E-book
14.7
drukowana A5
32.05
Po co nam pieniądze?

Bezpłatny fragment - Po co nam pieniądze?


Objętość:
119 str.
ISBN:
978-83-8273-700-4
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 32.05

Po co nam pieniądze?

Wstęp

Wszystkich nie namówię w jednym zdaniu, żeby poświęcili czasu tym treściom. Dlaczego dynamiczna książka? Bo pisząc ją teraz, nie wiem, co w niej będzie. Jeden argument przemawia za tym, aby jednak przeczytać to, co napiszę — fakt, że jestem z charakteru bardzo niecierpliwy i lubię przekazywać dużo wiedzy.

Postanowiłem, że zacznę tworzyć to dzieło, ponieważ już nie potrafię ciągle komuś mówić, o co mi chodzi i jak coś się wykonuje. Na swojej drodze, w szczególności zawodowej, napotykałem wiele trudności.

Wielu osobom trzeba tłumaczyć rzeczy, które są bardzo łatwe, lecz ciężkie do przedstawienia, jeśli ktoś jest w danej dziedzinie laikiem. I nie tylko, bo każda inicjatywa wymaga uwagi. Jeśli jesteś twórcą, to nawet profesjonalistom, musisz najpierw dokładnie opowiedzieć o swoim planie.

Początek

I tymże artykułem podpisał cyrograf z Diabłem o brzmieniu — „Skazany na sukces”. Lichy publicysta, bo nie miał nigdy super tekstów, a jeśli nawet, to nie były one czytane, bo mało popularne. Jednak w pewną sobotę, przeglądając strony internetowe, wpadł na pomysł na tematykę swoich tekstów. Mianowicie, zamiast szukać ciągle jakichś inspiracji na napisanie kolejnych artykułów na swoje strony i do książki, którą tworzy od kilku lat, będzie on odpisywał na swoje pytania i nieważne na jaki temat. Nie będzie też szukał podpowiedzi w Internecie. To unikalność — powiedział sobie i samoocena wraz z pogłębianiem tajników psychologii swojego rozumu. W ten sposób nie tylko się rozwinę intelektualnie, lecz też wyrobię w sobie elastyczność krytyki, oceny, wyobraźni. Artykuły będą wybiegać ponad rzeczywistość, lecz będą ściśle związane z faktami i możliwe w realnym świecie. Ta teoria to niczym fizyka w teorii, science fiction, nauka o niewyjaśnionych itd. Jednocześnie autor odkrył swoją prawdziwą pasję poszukiwania odpowiedzi na wszystko. Zawęził w ten sposób swój dotychczasowy plan działania i zmniejszył ilość wykonywanych prac związanych z tworzeniem publicystyki — ujednolicił ją stylowo i tematycznie. Efektem jest wszechstronność stylistyczna i naukowa z dużym prawdopodobieństwem realności wysuwanych hipotez na dane tematy.

„Po co nam pieniądze?” — to pierwszy z jego rewelacyjnych tekstów, który zasługuje na największe uznanie.

Zaczynając ten tekst o pieniądzach, od razu nasuwa mi się na myśl powiedzenie — „Pieniądze szczęścia nie dają”. Taki slogan to dywersja dla biednych, która polega na tym, że uświadamiają sobie oni, że więcej radości im przyniesie fakt zakwitnięcia pielęgnowanego kwiatka, niż wysoka premia w pracy. Dlatego są biedni. Kwiatek cieszy oczy, ale zaraz przestanie kwitnąć i znowu jest tylko zielony, aż do znudzenia — tak co roku, jak nie więcej, bo zależy od kwiatka. Na pewno nie wyżywi i nie spowoduje, że będziemy mieli nowe ubrania czy inne rzeczy materialne, niezbędne do życia. Ktoś powie, że to materializm i egoizm, widzieć tylko pieniądze jako szczęście. I ma racje, bo pieniądze są po to, aby to szczęście sobie kupić. Czytałem kiedyś artykuł — wyznanie pewnej prostytutki, która zarabiała 1000 zł dziennie i jasno powiedziała, że nienawidzi facetów, ale się poświęca, by zbudować sobie szczęście — dom, w którym zamieszkała już wkrótce. Nadal tak pracuje, bo radość jej przynosi to, że kupi sobie nowy ciuch, a dziecku da na wszystko, co chce. A ten bidny z kwiatkiem? Ma wielkiego ch… ja i na dodatek nie raz tej prostytutce płaci, bo sam nie może znaleźć sobie partnerki życiowej, bo go nie stać na porządne życie.

