Od autora
Szanowni Czytelnicy. Oddaję w Wasze ręce książkę o relacjach polsko — ukraińskich na obszarze dzisiejszego województwa podkarpackiego, a dokładnie w jego południowo — wschodniej części. W niedużym zakresie, obejmuje ona również teren obecnego województwa małopolskiego, niegdyś krakowskiego. Ramy czasowe danej pracy zawierają lata 1919—1946, czyli okres kiedy województwo podkarpackie jeszcze nie istniało, natomiast — w podziale administracyjnym Polski — na opisywanym obszarze było najpierw województwo lwowskie, a później rzeszowskie. Był to również okres drugiej wojny światowej i związanych z nią dwóch okupacji: sowieckiej i niemieckiej.
Cezura czasowa obejmuje lata między upadkiem Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej w 1919 roku, po wojnie polsko — ukraińskiej z lat 1918 –1919, a wysiedleniem ludności między — zależną od Sowietów — Polską a Ukraińską Socjalistyczną Republiką Rad (USRR), wchodzącą w skład ZSRR.
Praca pochyla się przede wszystkim nad tragicznym okresem w relacjach między obu narodami w czasie działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii. Był to czas, nie tylko okrutnej działalności nacjonalistycznego podziemia ukraińskiego, ale również przesiedleń oraz wielu innych cierpień ludności cywilnej: polskiej i ukraińskiej.
Niniejsza książka oparta jest na pracy magisterskiej pt. „Stosunki polsko-ukraińskiej w południowo-wschodniej części województwa rzeszowskiego w latach 1944—1948”, którą autor obronił w 2008 roku u prof. Andrzeja Leona Sowy.
Pamięci Józefa Fedków, z którym wędrowałem niegdyś po „nieistniejącej” Krajnej.
Grzegorz Piwowarczyk
ROZDZIAŁ I
W województwie lwowskim i krakowskim 1919–1939
Wprowadzenie
W 1918 roku Polakom udało się odtworzyć utracone w XVIII wieku państwo, a Ukraińcom — sięgającym tradycji średniowiecznej Rusi — już nie. W 1919 roku Wojsko Polskie ostatecznie pokonało i zlikwidowało Zachodnioukraińską Republikę Ludową, która obejmowała tereny dawnej Galicji Wschodniej z okresu zaboru austriackiego. U schyłku kolejnego roku utworzono województwo lwowskie, nawiązujące do województwa ruskiego przedrozbiorowego Królestwa Polskiego, jak również odtworzono stare województwo krakowskie.
W okresie międzywojennym głównym ośrodkiem społeczności ukraińskiej na opisywanych obszarach był Przemyśl — raczej ze względów historycznych niż demograficznych. Polacy stanowili tam około 50 % ludności, Żydzi 34 %, a Ukraińcy jedynie 15 %. Ludność żydowska dominowała w Birczy, Dubiecku i kilku innych miasteczkach. Ukraińcy przeważali natomiast na wsi. Stanowili tam 58 % ludności, Polacy 37 %, a Żydzi 5 %.
Wsie zamieszkane głównie przez Polaków występowały między innymi wokół Przemyśla i w gminie Dubiecko. Duże skupiska Polaków były również w miejscowościach, m.in: Bukowsko, Jaśliska, Nowotaniec, Zagórz, Narol, Lipsko, Ruda Różaniecka i Łukawica. Ludność ukraińska dominowała w górzystej części regionu. Wsie polskie tworzyły tam „wysepki etniczne”, m.in. okolice Kalwarii Pacławskiej i Birczy. Całość opisywanych terenów cechowała duża gęstość zaludnienia. Skutkiem tego duży odsetek gospodarstw (41,2 %) miało wielkość od 2 do 5 ha. Ludność, niezależnie od narodowości, zajmowała się przeważnie rolnictwem, a w Bieszczadach także pasterstwem. W wielu wsiach leżących nad Sanem ludność trudniła się rybołówstwem i flisactwem. Na całym opisywanym obszarze przemysł prawie się nie rozwijał. Wśród istniejących zakładów przeważały: tartaki, młyny, mleczarnie itp., a w górach także kopalnie ropy naftowej. W Sanoku istniała fabryka wagonów.
Oświata miała głównie polski charakter. Jej poziom mieścił się przeważnie w średniej krajowej, ale na terenach górskich należała do najgorszych w kraju. Istniało także szkolnictwo prywatne miedzy innymi ukraińska „Ridna Szkoła”. Ciężkie warunki bytowania i brak oświaty sprzyjał powstawaniu różnego rodzaju zabobonów.
Z powodu trudnych warunków materialnych ludność niejednokrotnie udawała się na emigrację. Na tle ekonomicznym dochodziło też nierzadko do rozruchów. Nie miały one jednak charakteru narodowego.
Jeśli chodzi o sympatie polityczne, to wśród Polaków największą popularnością cieszyło się Stronnictwo Ludowe, a wśród Ukraińców, Ukraińska Organizacja Narodowo –Demokratyczna (UNDO).
Do I wojny światowej istniało na opisywanych obszarach wyraźne poczucie odrębności religijnej, które zastępowało w pewnej mierze tożsamość narodową. Pewien wpływ na kształtowanie się świadomości narodowej miały także konflikty społeczne i związane z tym utożsamianie Ukraińców z chłopami, a szlachty z Polakami. W zachodniej części województwa lwowskiego było to jednak zjawisko rzadsze niż w pozostałej części Małopolski Wschodniej. Świadczyć może o tym rewolta chłopów bieszczadzkich w 1932 roku. Mieszkańcy wsi zbuntowali się przeciwko zarządzeniu starosty leskiego, głoszącego bezpłatne przepracowanie dnia przy budowie drogi. Przeciwko chłopom, którzy uznali ten pomysł za próby przywrócenia pańszczyzny, rzucono siły policji i wojska, które po miesiącu stłumiły rozruchy. Podczas ich trwania zginęło prawdopodobnie kilka osób. Z kilkuset aresztowanych, przed sądem stanęło siedem osób. „Powstanie leskie” nie miało jednak charakteru narodowego, gdyż wzięli w nim udział Ukraińcy i Polacy.
„Tu będzie Ukraina”
Walki polsko — ukraińskie z lat 1918—1919 objęły na omawianym terenie powiaty: leski, lubaczowski, jarosławski, przemyski i sanocki. Na pozostałym obszarze konflikt ten nie odgrywał większej roli lub wcale nie występował. Zdarzały się również lokalne i ponadnarodowe formy porozumienia oraz współpracy, jak m.in. w Birczy.
Po przegranej wojnie, Ukraińcy postanowili kontynuować walkę o niepodległość w nowych warunkach. W 1920 roku utworzyli Ukraińską Organizację Wojskową (UWO), która miała przygotować powstanie przeciwko państwu polskiemu. Członkowie UWO uważali, że jedyną dostępną formą walki jest indywidualny terror, dywersja, napady w celu zdobycia funduszy, dezorganizacja komunikacji, itp.
Przemyśl stał się również jedną z głównych twierdz ukraińskich nacjonalistów w województwie lwowskim. W 1924 roku zastrzelono tam dyrektora Państwowego Seminarium Żeńskiego z ukraińskim językiem nauczania Soprana Matwijasa. Został on uznany za zdrajcę sprawy ukraińskiej, kiedy na polecenie Kuratorium Okręgu Szkolnego Lwowskiego wprowadził w protokołach rady pedagogicznej zapis w języku polskim. Wyroku dokonali absolwenci III Państwowego Gimnazjum z ruskim językiem nauczania w Przemyślu. Schronienia zamachowcom udzielił nauczyciel wymienionego gimnazjum. Został on za ten czyn zawieszony w prawach nauczania na pół roku. W 1925 roku ukraińscy nacjonaliści ponownie dokonali — tym razem — nieudanego zamachu na dyrektora III Państwowego Gimnazjum z ruskim językiem nauczania za ustępstwa wobec Polaków.
W latach międzywojennych rozpoczęła działalność również Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Jej geneza sięga różnych ukraińskich ugrupowań nacjonalistycznych działających w latach dwudziestych XX wieku. Główną organizacją, z której wywodziło się OUN, było UWO. Na jej czele stał, późniejszy przywódca OUN, Jewhen Konowalec. UWO dążyło przede wszystkim do nie dopuszczenia do asymilacji terenów zamieszkałych przez większość ukraińską z centralną Polską. Głosiło hasło budowy Wielkiej Ukrainy. Założenia te przejęło OUN, które powstało podczas I Kongresu Nacjonalistów Ukraińskich w 1929 r. w Wiedniu. Główna siedziba organizacji mieściła się w Berlinie. Najwyższą władzą był Kongres partii, który decydował o obsadzie kierownictwa (prowydu) OUN i wyznaczał kierunki działalności politycznej. W Polsce istniał Krajowy Prowyd OUN z siedzibą we Lwowie, który organizował siatkę konspiracyjną przede wszystkim w Małopolsce Wschodniej.
Ojcem ideologii nacjonalistycznej realizowanej przez OUN był Dymitr Doncow. Jego skrajnie radykalne poglądy, co do kwestii metod prowadzących do budowy Wielkiej Ukrainy, zyskały poparcie wśród dużej części młodzieży ukraińskiej. Ideały Doncowa mówiły o konieczności wychowania młodzieży w duchu fanatycznej, zdolnej do wszelkich poświęceń miłości do własnego narodu. Przyczyniło się to do wykształcenia pokolenia Ukraińców, dla których największą świętością było utworzenie zjednoczonego, niepodległego państwa ukraińskiego. Idee wolnościowe były jednak szerzone przez większość kulturalno –oświatowych towarzystw ukraińskich, które w międzywojniu miały większy niż OUN wpływ na społeczność ukraińską zamieszkującą w Polsce.
W osiągnięciu swoich celów, działacze OUN, wykorzystywali istniejące legalne towarzystwa ukraińskie w szczególności „Proświtę” i „Ridną Szkołę” oraz towarzystwa sportowe „Sokił” i „Hurtki Mołodi”. Kuźnią kadr dla inteligencji ukraińskiej miały być sekcje studenckie, które powstawały przy „Proświcie”. Ukraińscy nacjonaliści przenikali do tych instytucji i prowadzili akcję nastawienia ich członków negatywnie do wszystkiego co polskie. OUN nie liczyła wówczas na zdobycie szerszej liczby własnych działaczy, a jedynie rozszerzenie wpływów na ukraińskie instytucje, aby przez nie uświadamiać ludność ukraińską w duchu nacjonalistycznym. Dotyczyło to zwłaszcza młodzieży, która miała w odpowiednim czasie stanąć do walki o wolną Ukrainę.
„Proświta” wykorzystywana była również do rozgrywania swoich celów politycznych przez komunistów ukraińskich. W piśmie komendanta posterunku policji w Rymanowie do starosty sanockiego, czytamy, że siedziba lokalnej „Proświty” została wykorzystana przez Mikołaja Beka, Michała Łowickiego i Dmytra Sudomira z Sieniawy: „przeciw Państwu i obecnemu ustrojowi państwowemu, przekracza w różnych kierunkach ramy zatwierdzonego statutu, przeto stawiam wniosek na bezwzględne rozwiązanie danego stowarzyszenia”.
