Dedykuję osobie, która była moim światem
i pozostanie na zawsze inspiracją.
Słowa
W zderzeniu z prawdziwymi emocjami poznajemy siebie.
W milionach uniesień, kilometrach bólu, niezmierzonej tęsknocie a nierzadko i w samotności tak powszechnej w dzisiejszym,
gwarnym świecie, gubimy sens czegokolwiek.
A jednak pozostaje czekanie. Z jakąś niepojętą siłą przyjmujemy
irracjonalność zdarzeń byle tylko nie gasić nadziei. Wiara w cud, wyparcie i nieustanna walka z myślami pochłania całą energię życia przemieniając codzienność w niekończące się chwile udręki pozbawiając przy tym możliwości celowego i racjonalnego działania.
Zaklęty krąg emocji.
Radość, ufność, nienawiść, przygnębienie, żałoba, rozpacz i czasem nowa siła — to wszystko razem w jednym worku z powodu miłości i postrzegania świata na swój indywidualny sposób.
I niepowtarzalnej indywidualnej wrażliwości.
Kiedy dzieje się coś wielkiego, szukamy słów, by wyrazić siebie, ale szybko się okazuje, że nie ma tych właściwych dla opisania prawdziwego siebie i tego wstrząsu, który rozkłada ciało na
czynniki pierwsze od środka dostarczając tak niezwykłych i złożonych przeżyć. Każde słowo wydaje się za małe, niepełne, nieadekwatne i tylko bawiąc się słowami, konstruując strzępy myśli, czasem niedokończone, oznajmiamy światu, że dotyka nas coś niezwyczajnego.
Niepewność
Piękno
Bywa blisko
Tuż obok
Zaklęte
W postać kobiety
Poraża swym baskiem
Prowokuje
Zabija
Gdy próbujesz nadać mu
Imię
Bo kiedy już znasz imię, ten ktoś JEST.
Oswojony, Twój, znany. Nie boisz się już. I zakwitasz.
Ale sięgać po coś wielkiego jest zawsze wyzwaniem i jednocześnie trwogą.
Bogowie
Nie po to stworzyli
Słońce
Aby słaby człowiek
Chciał je pozyskać dla siebie
Ono samo
Rozdaje blaski
I zachodzi
Kiedy ma na to ochotę
I czasem parzy
By mocniej je
Kochać
Fascynacja
Kiedy przychodzi fascynacja a ty wypełniony po brzegi chęcią
odkrywania co zakryte, pchany przez instynkt do zrywania
wszelkich barier i jednocześnie hamowany świadomością kruchości i delikatności materii szukasz dróg bycia sobą.
Ścierają się dwa żywioły — pragnienie i żądze oraz strach przed zniszczeniem.
Chcesz i boisz się chcieć zbyt śmiało.
Ale nie możesz rezygnować nie spróbowawszy.
Czy lepiej smakować życie, ucząc się nowego i czasem czegoś nie
lubić, czy rezygnować w obawie, że coś może okazać się mniej smaczne a potem już zawsze żałować zaniechania?
ŻYCIE czasem smakuje
sami przyprawiamy je EMOCJAMI
Kiedy
Uśmiechem
Swym
Sprawiasz
Że usta twoje
Płoną
We mnie
Chcę
Chodzić
Ścieżkami
Wspomnień
Raz jeszcze
I spalać się
Od twej
Bliskości
Dotykam
Nieśmiało
Chwil twoich
Drżąc
Kiedy wypełniam
Ciebie
Uśmiechem
Co boli
Gdy widzę
Zapach
Który
Tylko
Pozostał
Ocierasz się
O mnie
I zapach
Twój
Pochłaniam
Łapiąc
W dłoń
Chwilę
Pełną
Spojrzeń
Twych
Nim
Zgasną
Dotykasz
Świata
Mego
Delikatnie
Oplatając
Zapachem
Zatłoczony
Umysł
Powiewem
Obecności
Zmiatasz
Myśli
Do podziemia
I częstujesz
Uśmiechem
Nim
Zgaszą go
Sidła
Nocy
Otwierasz
Bramy
Do świata
Innego
Blaskiem spojrzenia
Wrzucasz w otchłań
Myśli
Nieuczesanych
Natrętnych
I śmiałych
Dotykiem
Ciepła
Wprawiasz w drżenie
I myśli
Zamieniasz w słowa
Wypowiadane z trwogą
By świat ich nie porwał
Do ludzi nieznanych
By Ciebie nie powiał
Gdzie słowa
Dotykiem
Stać się
Nie mogą
Niesiony
Twoim oddechem
Łapię słowa
Gorące
Boski szept
Tak bliski
Pod palcami aksamit
Delikatna szyja
I piersi
Znajduję twe serce
Językiem wyczuwam
Jego rytm
Już znam twą bieliznę
Granatową
Zamykam oczy
I wsuwam głęboko
Myśli
Pod poduszkę
Budzę się
Jeszcze czuję
Zapach
Twej skóry
Wilgotne palce
Uśmiecham się
Czy to mój świat?