Gdyby tak było naprawdę, że szczęście to nie są pieniądze, to co by robili bogaci? Oddaliby swój majątek biednym, bo chcieliby być szczęśliwymi? Załóżmy, że zrobimy test na kilku osobach — bogaci niech pozbędą się majątku i otrzymają piękny kwiatek, który im doda uroku — gdzie go postawią, na dworcu?

Bo, przecież domu nie będą mieli. W takiej sytuacji nie wierzę, że ci, którzy wyhodowali ten kwiatek, nagle nie przyjmą majątku, jakiego się pozbyli bogaci. Wręcz przeciwnie, powiedzą „bierz Pan tego chwasta i dawaj kasę”. Będą szczęśliwi.

Załóżmy, że przychodzi bogaty do biednej kobiety i mówi — „dam Pani milion złotych, jak Pani prześpi się ze mną”. Kobieta jest w szczęśliwym pozornie związku i nigdy nie zdradziła męża. Myślicie, że odmówi? Będzie się zastanawiać czy skonsultować ofertę z ukochanym?

Otóż nie. Pójdzie do łóżka, bo przecież to jeden numerek, o którym mąż się nie dowie i zasili konto milionem. Jeśli mąż jednak pozna prawdę, to przecież zostanie jej milion, a facetów jest tylu na świecie, że znajdzie sobie innego. Po co jej sentymenty, gdy w ciągu kilku godzin ułoży sobie całe życie i nie będzie musiała pracować. Można też przypuszczać, że jakby powiedziała swojemu mężowi o tej propozycji, to ten raczej by się nie zastanawiał i kazałby się jej skur… ić. Ból zdrady zaćmią pieniądze i oboje byliby szczęśliwi.

Myślę, że te przykłady doskonale pokazują jak bardzo, pieniądze dają szczęście i jaką mają siłę w życiu każdego człowieka. Po co nam pieniądze? — Po to, aby być szczęśliwymi…

Epizod 1

Niech będzie tak — są myśli, uczucia i tajemniczość, gdy ten ból, jaki tkwi w sercu, gdy cierpisz. Rzucam czar na tych, którzy się pooddają, aby powstali i nie musieli topić smutków. Jest piękne, gdy w trudnych chwilach ktoś, podaje dłoń i daje Ci wiarę. A gdy wtedy znajdujesz miłość, to bogactwo — ona jest blisko, nawet nie spodziewasz się kiedy.

W okresie najgorszym było to, że męczyły mnie koszmary. Budziłem się w nocy z płaczem. Następowało to codziennie. Po około 5 minutach równie intensywnie, jak sen, następowała rzeczywistość. To było cudowne uczucie, gdy okazało się, że piłem, ale tylko we śnie. Przekonanie tuż po zjawach o prawdziwości było tak wielkie, że wydawało mi się faktem to, że znowu zacząłem. Jednak poprzez właśnie sny, ukazywał się mój charakter — piłem tak właśnie przez najbliższe kilkanaście miesięcy, tylko w snach i z każdym razem ogarniała mnie radość z faktu, że nie piję, że jestem silny i z dnia na dzień coraz bardziej byłem przekonany, że nigdy nie powrócę do tamtych czasów. Dziś już nie mam tych snów. Podświadomy strach przed porażką i powrotem do picia zelżał. To ogromna ulga. Mogę normalnie spać, a przecież latami tego nie miałem.

