E-book
22.84
drukowana A5
34.1
Pod sterami serca

Bezpłatny fragment - Pod sterami serca


Objętość:
123 str.
ISBN:
978-83-8351-480-2
E-book
za 22.84
drukowana A5
za 34.1

Krzysztof Sobczak

Pod sterami serca

Pod sterami serca

Krzysztof Sobczak

Zdesperowany, by ratować swoją ukochaną przed samobójstwem dziewiętnastolatek, wpada na niestandardowy pomysł, jak zatrzymać ją przy życiu. Za pomocą wymyślnej intrygi zaszczepia w Zuzi przekonanie, że był wobec niej niewierny i ją oszukiwał. Ma to na celu wyzwolenie w niej chęci zemsty, która miałaby sprawić, że dziewczyna odroczy w czasie samobójcze zamiary, chcąc wcześniej wyrównać rachunki z Markiem. Gdy plan chłopaka się powodzi i Zuzia postępuje zgodnie z jego przewidywaniami, przystępuje on do realizacji drugiego etapu swego zamysłu — w czasie kiedy jego ukochana będzie szykowała na nim odwet, planuje zrealizować jej marzenia, by wlać w nią chęci do życia i trwale odwieść od samobójstwa.

Marek angażuje w swój plan wieloletniego przyjaciela dziewczyny, prosząc żeby ujawnił mu on treść jej marzeń, aby wiedzieć jakie podjąć działania. Nie zdaje sobie sprawy, że Grzesiek również jest zakochany w Zuzi i w wymyślny sposób zamierza pozbyć się konkurenta. Podsuwa Markowi skonfabulowane marzenia dziewczyny, których realizacja z racji sporych kosztów wymagałaby od tamtego działań wykraczających poza granice prawa. W ten sposób chce doprowadzić do ulokowania chłopaka w więzieniu i tym samym wyeliminować go z życia Zuzi.

Nieświadomy niecnych intencji Grześka, Marek połyka haczyk i przymierza się do ataku na pewnego miliardera..

Rozdział 1

W miarę upływu kolejnych minut, towarzyszące Markowi poczucie bezradności przybierało na sile. Przewracał się nerwowo z boku na bok, a nieskazitelna nocna cisza, która miała być sojusznikiem w toczonych przez chłopaka rozmyślaniach, zaczynała go drażnić. Wobec tego Marek postanowił położyć i sięgnął po usytuowany na nocnej szafce telefon z podłączonym do niego zestawem słuchawkowym. Ulokowawszy słuchawki we wnętrzu swych uszu, włączył playlistę złożoną z pobranych przez siebie piosenek.

Wsłuchując się w dźwięki rockowego utworu „Ultimos Diaz” Marek kontynuował swoje rozmyślania, licząc że zmiana taktyki uczyni je efektywniejszymi. Jego myśli zaczęły wkraczać jednak na inne tory aniżeli te, na które chciałby je skierować. Jedynym wspólnym mianownikiem dla myśli mu towarzyszących oraz tych, do których aspirował, była dziewczyna o długich, ciemnobrązowych włosach.

Wyobraźnia Marka podsuwała mu sceny sprzed ośmiu miesięcy, gdy poznał rzeczoną przedstawicielkę płci pięknej. Zmagający się z samotnością dziewiętnastolatek zalogował się wówczas na portal zestawiający losowo dwóch użytkowników w celu umożliwienia im toczenia anonimowej konwersacji. Korzystał wtedy z owej aplikacji regularnie, licząc że w końcu uda mu się za jej sprawą trafić na osobę, która okaże się być remedium na jego samotność.

Przez długi czas nadzieje były jednak płonne, choć Marek starał się jak tylko mógł w nowonawiązywanych znajomościach. Był niezwykle czarujący i posiadał szeroki repertuar kreatywnych tekstów uwodzicielskich, którymi od początku zasypywał poznane dziewczyny. W wirtualnych realiach był zupełnie innym człowiekiem niż w rzeczywistym świecie, gdzie cechowało go skrajne wycofanie. Nie posiadał praktycznie żadnych znajomych, zarówno w szkole jak i poza jej murami. Od zawsze w realnym świecie chłopak miał bowiem problem z budowaniem relacji interludzkich, który nasilał się proporcjonalnie do upływu jego życia.

Konwersując na wirtualnym czacie z anonimowymi dziewczynami, Marek był jednak pod tym kątem zupełnie inną osobą. Czarował słowami sprawniej niż nie jeden absolwent szkoły podrywu, a teksty którymi ujmował swoje rozmówczynie, były wyłącznie jego autorstwa. Luz i swoboda wyzwalały w nim sporą kreatywność, którą w realnym świecie torpedowaną Markowi w głównej mierze przez stres oraz strach.

Strach przed ludźmi.

Mimo rzeczonego strachu, chłopak nie potrafił się jednak odnaleźć w całkowitej samotności. Potrzebował jednej osoby, która urozmaiciłaby swoją obecnością jego życie, z którą zbudowałby bardzo bliską relację.

Zdając sobie sprawę, że w prawdziwym świecie nie byłby w stanie nawiązać żadnej znajomości, poszukiwania dziewczyny spełniającej powyższe kryteria, prowadził w internecie. Kilkukrotnie wydawało się chłopakowi, że natrafił już na tę „jedyną”, która wykastruje jego egzystencję z pierwiastka samotności. Nadzieje okazywały się jednak płonne, a przyczyna finalnych niepowodzeń tkwiła zazwyczaj w presji, którą Marek zaczynał szybko odczuwać przy dobrze prosperujących relacjach.

W chronologicznym wymiarze wyglądało to tak, że po barwnej konwersacji na anonimowym portalu, chłopak przetransferowywał się z nowymi znajomymi na media społecznościowe. Tam jeszcze przez pewien czas był w stanie sukcesywnie kontynuować uwodzicielską ofensywę, lecz po kilku dniach ten stan rzeczy ulegał zmianie. Markowi zaczynało coraz bardziej zależeć na utrzymaniu znajomości, co wyzwalało u niego sporą presję. Bardzo bał się popełnienia błędu, który przekreśliłby dalszy rozwój relacji. Te obawy sprawiały, że konwersowanie z jego strony stawało się ostrożne i zachowawcze, a sięgając po mniej kwiecisty język — nudne. Dziewczyny przestawały poczytywać Marka za czarującego oraz atrakcyjnego, przez co zniechęcały się do jego osoby.

Dalszy obrót zdarzeń w każdym przypadku był bardzo podobny. Najpierw rzeczone dziewczyny obniżały zaangażowanie w konwersację, a z czasem całkowicie się z niej wycofywały i Marek znów mógł doświadczać „uroków” skrajnej samotności.

Dopiero relacja z Zuzą, która z czasem osiedliła się w sercu chłopaka, wykroczyła poza obręb kilku dni.

Początkowo ta znajomość nie rokowała jednak wybitnie pomyślnie. Konwersując na anonimowym czacie dziewczyna nie była szczególnie rozmowna. Inicjatywa była cały czas po stronie Marka, ona zaś udział w rozmowie ograniczała do zdawkowych odpowiedzi na jego pytania, wymyślne komplementy chłopaka zaś całkowicie ignorując. Wszystko wskazywało wówczas na to, że ta relacja pod względem czasu trwania nie przekroczy nawet kilku godzin.

Sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni na snapchacie, dokąd przetransferowali się z inicjatywy Marka. Przenosiny na popularny portal społecznościowy chłopak zaproponował bez większej nadziei, zasadniczo sam nie wiedział dlaczego. Był niemal przekonany, że jego znajomość z Zuzią nie ma przed sobą żadnej przyszłości.

Na snapchacie sprawy przyjęły jednak z czasem zupełnie inny obrót. Gdy zdemotywowany coraz bardziej do angażowania się w bezbarwną rozmowę Marek zrezygnował z komplementów oraz uwodzicielskich tekstów, Zuzia całkowicie zmieniła swoje nastawienie. Podkręciła mocno zaangażowanie, a nawet zdawała się próbować przejmować inicjatywę, co objawiło się chociażby zaproponowaniem gry w „pytania integracyjne”. Wyglądało to tak, jakby poczuła że sprawy zmierzają w kierunku zakończenia konwersacji i chciała temu zapobiec.

