W codziennej bieganinie postarajcie się znaleźć chwilę, żeby popatrzeć, jaki piękny jest otaczający nas świat, jakie cuda potrafi stworzyć natura, a wyobraźnia podpowie Wam fantastyczne historie o tych dziwnych tworach.
Moja mała Wnuczka, widząc dwa listki zwisające z drzewa na prawie niewidocznych nitkach pajęczyny powiedziała, że pajączki robią dekoracje na urodziny swojego przyjaciela.
Miejcie przez całe życie tę wyobraźnię dziecka.
moim wszystkim Wnuczkom i Wnukom
Przyjaciele
Mały jelonek w dzień na polanie
ćwiczył skakanie przez duży kamień.
Wtem słońce czarna zakryła chmura
i rozpętała się awantura.
Błyski i huki przy tym ulewa.
Wiatr bezlitośnie uderzał w drzewa,
postrącał liście, szarpał gałęzie
i straszna ciemność nastała wszędzie.
Mały jelonek drżący i mokry
ryczał ze strachu, aż w końcu ochrypł.
Usłyszał wtedy ciche wołanie
drzewa, co stało na tej polanie.
„Chodź tu, jelonku, ja cię osłonię
ciągle mam dużo liści w koronie,
nie przejdą przez nie ulewne deszcze.
Popatrz koło mnie wciąż sucho jeszcze.”
Pobiegł za głosem jelonek mały
ze strachu jeszcze mu nóżki drżały.
Na suchej ziemi upadł znużony.
Zasnął zakryty dachem zielonym.
Parę lat przeszło. Mały jelonek
wyrósł na byka. Rozgałęzione,
wielkie poroże na głowie nosił,
niczym koronę. Jak fama głosi
wszystkie zwierzęta go szanowały,
bo sprawiedliwy był i wytrwały.
Miał dumną postać, a serce złote,
i był łagodny jak mały kotek.
Znajome drzewo kochał jak brata.
To w jego cieniu przez wszystkie lata
zwykł odpoczywać, kiedy zmęczony
wracał z wycieczek w odległe strony.
Kiedyś, gdy drzemał w przyjaznym cieniu,
wicher się zerwał i w okamgnieniu
ciemność zasnuła niebo i ziemię.
Zerwał się jeleń i z przerażeniem
patrzył jak drzewo, co przyjacielem
wiernym mu było, z którym tak wiele
burz i zamieci razem przeżyli,
gnie się i trzeszczy, i już się chyli
do samej ziemi jakby za moment
miało się złamać. „Szanse znikome”-
pomyślał — „ale udać się może”
i podparł drzewo swoim porożem.
Wiatr szarpał drzewem lecz teraz miało
mocne podparcie, więc pewnie stało.
Całą noc jeleń z burzą się zmagał.
Kiedy ucichła, straszny bałagan
pozostawiła. Gałęzie, liście,
zwały żołędzi, jarzębin kiście
zasłały łąkę grubą pierzyną.
A gdy w spokoju czas jakiś minął,
jeleń wolniutko odszedł od drzewa.
Poczuł jak jego głowę owiewa
leciutki wietrzyk. Spojrzał pod nogi
a tam leżały przepiękne rogi,
Nawet nie poczuł jak wiatr je łamał.
Wspierając drzewo w bezruchu zamarł.
Teraz dopiero poczuł zmęczenie
i radość z tego, że drzewa cieniem
będzie się cieszył jeszcze przez lata.
Niespodziewanie pod koniec lata
na drzewie wyrósł zupełnie nowy
konar o kształcie jeleniej głowy.
Tak wdzięczne drzewo podziękowało
za to, że straszną burzę przetrwało.
Pomnik przyjaźni, co przetrwa burze,
dziś podziwiamy w żywej naturze.
Aniołek
Skakały aniołki po obłokach.
Urządziły zawody w podskokach,
który skoczy wyżej, który dalej.
Bawiły się przy tym wspaniale.
Kiedy im się już skoki znudziły,
to się w berka kucanego bawiły,
ale kiedy także ta zabawa
przestała być niezwykle ciekawa,
mały aniołek krzyknął; „Dlaczego
nie można się bawić w chowanego?
Przecież tyle obłoków dokoła,
więc zabawa może być wesoła”.
I tu skoczył aniołek za chmurkę,
potem wspiął się na nią jak na górkę
„Tutaj jestem, a kuku, aniołki”
A aniołki aż fiknęły koziołki.
„Fantastycznie. Gramy w chowanego”.
Mały liczy. „Już! Znajdę każdego,
co się ukrył między obłoczkami”.
Skoczył, ale nie trafił nóżkami
w chmurkę, którą wiatr przesunął trochę,
machnął tylko rączkami i z furkotem,
spadł i zawisł, ale o tym nie wie,
że w parku mużakowskim, na drzewie.
Myśli sobie „kryjówka wspaniała,
ale czy aniołków grupka cała
nie będzie się czasem zbytnio lenić
i poszuka mnie tutaj, na ziemi?”
No i czeka mały aniołeczek.
Czasem w lecie słońce go przypiecze,
czasem śniegiem przysypie go zima,
a aniołków wciąż ni ma i ni ma.
Dzik i chłopiec
„Kto spotyka w lesie dzika,
ten na drzewo zaraz zmyka.”
Chłopcy czytali wierszyki,
potem zbierali patyki.
Z patyków łuki i strzały
zrobili. Kury gdakały
na podwórku więc im piórka
wyrwali, po czym z podwórka
uciekli. Poszli do lasu,
a że mieli dużo czasu
to zrobili pióropusze.
I co dalej? Już nie muszę
chyba dalej opowiadać
jak wyglądała zabawa.
W każdym razie wrzaski, krzyki
wypłoszyły z lasu dziki.
Małe dziczki przestraszone
uciekały w jedną stronę,
chłopcy w drugą. Nagle jeden
wyprzedził całą czeredę.
i na drzewo w mig się wdrapał.
Rad, że chociaż się zasapał,
to nie poszły do szuflady
pana Brzechwy dobre rady.
Dzik wierszyka nie przeczytał,
więc gdy zlękniony umykał,
pomyślał, że przed pościgiem
schroni się na drzewie migiem.
Tak zrobił. Stanął jak wryty.
Obok, w listowiu zaszyty,
na gałęzi siedział chłopiec.
Dzik się zatrząsł, oparł o pień.
Obaj ze strachu zamarli
i choć już liście opadły,
boją się ruszyć, więc pewnie
zostaną już na tym drzewie.
Krasnal
Przyjechał raz do Wrocławia
krasnal. Chociaż się obawiał,
że swoich krewnych nie pozna,
bo dawno urwał się kontakt,
jednak słysząc o tym mieście
że życzliwe, że tu szczęście
znalazła cała rodzina,
postanowił się zatrzymać,
odnowić rodzinne więzi,
powspominać, pogawędzić
po czym ruszyć w dalszą drogę
nie zważając na pogodę.
Gdy z pociągu wysiadł krasnal,
oszołomił go gwar miasta,
tramwaje i samochody,
tłumy ludzi starych, młodych,
tyle domów, tyle świateł
krasnal się za głowę złapał,
żeby lepiej to ogarnąć
zatrzymał się pod latarnią,
lecz niewiele brakowało,
zdeptano by postać małą.
Krasnal się rozejrzał wkoło
ujrzał drzewo, więc wesoło