Jedno wypicie = miesiąc trzeźwienia. Przebrniesz, to wracasz. Nie, to zostajesz, aż do kresu, po drodze niszcząc. Kiedy na to czas — teraz. Nie zaliczcie wpadki po latach niepicia, bo koszmary powrócą w natężeniu!

Nie kradł, mówił, nie ukrywał się, coś chciał dla ludzi i troszeczkę dla siebie...bez ludzi nie ma życia.

Pamiętajcie o jeszcze jednej ważnej sprawie — wpaść w alkoholizm, a być alkoholikiem, to dwie sprawy. One są nierozłączne. Alkoholik to osoba chora, alkoholizm to choroba. Często ludzie są nazywani — alkoholik, bo pije. To nie prawda. Pijak pije. Nie możecie się wstydzić, że jesteście chorzy, jednak wstydźcie się, gdy jesteście pijakami. W tym wszystkim jest jeszcze wiele ważnych. Każdy ma swoją szansę i wybór. Każdy jest człowiekiem i może się zmienić. Nie wszyscy potrafią zrobić to samemu. I prawda największa — żeby nie bolało, nie dopuszczajcie do tego — nie pijcie.

Człowiek wrażliwy i uczuciowy zawsze wpadnie w alkoholizm, jeśli pije. Osoby, jakie znam, są takimi, które przejmują się drobnymi sprawami albo kobietami (około 90%). Wcześniej czy później, przynajmniej raz skarżyły mi się, że nie radzą sobie z wódką, piwem czy winem. Lepiej prowadzić bloga internetowego i tam lać swoje smutki, niż topić je w wódce. Pod artykułami na takiej stronie, zawsze może pojawić się komentarz innej osoby, która podzieli smutek. Wtedy jest łatwiej.

***

Tydzień pracy potrafi zmęczyć każdego. Już czasem w środku tygodnia czujemy się słabo i nawet nadchodzący weekend, nie jest w stanie zapewnić nam dodatkowej dawki energii. Jeśli dołożymy do tego obowiązki domowe, stres, pośpiech oraz różny tryb życia, to otrzymujemy dość sporą dawkę negatywnej energii. Na skutek tych przeciwności losu, nie tylko pogarsza się nam nastrój, ale i ogólnie całe nasze ciało traci na efektywności (pewnie dlatego w piątki każdy spogląda na zegarek, stęskniony za końcem zadań na ten tydzień).

Gdy wieczorem bolą gnaty to znaczy, że dzień był udany. Kiedyś gnaty moje były bezwładne — nigdy nie bolały. I nie dlatego, że solidnie pracowałem. Dlatego, że nie miałem żadnej nad nimi kontroli, „gnaty były pijane” i do dupy. Nawet nie, bo trzęsły się rano i ciężko było szklankę utrzymać i łatwo się domyślić, że papier toaletowy też… Potem nawet do kibla nie było dane dojść, bo trzęsły się gnaty tak bardzo, że ustać nie mogłem.

Kiedyś starałem się o to, aby mieć przynajmniej dziesięć piw na wieczór. Wcześniej wypijałem drugie tyle. To było lajtowo, bo i tak z reguły te liczby wychodziły wyższe. Morze chmielu, całe oceany, lecz na pewno nie był to powód do chluby. Prędzej wymiar mojej głupoty. Zresztą głupota w tamtym okresie życia, była jedyną mądrością jak dla mnie.

Gdy ktoś pił wiele lat i postanowił powiedzieć sobie NIE, to boi się i jest w szoku, a jego organizm jest w amoku i właściwie to przez kilka tygodni, miesięcy, być może, że ta osoba nie da sobie rady w życiu. Czasem nie może nawet chodzić. Ten czas najtrudniejszy, każdy jest w stanie przezwyciężyć. A jeśli musi leżeć i dochodzić do sił w ten sposób, to warto spróbować pisać o tym, co planuje na przyszłość, o tym, że już teraz będzie mógł normalnie realizować swoje marzenia, których wcześniej nie mógł, bo pił. Czas idzie do przodu i przez takie zajęcie, lżej i szybciej dojdzie się do sprawności.