Marek chętnie zaakceptował propozycję Zuzi i zaczęli naprzemiennie formułować pytania. Dziewczyna w niektórych kwestiach roztaczała wokół siebie aurę tajemniczości i na co poniektóre z pytań odpowiadała zdawkowo i bardzo mało precyzyjnie. Były jednak i takie, przy których kosztem enigmatyzmu obszernie się rozpisywała.

Po kilku godzinach gry, których upływu pogrążony w konwersowaniu Marek nawet nie odnotował, chłopak posiadał całkiem bogaty repertuar wiedzy o nowej znajomej. Dysponował takimi informacjami jak uczęszczanie przez Zuzię do drugiej klasy humanistycznej w liceum, brak posiadania przez nią rodzeństwa czy zamieszkiwanie w okolicach Olsztyna. Co się zaś tyczyło kwestii głębiej wnikających w życiorys Zuzi, to Marek wiedział między innymi iż bardzo lubiła czytać, gustując w literaturze koncentrującej się na tematyce kryminalistycznej oraz erotycznej. Ostatni aspekt zapewne w innych okolicznościach mocno zniesmaczyłby chłopaka jako aseksualistę, był on jednak na tyle oczarowany nową znajomą, że nie zwrócił na to nawet większej uwagi.

Nie potrafił właściwie stwierdzić, co konkretnie wyzwoliło w nim fascynację względem Zuzi. Ciekawe poczucie humoru noszące znamiona oryginalności i kreatywności, którym on sam również się legitymował? Inteligencja i dojrzałość bijące z jej wypowiedzi? A może obie te opcje były poprawne?

Gdy z inicjatywy Marka doszło do wymiany zdjęć ukazujących ich twarze, chłopak poczuł się jeszcze bardziej oczarowany nową znajomą. Nie był wprawdzie typem człowieka oceniającego przedstawicielki płci pięknej przez pryzmat urody, lecz fakt że Zuzia była bardzo ładna spotęgował jego fascynację. Skwitował fotografię dziewczyny wymyślnym komplementem, na który tamta, w przeciwieństwie do poprzednich uwodzicielskich tekstów, zareagowała bardzo pozytywnie.

Konwersowali namiętnie przez kilka godzin, a rozmowa koncentrowała się na różnorodnych tematach. Z każdą kolejną wiadomością autorstwa Zuzi Marek utwierdzał się w przekonaniu, iż miał do czynienia z osobą bardzo inteligentną i dojrzałą. Angażował się w wymianę zdań coraz bardziej, o niezbyt pomyślnie rokujących początkach konwersacji zasadniczo już zapominając.

Gdy po wzajemnym życzeniu sobie dobrej nocy chłopak położył się spać, był przepełniony radością oraz optymizmem. Żywił silną wiarę, że udało mu się w końcu poznać osobę za której sprawą o swojej samotności będzie mógł od teraz mówić wyłącznie w czasie przeszłym. Zasypiał myśląc intensywnie o dziewczynie, o której istnieniu jeszcze kilka godzin wcześniej nie miał pojęcia.

Nazajutrz rano Marek obudził się w równie świetnym nastroju. Od razu po przebudzeniu napisał do Zuzi, pytając czy się wyspała oraz jak prezentuje się jej samopoczucie i z niecierpliwością wyczekiwał odpowiedzi, chcąc jak najszybciej ponownie pogrążyć się w spirali konwersacji z dziewczyną.

Na odpowiedź przyszło mu poczekać kilka godzin, lecz zważywszy na fakt, że kalendarz wskazywał niedzielę nie było w tym nic dziwnego. W przeciwieństwie do zmagającego się z problemami ze snem Marka, większość ludzi praktykowało w siódmy dzień tygodnia dłuższy wypoczynek.

Zuzia pozytywnie skwitowała zarówno pytanie o wyspanie się jak i o samopoczucie i odwzajemniła je pod adresem Marka. Gdy tę wymianę uprzejmości mieli za sobą, dziewczyna nieoczekiwanie urozmaiciła konwersację o nowy akcent. Słowami „*Wtulam się mocno w Twoją rączkę” zainicjowała wirtualne czułości, którym zaczęli namiętnie się poddawać. W ich ramach „pogrążyli się mocno w swoich objęciach, a następnie również w ustach, zaprzęgając przy tym do działania języki”. Marek wprawdzie nigdy nie całował się z nikim ani w wersji z języczkiem, ani w tej okrojonej o jego udział, lecz wirtualne imitowanie pocałunków z Zuzią szło mu całkiem nieźle.

Równie dobrze radził sobie w aspektach seksualnych, które także aktywowała Zuzia. Mimo braku praktycznego doświadczenia oraz aseksualizmu, także na tej płaszczyźnie Marek dorównywał dziewczynie w formułowaniu barwnych opisów czynności, które wykonywał na terenie jej okolic intymnych. Wirtualna obecność na nich nie sprawiała mu jednak takiego rodzaju przyjemności, jaki wyzwalałaby zapewne u większości innych przedstawicieli płci męskiej. Nie odczuwał klasycznego podniecenia. Jedyną przyjemność czerpał z samego faktu, że konwersował z dziewczyną, do której coraz mocniej się przywiązywał. Gdyby ona nie zainicjowała erotycznych akcentów, Marek z pewnością również by tego nie zrobił. Skoro jednak narzuciła taki kierunek konwersacji, to chłopak się do niego dostosował, chcąc za wszelką cenę kontynuować tę znajomość.

Dostosował się, ku swojemu zaskoczeniu bardzo dobrze.

Wirtualne czułości zdominowały rozmowę prawie całkowicie. Te nie uderzające w erotyczne tony, takie jak między innymi „mocne wtulanie się w siebie” czy też „wymienianie się namiętnymi buziaczkami” silnie oddziaływały na wyobraźnię Marka. Wizualizował sobie w głowie, że naprawdę znajdujował się w objęciach nowopoznanej dziewczyny i wzajemnie lokowali na swych ustach pocałunki.

Relacja z Zuzią ciągnęła się kolejnymi tygodniami, deklasując pod względem czasu trwania te, w które Marek zaangażowany był wcześniej. Z jednej strony chłopak odczuwał cały czas presję wynikającą z obawy, że coś zepsuje i ta znajomość finalnie również będzie miała swój kres. Rzeczona presja kooperowała jednak z antynomicznym poczuciem luzu. Być może wynikało ono z towarzyszącego chłopakowi wrażenia, że Zuzia również mocno się do niego przywiązała i nie potrafiłaby przekreślić znajomości przez potencjalny błąd w jego wykonaniu.

Po nieco ponad czterech tygodniach konwersowania, Marek zdobył się na wykonanie kolejnego kroku. Wysunął wobec Zuzi propozycję rozmowy przez telefon, choć sama jej perspektywa wyzwalała w nim spory stres, bowiem nie stoczył nigdy z żadną dziewczyną telefonicznej konwersacji. Uznał jednak, że mimo drzemiących w nim obaw nadszedł czas, by spróbował się przełamać i zaproponować posunięcie naprzód coraz lepiej prosperującej znajomości.

Zuzia chętnie się zgodziła na rozmowę, do której doszło kilka dni później. Marek został w jej trakcie całkowicie sparaliżowany przez stres, w obliczu czego zaprezentował się z bardzo słabej strony. W głosie Zuzi również pobrzmiewała nutka stresu, lecz radziła sobie dużo lepiej niż chłopak. Zasadniczo to wyłącznie za jej sprawą rozmowa potrwała prawie pół godziny, gdyż po stronie dziewczyny cały czas spoczywała inicjatywa. Ona narzucała tematy do dyskusji, kiedy zaczynała panować niezręczna cisza, gdyż zmagający się z eskalacją kortyzolu w swoim organizmie Marek nie byłby w stanie tego robić. Czuł w głowie całkowitą pustkę.

Gdy już się rozłączyli, chłopak obawiał się, że swoją kompromitacją przekreślił szanse na dalszy rozwój tej znajomości. Chciał napisać do Zuzi, by się zorientować, czy rzeczywiście się do niego zniechęciła w skutek nieudanej rozmowy, lecz nie potrafił tego zrobić. Drzemała w nim psychiczna blokada przed takim posunięciem, której nie potrafił przełamać. Bał się, że usłyszy to czego nie chciałby usłyszeć — że rzeczywiście zawiódł oczekiwania dziewczyny i nie jest ona zainteresowana kontynuowaniem ich relacji.

