Buro, szaro i ponuro
Buro, szaro i ponuro
Kiepsko być głupiutką kurą
Kiepsko być głupiutkim psem
A czym lepiej?
Sam nie wiem….
Może wcale nie tak głupio
Iść przez życie z miną głupią
Nie narażać nigdy się
Może nikt nie zbije mnie
Może kiedy nic nie zrobię
Nic nie stanie się i Tobie
Może tak a może nie
Nikt z nas tego już nie wie
Nikt z nas nie wie
I nie zgadnie
Kto się potknie
Kto upadnie
Kto podniesie potem się
Czemu Ty?
A ja już nie?
Czy to ufo jest?
Czy to ufo jest
Czy gwiazda
Tu odpowiedź
Dobra każda
Czy to anioł
Spada z nieba
Zawsze jego
Tu potrzeba
Może słońce
Nocą świeci
Może dusza
Z ziemi leci
A pod jasnym
Tym promieniem
Nie jest to mym
Uprzedzeniem
Widzę taniec
Drzew na ziemi
Ruch gałęzi rozpromieni
Może lepiej
Będzie wreszcie
Po tym nocnym
Jasnym teście
Czy to puzzle są?
Czy to puzzle są?
Czy cień?
Co tam robisz
Cały dzień?
Co tak stoisz
W płaszczu tym?
Rąk nie widać!
Będzie dym!
Cień uśmiecha się z zza krat…
Czy to Siostra jest czy brat?
Chyba jednak jest to Siostra
Cień dziewczyny…
Choć dorosła
Cień kobiety…
Widać wszędzie
Puzzle wszędzie…
cegły wszędzie…
Może coś tu jednak będzie?
Może będzie …
Lub nie będzie…
Może puzzle ktoś posprząta?
To kobieta, choć dorosła…
Dym niczym fajka
Dym niczym fajka
Jeszcze się tli
Słychać szum rozmów
My jesteśmy w nim
Ogień wciąż łapie
Powietrza smak
Te piękne chwile
Jestem ich rad
Przeszłości czar
Przyszłości smak
Czar ich przyjaźni
Siostra i brat
Dziś na tapecie
Dziś na tapecie
Powiem w sekrecie
Są kwiaty suszki
Co na to powiecie?
Ususzona radość w nas
Ususzona cały czas
Czas ususzeń nadszedł w nas
Czemu znów kolejny raz?
Niewinności rdzeń pokrywa
Żółć żółcista ją zakrywa
Obręcz żółta dookoła
O ratunek ciągle woła
Dalej warstwa jest brązowa
Trochę zgniła, już nie nowa
W centrum zdjęcia nam się mieni
Jak kolory naszej ziemi
Obok kwiatu suszka jest
Tło różowe, białe też
Może babskie to kolory
Jednak to są mocne strony
Bo nadziei nam przybywa
Wtedy gdy się ktoś odzywa
Wtedy gdy się ktoś ciekawi
Co się z Tobą dziś wyprawi
Dziś sylwester liści
Dziś Sylwester liści
Mi się chyba przyśni
Lecą wnet do góry
W ciemną noc
Nie w chmury
Lecą i śpiewają
W nosie inne mają
Marzą i też tańczą
Nocy czerń Szamańczą
Gdy nadejdzie pora
Spadną w dół od nowa
Trochę się potłuką
Lecz nie będzie głupio
Za rok znów spróbują
I się nie dołują
Za rok znów zatańczą
Nocy czerń Szamańczą
Jak myślicie
Jak myślicie
Co to będzie?
Może król
Jest na kolędzie?
Może jednak
Jest to jeż?
Lub jeżozwierz
Nie wiem też…
Ciało ma chyba jabłkowe
Lub po prostu cebulkowe
Może też pożółkła kartka
Z pamiętnika gdzieś wydarta
Może to kapusty głowa
Myśleć będzie wnet gotowa
Jednak to co jeszcze widzę
To korona…. z niej nie szydzę
Bo korona jest ognista
I wiadomo zajebista
Jednak to co powiem skrycie
I co widzę znakomicie
Z prawej strony
Tej kuchenki
Łzę prawdziwą
Dość jej męki
Już nie palmy więcej marzeń
Nawet jeśli ktoś nam każe
Nawet jeśli jest daleko
Za morzami, górą, rzeką
Jesień w lesie
Jesień w lesie
Co przyniesie?
Gdzie los jeszcze
Cię poniesie?
Czy w długaśne te wieczory
Do rozmowy jest ktoś skory?
Czy napiszesz dziś mi słowo?
By znów było kolorowo?
Czy mi wyślesz niespodziankę
Z Australii fajną kartkę?
Może nic się już nie stanie
Jest już tylko wspominanie?