W początkach swojej działalności OUN organizowało niewielkie jeszcze działania dywersyjne. Nasilenie takich akcji nastąpiło na początku 1930 roku. Ukraińcy przeprowadzili szereg akcji przeciwko Polakom, polskiej administracji i węzłom komunikacyjnym w Małopolsce Wschodniej. Działalność ta groziła, według polskich władz, wybuchem walki i samosądów ludności polskiej na posądzanych o działanie w ramach OUN osobach. Na osobiste polecenie Józefa Piłsudskiego, wydane 16 września 1930 roku, władze przeprowadziły akcję pacyfikacyjną na terenach objętych działaniami sabotażowymi OUN. Pacyfikacja przeprowadzona siłami policji i wojska trwała od 20 do 29 września 1930 roku. Wśród aresztowanych Ukraińców byli studenci, gimnazjaliści, urzędnicy, księża, rolnicy, rzemieślnicy i robotnicy. Wykryto nielegalną literaturę i antypaństwowe wydawnictwa. W czasie pacyfikacji wsi stosowano odpowiedzialność zbiorową, w wyniku czego represje dotknęły także ludzi niezwiązanych z OUN. Uciążliwe dla mieszkańców były: kwaterowanie i żywienie we wsiach wojska, masowe rewizje — często przeprowadzane bardzo brutalnie — również w sklepach i hurtowniach ukraińskich. Za podburzanie ludności przeciwko państwu polskiemu i przynależność do OUN zostali aresztowani: w Iskani, w powiecie przemyskim, proboszcz greckokatolicki ks. Michał Huk, słuchacz greckokatolickiego Seminarium Duchownego w Przemyślu, Paweł Humniak oraz ks. Andrzej Melnyk — proboszcz w Laszkach, w powiecie jarosławskim.
Zastosowanie w czasie pacyfikacji wsi odpowiedzialności zbiorowej, zostało wykorzystane przez OUN do podsycania wrogości Ukraińców do państwa polskiego i Polaków, jak również pozyskania dla swych idei ludności ukraińskiej o nieskrystalizowanych do końca poglądach. Wrześniowa „Surma” pisała: „Kogo podrażniły przeciw wszystkiemu co polskie ekspedycje karne? Bojców? Ci bez ekspedycji karnych duszą nienawiść do Lachów. Tylko spokojnemu narodowi pokazały one prawdziwe oblicze Polaków i odkryły ich zamiary. Usprawiedliwiły one rewolucyjną robotę. Usprawiedliwiły terror”. Ukraińscy nacjonaliści kontynuowali akcje dywersyjną i rozszerzali siatkę konspiracyjną. 31 lipca 1931 roku przemyska OUN dokonała napadu na ambulans pocztowy pod Birczą w ówczesnym powiecie dobromilskim. Organizowano również obchody świąt narodowych i kolportowano literaturę. OUN szerzyło hasła wypędzenia Polaków i przejęcie ich gospodarstw przez Ukraińców.
Na opisywanych terenach panował głód ziemi i podsycanie nastrojów antypolskich przez obiecywanie chłopom ukraińskim ziemi posiadanej przez Polaków, spotkało się to z pozytywnym przyjęciem przez Ukraińców. Obietnica ta była zgodna z programem OUN zapowiadającym usuniecie wszystkich „obcych” z ziem uważanych za ukraińskie. W powiecie przemyskim chłopi ukraińscy zaczęli wysuwać groźby wobec Polaków mieszkających w niewielkich skupiskach na wsi, powodując wśród nich panikę. Dopiero skierowanie tam zmotoryzowanych oddziałów policyjnych wpłynęło na osłabienie agresywności Ukraińców w stosunku do Polaków.
W grudniu 1938 roku nacjonaliści ukraińscy zaczęli prześladować dziewczęta, które uczęszczały na zabawy organizowane przez polskie świetlice, odgrażając się: „że je zabiją, jeśli nadal będą chodzić do Lachów”. W powiecie jarosławskim panowały podobne nastroje. Rozpoczęto organizowanie kursów języka niemieckiego. Mówiono też o potrzebie zorganizowania się Ukraińców i uzbrojeniu, gdyż w następnym roku w kwietniu zajdzie potrzeba uderzenia na Lwów. Nasiliła się również działalność antypolska w powiecie brzozowskim, gdzie m.in. wzywano Polaków w Pawłokomie, aby wynosili się za San, gdyż: „tu będzie Ukraina”. OUN wzywała też Ukraińców do bojkotu polskich i żydowskich sklepów, lekarzy i adwokatów.
Wraz z coraz większym wpływem OUN na społeczność ukraińską, swoją działalność radykalizowało UNDO, zwłaszcza w powiecie leskim. Młodzież była jednak pod dominującym wpływem ukraińskich nacjonalistów, która pod ich wpływem zwalczała istniejący tam ruch staroruski. Głównymi ośrodkami ruchów ukraińskich w Leskiem były Ustrzyki Dolne i Lutowiska. Jeden z działaczy OUN, Iwan Żydyk, groził Rusinom z Nowosiółek w Bieszczadach, że im „nogi powyrywa” jeśli będą chodzić na zabawy do polskiego Związku Strzeleckiego w Zahoczewiu. 1 maja 1935 roku Iwan Józefowicz z Woli Rymanowej spotkał się w lesie z Ignacym Kuczem, Iwanem Prystażem, Stefanem Klusem i Stefanem Szymańskim ze Stefkowej. W czasie spotkania Józefowicz został skrępowany i pobity, gdyż, jako Łemko nie chciał się przyznawać do narodowości ukraińskiej. 8 maja młodzi Ukraińcy rozbili godło Polski zawieszone nad bramą Ośrodka Pracy w Hruszowie. W Ustrzykach Dolnych uczeń klasy drugiej szkoły powszechnej, Michał Kraśniewicz, po śmierci Józefa Piłsudskiego, powiedział do kolegi, żeby go nie żałował, bowiem był to złodziej, bandyta i heretyk. W Jasieniu, 16–letni Jan Milko, krzyczał za grupką dzieci, że noszą żałobę za katem. Próbował także zerwać żałobne opaski z rękawów dzieci.
„Głupie sobaki, durnie, barany, osły, bydło”
Aktywnie w procesie budzenia świadomości narodowej wśród Ukraińców uczestniczył Kościół greckokatolicki. Był on krzewicielem mowy ukraińskiej i główną instytucją organizującą społeczeństwo. Kuźnią kadr dla grekokatolików było seminarium w Przemyślu. Jak wspomina ks. Dziubyna: „My wszyscy, przyszli księża, pragnęliśmy być z narodem nie tylko w cerkwi. Największą przychylność zdobył pogląd, że duchowny powinien być z ludźmi także i na co dzień, w czytelni „Proświty” i w kooperatywie. Powinien prowadzić gromadę w każdy czas”. Za posiadanie literatury ukraińskich nacjonalistów klerycy byli usuwani z seminariów, ale jednocześnie: „Przy wstępnych rozmowach profesorowie na pewno brali pod uwagę narodową świadomość przyszłego kleryka. Nie mogli studiować, na przykład, Starorusini”.
27 stycznia 1935 roku ksiądz grekokatolicki Antoni Melnyczyk z Sieniawy w czasie kazania wzywał ludność, aby nie wstydziła się swojej mowy, by zawsze mówili tylko po ukraińsku, nawet w zetknięciu się z Polakami i władzami. Wywiad polski donosił, że księża grekokatoliccy podczas lekcji w szkołach, kładli nacisk szczególnie na to, aby dzieci uczyły się pieśni narodowych. Jako podręcznik nauczania tych pieśni służył „Modlitewnik mały” wydany przez księży bazylianów w Żółkwi. Książa tłumaczyli się, że taki nakaz mieli od biskupa. 15 maja 1935 roku w Sieniawie pięciu chłopców w wieku od 8 do 11 lat, po wyjściu ze szkoły, rozbiło kamieniami tablicę z godłem polskim przed domem sołtysa, Łemka.
Księża grekokatoliccy prowadzili ożywioną akcję konsolidacji narodowościowej społeczności ukraińskiej na opisywanych terenach. Wzywali oni wiernych do modlitwy za poległych w czasie walk o wolną Ukrainę w latach 1918–1919. 6 marca 1938 roku proboszcz Bihala, nawoływał Ukraińców, aby nie zapisywali się do Stronnictwa Ludowego, tylko do ukraińskich organizacji politycznych i społecznych. 20 stycznia 1939 roku w czasie kazania oskarżył parafian, że są: „Głupie sobaki, durnie, barany, osły, bydło (…), za to, że wszystko co usłyszą w cerkwi, to donoszą policji, a nawet do Starostwa, nie trzymają się razem i nie popierają swego”. Część zebranych, zwłaszcza osoby starsze, wyszły z cerkwi.
W powiecie sanockim księża ukraińscy występowali przeciwko nauczaniu dzieci języka polskiego w szkołach, m.in. w Dębnem i Leluchowie. Dzieci mówiące po polsku bili oni kijem. W Krempnej ksiądz grekokatolicki chciał odprawić w cerkwi mszę w intencji „pomyślności” prezydenta Polski. Msza odprawiona była przy katafalku, z płynącymi przy nim świecami. Przeciwstawili się temu przybyli na mszę funkcjonariusze policji, straży granicznej i urzędu gminnego. O wzrastających nastrojach antypolskich może świadczyć wypędzenie handlującej dewocjonalistami Polki spod cerkwi w Walawie, grożąc jej i karząc się wynosić, gdyż: „tu jest Ukraina”. W grudniu 1938 roku wśród ludności ukraińskiej szerzyły się pogłoski o utworzeniu państwa ukraińskiego przy pomocy Hitlera, który zmusi Polskę i Rosję do odstąpienia ziem zamieszkanych przez Ukraińców.
29 stycznia 1938 roku odbyło się w cerkwi w Jarosławiu uroczyste nabożeństwo żałobne na cześć bohaterów ukraińskich poległych w roku 1918 w bitwie pod Krutami. Na nabożeństwie było, według lokalnej policji, około 200 osób, głównie miejscowa inteligencja. Nabożeństwo odprawiali: ks. Cyprian Chotyniecki, ks. Hryniewiecki oraz Juryj Kikta. Bezpośrednio po mszy część uczestników panachidy, udała się na akademię, która odbywała się w lokalu Towarzystwa „Rodyna”. W sali, gdzie odbywała się uroczystość, znajdowała się patriotycznie przystrojona scena, na której wisiał obraz Kozaka, nad którym widniał tryzub i napis „Braciom, za wolną Ukrainę”. Po obu stronach sceny znajdowały się obrazy przedstawiające bitwę pod Krutami oraz mapa, na której Małopolska Wschodnia była zakreślona, jako terytorium Ukrainy. Okolicznościowy referat wygłosił student Aleksander Kapko, który omówił historię Ukrainy do początków XX wieku oraz powstanie w 1918 roku państwa zachodnioukraińskiego. Podkreślił, że w bitwie pod Krutami brała udział młodzież ukraińska, która ukazała bohaterstwo i odwagę w walce o wolną Ukrainę, która: „jeszcze nie umarła”. Następnie chór odśpiewał ukraińskie pieśni patriotyczne, kończąc pieśnią „Szcze ne wmerła Ukrajina”.
