E-book
7.35
drukowana A5
19.18
drukowana A5
Kolorowa
38.89
audiobook
7.35
Popękani

Bezpłatny fragment - Popękani

Kolory życia Pablobooka - część 1


4
Objętość:
49 str.
ISBN:
978-83-8324-186-9
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 19.18
drukowana A5
Kolorowa
za 38.89
audiobook
za 7.35

Buro, szaro i ponuro

Buro, szaro i ponuro

Kiepsko być głupiutką kurą

Kiepsko być głupiutkim psem

A czym lepiej?

Sam nie wiem….

Może wcale nie tak głupio

Iść przez życie z miną głupią

Nie narażać nigdy się

Może nikt nie zbije mnie

Może kiedy nic nie zrobię

Nic nie stanie się i Tobie

Może tak a może nie

Nikt z nas tego już nie wie

Nikt z nas nie wie

I nie zgadnie

Kto się potknie

Kto upadnie

Kto podniesie potem się

Czemu Ty?

A ja już nie?

Czy to ufo jest?

Czy to ufo jest

Czy gwiazda

Tu odpowiedź

Dobra każda

Czy to anioł

Spada z nieba

Zawsze jego

Tu potrzeba

Może słońce

Nocą świeci

Może dusza

Z ziemi leci

A pod jasnym

Tym promieniem

Nie jest to mym

Uprzedzeniem

Widzę taniec

Drzew na ziemi

Ruch gałęzi rozpromieni

Może lepiej

Będzie wreszcie

Po tym nocnym

Jasnym teście

Czy to puzzle są?

Czy to puzzle są?

Czy cień?

Co tam robisz

Cały dzień?

Co tak stoisz

W płaszczu tym?

Rąk nie widać!

Będzie dym!

Cień uśmiecha się z zza krat…

Czy to Siostra jest czy brat?

Chyba jednak jest to Siostra

Cień dziewczyny…

Choć dorosła

Cień kobiety…

Widać wszędzie

Puzzle wszędzie…

cegły wszędzie…

Może coś tu jednak będzie?

Może będzie …

Lub nie będzie…

Może puzzle ktoś posprząta?

To kobieta, choć dorosła…

Dym niczym fajka

Dym niczym fajka

Jeszcze się tli

Słychać szum rozmów

My jesteśmy w nim

Ogień wciąż łapie

Powietrza smak

Te piękne chwile

Jestem ich rad

Przeszłości czar

Przyszłości smak

Czar ich przyjaźni

Siostra i brat

Dziś na tapecie

Dziś na tapecie

Powiem w sekrecie

Są kwiaty suszki

Co na to powiecie?

Ususzona radość w nas

Ususzona cały czas

Czas ususzeń nadszedł w nas

Czemu znów kolejny raz?

Niewinności rdzeń pokrywa

Żółć żółcista ją zakrywa

Obręcz żółta dookoła

O ratunek ciągle woła

Dalej warstwa jest brązowa

Trochę zgniła, już nie nowa

W centrum zdjęcia nam się mieni

Jak kolory naszej ziemi

Obok kwiatu suszka jest

Tło różowe, białe też

Może babskie to kolory

Jednak to są mocne strony

Bo nadziei nam przybywa

Wtedy gdy się ktoś odzywa

Wtedy gdy się ktoś ciekawi

Co się z Tobą dziś wyprawi

Dziś sylwester liści

Dziś Sylwester liści

Mi się chyba przyśni

Lecą wnet do góry

W ciemną noc

Nie w chmury

Lecą i śpiewają

W nosie inne mają

Marzą i też tańczą

Nocy czerń Szamańczą

Gdy nadejdzie pora

Spadną w dół od nowa

Trochę się potłuką

Lecz nie będzie głupio

Za rok znów spróbują

I się nie dołują

Za rok znów zatańczą

Nocy czerń Szamańczą

Jak myślicie

Jak myślicie

Co to będzie?

Może król

Jest na kolędzie?

Może jednak

Jest to jeż?

Lub jeżozwierz

Nie wiem też…

Ciało ma chyba jabłkowe

Lub po prostu cebulkowe

Może też pożółkła kartka

Z pamiętnika gdzieś wydarta

Może to kapusty głowa

Myśleć będzie wnet gotowa

Jednak to co jeszcze widzę

To korona…. z niej nie szydzę

Bo korona jest ognista

I wiadomo zajebista

Jednak to co powiem skrycie

I co widzę znakomicie

Z prawej strony

Tej kuchenki

Łzę prawdziwą

Dość jej męki

Już nie palmy więcej marzeń

Nawet jeśli ktoś nam każe

Nawet jeśli jest daleko

Za morzami, górą, rzeką

Jesień w lesie

Jesień w lesie

Co przyniesie?

Gdzie los jeszcze

Cię poniesie?

Czy w długaśne te wieczory

Do rozmowy jest ktoś skory?

