E-book
14.7
drukowana A5
22.12
Podwórkowe zagadki Detektywa Kurczaka

Bezpłatny fragment - Podwórkowe zagadki Detektywa Kurczaka

Na tropie!


Objętość:
38 str.
ISBN:
978-83-8351-014-9
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 22.12

Na tropie zaginionego jajka

Detektyw kurczak znany był w całej okolicy. Wszystkie zwierzęta z pobliskich podwórek wiedziały, że mogą na niego liczyć, gdy tylko pojawi się sytuacja wymagająca wyjaśnienia.

Kurczak nie od zawsze jednak był cenionym śledczym. Kiedyś był po prostu...dzieckiem. Właśnie tak! Nawet najwięksi tego świata byli kiedyś dziećmi. Mały i wstydliwy, ale jak każdy miał marzenia. Jego największym było zostać sławnym detektywem! I od tego wszystko się zaczęło. Jeden pomysł w głowie małego kurczaka, jak ziarenko wykiełkował i stał się rzeczywistością. Wiedział, że musi się dużo nauczyć o świecie by być w stanie rozwikłać swoją pierwszą sprawę, gdy ta pojawi się na horyzoncie. Pilnie się uczył, dużo czytał, zgłębiał tajniki historii, chemii czy fizyki. Wszystkie te i wiele innych dziedzin wydawały się być niezbędne do osiągnięcia sukcesu. Z całą swoją wiedzą, którą zdobywał przez długie lata, łączył umiejetność dedukcji. Bo co jest najważniejsze w pracy detektywa? Tak! Łączenie faktów i wyciąganie trafnych wniosków. To zdolność, która pozwoliła kurczakowi podjąć się pierwszej w życiu sprawy.

— Nareszcie! — odrzekł kurczak.

Śledztwo miało dotyczyć rzekomego zaginięcia jajka z sąsiedniego kurnika. Wydawać by się mogło — łatwizna!

— Pewnie gospodarz zjawił się wcześniej niż zwykle, kiedy wszyscy jeszcze smacznie spali i zabrał jajko by przyrządzić jajecznicę. Ale przecież gospodarz nie przychodzi do kurnika by zabrać tylko jedno jajko! Coś tu nie gra! Ta sprawa wymaga głębszej analizy i to o wiele głębszej niż początkowo sądziłem.

Umiejetność logicznego myślenia pozwoliła kurczakowi pójść o krok dalej. Nadeszła pora, by zbadać ślady i rozpytać świadków całego zajścia. Z pełną powagą podszedł do szukania śladów na miejscu domniemanego przestępstwa. Oczywiście w duszy grała mu muzyka, a w brzuchu latały motyle z całego tego podniecenia towarzyszącego zagadce. Jednak prawdziwy profesjonalista weryfikując dowody musi za wszelką cenę pozostać opanowany i dokładny.

Detektyw rozejrzał się po pomieszczeniu i zakazał komukolwiek przekraczania progu kurnika. Zrobił to, by nikt z przypadkowych gapiów nie zatarł śladów i nie zanieczyścił miejsca zdarzenia. Gdyby tak się stało, mogłoby to doprowadzić do błędnego wskazania sprawcy albo jego niewykrycia.

Tuż obok gniazda, w słomie gdzie powinno znajdować się jajko kurczak odnalazł rudy, krótki włos. I to by było na tyle… Nie udało mu się odkryć nic innego, co mogłoby stanowić pomoc w tej sprawie. Sytuacja wydawała się być jeszcze cięższa po tym kiedy detektyw dowiedział się, że świadków zdarzenia najzwyczajniej nie ma. Wszyscy w kurniku tej nocy spali jak susły. Nikt nie słyszał podejrzanych odgłosów, szmerów czy kroków. Noc jak każda inna. A jednak… jajo zaginęło!

Kurczak miał ogromną wiedzę z zakresu biologii i chemii. Postanowił więc włos poddać analizie mikroskopowej. Zbadał zarówno strukturę, jak i możliwe pochodzenie badanego materiału. Już na pierwszy rzut oka zauważył, że włos nie mógł należeć do człowieka. Przypomina sierść, a co za tym idzie przestępcą nie mógł być nikt z kurnika. Tu wszyscy mają pióra! Jak się finalnie okazało właścicielem włosa był lis! Detektyw ogłosił swe niedawne odkrycie na zebraniu mieszkańców podwórza.

— Proszę państwa złodziejem jaja okazał się lis! Moje szczegółowe badania nie pozostawiły w tej kwestii żadnych wątpliwości.

Kury zamarły ze strachu w obawie, że lis powróci. Może następnym razem zainteresuje się czymś więcej niż tylko jajem. Tylko dlaczego lis mając wyjątkową okazję by zjeść którąś z kur, wybrał właśnie jajko? I jak to możliwe, że otworzył zaryglowane drzwi do kurnika nie robiąc przy tym żadnego hałasu?

— Chyba wiem, pomyślał detektyw! Lis musiał mieć wspólnika. Kogoś z bliskiego otoczenia ofiar, kogoś z nas!

Kurczak nie wygłosił swoich podejrzeń na głos, mógłby spłoszyć tym sposobem lisiego wspólnika. Mimo braku bezpośrednich świadków zdarzenia, postanowił wszystkich przesłuchać na osobności. Długo nie trwało by detektyw zorientował się, że kurczak, którego zwą Marceli Piórko zachowuje się conajmniej nienaturalnie. Gdy tylko detektyw zaczął wypytywać go o całe zajście Marceli pękł. Przyznał się ze szczegółami do tego, w jaki sposób i dlaczego umożliwił przestępcy wejście do kurnika.