Rzeczonej blokady Marek przełamywać nie musiał, gdyż to Zuzia do niego napisała i to bynajmniej nie w celu położenia kresu ich znajomości. Okazała sporą wyrozumiałość, prosząc aby nie przejmował się faktem, iż został zdominowany przez stres i zapewniła, że bardzo się cieszy, że ze sobą porozmawiali. Marek takiego obrotu zdarzeń absolutnie się nie spodziewał, nie wiedział więc zbytnio jak zareagować. Podziękował zatem po prostu dziewczynie za wyrozumiałość i zapewnił, że podczas kolejnej rozmowy postara się wypaść z lepszej strony.

Następnym razem rzeczywiście zaprezentował się o wiele lepiej, stres towarzyszył mu w bardzo niskim stężeniu. Miał już pewność, że byle błąd, który potencjalnie by popełnił w trakcie rozmowy, nie przekreśliłby znajomości z Zuzą. To właśnie owa świadomość przełożyła się na luźne podejście z jego strony.

Podczas tamtej rozmowy z ust Zuzy padły słowa, które jak się miało okazać w przyszłości, stanowiły genezę ciągu zdarzeń, który całkowicie odmieni życie Marka.

Wszystko zaczęło się od nieśmiałego zapytania ze strony chłopaka o historię życia uczuciowego swojej rozmówczyni. Nie mając pewności czy Zuzia chciała zagłębiać się w ten temat, podkreślił że nie musi ona odpowiadać na pytanie jeśli nie miała na to ochoty.

— Miałam chłopaka przez kilka miesięcy, ale zostawił mnie dla innej.

Marek niezbyt wiedział co odpowiedzieć.

— Przykro mi — nic bardziej rozbudowanego nie przyszło mu do głowy.

— Mi też było przykro — ton głosu Zuzi był całkowicie obojętny — Płakałam przez niego kilka tygodni. Ale w końcu smutek wyparował i jego miejsce zajęła silna żądza zemsty.

Po tych słowach nastąpiła krótka pauza.

— Wcześniej nie byłam skłonna by zrobić komukolwiek jakąkolwiek krzywdę — kontynuowała Zuzia — Ale ta sytuacja mnie zmieniła. Nie miałam żadnych skrupułów przed zafundowaniem temu gnojowi tego na co zasługiwał.

— A co takiego mu zafundowałaś jeśli mogę zapytać? — zapytał Marek.

— Nieważne.

Po oznajmieniu niechęci wobec ujawniania szczegółów zemsty na ex chłopaku, Zuza narzuciła nowy temat dyskusji. Marek jednak dobrze zapamiętał jej słowa odnośnie mściwości i po zakończeniu konwersacji skupił na nich myśli. Wzbudziły one u niego niestandardowe wobec ich treści uczucia — podziw i uznanie. Chłopak nie wiedział wprawdzie, w jakiej postaci zemstę wyegzekwowała wobec byłego ukochanego Zuzia, lecz podziwiał ją za sam fakt, że potrafiła odkuć się za doznane krzywdy.

On sam nie potrafił tego robić. Doświadczył w swoim dotychczasowym, dziewiętnastoletnim życiu wielu krzywd i nie umiał wziąć za nie odwetu. Bał się. Na przykład, gdy był prześladowany w gimnazjum, obawiał się, że próby wyrównania rachunków ze swoim dręczycielem pogorszą jedynie jego sytuację. Potulnie więc akceptował wymierzone w niego fizyczne oraz psychiczne ataki ze strony Jacka Witczaka.

W głowie Marka poczęły się wyświetlać traumatyczne sceny z czasów gimnazjalnych, gdy padał rzeczonych ataków. Nie chcąc pogrążać się w ich spirali, szybko skierował swoje myśli na inne tory — te prowadzące do jego serca.

Tam była ulokowana Zuzia.

Mimo, że znali się raptem niecałe pół roku i nigdy nie doszło między nimi do spotkania, Marek nie miał już wątpliwości, że zakochał się w dziewczynie.

Początkowo chłopak wzbraniał się przed wyznaniem swoich uczuć, za sprawą niewystarczających pokładów odwagi. Potrzebował kilku tygodni, by uznać, iż był gotów zagrać z Zuzią w otwarte karty.

Miłosne wyznanie zaplanował na kolejną rozmowę telefoniczną. W dniu, w którym miało do niej dojść, od samego rana Marek był owładnięty ekstremalnym stresem. Wizualizował sobie w głowie różne scenariusze dotyczące reakcji Zuzy odnośnie wyznania, które zamierzał jej zaserwować. Do głosu dochodziły zarówno te zakładające pozytywny obrót zdarzeń jak i mniej optymistyczne.

Wizja zmaterializowania się któregoś z tych drugich nie odwiodła jednak Marka od realizacji swoich zamiarów. Po otwarciu rozmowy na kilku pospolitych pytaniach, dotyczących takich kwestii jak choćby samopoczucie, przystąpił do dzieła.

— Chciałem Ci coś powiedzieć — z trudem wypowiedział te słowa, będąc już całkowicie zdominowanym przez stres — Zdaję sobie sprawę z faktu, że znamy się stosunkowo krótko i jedynie wirtualnie, przez co możesz podważyć autentyczność moich słów, ale zapewniam Cię że jestem w pełni przekonany, że moja deklaracja odzwierciedla w stu procentach rzeczywistość. Kocham Cię.

Marek planował wyznać swoje uczucia w sposób bardziej kwiecisty i rozbudowany, lecz nadmiar kortyzolu w organizmie podciął mu skrzydła. Chciał jak najszybciej mieć wszystko za sobą i poznać reakcję Zuzi. Wyznał jej więc miłość w sposób krótki i zwięzły.

Dziewczyna przez dłuższy czas milczała. Marek nie zamierzał jej popędzać do ustosunkowania się do usłyszanych słów.

— Nie zamierzam negować Twoich słów, Ty sam wiesz najlepiej co czujesz — powiedziała w końcu Zuzia. Marek nie potrafił precyzyjnie zidentyfikować emocji obecnych w jej głosie. Wydawało mu się, że dziewczyna znajdowała się na skraju płaczu — I jesteś naprawdę super chłopakiem, najlepszym jakiego kiedykolwiek poznałam. Ale niestety nie możemy być razem. — Ostatnie słowa dziewczyny wyzwoliły w Marku pewnego rodzaju szok, choć w swoich antycypacjach zakładał między innymi odrzucenie jego uczuć. Czym innym było jednak snucie takiego scenariusza, a czym innym jego zmaterializowanie.

Kolejne słowa Zuzi spotęgowały szok jej rozmówcy.

— Chciałabym Ci to wszystko wytłumaczyć, ale nie potrafię. W każdym razie najlepszą opcją będzie zakończyć teraz tę znajomość. Wiedz, że nie jest to dla mnie łatwe, ale tak będzie naprawdę najlepiej. Przede wszystkim dla Ciebie. Przepraszam.

Po tych słowach Zuza rozłączyła rozmowę.

Marek jeszcze przez kilka minut stał z telefonem w ręku, pogrążony w szoku oraz szybko postępującym smutku.. W końcu zmobilizował się jednak do działania. Dotarło do niego, że jeśli nie chciał, aby relacja z Zuzą przeszła do historii, nie mógł tak po prostu odpuścić. Wybrał numer dziewczyny, lecz usłyszał jedynie komunikat dotyczący aktywizacji poczty głosowej. Spróbował drugi raz. To samo. Mimo, że zakrawało to na desperację i skrajnie bezsensowne działanie, podejmował próby skontaktowania się z ukochaną jeszcze przez kilkadziesiąt minut.

Bez skutku.

Wobec niepowodzeń na tej płaszczyźnie, Marek postanowił zmienić sposób działania i zasypał Zuzię gradem SMS-ów, licząc że dziewczyna je odczyta i wywrą one wpływ na jej zamiary. Zapewniał, że nie wyobrażał sobie życia bez niej, że bardzo chętnie jej wysłucha w kwestii przyczyn podjęcia przez nią decyzji o zakończeniu tej relacji, podobnie jak w każdej innej sprawie. Deklarował, iż nie zostawi Zuzi nigdy samej z żadnym problemem, zawsze fundując maksymalne wsparcie. Rzeczone wiadomości stanowiły jedynie niewielki procent wszystkich wchodzących w skład festiwalu romantyczno — desperackich treści, który serwował ukochanej przez kilkadziesiąt minut. Łącznie baza SMS-ów w telefonie dziewczyny poszerzyła się w tym czasie o czterdzieści cztery wiadomości.

