Apostrofa
O matki,
któreście nie rodziły.
O kwiaty,
któreście już zwiędły.
O liście,
któreście już uschły.
O ptaki,
któreście zdążyły już odlecieć.
Tylko przyjdźcie.
Bądźcie.
O święci, wystawieni na ołtarzach.
O inni, o których nikt nie wie.
O Mocne domy,
O Szczęśliwe rodziny.
O niebo nam zarysowane.
O spokojne chwile.
Tylko przyjdźcie i bądźcie ze mną.
O przebiegły ludzki losie.
O żmijo parszywa, czyli ty — fortuno i sławo.
O ty, szatanie, bez serca.
O fałszywy ruchu.
O każdy mój błędzie.
O miejsca, w których upadam.
Wyjdźcie ze mnie,
Nie odwiedzajcie.
Zapomnijcie, że w ogóle istnieję.
Plan dnia
Głośny budzik
Szczekanie psa
Poranna gazeta
Krzyk dziecka
Posiłek
Praca
Obiad
Wracam
Kolacja
Telewizja
Komputer
Spać
Tak dzień za dniem
Znam to na pamięć
Niczego nie trzeba zmieniać
Nic się nie dzieje,
Więc jest dobrze tak.
Czy jedynie te parę rzeczy to cały ja?
Spotkanie
Witaj turysto!
Proszę podejdź
krok lub dwa,
zobacz mnie.
Moją nicość.
Mój świat.
Dla mnie jesteś dziwny,
masz za dużo ciała.
Na nogach po 5 palcy,
patrz,
ja mam 2.
Ustami ciągle ruszasz.
Krzyczysz, mówisz, opowiadasz,
a ja siedzę w milczeniu i słucham,
bo nie mogę nawet wstać
Biegniesz, chodzisz, zwiedzasz,
a ja latam za Toba wszędzie
nieobecnymi już oczami,
wygasłymi źrenicami,
spalonymi spojówkami od nadmiaru
blasku dnia.
Tam leży mój towarzysz.
Stary pies.
Właściciel mego serca.
Koło niego micha pusta
na nas dwóch,
napełniana zimną wodą
co pewien czas.
Kiedy odejdziesz
Liście spadną
w mgnieniu oka.
Śmierć przysłoni
wspomnień twarz.
I okryje mnie ciemnota,
Której nie widział jeszcze świat.
Bo na koniec tej przestrzeni
nikt nie dotarł
przed zachodem słońca.
Wędrówka
Przy świecach
w ciągu dnia
zastanawiam się
czy ja to ja.
Zaś na łąkach
przy blasku gwiazd
myślę, czym jest ten świat.
Podróżując po drogach,
nie wiedząc gdzie meta i start,
rozmyślam gdzie jest jaki znak.
Idąc prosto krętymi ścieżkami
krzyczę głośno, że mam swój plan.
Pamięć
Wszystkie stworzenia
przypominają o Tobie,
każdy śpiew ptaka
to jakby twój głos.
Letnie domki, chatki, namioty
zamieniają się z w twój dom.
Wszelkie niebo gwieździste
i słońce czerwone
przypominają mi cele, które mam.
Drogą z kamieni, którą ty kroczyłeś,
ja podążam i mam plan.
Nie zapomnę twej odwagi, przekonania i dobroci,
którą karmiłeś wszystkich nas.
Teraz na mnie przyszła pora,
musze tylko oddech wziąć
i wyruszyć drogą dziwną, krętą, nieznaną
aby zobaczyć gdzie sama dojdę nią.
Jutro
Jutro wszystko się zmieni.
Jutro wiatr zdmuchnie
ten liść.
Przyleci biały ptak,
usiądzie na gałęzi,
popatrzy,
odleci.
Jutro pies do nas powróci
z nowym listem
w zębach
odczytamy go wspólnie
z bobaskiem w rękach.
Jutro znów słońce wygra.
Odpędzi chmur zły czar.
I w podskokach do nas zawita
ta mała dziewczynka,
która była nieraz jak kwiat.
Rozkwitała
co dnia tak
dając innym znak,