E-book
8.82
drukowana A5
29.47
Poezja letnich serc

Bezpłatny fragment - Poezja letnich serc

wiersze wybrane

Objętość:
154 str.
ISBN:
978-83-8384-410-7
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 29.47

Wstęp

Drogi Czytelniku!


Antologia pt. „Poezja Letnich Serc” jest wspólnym projektem autorów, członków grupy poetyckiej „Aleją Słów”, pragnących podzielić się swoją twórczością z innymi. Pomysł na tę książkę narodził się latem, stąd tematyka publikowanych wierszy pozostaje w ścisłym związku z tą jakże piękną porą roku. Lato to czas, na który z utęsknieniem czekamy — pełen magii, cudownych zachodów słońca, letnich miłości, które być może miały szansę przerodzić się w trwałe uczucia. To okres wakacyjnych wyjazdów, podczas których błądząc z głową w chmurach, marzymy, rozkoszując się piękną aurą, nabieramy energii i sił witalnych. Przyroda jest w pełnym rozkwicie, a my korzystamy z jej szczodrych darów, sycimy wielobarwnością i różnorodnością smaków natury. Wtedy ma się wrażenie, że i wena poetów podsyca ich twórczość, owocując piękną, letnią poezją. Mamy nadzieję, że i Ciebie, nasz Czytelniku, zaczarujemy mocą słowa, aforyzmem przekazu i dzięki temu przeniesiemy w inny wymiar, w świat pełen uczuć i emocji. To poetycka podzięka za to, że jesteś tu z nami.

Życzymy zatem, drogi Czytelniku, przyjemnej lektury!


— autorzy tomiku „Poezja Letnich Serc” —

Poezja Letnich Serc

Pomysłodawcą powstania niniejszej antologii była

Monika Orman wraz z Administratorkami Grupy Poetyckiej

„Aleją Słów” — Agnieszką Knapik i Aldoną Jańczak.


Tekst do druku złożyła Monika Orman.


Prawa autorskie zastrzeżone.

Przy publikacji lub rozpowszechnianiu wierszy zawartych

w antologii „Poezja Letnich Serc” należy koniecznie

podać imię i nazwisko ich autora.

AGNIESZKA KNAPIK

Poetka pochodząca z woj. kujawsko — pomorskiego. Poezja to jej pasja od nastoletnich lat. Jest administratorem grupy poetyckiej na portalu społecznościowym Facebook pt. „Aleją Słów”. Poza główną pasją, jaką jest poezja, aktywnie ćwiczy i spędza mnóstwo czasu ze swoim psem. Jest pełną życia optymistką, która ma poczucie humoru i kocha piękno przyrody.

Lato pełne rozkoszy

(sonet krymski)

Kiedy mnie dotyka lazur tajemnic

i słyszę istoty pośród sklepienia

serce gdzieś drży w mroku fale się pienią

a ja mam ochotę cała się spełniać


Lato mnie dotyka snów oparami

świat jest inny czuły niemal różany

rozkładam się w słońcu blaskach polany

siebie czuć tak pragnę i się omamić


W letniej księdze kwiatów chcę pachnieć makiem

spijać pocałunki lekkich motyli

zachwycać się szeptem łąk cudnych brzmieniem


Rozkochani w sobie za dnia i w nocy

w namiętnej rozkoszy tańczymy walca

tyś moim kochankiem ciała uroczym


— Agnieszka Knapik —

19.07.2023 r

Smak miłości…

Karmazynowy przypływ miodowych obłoków

roztopionych snem słońca pośród chwil magicznych —

i ten błysk zakochania czułam jak sól w oku

gdy całowałam ciepło szklanych zniczy


Jednak wiem to nie koniec — dodałam łez szczyptę

do deseru z truskawek i dwie krople wina

przywróciłam smak miodu — nim lato uszczypnę

i zapłonie na ogniu serc miłość wykwintna


Będzie smakować gruszą dojrzałego drzewa

pod którym się osłonię przed ulewną falą

ona w nas tak soczyście wierszem się rozśpiewa

i wszystkie łąki świata smak zapamiętają


Potem wezmę strof garście i w proch je rozgniotę

rzucę w morze szerokie by ujrzeć bursztyny

rumiany zapach nieba poczuć mam ochotę —

smakujesz przecież wiatrem obłoków z wód płynnych


By cię odnaleźć przepis mam z miodowej tęczy

tam miłość jest obiadem w dzień o każdej porze

bo przecież serce które karmisz snem nie męczysz —

i sycie najedzona siebie w nim położę


— Agnieszka Knapik —

25.06.2024 r

Złoty wir…

(strofa saficka + akromonogram)


