E-book
7.88
drukowana A5
32.27
Poezje wyszeptane część szósta oraz SWATKA

Bezpłatny fragment - Poezje wyszeptane część szósta oraz SWATKA


Objętość:
142 str.
ISBN:
978-83-8384-618-7
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 32.27

Krawcowa

2023 03 06

Wiosna niczym wykwintna krawcowa

Kwiaty w swe kilimy wszywa

Kilka obrotów koła i już gotowa

Jedną kończy drugą zaczyna


Jej maszyna do szycia czarodziejska

Na bajkowych obrotach pracuje

Nie ważne czy leśna czy wiejska

Jej praca kwiatami eksploduje


Tu patfork barwami pikowany

Tam deseń jedno barwny

Jakiś kilim ekstra wyszukany

Lub zielony kocyk wytrawny


Coś pomyśli coś dorzuci

Tu kilka stokrotek drobniutkich

Lub deseń w narcyzy obróci

Czy kilka śnieżyczek świeżutkich


Tulipany pomiesza z hiacyntami

Zawilce z niebieskimi przylaszczkami

Przebiśniegi z krokusami

Cesarskie korony z piwoniami


Tu bzy kolorami pomiesza

Forsycje żółte zielenią podmaluje

Listki do kontrastu wmiesza

Wierzbowego miodu posmakuje


Leszczynowe kotki z dereniami

Klony jaśniutkie z ciemnymi olchami

Znawczyni życia zaskakuje chwilami

Oczarowując zapachami


Świerkowy zapach żywicy

Podpieści czerwonymi poziomkami

Falujące kłosy pszenicy

Oczaruje chabrami i makami


Akacji biało rude grona

Tak szybko niestety przekwitające

Lipy złotym kwiatem zauroczona

Odurza pszczoły pracujące


Długo by można to opisywać

Lecz tylko oczy to przekazać mogą

Co Wiosna potrafi wydziwiać

Obserwatorowi podążającemu jej drogą

Głąby na służbie

2023 02 07

A na ogrodzie jak na paradzie

Rzędy głąbów w szeregach stały

Czasami koper miały w składzie

Razem na pobór do koszar czekały


Nominację toporkiem dostawały

Szat zewnętrznych pozbawione

Na wózku się meldowały

By zostać do kuchni dowiezione


Tutaj na przydział oczekiwały

Na stołach i w koszach stłoczone

Zanim wszystkie się zebrały

By wykonać rozkazy im przydzielone


Te pójdą na półki do piwnicy

Tamte będą szatkowane

Gospodarz poganiając krzyczy

By ruchy załogi były przyspieszane


Tu głowa skrzypi na wpół rozcinana

W tamtej już kaczan wyłupany

Ta część już poszatkowana

Korzeń marchewki weń wkomponowany


Tu cebula łzy z oczu wyciska

Tam marchewka się czerwieni

Tłuczek dębowy na frędzle naciska

Coraz bardziej płyn się pieni


Cała rodzina w tym zaangażowana

Uwija się jak w ukropie

Na zimne dni kapusta zakiszana

Jak świat pod śniegiem się zakopie


Kapusta marchew i trochę cebuli

Listkiem bobkowym ukraszana

Do tego ziele angielskie się tuli

Solą kamienną przesypana


Wszyscy się dwoją i troją

Czyszczą szatkują i ubijają

W poprzek wzdłuż kroją

Marnotrawstwa się wystrzegają


Zwykle głąby kapuściane

W tradycji wielkie znaczenie mają

W smaczne posiłki zmieniane

Jako bigos kapuśniak gołąbki się sprawdzają

Szepty nocy

2023 02 07

Co to za szepty pośrodku nocy

Kuchenne przestrzenie nawiedzają

Czy to efekt złych mocy

Jakieś demony się odzywają


Księżyc pełniowy obawy niesie

Przestrzenie i meble oświetlając

Myśli o wampirach czy biesie

W umyśle strachy stwarzając


Co to za dźwięki tak przerażające

Deszcz nie bębni w parapetu blachy

Ani gałęzie w okno stukające

