E-book
4.41
drukowana A5
20.87
drukowana A5
Kolorowa
41.43
Pogłos

Bezpłatny fragment - Pogłos


Objętość:
61 str.
ISBN:
978-83-8351-292-1
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 20.87
drukowana A5
Kolorowa
za 41.43

***

jestem szorstka

zarysowana przeszłość ukształtowała mnie

każdy dzień

każdy kant i każdy niesprawiedliwy raz

otwarta dłoń i zaciśnięta pięść


jestem szorstka

skóra utwardzona bliznami

pokiereszowany mózg

serce dziurawe

cała pokryta zadrami

ale jestem

przetrwałam


ukształtowała mnie przeszłość

trudna

zła

a jednak potrafię kochać

a jednak dobro mnie wzrusza


to nic że wewnątrz pełna życiowych szram

bo dzisiaj jestem

i kocham

***

siedzę w ciemnościach

zaciągnięte zasłony

okna i drzwi szczelnie zamknięte

a i tak zbyt dużo dociera wspomnień


próbuję się z ciebie wyleczyć


nigdy nie powiedziałeś

że jest ci przykro

nigdy nie usłyszałam słowa przepraszam


już na to nie czekam


nawet dobrze się trzymam

nie szukam okazji do kontaktu


rozumiem że nigdy nie będziesz moim domem


nie ma dla mnie miejsca

w twoim życiu

pogodziłam się z tym


naprawdę

już wszystko dobrze


co z tego że co dzień sypiam w twojej piżamie

i twoje perfumy na niej rozpylam

to jest nieważne

to nic nie znaczy

***

obija się o ściany głucho ale intensywnie

regularnie rytmicznie jak w tańcu


ta myśl natrętna

całuje mój mózg i wraca do ścianki

wali o czaszkę

stuk puk

stuk puk

wmawiam sobie że nic nie słyszę


nie mogę pozwolić by ze mnie drwił


myśl ta wytrwała zmówiona z sercem

kołacze we mnie

z nadzieją że może


może zadzwoni dziś

***

byłam tylko cieniem w twoim blasku

kolejny początek

kolejny koniec

ciebie nie ma


mieliśmy cele

teraz poza zasięgiem


już nie zobaczę nas rozświetlonych

ciebie nie ma


jesteśmy jak atlantyda

— na dnie


kolejny sen

potwory szalejące w głowie


zgasłam jak wypalona świeczka

został kruchy knot


ciebie nie ma

***

kałamarze wyschły

a ja wciąż szukam słów

by napisać do ciebie


chciałabym móc dotknąć serca

przepędzić demony

lęki spalić jak zapałkę

przywrócić nadzieję

tobie i mnie


wykluczonym z miłości


tymczasem brak mi odwagi

żeby się zbliżyć


nie widzisz mnie

jednak wiem

że ty i ja…


po prostu to wiem

kiedyś się odważę

***

rzucił na mnie urok


to niczyj interes — jest jak jest


zawsze kiedy wychodzi kołacze myśl

czy jeszcze wróci


ta miłość smakuje niebezpieczeństwem


jest cudownie szorstka

nie obchodzi mnie jeśli umrę


jestem zakochana


mówię mu że wszystko będzie dobrze

a on wie

że tylko ja w to wierzę


czy wierzę?


jego imię… jego ból…

to niczyj interes


jestem zakochana

***

przeszłam powoli obok twoich drzwi

już tu nie mieszkasz

minęły lata

zniknąłeś gdzieś w innej przestrzeni


a ja czekam i tęsknię

jak pustynia za deszczem


zawsze byłeś inny

lepszy od wszystkich


patrzę na pusty dom i zamknięte drzwi

prawie słyszę serca krzyk


czekam i tęsknię


wciąż jestem sama

bo nikt nie może zaoferować mi tego co Ty


odchodząc słyszę serca krzyk


czekam i tęsknię


nie słyszysz

ale to nic

może wrócę tutaj za rok

zapukam w te drzwi


otworzysz…?