Spojrzenie blasku — wiem to ty kochanie,

elf kołysany dźwiękiem fali morskiej,

jaśminem zmroku zapachniesz — kochaniem,

mym będziesz brzaskiem.


Melodia złota błyśnie nam w niebiosach,

harf wir się ziści i zaczniemy tańczyć,

ćwierk słysząc w sercach, ty przyfruniesz bosa —

aurą szarańczy.


Złotą tęsknotą drży obraz pamięci

i ślad zostaje zamazany bólem,

mówiąc, że anioł cię do łez zniechęcił —

łuną świt tulę.


— Agnieszka Knapik —

15.07.2024 r

W nieznanej nam ciszy…

(wiersz wolny)


tu…

zawędrował tylko wiatr

i skrawek mojej nadziei

lecz czy czas coś odmienił


niebo w kolorze whisky

dotyka mojej duszy

i pieści…

pieści

pocałunkiem zachodu

i Bożym zamyśleniem

tam rozpuściłeś życia korzenie

i nie wrócisz


lecz czy czas jeszcze coś powtórzy

w przygaszonym słońcu

poczułam zapach danej ci róży

na tym moście

po którym szłam bez jutra

i bez ciebie

przez chwile byłam w niebie


tu…

mam złote odbicie twojego istnienia

w nieznanej ciszy

kocham cię najmilszy


KOCHAM


jak wieczność

kocha świat

i płomienne rozmarzenie

w takich obrazach mnie dotykasz

będąc moim cieniem


i pijana z wdzięczności

ja się rozpływam miły

w twoich objęciach nabieram siły

one mnie do świątyni ciszy przyprowadziły


samotność…

tu jej nie ma kochanie

tylko podejdź stopa za stopą

i podnieś blasku kamień


to będę ja

zapożyczony z raju

pełen twojego kochania

bo taka miłość

nigdy nie spowalnia


KOCHAJ


w nieznanej ciszy

ptaki kołyszą dusze

i wiem

przy tobie być muszę


a jeśli chwila upojenia

porwie twoje serce

w taką ciszę wszystkie gwiazdy

dla ciebie policzę

i zatańczymy przy naszej piosence


spójrz…

toń wody będzie nam sceną

i utoniemy w objęciach zapomnienia

tylko ty tego widoku

w sobie nie zmieniaj


— Agnieszka Knapik —

27.06.2024 r

Oda do morza…

Jakież jesteś wzburzone, lecz melancholijne,

może piszesz legendę o tym co widziałeś,

ty w niebieskiej tonacji lśnisz na nieba linie,

pod moimi stopami łez kryształy białe.


Przelewasz swe radości grając słońc muzykę

i lekko uspakajasz szepczącą naturę,

już się we mnie rozgaszczasz rozmajonym szykiem,

twoją bryzą swe ciało namiętnie otulę.


Jesteś porywające i brzeg nie ma końca,

tyś głębin pamiętnikiem zapisany deszczem,

każdą z chwil ukoiłeś, choć była raniąca,

och morze, ja dla ciebie w odbiciu fal błyszczę.


Jak płynące bałwany, zakochane w soli,

twych gładkich wód dotykam i ślę ci spojrzenie,

jeszcze raz cię zapragnę przytulić powoli,

więc połóż mnie na sobie, gdy przyjdę z omdleniem.


Duszy szczęścia nie bronisz, boś nieba azylem

i kołyszesz koszmary istot potarganych,

kiedyś martwa przybędę, schowasz mnie w wód pyle

i zabliźnią się wszystkie moje życia rany.