I pamiętaj — dając radość sobie, tę samą radość dajesz innym. Bo nie jesteś sam, nikt nie jest sam — są tylko ludzie, którzy uciekają przed światem i oni twierdzą, że są sami.

Najlepiej jak się uśmiechamy. I ludzie są piękni zawsze, bo każdy smutek mija, więc miejmy w pamięci nasze radości i zarażajmy radością innych. Ludzie są bajeczni, bo ten wspomniany uśmiech, nawet u tych „nieuśmiechających się” i tak się pojawi. Bo uśmiech i radość to są te rzeczy, których nikt z nas nie odrzuca, które tak naprawdę najbardziej chce doznawać. Tylko jeden jest problem — ludzie czasem niszczą swój uśmiech i nie pozwalają być sobie radosnym, bo trują się alkoholem lub czymś innym. Powiedz sobie „Nie truje się!” i bądź z uśmiechem w tym życiu!

Czy jak piłem, to nie pomyślałem, że gdybym to wszystko, co przez przynajmniej rok przepiłem, przeznaczyłbym na swoją firmę, to bym był teraz dobrze ułożony? TAK — pomyślałem, aż wreszcie to zrobiłem i chociaż daleko mi jeszcze do swojej pewnej sytuacji finansowej, to mam upragnioną firmę, o której marzyłem tyle lat. Czemu marzyłem? Bo tylko to mogłem zrobić niestety. Jeśli pijesz, nie popracujesz nigdzie długo… Nawet jeśli sam siebie zatrudnisz.

Łatwo przezwyciężyć ból głowy, ból brzucha, mdłości i drżące ręce. Łatwiej jest nie mieć tego w ogóle…

Jeśli jesteś smutny i mieszkasz sam, pomyśl o tym, że byłoby łatwiej, gdybyś kogoś poznał miłego. Pomyśl też, że jak się napijesz, to nigdy nikogo takiego nie poznasz. Jeśli czujesz smutek i żal, przytul się na pięć minut do żony lub swojej partnerki, albo do brata lub siostry. Oczywiście wiadomo, że nie każdy ma do kogo się przytulić, bo rodziny już nie ma, bo w ogóle jest tak zamknięty w sobie, że nie potrafi pielęgnować znajomości.

Kiedy jest nałóg? — jest wtedy, gdy się przyzwyczaisz nadmiernie do danej czynności. Kiedy jest uzależnienie — wtedy, gdy przyzwyczaisz się do danej czynności i bez niej nie możesz normalnie funkcjonować, jest ona dla Ciebie najważniejsza. Zresztą co ja gadam na ten temat, raczej każdy wie co to. Tylko że nie każdy rozpoznaje, kiedy wpadł w ten nałóg, zatem sama wiedza, to nic nie daje.

A teraz jest tak, że ludzie cię doceniają — mówisz sobie „jestem dumny, że miałem tyle sił”. I prawdę mówiąc, nie taki diabeł straszny jak go malują. Bo wcale nie jest tak, że człowiek z drgawkami, zepsutą psychiką, wolą jest skazany na mękę przy rzucaniu nałogu. Męka może być jak „zabawa” — pijąc, szukałem wiele zabaw i wiele nowych trunków, byłem bardzo ciekawy smaków tych alkoholi. Rzucając, byłem nieporównanie ciekawszy tego, jak wszystko inne smakuje gdy wreszcie mogę jeść i jakiego koloru w końcu jest trawa i drzewa…

Po niemal 5 latach czystości nadal odkrywam kolejne smaki i kolory.

Wiele straciłem, ale teraz otrzymuję więcej. Wiele jakby za dziecka, odnajduję i dokładnie cieszę się tym, czego wcześniej nie zauważałem. I powiem, że wcale nie trzeba zostać alkoholikiem, żeby odnajdywać radość… Najlepiej nie być nim w ogóle i słuchać alkoholików ku swojemu bezpieczeństwu i przestrodze.

