Ten tomik wierszy dedykuję tym, którym chce się to czytać…
Jarosław Kulczyński
Przyszłość
Co to będzie?
Będzie, będzie!
Lecz co będzie?
To co wszędzie!
Wszędzie będzie?
Będzie wszędzie!
Lecz co wszędzie?
Co ma być, to będzie!
Kierowca zawodowy
Ja jestem kierowcą zawodowym,
I o tym Wam opowiem,
Jak przemierzam drogi Europy,
Jak za wojny wojska okopy,
Walczę z nieprzyjacielskim frontem,
By być pierwszym za każdym zakrętem,
Gaz wciskając do podłogi
Licząc, że ludzie zejdą mi z drogi,
Nikomu nie ustępuje,
Rzadko kiedy autem hamuję,
I wkurwiam się na każdego,
I nic nikomu do tego,
Załadunki spędzam w luksusie,
Gdy w końcu do niego kogoś zmuszę,
Życie rodziny poświęcam codziennie,
Wynagradzają mnie za to solennie,
Obsikałem wszystkie krzaki,
Jak pies, zostawiam znaki,
I dzień i noc wygląda podobnie,
Nikt mi nie powie, że to niewygodnie,
Żyje jak ptak, pełen wolności,
Wrócę do gniazda dopiero za starości.
Lisek
W ciemnym lesie koło drogi
Lis szykował się do drogi,
Już futerko wyczyszczone,
Czas, już w drogę, żegna żonę,
I wychodzi ze swej norki,
W dni świąteczne no i wtorki,
Dzisiaj jednak ku rozpaczy,
Nikt go więcej nie zobaczy,
Bo lis, co żył w ciemnym lesie,
Żywot skończył w Mercedesie,
Nieostrożność liska tego,
dla zwierzaka z lasu każdego,
Więc przy takim ciemnym lesie,
Noga z gazu, niech się niesie.
Ciało bez duszy
Lilie lądują na twojej mogile,
W wieko pazury wbijasz co chwilę,
Czekasz, aż ktoś świata Ci uchyli,
A nie szpadel z ziemią przechyli,
I choć ciało wciąż żywe nad wyraz,
Z duszy na ciele tylko marny wymaz,
To ona właśnie zaginęła w nicości,
Sam ją zabiłeś w swej nieszczęśliwości,
Udusiłeś na zabój, do zgonu w konaniu,
Czas ciała się skończy na wieka drapaniu.
Świat nie zna dla rozpadu litości,
Ciało bez duszy, trwa w ciemności.
Po pierwsze nie szkodzić (innym)
Żadnej kropli alkoholu,
Ni fajeczki do rosołu,
I broń boże zero tłuszczy,
Tak to lekarz Ci wyłuszczy,
Same tylko witaminy,
Dla chłopaka i dziewczyny,
A gdy tylko nie patrzy nikt,
Lekarz wcina golonkę w mig,
Po robocie flaszkę wypije,
I z fajeczką też się nie kryje,
Na odchodne da radę miesiąca,
Pacjencie, trzeba żyć do końca.
Wege
Polskie Warzywo, ciężko żyje, w znoju,
Co roku w wegetacyjnym niedorozwoju,
Zmaga się z naturą niemożebnie,
Walczy w noce i we dnie,
Zazwyczaj cierpi na suchoty,
Gdy słońce sprawia mu psoty,
Czasami się zdarzy stan upijania,
To ulewny stan pogody załamania,
A jeszcze wcześniej im marzną noski,
Kiedy przychodzą ścinające przymrozki,
Wtedy rolnik rozkłada ręce czym prędzej,
Rekompensaty, chcemy więcej i więcej.
Korek
Czwartek dzisiaj, a ja w korku,
Stoję w korku już od wtorku,
Tak naprawdę, to od środy,
Wszędzie w koło samochody,
Raczej może to ślimaki,
Bo ruch taki — byle jaki,
Druga w świecie taka sprawa,
Sprawiedliwość zachowana,
Są też takie se cwaniaki,
Co bokami chcą, głuptaki,
Chcą być pierwsi, niby z górki,
No malutkie mają siurki,
A w tych autach, co ja widzę,
Ktoś wystawia łeb przez szybę,
Jakaś baba się maluje,
Inna w aucie imprezuje,
W innym aucie jest leżanka,
Nogi wietrzy koleżanka,
Sytuacji jest bez liku,
Ktoś tam nawet idzie siku,
Korek to rzecz stresująca,
Się wydaje być bez końca,
Dla kierowców w tej niedoli
Jedna rada, Pan pozwoli,
Staraj się Pan nie być Ciołek,
Co zaczyna cały korek.
Nie dla homosapiens
Celebryci, celebrytki,
Kasa, kasa, no i cycki,
Intelektu szukać trudno,
W tym ich życiu nie jest nudno,
Nowe fury, nowe chaty,
Nawet cycki są od taty,
Na siłowni całe dnie,
Mały fiutek, oj nie nie,
Tylko mięśnie pokazuje,
Laski tyłek wysmaruje,
A ta laska, jak ta lala,
Cała sztucznie wypychana,
A figura jest modelki,
Prezentuje swoje wdzięki,
I sprzedaje swoje ciało,
Ledwo co tam już zostało,
Kiedy mówią coś publicznie,
Oj, głupota wtedy kwitnie,
Szkoda że są to idole,
Dla młodzieży, ja pierdole,
Tylko kasa, fury, dupy,
Każdy chciałby wejść w ich buty,
Szare życie jest bolesne,
To napiszę w manifeście,
Celebryckie codzienności,
Odklejone od całości.
Tylko ja
Wszędzie ja,
Tylko ja,
Możesz mówić, co tam chcesz,
Powiem Tobie, gówno wiesz,
Bo ja lepiej wiem od Ciebie,
Lepiej wiem od Boga w niebie,
Pozjadałem wszystkie mózgi,
Wszyscy mają w głowach pustki,
Racji żadnej w każdej sprawie,
Ja z tą sprawą się rozprawie,
Wszyscy głupki i debile,
Ja na pewno się nie mylę,
I każdemu to tłumacze,
Jak ja właśnie wiele znacze,
Jaki jestem wartościowy,
A wy tylko puste głowy,
Zero racji, pomyślunku,
Tyle wyjdzie tu z rachunku,
Tu dochodzi konflikt spory,
Wszyscy idą na te tory,
Pomyślunek taki sam,
Ja mam rację, a tyś cham.
Uciekajmy
W jednym miejscu, swego czasu,
Każdy chce już iść do lasu,
Uciec choćby w te Bieszczady,
Wziąć flaszeczkę i podkłady,
Uciec szybko i zapomnieć,
Nim ktoś zdąży Ci przypomnieć,
Jak to w naszej tej ojczyźnie,
Utknęliśmy na mieliźnie,
Już my są na samym dnie
Łódź nie płynie, oj, już nie,
Tej słodyczy coś brakuje,
Burak rządzi, kombinuje,
W lesie za to leży chrust,
Nikt nie weźmie go do ust,
Z Aptek węgiel, to dla golca,
Co by z zimna trzymać stolca,
A na koniec tak ze złości,
Niemców zatruć po całości,
Uciekajmy w te Bieszczady,
Gdzie nie sięgną nas te dziady …