W 1938 roku odbywały się na całym opisywanym terenie uroczystości z okazji 950 -lecia Chrztu Rusi. 14 sierpnia odprawiono w Wiązownicy nabożeństwo celebrowane przez miejscowego proboszcza Aleksego Kolanowskiego. Odbyła się uroczysta procesja do Sanu, gdzie ksiądz dokonał poświecenia wody. W wygłoszonym kazaniu ks. Kolonowski podkreślił zasługi księcia Włodzimierza Wielkiego w walce o wolną Ukrainę!
24 października 1938 roku odbyło się w cerkwi w Jarosławiu nabożeństwo w intencji Ukrainy Zakarpackiej celebrowane przez ks. Chotynickiego. Po mszy zorganizowano zebranie w sali Towarzystwa „Rodyna”, na którym odczyt miał Julian Szczyrba. Stwierdził, że naród ukraiński na Zakarpaciu cierpiał 20 lat pod jarzmem czeskim. Przyszedł jednak czas, że: „powstała samostijna i niezależna derżawa”. Wkrótce miał, według Szczyrba, przyjść czas, że: „I my powstaniemy, ale nam nie trzeba tracić czasu i nadziej, jak niektórzy twierdzą. Ci, którzy tak twierdzą nie są Ukraińcami, lecz ich wrogami”. Wzniósł okrzyk, że powstanie na wschodzie niezależna Ukraina. Dzień później oświadczył, że nadeszła dla Ukrainy ważna chwila, która wymagała od Ukraińców zjednoczenia się i zorganizowania. Apelował o składnie datków na rzecz organizowania legionów ukraińskich na Rusi Zakarpackiej.
W 1939 roku nasiliły się wystąpienia księży grekokatolickich skierowane przeciwko państwu polskiemu i Polakom. W powiecie brzozowskim prowadzili ją księża z Ulucza i Pawłokomy; w powiecie jarosławskim w Pełnatyczach; krośnieńskim w Masowej; leskim w Wetlinie, Solince, Maniowie, Caryńskim; przemyskim w Torkach, Wapowcach, Bełwinie, Kuńkowcach, Jaksmanicach; sanockim w Plechowcach, Tyrawie Wołoskiej, Płonnej, Szczawnem, Desznie, Nowosielcach, Wisłoku Dolnym, Turzańsku oraz Komańczy.
„Bo jest nas nie 5 milionów, lecz 55”
Do szerzenia idei ukrainofilskich aktywnie włączyła się też inteligencja: prawnicy, lekarze, nauczyciele. Prężnie działała ukraińska spółdzielczość, miedzy innymi kantory kooperatywy i Towarzystwo „Proświty”, które prowadziło różne odczyty, kursy dokształcające dla analfabetów, organizowało obchody rocznic historycznych i tworzyło teatry amatorskie. Działalność ukraińskich działaczy politycznych także wpłynęła na zwiększenie antagonizmów między Polakami i Ukraińcami.
3 maja 1935 roku odbyło się w lokalu „Proświty” w Przemyślu zebranie kulturalno –oświatowe Sekcji Studenckiej. Kilkunastu zebranych studentów wysłuchało odczytu Stefana Swyła z Krównik na temat obowiązków studentów, którzy powinni wokół siebie skupiać młodzież ukraińską i uświadamiać ją w duchu narodowym. Student powinien żyć w zgodzie z miejscową inteligencją, ponieważ ona miała wpływ na chłopów. Jeżeli jednak jej przedstawiciel nie sprzyjał ruchowi narodowemu, miał być poddany obywatelskiemu ostracyzmowi. Student miał być także wzorem moralności, aby w społeczności lokalnej budzić szacunek. Nie miał się także przyjaźnić z Polakami.
Z okazji obchodów Zielonych Świąt w 1935 roku, prasa ukraińska poświęciła sporo miejsca walkom z lat 1918—1919, wspominając: „bohaterstwo tych, którzy zginęli za Ukrainę”. W szczególności wzywała do kultu mogił, z czego społeczność ukraińska, a przede wszystkim młodzież, miała kształcić odwagę, hart ducha i poświęcenie dla narodu. W artykule „Kult tradycji” opublikowanego w gazecie „Nowyj Czas”, ukraiński publicysta stwierdził, że: „Przeciwstawić się obecnemu naciskowi potrafimy jedynie wówczas, kiedy młodemu pokoleniu pokażemy i uświadomimy, że jesteśmy starym, kulturalnym narodem, z wielką tradycją historyczną. A jednym z bardzo ważnych środków do tego wszystkiego jest zaznajomienie się z tym wszystkim, co łączy się z naszą przeszłością. Poznajmy swój kraj”. Namawiano rodziców, aby posyłali dzieci do szkół Towarzystwa „Ridna Szkoła”. Inaczej rodzice mieli wyrządzić swoim dzieciom: „ciężką krzywdę”. Szkolnictwo prywatne, według prasy ukraińskiej, było kuźnią, gdzie hartowały się charaktery i wzmacniała się wola ukraińskiej młodzieży. W ówczesnej sytuacji politycznej było sercem narodu. O narastanie antagonizmów miedzy Polakami i Ukraińcami, „Diło”, oskarżyło prasę polską, a w szczególności krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny”, którego artykuły bardziej zaogniały konflikty, niż nielegalna prasa OUN.
Działalność „Ridnej Szkoły” bardzo krytycznie scharakteryzował komendant Komendy Powiatowej Policji w Sanoku M. Jakubowicz. Stwierdził, że w ramach swojej statutowej działalności, prowadzonej bardzo oględnie i ostrożnie z obawy przed konsekwencjami w razie przekroczenia swoich uprawnień, realizowała akcje bardzo szkodliwą: „z punktu widzenia ochrony granic oraz interesów Państwa na Łemkowszczyźnie”. Działalność „Ridnej Szkoły” w powiecie sanockim, według raportu M. Jakubowicza, nastawiona była na nacjonalistyczne uświadomienie ludności, a zwłaszcza młodzieży, wpajania w nią ducha ukraińskiego, a tym samym wrogiego, lub co najmniej niechętnego ustosunkowania się do narodowości polskiej i państwa polskiego. Jej działacze szczególną uwagę zwracali na tereny zamieszkane przez Łemków, wsie: Mokre, Jawornik, Molochów, Turzańsk, Zawadka Rymanowska, gdzie powstały koła „Ridnej Szkoły”. Odpowiedzią strony polskiej było zakazanie otwarcia podobnych kół w: Srogowie Dolnym, Szczawnem, Komańczy i Trepczy. Według przytoczonego raportu, Koło „Ridnej Szkoły” w Sanoku: „posługuje się niejednokrotnie podawaniem fałszywych danych historycznych czy statystycznych, lub przekręcaniem i nieodpowiadającymi prawdzie faktami, wpajając w bezkrytycznych i nieuświadomionych słuchaczy na zebraniach, że na ziemiach Małopolski istniała od wieków Ukraina, której posiadłości sięgały aż po Zakopane”. Jak zauważył komendant Jakubowicz, bardzo szkodliwe dla interesów państwa polskiego było zakładanie przez „Ridną Szkołę” tzw. ditocznych sadkiw, które służyły wpajaniu nacjonalizmu ukraińskiego dzieciom już w wieku przedszkolnym, przez nauczanie ich pieśni ukraińskich: „przeważnie patriotycznych” oraz opowiadania im: „wyjątków z historii ukraińskiej możliwie najbardziej nacjonalistycznie zabarwionych”. Budzeniu świadomości narodowej wśród Ukraińców służyły również organizowane przez „Ridną Szkołę” kursy trykotarstwa i wyszywania. W czasie nauki i zajęć praktycznych, biorącą w niej udział młodzież ukraińską, kierowniczka kursu uczyła pieśni patriotycznych i słuchała, „odpowiednio” zinterpretowanych wydarzeń z dziejów Ukrainy. Działalność „Ridnej Szkoły” w powiecie sanockim została przez polskie władze oceniona negatywnie, jako szkodząca integralności terytorialnej państwa i porządkowi publicznemu. Krzewienie ukraińskiej tożsamości narodowej odbywało się na bazie antypolskiej propagandy.
W dniach od 7 do 10 marca 1938 roku odbywał się w Zarządzie Filii „Proświty” kurs bibliotekarski, który zawierał różne porady dla osób prowadzących czytelnie i hurtki „Młodej Proświty”. Prowadzili go delegaci ze Lwowa. Wykład wygłosił Julian Szczyrba z Jarosławia, który stwierdził, że powodem utraty niepodległości przez Ukrainę w 1919 roku był brak zgody, organizacji i zdyscyplinowania wśród społeczności ukraińskiej i jej przywódców. Powodem tego był w głównej mierze niski poziom oświaty i uświadomienia narodowego wśród Ukraińców. Ksiądz Kilka podkreślał natomiast ogromną rolę „Proświty” w kształtowaniu świadomości Ukraińców.
6 marca 1938 roku podczas uroczystej akademii w Jarosławiu z okazji 70–lecia „Proświty”, jej prezes Iwan Bryk, powiedział, że: „Nie należy zrażać się i tracić nadziei, że Ukraina nie ma wolności, bo — jak uczy historia — to w życiu narodów takie wypadki zdarzają się dość często, a nawet wielkie i potężne narody tracą swoją niepodległość, lecz po pewnym czasie znów ją odzyskują, czego najlepszym przykładem może być Polska (…) należy, dlatego mieć nadzieję, że i Ukraina odzyska swoją niepodległość i naród ukraiński, rozdarty wrogimi granicami, połączy się w jedną całość. Nie należy wyrzekać się mowy ukraińskiej i oddawać ziemi ukraińskiej w obce ręce. Należy brać przykład z Polaków, którzy w poznańskim nie dali się Niemcom wynarodowić, i być wiernym ziemi ukraińskiej, tak jak ów sławny polski Drzymała”.
W nocy z 29 na 30 kwietnia 1938 roku nieznani sprawcy, prawdopodobnie z Frontu Narodowej Jedności, wywiesili na parkanach w Lubaczowie oraz w Zakrzekopiu i Felsendorfie, anonimowe ulotki, nawołujące do walki w sprawie demokratycznej ordynacji wyborczej, autonomii dla Wschodniej Małopolski i sejmu, ukraińskiego uniwersytetu we Lwowie oraz amnestii dla więźniów politycznych: „Het z wijnoju, het z ministrom Beckom, chaj żywe myr, chaj żywe i traweń i borotba wsich pracujczych za chlib, praciu i swobodu”.
W nocy z 7 na 8 maja 1938 roku Ukraińcy zerwali flagę Polski z budynku Związku Strzeleckiego w Łowczy. Później flagę spalili. Z kolei nocą z 13 na 14 sierpnia młodzi Ukraińcy wkradli się do budynku gromadzkiego w tej samej miejscowości. Zabrali godło, portret Józefa Piłsudskiego, Ignacego Mościckiego oraz Edwarda Rydza–Śmigłego. Godło i portret J. Piłsudskiego wynieśli na pobliską drogę i sprofanowali. Pozostałych obrazów nie odnaleziono. O czyny te oskarżano: Michała Kicha z Huty Starej oraz Mikołaja Wasylowskiego i Andrzeja Szutenia z Łowczy
18 września 1938 roku w Czytelni „Proświty” w Czudowicach wykład wygłosił ks. Matwilk Chomań z Rozburza, który zarzucił, że wyniki pracy „Proświty” nie są należyte, ponieważ wciąż część Ukraińców nazywała siebie Rusinami. Nie posiadała ona więc wyrobionego poczucia tożsamości narodowej. Stwierdził jednocześnie konieczność wzmacniania poczucia wspólnoty wśród Ukraińców: „Bo jest nas nie 5 milionów, lecz 55, a więc daleko jeszcze Niemcom, Francji, Polsce do takiej liczby. Nie mamy podstawy obawiać się (…) Nadejdzie chwila, kiedy zaświeci Słońce i Ukrainie, i zrzuci nam kajdany niewoli”.