Nic innego jak złowieszcze strachy


Może to myszy się wprowadziły

Ser czy okruszki jakieś znalazły

I nocną ucztę sobie sprawiły

Pożerając bochen opasły


Kot i pies pospołu śpiące

Leniuchy na nic uwagi nie zwracają

Nawet uchem ruszyć nie chcące

Księżyc i duchy w nosie mają


Skoro nie myszy to pewnie krasnale

Harce po nocy wyprawiają

Rozbestwiły się w zabawy zapale

Szacunku do ciszy nocnej nie mają


Żaru w palenisku nie widać

Szczapy od temperatury nie strzelają

Kto tak równo może oddychać

Myśli w strasznym niepokoju trwają


Słuch wytężam w przyczyny szukaniu

A węch mi wreszcie sprawcę podpowiada

W niepotrzebnym zadręczaniu

Odnalazłem sprawcę gadania


To beczka kapusty sobie gaworzy

Bąbelki gazu uwalniając

Ile to lęków się natworzy

Podpowiedzi księżyca słuchając


Czy kapusta się duszkom żali

Czy może to pochwały były

Jak ją będą zjadać duzi i mali

By siły witalne w nich ożyły

Kapusta i domowicha

2023 02 07 / 08

W starych wierzeniach zapomniana

Opiekunka domowego ogniska

Przez nowoczesność wypierana

Swoje miejsce w kuchni odzyska


Różnie tego duszka zwali

W zależności od słowiańskiego plemienia

Pradziadowie ją szanowali

Nie bacząc że wiara się zmienia


Tu Rzepichą tam Gospodynią

Po naszemu czy cyrylicą pisane

Ja ją nazwałem Domowichą

A jej opiekuńcze życie zaczarowane


Nikt jej nie widuje

Ale jest zmysłem wyczuwana

To ona życiem w kuchni dyryguje

A kucharka chodzi ukierunkowana


Wszystko spoczywa na jej głowie

Zwłaszcza w starych zakamarkach

Rzadko bywa w nowej zabudowie

Krząta się zastawach i garnkach


Myszy z kuchni przegoni

Molom zagnieździć się nie da

Zakwas do góry podgoni

Bo bez chleba w domu bieda


Zawsze zajęcia sobie szukająca

Czy za dnia czy ciemnej nocy

Na posterunku wiernie trwająca

Dobrze korzystająca ze swojej mocy


Dzisiejszej pełni też czuwała

Czy sen złośliwy domownikom nie zagraża

Świerszcza za kominem o zdrowie spytała

I się z jego skrzypkami przekomarza


Kota uśpiła psa poczochrała

Czułe słówka do uszu szepcząc

Czystość naczyń i garnków posprawdzała

Delikatne porcelany dotykiem pieszcząc


Żarzące węgielki rozdmuchała

By do końca się wypaliły

Kwaśność zsiadłego mleka sprawdzała

Czy aby pleśnie się nie wprosiły


O starą beczkę wnet zahaczyła

I swoje odsłuchać musiała

Kisnąca kapusta szeptem mówiła

Jak się do beczki dostała


Jak jej ziarenko kiełkowało

Chorobami różnymi wystraszone

Jak Turkuciom jej korzonków się zachciało

A te Bielinki uprzykrzone


Motyle jajka składały

A gąsienice z listków okradały

Ptaki na ratunek przylatywały

Rabusiów zgrabnie obierały


Kiedy indziej znowuż zające

Listki młode tarmosiły

Na szczęście były psy szczekające

Które złodzieje przegoniły


Potem sarnom przyszła nań ochota

Niektóre główki z korzeniami wyrwały

Znów się przydała psia cnota

Olbrzymimi susami uciekały


Susza bardzo doskwierała

Deszcz czasami zbytnio moczył

Ogrodniczka dbała jak umiała

I tak dzień za dniem kroczył


Siano z łąki znikało

Żniwa kłosy w snopy złożyło

Skiby płużne gleby odwracało

Aż się smętnie jesiennie zrobiło


Wreszcie wykopków czasy nastały

Wozy kosze i wory przyjechały