Na żadną z nich jednak nie zareagowała. Do Marka zaczynało docierać, że prawdopodobnie nie odwróci już dramatycznego z jego perspektywy obrotu zdarzeń.

Rozdział 2

Z melancholii i rozpaczy, w których spędził kolejne trzy dni, wyrwał Marka telefon od Zuzi. Leżał na swoim łóżku, wpatrując się ponurym wzrokiem w sufit, gdy usłyszał dźwięk nadchodzącego połączenia. Spojrzawszy na wyświetlacz i zobaczywszy, że to kochana przez niego dziewczyna próbuje się z nim skontaktować, błyskawicznie nacisnął zieloną słuchawkę.

— Nawet nie wiesz jak się cie… — Marek chciał wyrazić swoją radość, lecz Zuzia nie dała mu ku temu okazji.

— Dzwonię, żeby się pożegnać. Jutro już mnie nie będzie na tym świecie i chciałam wszystko Ci wyjaśnić, bo zasługujesz aby znać całą prawdę. Odwzajemniam zatem w pełni Twoje uczucia i mogę Ci powiedzieć, iż spędziłam przy Tobie najwspanialsze chwile w moim życiu, mimo że znaliśmy się jedynie wirtualnie. W innych okolicznościach bylibyśmy razem, ale w obliczu faktu, że jutro już przeniosę się w zaświaty, nie będzie to możliwe.

W skutek powyższych słów radość z telefonu od Zuzi została u Marka wyparta przez szok i przerażenie. Zaczął się cały trząść z emocji. W obliczu innych usłyszanych rewelacji, informacja o odwzajemnianiu przez dziewczynę jego uczuć nie miała dla niego w tym momencie dużego znaczenia.

— Ale jak to w zaświa…

— Daj mi proszę dokończyć. Myślę, że ukrywałam to przed Tobą na tyle starannie, że niczego się nie domyśliłeś, dlatego teraz Ci wszystko powiem. Jestem uzależniona od narkotyków. Zaczęłam po nie sięgać o wiele wcześniej niż Cię poznałam, bo nie radziłam sobie z traumami jakich doświadczyłam w przeszłości. Po tym jak pojawiłeś się w moim życiu i nawiązaliśmy bardzo bliską relację, przez pewien czas udawało mi się nie ćpać. Było bardzo ciężko, ale chęć zbudowania z Tobą jak najlepszej relacji, starania się by to jak najlepiej wyglądało mnie motywowała, by zwalczać tę pokusę. W końcu jednak się poddałam i kilka tygodni temu znów zaczęłam dawać sobie w żyłę. W rocznicę śmierci mojego taty.

Z każdym kolejnym słowem dziewczyny Marek coraz bardziej się trząsł, a jego serce oraz oddech podkręcały tempo. Absolutnie nie spodziewał się usłyszenia tego co właśnie docierało do jego uszu.

— Z każdym dniem było coraz gorzej, ale mimo to starałam się z Tobą normalnie konwersować i rozwijać naszą relację. Było to możliwe jedynie w chwilach, gdy nie byłam odurzona a takich było coraz mniej. Gdy ostatnio znikałam codziennie na kilka godzin pod różnymi pretekstami czy też twierdziłam, że kładę się wcześnie spać, to w rzeczywistości aplikowałam sobie wówczas kokainę. Udawało mi się przez pewien czas łączyć ćpanie oraz konwersowanie z Tobą, lecz było to bardzo trudne. A gdy mi wyznałeś miłość, zdałam sobie sprawę, że to wszystko nie ma sensu.

Marek poczuł irracjonalne poczucie winy wynikające z faktu, że to właśnie pod wpływem wyznania przez niego swoich uczuć Zuzia wyciągnęła powyższy wniosek.

— Mam na myśli, że uświadomiłam sobie wtedy, iż sens mojego życia sprowadza się jedynie do Ciebie, a nie powinno tak to wyglądać. Trzeba mieć również przed sobą jakieś perspektywy na przyszłość, w kwestii samorozwoju, sukcesów itp. Ja natomiast przed sobą nie mam żadnych perspektyw, może jedynie poza zaćpaniem się na śmierć. Nie mam wątpliwości, że tak właśnie by to wyglądało. Pogrążałabym się w spirali uzależnienia coraz bardziej, aż w końcu doprowadziłoby mnie to do śmierci. Nie potrafiłabym zrobić nic, aby coś w życiu osiągnąć, narkotyki by torpedowały wszystkie starania. Zrozumiałam zatem, że jestem w życiu skazana na porażkę, a w obliczu takiego wniosku tylko jedna decyzja jest prawidłowa do podjęcia.

Marek wstrzymał oddech. Był niemalże pewien co za chwilę usłyszy.

I się nie pomylił.

— Decyzja o skończeniu ze sobą. Muszę załatwić jeszcze kilka spraw i jutro popołudniu już mnie nie będzie.

Marek poczuł, że w kącikach jego oczu gromadziły się łzy, które ostatkiem sił hamowały się przed spłynięciem po policzkach. Akcja serca chłopaka jeszcze bardziej przyspieszyła, trząsł się on coraz intensywniej, jakby był na dobrej drodze, aby stracić całkowicie kontrolę nad swoim ciałem. Mimo to uszanował jednak prośbę Zuzi i nie przerywał jej wypowiedzi.

— Nie zrozum mnie proszę źle, jesteś naprawdę cudownym chłopakiem i jestem pewna, że w innych okolicznościach stworzylibyśmy szczęśliwy związek. Nie można jednak sensu swojego życia sprowadzać do drugiej osoby. Naprawdę Cię bardzo kocham, ale żeby być szczęśliwym i spełnionym, nie można być wyłącznie zakochanym. Jeżeli nie ma się przed sobą atrakcyjnych perspektyw samorozwoju, satysfakcjonujących sukcesów, to życie jest pozbawione sensu. Nie można wszystkiego sprowadzać do drugiego człowieka, takie podejście byłoby krzywdzące również dla Ciebie. Nie mógłbyś bowiem być ze mną szczęśliwy, gdyż na dłuższą metę nie byłabym w stanie fundować Tobie szczęścia, nie mogąc samej go w życiu odnaleźć.

Głos Zuzi łamał się, lecz drzemała w nim wyraźna nutka pewności oraz zdecydowania. Pewności odnośnie faktu, że najlepszym rozwiązaniem rzeczywiście będzie rozbrat ze światem.

— Dlatego podjęłam taką właśnie decyzję i jak mówiłam, jutrzejszego popołudnia będę już w zaświatach. Dziękuję Ci jeszcze raz za wspaniałe chwile, które razem spędziliśmy i życzę, abyś znalazł jak najszybciej kogoś, przy kim będziesz szczęśliwy, bo jak nikt inny zasługujesz na szczęście. Żegnaj.

Nie dała Markowi szansy, by cokolwiek powiedział, od razu po przekazaniu wszystkiego co miała do przekazania kończąc rozmowę.

Chłopak nie był w stanie już okiełznać łez ani ataku paniki. Z trudem łapiąc oddech, desperacko podejmował kolejne próby dodzwonienia się do Zuzi, przeplatając je z pisaniem do niej SMS-ów, w których prosił, aby nic sobie nie robiła i zapewniał, że będzie cały czas przy niej oraz zawsze będzie fundował jej wsparcie. Na nic się to jednak zdało, gdyż nie otrzymał od Zuzi żadnej odpowiedzi.

Po kilku spędzonych w taki sposób godzinach, których upływu nawet nie odnotował, do Marka zaczęło docierać, że działając desperacko nic nie zdziała. Musiał się uspokoić i mając trzeźwy umysł, poszukać rozwiązania jak zapobiec samobójstwu Zuzy.

Ze słów dziewczyny wynikało, że planowała rozstać się ze światem jutrzejszego popołudnia. Była prawie dwudziesta trzecia, Marek miał zatem dużo czasu, by znaleźć sposób na utrzymanie ukochanej przy życiu.

A przynajmniej chciał sądzić, że to dużo czasu.