17 października 1938 roku odbyło się w Zapałowie zebranie w Czytelni „Proświty”, w którym brali udział także członkowie Frontu Narodowej Jedności. Teofan Borycki z Kuryłówka (powiat łańcucki) wezwał zebranych do tworzenia hurtków, bo: „jako naród wielkiej Ukrainy musimy być zdyscyplinowani, karni i silni, i hasła te wszczepić musimy w najmłodsze pokolenie ukraińskie”. Zebranie zostało przerwane przez policję, gdyż jego uczestnicy nie byli bezpośrednio znani organizatorom.
„Łemkowszczyznę powoli ogarniał polski duch”
Na szczególną uwagę w rozważaniach nad stosunkami polsko–ukraińskimi zasługuje obszar Łemkowszczyzny. Dotyczył on zachodnich rubieży interesujących nas obszarów. Teren zamieszkany przez Łemków obejmował powiaty województwa lwowskiego i krakowskiego: sanocki, krośnieński, jasielski, gorlicki, grybowski, nowosądecki i nowotarski. Do 1918 roku słowo „Ukrainiec” na terenie Łemkowszczyzny było mało znane. Wprowadzili go oraz rozpowszechnili księża grekokatoliccy wraz z ukraińską inteligencją. Młoda inteligencja ukraińska, zarówno świecka, jak i duchowna, która napłynęła na tereny Łemkowszczyzny, swoją świadomość narodową krystalizowała w okresie walk Ukraińców o własne państwo. Tworzyła ona trzon pracy organizacyjnej, przewodziła w instytucjach kulturalno — oświatowych i gospodarczych oraz reprezentowała ukraiński ruch narodowy.
Poczucie pewnej odrębności Łemków wynikało z konserwatywnego charakteru ich społeczności, typowej dla kultury ludowej. Łemkowie nie chcieli przyjąć nowej nazwy „Ukrainiec” oraz zmian językowych proponowanych przez nacjonalistów ukraińskich. Ważnym centrum tzw. Łemkowszczyzny Wschodniej były tereny powiatu sanockiego. W okresie międzywojennym krzyżowały się tam działalności różnych ukraińskich stronnictw politycznych. W Sanoku miał swoją siedzibę moskalofilski Komitet dla Wschodniej Łemkowszczyzny oraz staroruski Komitet Łemkowski. Był także główną siedzibą UNDO w regionie.
O Łemkowszczyznę i jej świadomość narodową zaczęli walczyć, oprócz Ukraińców, także Polacy. Poziom świadomości narodowej był tam bowiem niewysoki, ludność dzieliła się na dwa nurty — ukraiński i rusofilski. Ten drugi uformowany pod wpływem XIX-wiecznej ideologii rosyjskiego panslawizmu, negował związek Łemków z narodem ukraińskim i lansował teorię duchowej łączności z narodem rosyjskim, co otwierało względną perspektywę politycznej samodzielności. Zaistniałą lukę, jak stwierdził ukraiński badacz Mikołaj Siwicki, zręcznie wykorzystali polscy politycy: „hamując rozwój nurtu ukraińskiego, sprzyjali najpierw rozbudowie rusofilstwa, a następnie jego zamiarom podźwignięcia etnicznej grupy łemkowskiej do rangi narodu”. Kierownikiem procesu polonizacji Łemków stała się, według M. Siwickiego, czołowa w hierarchii państwowej instytucja — Biuro Polityki Narodowościowej Prezydium Rady Ministrów. Działająca w ramach tego Biura Komisja Badań Naukowych Ziem Wschodnich powołała w 1934 roku Sekcję Łemkowską, której zalecono rozpracowanie naukowej podstawy teorii separatystycznej. Lansowali oni pogląd o wołoskim pochodzeniu Łemków, a także Bojków.
W celu: „izolacji górali ukraińskich od pnia macierzystego”, w 1934 roku wyłączono z Diecezji Przemyskiej 9 dekanatów (121 parafii, 127 tys. wiernych), oddano pod nowo utworzoną Łemkowską Administraturę Apostolską i obsadzono moskalofilskim klerem. W szkołach wprowadzono dialekt łemkowski, który zaczęto określać mianem gwary języka polskiego. W maju 1933 roku odbyła się w Nowym Sączu konferencja inspektorów szkolnych z udziałem starostów powiatowych. Stwierdzono na niej, że 95 % Łemków odnosi się lojalnie w stosunku do Polski, jednak podburza ich ukraiński kler grekokatolicki. Ustalono, że trzeba wprowadzić do szkół gwarę łemkowską, stworzyć niezależne od lwowskiej centrali spółdzielnie, wydać gazetę, zorganizować czytelnie łemkowskie, likwidując jednocześnie ukraińskie czytelnie „Proświty” i moskalofilskie im. Kaczkowskiego. Ukraińscy badacze uznali działania polskich władz za uzurpację praw do tożsamości Łemków.
W prasie ukraińskiej ukazywały się licznie artykuły, które krytycznie odnosiły się do utworzenia Administracji Apostolskiej Łemkowszczyzny. W undowskim „Diło” z 20 grudnia 1934 roku napisano, że powodem jej powstania było rozbicie lub przynajmniej osłabienie łączności Łemkowszczyzny z resztą ukraińskiego terytorium i skierowane było przeciwko naturalnym dążeniom Łemków i całego narodu ukraińskiego: „Odrębna jednostka osłabiła niewątpliwie cerkiewno–organizacyjną oraz religijno–obrzedową całość Prowincji Halickiej”. Bardzo ostre stanowisko w tej sprawie zajęła „Batkiwszczyzna”. W artykule z 27 grudnia 1935 roku krytycznie odniosła się do nominacji ks. Maściucha na administratora apostolskiego: „Przecież mianowanie ks. Maściucha nastąpiło wbrew woli całego narodu ukraińskiego, z lekceważeniem zasad, dla których powołano tego księdza, wreszcie z przekreśleniem tradycji historycznych oraz perspektyw historycznych. Społeczeństwo występowało przeciwko utworzeniu odrębnej jednostki cerkiewnej na naszej prowincji, albowiem obawiało się, że to wypaczone zostaną przejawy narodowe naszego życia”. Jednocześnie podkreślano, że powinno się wspierać katolicyzm, nie tylko ze względów kanonicznych, lecz także, dlatego, że w katolicyzmie zawiera się jeden z czynników ukraińskiej kultury narodowej!
ROZDZIAŁ II
Dwie okupacje 1939—1944
Wprowadzenie
1 września 1939 roku Niemcy zaatakowały Polskę. Tym samy rozpoczęła się najkrwawsza wojna w historii, w której także zapisano tragiczne karty w dziejach stosunków polsko — ukraińskich. Mimo licznych postaw antypolskich wśród społeczności ukraińskiej, w Wojsku Polskim (WP) walczyło wówczas około 150—200 tys. Ukraińców. Byli oni na ogół walecznymi i bitnymi żołnierzami.
Na interesujących nas obszarach doszło do kilku bitew kampanii wrześniowej, które nie odegrały jednak większej roli w zmaganiach II Rzeczypospolitej z III Rzeszą. 7 września niemiecki Wehrmacht przełamała opór armii „Karpaty” i zajął Gorlice. W ciągu następnych kilku dni Niemcy zajęli Sanok i przekroczyli San. 12 września pododdziały niemieckiej 1 Dywizji Górskiej (DG) dotarły do przedmieść Lwowa. Tego samego dnia doszło także do bitwy pod Birczą, między niemiecką 2 DG i polską 24 Dywizją Piechoty (DP). Po całodziennej walce Niemcy przełamali opór Polaków. Dotarcie Niemiec do Lwowa zmusiło Wojsko Polskie do wycofania się z Przemyśla. Starcia polsko — niemieckie rozegrały się również między innymi w okolicach Jawornika Ruskiego, Borownicy i Krzywczy.
Podczas wojny obronnej Polski doszło do ukraińskich akcji dywersyjnych kierowanych przez OUN oraz Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy (KPZU). Były one skierowane przeciwko mniejszym oddziałom WP, policjantom, uciekinierom oraz ludności polskiej. Na terenach opisywanych powiatów dochodziło przeważnie do wystąpień ukraińskich jedynie przeciwko pojedynczym żołnierzom WP z rozbitych oddziałów oraz mordów żołnierzy nocujących w stodołach ukraińskich chłopów. Miały one miejsce między innymi w Buszkowicach, Pikulicach i Słonnem w powiecie przemyskim. Do walk miedzy Wojskiem Polskim a Ukraińcami doszło m.in. pod Jawornikiem Ruskim w ówczesnej gminie Żohatyn.
W czasie kampanii wrześniowej nacjonaliści ukraińscy zaczęli likwidować osoby, które według nich zagrażały budowie niezawisłej Ukrainy. Wydarzenia takie miały miejsce między innymi w powiecie lubaczowskim, gdzie już 10 września został zamordowany 22 –letni Kazimierz Cenzora ze wsi Dachnów. Zabito tam także leśniczego Stanisława Rokosza z Nowej Grobli. 11 listopada 1939 roku — już po upadku państwa polskiego — na cmentarzu w Dachnowie został rozstrzelany Maciej Cencora, oskarżony o „wywołanie powstania przeciw Ukrainie”.
Od początku okupacji Niemcy organizowali egzekucje ludności cywilnej. Zdarzało się, że w egzekucjach dokonywanych przez oddziały niemieckie zabijani byli — obok Polaków i Żydów — także Ukraińcy. W ten sposób, 11 września 1939 roku, życie stracił ksiądz grekokatolicki z Beska, który został oskarżony o przeszkadzanie armii niemieckiej w działaniach wojennych i sabotaż.
W Sanoku, po zajęciu miasta przez Niemców, wyznaczono dziesięciu szanowanych obywateli jako zakładników. Wśród nich był między innymi burmistrz Maksymilian Słuszkiewicz. Zostali oni wywiezieni do obozów koncentracyjnych i tam zginęli. Po zlikwidowaniu polskich władz miejskich Sanoka, Niemcy powołali ukraiński zarząd miasta, w skład którego weszli: Stefan Wańczyski, Wasyl Bławecki oraz Stefan Car. Same oddziały niemieckie były w Sanoku owacyjnie witane przez Ukraińców. Delegacje z okolicznych miejscowości przybywały do Sanoka witać Niemców, a poza tym rabowały polskie i żydowskie mienie, jednocześnie terroryzując Polaków i Żydów. Chlebem i solą witano Niemców m.in. w Besku, Nowosielcach i Dąbrówce Ruskiej.