Otóż zaczęło się w starym zagajniku. Marceli chodził tam co weekend na jagody. Gospodarz karmi wszystkich paszą, a jemu zawsze było nie w smak. Chciał choć raz w tygodniu zaznać czegoś lepszego. I w zasadzie nie ma się co biedakowi dziwić. Każdy z nas ma czasem ochotę na pyszności. Niestety nie tylko Marceli Piórko udał się tego dnia do zagajnika. Lis Felix widząc przerażenie napotkanego pana Piórko zapytał:

— A ty co tak trzęsiesz piórami? Przecież i tak nie odfruniesz — odparł, śmiejąc się w głos.

— Jak to dlaczego? Czy nie szukasz w zagajniku pysznego kąska, którym niewątpliwie jestem? — wystękał z trudem Piórko.

— Oho...czy mam rozumieć, że reklamujesz mi się na obiad? Uspokoję cię, od tygodnia nie jadam mięsa. Postanowiłem zostać wegetarianinem. Nie jestem zainteresowany twoim kurzym zadkiem, ale interesuje mnie coś innego — dodał chytry lis.

— Czyli co? — dodał lekko rozluźniony Piórko.

— Świeże jajka z kurnika, ot co! A ty wiesz jak się do nich dostać — rzucił lis.

— Ale po co Ci moja pomoc? Przecież jesteś na tyle silny i przebiegły, że możesz bez trudu urządzić napad na kurnik — odrzekł kurczak.

— Tak ale co z tego za pożytek? Zamiast jednorazowej akcji wolę mieć stałe dostawy — zaśmiał się Felix.

— A co jeśli odmówię? — spytał niepewnie Marceli.

— Jeśli odmówisz, będę zmuszony porzucić wegetarianizm i wrócić do dawnych nawyków żywieniowych. To jak, umowa stoi?

— Niech ci będzie … — zgodził się niechętnie Piórko.

Jak można szybko wywnioskować Marceli Piórko nie bardzo miał wybór by postąpić inaczej. W przeciwnym razie lis dokonałby zemsty, gdy tylko kurczak wychyliłby nos w stronę zagajnika. Jedno jajko w tygodniu stanowiło mniejsze zło w porównaniu do skutków jakie mógłby ponieść. Marceli jednak nie pomyślał, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Za pierwszym razem lis zechce jedno jajo, ale każdym kolejnym będzie brał więcej i więcej.

Gdy tylko detektyw kurczak mu to uświadomił, Piórko poczuł przenikający strach. Zawarł niemalże pakt z diabłem! I co gorsza nie ma zielonego pojęcia jak z tego wybrnąć!

Śledczy po długiej rozmowie z lisim wspólnikiem i analizie możliwych scenariuszy doszedł do wniosku, że skoro lis wziął ich podstępem to należy zrobić dokładnie to samo.

Detektyw kurczak zarządził plan akcji i zwołał do pomocy mieszkańców podwórka. Zaangażował oczywiście Marcelego Piórko do odegrania głównej roli w tym przedsięwzięciu. Wydaje się być to sprawiedliwe po tym, jak naraził kurnik na starty. Teraz w jego rękach pozostaje zwabienie lisa w pułapkę!

Jak zaplanowali, tak się stało. Marceli w zagajniku spotkał się z lisem Felixem. Umówili się, o której godzinie, w którym kurniku lis pojawi się tej nocy. Zgodnie z ustaleniami, gdy tylko zawita przy drzwiach kurnika wszyscy narobią hałasu, a gospodarz pokaże intruzowi gdzie pieprz rośnie.

O północy, ze wschodniej części podwórza wyłonił się Felix. Zmierzając pewnym, ale cichym krokiem w stronę ustalonego wcześniej obiektu. Bardzo się zdziwił, gdy nagle oświetliła go łuna rażącego światła. Na około rozległy się niebywałe krzyki, piski, szczekanie, wycie i wszelkie inne odgłosy, jakie tylko mogły wydać z siebie zwierzęta. Lis zdębiał, gdy ujrzał biegnącego w swoją stronę gospodarza. Felix w sekundę oprzytomniał, kiedy usłyszał donośne wołanie człowieka:

— No już, znikaj stąd! Żebym cię tu więcej nie widział bandyto, bo srogo tego pożałujesz!

Lis wiedział, że lepiej nie zadzierać z gospodarzem i czym prędzej uciekł w ciemność. Detektyw kurczak rozwiązał tym sposobem swoją pierwszą w życiu zagadkę, a Marceli Piórko nareszcie był zadowolony ze swojego domowego obiadu!

Na tropie przyjaciół

Detektyw kurczak właśnie zdołał rozwikłać zagadkę zaginionego jaja. A juz na horyzoncie pojawiła się nowa okazja do pokazania wszystkim mieszkańcom podwórza swoich umiejętności!

Detektyw pewnego sobotniego ranka zerwał się się na równe nogi, kiedy usłyszał okropne łomotanie w drzwi jego kurnika.

— Co tu się dzieje? Co się stało? — odrzekł zezłoszczony pod nosem.

— Ratunkuuuuu, na pomooooocc! — rozległo się wołanie.

— Tak! Kolejna sprawa do rozwiązania! — ucieszył się.

Otwierając pospiesznie drzwi ujrzał stojącą w progu krowę, która

w nerwach i panice nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego zdania.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 22.12