— Agnieszka Knapik —

16.05.2024 r

ALDONA JAŃCZAK

Aldona Jańczak, urodzona w 1966 r. w Pleszewie. Od ponad trzydziestu lat pracuje jako nauczycielka języka polskiego. Jest założycielką Teatru prawie Wielkiego. To amatorski teatr działający lokalnie i skupiający uczniów, nauczycieli i rodziców. Autorka pięciu tomików. I współautorka kilkudziesięciu antologii. Jej pasją jest poezja i teatr.

Samotna niesamotna

Jest ciche miejsce tętniące spokojem

gdzie szeptem szumi złoty łan pszenicy

gdzie z niebem dzielę błękity na dwoje

i w zieleń wrastam nie martwiąc się niczym


samotna jabłoń trzy na miedzy grusze

i chlebne pola w skowronkowym śpiewie

czas nie istnieje tutaj nic nie muszę

świat z boku został gdzie nie pytam nie wiem


w oczach jak w lustrze przegląda się słońce

wiatr chłodzi rany troską zadawane

nareszcie mogę marzenia dokończyć

szarość zasłonić kwietnym parawanem


latem więc ginę w szczęśliwej samotni

lubię gdy we mnie zachwyt się stokrotni


— Aldona Jańczak —

Teraz nie potem

Lato jest mgnieniem krótkim ciepłym deszczem

jesień przemija nie powrócą zimy

ślepcy naiwni że czas mamy jeszcze

ciągle myślimy


Wiatr przysypuje westchnienia na plaży

i w zapomnienie unosi pieszczoty

a mogło przecież tyle się przydarzyć

teraz nie potem


Mogliśmy zmieścić świat w jednej minucie

oddychać wolniej nie czuć na chybcika

w zieloną ciszę czasem z czasem uciec

w bezczasie znikać


— Aldona Jańczak —

Latem nieletnia

Usiadła miłość na brzegu morza

sny ją przygnały

w te strony

siedzi stęskniona na drżenia czeka

wierząc

że zdarzą się jeszcze


tonie w błękitach nieba i wody

już zapomniała jesienie


rozgrzana

falom posyła westchnienia

i znowu szepcze słowa gorące

i znowu rozkwita


tuli się miłość

w słońcu lat jej ubywa

w dłoniach kołysząc znajome dłonie

pośród dotyków odżywa

dorosła miłość latem nieletnia

na zabój się kocha


— Aldona Jańczak —

SABINA BOCHENEK

Poetka urodzona 03.11.1974 w Toruniu. W 2010 przeprowadziła się do małego miasta w Małopolsce o pięknej nazwie Libiąż. Terapeutka do spraw uzależnień i technik BHP. Żona, matka, babcia i siostra. Wieloletnia działaczka społeczna na terenie miasta Libiąż i poza nim. Jej pasją są zwierzęta, lubi śpiewać, pogrywa na gitarze, a przede wszystkim uwielbia pisać wiersze dla siebie, bliskich i rodziny Od pewnego czasu dzieli się swoimi wierszami na grupach poetyckich, gdzie otrzymuje wiele cennych wyróżnień. Wyróżniona między innymi nagrodą Grand Prix przez Magdalenę Rochoń za wiersz do obrazu jej autorstwa „Nie opuszczaj mnie”.