Może leśna gałąź życia
Nic już nie ma do odkrycia
I porasta wszędzie mech
— lecz zielony!
Ktoś tak rzekł
— że zielony?
Ja odpowiem :
I tak tęskni za pustkowiem
I tak tęskni za liściami
Nic nie sprzątać!
Precz z grabiami!
Jeśli życia masz dziś chęć
Jeśli życia masz dziś chęć
Szare mury maluj wnet
Szara przestrzeń dookoła
O ratunek ciągle woła
Szare mury krzyczą wkoło
Zróbcie w końcu nam wesoło
Maluj mury wnet jesienią
Może znów się zazielenią
Maluj mury wczesną wiosną
Niech w nadziei ciągle rosną
Mury to cementu czas
Gorzej jeśli mury w nas
Lecz ktoś robi znów pokłony
Popatrz na dół z lewej strony
To dwie nitki kroczą dumnie
Rodzą liście znów w południe
Rodzą życie dookoła
Patrzcie kolor znów zawoła
Świat znów robi się fajowy
A nie szary czy beżowy
Świat znów sto kolorów ma
Radość życia znów w nim gra
Kamienna twarz
Kamienna twarz
Choć pełna łez
Dziś patrzę w ją
Pod nogi też
Ze smutku tak
odzywa się
I widzę go
Znajomy cień
Zielony tak
Jak trawa jest
I wdziera się
I wdziera się
W kamienną twarz
Choć pełną łez
Zamienia ją
W zielony dzień
W zieloną twarz
Nadziei smak
Już lepiej jest
Jestem już rad
Kolce wokół nas
Kolce wokół nas
Bólu nadszedł czas
Strach jest wokół nas
Cierpisz cały czas
Kolce wokół nas
Cały czas czekają
Kogo dziś dopadną
Komu radę dają
Kolce wokół nas
Ciągle się martwimy
Czy dopadną dzisiaj nas
Czy jutro się obudzimy
Lecz wokół kolory
Nie czas na amory
Kolce też bordowe
Strachu opuść głowę
Bólu opuść ciało też
Odejdź stąd
No dalej precz
Latarnia pamięci
Latarnia pamięci
Już mnie nie kręci
Tylko lustruje
Czy coś nie zmaluje
Latarnia pamięci
Już mnie nęci
I wciąż kontroluje
Co dziś zepsuje
Latarnia pamięci
Widziała wiele
Wczoraj na dworze
Dzisiaj w kościele
Jutro zaś pewnie
Się znów szykuje
By spojrzeć na Ciebie
Jak Ci się pracuje
Lub spojrzeć na innych
Wszak patrzeć lubi
Jest bardzo ciekawa
To kiedyś ją zgubi
Bo zapomniała
Co to ciężka praca
Być taką wścibską
Już się nie opłaca
Żyć cudzym życiem
Nie opłaca się
Żyj tylko swoim
W nocy i we mgle
Żyj życiem swoim
Jakie by nie było
Lecz czyń co słuszne
Co było to było
Co będzie to będzie
Świeci słońce w dzień
A w nocy latarnia pamięci
Już nie ciekawska
Już ktoś ją podkręcił
Magia to
Magia to
Czy nie jest magia?
Kosmos kolor
Pewność skradła
Czy to zwykły szalik jest?
Magii kolor?
Czyj on jest?
Zwykły szalik?
Ja nie sądzę….
Choć w swym życiu
Często błądzę…
Choć w swym życiu
Czasem płaczę….
Magii kolor
Wnet zobaczę
Szalik też już
Dziś się przyda
Czy magiczny?
Myślę….chyba…
Fioletowy?
Tak….kosmiczny…
Jestem dzisiaj
Sympatyczny
Jutro będę
Już mniej miły
Ciągle śmiać się?
Nie mam siły…..
Pod obrazkiem pytanie
Pod obrazkiem pytanie…
Co to będzie?
Któż to wie?
Może jakaś stara gra?
W którą starszy człowiek gra?
Może też warkocze matki?
Choćby chrzestnej…
do jej chatki?
Czy ty wiesz to?
Czy też nie?
Lub ktoś inny
czy ktoś wie?
Może Aga moja siostra
Coś podstępem tu przyniosła?
Może to jest jakiś podtekst?
Widzę… między warkoczami mostek
Może czarno szare słupy?
Idą do swojej kajuty?