***

przeszywasz serce milczeniem

duszę mrozisz obojętnością

nie pytasz nikogo gdzie jestem

nie szukasz…

nie zastanawiasz się czy jeszcze żyję…


pojawiłeś się tylko na chwilę

wierzyłam że będzie wiecznością

tańczyliśmy w wirze szaleństwa

zakochania…


porwałeś do nieba

zabrałeś w czeluści piekielne

chłonęliśmy siebie bez opamiętania

niczym w obłędzie


i nagle prysła bańka mydlana

ulotniła się euforia

a z nią ty

z raju nic nie zostało

omiata mnie arktyczny chłód


policzki ubrane w lód

***

ból jest głodny

trzeba go karmić żeby nie osłabł

o bólu należy mówić

bólem należy się dzielić


lubimy to


niech każdy poczuje ból

niech każdy go doświadczy


ból lubi gdy każdy na niego patrzy

gdy każdy go czuje


lubi nas


każdego z osobna doświadcza

nikogo nie pomija

a nawet gdyby chciał to bliźni na to nie pozwoli

by cierpieć musiał sam

podzieli się swoim bólem


nikt w cierpieniu nie chce być sam

nie chce by ktoś miał lepiej od niego

więc zadaje ból

bo taki już jest ten chory świat

kocha ból

***

powiedziałeś że będziesz zawsze

zniknąłeś jak śmierć w żyłach

milczeniem serca


jestem cały czas tutaj

ta sama co zwykle

do ciebie krzyczę


nie poznaję

nie wiem kim teraz jesteś


potrzebuję cię


nie musisz mówić że kochasz

po prostu bądź w zasięgu ręki

nie musisz być na zawsze

nie zamknę cię w klatce

ale bądź blisko


nie odchodź

dopóki nie zasnę

***

nie odchodź proszę


zostań jeszcze chwilę

opowiedz co u ciebie


możemy też razem pomilczeć


przytul mnie swoim ciepłem

muśnij spojrzeniem

podziel serdecznym uśmiechem


nie odchodź


zostań jeszcze chwilę

zostań jeszcze

***

niemy krzyk przedziera się przez źrenice

ból wżera się w kości

rozrywa serce

słona lawa zalewa płuca


od środka jestem jak gejzer

na zewnątrz ciepłe jacuzzi


dziecko patrzy


uśmiechem próbuję zakryć rozpacz

przytulam i mówię kocham


kocham


zamykam drzwi do reszty uczuć

nie chcę go krzywdzić

wyrzucam klucz


wulkan dymi…

***

życie ze mnie zadrwiło

prycha mi prosto w twarz

utkwiłam w martwym punkcie

kilka dróg do wyboru

i każda wydaje się zła


stoję w miejscu


bezsilność ma ciężar ołowiu

jest jak buty z betonu

nie można ruszyć do przodu

tylko się kiwasz

jak wskazówka metronomu

ani razu do przodu

lewo prawo

prawo lewo


w tle gra muzyka

a ja już wiem


to mój ostatni taniec

***

szara zmęczona twarz

ukryta łza

nieboski raj


każdego dnia na nowo kruszą się uczucia


jestem przeźroczysta

mijasz obojętnie

a kiedyś przecież tak bliska


bez ciebie jak cień

umieram

niszczeję jak stara rzecz


przy tobie —

jak zaśniedziałe srebro

pozbawione blasku


pozbawiona swojego miejsca

tułam się

ulatuję to tu to tam jak pióro

zgubione przez ptaka


a kiedyś przecież to ja miałam skrzydła

***

potrzebuję cię właśnie teraz

nie zawiedź mnie


upadam


lecę w dół jak kamień

uderzam o skały

odbijam się jak piłka

potrzebuję cudu


wołam cię

ale ciebie nie ma

nie odpowiadasz


myślałam że jesteś po mojej stronie

ale nie

nikogo nie ma


tracę zmysły


został tylko scenariusz w głowie

i szaleńcza pustka

***

tkwi uwięziona w martwym punkcie

bez możliwości poruszania

zakneblowana obawą

spętana obyczajem

zakuta w dyby oczekiwań

czeka co będzie


policzki zroszone łzami

zapomnieć nie chce-


— odrzucić nie chce


tego co mogłoby być

a mogłoby być tak pięknie


skurcz serca i ból


strach


ile jeszcze wytrzyma


niepewność czy warto przecinać sznur

uciekać


spętana


owinięta w kokon cudzych norm

i własnego strachu

wybucha szlochem

wie


kolejny raz czeka ją przegrana

***

zaprosił mnie do kina

żeby uzdrowić relacje i może trochę mnie

siedzę niemo wpatrzona w ekran

na sali cisza


„a w mojej głowie wojna myśli niespokojnych”


myśli moich


nóż

taki duży kuchenny wbić

tylko gdzie

już wiem

w udo — moje udo

głębokie rozcięcie

a potem w brzuch — mój brzuch

z całych sił


bo przecież nie ma sensu podcinanie żył

to takie oklepane

i za mało dogłębne


zrobiło się jasno

wszyscy wstają


podobał ci się film?

