Dedykuję moim wychowawczyniom Halinie Karaczyn i Ewie Rago oraz Marii Latkowskiej mojej polonistce No i oczywiście wszystkim którym czytanie moich bazgrołów sprawia radość
Kropla potu
2021 03 05
Kropla potu na czole zaperliła
Powoli ku brwiom zdążając
Lekko przy oku zakręciła
Ku karminowym wargom zmierzając
Te ominąwszy na brodzie się skupiła
Zapewne nad dalszą podróżą rozważając
Spadłszy na pierś się rozpędziła
Prawie że o sutkę zahaczając
Tu zaś do siebie przygarnęła
Inne krople niezdecydowane
Po wypukłości ku brzuszkowi pomknęła
A jej dążenie niepohamowane
Gdy na udo na swej drodze trafiła
Jedną tylko drogę miała
Pomiędzy nie i brzuch się wtuliła
Ku świątyni rozkoszy zmierzała
Nagość
2021 03 04 /05
Wpłynął księżyc na szlak pełniowy
Krągłością swą noc rozświetlając
Zajrzeć do wszystkich okien gotowy
Powoli nieboskłon nocy przemierzając
A noc zapachów wonie rozsiewa
Odgłosów magicznych wciąż nabierając
Pachną baśniowo lipowe drzewa
Aż dech słodyczą zapierając
Omiótł promieniem okno poddasza
Skupiając się na świecy płomyku
A ten to jaśnieje to się przygasza
Współtowarzysząc księżyca promyku
Jakiś ruch przykuwa uwagę
Kombinezon z ciała zdzierany
W kąt ciska niczym zniewagę
Kształt kobiecy dobrze mu znany
Przyszła Nagością zdominowała
Obrazami zagracone przestrzenie
Kilka ruchów pędzlem wykonała
Utkwiła w płótnie badawcze spojrzenie
Wreszcie spoczęła niespodziewanie
Dziwną pozycję przybierając
Czyżby się modląc zasłuchanie
A ona siedzi w nagości trwając
Pozycja dziwna bo odwrócona
Oparcie krzesła za podpórkę mając
Napełniła kieliszek na płótnie skupiona
Pewnie jakieś poprawki rozważając
Lepki pot po skórze się przelewa
Znacząc swe szlaki na krągłościach ciała
A księżyc swe promienie do kieliszka wlewa
Niczym narkotyk na malarkę działa
Uśmiechem swą twórczość kwituje
Zadowolona z aktu swojego
Kieliszek ku księżycu kieruje
Puszczając oczko do niego
Znika za kotarą ciemności
Kąpielą swe ciało rozkoszuje
Dobrego natchnienia nagości
A on już innym widokiem swe oczy raduje
Zima
2021 01 30/- 03 06/07
Nie rozpieszcza nas ta zima
Jest jakaś nieskoordynowana
To deszcz pada to mróz trzyma
Dziwnie jakoś niezdecydowana
Człowiek łazi w śnieżnej breji
To znów stąpa nogą suchą
Śnieg do butów mu się klei
Lub lód szeleści masą kruchą
Wreszcie dzieci zrozumiały
Ile radości i jakie zabawy
Kiedy górki zaspy opanowały
Tylko dlaczego śnieg jest żółtawy
Ponoć to wina piasku afrykańskiego
Że mu się na północ wybrać zachciało
Ale za dotknięciem pędzla zimnego
Wszystko nad ranem wnet pobielało
Lekkiego mrozu dni kilka
Chodnika kilkakroć odśnieżanie
W uszy szczypania mrozu chwilka
Zmarzniętych dłoni rozgrzewanie
Grudki lodu w opuszkach łap zaistniałe
Dokuczają Dioniemu kulejącemu
Delikatnie palcami wydłubywane
Za suchą drogą tęskniącemu
Czasami wiatr dokuczający
Próbuje się dostać za pazuchę
Śniegiem po oczach rzucający
Układa zaspy nazbyt kruche
Tu je buduję tam przesuwa
Linie czy załomy narzucając
Mroźnym oddechem skuwa
Śniegu ujmując bądź dodając
Rzadko pojawiające się śnieżne pługi
Niby to drogi udrożniają
Odgarniają zaspy wąż długi
Który na chodniki spychają
A potem nagle odwilż przychodzi
A człowiek klnie po wodzie brodząc
Wszak to Wiosna nadchodzi
Ciepłe promienie słońca wodząc
Smaki
2021 03 07
Gospodynie domowe dziś narzekają
To ciasto z zakalcem lub niewyrosłe
Kiszone ogórki pleśnią się pokrywają
Na wyroby własne opinie oschłe
Poco się męczyć gdy można kupić
