Mojej Mamie…
Najwspanialszej kobiecie, jaką znam…
Droga Czytelniczko!
Poradnik, który trzymasz w ręku, to swoistego rodzaju wskazówka, jak dotrzeć do siebie, zrozumieć swoje zachowanie i zacząć żyć tak, jak tego pragniesz. Z tej książki dowiesz się, jak obalić swoje stare przekonania i dać miejsce nowym. Poznasz siebie i zaakceptujesz każdą najmniejszą część ciała i duszy.
Jeśli czujesz się dojrzałą kobietą zamkniętą w duszy zagubionej dziewczynki — dobrze trafiłaś. Już samo to, że czytasz tę książkę oznacza, że pragniesz poznać siebie lepiej. Jest to książka dla kobiet, które pełne lęku, poczucia winy i strachu postanowiły powiedzieć „STOP” i stawić czoła własnym ograniczeniom. Każda z nas jest tutaj z jakiegoś powodu. Być może nie wiesz, jak się pozbierać po toksycznej relacji. Być może chcesz, by opuścił Cię paraliżujący strach, a w Twoim sercu zagościła wolność i swoboda. Może wewnętrzny krytyk podcina Ci skrzydła i nie wiesz jeszcze, jak go rozszyfrować? Na te i inne pytania kobiecej natury znajdziesz tu odpowiedzi, które pozwolą Ci uwolnić się od negatywnej historii, którą o sobie piszesz. Pewnie zastanawiasz się skąd nazwa „antymałżeński”? Nie miałam najmniejszego zamiaru dewaluować instytucji małżeństwa. Nie taka była moja intencja. Większość szkodliwych przekonań, które opisuję, nabyłam, będąc w toksycznym małżeństwie. Przekonania te narastały we mnie przez dziesięć długich lat i czułam, jak zmieniam się wewnętrznie. Bałam się zrobić najmniejszy krok ku temu, czego pragnę. Byłam osaczona i kontrolowana. Czułam, że moje życie nie zależy ode mnie. Pragnę głęboko wesprzeć każdą z nas, która kochając bezgranicznie, poświęciła część siebie. Jeśli są wśród nas matki, oddaje Wam hołd. Posiadacie dar dawania życia i jesteście niesamowite.
Ten poradnik ma za zadanie pomóc Ci odkryć wewnętrzną moc, potencjał i talenty, o których dawno zapomniałaś. A jeśli wciąż Ci się wydaje, że to tylko poradnik z zakresu szeroko rozumianego rozwoju osobistego — masz rację! Tak Ci się tylko wydaje.
Rozdział I
Grzeczna dziewczynka
Krytykowane dziecko nie przestaje kochać rodziców — przestaje kochać siebie.
Autor nieznany
Od najmłodszych lat uczono Cię, jak należy się zachowywać, byś była odbierana jako grzeczna. W końcu grzeczność to najbardziej pożądana cecha przyszłej żony, matki, obywatelki. Wpojono Ci zasady, które mówiły, że należy być grzeczną, nie wszczynać awantur, słuchać, a przede wszystkim, by być POSŁUSZNĄ! Częstokroć w dzieciństwie mogłaś słyszeć: „Zachowuj się!”, „To nie wypada!”, „Nie dotykaj się tam!”, „Z ciebie nic dobrego nie wyrośnie!”, „Nie płacz, bo pójdziesz do kąta!”. Słowa te, potrafiły skutecznie ranić i blokować Cię w poznaniu swego ciała i emocji — bo co zrobić, gdy chce się płakać, a nie można? Takimi słowami pośrednio mówiono Ci, że jeśli chcesz być akceptowana, musisz być taka, „jak należy”, a z pewnością nie taka, jaka jesteś. Twoja prawdziwość i szczerość schodziły na drugi plan, bo jeśli chciałaś być lubiana, to musiałaś wyzbyć się siebie i przyjąć powszechne zasady za własne. Aby inni nie mówili o Tobie źle, przestrzegałaś wszystkich zasad etyki i z dnia na dzień zatraciłaś siebie, by stać się trybikiem w kole społeczeństwa. Trybikiem akceptowanym, tyle że nieszczęśliwym.
Jeśli Twoi rodzice nie okazywali sobie uczuć, prawdopodobnie przejęłaś ten nawyk i Twój związek wygląda podobnie. A może Twój tata potrzebował wsparcia mamy i to na nią spadało większość obowiązków domowych? W takim wypadku podświadomie możesz wybierać partnerów, którzy będą potrzebować tego rodzaju pomocy od Ciebie.