Podróż pobudza zmysły

Każda podróż zaczyna się od nadziei

masa planów w głowie się kłębi

pomysły czego oczekujemy

i nieskazitelne pokłady chęci


tym razem było inaczej

spontan żadnych złudzeń

obudzić się już na miejscu

na plaży nieznanej cudzej


samolot doleciał na miejsce

kafejka i ciepła kawa

pobudza nasze zmysły

a w sercu muzyka grała


plaża pełna obcych nam ludzi

wiatr melodie radosne nucił

szybko się zaaklimatyzowaliśmy

po to na wakacje wyruszyliśmy


od zgiełku polskich odgłosów

słychać wszystkie inne

na wczasach za granicą

nikomu to niedziwne


pogoda dopisała jak nigdy

serce z tęsknoty krzyczało

że dom jest tam pusty i zimny

wakacje zakończone lato przeleciało


wszędzie jest dobrze

przez krótką choćby chwilę

najlepszy nasz dom pełen miłości

w kraju gdzie czoło w podzięce chylę


— Sabina Bochenek —

Ogród marzeń

Mam swój skrawek nieba na ziemi

w ogrodzie wśród zieleni

choć trawa nie zawsze skoszona

słonko tu zawsze zagląda


mam swój ogród marzeń

od zgiełku ruchliwych ulic

czasami zajrzą do niego motylem

są ze mną przez krótką chwilę


i pszczółka spija nektar z kwiatów

co w nim sobie rosną

uwielbiam swój skrawek ogrodu

magiczny jest każda porą


jest w nim coś takiego

co magią może się zwać

kolory ziemi i czyste powietrze

to oto z wdzięcznością dbam


dla ciebie może nie jest idealny

a ja wdzięczna jestem za niego

że mogę sobie w nim usiąść

bezpiecznie popatrzeć w niebo


— Sabina Bochenek —

Jak co roku

Spakuję kilka sukienek

włożę dwie pary butów

ze dwie letnie bluzeczki

upchane do walizeczki


a jeśli ta walizka

okaże się za mała

wezmę jej starszą siostrę

by w kącie samotnie nie stała


spakuję więcej rzeczy

być może wszystko się przyda

z walizkami w świat wyruszę

i tyle będzie nas widać


pojedziemy w lasy i góry

może dotkniemy też chmury

zwiedzimy zimne i ciepłe kraje

weźmiemy co los nam daje


a kiedy do domu wrócimy

walizki w kącie będą znów stały

odpoczną kilka miesięcy

nim w drogę znów wyruszymy


— Sabina Bochenek —

Zaślubiona

Lato jest we mnie

i chcę aby tam zostało

chcę nosić promienie słońca

bo tego jest zawsze mało


latem bywają burze

jak i na drogach życia

zaraz tęcza wychodzi

uśmiech za serca chwyta


piegi na moim nosie

jak gwiazdy w letnią noc

więcej lata jest we mnie

dzięki niemu mam moc


źdźbła trawy skoszone

po których biegać lubię

tyle jest we mnie lata

jakbyśmy byli po ślubie


— Sabina Bochenek —

Szklana tafla

Jezioro ma twój zapach i twój smak

codziennie nim się rozkoszuję

piękna szklana toń moje zmysły

wciąż ujmuje


lubię być blisko ciebie

w jeziorze nogi z tobą moczyć

otwieramy nowy przedział

który nas zauroczy


gładka szklana tafla

jak twoje jedwabne ciało

móc się w jeziorze z tobą zamoczyć

nic by się takiego nie stało


poznawać się w niepewności

dochodzić do perfekcji

jak dotyk dna jeziora

może w nim się wykąpiemy


gdy przyjdzie na to pora


— Sabina Bochenek —

TADEUSZ HUTYRA

Poeta urodził się w Rajczy, jednej z najpiękniejszych miejscowości turystycznych w Polsce. Jako osiemnastoletni chłopak wyjechał do Krakowa, był członkiem Solidarności i wziął udział w demonstracjach o uwolnienie więźniów politycznych. Osiem dni przed stanem wojennym wyemigrował do Nowej Zelandii, aktualnie mieszka w Belgii. Zaczął swoją przygodę z poezją stosunkowo niedawno, bo w roku 2013, ale z prawdziwym impetem, najpierw na światowych stronach w języku angielskim i wkrótce potem w języku polskim. Napisał sporo ciekawych wierszy w obu językach i opublikował szereg tomów i tomików, zarówno swoich autorskich jak i we współpracy z innymi autorami, między innymi: „Boski chór”, „Nuvonalis”, „Szkatułkę czyli miłość archaniołów”, „Zemstę archanioła”, „Pałac królów”, „Miłość i wieczność”, „Kochankowie wieczności”, „Polska w szacie wolności”, „Persja w szacie wieczności”, „Orfeida”, „Symfonia Polską zwana” i inne… Wszystkie te tomy są opublikowane w wersji papierowej w lulu.com i kdp amazon. Jego wiersze są również opublikowane w światowym Journalu Spillwords oraz na jego profilu w Facebooku (jako Thaddeus Hutyra) i w grupach petyckich SYMFONIA POETÓW, PISARZY I ARTYSTÓW, Wszechświat Poezji, Planeta Poezji i innych.