Gorące
Myśli
Rozsypane
Do szarej codzienności
Zawisły
Gęsto
Nad każdą chwilą
Dnia
Gdzie spojrzę
Zapalam
Miliony świetlików
Jesteś wszędzie
Zbieram fragmenty
Twego ciepła
Ostrożnie
By nie rozwiać zapachu
Czasem nawet
Cię widzę
Jakbyś była
Naprawdę
Trochę
Moja
Otoczona
Codziennością
Patrzysz
Z daleka
Kamienna
Bez uśmiechu
Jak nie ty
Obce bóstwo
Wtapiasz się w moją
Ciemność
Czasami
Twe ciało płonie
Zdzieram zasłonę
Granatową
Świątyni
Twojej
I pływasz
Cała mokra
W zaparowanych szybach
Pośród stepów
Życia
Zatopiony myślami
W boskim źródle
Czuję
Jak bardzo JESTEŚ
Moje bóstwo
W mroku
Dotykam cię
Więc
Jesteś
Na chwilę
Rozpalam myśli
Aż wstaje dzień
I czuję twój zapach
Na swoich dłoniach
Mokrych
Od strachu
Że roztopiłem
Twe ciało
Dotykiem
Zbyt śmiałym
Zamknąłem
Oczy
I byłaś tam
Sama
W moim
Ciemnym świecie
Zapaliłem światło
Stworzyłem
Twój cień
Przysłonił myśli moje
Obudziłem
Ciemne ja
Pragnienia
Jasne
Zgasiły noc
I ujrzałem
Ciebie
Lśniącą
W tunelu
Zbłąkanych myśli
Teraz chcę
Ciemnością mą
Dotykać cię
Bezsenna
Noc
Gaszę
Myśli
Rozpalone
Od słów
Twoich
Szybko
Nim wstanie świt
I parzyć
Zaczną
Nierealnością
Swoją
Zagubiony
W mocnym
Uścisku
Kolorowych
Zapachów
Twych słów
Bezradnie
W blasku światła
Potykam się
O występy
Zwykłej
Codzienności
I sklejam
Rozbite myśli
Na bezdechu
By nie zmienić
Kierunku
Wiatru
Uczuć
Uwięziony
W twoim
Świecie
Potykam się
O myśli
Moje
Rozpamiętując
Atłasowe ciepło
Twego ciała
Szukam cię
Wciąż
Pod palcami
Drżenie ust
Czerwonych
I mokry smak
Twych tajemnic
Czuję
Bez końca
I szukam cię
Jutro
I wszędzie
Zatopiony
W zapachu
Którego mi
wciąż
Za mało
Ubrana
W taniec
Myśli moich
Zakwitasz
W cieniu
Kradnąc
Czerwienią
Spojrzenia
Gdy jesteś
I gdy cię nie ma
Wirują twe
Słowa
Ubieram chwile
Zapachem twoim
I jesteś
W uśmiechu dnia
W ciemności nocy
Rysuję cię
Oddechem
Twym
Bliskim
Ulotna?
Na chwilę?