Czy napiszesz dziś mi słowo?

By znów było kolorowo?

Czy mi wyślesz niespodziankę

Z Australii fajną kartkę?

Może nic się już nie stanie

Jest już tylko wspominanie?

Może leśna gałąź życia

Nic już nie ma do odkrycia

I porasta wszędzie mech

— lecz zielony!

Ktoś tak rzekł

— że zielony?

Ja odpowiem :

I tak tęskni za pustkowiem

I tak tęskni za liściami

Nic nie sprzątać!

Precz z grabiami!

Jeśli życia masz dziś chęć

Jeśli życia masz dziś chęć

Szare mury maluj wnet

Szara przestrzeń dookoła

O ratunek ciągle woła

Szare mury krzyczą wkoło

Zróbcie w końcu nam wesoło

Maluj mury wnet jesienią

Może znów się zazielenią

Maluj mury wczesną wiosną

Niech w nadziei ciągle rosną

Mury to cementu czas

Gorzej jeśli mury w nas

Lecz ktoś robi znów pokłony

Popatrz na dół z lewej strony

To dwie nitki kroczą dumnie

Rodzą liście znów w południe

Rodzą życie dookoła

Patrzcie kolor znów zawoła

Świat znów robi się fajowy

A nie szary czy beżowy

Świat znów sto kolorów ma

Radość życia znów w nim gra

Kamienna twarz

Kamienna twarz

Choć pełna łez

Dziś patrzę w ją

Pod nogi też

Ze smutku tak

odzywa się

I widzę go

Znajomy cień

Zielony tak

Jak trawa jest

I wdziera się

I wdziera się

W kamienną twarz

Choć pełną łez

Zamienia ją

W zielony dzień

W zieloną twarz

Nadziei smak

Już lepiej jest

Jestem już rad

Kolce wokół nas

Kolce wokół nas

Bólu nadszedł czas

Strach jest wokół nas

Cierpisz cały czas

Kolce wokół nas

Cały czas czekają

Kogo dziś dopadną

Komu radę dają

Kolce wokół nas

Ciągle się martwimy

Czy dopadną dzisiaj nas

Czy jutro się obudzimy

Lecz wokół kolory

Nie czas na amory

Kolce też bordowe

Strachu opuść głowę

Bólu opuść ciało też

Odejdź stąd

No dalej precz

Latarnia pamięci

Latarnia pamięci

Już mnie nie kręci

Tylko lustruje

Czy coś nie zmaluje

Latarnia pamięci

Już mnie nęci

I wciąż kontroluje

Co dziś zepsuje

Latarnia pamięci

Widziała wiele

Wczoraj na dworze

Dzisiaj w kościele

Jutro zaś pewnie

Się znów szykuje

By spojrzeć na Ciebie

Jak Ci się pracuje

Lub spojrzeć na innych

Wszak patrzeć lubi

Jest bardzo ciekawa

To kiedyś ją zgubi

Bo zapomniała

Co to ciężka praca

Być taką wścibską

Już się nie opłaca

Żyć cudzym życiem

Nie opłaca się

Żyj tylko swoim

W nocy i we mgle

Żyj życiem swoim

Jakie by nie było

Lecz czyń co słuszne

Co było to było

Co będzie to będzie

Świeci słońce w dzień

A w nocy latarnia pamięci

Już nie ciekawska

Już ktoś ją podkręcił

Magia to

Magia to

Czy nie jest magia?

Kosmos kolor

Pewność skradła

Czy to zwykły szalik jest?

Magii kolor?

Czyj on jest?

Zwykły szalik?

Ja nie sądzę….

Choć w swym życiu

Często błądzę…

Choć w swym życiu

Czasem płaczę….

Magii kolor

Wnet zobaczę

Szalik też już

Dziś się przyda

Czy magiczny?

Myślę….chyba…

Fioletowy?

Tak….kosmiczny…

Jestem dzisiaj

Sympatyczny

Jutro będę

Już mniej miły

Ciągle śmiać się?

Nie mam siły…..

Pod obrazkiem pytanie

Pod obrazkiem pytanie…

Co to będzie?

Któż to wie?

Może jakaś stara gra?

W którą starszy człowiek gra?

Może też warkocze matki?

Choćby chrzestnej…

do jej chatki?

Czy ty wiesz to?

Czy też nie?

Lub ktoś inny

czy ktoś wie?

Może Aga moja siostra

Coś podstępem tu przyniosła?

Może to jest jakiś podtekst?

Widzę… między warkoczami mostek

Może czarno szare słupy?

Idą do swojej kajuty?