Enigma

.

Sam już nie wiem, czy życie we mnie wrze, czy tylko się tli

Gdyby przeliczyć wszystkie te lata w siedmiomilowe buty

Z całą pewnością byłoby to stukrotne okrążenie Ziemi

A czuję się tak, jakbym astronautą, choć jam, Boże, stąd!

.

Refleksje krążą we mnie tak, jak planety wokół Słońca

Jak nawet gwiazdy w swoich mgławicach, galaktykach

Niemniej i w cząsteczkach atomów, bozonów, kwarków

Bóg wie, czego jeszcze, poznania nigdy kres, to zapewne!

.

Refleksje drążą się we mnie, płomieniem mi z ogniska

Co albo bucha strzeliście w samo niebo, albo i przygasa

Iskierki niczym moje myśli, kołatające się w mojej głowie

Ach! Spokoju! Tego mi potrzeba w tym szalonym świecie!

.

Raz burzy się we mnie, jakby fale sztormu rozrywały skałę

To cisza wraca, słonecznie w moim mózgu. Enigma to cała.

A tymczasem nieproszone Słońce zagląda na siłę do domu

Nie da się wytrzymać, zbyt upalne to lato! Zmiana klimatu!


— Tadeusz Hutyra —

Dyrygent w ekstazie

/Z cyklu: Beatrycze, Beatrycze/

.

Za każdym razem, Beatrycze, kiedy cię muskam swoimi ustami i to w gorączce niesłychanej

Wytryskują ze mnie iskrzące się promienie, takie, że nam wiosną i latem zarazem w Słońcu

Wiesz, muskam raz, jak najbardziej delikatnie, bo ciało twoje aksamitnymi płatkami róży

I smakuję cię na swoim języku, delektując się tobą euforycznie, nie mogąc zaprzestać

.

I… Boże!, to dźwięki z pianina! A-dur! C-dur! Ich całe melodie! I Chopin mi się śni!

Muskam raz drugi a to smyczek i skrzypce! Wyginasz się jak baletnica, a jam tym smyczkiem!

I, Boże, A-dur! C-dur! Znowu! Muskam dziesiątki razy i to już jest szalona muzyka

Do tańca naszych gorących ciał i spragnionych siebie serc! Istna symfonia! Filharmonia!

.

Czy dobrze słyszę i czuję? Muskam raz jeszcze, i raz jeszcze. I nie dowierzam sam sobie

Bo z twojego ciała, pianina, dźwięki bajeczne! Tym bardziej muskam, w szalonym tempie!

A dźwięki te mi nagrodą: g-moll op. 23, F-dur op. 38, As-dur op. 47, f-moll op. 52 *

Boże, czyż to ballady Chopina? Wnet jednak nowe dźwięki, nowe melodie, oddaję się im.

.

Ach! Beatrycze, gdziekolwiek cię musnę, tam dźwięki jakby z Niebios całych, i alleluja!

Każda cząstka ciebie mi harfą, lutnią, wiolonczelą… Dyrygentem jam już z batutą, w ekstazie! I wiesz, to piękne, nasze polskie lato chórem nam entuzjastycznym, w ciągu dnia i nocy Ach! Jak gorąco, jak dobrze w basenie! Słońce nas łapie promieniami, letnie Słońce, zazdrosne!


* g-moll op. 23, F-dur op. 38, As-dur op. 47, f-moll op. 52

/ballady Chopina, zródło wyszukiwarka Google/

— Tadeusz Hutyra-

Ławka

.

Skromna ławka na Krakowskich Plantach,

W gadatliwej, ludzkiej i ptasiej muzyce…

Ileż ludzi na niej usiadło! Że aż skrzypiało!

Ławka nie jest już w stanie tego zliczyć!

.

Któż na niej nie usiadł, samotny czy w parze,

Choćby na krótką, króciutką choć chwilę!

Choćby nawet w myślach samych,

Wiedziony niezmierną tęsknotą!

.