Dzięki tej książce dotrzesz do podświadomych przekonań, które pozwolą Ci zrozumieć siebie. A skąd ja to wiem? Większość mego życia byłam ofiarą. Wiele lat spędziłam w toksycznej relacji, uzależniona od mężczyzny, którego, jak mi się wtedy wydawało, kochałam nad życie. Pamiętam, jak będąc małą dziewczynką, marzyłam o księciu z bajki, który przyjedzie na białym koniu i mnie wyzwoli. Zabierze mnie do zamku i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna od tego, co przekazywano mi w bajkach. Już w przedszkolu spostrzegłam, że ten którego uważam za księcia, ciągnie inne dziewczyny za włosy i nawet cukierkiem nie jest w stanie się podzielić. Generalnie wolał bawić się z kolegami, a na dziewczyny nawet nie zerkał (oprócz ciągania za włosy). Tak oto mijały lata, a ja czekałam na kogoś, kto będzie mnie uzupełniał i stanie się drugą połówką pomarańczy. Jako grzeczna dziewczyna nie miałam odwagi zapytać, jak to jest, że w filmach miłość jest wieczna i piękna, a ja takiej miłości jeszcze nie widziałam w prawdziwym życiu. Gdzie ten książę na białym rumaku, który miał przybyć i mnie wyswobodzić z wszelkiej opresji?
Wokół siebie widziałam kobiety w nieszczęśliwych związkach, osaczone w pajęczynie zakazów i nakazów. Mój obraz miłości zaczął się burzyć. Poznawałam pary, którym związek zupełnie nie służył. Nieszczęśliwi na co dzień, podczas oficjalnych spotkań zamieniali się w power couple — uśmiechnięci, odgrywali role księżniczki i księcia na włościach. Wtedy nie mogłam zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. To tak wygląda miłość? Wszystko to, co mi czytano lub opowiadano o miłości, to zwykła bujda?
Ze mną było podobnie. Miłość bywała często nie do zniesienia i sprawiała ból, a wszelkie oczekiwania co do bajkowego życia i księcia stawały się mgliste i mało realne. Kojący i przyjacielski związek, którego pragnęłam, polegał na szczerości i zrozumieniu, a ja dookoła widziałam kobiety, które ukrywały żal i ból. Bały się powiedzieć, co czują, i pozostawały w relacjach, które totalnie je wyniszczały. Poznałam kobiety, które milcząco przystawały na warunki dyktowane im przez partnera i wierzyły, że wszystko się ułoży. Wiele z nich żyło w klatce. Klatce oczekiwań i obowiązków. Przystawały na niepisane zasady, które tworzą się w związku, a które często służą tylko jednej stronie. Okrojone z pewności siebie zaczynały wierzyć, że na tym właśnie polega związek. Nawet jeśli wewnętrzny głos im podpowiadał, że coś nie gra, broniły partnera, obarczając winą siebie. Rezygnowały z zainteresowań, zakładały maski. Często miały w sobie przekonanie, że jeśli odejdą, nie poradzą sobie. Choć w środku wyły z bólu, na zewnątrz uśmiechały się, mówiąc, że wszystko jest w porządku.
Jeśli jesteś teraz na takim etapie życia, zatrzymaj się na chwilę. Bądź szczera ze sobą i posłuchaj wewnętrznego głosu. Może przemawia do Ciebie cichym szeptem i delikatnie daje znać, że zmierzasz w przeciwnym kierunku do zamierzonego. To nic złego zejść z udeptanej ścieżki. Nigdy nie wiesz, co się kryje za zakrętem życia. Może tam, gdzie na razie nie sięga Twój wzrok, czeka miłość, której zawsze pragnęłaś?
Zasada nr 1
W życiu kieruj się zasadami, które pomogą Ci czuć się dobrze i swobodnie w relacji. Bądź prawdziwa i szczera. Po co ukrywać się za maską, skoro można być sobą? Czujesz, jaka to moc?
Rozdział II
Grom z jasnego nieba
Nic łatwiejszego niż zmienić kobietę przeciętną w wyjątkową. Wystarczy ją pokochać.