Zagony ziemniaków z widoku znikały

Całkiem pola szarzały


Czasy na ogrody przyszły

W warkocze cebule wiązane

Pomarańczą marchewki błysły

Kapusty o głowę skracane


Wreszcie słuchaczce tematy znane

W kuchni głąbów przetwarzanie

W beczce ściśnięte i rozgadane

Z nudów duszkowi już przespane


Szarość świtania okna otwiera

I babcia do pracy wstaje

Rozpałkę suchą wybiera

Ogniowi na pożarcie daje


Potem wodę do czajnika wlewa

By herbatę i kawę zaparzyć

Ukradkiem czasami ziewa

Oczy przeciera zupę zaczynając ważyć

Ser

2023 02 08 / 28

Dziś w sklepie ser napotkałem

Twardy żółciutki zapakowany

Skład czym prędzej przeczytałem

I już do koszyka schowany


Z mleka owczego stworzony

Bez chemicznego wzbogacenia

Do połowy ceny obniżony

Mam nadzieję smaczny do zjedzenia


Lubię owcze i kozie sery

I o krowi zahaczę czasami

Z ich dodatkami różne desery

Miłymi sercu smakami


Te z pleśnią czy z ziołami

Twarde czy twarogowe

Z papryka czy z truflami

Zagraniczne lub krajowe


Ważne aby nie z chlorkiem wapnia

Czy z jakimiś pirosiarczanami

Procent tłuszczu smak uwydatnia

Nawet ten z gratisowymi dziurami


Sam czasami ser robię w domu

Mleko łącząc ze śmietaną i jajkami

Często z przyprawami pospołu

Podając w plastrach z pomidorami


Tydzień francuski jakiś sklep ogłasza

Dając szansę szaremu konsumentowi

Do poznania smaków zaprasza

A człek nad wyborem gatunku się głowi


Często cena o wyborze decyduje

Kiedy indziej smak już poznany

Czasami pudełka kształt ujmuje

Gdy czegoś nowego szukamy


Jakiś klin czy krążek płaski

Czy zwykła rolada

Krojony w słupki czy paski

W plastry cienkie się składa


Jakoś tak to się układa

Że smak nasz tak fiksuje

Spleśniałe sery się jada

W dziwactwach kulinarnych się lubuje

Słoneczny dzionek

2023 02 08

Rano mrozem trzymało

Potem słońcem rozjaśniało

Wietrzyk też promieniami się rozkoszował

Bo żaden krzaczek nie zafalował


Na trawnikach krokusy wychodzą

Czosnki też listki wystawiają

Krzyżówki po płyciznach brodzą

Czegoś do jedzenia szukają


Ptaki coraz radośniej śpiewają

Słońcem się rozkoszując

Chyba już nawet gniazda zakładają

Do lęgów się szykując


Ludzie jakby roześmiani

Chętniej pozdrowienia wymieniają

Ciepłym dniem zaoferowani

Na spacery się wybierają


I kolejny wieczór nadchodzi

Księżycowy całun niosący

Mrozem o zimie dowodzi

Czasami krupy śniegowe rzucający


Siedzę i słowa te piszę

W ciemności zasłuchany

Jakiś samochód rozdziera ciszę

Sekret ulicy światłem rozcinany


Cisza na nowo nastaje

Tylko księżyc na wszystko ma oko

Srebra pełne garście rozdaje

Tonie w rzece głęboko


Jeszcze tylko skreślę słów kilka

Dokończę zwrotkę jedna i drugą

Minutka a może jeszcze chwilka

Wszak słowa leją się strugą


Kubek mleka wychylę gorący

Miodem lekko osłodzony

Do ciepłego posłania tęskniący

Ciekawych snów spragniony


Głowę do poduszki przytulę

Na kolejny dzień czekając

Kołdrą swe sny otulę

Na lepsze jutro szansę mając

Wieczór kuszący

2023 02 08 / 13

Piękny wieczór rozjaśniony

Ludzi do spaceru kuszący

Prawie wiosenny choć lutowy

O dwie godziny dłużej trwający


Bez śniegowego trenu białego

Suchą nogą przemierzanego