Bez ryzyka roboty straconej
Reklamom dać się ogłupić
Bez smaku i miłości przekąski stworzonej
Giną tradycje dobrej gosposi
Coraz częściej gotowce królują
Brak kasy za kieszeń tarmosi
Odpadki coraz więcej miejsca zajmują
Bo każdy produkt opakowany
W stal czy w słoiki wtłoczony
Folią różną poowijany
Chemią wszelaką nasączony
Gdzie ten aromat własnego wyrobu
Gdzie te domowe wonne wędzonki
Stare przepisy zabrane do grobu
Na kiełbasy boczki golonki
Dziś woda chlorem skażona
Więc jak co ma się ukisić
Do tego dawka fluoru dołożona
Nawet z zakwasem nie da się umisić
Ni chleba ni ogórka kiszonego
Kompot też z cukrem skażonym
Wędlina pełna dodatku rakotwórczego
Peklosolą i aspartamem wypełnionym
Tu olej rzekomo tak dobrotliwy
Dla naszego zdrowia rzekomo
Margaryny smak niewątpliwy
Podkreślający niesmak wątrobowo
Owoce jakimś woskiem powlekane
Nawet zwiędnąć nie mogące
Świństwa razem pozlewane
Wyrób seropodobny tworzące
Twój wybór twoje wybory
Twe zdrowie w dłoniach twoich
Zwykła tabletka na bolące podroby
Miast smacznych wyrobów swoich
8 Marca
2021 03 08
Ranek zaskakuje gościem niespodzianym
Zdziwienia grymas wywołując na twarzy
Ukazując świat śniegiem zasypanym
A mnie się dzień suchy i ciepły marzy
Znów nas Zima zrobiła w konia
Plany świąteczne przekreślając
Malując śniegiem nadrzeczne błonia
Swą wyższość nad Wiosną podkreślając
Ptaki zamilkły zaskoczone
Krokusy swe barwy poukrywały
Tylko pułki w dyskontach zatłoczone
Pełnymi naręczami kwiatów czekały
Dziś Święto Kobiet marca ósmego
Dla wielu dzień wyczekiwany
Może na dar pierścionka ślubnego
Lub okazania że ktoś jest kochany
Pogoda szyki nam pomieszała
Ani na spacer ani do lokalu zamkniętego
Jedynie możliwość domowa została
Intymność kącika zacisznego
Ten kupi kwiaty dla lubej pani
Tamta niestety sama sobie musi
Biegają dobrze panowie ubrani
Szukają kwiatka dla mamusi
Kiedyś w zakładach goździk i rajstopy
Tradycją kobiety panom polewały
A dziś niestety śnieżne roztopy
Czasy ostatnie wszystko pomieszały
Może jednak słońce zagości
Przeganiając śnieg i złe nastroje
A wieczorem pośród lubości
Ktoś zostanie zaproszony na pokoje
Znajdzie się powód ku radości
Pomimo dnia źle zaczętego
Przeminą chwilę wątpliwości
Stwarzając pozory nastroju radosnego
Więc życzę wszystkim dnia ciepłego
Paniom uśmiechu i nastroju dobrego
By im się udało osiągnąć wymarzonego
Panom Wiadomo Portfela dość grubego
Nagi las
2021 03 08
Jeszcze las nagością okryty
Ni liści żadnych ni koloru
Zwierz z porą roku obyty
Przemierzanie ścieżek rozmaitego wzoru
Tędy idą dziki na buczynę
Tamtędy zaś do wodopoju
Tu droga prowadzi w świerkową krainę
A tędy do źródlanego zdroju
Pod dęby stare kierunek tędy
Gdzie żołędzi nieco zostało
Głodem pragnieniem ogarnięty
Instynktem w kierunek go pognało
Tu dziczą rodzinę znajdziecie
Tam zaś jelenie porożne wychodzą
Bażanty barwne niczym kwiecie
Pasiaste smyki już samury wodzą
Łanie ostrożne spokoju szukają
Rozglądając się bacznie dookoła
Wnet młode na świat zawitają
Będzie puszcza dziecinnie wesoła
Dzięcioł dziuple szykuje
Tu i tam robotę zaczynając
Gniazdko dla swej wybranki szykuje
Niczym dobosz na werblu grając
Już leszczyna pyłki puściła
Pszczoły ku sobie spraszając
Wierzba sukcesu pozazdrościła
Kotki na łozach otwierając
Na dukcie przysiadł sobie zając
Pewnie zmęczyły go parkoty
Teraz spokoju widać szukając
Rozkoszują go słońca pieszczoty
Lis też na słońcu się ułożył
Lekkim wiaterkiem za kitę targany
Polowanie na myszy odłożył