Sauvajon
Przez lata uczyłaś się zasad, jakimi kieruje się miłość. Poznałaś wielu mężczyzn, aż nadszedł dzień, w którym trafiłaś na tego jedynego. Mężczyznę, który jest spełnieniem marzeń i oczekiwań. Snujesz już plany o przyszłym życiu, ślubie, domu i gromadce dzieci. Jest bosko. Niekończące się rozmowy, SMS-y, fotki wysyłane dniem i nocą, aż w końcu stwierdzasz: „Tak! To ten! Przyszły mąż i ojciec moich dzieci!”. Rodzice go polubili, przyjaciele również, a Ty świata poza nim nie widzisz.
Powoli przestajesz poświęcać czas na zainteresowania, przestajesz umawiać się ze znajomymi, a gdy już jesteś skłonna wyjść z domu, najpierw dzwonisz do niego, pytając, czy nie ma żadnych planów związanych z Tobą, bo Twoje przyjaciółki czekają, ale możesz zrezygnować i spędzić czas z nim.
Takim oto sposobem stajesz się pacynką w rękach wymarzonego mężczyzny. Swoim zachowaniem dajesz mu do zrozumienia: „Jestem Twoja i tylko Twoja i odtąd nie ma podziału na Ja i Ty. Jesteśmy My i nasza życiowa przestrzeń” — co działa na facetów jak kubeł zimnej wody.
Twój książę poświęca Ci coraz mniej czasu. Nie rozumiejąc, co się stało, próbujesz dopytywać, dlaczego już o Ciebie nie zabiega jak kiedyś. On, nie chcąc Cię urazić, jeszcze bardziej zamyka się w sobie. Z pięknej i seksownej kobiety przeistoczyłaś się w jego głowie w mamę, a żaden mężczyzna nie chce być z kobietą, do której żywi uczucia, jakimi darzył rodzicielkę. Zainteresował się Tobą nie dlatego, że potrafisz ugotować obiad, a dlatego, że go pociągałaś. Byłaś interesująca, mając swoje pasje, znajomych i życie. Zaczynając żyć jego życiem, wpędziłaś się w pułapkę „grzecznej dziewczyny”, odbierając waszemu związkowi wolność. Tak — wolność, ponieważ bycie w związku nie jest pobytem w zakładzie zamkniętym. Związek to wolność: wolność bycia sobą, różnic między wami, wolność posiadania własnych zainteresowań i pasji. Wolność w związku sprawia, że mimo różnic uwielbiacie być ze sobą i spędzać razem czas. To wolność pozwala wzrastać zarówno relacji, jak i wam osobno. Dzięki wolności potraficie być dla siebie przyjaciółmi, kumplami, kompanami życia.
Anię znam od lat. Poznałyśmy się przy okazji małego festynu w rodzinnej miejscowości. W krótkich słowach opowiedziała o relacji, której doświadczyła:
„Michała poznałam na strzelnicy. Wybrałam się tam ze znajomymi pewnej słonecznej soboty, by uczcić zakończenie roku akademickiego. Michał był instruktorem strzelania. Podał mi dłoń, uśmiechając się szeroko i przedstawiając. Jego uśmiech ściął mnie z nóg. Miał w sobie „to coś”, czego nie da się określić słowami. »To coś« sprawiało, że szybciej biło mi serce. Po serii nieudanych strzałów podszedł do mnie i zaczął udzielać instrukcji, jak trzymać broń i celnie wymierzyć strzał. Z jego słów mało do mnie docierało. Skupiłam się na jego spojrzeniu i wysportowanej sylwetce, co jak można przypuszczać, nie przyniosło dobrych rezultatów w oddawanych strzałach. Rozbawiony sytuacją Michał zaprosił mnie na indywidualne lekcje strzelania, ale pod płaszczykiem instruktażu kryły się inne zamiary. Czułam, że jego również coś do mnie przyciąga. Wymieniliśmy się numerami telefonów i tego samego wieczoru dostałam zaproszenie na znanym portalu od przystojnego instruktora strzelania. To było jak spełnienie marzeń. Facet, który był ucieleśnieniem moich snów, zaprasza mnie do znajomych. Och! Prawie odjechałam w swoich fantazjach.
Wcześniejsze relacje z facetami nie wyglądały tak kolorowo. Zaczynało się jak w bajce, a kończyło różnie. Od nieodbierania telefonów po wielkie łzy i rozczarowanie.
Niezrażona poprzednimi doświadczeniami pomyślałam o Michale: »Teraz to na pewno ON!«. Pierwsze spotkania były takie, jak tego oczekiwałam. Pełne rozmów, ciepłych słów, przygód. Po sześciu miesiącach zamieszkaliśmy razem. Wtedy myślałam, że to ten jedyny”.