Bez mrozu uszy szczypiącego

Bez mroku nieprzeniknionego


Bez samochodów warkotu nużącego

Świateł rażących osłabione oczy

Bez tłumu przechodniów szarego

Tylko jakiś zabłąkany pies się boczy


Szybko umyka w boczną ulicę

Ludzkim widokiem zdegustowany

Szyszki na świerku liczę

Ich kolorem zaaferowany


Żadne kominy nie dymią smrodliwie

W swobodnym oddechu przeszkadzając

Syreny zawyły uciążliwie

Zmysły niepokojąc i zaciekawiając


Kuszące zapachy skądś napłynęły

Pewnie ktoś pitrasi kolację

Usta ślinę przełknęły

Mając smakową inspirację


Coś na trawniku zabłyszczało

Wzrok zaciekawiony przyciągając

To co wartościowym się wydawało

Zdegustowało rozbitą butelkę objawiając


Lampy powoli się rozjaśniały

Mocy coraz większej nabierając

Jakieś rowery się zbliżały

Oświetlenia nie używając


Ktoś po pasach przeszedł

Za rogiem budynku znikając

Księżyc na niebie wzeszedł

Uroku spacerowi dodając


Do pracy się śpieszy zapewne

A może na nocne z lubą pieszczoty

Rozpiętej kurtki ruchy zwiewne

Raczej nie wskazują na zdrowotne kłopoty

Mrok

2023 02 08 / 13

Snopem promienia mrok rozorany

Przedziwne cienie niosący

Świat nocą zaczarowany

Ciszą wręcz krzyczący


Mróz kuksańce rozdaje

Pod odzienia się cisnąc

Maluje samochody i leśne gaje

W promieniach księżyca błyszcząc


Pełnia ma zawsze swoje uroki

Ma też tendencję do straszenia

Echo niesie czyjeś kroki

Nic godnego pozazdroszczenia


Księżyc cienie fantastyczne ściele

Bajkowe obrazy stwarzając

Zamyślony w swym dziele

Promieniami ciemności macając


Może i romantyczna to pora

Jednakże niezbyt zachęcająca

Myśl o spotkaniu potwora

Zbytnio maluczkich przerażająca


Mrok ma swe tajemnice

Nocnych łowców skrywając

Niebo otwiera swoje Krynice

Upiorny blask zsyłając


Jakiś zwierzak żywot kończy

Straszliwy dźwięk wydając

Potępiony duch chyba tu kroczy

Niewinnej duszy szukając


Z oddali dobiega wycie

Wilkołaki najwidoczniej nadciągają

Włos się jeży przy skowycie

Myśli schronienia rozpaczliwie szukają


Mrok czyli Strach ma wielkie oczy

Figle sobie z nami wyczyniając

Życie wszakże normalnie się toczy

Zmysłów lęki wyolbrzymiając


Kuna na myszy polowała

A wilki w lesie o miłości śpiewały

Skóra niepotrzebnie się pociła

A włosy czapkę do góry dźwigały

Rydwan słoneczny

2023 02 02 / 09

Puszyste niebiańskie konie

Po błękicie galopujące

Przemykające po nieboskłonie

Rydwan słoneczny ciągnące


Nigdzie ich nie ma innym razem

Zapewne gdzieś na popas stanęły

Pod niebiańskim barem lub garażem

Bo całkiem z nieba zniknęły


Słońce lejce z promieni trzyma

I się raduje promieniujące

Uśmiechem swe oblicze nadyma

Buziaki rozdaje uszczęśliwiające


Czasami ma zaprzęg bułany

Delikatne konie wietrzykiem gnane

Lub z karoszy rozbrykany

A pioruny z chrap ciskane


Innym razem rydwan niezaprzężony

Jakby na barce lekko płynący

Pewnie zaprzęg rozkulbaczony

Na niebiańskich łąkach się pasący


Inne zaprzęgi wiosną i latem

Inne zimowy tren niosące

Często słońce strzela batem

Zsyłając mrozy trzaskające


Czasami wcale go nie ma

A świat szarością odziany

Jedynie deszcz o nim śpiewa

W dzień moknący rozchlapany


Jak go zbyt dużo temperatura doskwiera