Uświadomiwszy sobie, że spokój umysłu jest kluczowy do powodzenia toczonych przez siebie rozmyślań, chłopakowi stosunkowo szybko udało się uspokoić. Liczył na to, że niezakłócona niczym nocna cisza będzie mu sprzyjała, lecz ta nie była do tego skora. Po kilku godzinach nieefektywnych rozmyślań zaczęła Marka drażnić, w obliczu czego postanowił poszukać wsparcia w muzyce. Rockowe dźwięki również okazały się jednak marnym sojusznikiem i zamiast natchnąć chłopaka, wyzwoliły z nim związane z Zuzią wspomnienia.

Marek nie potrafił okiełznać rzeczonych wspomnień. Podążał bezwładnie z ich nurtem, a w jego oczach ponownie pojawiły się łzy, dla których kilkugodzinny rozbrat z nimi okazał się najwyraźniej zbyt długi. Znów zaczęły one zatem znaczyć policzki chłopaka wilgocią, a proporcjonalnie do ilości w jakiej się wydzielały w Marku nasilało przekonanie, że nie uda mu się zapobiec utracie Zuzi i żadnych wspólnych chwil już nigdy nie doświadczą.

Kiedy chłopak pogrążał się coraz intensywniej w spirali takiego pesymizmu, nastąpił przełom.

Miało to miejsce w momencie, gdy wspomnienia obejmowały swoim zasięgiem drugą rozmowę telefoniczną. Marek słyszał w głowie słowa Zuzi dotyczące drzemiącej w niej mściwości, której ofiarą miał stać się były ukochany dziewczyny, przez którego została sromotnie skrzywdzona. To właśnie owe słowa stały się zalążkiem narodzenia się u chłopaka pewnej myśli, która w kolejnych minutach zaczęła przybierać coraz wyraźniejsze kształty, aż w końcu przyjęła ten finalny.

Był nim niestandardowy pomysł na zapobieżenie popełnienia przez Zuzię samobójstwa.

Marek nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jak daleko idące negatywne skutki miał nieść dla niego samego opracowany przez siebie plan.

Rozdział 3

Sprawdzian z geografii oraz zaległa kartkówka z matematyki nie były dla Marka wystarczającymi argumentami, by udać się tego dnia do szkoły. Kontrargument w postaci konieczności ratowania Zuzy przed samobójstwem dominował je całkowicie i chłopak nie rozważał nawet innej opcji, aniżeli zostać w domu i skupić się na kochanej przez siebie dziewczynie. Perspektywa otrzymania reprymendy od swojej mamy za zaniechanie szkolnego obowiązku również nie wywarła żadnego wpływu na jego zamiary.

Marek został zatem w domu i zaczął się zastanawiać jak wcielić w życie swój plan. W ogólnym zarysie sprowadzał się on do wyzwolenia w Zuzi chęci zemsty na nim. Zamierzał aktywować u niej przekonanie, że wbrew temu co twierdził nie traktował jej poważnie, bawiąc się jej uczuciami i że była jedną z wielu dziewczyn, z którymi namiętnie konwersował. Takie zranienie ukochanej dziewczyny wydawało się Markowi przykrą koniecznością, nie przychodził mu do głowy żaden inny sposób na zapobieżenie zameldowaniu się przez Zuzię za kilka godzin w zaświatach.

Zamysł Marka zakładał, że aktywowanie u dziewczyny w powyższy sposób drzemiącego w niej pierwiastka mściwości sprawi, że porzuci swoje zamiary rozbratu ze światem. A zasadniczo to początkowo nie tyle całkowicie porzuci, ile odłoży je w czasie.

Przed odebraniem sobie życie będzie chciała bowiem wyegzekwować zemstę na Marku.

Taką chłopak miał przynajmniej nadzieję, lecz nie mógł mieć całkowitej pewności, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Zważywszy jednak na słowa Zuzi o swojej mściwej naturze, zakładany przez niego obrót zdarzeń wydawał się bardzo prawdopodobny.

Jeżeli w tej kwestii wszystko pójdzie zgodnie z założeniami Marka, chłopak przystąpi do realizacji drugiej fazy swego zamysłu. W jej ramach zamierzał pobudzić w dziewczynie trwałą chęć do życia, poprzez realizację jej marzeń. Wierzył w to, że w ten sposób całkowicie stłamsi jej samobójcze zamiary.

Zaszczepienie w ukochanej przekonania o swojej niewierności oraz fałszywości, miało być zatem ze strony Marka zabiegiem dającym mu czas konieczny do podjęcia próby wdrożenia w życie marzeń Zuzi. Jeśli takiego zabiegu by nie podjął, najprawdopodobniej nie miałby okazji owych marzeń zrealizować i jego ukochana tego popołudnia odeszłaby z tego świata.

Albo odejdzie, jeśli pierwszy etap planu okaże się niewypałem.

Taka opcja niestety wchodziła w grę. W obliczu faktu, że Marek przed kilkoma dniami wyznał dziewczynie miłość, było bowiem wielce prawdopodobne, że Zuzia nie uwierzyłaby, iż była przez niego zabawkowo traktowana, gdyby to od niego tak po prostu usłyszała. Mogłaby nawet rozszyfrować rzeczywiste intencje chłopaka, a wtedy cały plan spaliłby już z całą pewnością na panewce.

Marek musiał zatem rozegrać wszystko w bardziej wymyślny sposób, tak aby Zuzia dała wiarę jego rzekomej niewierności. Było to kluczowe, by zatrzymać ją przy życiu.

Opracowania skutecznej taktyki nie ułatwiała presja czasu, pod którą działał. Zdawał sobie sprawę, że każda upływająca minuta była na wagę złota. Świadomość tego faktu drenowała mocno efektywność umysłu chłopaka. Większą produktywność wykazywałby om z całą pewnością w trakcie spokojnych rozmyślań.

Gdy kolejne kwadranse nie przynosiły pożądanego rezultatu, Marek zaczął popadać w panikę. Kilka godzin temu, gdy w jego głowie zarysował się plan ratowania Zuzy przed samobójstwem, był przekonany że uda się wszystko sprawnie zrealizować.

Teraz jednak po huraoptymizmie nie było już śladu. Nie miał pojęcia w jaki sposób zaserwować dziewczynie informacje o tym, iż rzekomo się nią zabawił, tak aby ona dała temu wiaę.

Przełom w koncentrujących się na powyższej kwestii rozmyślaniach nastąpił w końcu tuż przed południem. Było to coś w rodzaju nagłego natchnienia, po doznaniu którego Marek postanowił natychmiast działać. Nie miał czasu do stracenia.

Zalogował się na snapchata i przewertował grono swoich znajomych. Oprócz Zuzi znajdowało się w nim kilkadziesiąt dziewczyn, z którymi niegdyś nawiązał dobrze prosperujące, lecz wygasające zazwyczaj po kilku dniach relacje. To właśnie jednej z nich potrzebował do realizacji swojego planu.

Wysłał do każdej z dziewczyn wiadomość, której treść sprowadzała się do pospolitego „hej” i nerwowo czekał, aż którakolwiek z nich odpisze.

Najszybsza była niejaka „Majaa17”. Marek nie pamiętał szczegółów znajomości z posiadaczką owego nicku, ale to w tej chwili nie miało znaczenia. Nacisnął ikonkę mikrofonu i w formie wiadomości głosowej przedstawił dziewczynie swoją prośbę, z ekstremalnie szybkim biciem serca czekając na jej odpowiedź. Bał się, że ta będzie miała odmowny charakter.

Obawy Marka na szczęście się nie ziściły. Maja nie odpisała wprawdzie od razu po odsłuchaniu jego wiadomości, co wskazywało, że prawdopodobnie potrzebowała czasu do namysłu. Krótkie i treściwe „okej”, które nadeszło kilkadziesiąt minut później, oznaczało jednak pomyślny rezultat tych dywagacji.

Marek mógł zatem zacząć realizować pierwszy etap planu.

Zaproponował Mai, by połączyli się przez telefon celem sprawnej współpracy. Dziewczyna nie miała takiej możliwości, z uwagi, że przebywała aktualnie w szkole, lecz mimo to udało się wszystko sprawnie przeprowadzić. Maja, zgodnie z prośbą Marka, pobrała z internetu zdjęcie, na którym widniały splecione ze sobą męska oraz kobieca dłoń. Następnie rzeczone zdjęcie udostępniła na story na snapchacie, oznaczając na nim chłopaka. To ostatnie posunięcie miało sprawić, że fotografia dotrze do Zuzi z racji faktu, że posiadała Marka w gronie swoich znajomych. Widziała zatem zdjęcia innych użytkowników platformy, na których był on oznaczany.