Promieniami ciepłymi rozleniwiany
Niby uśpiony a jednak żywy
Las do wiosny się gotujący
Ptaki przeróżne już powróciły
W kole czasu żywot trwający
Maslenica
2021 03 09 / 11
Radość wielka zapanowała
Na Słowiańskim wschodzie
Maslenica nam nastała
W kolorów korowodzie
Już smażą się okrągłe naleśniki
By obdarowywać wszystkich wokoło
Przebieraniec tańczy jako miś dziki
Ludzie utworzyli korowód wesoło
Szykują kukłę wielką słomianą
Częstują się łakociami i tańcując
Przeganiając Zimę zapyziałą
Drogę ciepłej Wiośnie torując
Tu odwiedziny u panien na wydaniu
Tam znowuż wizyta u teściowej
Tudzież czas na nagród zdobywaniu
Puszczenie w ruch pięści grupowej
Zamek ze śniegu wnet powstaje
Jedni go bronią inni dobywają
Ktoś śnieżką w nos dostaje
Wszyscy zabawy wiele mają
Starzy do młodych zaglądają
A wszędzie naleśniki słoneczne
Kawiorem czy śmietaną je przybierają
Stroje i dekoracje kolorowe bajeczne
Tańczą starzy Tańczą młodzi
Razem pieśń swą śpiewając
A wodzirej koła i węże wodzi
Całe serce w to wkładając
Wreszcie przychodzi czas na niedzielę
Którą przebaczeniem nazywają
Uzbrojeni w tą świętą nadzieję
Wszyscy sobie wybaczają
Ogień pod kukły podkładają
Radość swą wytańcowują
Koła płonące z góry puszczają
Za ręce w kole się ujmują
A Wiosna się promieniście uśmiechnęła
Resztki śniegu precz przeganiając
Należne sobie miejsce na tronie zajęła
Ludzkie serca ciepłem rozgrzewając
Maslenica i Marzanna
2021 03 11
U nich Maslenica U nas Marzanna
U nas ją topią u nich spalają
Tu już wiosna tam jeszcze sanna
Ale wszędzie Wiosnę witają
Tam hucznie w tańców korowodach
U nas skromniutko niestety
Ląduje kukła w najbliższych wodach
I nie śpiewają jak tam kobiety
Tam uczta od serca gości przyjmuje
Naleśników z wszelakim nadzieniem
Miód się leje śmietaną smaruje
Rozkoszowanie zwyczajnym jedzeniem
A tu dzień wagarowicza jedynie
Najmłodsi z kukłą się rozprawiają
I jedynie dzień z tego słynie
A starsi tradycyjnie z lekcji zwiewają
Tam ubrania świąteczne kolorowe
Gry i zabawy cały tydzień trwają
Odwiedziny sąsiedzkie i rodowe
Wszędzie naleśniki rozdają
U nas szaro i buro niestety
Chyba że Wiosna sypnie kwieciem
Zamiast radości polityczne bzdety
Atakujące nas medialnym śmieciem
Tam tańce i radość wielka
Karnawału czas i miłości
Z uśmiechem gościnność wszelka
Panny czekają swatów w gości
U nas jedynie można na lody
O ile lodziarnie pootwierają
Nie wiedzieć gdzie pędzący młody
Starzy też z życia nic nie mają
Tam czas na Wiosnę czekania
Przejażdżki sańmi walczący młody
Przy ogniach swej krwi rozgrzewania
Szacunku do tradycji dowody
U nas niestety słów brakuje
Zachodnie zwyczaje tak łatwo przybieramy
Ten i ów tym faktem się dołuje
W swej słowiańskości się zatracamy
Bezsenności zmory
2021 03 11 /12
Deszcz to czy kochanek w parapet stuka
Wichury czy ludzkie to wołanie
A może demon dostępu szuka
Jak przetrwać noc nim ranek nastanie
Dotrwać do słońca promienia pierwszego
Gdy wokół tyle legend szybuje
Dobrego jak odróżnić od złego
Kto naszym umysłem zawładnąć próbuje
Zły to czy jedynie sowa
Pośród gałęzi nocą faluje
Straszna bywa natury mowa
Gdy się z bezsennością mocuje
Każdy szelest strach potęguje.
Każde wichru upiorne zawołanie
A sen nie przychodzi Nie ratuje
Daremne z boku na bok przewracanie
Czy ktoś po duszę twoją przychodzi
Czy tylko umysłu to rojenia
Oglądanie filmów bokiem wychodzi
Koszmarów i horrorów to zespolenia
Tu błysk cienie rzuca na ściany
Na grzmotu głos niecierpliwe czekanie