tak

nawet bardzo

***

na myśl o dniu cały drżysz

nie masz przyjaciół

rodziny

nie masz nic


ludzie ze wzrokiem wbitym

w swoje szczęście

dla nich nie istniejesz


jesteś

kolejną przeszkodą do ominięcia

żebrakiem łaknącym spojrzenia

szukającym resztek człowieczeństwa


w obliczu zapadającego mroku

powłócząc nogami

z obolałym sercem i duszą jałową

zamykasz za sobą drzwi


pragniesz spokoju

wytchnienia


zanurzyć się chociaż w przyjemne sny

ale i tam nie zaznajesz szczęścia


nie możesz


szczęścia po prostu

nie ma

***

patrzysz na mnie

jakbyś wyglądał przez okno

nie widzisz wystraszonej dziewczyny

nie dostrzegasz bólu


każdego dnia zakładam maskę

udaję że wszystko mam pod kontrolą

nocami rozrywa mnie pustka

nawet nie próbuję zasnąć


otoczyłam się bańką iluzji

z przyklejonym uśmiechem mówię

jakie życie jest piękne

i naprawdę w to wierzę…


…czasami


czasami udaje mi się oszukać samą siebie

samą siebie fantazją omamić

ale nie dzisiaj

dzisiaj zalewam się łzami

***

był czas niezwykłej miłości

bez łez i strachu

bez wątpliwości

był taki czas


uczucie zostawiło po sobie

tylko dławiący kurz


więc krzyczę


nie ma już prawdziwej miłości

to tylko gra

jak rzucanie kośćmi


to tylko gra


wielkie kłamstwo


w sercu głucha pustka

i słów na wszystko brak


a słońce wschodzi i zachodzi każdego dnia

***

za ścianą cios

jeden za drugim


jęk i płacz


podłoga skrzypi

szczeka pies

ujada nie wiadomo na co

on pewnie wie


nagły trzask drzwi

znowu płacz i cios

cisza


nawet pies milczy


serce drży

***

dobre czasy przychodzą i odchodzą

nie wiesz co jest za zakrętem

ale jesteś na dobrej drodze

miej tylko nadzieję


przeszłość cię rozczarowała

zabiła wiarę w miłość

nadzieję na lepsze jutro


nie poddawaj się


obudź w sobie wojownika

powstań z kolan i otrzep kurz

wypluj na ziemię gorzką ślinę

idź dalej przed siebie


kolejny zakręt tuż tuż

***

smutek gwałci moją duszę

każdego dnia


kaleczy myśli

które otwierają żyły


nie tak po prostu


zaborczo

zachłannie tnie


wbija nóż w ciało

rozrywa mięśnie

miażdży serce


sypie na to solą łez


rozpacz


ból marnego istnienia

każdego dnia mówi mi

że tak już zawsze będzie

nie zmieni się nic


smutek

każdego dnia


suche morze łez

***

otwiera się ostatnia karta

z księgi mojego życia

pożółkła jakby miała sto lat

a przecież to tylko czterdzieści kilka


nie żegnam się ze światem


i tak nikt nie będzie tęsknił

nikomu nie będzie szkoda

nikt nie będzie pamiętał


ogarnia mnie klauni śmiech

i płyną łzy


śmiech i łzy

to takie banalne


chciałabym zabrać ze sobą

wspomnienie o dwóch sercach

kadry szalonej miłości

ale przecież takich nie mam


miłość żyła tylko w marzeniach

chore majaki o szczęściu


ból


żal


łzy


strach


zawsze sama…

nigdy nikt…


nawet teraz gdy po raz ostatni zamykam

za sobą drzwi


nie żegnam się…

Tryptyk z pytajnikiem

Na co mi życie takie?

Nie śpię w nocy, bo boli.

Rankiem trudno jest wstać.

Nie mam ochoty witać dnia.


Na co mi życie takie?

Wbrew własnej woli

uśmiecham się,

przygotowując danie dnia.


Na co mi życie takie?

Nic nie jest jak trzeba.

Zmurszałe serce z nadzieją drga,

że może jednak, któregoś dnia…


***


Dlaczego zawróciłam z drogi na most?

Nadzieja krzyknęła,

że jeszcze nie czas.

Zawracając, wybrałam inną drogę.


Czy nadzieja jest matką głupich?

Może i jest,

i ja szalona jestem,

ciesząc się z każdego dnia.


Czy zapomniałam drogę nad rzekę i most?

Nie, nigdy nie zapomnę.

Gdyby zadrwił ze mnie los,

mam w sercu mapę.


***


Dlaczego dzień rozpoczynam głośną muzyką?

Żeby zagłuszyć budzący się lęk.

Tańczę jak szalona,

w zbyt dużej piżamie.


Dlaczego śpiewam i tańczę?

Przy tym śmieję się do łez.

Oszukać próbuję siebie,

przekonać mózg, że dobrze jest.


Dlaczego akurat Oddział Zamknięty?

Bo naprawdę do mnie pasuje.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 20.87
drukowana A5
Kolorowa
za 41.43