„I co się stało?” — zapytałam zaciekawiona.
„Michał zaczął spędzać więcej czasu w pracy. Czekałam na niego każdego dnia, pragnąc rozmów i ciepła, które dawał mi niegdyś. Zamiast tego czułam narastające napięcie. Oprócz miłości do niego nie widziałam nic więcej. On chciał dalej się rozwijać, spędzać czas ze znajomymi, a ja byłam skoncentrowana na założeniu rodziny. Nie zauważyłam, że straciłam koleżanki, oddając całą siebie tej relacji. Nasz związek zaczął się psuć, a ja nie miałam pojęcia dlaczego…
Pewnego dnia Michał wrócił z pracy bardzo zamyślony. Powiedział mi, że dłużej tak nie da rady. Czuł się osaczony moją osobą i rychłymi planami zamążpójścia. Wyprowadził się w ciągu jednego wieczora”.
„Jak myślisz — dlaczego tak się stało?” — zapytałam ciepło.
Ania przez dłuższy czas milczała, po czym odpowiedziała gorliwie: „Uświadomiłam sobie, że ten związek zabiły moje oczekiwania. On nie zmienił swojego życia diametralnie. Dalej był tym samym, przyjaznym i przystojnym facetem. Pracował, rozwijał swoje pasje, spotykał się ze znajomymi, a ja pełna oczekiwań, chciałam sprowadzić go do roli męża i poukładanego pana domu. Próbowałam dopasować Michała do moich oczekiwań. Przestałam zauważać jego atuty, bo pragnęłam, by stał się Michałem z moich marzeń. Chciałam, by pasował do świata, który miałam w głowie. Od rozstania z Michałem minął prawie rok. Potrzebowałam czasu, by się zastanowić, jakiej miłości potrzebuję. Dziś jestem inną kobietą i pragnę związku, który otwiera się na drugiego człowieka i przyjmuje go takim, jaki jest”.
Zasada nr 2:
Zawierając nowe znajomości, pozostań sobą. Znajdź czas zarówno dla niego, jak i dla siebie. Nie zaniedbuj swoich zainteresowań, pasji i znajomych. W jego oczach nie ma nic bardziej ekscytującego niż kobieta pełna życia, która zna swoje potrzeby (i nie zamierza z nich rezygnować).
Rozdział III
Niewyleczone rany
Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku…
Cassandra Clare
Każda z nas doświadczyła w życiu zła. Pod tym pojęciem rozumiem: odrzucenie, zranienie i niewłaściwe traktowanie. Będąc wiele lat w toksycznym związku, zauważyłam, że najwięcej ran zadają osoby, które najbardziej kochamy. Ranione serce powoli zaczyna szukać odwetu. Ja również szukałam powodów, by oddać takim samym ciosem lub odwrotnie — zamykałam się na cały świat, nie chcąc być więcej zraniona. Każdy z tych sposobów był drogą donikąd.
Chowając rany głęboko w sercu, powodowałam, że stawały się jeszcze większe i zaognione. Każdego dnia bolały bardziej. Niejednokrotnie zamykałam serce na miłość, myśląc: „Już nigdy więcej nikt mnie nie zrani. Od teraz będę zimną suką, a miłość będę traktować jako zbędny dodatek”. Po każdej awanturze rany otwierały się, bardziej zaognione. Były jak samospełniająca się przepowiednia. Im bardziej byłam raniona, tym bardziej przestawałam wierzyć w miłość. Moje rany tak bardzo do mnie przylgnęły, że przestałam wierzyć w szczęśliwe związki. Żyłam tym przekonaniem wiele lat. Potem zrozumiałam, że mój umysł prowadzi mnie błędnymi ścieżkami i jeśli tego nie zmienię, już zawsze pozostanę nieszczęśliwa.
Najlepszym sposobem, by uleczyć rany, jest nazwanie ich po imieniu. Tylko to, co nazwane, może być rozpoznane i pokonane. Im dłużej myśl o negatywnej miłości pozostaje w Tobie, tym dłużej odbierasz sobie prawo do spełnionego związku. Głęboko pragnę, by żadna z nas nie pozostawała w więzieniu osobistych ran, byśmy je oczyściły i otworzyły serca na ciepłe, karmiące uczucia. Jeśli kochasz siebie — kochasz innych, a żeby kochać siebie (po wszystkich złych doświadczeniach), trzeba uzdrowić głębokie rany w sercu, by móc na nowo pokochać świeżą i lekką miłością.