Podczas ostatnich walk kampanii wrześniowej, ukraińskie straże wioskowe wyłapywały Polaków, którzy chcieli przez Węgry przedostać się do Francji. Uciekinierzy spotkali się ze spontaniczną pomocą ludności polskiej z osiedli leżących w pobliżu granicy. Systemem sztafetowym przekazywano sobie ludzi z miejscowości do miejscowości. Miejscami schronienia były polskie dwory, leśniczówki, plebanie i zagrody polskich chłopów. Przez granicę przeprowadzali ich za odpowiednią opłatą miejscowi przemytnicy. Uchodźcy polscy próbujący przekroczyć granicę, często zachowywali się beztrosko, nie znając stosunków narodowościowych łatwo wpadali w ręce ukraińskich nacjonalistów. Ci zaś otrzymywali od Niemców nagrody w wysokości 25–50 zł za jednego schwytanego. Tylko w okolicach Komańczy, od początku grudnia 1939 do maja 1940 roku, aresztowano 80 uchodźców: w Bukowsku 24, w okolicach Rymanowa 5 i wielu innych w Zagórzu. Większość z nich rozstrzelano 5 lipca 1940 roku. W Bieszczadach polscy uciekinierzy nie mogli liczyć na pomoc ze strony ludności ukraińskiej. Inna sytuacja występowała w Beskidzie Niskim. Nierzadko łemkowskie i ukraińskie wioski, takie jak Ruska Wola, Jarobina, Limanowa, Muszynka, były wykorzystywane jako bazy dla polskich przerzutów.
W wyniku porozumienia niemiecko — radzieckiego z 28 września 1939 roku, przyjęto korektę wyznaczonej wcześniej granicy, która ostatecznie przebiegała od górnego biegu Sanu w rejonie przełęczy Użockiej, następnie biegnąc wzdłuż Sanu pozostawiała po stronie niemieckiej Ustrzyki Górne, a po stronie radzieckiej Ustrzyki Dolne. Idąc dalej na północ, przyznawała stronie sowieckiej duże zakole Sanu z Birczą, część miasta Przemyśla na prawym brzegu Sanu (bez Zasania — dzielnicy miasta leżącej na lewym brzegu Sanu), pozostawiła po stronie niemieckiej Radymno, Jarosław i Sieniawę, w rejonie której granica odchodziła od Sanu i w linii prostej dochodziła do miejscowości Bełz w rejonie Krystynopola, przyznając stronie sowieckiej Lubaczów. W rezultacie tak wyznaczonej granicy polsko — sowieckiej dokonano podziału części omawianych powiatów między ZSRR i Niemcy. Podziałowi uległy przedwojenne powiaty: leski, sanocki, przemyski, brzozowski, jarosławski i lubaczowski, który ostatecznie przestał istnieć.
U Sowietów
22 października 1939 roku zostały przeprowadzone „wybory” pod hasłem przyłączenia zajętych przez Sowietów terenów do USRR w celu obrony ludności ukraińskiej. W wyniku tych „wyborów” obszary, które znalazły się pod okupacją sowiecką weszły w skład sowieckiej Ukrainy. W miejsce przedwojennych urzędów państwowych i samorządowych wprowadzono ich sowieckie odpowiedniki. Kierownicze stanowiska sprawowali Żydzi, Ukraińcy i Rosjanie. Jednocześnie wyemigrowało w głąb USRR wielu miejscowych Ukraińców. Na terenach znajdujących się pod okupacją sowiecką upaństwowiono nieliczny przemysł, w głąb ZSRR wywieziono osoby uznawane za „wrogów ludu”, wprowadzono 8 –godzinny dzień i 7 –dniowy tydzień pracy.
Stosunki polsko — ukraińskie pod sowiecką okupacją antagonizowała komunistyczna propaganda. Głosiła ona, że 17 września 1939 roku Armia Czerwona wyzwoliła Ukraińców spod polskiego „pańskiego ucisku”. Kreowano stereotyp Polaka, który bezlitośnie wykorzystywał ukraińskiego chłopa i robotnika. Ukraińcom, jako „naturalnym sojusznikom”, powierzano różne stanowiska. Polacy byli dyskryminowani i prześladowani. Nie ominęli tego również polscy komuniści. Stosunek do Polaków zmienił się w 1940 roku. Od tego czasu politycy sowieccy dążyli do pozyskania ludności polskiej, przewidując przyszłą wojnę z Niemcami.
Władza sowiecka był postrzegana nieufnie zarówno przez Polaków jak i Ukraińców. NKWD, której placówka mieściła się między innymi w Birczy, dokonywała częstych przesłuchań mieszkańców nadsańskich wsi na okoliczność przekraczania granicy na Sanie przez uciekinierów ze strefy okupacyjnej sowieckiej na stronę niemiecką. Zarówno Polacy jak i Ukraińcy boleśnie odczuwali usunięcie religii ze szkoły oraz ograniczenia, jakie napotkali księża i wierni obu obrządków w zaspokajaniu potrzeb religijnych. W czasie okupacji sowieckiej działalność duchownych obu wyznań została ograniczona.
Ukraińscy nacjonaliści nasilili działania antypolskie. Zdarzały się przypadki podrzucania do polskich gospodarstw starej broni, a następnie informowanie o jej posiadaniu przez danego gospodarza władz sowieckich. Powodowało to rewizje i aresztowania Polaków, u których znajdowano podrzuconą broń. Wydarzenia takie miały miejsce w Pawłokomie i Dylągowej.
Władze sowieckie utrzymywały początkowo przedwojenny podział administracyjny zajętych terenów, delegując sowieckich pracowników tymczasowych władz powiatów i miast. W styczniu 1940 roku powołano w miejsce powiatów rejony. Do obłasti drohobyckiej weszły części powiatów: leskiego, sanockiego, brzozowskiego, przemyskiego, leżących na wschód od Sanu, a do obłasti lwowskiej części powiatów: jarosławskiego i lubaczowskiego.
16 listopada 1939 roku Niemcy i ZSRR podpisały umowę o wzajemnej wymianie ludności. W jej wyniku w niemieckiej strefie okupacyjnej znalazło się wielu Ukraińców z terenów okupowanych przez ZSRR. Byli to przede wszystkim członkowie i sympatycy OUN oraz inteligencja i ludzie bogaci. Osiedlili się oni głównie w Jarosławiu, Przemyślu, Sanoku, Krośnie oraz w małych miastach, jak na przykład Radymno. Przybycie tych osób zaostrzyło konflikt polsko — ukraiński. Polacy postrzegali Ukraińców, kolaborujących z Niemcami, jako zdrajców.
Pogrzeby Polski
Część młodzieży ukraińskiej z interesujących nas powiatów walczyła we wrześniu 1939 roku po stronie Niemiec w tzw. legionie Romana Suszki. Następnie wstąpili w szeregi ukraińskiej policji, której powiatowa komenda miała swoją siedzibę w Sanoku i innych większych miastach regionu. Posterunki policji ukraińskiej znajdowały się w wioskach zamieszkiwanych przeważnie przez Ukraińców. Do jej zadań należały między innymi: kontrolowanie ruchu ludności, ściganie szmuglerów, ściąganie kontyngentów oraz walka z partyzantami. Wraz z ukraińską administracją dyskryminowała ona ludność polską. Polegało to na częstym wyznaczaniu Polaków na roboty przymusowe do Niemiec oraz do innych bezpłatnych prac zarządzanych przez Niemców. W okresie okupacji hitlerowskiej z powiatu sanockiego na przymusowe roboty wywieziono około 6069 osób, w przeważającej mierze Polaków. Policję ukraińską charakteryzowała nienawiść i bezwzględność wobec Polaków. Niekiedy w akcjach przeciw ludności polskiej wykorzystywano kadetów z ukraińskiej szkoły wojskowej mieszczącej się w Sanoku. Niemcy nie chcieli zwiększać eskalacji konfliktu polsko — ukraińskiego, aby nie stracić nad nim kontroli, dlatego w polskich wioskach stacjonowała przeważnie polska policja, zwana granatową.
W październiku 1939 roku odbyła się w Krośnie narada ukraińskich działaczy nacjonalistycznych, w której wzięli udział działacze z Podkarpacia i terenów nadbużańskich. Omówiono na niej postulaty, które miano przedstawić Niemcom. Dotyczyły one wznowienia działalności i utworzenia nowych placówek kulturalnych i oświatowych, świetlic „Proświty”, gimnazjów w Sanoku i Jarosławiu, rozbudowy szkolnictwa powszechnego dla młodzieży ukraińskiej, utworzenia uniwersytetu ukraińskiego lub katedr na Uniwersytecie Jagiellońskim, wznowienia działalności i powołanie nowych placówek spółdzielczych. Postulowano też włączenie Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny do diecezji przemyskiej obrządku greckokatolickiego. Podobna narada odbyła się także w Rzeszowie.
Stosunek ludności ukraińskiej do faktu upadku państwa polskiego i zaistnienia okupacji niemieckiej był na ogół pozytywny. Większość z nich uważała ten stan za zamianę jednej okupacji w drugą. Ich sytuacja przedstawiała się jednak o wiele korzystniej niż ludności polskiej. Mieli oni prawo do tworzenia stowarzyszeń oświatowych i kulturalnych. Dużą rolę w tych organizacjach odgrywali Ukraińcy, którzy przybyli z terenów zajętych przez Związek Sowiecki. Współtworzyli oni Ukraińską Radę Społeczną, która swoją siedzibę miała w Sanoku. Najaktywniej działał w niej dr Jemdyk, który w zamian uzyskał od Niemców fabrykę świec w Sanoku. W dziedzinie gospodarki prężnie działały ukraińskie spółdzielnie. Ukraińcy utworzyli dla reprezentowania swoich interesów przedstawicielstwo pod nazwą „Ukrainischer Volkrat”. W Sanoku i Krośnie powstały ukraińskie szkoły policyjne. Powiaty pokryto siecią szkół ukraińskich. Ukraińcy uchwycili władzę administracyjną, przede wszystkim samorządową, głosząc po wsiach, że urzeczywistnienie państwa ukraińskiego stało się faktem. Akta niektórych gmin z okresu wojny były sporządzane po ukraińsku. Szczególnie w swojej nienawiści do Polaków wyróżnili się: Michał Podobiński wójt wiejskiej gminy Sanok, Włodzimierz Mazur wójt Bukowska oraz Wasyl Podsosny wójt Mrzygłodu (od 1941 roku), którzy zostali później zlikwidowani przez polskie podziemie.
Część społeczności ukraińskiej żywiołowo ukazywała swoją nienawiść do Polski. Sfanatyzowane grupy nacjonalistów organizowały tzw. „pogrzeby Polski”. Były to wydarzenia bardzo uroczyste, którym często przewodniczyli księża grekokatoliccy. Stawiano wówczas krzyże i pamiątkowe tablice, jak na przykład w Sanoczku.