Kiedy ciemno bardzo tęsknimy

Kiedy szaruga chęć do życia odbiera

Zaspanym wzrokiem po niebie wodzimy


Zimą nisko zaprzęg się pojawia

Albo całkiem o nas zapomina

Odrobiny ciepła nam odmawia

Innych klimatów widać zażywa


Więc niecierpliwie nań czekamy

Uśmiechem jego oblicze witając

Wszak od tysięcy lat jego zwyczaje znamy

Dobrego miejsca na urlop szukając

Powroty veny

2023 02 09

Przyszła Wróciła Już dyktowała

Swoim zwyczajem treść narzucając

To ona zasady ustalała

Twardo na swoim stawiając


Długa rozłąka mi dokuczała

Niecierpliwe dni w samotności

A ma kochanka wciąż nie wracała

Żaden w notatniku wpis nie gości


Czy całkowicie mnie porzuciła

Czy tylko gra mi na nosie

Czym tak na mnie się wkurzyła

Złośliwie zapominając o moim losie


Nigdy cierpliwość nie była mą cnotą

Zawsze mi czekanie doskwierało

Tym bardziej z wielką ochotą

Piszę to co w ucho mi się dostało


Powrót mego duszka opiekuńczego

Odnotowałem z wielką radością

Zapełniając strony notatnika wytęsknionego

Z poetycką niecierpliwością


A Ona dyktuję dniem i nocą

Teksty i projekty przytacza

Z jeszcze większą niż kiedyś mocą

Bajkowe tematy roztacza


Nie z wszystkim niestety nadążam

A ona nie lubi powtarzać

Myślami za nią podążam

By jak najskrupulatniej to odtwarzać


Czasami stare tematy odnajduję

W nowe słowa je ubierając

Słucham żyję i notuje

Nadążyć się starając


Staram się Jej nie prowokować

Bo charakterek ma zawistny

Boję się że znów mogę ją rozczarować

A efekt będzie jak wcześniej oczywisty


Wkurzy się i w nicości zaginie

Na rok lub na zawsze mnie opuszczając

Nie jedną łzę za nią uronię

Odnaleźć się ją starając

Kołowrót czasu

2023 02 09

Dzień za dniem Noc za nocą

Od zarania dziejów ludzkości

Nasze marne żywoty się toczą

By wreszcie gdzieś złożyć kości


Czas w kołowrocie życie szarpie

To w zdrowiu nas mając

Dokłada lat nam na garbie

Zdrowie powoli odbierając


Na czas lekarstwa nigdy nie było

Sam nam nić przeznaczenia wije

Ledwo zaczęte a już się skończyło

Stare groby niepamięć kryje


Jednego zabierze jeszcze przed porodem

Inny całe życie choruje

Mało kto jest dowodem

Że mu los szczęście daruję


Temu da szczęście w miłości

Tamtemu sypnie mamoną

Różne są oznaki radości

Przeplatane miną rozżaloną


Tylko czas się nie starzeje

Tylko on zna ludzkie przeznaczenie

Tylko on wie co się w nas dzieje

Jakie nas dręczy cierpienie


Życie pomiędzy palcami przecieka

A czas niestety niedoceniany

Wciąż przed nami ucieka

Stracony pędzący nieubłagany


Pewnie nigdy się nie nauczymy

Czerpać z niego pełnymi garściami

Choć ciągle się łudzimy

Błądząc pomiędzy biegnącymi dniami


Kiedy zrozumiemy bezsens wrogości

Nerwy ku innym skierowane

Głupoty wieczystej naiwności

Własnym zdrowiem okupowane


Na nic moje wywody

Nic się nie zmieni w człowieku

Znikną sczezną całe narody

Niestety jeszcze w tym wieku

Kawa o poranku

2022 11 24 / 2023 02 10

Kawa poranku nie rozgrzewającą

Cisza w ciemności się skrywająca

Rzadkie z zewnątrz odgłosy

Przyklapywane sterczące włosy


Strzępki mgły z nikąd powstają

Świata realia zmieniając

Kształty powoli się rozmywają