Może jest to jednak proste…

Może tory i też mostek…

Może także to są słupy…

Podążają gdzieś na skróty…

Też z pewnością to warkocze…

Choć się z matką chrzestną droczę…

Ja zaś myślę

Lecz kto wie

Każdy widzi

To co chce

Popękani są wśród nas

Popękani są wśród nas

Popękani cały czas

Lub troszeczkę popękani

W zależności kto ich zrani

W zależności kto da radę

W serce włożyć całą szpadę

Nienawiści lub zawiści

Lub troszeczkę czarnych myśli

Szczyptę żalu

Liść pragnienia

Lecz pomimo zła istnienia

Mamy dużo do zrobienia

Dobrych rzeczy sami wiecie

Będzie lepiej na tym świecie

Poranna rosa

Poranna rosa

Wyścig urządziła

Na autostradzie życia

Taka była miła

Kropla za kroplą

Ciągle się ścigały

Na zielonych torach

Prędko podążały

Kropla za kroplą

Dobrze że nie zmokną

Przecież to dzieci wody

Nigdy nie przemokną

A jedna kropla duża

druga kropla mała

A duża jest mądrzejsza

A mała przebieglejsza

Gdy duża kropla próbuje

Zagarnąć małe krople

To mała kropla zwiewa

Ucieka bezpowrotnie

Pamiętaj duża kroplo

Że zanim przeminiesz

Że byłaś małą kroplą

Choć to był tylko sen

Pamiętaj duża kroplo

W wyścigu życia tym

Liczy się tylko wynik

Ty jesteś przecież nim

Pamiętaj mała kroplo

W wędrówce szybko w dół

Że duża Ci pomoże

No chyba że to zbój

Rozłupany orzech leży

Rozłupany orzech leży

Może młotkiem ktoś uderzy

Obcęgami jak kto woli

W puste ciało przyfasoli

A najlepsza jego dusza

W buzi Ajki się nie rusza

Najpyszniejszy leśny smak

Ajka z nim jest za pan brat

I skorupki cała masa

Stół przykryty jak okrasa

Co dziś pocznie nasza ajka

Lecz z pomocą ciotka janka

Gdy zapasy skończą się

Zaprasza po następne

Jaki morał stąd wypłynie

W sieci nigdy nic nie zginie

Przyjemności cała kupa

Lecz pozostanie skorupa

Tam rośnie duże drzewo

Tam rośnie duże drzewo

Pamiętaj o tym kolego

Gdy wracasz nad ranem

Ze wspomnień pełnym dzbanem

Pamiętaj o tym koleżanko

Przed twą kolejną randką

To Ponigwodzkie czasy

Imprez pełnych tarasy

I grill na balkonie

Ciotce Jance się pokłonie

W tamtych czasach grilla Ceba pilnuje

Bruso rozlewa cytrynówkę i piwo

Malisz z nową łaską flirtuje

Młodości pełne czasy

Na Rudnickiej muzyki pełne basy

I tylko wójek Mirek się irytuje

Gdy ja z Brusem na górze poguje

Wspomnień czas zamknąć

Choć to pełna księga

Każdy ma swoją przeszłość

Czasem każdy do niej sięga

A duże drzewo

Cóż dalej na Rudnickiej stoi

Czasem się uśmiechnie

A czasem komuś pokłoni

Ten mazurkowy słoń

Ten mazurkowy słoń

Przypadkiem w wojnie trąbę stracił

Trochę go boli

Trąby brak

Nieśmiało na niej lubił nucić

Lecz gdy spojrzymy na nią z bliska

Z nadzieją patrząc trochę z boku

To w głębi myśli naszych jest

Nowiutka trąba gdzieś od roku

I słoń bez trąby o tym wie

I słoń malutki mazurkowy

Że życie z trąbą albo nie

On na to w końcu jest gotowy

Ten stary mur

Ten stary mur

To jakieś czary

Nie taki stary

Baby gadały

Dużo już widział

I brał za bary

Życie wesołe

I życie smutne

Gdy ktoś go wkurzy

To cegłą tupnie

Gdy ktoś go lubi

To się uśmiecha

Lubi pić piwo

Nie lubi mleka

Lecz powie wam

Tylko że skrycie

Że znowu pragnie

Życie nad życie

Najbardziej kocha

Zaś swoje murki

Choć życie z nimi

Wcale nie z górki

Tak sobie stoi

Trochę się boi

Lecz sobie myśli

Czas wszystko zgoi

Tymczasem w lesie

Tymczasem w lesie

Leśne zbiegowisko

Wszyscy stoją wokół

Takie zbiorowisko

Takie leśne spotkanie

Kiedy drzewo z drzewem

Blisko siebie stanie

A właściwie kiedy

drzewo z drzewem leży

mam nadzieję że nie martwe

chcę mocno w to wierzyć

wokół tych drzew

leżących tak sobie

rodzi się nowe życie

wyobraź to osobie

zielony listek

z listkiem wita się

wśród zmęczonych drzew

nowe życie rodzi się


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 19.18
drukowana A5
Kolorowa
za 38.89
audiobook
za 7.35