Grudzień 1918 roku był w Poznaniu miesiącem bardzo gorącym. Temperatura miasta wzrastała odwrotnie proporcjonalnie do temperatury powietrza, a zaczęło się to już z początkiem listopada. Kiedy jednak w mieście gruchnęła wieść, że przyjeżdża Jan Ignacy Paderewski, zawrzało. Ulice udekorowano flagami białoczerwonymi oraz państw Ententy. Zwłaszcza te drugie rozsierdziły Niemców, którzy czuli się przez to upokorzeni.
Konflikt wisiał w powietrzu.
Gautama de Mazan przyszedł na świat, kiedy za granicę nie latały masowo samoloty tanich linii lotniczych, a na półkach sklepowych był tylko ocet. W szarzyźnie tej zaczął sobie wyobrażać alternatywne światy. Umknęło mu, że granice się otworzyły, a półki sklepowe uginają się pod nikomu niepotrzebnymi towarami, aż zawrotu głowy można dostać — i został w tym swoim świecie fantazji, dopisując codziennie nowe linijki świata, który nie istnieje, ale może byłoby miło, gdyby istniał.