Zasada nr 3:
Nazwij swoje rany po imieniu, ponieważ tylko to, co jest nazwane, może być rozpoznane i pokonane. Zamiast raniących cierni w sercu zaproś do niego to, czego pragniesz. Nie zwlekaj! Miłość czeka, by odkryć się przed Tobą na nowo.
Rozdział IV
Krytykowanie siebie drogą donikąd
Żeby sięgnąć po to, czego chcesz od życia, musisz uciszyć swoich krytyków, zaczynając od tego największego — siebie samego.
Regina Brett
Przynajmniej raz w życiu spojrzałaś krytycznie na swoje wybory, decyzje czy działania. Nie ma w tym nic zaskakującego. Każda z nas ma świadomość swoich słabości i popełnianych błędów. Problem zaczyna się, gdy zaczynamy krytykować się nieustannie, co prowadzi do zaniżonej oceny siebie. Można to mocno zaobserwować, jeśli się popatrzy na pięcioletnią dziewczynkę przeglądającą się w lustrze, która widzi całe swoje bóstwo i wspaniałość, a następnie spojrzy na dwudziestoletnią kobietę przeglądającą się w lustrze, która zamiast wspaniałości, głównie widzi mankamenty. Nasze kompleksy zaślepiają prawdziwe widzenie siebie. Komplementy wypowiadane przez innych sprawiają ból — bo jak ktoś może widzieć w Tobie piękną kobietę, gdy Ty widzisz za duży nos, okrągłą twarz czy cellulit, który spędza sen z powiek? Zamiast skupiać się na swych walorach i zaletach, krytykujesz siebie, ile wlezie, w nadziei, że to pomoże pozbyć się kompleksów. Krytykowanie siebie niczego nie zmienia.
Możesz sobie zadawać teraz pytanie: „Jak to? Przecież wszyscy się krytykują! Jak inaczej mogę się zmobilizować?”. A teraz odpowiedz szczerze: dokąd doprowadziło Cię krytykowanie siebie? Czy doprowadziło do wymarzonej figury? Stworzenia wymarzonego związku? Robienia tego, co kochasz?
Jeśli na większość pytań odpowiedziałaś „NIE”, wniosek nasuwa się sam. Krytykowanie nie prowadzi do miejsca, w którym pragniesz być. Prowadzi do miejsca, w którym za żadne skarby NIE CHCESZ być! Teraz, gdy wiesz już, że to błędne koło, zacznij traktować siebie życzliwie. Nie słuchaj więcej podstępnego głosu w głowie, który cicho krytykuje i wysysa życiową energię. Przez krytykowanie przestałaś wierzyć w siebie. Może się to przejawiać w chowaniu ciała pod za dużymi ciuchami, unikaniem zbliżeń, niechęci do patrzenia w lustro. Stworzyłaś fałszywy obraz siebie mówiący, że tu masz za dużo, tutaj za mało, jesteś za niska lub za wysoka, masz za duży tyłek lub za mały biust, a przecież jest w Tobie boskość, która czeka, aż ją odkryjesz. Wiem, że czytasz tę książkę, by lepiej poznać siebie — i wiesz co? Jesteś na najlepszej drodze ku temu.
Zasada nr 4:
Świadoma kobieta kocha i akceptuje siebie. Wybiera bycie dla siebie kompanką i zauważa piękno duszy i ciała. Krytykowanie odstawia w kąt i skupia uwagę na własnych zaletach i możliwościach.
Rozdział V
Lęk to tylko myśl
Najgorszy jest lęk przed czymś, czego nie można nazwać.
Janusz L. Wiśniewski
Lęk jest czymś naturalnym. Odziedziczyłyśmy go po naszych przodkach. W zamierzchłych czasach chronił ludzi przed niebezpieczeństwem. Wtedy ucieczka często była jedynym wyjściem z opresji, ratunkiem przed pożarciem przez drapieżniki. To lęk i strach dawały siłę do przetrwania i przestrzegały, by nie schodzić z wyznaczonej drogi. Nasi przodkowie, kierując się strachem, zwiększali szanse na przeżycie i doczekanie starości.