Horrory styczne kształty przybierają


Szron na samochodach zakwita

Krzewom i drzewom też się dostaje

Lutowy poranek świat wita

Gołe pola i wyraje


Łyk gorzkiej gorącej kawy

I w klawiaturę stukanie

Czy dzisiejszy dzień będzie łaskawy

Jak się uda tematów szukanie


Czy Vena swą obecnością zaszczyci

Czy ludzie na ulicy będą uśmiechnięci

Czy dobry nastrój masa pochwyci

Albo będą przybici jak z krzyża zdjęci


Czy to kawa czy herbata

Czymś dzień zacząć trzeba

Czasami to bułka garbata

Innym razem kromka chleba


Kto do pracy zmierza

Lub emeryturą się zachwyca

Ktoś modlitwie zawierza

Lub nadmiar cukru przemyca


Ten tabletki przyjmuje

Tamten prasę przegląda

Ciekawe dla niego tematy wynajduje

Często telewizję ogląda


Różnie dzień powszechny zaczynamy

Zwykłe czy skomplikowane rytuały

Przez lata w przyzwyczajenia obrastamy

Wierząc że czasowi sprostamy


A on na nas nie zważa

Tocząc się swoim kołem

Urodzin ni śmierci nie zauważa

Przemyka górą bokiem dołem

Wiedźma Szaruga

2022 11 26 / 2023 02 10

Wiedźma Szaruga nad okolica zapanowała

Słońcu dostępu zabraniając

Sługi swe na zbytki wysłała

Mżawką i Mgłą świat przesłaniając


Te dwie strzygi się roztańcowały

Ptakom zamilknąć rozkazały

Mocząc co tylko napotkały

Błotem szlaki zwierza upaćkały


Kto gdzie może tam się kryje

Suchości w cieple pożądając

Lis głębsze nory ryje

Pod ziemią obsychając


W miedzę wcisnął się zając

Lepszego miejsca nieznalazłszy

Sarna się pasie ukradkiem spoglądając

Czy zagrożenia nie ma wśród chaszczy


Do duetu dołączył Wicher

Wszystko wokoło tarmosząc

Niczym nadworny spiker

Nikogo o zgodę nie prosząc


Głośno zdarzenia komentując

Wręcz wydaje rozkazy

Wszystko oporne tratując

Rozdaje dotkliwe razy


Sarny pod świerki się skrywają

Pod nawisem mniej narażone

Jedne stoją inne zalegają

A zmysły wciąż wyostrzone


Szaruga się miota w niemocy

Jeszcze więcej wilgoci zsyłając

Atakuje uszy i oczy

Młode sztuki przerażając


Trzeba jej wybryki przeczekać

Nie wiedzieć raz który

Żebyś zaczął psioczyć i narzekać

Nie rozstąpią się chmury


Takie życia dziwne losy

Czyś zwierzęciem czy człowiekiem

Już siwieją ci włosy

A tyś niedojrzały wiekiem

Koła

2023 02 10

Toczą się koła po bruku

Czasami o kamienie się potykając

Rzadko trwają w bezruchu

Przestrzenie drogi przemierzając


Różnej wielkości i kształtu

Różnego materiału zastosowania

Zimowe do oblodzonego asfaltu

Czy do letniego przegrzania


Duże małe i miniaturowe

Do wózków taczek czy rowerów

Zwykłe gumowe i kolorowe

Do wielosezonowych bestsellerów


Drewniane ze szprychami

Najczęściej w metalowej osłonie

Czy te z aluminiowymi felgami

O skomplikowanej bieżnika budowie


Te się jedynie turlają

Dziecięcy napęd mając

Tamte na budowie przyspieszają

Na pensje pracownika zarabiając


W furmankach które ciągną konie

Na balonowych czy żelaźniakach

W polu lesie czy po betonie

Nie zapominając o strażakach


Te prawie bez obciążenia

I te które krocie dźwigają

Do ludzi jedynie przewożenia

I te co na torach wyścigowych się ścigają


Na drogi dziurawych wybojach

Piaszczyste bezdroża przebieżajac

Na kamienistych przy trasie postojach