Na pogorszenie stosunków polsko — ukraińskich miały wpływ donosy na Polaków kierowane do niemieckich władz wojskowych. Takie przypadki zdarzały się między innymi w Pawłokomie. Miejscowy nauczyciel Michał Lewicki, znany ze swych nacjonalistycznych poglądów, doniósł Niemcom, że Polacy ze wsi udzielali pomocy żołnierzom polskim uciekającym z niewoli niemieckiej oraz tym, którzy zgubili swe jednostki w czasie odwrotu, dając im ubrania cywilne, aby mogli się przebrać i uniknąć niewoli. W zamian polscy żołnierze pozostawiali im mundury wojskowe, broń i amunicję. Ukraiński nauczyciel donosił także o tym, że polscy mieszkańcy Pawłokomy ostrzeliwują w nocy żołnierzy niemieckich. Z dwunastu podanych przez Lewickiego nazwisk miejscowych Polaków, Niemcy aresztowali pięciu, gdyż pozostali zdołali się ukryć. Ostatecznie oskarżenia Lewickiego nie sprawdziły się i Niemcy zwolnili zatrzymanych. W wyniku porozumienia granicznego z 1939 roku Niemcy wycofali się z Pawłokomy. Wspomniany wyżej M. Lewicki udał się wraz z wojskami niemieckimi do Dynowa, gdzie ponownie podjął współpracę z Niemcami.
Część Ukraińców aktywnie współpracowała z Gestapo, czyli niemiecką policją polityczną. Szefem konfidentów przy Gestapo w Sanoku był, niedoszły ksiądz grekokatolicki, Humeniuk. Szpiegowanie i denuncjowanie Polaków tak zorganizował, że przez cały okres okupacji odbywały się masowe aresztowania. Jego działalność nie ominęła także Ukraińców, którzy nie popierali współpracy z Niemcami, zwłaszcza Łemków. Humeniuk charakteryzował się wyjątkową okrutnością i nienawiścią względem ludności polskiej. Potrafił na ulicach Sanoka, na oczach rodzin, strzelać do swoich ofiar, a następnie ciągnąć ciała zabitych po jezdni.
Niemcy stosowali wobec konfliktu polsko — ukraińskiego zasadę „dziel i rządź”. Miała ona szachować polski ruch niepodległościowy, któremu przeciwstawiano ukraińskie ambicje polityczne. Niemcy łudzili Ukraińców wizją niepodległości. Tę propagandę czynnie wspierał Ukraiński Centralny Komitet z siedzibą w Krakowie. Jej działacze wzywali miejscową ludność do współpracy z Niemcami w budowie nowej Europy, upatrując w niej możliwość utworzenia w przyszłości niepodległej Ukrainy. Prawdziwe intencje Niemców były jednak inne. Wiosną 1940 roku zlikwidowano ukraiński zarząd miejski Sanoka. Jego miejsce zajął komisarz miejski Erich Mark, a następnie jego ojciec Josef Mark. Władze w urzędach powiatowych sprawowali przede wszystkim Niemcy. Ukraińcy kierowali mało znaczącymi resortami, między innymi urzędem zdrowia we władzach okupacyjnego powiatu sanockiego, kierował Włodzimierz Parafinowicz.
W kwietniu 1940 roku odbył się w Krakowie Wielki Kongres Nacjonalistów, na którym Stepan Bandera przedstawił program budowy wielkiej Ukrainy, określając jej zachodnią granicę na linii Białystok — Biała Podlaska — Lublin — Janów Lubelski — Rzeszów — Strzyżów — Nowy Targ. W miarę zbliżania się terminu inwazji Niemiec na ZSRR, nacjonaliści ukraińscy wystąpili do władz niemieckich z nową propozycją określenia i wydzielenia terenów, które traktowali jak obszary etnograficznie ukraińskie oraz wysiedlenie z nich ludności polskiej. Domagali się Łemkowszczyzny wzdłuż linii Dukla –Brzozów — Dynów — Przeworsk oraz Chełmszczyzny zgodnie z traktatem z roku 1918.
„Narzekali, ale nie w obecności Polaków”
22 czerwca 1941 roku Niemcy zaatakowały Związek Sowiecki. Agresję niemiecką czynnie poparli nacjonaliści ukraińscy. Hitlerowcy rozpoczęli formowanie ukraińskich batalionów „Nachtigall” i „Roland”. Złudzenia Ukraińców, co do powstania niepodległego państwa rozwiały jednak decyzje Hitlera, który ziemie ukraińskie po rzekę Boh przyznał Rumunii. Z województw: lwowskiego, tarnopolskiego, stanisławowskiego utworzono dystrykt Galicja z centrum administracyjnym we Lwowie. l sierpnia 1941 roku został on włączony do Generalnego Gubernatorstwa. Z pozostałych terenów powstał Reichskommisariat Ukraina z Erichem Kochem na czele. W lipcu 1941 roku, po proklamowaniu przez banderowców we Lwowie niepodległości Ukrainy, Niemcy aresztowali i osadzili w Sachsenhausen i Auschwitz większość kierownictwa i działaczy OUN — B. Podobnie postąpili z melnykowcami, którzy w październiku 1941 roku powołali Ukraińską Radę Narodową w Kijowie. Melnykowcy nie zaprzestali jednak współpracy z nazistami. Inaczej postąpili banderowcy, którzy przeszli do konspiracji.
Z wkroczenia Niemców na tereny na wschód od Sanu zadowoleni byli nacjonaliści ukraińscy, którzy przystąpili do organizowania policji. We wszystkich gminach władzę administracyjną sprawowali Ukraińcy, ściśle kontrolowani przez Niemców. Poczta, banki, tartaki, młyny, gorzelnie, leśnictwa, wielkie gospodarstwa rolne zarządzane były przez Niemców, Ukraińców i Polaków. Na tereny zajęte przez Wehrmacht zaczęli powracać Ukraińcy, którzy po 1939 roku udali się do niemieckiej strefy okupacyjnej. Do Pawłokomy powrócił między innymi M. Lewicki, który rozpoczął organizowanie młodzieży ukraińskiej w miejscowej siedzibie „Proświty”. Jak pisze Zdzisław Konieczny: „Zaczął on prowadzić szkolenie wojskowe młodych ukraińskich chłopców we wsi, a także podburzać ich przeciwko mieszkającym tu Polakom”.
Wzajemne relacje miedzy Polakami i Ukraińcami, po ataku Niemiec na Związek Sowiecki, można przedstawić na przykładzie działalności sołtysa Tyrawy Solnej Michała Liśniawskiego (lub Liśniewskiego). Do czerwca 1941 roku miejscowość ta znajdowała się pod okupacją sowiecką. Po wkroczeniu Niemców, Liśniawski, został wybrany sołtysem. Był on skrajnym nacjonalistą ukraińskim i w pełni popierał politykę nazistów. Urządzał w Tyrawie Solnej zebrania, na których agitował na rzecz wstępowania tamtejszej młodzieży do ukraińskiej dywizji SS, walczącej z Armią Czerwoną. Z naciskiem podkreślał aspekt długu, jaki mają Ukraińcy wobec Niemców — walczących o ich wolność. W 1942 roku zaproponował wybudowanie w Tyrawie Solnej pomnika ku czci Ukraińców, którzy zginęli za wolną Ukrainę. Pomnik został wybudowany i uroczyście odsłonięty. Działania ukraińskich nacjonalistów, pokazane na przykładzie Michała Liśniawskiego, zwiększały i tak duży antagonizm Polaków i Ukraińców.
Mimo poparcia dużej części ludności ukraińskiej, Niemcy chętniej zatrudniali w swych przedsiębiorstwach Polaków. Miało to zwiększyć nastroje antypolskie wśród Ukraińców. Źródłem częstych konfliktów polsko — ukraińskich podczas okupacji niemieckiej były obowiązkowe kontyngenty. Ukraińcy mający znaczną przewagę w urzędach, próbowali ciężar kontyngentów zrzucić na Polaków. Wyznaczali również ludność polską na roboty do Niemiec. Uciążliwe były też donosy Ukraińców, powodujące rewizje i aresztowania, które odbywały się często pod pretekstem posiadania przez Polaków radioodbiorników i słuchania audycji zagranicznych.
We wrześniu 1941 roku Niemcy uruchomili nowe szkoły podstawowe, oddzielne dla Ukraińców i Polaków. W Lubaczowie i Oleszycach istniały szkoły zawodowe dla Ukraińców. W Oleszycach dzieci z mieszanych rodzin polsko — ukraińskich, zapisywano do szkół ukraińskich. Ciężar polityki niemieckiej, mimo licznych przywilejów, zaczęli także coraz bardziej odczuwać sami Ukraińcy, którzy: „narzekali, ale nie w obecności Polaków”. Z czasem Niemcy zaczęli usuwać pracowników ukraińskich z niektórych urzędów. Uzasadniali to brakiem odpowiednich kwalifikacji do sprawowania danych funkcji. Na ich miejsce przyjmowano usuniętych wcześniej Polaków. Nakazali także pisownię szyldów alfabetem łacińskim, a nie jak wcześniej cyrylicą. Powodowało to wśród Ukraińców rozgoryczenie względem Niemców i jeszcze bardziej wrogie nastawienie do Polaków.
Działania ukraińskich nacjonalistów na szkodę Polaków i polskiego podziemia spowodowały wydawanie wyroków śmierci przez sądy Polski Podziemnej. Egzekucje dokonywano na aktywnych działaczach nacjonalistycznych. Zastrzelono wspomnianych: M. Lewickiego — nauczyciela z Pawłokomy oraz prezesa Ukraińskiego Komitetu Dopomohowego w Dynowie (14 październik 1942 rok) i Iwana Karpę (maj 1943 rok). W 1944 roku zostali zlikwidowani: Eugenia Trojan i Iwan Szpak z Pawłokomy. W listopadzie 1943 roku, w ramach ogólnopolskiej akcji „Kośba”, Armia Krajowa zlikwidowała bliżej nieokreśloną liczbę Ukraińców w powicie sanockim. Los ten spotkał między innymi wójta Bukowska — wyżej wspomnianego — Władysława Mazura. Andrzej Daszkiewicz przesuwa jednak datę tych akcji na lipiec 1944 roku, a wykonanie ich przypisuje Batalionom Chłopskim (BCh). Pisze on również o wymierzeniu kary śmierci wójtowi Sanok — wieś, Michałowi Podobińskiemu. Andrzej Brygidyn podaję datę śmierci Władysława Mazura na 22 lipca 1944 roku, kiedy to 5–osobowy patrol AK „Grom” zastrzelił go na drodze pomiędzy Pobiedną a Wolicą. Podaje on także okoliczności śmierci wójta gminy Mrzygłód Władysława Podsosnego, który miał zginąć przez swoją nadgorliwość, gdyż zażądał, na promie przepływającym San, dowodów tożsamości od dwóch uzbrojonych członków polskiej konspiracji. Akcje te miały być ostrzeżeniem dla Ukraińców współpracujących z Niemcami. Wykonanie wyroków śmierci na współpracujących z okupantem niemieckim nacjonalistów, nie przerwały dalszej ich współpracy z policją niemiecką oraz z Gestapo. Współpraca ta stała się jednak bardziej skryta.
Walki polsko — ukraińskie na zachodnich terenach byłego województwa lwowskiego rozpoczęły się jeszcze podczas okupacji niemieckiej. Nie charakteryzowały się one wszędzie tą samą skalą, lecz miały różne formy i przebieg w zależności od regionu. Najmniejsza eskalacja konfliktu polsko — ukraińskiego występowała w Beskidzie Niskim. Wynikało to z faktu braku poparcia dla idei stworzenia niepodległego państwa ukraińskiego przez zamieszkujących tam Łemków. Musimy jednak pamiętać, że Łemkowszczyzna zasadniczo dzieliła się na wschodnią i zachodnią, nie tylko w sensie geograficznym. Łemkowszczyzna Wschodnia, której głównym ośrodkiem był Sanok, była w dużej mierze proukraińska. Inna postawa charakteryzowała tzw. Łemkowszczyznę Zachodnią, której mieszkańcy popierali tradycyjne, staroruskie lub moskalofilskie poglądy. Generalnie Łemkowie nie angażowali się zbytnio w konflikt polsko — ukraiński.