Dziś na szczęście jest zupełnie inaczej. Schodząc z utartej ścieżki, możesz osiągnąć rezultaty, jakich pragniesz i jakich się nie spodziewasz. A jak zacząć wprowadzać zmiany w życie? Na początku zaufaj sobie. A jak tego dokonać? Za każdym razem, gdy podejmujesz decyzję, by zrobić konkretną rzecz, np. porozmawiać z szefem o podwyżce — ZRÓB TO. Jeśli tego nie robisz — okazujesz sobie brak zaufania. I jest to (niestety) zasługa strachu. Zaczynasz pisać czarne scenariusze, co będzie, jeśli szef Cię nie zrozumie i odrzuci propozycję. Może za krótko tu pracujesz i Twój pomysł jest zbyt zuchwały? Takich myśli w Twoim umyśle mogą się tworzyć setki. Jest na to prosty sposób. Przestań komplikować! Jeśli chcesz zapytać szefa o podwyżkę, wypisz wszystkie swoje sukcesy zawodowe, które osiągnęłaś w przeciągu kwartału i śmiało idź po swoje. Nawet jeśli nie dostaniesz podwyżki, Twój pracodawca zobaczy, jaką ma świetną pracownicę, i wspólnie ustalicie, co masz uskutecznić, by dostać podwyżkę.
Jeśli chcesz schudnąć, pij codziennie półtora litra wody, jedz regularnie pięć posiłków dziennie i zrób pół godziny cardio (może to być równie dobrze dłuższy spacer z psem). Nie szukaj wymówek. Znajdź prosty sposób, by osiągnąć to, czego pragniesz. Nie słuchaj myśli, które mówią, że nie dasz rady, że to wszystko bzdura i znowu sobie coś wymyśliłaś. Kolejnym sposobem, by oswoić strach, jest zrobienie raz dziennie jednej rzeczy, której się boisz. Boisz się zadzwonić do dawnej koleżanki, z którą urwał się kontakt? Chwyć za telefon i zadzwoń. Boisz się porozmawiać z partnerem o swoich potrzebach? Gdy tylko wrócisz do domu, rozpocznij rozmowę. Jesteś nieśmiała i boisz się rozmawiać z ludźmi? Powiedz dziś „cześć” pięciu nieznajomym na ulicy. Robiąc te małe kroczki każdego dnia, urośniesz w siłę, zaufasz sobie i zauważysz, że to, czego się bałaś, było tylko iluzją.
Kto wie, może pewnego dnia spotkamy się na ulicy i powiemy sobie „cześć”? Do dzieła!
Zasada nr 5:
Każdego dnia zrób jedną małą rzecz, której się boisz — to wyzwalające ćwiczenie pozwoli Ci ujrzeć pewność siebie, która skryłaś pod płaszczykiem nieśmiałości.
Rozdział VI
On się zmieni
Kobieta jest najsłabsza kiedy kocha, a najsilniejsza, gdy jest kochana…
Eric Osterfield
Wiele kobiet pozostaje w toksycznej relacji latami poprzez powtarzanie codziennie pewnej myśli. Brzmi ona następująco: „ON SIĘ ZMIENI!”. To właśnie ta myśl daje paliwo napędowe do trwania w relacji, która nikomu nie służy. Po każdej karkołomnej kłótni kobiety powtarzają jak mantrę: „On się zmieni! Dotrzemy się i będzie dobrze. A może to ja zrobiłam coś niewłaściwego i niechcący go rozzłościłam?”. W głowie ciągle przewijają się wspomnienia dobrych chwil spędzonych razem, gdy zakochani świata poza sobą nie widzieli…
Po wspaniałej relacji zostały tylko wspomnienia, a codzienne rozmowy sprowadzają się do tego, co ma być na obiad i kto ma wynieść śmieci. Każdy inny temat prowadzi do awantur i wzajemnego obwiniania się.
Kobiety, zmęczone konfliktami, czują się w potrzasku, bo nie tego oczekiwały od związku. Marzyły o partnerstwie, a okazało się, że oprócz kłótni nie łączy ich już nic.
Ola, dwudziestoczteroletnia studentka tak oto opowiedziała mi o swoim ostatnim związku:
„Czarka poznałam w wakacje. Występowałam wtedy na scenie amfiteatru w rodzinnym mieście, jako tancerka z grupą artystyczną. Czarek zauważył mnie na scenie i poczekał do końca pokazów. Oczarowany moim występem, postanowił ze mną porozmawiać. Był niewiele starszy ode mnie i zaimponował mi pewnością siebie. W końcu nie każdy mężczyzna ma odwagę porozmawiać z kobietą, która mu się podoba.