W taki właśnie sposób Marek zamierzał rozpalić w swojej ukochanej przekonanie, że nie był szczery w uczuciach wobec niej. Zamiast oznajmić jej to bezpośrednio, zorganizował wszystko tak, aby z perspektywy Zuzi obnażenie rzekomego oszukiwania jej, było efektem przypadkowej wpadki. Uznał, że takie rozegranie spraw będzie efektywniejsze i dziewczyna będzie bardziej skłonna uwierzyć w to, że nie traktował jej nigdy poważnie i traktował w sposób zabawkowy.

Marek chciał już podziękować Mai za współpracę, gdyż zrobiła wszystko o co ją poprosił. Wpadł jednak na jeszcze jeden pomysł. Wystosował zatem do dziewczyny kolejną prośbę, która również spotkała się z jej akceptacją.

W efekcie, na instagramie Mai, do którego link znajdował się na jej profilu na snapchacie, pojawił się biogram sugerujący, że ona i Marek byli ze sobą związani od ponad roku. Obok widniejącego nicku chłopaka oraz daty rzekomego zainaugorowania ich związku, znajdowało się kilka miłosnych emotikonów. Dzięki temu wszystko wyglądało jeszcze wiarygodniej.

Zuzia, widząc że Marek „trzymał się za rękę” z nieznaną jej dziewczyną, wejdzie najpewniej na jej profil na snapchacie, gdzie zastanie link do instagramowego konta. Tam dowie się, że Marek „był w związku” już wtedy, gdy ją poznał i od początku przejawiał wobec niej nieszczerość, bawiąc się jej uczuciami.

Chłopak miał wielką nadzieję, że taka wersja wydarzeń zaprogramuje się w świadomości Zuzy. W przeciwnym bowiem razie prawdopodobnie za kilka godzin jego ukochanej nie będzie już na tym świecie.

Podziękował Marcie za pomoc, deklarując że ma u niej dług wdzięczności i zawsze jeśli będzie czegoś potrzebowała może się do niego odezwać. Dziewczyna skwitowała to oznajmieniem, że „nie ma sprawy”, po czym życzyła chłopakowi powodzenia w ratowaniu Zuzi, co ten skwitował kolejnym podziękowaniem.

Następne kilkadziesiąt minut upływało Markowi w atmosferze ekstremalnego napięcia. Rozwijała się w nim przybierająca z każdą sekundą na sile świadomość, że Zuzia może już nie zalogować się na snapchata przed planowanym odejściem w zaświaty. Wcześniej nawet nie pomyślał, że taka opcja wchodzi w grę i że jej prawdopodobieństwo nie jest wcale marginalne. Dopiero teraz zaczął sobie zdawać sprawę, że w swoim planie nie uwzględnił tego, co mogło go całkowicie pokrzyżować. Przecież nie było wcale powiedziane, że dziewczyna odwiedzi jeszcze snapchata zanim dokona rozbratu ze światem.

Ta pesymistyczna wizja wyzwoliła w Marku kolejny atak paniki, którego nie potrafił okiełznać. Starał się skierować swoje myśli na optymistyczne tory, lecz bezskutecznie. Z każdą sekundą jego oddech oraz serce podkręcały swoje tempo, osiągając zapewne mocno niebezpieczny z medycznego punktu widzenia pułap.

Prawdopodobnie chłopak balansował już na granicy zawału, gdy dźwięk otrzymanego powiadomienia dotarł do jego uszu. Chodzący do tej pory nerwowo po swoim pokoju i daremnie usiłujący się uspokoić Marek sięgnął po telefon. Jego serce biło już z taką prędkością jakby tylko kilka uderzeń dzieliło je od sforsowania klatki piersiowej.

Gdy okazało się, że sygnał powiadomienia został wyzwolony przez wiadomość od Zuzi, chłopak poczuł nieopisaną ulgę. Już zanim odczytał jej treść, był pewien jak w ogólnum zarysie prezentowało się jej brzmienie, chociaż na dobrą sprawę nie mógł mieć takiej pewności. Znajdował się jednak pod wpływem silnych emocji, wobec czego nie myślał całkowicie racjonalnie. Nie uwzględniał zatem opcji, że Zuzia mogła napisać na przykład po to, by oznajmić iż przejrzała jego plan i poprosić by pozwolił jej spokojnie odejść.

Choć logika nakazywała wziąć pod uwagę taką opcję, to Marek był przekonany, że wiadomość od Zuzi miała inny charakter.

I nie pomylił się.

Gdy wszedł w konwersację z dziewczyną, jego oczom ukazał się wysłany przez nią screen zdjęcia opublikowanego przez Maję w ramach relacji na snapchacie. Jedynym co Zuzia napisała w odniesieniu do rzeczonej fotografii był znak zapytania.

Mimo enigmatyzmu taka reakcja świadczyła dobitnie, że dziewczyna połknęła haczyk. Chociaż właściwie metafora z haczykiem nie wydawała się Markowi w tej sytuacji odpowiednia. Kojarzyła się ona raczej z intrygami skierowanymi przeciwko komuś, kto dawał się złapać na ich lep. On natomiast nie robił nic przeciwko Zuzi. Chciał jedynie w niestandardowy sposób uratować ją przed samobójstwem.

Takim argumentem Marek zagłuszał produkowane co jakiś czas przez jego sumienie wyrzuty. Dotyczyły one faktu, że mimo dobrych intencji realizacja jego planu miała przysporzyć Zuzi jeszcze większego cierpienia. Jej psychika była mocno pokiereszowana, a on miał doprowadzić do jeszcze większego jej nadwątlenia.

Stosunkowo szybko chłopakowi udawało się jednak dławić wyrzuty sumienia, powtarzając sobie, że w zaistniałych okolicznościach nie było prawdopodobnie innego wyjścia, jeśli chciał zatrzymać Zuzię przy życiu. Wybór był następujący: albo pozwoli dziewczynie odejść z tego świata, albo postąpi zgodnie ze swoim zamysłem i spotęguje jej cierpienie, ale tym samym będzie mógł uratować ją przed samobójczą śmiercią.

Dla Marka wybór nie był trudny. Może ktoś inny na jego miejscu postąpiłby inaczej, lecz on nie miał najmniejszych wątpliwości, że powziął dobrą decyzję. Był gotów zrobić wszystko, byleby zatrzymać Zuzię przy życiu.

Chłopak przez chwilę się zastanawiał, jak odpowiedzieć na ograniczającą się do pytajnika wiadomość Zuzi. W grę wchodziły dwie możliwości — albo od razu otwarcie się „przyzna” do rzekomego oszukiwania ukochanej, albo będzie uparcie temu zaprzeczał. Zdecydował się na drugą z możliwości, jako że uznał iż wtedy wszystko będzie nosiło większe znamiona wiarygodności. W końcu prawie każdy, gdy zostawał przyłapany na oszustwie, często zaprzeczał iż się go dopuścił, nawet jeśli dowody były niezbite.

Takie rozegranie spraw miało też swoje minusy. A zasadniczo to jeden minus — Zuzia pod wpływem słów Marka mogłaby uwierzyć, że rzeczywiście doszło do nieporozumienia i nie była przez niego oszukiwana. O ile każdy w razie oskarżenia o coś liczyłby na taki właśnie obrót zdarzeń, o tyle chłopak nie mógł do niego dopuścić.

Ostatecznie uznał jednak, że właśnie taka taktyka powinna okazać się efektywniejsza niż pierwszy z wariantów. Zamierzał jednak zaprzeczać zarzutom Zuzi w taki sposób, aby tylko osoba kwalifikująca się jako nieszczególnie inteligentna mogła mu uwierzyć. Jego ukochana do takich z pewnością nie należała. To właśnie między innymi swoją inteligencją ujęła Marka.

Chłopak zdecydował się zatem na taktykę opartą na nieudolnym zaprzeczaniu oskarżeniom i zaprzągł ją do działania. Do przesłanej przez Zuzię fotografii ukazującej „jego oraz Maję trzymających się za ręce” odniósł się wiadomością o treści „co to jest?” i czekał na dalszy ciąg zdarzeń.