Chwile
Wypełnione
Tobą
Opadły
Na mnie
Jak mgła
Co
Wzrok
Pochłania
A dotykiem
Karmić
Nie umie
Skradasz się
Codziennie
Cichutko
Po betonie
Pracy
Który przywala
Wszystkie chwile dnia
Boso
I delikatnie
Krusząc żwir
Zostawiasz ślady
Owijasz płaszczem
Tęsknoty
I nadajesz sens
Pustym
Krokom
Potykam
się
O minuty
Za gęste
Od spojrzeń
W poszukiwaniu
Wiadomości
Od ciebie
Zamieniłaś
Dzień
Na minuty
Wypełnione Tobą
Za ciasno
W myślach moich
Od wczoraj
Za dużo
Jesteś
Dotykasz mnie
Obecnością swoją
W drżeniu myśli
Spowalniasz czas
Arytmia ciała
I dreszcz
Bo
Jesteś
I nie ma Cię
Aż tyle
Dotyk
Twój
Czuję
Rozkwitasz
We mnie
Bardzo
Po brzegi
Wypełniony
Dreszczem
Szukam
Zapachu
Na dłoniach
Swoich
Który pozostał
Za mało
Od wczoraj
By wierzyć
Że byłaś
Czy śniłem?
Minuty
Pełne
Ciebie
Oplatają dzień i noc
Rozpalasz
Oddechem
Co mi go dałaś
W ustach
Swych mokrych
I tajemnicą
Co pozostała
Uwodzisz boleśnie
Bo klucz
Wciąż gotowy
By drzwi te otworzyć
I czuć smak
Wilgotny
Ciepły
I drżenie gładkości
Co nosisz
Sekretnie
Czy miejsce
To dla mnie
Czy mogę
Czy trzeba
I znikasz
I jesteś
I czuję
I szukam
I myślę
I tęsknię
I chcę
I się boję
Bo dzień jeden
Za mało mi
Ciebie
Otulony
W Ciebie
Mam siłę
Postrzępione myśli
Chwytam
Namiętnie
Próbując poznać
Jak bardzo
Dzisiaj
Ty
Jesteś
Moim
Wczorajszym
Oddechem
Obecności
Szukam
Swojej
W tobie
Delikatnie
Czytając słowa
Którymi
Dotykasz świata
Mego
Nadając znaczenie
Tak różne
Czasem
I uczę się
Znaków
Aby rozumieć
Co znałem dotąd
I mówić
W języku
Twoim
Noc
Wypełniona
Zapachem
Twoim
Myśli gorące
Zamieniam w dotyk
I poznaję Ciebie
Bardzo
Aż jesteś
Moja
Całkowicie
W ciemności
O świcie
Intensywnie
Czuję
Myśli
Ciepłe
Już nie parzą
Boso
Stoisz
Przede mną
W objęciach
Pochłaniam ciepło
Boso
Wtulony
Rozkołysany
Odczuwam drżenie
I chcę tak
Blisko
Być
Jeszcze bliżej
Z Tobą
I w Tobie
Rano zmęczony
Mokry
Od ciepła
I Twej wilgoci
Naszej
Z Tobą
Złączony
W środku nocy
Boso
Jesteś
Uwalniasz
Spojrzeniem
Dreszcz
Cisza wiruje
We mnie
Motyle w brzuchu
Składam się
Z cząstek
Tak wielu
Drżących
Mrowienie w rękach
I bose stopy
Cię czują
Wypełniasz
Mnie
Sobą
Dotykam
Cię
W środku
Nocy
Głęboko
Zostajesz
We mnie
Zbierając zapach
Chwil gorących
Topię minuty
W muzyce
Z Tobą
Do świtu
Pośrodku
Burzy
Wciąż bardziej
Głodny
Okruchów
Ciebie
Powietrze
Burzowe
Otacza mnie
Codziennie
Kiedy
Rodzisz się
We mnie
Od nowa
Wyładowania
Dreszczu
Wspomnień
Nocy
Nieustannych
I czekam
Na dotyk
Twój
Co
Porazi mnie
Piorunem
Rozkoszy
Raz jeszcze
W odbiciu
Oczu Twoich
Znalazłem
Niebo
Emocji
Czytałem duszę
Twoją
Uważnie
Zatopiony
W bliskości
Co dałaś ją dla mnie
I wlałaś obficie ciepło
I drżę jeszcze
Nadal
Zatapiając myśli
Uparcie
W spojrzeniu zamglonym
Spełnionym
Uśmiechem malowałaś