Ukraiński ruch narodowy rozwijał się przede wszystkim w oparciu o struktury UCK, Kościoła greckokatolickiego oraz posterunki policji ukraińskiej. Policja ukraińska wraz z oddziałami niemieckimi organizowała pacyfikację polskich wiosek, które posądzano o współpracę z partyzantami. Posterunki policji ukraińskiej w Beskidzie Niskim były rozlokowane m.in. w Ujściu Gorlickim, Łabowej, Krempnej, Złockim i Tyliczu. Policjanci ukraińscy brali udział w różnych akcjach antypolskich. Jednak należy podkreślić, że w zachodniej Łemkowszczyźnie ich stosunek do ludności polskiej był łagodniejszy, niż na pozostałych opisywanych obszarach. W 1943 roku w Beskidzie Niskim, poza drobnymi incydentami, nie było walk polsko — ukraińskich. Zdarzały się za to napady rabunkowe wymierzone głównie w Łemków.
Sytuacja w Bieszczadach przedstawiała się dla Polaków znacznie gorzej. Zamieszkująca tam ludność czynnie wspierała ukraińskich nacjonalistów, przewyższała także liczebnie Polaków. Konflikt polsko — ukraiński na terenach Pogórza Przemyskiego i przylegającego do niego Pogórza Dynowskiego i Rzeszowskiego charakteryzował się większą eskalacją. Na zaognienie stosunków między Polakami i Ukraińcami w powiecie przemyskim, oprócz proniemieckiego nastawienia Ukraińców i złowrogich wieści z Wołynia i Małopolski Wschodniej, wpływ miała okupacja sowiecka. Wówczas to Ukraińcy zajęli część polskich gospodarstw i po wkroczeniu Niemców, nie chcieli ich oddać.
Zbrodnie dokonywane przez ukraińskich nacjonalistów wymierzone były zarówno w ludność polską, jak i ukraińską. Terror wobec Polaków miał ich zmusić do opuszczenia spornych terenów. Stosowano przy tym różne formy. Najczęściej były to ekspedycje karne na polskie wioski, w czasie których dokonywano przeważnie jedynie rabunku mienia mieszkańców. Często zdążały się porwania i następnie egzekucje dokonywane w lasach. Ukraińscy nacjonaliści dopuszczali się zbrodni także na swoich rodakach. Były to głównie egzekucje na tych Ukraińcach, których oskarżono o zdradę. Miały one charakter bardzo okrutny i pokazowy. Służyły one zastraszeniu tej części ludności ukraińskiej, która nie chciała popierać partyzantki ukraińskiej.
Ludność ukraińska także czuła strach przed Polakami i przystąpiła do organizowania samoobrony. Oddziały samoobrony ze wsi Piskorowice, Dobra i Dobcza w powiecie jarosławskim inicjowały nieraz akcje przeciw polskiej ludności. Zabiły one około 10 Polaków we wsiach: Cieplica i Rudki oraz 6 Polaków w Małkowicach.
Zbliżanie się wojsk sowieckich do Sanu, spowodowało ewakuację Niemców i ich rodzin, oraz członków ukraińskich formacji o charakterze politycznym, to jest: Werkschutz, Bahnschutz i inne. Natomiast policja ukraińska zasiliła partyzanckie oddziały nacjonalistów ukraińskich.
Stosunki polsko — ukraińskie na interesujących nas terenach w okresie okupacji uległy znacznemu pogorszeniu. Wynikało to z nowych warunków politycznych, różnych dla obu narodów. Polacy z czynnika dominującego, stali się ludnością prześladowaną pod względem prawnym. Sytuacja Ukraińców była odwrotna. Utrzymali oni dogodne warunki rozwoju społecznego, kulturalnego oraz politycznego. W oczach Polaków, Ukraińcy z dnia na dzień, stali się kolaborantami. Sanok, Przemyśl i Jarosław były jednymi z najważniejszych centrów ukraińskich nacjonalistów w Generalnym Gubernatorstwie. Nie należy jednak generalizować zjawiska kolaboracji wśród Ukraińców do całej ich społeczności. Nie wszyscy popierali współpracę z Niemcami. W czasie okupacji niemieckiej przewinęło się przez więzienie w Sanoku wielu Łemków i Ukraińców. Stanowili tam około 10 proc. z 4554 wszystkich aresztowanych.
W wyniku porozumienia Wielkiej Trójki w Teheranie oraz Jałcie ustalono nowe granice Polski. Granicę wschodnią wytyczono wzdłuż tzw. linii Curzona, z pewnym odchyleniem na rzecz Polski. Lwów znalazł się na obszarze USRR. Obszar interesujących nas powiatów pozostał jednak, z pewnymi korektami granicznymi, w obrębie państwa polskiego. Wchodziły one teraz w skład nowo utworzonego województwa rzeszowskiego.
ROZDZIAŁ III
Przesiedlenie ludności ukraińskiej 1944—1946
Wprowadzenie
Decyzje Wielkiej Trójki dotyczące granic Polski legły u podstaw podpisania w Lublinie 9 września 1944 roku układu między Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego (PKWN), czyli namiastką — podporządkowanego ZSRR — przyszłego, komunistycznego rządu Polski, a USRR. Układ stanowił o dobrowolnej ewakuacji ludności ukraińskiej z terytorium „nowej” Polski i obywateli polskich z terytorium Ukrainy Sowieckiej. Układ przewidywał przesiedlenie na teren USRR obywateli polskich narodowości ukraińskiej zamieszkałych w południowo — wschodnich województwach Polski w nowych granicach. Dotyczyło to także innych regionów kraju, w których ewentualnie mogła zamieszkiwać ludność ukraińska, która chciałaby przesiedlić się z Polski na Ukrainę. Według tej umowy do Polski mieli być zaś przesiedleni Polacy i Żydzi, posiadający do 17 września 1939 roku obywatelstwo polskie, a zamieszkali w 1944 w zachodnich obwodach USRR, czyli dawnych polskich Kresach. Akcentowano, że ewakuacja jest dobrowolna i dlatego przymus zarówno bezpośredni, jak i pośredni, nie mógł być stosowany. Ewakuacja miała być przeprowadzona od 15 października 1944 roku do 1 lutego 1945 roku. Na wniosek jednej ze stron okres ten mógł być przedłużony za zgodą obu zainteresowanych stron.
Decyzja o przesiedleniu Ukraińców, którzy pozostali na terenach państwa polskiego zapadła na Kremlu. Była ona jednak zgodna z oczekiwaniami znacznej części społeczeństwa polskiego, bez względu na jego stosunek do narzuconego Polsce reżimu komunistycznego. Dotyczyło to również elit komunistycznych, które bezpośrednio zetknęły się z działalnością nacjonalistów ukraińskich. Strona sowiecka wyjaśniała podpisaną umowę, jako przejaw „troski” o Ukraińców, którzy po wytyczeniu nowych granic znaleźli się w granicach państwa polskiego: „Umowa stała się wspaniałym rozwiązaniem problemu mniejszości narodowej w Polsce i była podyktowana przyjaznymi stosunkami miedzy dwoma bratnimi narodami słowiańskimi. Wynikająca z dobrosąsiedzkich stosunków między narodem polskim a ukraińskim wzajemna ewakuacja ludności powinna była sprzyjać dalszemu pogłębieniu przyjaznych stosunków miedzy nimi. Przygotowała grunt do nienaruszalności nowych granic państwowych między Ukrainą a demokratyczną Polską”.
W wyniku porozumienia lubelskiego zorganizowano w Lublinie główny aparat przesiedleńczy. Rząd USRR mianował swoim Głównym Pomocnikiem do spraw ewakuacji na terytorium Polski Mikołaja Pidgornego. Do 15 października 1944 roku trwała organizacja urzędów przedstawiciela głównego PKWN-u i pełnomocnika głównego rządu USRR do spraw ewakuacji ludności ukraińskiej z Polski na Ukrainę Sowiecką w Lublinie oraz 15 przedstawicielstw rejonowych, obejmujących swym zasięgiem 22 powiaty zamieszkałe przez ludność ukraińską. W utworzonych rejonach kierownikami byli Rejonowi Przedstawiciele Rządu do Spraw Ewakuacji, którzy dobierali personel techniczny do swych potrzeb. Równocześnie w październiku rząd USRR rozpoczął w Polsce obsadzanie swymi ludźmi stanowisk rejonowych pełnomocników wraz z ich personelem. Siedziby pełnomocników sowieckich znajdowały się w tych samych miejscowościach co polskie. Na terenie USRR zorganizowano sześć specjalnych punktów kontrolno — filtracyjnych, w których w każdym mogło przebywać około 3 tys. ludzi. W celu inwigilacji osób znajdujących się w tych punktach, w każdym z nich, działały trzyosobowe komisje złożone z funkcjonariuszy radzieckich władz bezpieczeństwa. Całość spraw związanych z przesiedleniem były w USRR w rękach NKWD. Punkty przesiedleńcze w Polsce także były ochraniane przez wojska konwojowe NKWD.
W październiku zorganizowano komisje przesiedleńcze, m.in. w Przemyślu. Organizowanie przedstawicielstw rejonowych, na terenach znajdujących się w chwili podpisywania umowy z 9 września 1944 roku pod okupacją niemiecką, jak Łemkowszczyzna, rozpoczęto w styczniu 1945 roku po zajęciu jej przez Armię Czerwoną. Utworzono wówczas biura pełnomocników i przedstawicieli rejonowych w Gorlicach, Jaśle, Krośnie i Sanoku. Pełnomocnicy i przedstawiciele mieli obowiązek opracowania planów przewozów, zapotrzebowań na transport, wydzielenie konwojów, zaopatrzenie transportów w dokumenty i ustalenie postojów w przejazdach. Pełnomocnicy prowadzili rozrachunkowe kancelarie, które miały obowiązek przeprowadzenia ewidencji rachunków na działalność.
Konflikt między władzami powiatowymi a komisjami przesiedleńczymi występował praktycznie od początku akcji przesiedleńczej. W listopadzie 1944 roku przedstawiciel główny PKWN do spraw ewakuacji ludności ukraińskiej z Polski, K. Rogalski, w piśmie do kierownika resortu Administracji Publicznej PKWN Stanisława Kotka — Agroszewskiego skarżył się, że w okręgach: Lubaczów, Lesko i Przemyśl, władze powiatowe odmawiają wypełnienia obowiązku pomocy w organizacji placówek przesiedleńczych, co: „uniemożliwia rozpoczęcie, względnie kontynuowanie akcji przesiedleńczej w tych powiatach, a tym samym realizację umowy międzynarodowej”.