Są wszędzie dokoła spozierając


Takie potrzebne a niedoceniane

Na codzienności życiowych rozstajach

Czy tylko gumowe czy kauczukowe

Krwawiące sokiem w egzotycznych krajach


Toczą się koła życie zmieniając

Zwykłe okrągłe odlewane

Mienie ratując plony zbierając

W podzięce za pracę na śmietnik wyrzucane

Wrony

2023 02 10 / 23

Wrony orzechami ciskają

O samochody czy chodniki

Uwagi na przechodniów nie zwracają

Ważne by wyłuskać ze skorupy smakołyki


Sikorkom oskubały słoninę

I karmnik też zdemolowały

Mieć za sąsiadów taką rodzinę

Każdego by zdenerwowały


Znalazły kromkę chleba na trawniku

Suchą twardą skamieniałą

Pleśnią zieloną obleśną w dotyku

Przez Boga i ludzi zapomnianą


Kradną co tylko popadnie

Wszędzie ich pełno niestety

Trudno znaleźć cechy dodatnie

Zbierają nawet niedopałków pety


Jeśli mogą kradną pisklęta

Zwłaszcza rolników doprowadzając do pasji

Najwidoczniej taka ich rola przeklęta

By wybierać nasiona z grządek i plantacji


Trawniki przeglądają czasami

Dzioby we wszystkie dziury wsadzając

Szukają za pędrakami

Choć raz ogrodnikowi pomagając


Wrony czy kawki niecnoty

Kominy gniazdami zatykają

Często polują na nie koty

Lecz mało kiedy ich stany uszczuplają


Potrafią uszczelki niszczyć samochodowe

Ścinać dziobami rośliny młode

Zostawiać na lakierze ślady odchodowe

Wrzaski wydawać głodowe


Demoralizujące całe otoczenie

Jakby nikt inny się nie liczył

Wydając wredne skrzeczenie

Młody kombinator życia się uczył


Może wystarczy już w tym temacie

I czas by skreślić coś lepszego

Może w kwietnym formacie

Do życia się odnoszącego

Opary

2023 02 11

Mgławe opary z jezior powstają

Tańczą jak potępione dusze

Drogi do czyśćca chyba szukają

Na ziemi cierpiąc katusze


Kręcą się w powietrzu płynąc

Ciągle swe kształty zmieniają

Ze swej ulotności słynąc

To się kurczą to przybierają


Czasami z nich krzaki wyłaniają

Lub tuman wszystko spowija

Głosy żadne tu nie docierają

Życie jakoby bokiem mija


Granice wody ziemi nieba zanikają

Człek błądzi odniesienia nie mając

Błędne dusze się przyczajają

W powłoce tumanu trwając


Myśli trwożne i zwodnicze

Legendy i baśnie przypominają

Anomalie życiowe i przyrodnicze

Na strach przed oczy wciskają


Tu gdzieś zapluszcze woda

Pewnie przez rybę poruszona

Taka czasu mgły uroda

Zmysłów napięciem wymuszona


A ty myślisz że to wodnik

Lub inna poczwara bagienna

Zwodniczy bagienny ognik

A tu otchłań bezdenna


Coraz bardziej otoczenie jaśnieje

Wiatr powoli zasłony rozwiewa

Mgława tajemnica blednieje

Jakiś ptak wesoło śpiewa


Słońce pokazuje wodę i drzewa

Życia okolicy dodając

Wystraszone lico rozgrzewa

Ze swych domysłów się śmiejąc


Strach ma wielkie oczy

A jak człek strachem podszyty

Na każdy szept się boczy

Lęk straszy jak człek nie obyty

Żywe obrazy

2023 02 11

Gdy byłem chłopcem zaledwie

Dużo książek czytałem

Naukowe to były dla mnie brednie

Ale przygodowe wręcz pochłaniałem


Czy to z płaszczem i szpadą

Lub życia zwierząt opisem

Z utarczkami i swadą

Nawet sam próbowałem długopisem


Ale gdzież mi do mistrzów pióra

Do Coopera czy Karpowicza

W doświadczeniu różnicy góra