Ten zaczął następować kilka minut później, a zainaugorowała go odpowiedź Zuzi legitymująca się brzmieniem „To Ty mi powiedz co to jest”. Marek błyskawicznie oznajmił, że nie ma pojęcia, mając nadzieję że dziewczyna nie uwierzy w te słowa.

Gdy Zuzia chwilę później wysłała zrzut ekranu przedstawiający instagramowy profil Mai, chłopak zyskał ostateczne potwierdzenie, że sprawy zmierzały w oczekiwanym przez niego kierunku. Gdyby wcześniej miał wątpliwości, czy dziewczyna uwierzyła w zaserwowane jej i spreparowane ze względu na nią fakty, teraz by się ich zapewne ostatecznie pozbył.

Fakt, że wysłała ona rzeczonego screena zdawał się dobitnie sugerować, że rzeczywiście uwierzyła, iż była oszukiwana przez Marka. Inaczej nie odwiedzałaby zapewne w ogóle instagramowego profilu Mai.

A po tym, jak go odwiedziła i natrafiła na biogram sugerujący związek dziewczyny z Markiem, jej wiara w taką wersję zdarzeń musiała zacząć oscylować na granicy niezmąconości. Chłopak przypuszczał, że gdyby rzeczywiście był wobec Zuzi nieszczery i zostałby zdemaskowany w takich okolicznościach, to nie udałoby mu się żadnymi konfabulacjami wybronić przed oskarżeniami ukochanej. Byłyby one podbudowane zbyt mocnymi dowodami.

Marek przez chwilę się zastanawiał co odpisać Zuzi odnośnie wysłanego przez nią screena, urozmaiconego komentarzem „o tym też nie masz pojęcia?”. Taki napis był poprowadzony strzałką do biogramu na tablicy Mai informującego o jej rzekomym związku z chłopakiem.

Odpisał, sugerując że cała sytuacja nosiła znamiona nieporozumienia, chcąc aby jego odpowiedź miała nieco desperacki wydźwięk. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że Zuzia nie da wiary takim prymitywnym wytłumaczeniom.

„Niezły z Ciebie aktor” — napisała dziewczyna. Marek początkowo się wystraszył, że tymi słowami chciała mu dać do zrozumienia, że przejrzała jego plan. Kolejna wiadomość zgasiła wprawdzie te obawy, lecz wyzwoliła w Marku mające inymny charakter negatywne emocje.

„Przecież wszystko co pisałeś czy mówiłeś, Twoje słowa o tym, jaka jestem dla Ciebie ważna, że mnie kochasz, to wszystko brzmiało tak szczerze. Albo to ja jestem taka głupia, że w to wierzyłam.

Pewnie masz mnie w dupie, więc nie przejmiesz się moimi słowami ani uczuciami, ale nikt nigdy mnie nie skrzywdził tak jak Ty, mimo że doświadczyłam w swoim życiu wiele skurwysyństwa ze strony ludzi. Dla Ciebie chciałam stawać się lepsza, dla Ciebie przez tyle miesięcy byłam w stanie nie sięgać po dragi, chociaż byłam pogrążona w silnym głodzie. Dopóki byłam w stanie to robiłam wszystko, aby nasza relacja wyglądała jak najlepiej, a Ty się mną po prostu bawiłeś, oszukując mnie, a także swoją dziewczynę i być może nie tylko nas. Brzydzę się Tobą i żałuję, że Cię poznałam”

Brnąc przez kolejne słowa w Marku proporcjonalnie do ilości przeczytanej treści rosły wyrzuty sumienia, które wróciły ze zdwojoną mocą. Tym razem stanowiły one metaforyczny pancerz, od którego odbijały się argumenty przemawiające za słusznością podjętych przez chłopaka działań. Serce mu pękało gdy czytając wiadomość Zuzy dostrzegał między wierszami spore cierpienie swojej ukochanej, którego on sam jej przysporzył.

Potrzebował kilkunastu minut, aby skutecznie zagłuszyć sumienie argumentem, że to wszystko było niestety konieczne, by zatrzymać Zuzię przy życiu. Oraz, by nabrać gotowości do odpisania dziewczynie w sposób noszący znamiona pewnej brutalności. Uznał jednak, że rzeczona brutalność mogła być czynnikiem, który sprawi że Zuzia zdecyduje się wyegzekwować na nim zemstę, jeśli jeszcze nie powzięła takiej decyzji. A tego czy powzięła pewnym być nie mógł.

„Sama wczoraj mi życzyłaś, abym znalazł sobie kogoś z kim będę szczęśliwy, to zrobiłem to już z ponad rocznym wyprzedzeniem”.

Czuł się podle pisząc te słowa, lecz takie beznamiętne sukinsyństwo w jego wykonaniu, przejawiające się drwieniem z uczuć Zuzi oraz jej cierpienia mogło rzeczywiście być czynnikiem, który sprawi że dziewczyna postąpi zgodnie z jego oczekiwaniami.

A jeśli to zrobi, to nie opuści dzisiejszego popołudnia kilkumiliardowego grona osób egzystujących na tym świecie.

Zuzia szybko odczytała wiadomość, lecz przez dłuższy czas nic nie odpisywała. Marek wyobraził sobie jak bardzo musiała cierpieć i poczuł silne ukłucie w sercu. Jego ostatnie słowa nie pozostawiały już zapewne dla świadomości dziewczyny złudzeń. Stanowiły potwierdzenie, że rzeczywiście Marek przez cały czas bawił się jej uczuciami.

Stanowiły jednak również czynnik, który mógł zaważyć na jej życiu. Markowi naprawdę nie wydawało się zbyt prawdopodobne, by w obliczu ciosu jaki za jego sprawą otrzymała, Zuzia tak po prostu opuściła ten świat. Nie chcąc wyegzekwować żadnej zemsty.

Rozmyślania Marka przerwało otwarcie drzwi do jego pokoju. W progu stała mama chłopaka z miną sugerującą niemałe zdenerwowanie.

Zaskoczony jej pojawieniem się Marek spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Było kilka minut po czternastej, zatem powrót jego rodzicielki z pracy stanowił rzecz naturalną.

Od rana chłopak był jednak maksymalnie skupiony na ratowaniu Zuzi, wobec czego nie notował upływu czasu.

— Dlaczego znowu nie byłeś w szkole? — głos Renaty Krauze nie był podniesiony, lecz jego ton nie pozostawiał wątpliwości, iż rzeczywiście kobiecie towarzyszyło zdenerwowanie.

— Miałem ważniejsze sprawy — odparł nieco nerwowo Marek. Był caly podenerwowany sytuacją związaną z Zuzią i tłumaczenie się swej rodzicielce z nieobecności w szkole było ostatnim na co miałby w tym momencie siłę i ochotę.

— Słucham?!

Przy tych słowach, a zasadniczo to słowie, kobieta już podkręciła nieco stężenie decybeli drzemiące w swoim głosie. Marek przymierzał się do odpowiedzenia jej, lecz telefon chłopaka wydał z siebie dźwięk sygnalizujący otrzymanie wiadomości. Gdy zobaczył, że pochodziła ona od Zuzi, natychmiast ją wyświetlił, ignorując „prośbę” mamy, aby odłożył komórkę w trakcie toczenia z nią rozmowy.

Treść wiadomości wyzwoliła w Marku radość, która nie była emocją adekwatną wobec tego co ukazało się jego oczom.

Słowa „pożałujesz tego” generowały bowiem zazwyczaj u osób będących ich adresatami strach albo w przypadku tych legitymujących się silniejszą psychiką pobłażanie.

Zważywszy na okoliczności Marek poczuł jednak radość, która koegzystowała z obecnymi cały czas wyrzutami sumienia wynikającymi z brutalnego potraktowania Zuzi. Teraz jednak miał już ostateczną pewność, że te brutalne działania przyniosły skutek i jego ukochana nie popełni samobójstwa. A przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Deklaracja autorstwa dziewczyny, że Marek pożałuje krzywd których w jej mniemaniu się wobec niej dopuścił, stanowiła dobitne tego potwierdzenie.

Chłopak odniósł zatem pierwszy znaczący sukces na płaszczyźnie ratowania Zuzi. Sprawił, że odwlekła ona w czasie plany targnięcia się na własne życie, chcąc wcześniej wyegzekwować wobec niego zemstę. Teraz Marek musiał podjąć kolejne działania, które miały z kolei doprowadzić do trwałego zaniechania przez Zuzię samobójczych zamiarów.