Formalnie wyjazdy z Polski miały odbywać się dobrowolnie na podstawie deklaracji składanych na piśmie i ustnie. Dobrowolność spotkała się jednak z małym odzewem Ukraińców, więc stosowano wobec nich różne typy działań administracyjnych, mając skłonić ich do wyjazdu z Polski. Ludność ukraińska została pozbawiona możliwości korzystania z ustawy o reformie rolnej, jednocześnie bezwzględnie egzekwowano od nich obowiązek dostarczania kontyngentów dla państwa. Ukraińcy, którzy zgłaszali jednak chęć do wyjazdu byli zwalniani od tych świadczeń. Osoby deklarujące chęć wyjazdu do USRR mogły odwołać podpisaną wcześniej deklarację repatriacyjną i pozostać w dotychczasowym miejscu zamieszkania. Przesiedlonych na Ukrainę miało się rozmieszczać, stosownie do ich życzenia, w miastach, sowchozach i kołchozach lub też nadawać im ziemię do prowadzenia gospodarstwa indywidualnego. Przesiedlonych wyrażających chęć osiedlenia się w kołchozach miano rozmieścić w obwodach: odeskim, dniepropietrowskim, chersońskim, zaporskim i mikołajewskim. Rolnicy, którzy chcieli na Ukrainie Sowieckiej prowadzić własne gospodarstwa indywidualne, mieli otrzymywać ziemię w obwodach: drohobyckim, lwowskim, tarnopolskim, stanisławowskim, rówieńskim i wołyńskim.
Umowa lubelska ustalała sprawy z majątkiem ruchomym i stałym Ukraińców opuszczających Polskę. Ewakuowana ludność, która miała poświadczenie pozostawienia upraw ozimych, miała otrzymać na nowym miejscu zamieszkania tę samą ilość płodów rolnych. Ukraińcy mogli zdawać produkty rolne bezpośrednio polskim i sowieckim wojskom lub przedstawicielom władz obu stron za pokwitowaniem uprawniającym do otrzymania tej samej ilości produktów na Ukrainie. Po przybyciu na nowe miejsce zamieszkania jedna rodzina (zamieszkująca wcześniej jedno gospodarstwo) miała otrzymać zapomogę w wysokości 5000 rubli, którą miała spłacić w ciągu pięciu lat. Ewakuowanym zezwalano wywieźć ze sobą: odzież, obuwie, bieliznę, pościel, produkty żywnościowe, narzędzia gospodarcze i przedmioty codziennego użytku o ogólnej wadze do 2 ton na rodzinę. Równocześnie mogli oni wywieźć zwierzęta domowe (jeśli nie pozostawili ich na wymianę), a osobom o zawodach specjalistycznych (rzemieślnicy, lekarze, nauczyciele, itp.) zezwolono na przemieszczenie ich warsztatów pracy i surowców. Umowa lubelska zakazywała jednak wywozu: metali szlachetnych, dzieł sztuki, broni, samochodów i motocykli oraz mebli (ze względu na trudności komunikacyjne). Mienie osób ewakuowanych nie podlegało żadnym opłatom celnym.
Od 15 września do 15 października 1945 roku przeprowadzano spisy ludności wyrażającej chęć przesiedlenia się na Ukrainę, bądź z terytorium ZSRR do Polski. Po zatwierdzeniu list przez odpowiednie władze wyznaczano terminy i środki ewakuacji. Najczęściej ewakuacji podlegały całe rodziny. Dzieci powyżej 14–go roku życia miały prawo samodzielnego podjęcia decyzji o wyjeździe. W pierwszej kolejności do ewakuacji typowano osoby starsze, chore, inwalidów, samotne kobiety z dziećmi, osoby będące na utrzymaniu państwa i osoby posiadające rodzinę po drugiej stronie granicy. Ewakuowani mieli obowiązek zdać paszporty i inne dokumenty z wyjątkiem wyciągów metrykalnych, a otrzymawszy odpowiednie zaświadczenia mieli opuścić granice państwa w ciągu 15–tu dni. Po przybyciu na miejsce osiedlenia otrzymywali nowe dokumenty i zostawali wpisani w rejestry administracji lokalnej i milicji.
Wyjazdy z Polski organizował Państwowy Urząd Repatriacyjny (PUR), na którego czele stał Władysław Wolski. PUR został powołany dekretem PKWN–u w dniu 7 października 1944 roku. Zadaniem PUR–u była organizacja repatriacji i udzielenie pomocy oraz opieki przyjeżdżającym do Polski repatriantom. Jego zadania zostały rozszerzone na mocy dekretu z 7 maja 1945 roku o zasiedleniu obszarów południowo –wschodniej Polski po wysiedlonych Ukraińcach przybyłymi z ZSRR polskimi repatriantami. Wojewódzki Odział PUR w Rzeszowie powstał w lutym 1945 roku. Dyrektorem był Józef Strzelecki. Oddział rzeszowski posiadał Punkty Etapowe w Rzeszowie, Łańcucie, Przeworsku, Jarosławiu, Przemyślu, Sanoku, Jaśle, Rozwadowie i Lubaczowie. Stworzono także dwie delegatury Punktu Etapowego w Jarosławiu, tj. w Radymnie i Muninie. Ich zadaniem było przydzielanie przybyłym z USRR Polakom gospodarstw poukraińskich na wsi i domów w miastach po wysiedlonych Ukraińcach, jak również wyszukiwanie pracy osobom przybyłym z Ukrainy Sowieckiej. Zgodnie z założeniami gospodarstwa poukraińskie miały służyć do osiedlenia się na nich Polaków przybyłych ze Wschodu, a także do upełnorolnienia małych gospodarstw polskich na tym terenie.
Powiatowy oddział PUR w Krośnie powstał w lutym 1945 roku, trzy tygodnie po natarciu Armii Czerwonej na linii Sandomierz — Dębica — Krosno — Przełęcz Dukielska. Początki nowego urzędu były takie same, jak w innych tego typu placówkach. Brakowało lokalu, sprzętu biurowego, materiałów, itp. Wkrótce po powstaniu PUR–u w Krośnie zaczęli przybywać do stacji kolejowej w Iwoniczu, Rymanowie i Krośnie repatrianci ze Wschodu. Kierowano ich do wiosek zamieszkanych przez Ukraińców, będących także w trakcie ewakuacji. Wioski te były położone w odległości 20–30 km od Krosna na terenach górzystych. Przewóz polskich repatriantów narażony był na ataki UPA. Większość Polaków ze Wschodu została więc przesiedlona na Ziemie Odzyskane. Wyjeżdżali oni jednak z oporami, gdyż mieli nadzieję, że powrócą w niedługim czasie na swoje dawne miejsca zamieszkania na Kresach. Takie osoby były jeszcze na terenie powiatu krośnieńskiego w 1949 roku.
W Przemyślu Powiatowy Oddział PUR powstał w styczniu 1945 roku. Zaczął działać niezależnie od Punktu Etapowego Wojewódzkiego Oddziału PUR w Rzeszowie. Taki sam Punkt Etapowy, jak wspomniano wyżej, działał w Jarosławiu od 22 listopada 1944 roku. Największe nasilenie repatriantami miało tam miejsce w styczniu i lutym 1945 roku. Przybyłych wówczas Polaków ze Wschodu osiedlono na terenie powiatu jarosławskiego. Punkt Etapowy PUR i Inspektorat Osadnictwa w Łańcucie powstał w styczniu 1945 roku. Pracownikami tych urzędów byli sami repatrianci, osoby: „rozumiejących się, czujących dolę repatrianta — przesiedleńca”. Większość przybyłych tam Polaków z dawnych Kresów wyjechała na zachód i północ Polski. W pracy PUR: „szczególny nacisk położono na podniesienie repatriantów na duchu, rozwianie tych nieprawdziwych bajek szeptanej propagandy [o powrocie w rodzinne strony — przyp. G.P.] oraz naświetlenie całej akcji przesiedleńczej z właściwego punktu patriotycznego i gospodarczego”.
Ewakuacji z Polski miały podlegać rodziny ukraińskie, z wyłączeniem rodzin mieszanych polsko — ukraińskich. Podstawowym kryterium określania narodowości było wyznanie. Uznano wszystkich wyznawców obrządku greckokatolickiego za Ukraińców, a osoby wyznania rzymskokatolickiego za Polaków. Ten uproszczony system był nietrafny, ponieważ zdarzały się osoby, które będące wyznania greckokatolickiego, nie czuły się związane z Ukraińcami i na odwrót.
Za rodzinę mieszaną uważano męża Polaka i odwrotnie, męża Ukraińca, o ile jego żona była „faktycznie Polką”. Nie brano pod uwagę narodowości dziecka, albowiem: „matka Polka bezsprzecznie wychowała je w duchu polskim”. W rodzinie mieszanej syn przyjmował wiarę ojca, a córka wiarę matki. W sytuacji, kiedy wyznanie było głównym wyznacznikiem narodowości, to dzieci przyjmowały narodowość jednego z rodzica w zależności od płci. Sytuacja taka była normalna na terenach pogranicza, lecz w czasie konfliktu na tle narodowościowym stwarzała wiele dramatycznych sytuacji, gdzie członkowie jednej rodziny opowiadali się po dwóch spornych stronach.
W Polsce mogły pozostać jedynie rodziny mieszane, w których gospodarzem domu był Polakiem. Natomiast, jeżeli ojciec rodziny był Ukraińcem, to rodzina podlegała — z wyjątkami (patrz: wyżej) — ewakuacji. Rodziny mieszane, które mogły zostać w Polsce musiały poddać się opinii moralnej i politycznej. Opinia taka była wystawiana przez starostwo po wcześniejszym sprawdzeniu postawy danej osoby wobec Polaków w czasie okupacji niemieckiej oraz stwierdzeniu, że osoba ta nie współpracowała z ukraińskim podziemiem. Nakazana była także rodzinom mieszanym zmiana wyznania na rzymskokatolickie. Zdarzały się przypadki, że pozwalano pozostać w Polsce i zmienić obrządek rodzinom ukraińskim, które były ustosunkowane lojalnie do państwa polskiego i zasłużyły się państwu. W takich przypadkach dobrze widziane było jeżeli są: „lojalnie ustosunkowani do obecnego Rządu Polskiego”. Brak wykrystalizowanego poczucia przynależności narodowej zdarzał się także wśród rodzin repatriowanych do Polski ze Wschodu. Zdarzały się przypadki, że do Polski przyjeżdżały rodziny, w których ojciec był Ukraińcem, matka Polką, lecz dzieci wychowane były na Ukraińców.
Umowa o przesiedleniu była dla ludności ukraińskiej tragiczną wiadomością. Przybranie jej w płaszczyk powrotu do ojczyzny — niezrozumiała. Czuli się oni związani z ziemią, na której żyli od pokoleń. Z wyjątkiem małej grupy, większość odnosiła się do tej inicjatywy niechętnie. Większość Ukraińców chciała jednak pozostać na ziemiach rodzinnych i próbowała odbudować w sposób legalny własne instytucje kulturalne i społeczne. W Gorlicach, w lutym 1945 roku, powstał z inicjatywy byłych ukraińskich partyzantów Armii Ludowej, Włościańsko — Robotniczy Komitet Łemkowszczyzny, którego celem była m.in. agitacja na rzecz wstępowania do Armii Czerwonej. Władze komunistyczne pozwalały na restaurowanie takiego stanu instytucji ukraińskich, jakie istniały w okresie II Rzeczypospolitej. W Rzeszowskiem szkolnictwo ukraińskie — w stanie ilościowym jak w okresie międzywojennym — istniało do 1945 roku.
„Czuję się Polakiem”