No i ta myśliwska kultura


Jakież moje marne doświadczenie

Jedynie na wyobraźni oparte

Przygód na stronach książek dzielenie

Z doświadczeń życiowych odarte


A dziś fotopułapki wszystko filmują

Sekretne życie lasu odkrywają

Szlaki którymi mieszkańcy wędrują

Przestrzenie które przemierzają


Poznajemy to czego się nie spodziewamy

Intymności leśne poznając

Przed komputerem trwamy

Na rozwój wypadków czekając


Wracają dziecięce wspomnienia

Opowieści ze wschodnich kniei

Syberyjskie rodziny dręczenia

Mroźnego szlaku zesłańczej kolei


Zwierzęta których w lesie nie widziałem

Znając je jedynie z ekranu

Lub co najwyżej w zoo obserwowałem

Spoza bezpiecznego płotu parawanu


Żywe obrazy domysły ilustrujące

W bezpiecznym fotelu objawiane

Prawie umysł zauraczające

Bez konsekwencji odbierane


Wreszcie dociera jak mało wiemy

Choć niby temat znamy

I dalej żywot marnujemy

Nie wiedząc dokąd zmierzamy

Malarka niezdecydowana

2022 09 26 / 2023 02 12

Bagażem farb obładowana

Przybyła Jesień do lasu

Tylko ciągle niezdecydowana

Myślała ile ma jeszcze czasu


Na klony kubeł farby wylała

Przy okazji lipy ochlapując

Niezdecydowaną żółć uzyskała

Cały wysiłek lata rujnując


Zamyślona decyzję podejmuje

By jednak kolorystykę poprawić

Czerwienią delikatnie żółć tonuje

By chlorofilu liście pozbawić


Co z lipami uczynić tym czasem

Kiedy delikatnie listki ubrudzone

Dęby zrzucają żołędzie z hałasem

Widać ich ciężarem już utrudzone


Brązem podszywa sukienki

Dzikom sarnom i jeleniom

Włos szorstki zmienia na miękki

Jakie barwy jeszcze się zmienią


Z każdym dniem palety dodaje

Tu i tam po lesie chlapiąc

Liśćmi zasypuje leśne rozstaje

Ostatnie promienie słońca łapiąc


Stracą oporne szyszki świerkowe

Igły modrzewiowe zrzucając

Robi dekoracje szronowe

Rannym przymrozkiem dzień witając


Krząta się by zdążyć przed zimą

By wszystkim obowiązkom sprostać

Despotycznie rządzi leśną krainą

By miano paskudnej dostać


Coraz bardziej dni skraca

Ptaki wyganiając na południe

W niwecz kwiaty i grzyby obraca

Robi się cicho i paskudnie


Spasione misie do barłogów wygania

Z bliżej niewiadomej przyczyny

Powtarza swój cykl od świata zarania

A my jakoś się do niej przyzwyczaimy

Książki

2023 02 11

Gdzie te czasy gdy dużo czytałem

Tom za tomem pochłaniając

Na głupoty czasu nie miałem

Nowych przygód na kartach szukając


Tu coś z „Płaszcza i szpady”

Muszkieterowie wspaniali

Francuskiej gwardii zasady

Jak ludzi Riszelie przeganiali


Tam coś o pirackiej braci

Po morzach łupu szukających

W jednej chwili bajecznie bogaci

Za chwilę na rejach dyndających


Człowiek odarty z godności

Niewinnie na więzienie skazany

Czasy pełne podłości

Hrabią Monte Christo nazwany


Pięcioksiąg Coopera trafiłem

Czasy ostatnich Mohikanów

Przygodami Sokolego Oka żyłem

Pośród indiańskich wigwamów


Z Kraszewskim krzyżaków gromiłem

Czasy zesłania przeżywałem

Słońca boskim darem żyłem

Jego pisarski geniusz odkrywałem


Z Curvvodem zwierzynę tropiłem

Szukając zaginionych szlaków

Z „Włóczęgami północy” się włóczyłem

W naszych lasach szukając znaków


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 32.27