Pamiętasz Przyjacielu tamten dzień, jak się umiera światu?
Pamiętasz tamten dzień,
Gdy oceany przestały grać?
Niebo przestało zniżać się do świata oraz szumieć,
Ale spotkałyśmy się na błękitnych alejkach ciszy…
Ziemia mi tak drgała pod nogami.
Powietrze było duszne od ciszy.
Mrok był jak światło i było strasznie.
Pamiętasz, Przyjacielu, spacer po cmentarzu?
Człowieka martwego kładziono do ziemi.
Większość pogrzebów nic nie mówi o naszym życiu.
Narkomania to jest taki zastrzyk w plecy.
Bierze się, żeby nie zagryźć się do rana.
Wiesz, błękit w sercu Twym.
Wszystkie drogi na opak otwarte.
Można pobłądzić na zawsze.
Droga do wieczności
Droga do wieczności to jest droga do siebie.
Powtarzam, że powroty są zawsze trudne.
Listy wygasają w zimnym popiele.
Krążę nad swoją trumną.
Odchodzę każdego dnia, ażeby być,
Bo z każdym dniem jestem coraz większą pełnią.
Talizmanem jest moje serce.
Wygaśnie w ziemi.
Przytulę jeszcze pierwszy raz swoją matkę.
Kocha się do końca. Każdy prześwit dziurawego nieba.
Kocha się bez względu na okropieństwa czasu i zdarzeń.
Przyjacielu, bądź mi, mów mi, złość się na mnie, ale więcej
mi nie odchodź
Na zawsze.
Czas kaleczy moje rany
Płynę w stronę wilgotnego nieba.
Mam klawiaturę za 20 zł. kupioną w markecie.
Ważne, że mogę wypisać światu świat.
Odkąd odeszłaś niebo jest takie suche.
Gwiazdy są takie ciemne,
Powietrze jest takie szorstkie.
Odkąd odeszłaś krąży mi serce pod światem.
Czeluść zwątpienia drga mi i unosi duszę w zaduszne
miejsce pragnień.
Nie bądź mi ciszą więcej, porankiem bez uśmiechu,
Całym przegadanym dniem do siebie.
Cały krajobraz przeznaczeń
Każdego dnia budzą się w pocie.
Odchodzę od zmysłów.