Czesław Miłosz, gdy wrócił do Polski,

Wisława Szymborska, gdy dostała Nobla.

Olga Tokarczuk w pośpiechu,

By zanotować coś w swoim notesie.

Jerzy Stuhr ze swoim synem,

Gdy ten czterolatkiem…

Ewa Demarczyk, w jej myślach,

Koncert w Piwnicy pod Baranami.

A i Karol Wojtyła, zanim został Papieżem.

.

Tak to było od niepamiętnych czasów!

Pewnie i Tadeusz Kościuszko na niej usiadł,

Tuż przed bitwą pod Racławicami.

Mickiewicz, Słowacki, Norwid…

Z całą pewnością Stanisław Wyspiański,

Jego ‚Wesele’ prawie, że już gotowe…

.

Tak będzie i w przyszłości, bliskiej i dalekiej,

Ławka będzie gościć, z całą serdecznością,

Niejednego wielkiego Polaka…

A i będzie wdzięczna, jak zawsze dotąd,

Gdy i zwykli rodacy chętnie na niej usiądą.

.

A tymczasem lato w całej pełni,

Słońce dyrygentem w muzyce.

Jego batuta, w jego drżących promieniach,

A muzyka tak czysta, jak Polska cała!

.

Kwiaty na Plantach i rozłożyste drzewa,

Wtórują do muzyki, tkliwie i cnotliwie.

W niej po trochu Chopin i Penderecki…

A i tu — O! Dziwo! — I rap, i pop, i nawet rock!

Nic dziwnego! To dzisiejsza młodzież!

W niej cała Polska w melodiach, ale i świat!

— Tadeusz Hutyra —

Ona nie lalką

CHÓR:

.

Słońca ci trzeba, Słońcem się więc stań.

Odeszła od ciebie, trudno, takie jest życie.

Raz się jest na wozie, innym razem pod wozem,

Ale, jeśli los życzliwy to znowu na wozie.

.

Ona! Twoja Beatrycze! Twoja Julia!

Twoja jedyna! Jakże mogła cię opuścić!

Byłoby to upadkiem samego anioła

A kto wie, czy i nie rozpadem Niebios!

.

ON:

.

A jednak stało się! Odeszłaś w siną dal

A ja pozostałem na mokrej ziemi,

W kałuży swoich własnych, słonych łez.

Bom kochał cię nad życie! I, Julio, wciąż!

.

Smutna refleksja w pierzynie tysięcy nocy,

Ona nie lalką! Żadnych już szans, by ją mieć!

A jutro zaraz z rana Słońce zacznie prażyć

Nieznośne lato, pali się ziemia, jak moje serce!


— Tadeusz Hutyra —

Zazdrość

.

Zazdrosna wiosna, dziewczyna z wiankiem,

Zazdrosna jesień, w kolorowej szacie,

Zazdrosna zima, aż zbladła do biała z zazdrości.

.

A to dlatego, że lato odwróciło głowę od nich.

Uroczy kochanek, nie w głowie mu te dziewczyny.

Ma ich do koloru, do wyboru! Tu teraz, w jego porze!


— Tadeusz Hutyra —

BARBARA PAWLIK

Żona, mama, babcia. Urodzona w niewielkiej miejscowości Jadowniki Mokre, pośród malowniczych pól, jezior, lasu. Ma na uwadze zawsze, że życie mija zbyt szybko i trzeba się cieszyć każdą darowaną chwilą, radować każdym dniem. Nawet kiedy pada ocierać krople deszczu łez, powstawać i znów cieszyć się promieniami wschodzącego słońca, życiem jakie Bóg nam podarował. Wiersze są jej miłością, dzieli się z innymi na swoim Blogu,,Poezja sercem pisana Basi,, Uczestniczy w warsztatach grupowych na Facebooku i ma za sobą kilka antologii z innym autorami. Wydała wiersze w swoim tomiku,,Między ziemią a niebem”