Zgodziłam się bez wahania na spotkanie. Wieczorem pojechaliśmy nad zalew i spacerując przy zachodzącym słońcu, poznawaliśmy się lepiej. Czarek opowiadał mi, czym się zajmuje na co dzień, jakie są jego zainteresowania, a nawet jak się nazywa jego ulubiona drużyna piłkarska. Podobały mi się ton jego głosu i postawa. Imponowało mi to, jak opowiadał o swoim życiu. Mimo młodego wieku pracował w dobrze prosperującej firmie, był niezależny, wynajmował mieszkanie i żył według własnych zasad. Spodobało mi się to. Pomyślałam wtedy, że też tak chcę. Pragnę być niezależna. Marzę, by wyprowadzić się od mamy i żyć na swoich zasadach.
Nie musiałam długo czekać, by Czarek zaproponował mi wspólne zamieszkanie. Wiedział o mojej sytuacji z mamą, którą kocham, ale z którą czasem trudno wytrzymać. Zgodziłam się po krótkim namyśle. »Czemu nie?« — pomyślałam. W końcu dzieje się to, czego chciałam. Poznałam bratnią duszę i teraz będzie już tylko lepiej. Zabrałam od mamy kilka walizek i postanowiłam otworzyć nowy etap w moim dorosłym życiu. Wchodząc do nowego mieszkania, zauważyłam na frontowych drzwiach plakietkę z moim imieniem i nazwiskiem obok inicjałów Czarka. Zaskoczył mnie tym niezmiernie. Uradowana przytuliłam się do mojego rycerza i pierwszy wspólny wieczór spędziliśmy w sypialni.
Nazajutrz rozpakowałam walizki i poukładałam rzeczy na odpowiednich miejscach. Czułam się jak u siebie w domu, beztrosko i bezpiecznie. Czułam, jak bardzo jestem zakochana i jak to uczucie roznosi mnie od środka. Czułam, że mogę latać. Okres wakacji dobiegał końca, a ja zaczęłam kolejny rok akademicki z ciekawością umysłu. Czarek zaczął pracować na nocną zmianę, by móc spełnić kolejne marzenie i kupić wymarzone auto. Dalej był moim kochanym misiem, tylko bardziej zaspanym niż zwykle. Z czasem jednak zaczęliśmy się mijać. W ciągu dnia byłam na uczelni, gdy on odsypiał nocną zmianę. Po moim powrocie z zajęć jedliśmy wspólny posiłek, po czym Czarek wychodził z domu, by zdążyć do pracy. Zaczęła mi doskwierać samotność. Przestaliśmy razem wychodzić, ponieważ w czasie weekendów on marzył, by się wyspać, a ja dalej marzyłam, by spędzać razem czas jak dawniej. Wiedziałam, jak ciężko pracuje i tłumaczyłam sobie, że to tylko na jakiś czas. Jak tylko kupi wymarzone auto, znowu zacznie pracować na dzienną zmianę i będzie poświęcał mi więcej uwagi i czasu. Tak się jednak nie stało.
Czarek zaczął wracać z pracy coraz bardziej przemęczony i zestresowany. Przestał ze mną rozmawiać o swoich troskach, a gdy pytałam dlaczego — odpowiadał, że nie chce mi zaprzątać głowy swoimi problemami. Zauważyłam, że zaczął regularnie pić alkohol. Codziennie po powrocie do domu przynosił sześciopak piwa i po jego wypiciu zasypiał. Z dnia na dzień nasz kontakt się zmniejszał. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co i dlaczego tak się dzieje. Każda próba rozmowy kończyła się kłótnią. Czarek był zły za każdym razem, gdy próbowałam wyjaśnić, co się dzieje. Uważał, że się czepiam, a on nie robi nic złego. Po prostu jest zmęczony i chce w spokoju odpocząć. Wtedy szukałam winy w sobie. Może faktyczne to ja się czepiam i wymagam czegoś niezwykłego? Wspomnienia dawnych, wspaniałych chwil przewijały się w mojej głowie raz po raz. „Dlaczego nie może być tak, jak dawniej”? — pytałam siebie w kółko i jedyna odpowiedź, jaka przychodziła mi do głowy, była taka, że to ja gdzieś zawiniłam. To ja popełniłam błąd i czepiam się, pragnąc jego uwagi. Postanowiłam to przeczekać. Poczekać na lepszy czas w naszym związku. Codzienność jednak nie dawała mi zapomnieć o problemie, który narastał.