Każde drgnięcie warg
Wypełnionych oddechem
Boskiego powiewu
Co chłodził
Gorące ciała
Zbyt słabo
I ciepło tej chwili
Intensywnie
Żyje
Wciąż
We mnie
Przez
Głębię
Oczu
Wilgotnych
Wchodziłem
Uniesiony
W przeżywanie
Ciebie
Zawieszony
W chwili
Nieistniejącej
Dotąd
Nikogo nie znałem
Tak
Wcześniej
Uroczyście
Tak zachłannie
W szczegółach
Tak
Za mało
Z duszą
Dotykać
Ciebie
Mi wciąż
Za mało
Przytulać się
Potrzebuję
I już umiem
Od Ciebie
Ten blask
Co każe
Chcieć Cię
Na nowo
I więcej
I mocniej
I znów
W objęciach Cię
Mieć
Dotykiem
Bosej stopy czuć
I wtulać
się
W mokre ciało
Rozgrzane
Zaczarowany
Nocą
Składam się dziś
Z oddechów
Twoich
Cały
Z westchnień
Zapachu
I słów
Z dotykiem pomieszanych
Rozkoszy
Uniesień
I smaku
Ciebie
I nie chcę
Chwil nowych
Chcę wracać
Chcę być
Wciąż
W niebie
Z Tobą
Zbieram krople
Rosy
Z ciała Twego
Wzorkiem
Zmieniając na zawsze
Obrazy Ciebie
I siebie
W strugach wody
Dotykam pleców
I ramion
Z boskiego pisaku
I lepszej gliny
Tak blisko
Ty przy mnie
Dotykasz
Mnie
Chwilą dziewiczą
Tak pierwszą
Jedyną
Ulotną
I drżę
Ze spłynie
Za szybko
Szczyptę
Ciebie
Do smaku
Chwil
Potrzebuję
Codziennie
Im więcej
Chwil
Twoich
We mnie
Tym mniej
Smaku
W każdym
Dniu
Bez
Ciebie
Pożądanie
A kiedy znasz już wszystkie tajemnice i w samotne wieczory
rozbudzasz fantazje cały twój świat zanurza się w męskości
absolutnej.
Już nie ma świata, który znałeś dotąd.
Pochłonęła Cię nowa rzeczywistość, gdzie wszystko jest
niezwyczajne, wielkie, tajemnicze i pełne uniesienia.
I masz swój raj.
Do którego ledwo wszedłeś a już wiesz, że wyjść nie chcesz nigdy, bo cale życie zbudowałeś na tej nowej wizji i nie liczy się już nic
spoza kręgu, w którym utknęły twoje emocje.
Armia myśli męskich atakuje tak mocno wyobrażoną kobiecość, że żadne słowa nie opiszą ciebie, co czujesz, czym jesteś i jak się spełniasz.
A Ty pragniesz bliskości tak bardzo, że chcesz być niemal złączony w każdej chwili, by odczuwać jedność z absolutem.
Na nieustannym głodzie.
Niekończący się taniec emocji i nieopisany zachwyt ciałem kobiety. Wciągnięty w otchłań chcesz w niej pozostać.
Zatopiony
W twym
Wilgotnym smaku
Dotykam wspomnień
Wzrokiem
Dziurawiąc
Obłoki kawy
Widzę cię obok
Czarując zapachem
Leżysz przede mną
Bezbronna
Gorąca
Drażnisz me zmysły
I już nie mogę
I wchodzę do środka
I mam cię
W ustach
Jesteś tak
Słodka
Już trochę moja
Kochana
Szarlotka
Myślami
Dotykam
Twego ciała
Pochylasz się
Szepczesz
Wchodzę
Na chwilę
Do
Wspomnień
Ogarniasz mnie
Swoim ciepłem
Skrapiasz
Wilgocią
Płonę
Coraz bardziej
Ginę
W głośnym oddechu
Wybucham
Jak grzmotu płomień
I
Koniec
Wspomnień
Ogarnięty
Ciemnością
Szukam cię
Po omacku
Przed chwilą tu byłaś
Kochaliśmy się
Pamiętam twe ciało
Jeszcze czuję
Zapach
Jeszcze drżę
Szukam