„Życie jest szczęściem

Ale też czasem pasmem trudnych momentów

Bólu tęsknot wylewanych łez

Więc tylko z wiarą nadzieją i miłością przyjmuj każdy dzień

Tak aby na ustach wciąż jaśniał uśmiech życzliwe słowo

Bo każdy dzień już drugi raz się nie powtórzy

Żyj najpiękniej jak potrafisz

Nie zapominaj, że jesteśmy tylko pielgrzymami na tej ziemi”

Posyłam Wam uśmiech

Wysyłam wam uśmiech lato nam trwa

miejcie go zawsze każdego dnia

niechaj osłodą waszą będzie

mówi dzień dobry zawsze i wszędzie


Posyłam uśmiech choć skwar tak pali

niechaj przybędzie do was z oddali

niechaj nadziei kropelki da

wniesie łut szczęścia kiedy go brak


Może smutno a życie trapi

osłody uśmiech poda na tacy

od serca życzliwość każdego dnia

szarość niech znika promienność trwa


Niechaj odsunie trudy i znoje

odpędzi życiowe niepokoje

niechaj troszkę zmieni ten świat

podajmy uśmiech każdego dnia


Nic nie kosztuje a radość wnosi

piękny blask z serca przecież przynosi

życzliwość z głębi szczerość prostotę

uśmiech zostawiam na dziś i potem


17.07.2024 Barbara Pawlik

Letnia miłość

Letnia miłość ma pracy teraz wiele

tyle miłości tyle szczęścia dookoła się ściele

ptaki kochają motyle i ludzie

wiele czułości spotkasz po wiosennej szarudze

zaplata warkocze lata w słońcu skwarze albo kwiatach

czule podaje dłoń serdeczności od serca

taka radosna piękna letnia miłość najszczersza


Zabierz ją na jesienne i zimowe dni

niech będzie zawsze kwitła jak dziś

niech ogrzewa i żarem pali trwa blisko nie z oddali

niechaj zawsze będzie piękna życia nitki cudne przędzie

a kiedy jesienne nadejdą dni

wspomnienia niech rozpalą szare dni


Przywołają chwile szczęśliwego lata

niech trwa ta piękna miłość do skończenia świata


19.07.2024 Barbara Pawlik

Łany zbóż

Łany zbóż w polu się złocą mężczyźni koszą kosą

kobiety odbierają w upale choć miedzę ścinają też wytrwale

snopy stawiają w panienki które słońce ogrzewa jaskrawe

aby potem zwieść drabiniastym wozem

i wymłócić maszyną w stodole


Jakże odległe pokoleń to czasy teraz bizon wjeżdża masywny

zetnie i wymłóci wszystko w parę chwil

technika przecież nie stoi w miejscu

udogodnień wszędzie tysiące

trudu pracy rolnika niech ubywa a nie wzrasta

ale pamiętać o trudach ojców trzeba pielęgnować i basta


Bądźmy jak te kłosy zbóż w polu żyzne i dające plon

dobrym zaczynem chleba po żniwach

niech trud pracy rolnika będzie doceniany

niech smakuje i nie brakuje w świecie chleba

a wiejska kromka smakuje jak kiedyś pajda pachnąca zbożem

wspomnieniami pozostanie z wiejskich ojczystych pól


25.07.2024 Barbara Pawlik

Zatapiam wzrok

Zatapiam wzrok w jeden punkt nieba

wypatruję znajomego cienia

chciałbym jeszcze raz zobaczyć twoją twarz

spojrzeć w twoje oczy wziąć cię za rękę

i pobiec plażą po gorącym piasku

gdzie słychać mewy głos


Usiąść znów w kafejce nad morzem

tej naszej tylko naszej usłyszeć bicie twego serca

i morza szum ciepły dotyk rąk

tylko my no może jeszcze wiatr

co dla nas cichutko gra miłosną pieśń


Gdzie teraz o miła jesteś

kafejka pusta a ja brzegiem spaceruję samotny

i czekam na twój powrót z wielką tęsknotą

Czy niebo odda mi ciebie


19.07.2024 Barbara Pawlik

Jezioro

Jezioro ma twój zapach twój smak

ilekroć się w nim przeglądam zanurzam twarz

czuję woda odbija twój obraz twoją postać

brak mi ciebie tak bardzo tęsknię