Pewnego razu zobaczyłam część wiadomości, która wyświetliła się na telefonie Czarka. To była wiadomość od jego byłej dziewczyny. Z niewielkiego skrawka wiadomości mogłam odczytać: »Tęsknię za Tobą, tylko z Tobą mogę być szczęśliwa…«. Zamurowało mnie! Czułam jak ziemia osuwa mi się spod stóp. Mój Czarek miał kogoś na boku? Gorąca fala zalała moją twarz, a wraz z nią morze łez. Jak to? Myślałam, że to tylko gorszy moment w naszym wspólnym życiu, chwilowy kryzys…
Poczekałam, aż Czarek wróci ze sklepu, wciąż mając nadzieję, że logicznie mi to wytłumaczy. Tak się jednak nie stało. Po powrocie mój luby długo milczał, zasypywany przeze mnie pytaniami, a następnie powiedział, że od dłuższego czasu ma kontakt ze swoją eks i zrozumiał, że wciąż coś do niej czuje. Nogi się pode mną ugięły. Cały mój świat runął jak domek z kart. Spakowałam się i wróciłam do mamy, szukając pocieszenia i oparcia. Zranione serce wciąż szukało odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak się stało? Dlaczego byłam w związku, w którym od dawna panował chłód i obojętność?”.
„Dlaczego?” — spytałam Oli.
Na jej twarzy można było zobaczyć wyraz kłębiących się myśli i szukania odpowiedzi.
Po głębokim westchnięciu Ola odpowiedziała: „Wciąż żyłam nadzieją, że on się zmieni!”.
Zasada nr 6:
Nie czekaj, aż coś się zmieni. Nie czekaj na lepsze traktowanie. „Mistrzyni przeczekiwania” to nie jest tytuł, który do Ciebie pasuje! Zasługujesz na to, co najlepsze. Pamiętaj o tym każdego dnia.
Rozdział VII
W kajdanach strachu
Strach nie ma sensu. Powstrzymuje cię, kiedy powinnaś najmocniej przeć do przodu. Istnieje tylko w twojej głowie […] Nie jesteś już tym zmęczona?
Aleksandra Bracken
Lata spędzone w szkodliwym związku spowodowały, że zatraciłam siebie. Przestałam podejmować decyzje, bo „druga połowa” wiedziała, jak będzie lepiej. Gdy ktoś prosił mnie o wyświadczenie przysługi, wycofywałam się delikatnie, a w głowie huczała jedna myśl: „Najpierw muszę spytać męża, nie mogę sama podjąć decyzji”. Pamiętam, jak pewnego razu sąsiad poprosił mnie o podwiezienie go do mamy, która mieszkała w miejscowości oddalonej o trzy kilometry. Nie miałam wtedy żadnych planów i pomyślałam, że fajnie będzie wyskoczyć do miasteczka obok i zrobić przy okazji zakupy w małej drogerii. Zgodziłam się zatem i już miałam wychodzić z domu, gdy usłyszałam złowrogi ton: „Nigdzie nie pojedziesz! To nie postój taksówek. Moja żona nie będzie wozić obcych fagasów!”.
Poczułam, jakbym dostała obuchem w głowę.
„Jak to obcych?” — pomyślałam. Znam sąsiada od dziecka, wychowaliśmy się na jednym podwórku. Zaprotestowałam i powiedziałam, że zawiozę go tak czy inaczej, bo nie uważam żebym robiła coś niewłaściwego. W odpowiedzi na to mąż wyszedł z mieszkania i zaczął pukać do drzwi sąsiada. Po otworzeniu drzwi i ujrzeniu wściekłej miny sąsiad domyślił się, co nadchodzi: „Nie życzę sobie, byś przychodził do mojej żony! Ona nie będzie cię nigdzie wozić. Masz się od niej odczepić!” — słyszałam uniesiony ton niosący się po klatce schodowej. Zdezorientowany sąsiad przytaknął i zamknął drzwi, a ja czułam, jak po policzkach zaczynają spływać mi łzy. Kolejny raz upokorzona. Kolejny raz odcięta od znajomych, których ubywało w moim życiu. Po powrocie do mieszkania mąż spytał ironicznie: „No i co, dalej chcesz go podwieźć?”. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.