Może jest to jednak proste…
Może tory i też mostek…
Może także to są słupy…
Podążają gdzieś na skróty…
Też z pewnością to warkocze…
Choć się z matką chrzestną droczę…
Ja zaś myślę
Lecz kto wie
Każdy widzi
To co chce
Popękani są wśród nas
Popękani są wśród nas
Popękani cały czas
Lub troszeczkę popękani
W zależności kto ich zrani
W zależności kto da radę
W serce włożyć całą szpadę
Nienawiści lub zawiści
Lub troszeczkę czarnych myśli
Szczyptę żalu
Liść pragnienia
Lecz pomimo zła istnienia
Mamy dużo do zrobienia
Dobrych rzeczy sami wiecie
Będzie lepiej na tym świecie
Poranna rosa
Poranna rosa
Wyścig urządziła
Na autostradzie życia
Taka była miła
Kropla za kroplą
Ciągle się ścigały
Na zielonych torach
Prędko podążały
Kropla za kroplą
Dobrze że nie zmokną
Przecież to dzieci wody
Nigdy nie przemokną
A jedna kropla duża
A druga kropla mała
A duża jest mądrzejsza
A mała przebieglejsza
Gdy duża kropla próbuje
Zagarnąć małe krople
To mała kropla zwiewa
Ucieka bezpowrotnie
Pamiętaj duża kroplo
Że zanim przeminiesz
Że byłaś małą kroplą
Choć to był tylko sen
Pamiętaj duża kroplo
W wyścigu życia tym
Liczy się tylko wynik
Ty jesteś przecież nim
Pamiętaj mała kroplo
W wędrówce szybko w dół
Że duża Ci pomoże
No chyba że to zbój
Rozłupany orzech leży
Rozłupany orzech leży
Może młotkiem ktoś uderzy
Obcęgami jak kto woli
W puste ciało przyfasoli
A najlepsza jego dusza
W buzi Ajki się nie rusza
Najpyszniejszy leśny smak
Ajka z nim jest za pan brat
I skorupki cała masa
Stół przykryty jak okrasa
Co dziś pocznie nasza ajka
Lecz z pomocą ciotka janka
Gdy zapasy skończą się
Zaprasza po następne
Jaki morał stąd wypłynie
W sieci nigdy nic nie zginie
Przyjemności cała kupa
Lecz pozostanie skorupa
Tam rośnie duże drzewo
Tam rośnie duże drzewo
Pamiętaj o tym kolego
Gdy wracasz nad ranem
Ze wspomnień pełnym dzbanem
Pamiętaj o tym koleżanko
Przed twą kolejną randką
To Ponigwodzkie czasy
Imprez pełnych tarasy
I grill na balkonie
Ciotce Jance się pokłonie
W tamtych czasach grilla Ceba pilnuje
Bruso rozlewa cytrynówkę i piwo
Malisz z nową łaską flirtuje
Młodości pełne czasy
Na Rudnickiej muzyki pełne basy
I tylko wójek Mirek się irytuje
Gdy ja z Brusem na górze poguje
Wspomnień czas zamknąć
Choć to pełna księga
Każdy ma swoją przeszłość
Czasem każdy do niej sięga
A duże drzewo
Cóż dalej na Rudnickiej stoi
Czasem się uśmiechnie
A czasem komuś pokłoni
Ten mazurkowy słoń
Ten mazurkowy słoń
Przypadkiem w wojnie trąbę stracił
Trochę go boli
Trąby brak
Nieśmiało na niej lubił nucić
Lecz gdy spojrzymy na nią z bliska
Z nadzieją patrząc trochę z boku
To w głębi myśli naszych jest
Nowiutka trąba gdzieś od roku
I słoń bez trąby o tym wie
I słoń malutki mazurkowy
Że życie z trąbą albo nie
On na to w końcu jest gotowy
Ten stary mur
Ten stary mur
To jakieś czary
Nie taki stary
Baby gadały
Dużo już widział
I brał za bary
Życie wesołe
I życie smutne
Gdy ktoś go wkurzy
To cegłą tupnie
Gdy ktoś go lubi
To się uśmiecha
Lubi pić piwo
Nie lubi mleka
Lecz powie wam
Tylko że skrycie
Że znowu pragnie
Życie nad życie
Najbardziej kocha
Zaś swoje murki
Choć życie z nimi
Wcale nie z górki
Tak sobie stoi
Trochę się boi
Lecz sobie myśli
Czas wszystko zgoi
Tymczasem w lesie
Tymczasem w lesie
Leśne zbiegowisko
Wszyscy stoją wokół
Takie zbiorowisko
Takie leśne spotkanie
Kiedy drzewo z drzewem
Blisko siebie stanie
A właściwie kiedy
drzewo z drzewem leży
mam nadzieję że nie martwe
chcę mocno w to wierzyć
wokół tych drzew
leżących tak sobie
rodzi się nowe życie
wyobraź to osobie
zielony listek
z listkiem wita się
wśród zmęczonych drzew
nowe życie rodzi się