Puszczając mimo uszu słowa swojej mamy mające charakter reprymendy za zaniedbywanie nauki, chłopak zakupił wirtualnie datowany na jutrzejszy dzień bilet kolejowy do Gołdapi, gdzie zamieszkiwała kochana przez niego dziewczyna.

Rozdział 4

Gdy pociąg zatrzymał się na stacji w Gołdapi, Marek wraz z kilkoma innymi pasażerami opuścił jego objęcia, rotując się z niewielkim gronem ludzi, którzy z kolei wkroczyli do wagonów. Po chwili rozległ się głośny świst zwiastujący odjazd parowozu i ten począł się oddalać od terenu dworca.

Marek rozejrzał się po peronie. Nie było tu wielu ludzi. Poza tymi, którzy wraz z nim zakończyli podróż na gołdapskiej stacji i kierowali się ku wyjściu z dworca, zlokalizował jedynie spoczywającego na ławce bezdomnego dzierżącego w ręku czapkę z daszkiem. Skrzyżował się z nim spojrzeniami i wyłapał we wzroku mężczyzny błysk, którego interpretacja nie nastręczyła mu większych trudności. Sięgnął do kieszeni, natrafiając na złotówkę oraz kilka groszy i podszedł do bezdomnego, lokując monety w zaadaptowanej do roli skarbonki czapki. Ten uśmiechnął się z wdzięcznością, formułując krótkie podziękowanie. Marek skinął głową w ramach reakcji, po czym ruszył w kierunku wyjścia z dworca.

Gdy opuścił jego teren, sięgnął po telefon i kliknął ikonkę „google maps”. Po chwili na ekranie aparatu ukazała się wirtualna, kartograficzna wersja miasta, w którym aktualnie się znajdował. Wpisał w wyszukiwarce frazę „XVI Liceum Ogólnokształcące” i wyświetlił oferowaną przez aplikację trasę do placówki edukacyjnej. Ruszył we wskazanym kierunku.

Celem jego wycieczki na teren rzeczonego liceum, jak i całej podróży do Gołdapi było spotkanie się z przyjacielem Zuzi. Wspominała ona kilka razy o Grześku, którego znała od dzieciństwa i z którym rozwinęła bliską przyjaźń. Marek bez większych problemów odnalazł chłopaka na facebooku, poprzez grono znajomych swojej ukochanej w owej aplikacji. W swoim biogramie Grzesiek Połczyński miał podaną szkołę, do której uczęszczał, wobec czego Marek szybko uzyskał wszystkie informacje konieczne do realizacji kolejnego etapu swego planu.

Zakładał on właśnie nawiązanie współpracy z Grześkiem. Miała ona objąć dwie płaszczyzny: Marek zamierzał posiąść od chłopaka wiedzę odnośnie marzeń jakie posiadała Zuzia. On sam nie rozmawiał z nią nigdy na ten temat, mimo dużej zażyłości nie odbywali wielu szczerych rozmów. Ich konwersacja przez zdecydowaną większość czasu koncentrowała się głównie na wymianie wirtualnych czułości.

Teraz Marek tego żałował, lecz na szczęście dzięki Grześkowi mógł załatać lukę w wiedzy o swojej ukochanej, która uniemożliwiłaby mu kolejny krok. Siłą rzeczy musiał bowiem poznać marzenia Zuzi, aby móc dążyć do ich realizacji w czasie gdy ona będzie szykowała zemstę na nim.

W taki właśnie sposób zamierzał doprowadzić do całkowitego zaniechania przez swoją ukochaną samobójczych zamiarów. Liczył również, że zmaterializowanie się żywionych przez nią marzeń sprawi, że Zuzi będzie łatwiej porzucić narkotyki. A właściwie to wyzwoli w niej motywację do tego, by ponownie spróbować je odstawić. On natomiast zamierzał ją wtedy z całych sił wspierać w tym procesie.

Dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że jednak niekoniecznie będzie mógł mieć możliwość bycia wówczas przy ukochanej i stanowienia dla niej wsparcia. Wcześniej nie uwzględniał w ogóle takiej możliwości, ale teraz uderzyła go ona realnością ziszczenia się. Przecież po tym co wczorajszego dnia zafundował Zuzi, potęgując intensywne cierpienie dziewczyny, nie było powiedziane że kiedykolwiek będzie chciała ona jeszcze z nim być. Jeśli wszystko pójdzie po myśli Marka i zrealizuje marzenia swojej ukochanej, zamierzał wyznać jej całą prawdę, licząc że zrozumie intencje jakimi się kierował. W tym momencie dotarło do niego jednak, że nie mógł być pewien, iż rzeczywiście zrozumie.

Przez chwilę myśli chłopaka koncentrowały się na tym właśnie obszarze, lecz szybko je przetransferował na tory bieżących spraw. Uznał, że kwestią kształtu relacji z Zuzią po zrealizowaniu swego planu zajmie się właśnie po jego zrealizowaniu. Teraz musiał się skupić na tym, by efektywnie przeprowadzić rozmowę z Grześkiem.

Drugą kwestią, w której zamierzał poprosić przyjaciela swej ukochanej o pomoc było pilnowanie jej. Pilnowanie zarówno pod kątem narkotyków, ale także na płaszczyźnie zemsty. Marek nie wiedział bowiem jak daleko Zuzia byłaby gotowa się w jej ramach posunąć. Właśnie dlatego zamierzał poprosić Grześka, aby w razie potrzeby powstrzymał ją przed posuwaniem się do rzeczy, którymi mogłaby sobie zaszkodzić.

Pod budynek gołdapskiego liceum chłopak dotarł na niecały kwadrans przed zakończeniem lekcji przez Grześka. Wiedzę o tym, do której uczęszczał on klasy, Marek zdobył na podstawie słów Zuzi, jakie udało mu się odkopać w pamięci.

Gdy pewnego dnia opowiadała ona o swym przyjacielu, wspomniała, iż Grzesiek był laureatem licznych olimpiad matematycznych, także tych organizowanych na wyższych szczeblach niż szkolny. Nie było to jeszcze może jednoznaczne z tym, że uczęszczał on do klasy matematycznej, lecz Marek bez problemu ustalił, iż sprawy tak się właśnie prezentowały. Na internetowej stronie liceum znajdowała się bowiem wzmianka o jednym z niedawnych sukcesów Grześka, w której pojawiła się informacja, że uczęszczał do klasy 3B o profilu matematyczno — fizycznym.

Marek sprawdził zatem dostępny na tej samej szkolnej witrynie plan lekcji klasy 3B, dzięki czemu wiedział o której godzinie oczekiwać chłopaka pod budynkiem szkoły.

Kilka minut po czternastej, o której planowo kończył lekcje, Grzesiek wyszedł ze szkoły. Marek, chcąc się upewnić że trafnie zidentyfikował przyjaciela Zuzi, spojrzał na ekran telefonu. Swym zasięgiem obejmowała go fotografia Grześka mająca status zdjęcia profilowego na facebooku. Szybkie spojrzenie wystarczyło Markowi, by upewnić się iż wysoki, smukły brunet w jeansowej kurtce, który opuścił właśnie szkolny budynek był tym na kogo czekał.

Zaczął iść w kierunku Grześka, mocno zestresowany. Nie wiedział jak zacząć rozmowę z chłopakiem. Jego aspołeczność sprawiała, iż w realnym świecie praktycznie nie potrafił rozmawiać z ludźmi.

— Możemy porozmawiać? — zapytał gdy zrównał się z podążającym w kierunku furtki Grześkiem. Ten spojrzał na niego zaskoczony.

— Znamy się?

— Mamy wspólną znajomą i o niej właśnie chciałem porozmawiać. To bardzo ważne, chodzi o jej życie.

Zaintrygowanie na twarzy Grześka spotęgowało się, lecz chłopak skinął głową. Wskazał furtkę wyznaczającą granice szkolnego dziedzińca.

— Okay, tylko chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce, bo tu nie ma zbytnio warunków do rozmowy.

Rzeczywiście, za sprawą licznego grona uczniów gołdapskiego liceum, którzy zakończyli już lekcję i okupowali dziedziniec placówki, generując niemały hałas, rozmowa w tym miejscu nie należałaby do rzeczy łatwych. Marek skinął zatem głową i wraz z Grześkiem ruszyli w kierunku wyjścia z terenu szkoły.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.84
drukowana A5
za 34.1