
Wygibasy i czytanie
Może i odmłodzą mnie o dekadę
Będę miała dobre wieści
Gdy zapomną o mnie wszyscy święci
Chociaż mam już lat ponad trzydzieści
Gdy na dworze taki upał
Pana uratuje tylko zimna dziewucha
Przyłóż jej rękę
Do swojej skroni
Ooo jak zimno.
Łeb już nie boli.
Mogę sprzątać całe dnie
A i tak kot znajdzie w kącie pajęczynę
I natychmiast obrazi się
Za to, że po nosie go drapie
Chciałam spokój i nie wzięłam chłopa
Zatem mam na głowie kota
Z utęsknieniem czekałam
Aż będzie, już wiosna
I ciepło wreszcie nastanie
A tu przyszedł, już upragniony maj
A wraz z nim o dziwo
Wyciągniety z szafy, za mały polar, dobry na zimę
I zębów szczękanie
Miał być grill i goście
A, jest dla rozgrzania farelka
Wyziębiło mi, już chyba nawet kamienie na nerkach
Lecz dobrego humoru