Nawet nie wiesz jak ogromnie

bo cię nie ma obok


Znów co noc biegnę przytulić wspomnienia

odbicie jasnych twych oczów ciepła dotyku

byłaś moja wspomnienia są wyłącznie moje

tylko tęsknoty które palą jak lawa gorąca

jak żar promieni słonecznych

tak bardzo bolą


Ale Jezioro ma twój smak twój zapach

należysz do mnie

wspomnienia są moje

nic mi ich nie zabierze


14.07.2024 Barbara Pawlik

KRYSTYNA ROMANOWSKA

Krystyna Romanowska z domu Szpara. Urodziła się w Warszawie i nadal tu mieszka. Obecnie na emeryturze. Jest osobą bardzo wrażliwą, wiele w życiu przeszła, nadal życie rzuca jej kłody pod nogi, cierpi i szuka wytłumaczenia dlaczego? Swoje przemyślenia wplata w swoje wiersze, widzi niesprawiedliwość, ludzkie cierpienia. Poezja jest balsamem, nutką ukojenia, w niej wykrzyczy — co boli, wylewa łzy na kartach goryczy. Jak każdy poeta lubi bujać w obłokach. Jej wiersze można odnaleźć na jej profilu na Facebooku i na profilach literackich. Własne marzenie zawarła w słowach:


„uwalniają się we mnie słowa wiersza

i muzyka która w mej duszy zaczęła grać

wplatam się w nokturnów dźwięki

słyszę ogrom spadających gwiazd

na nowo odradza się ziemia

ludzkie serca melodie miłości zaczynają grać”

Uśmiech lata

Piękny słoneczny dzień

jeszcze lato

uśmiechy śle

promień słońca

do oka wpadł

popłynęła żalu łza

niedługo nadejdzie ten dzień

uśmiechy lata

ukryją się

odfruną cudowne motyle

tylko w pamięci

pozostaną te chwile które

urzekły nas

w ten

letni czas

Nie zapominaj że ono jeszcze trwa

wirują nutki radości

uchwyć je

ukryj na serca dnie, a kiedy

przyjdzie nostalgii czas

wyfruną zagrają pryśnie smutek

chwile szczęścia rozkwitną w nas

bo lato znów swój uśmiech

ofiaruje nam


— Krystyna Romanowska —

Letni wiatr

Gonię letni wiatr

schował się za

krzew jaśminu

do sadu wpadł

już miałam

za poły

złapać go

wyśliznął się

w dywan

maków wpadł

poczułam tę słodką

delikatną czerwień

a zapach

uniósł w górę

ku obłokom

ten rozbrykany

ciepłem muskający wiatr


— Krystyna Romanowska —

Moje letnie marzenie

Zakwitły letnie kwiaty

letni wiatr obudził mnie

serce zaczęło raźniej bić

moje marzenia w stronę słońca

zaczęły biec

ujrzałam morze zaszumiało

morską bryzą zapachniało

a ja poczułam szczęścia smak

tak bardzo było mi tego brak

na gorącym piasku opalam się

błękitne niebo nad plażą

ciepłymi promieniami słońce muska mnie

znalazłam się w moim raju

kocham ten obszar okno na świat

tu czuję wolność

moich marzeń skrzydlata przestrzeń

nocne spacery pod baldachimem nieba

księżyc oświetlający drogę

a my błądzimy wśród konstelacji gwiazd

wtuleni zakochani w sobie

szum morza i wiatr szemrzą melodie

romantycznie upajając nas

tu widzę swój magiczny świat

brzask słońca przed świtem

wstający poranek

zanurzony w palecie barw

zwiastuje nowy dzień

nowe radosne życie

czasem zwariowane

najpiękniejsze zachody słońca

tu dusza osiąga szczyt

wśród marzeń zaczyna pląsać


— Krystyna Romanowska —

Przepis na letnią miłość

Dzika plaża rozbudza tajemniczością zmysły

szum fal muzyką miłości kołysze

zatop się w tej chwili która trwa

serce powędruje w rozmarzeniem malującą dal

zanurzcie się w feerii zachodzącego słońca

ciała muskane promieniami słońca

rozbudzają libido

rozgrzane do czerwoności

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 29.47