Nie wiem ilu tutaj, na te strony książki zajrzy takich, którzy mieli problemy alkoholowe, ale jedno powiem szczerze, jeśli człowiek pije wiele lat i bardzo dużo, czyli de facto jest uzależniony, wymaga większej uwagi, niżby się zdawało. W pewnym momencie ten wspomniany człowiek zapragnie przestać, bo jego organizm sam mu to powie, bo jego umysł powie, bo on zechce. Tylko że takiej chwili jest potrzebny ten ktoś trzeci, nawet całkiem obcy, który nie popatrzy przez pryzmat przeszłości na tego alkoholika, lecz popatrzy na niego jako na chorującego człowieka. Bo właśnie w tej chwili, ten alkoholik może stracić życie — nagłe odstawienie jest bardzo groźne!

Kiedyś myślałem, że ten świat jest szary i ponury i uciekałem do używek. Wtedy stawało się jasne, że na tym świecie można się super bawić. A po kilku latach, przyjrzałem się w lustrze i zauważyłem starego człowieka. Przynajmniej o 10 lat mniej miałem w metryce, a wyglądałem mizernie staro. Alkohol zrobił swoje — zmasakrował najpierw mój wygląd. A potem — to już następnym razem napiszę.

Napisałem w komentarzu:

„Dajcie mi szansę! Na bank bym grał politykę w interesie nas wszystkich, a nie p…ł głupoty i wymądrzał się!!! W końcu chyba zacznę zbierać poparcie, bo jestem zwykły, nieprzeżarty władzą, nie bogaty, przyjacielski i skromny człowiek, nie celebryta i nie ktoś, komu w łbie się nudzi”. EK

Epizod 2-Opinia

Proszę mi powiedzieć, co to za szansa dla Polaków? Nie mamy szans, jesteśmy skazani przez kogo? No właśnie kogo? Czy nie jest tak, że sami skazujemy się na te przegrane, na gorsze życie? Sami godzimy się i sami wybieramy przez te 30 lat ten sam skład rządu, tych samych ludzi pod innymi banderami, lecz to te same osoby.

Oni kombinują fuzjami partyjnymi, zmianami nazw, tak aby kolejny 18-latek, który nie zna jeszcze zbytnio historii, czy też zachowań politycznych, nagle pomyślał — „kurde słyszałem, że PO to porażka, ale widzę, że jest całkiem nowa partia i tak krótko istnieje »Polska Razem«, więc sobie pójdę pierwszy raz w życiu głosować na nich” — koleś nie wie, że to nic nowego, a jedynie kilku osobom mniej wypłacili diet, to się oderwali od partii głównej. Sarkazm? Czemu?

Mam szacunek mimo wszystko do polskiego rządu, bo to rząd reprezentuje Polaków, sami go wybraliśmy, wiec mamy taki, ale nie umiem czasem się powstrzymać, jak widzę tę nieudolność i kpiny, jakie rząd polski robi sobie, szczególnie z młodych ludzi. Obiecują i nie dotrzymują słów, a szczególnie młodzi ludzie są podatni na obietnice i wierzą, że dla nich robi się wszystko, aby mogli godnie żyć. MY NIE ŻYJEMY GODNIE. Panowie i Panie POLACY — MY ŻYJEMY, BO MUSIMY ŻYĆ!

Kiedyś było dużo — zainteresowania, pasje, ciekawości — gdzie one teraz są? Wszystkie pochłania internet?

Bo było na przykład tak, że lubiłem czytać i potem streszczać informacje o polskim uzbrojeniu, o polskich sprzętach wojskowych w poszczególnych okresach historycznych. Te dane porównywałem z innymi danymi np. z armią Rosji. Informacje zdobywałem z biblioteki. A teraz? Wszystko jest już gotowe w Internecie…

Mała myśl

…od ponad miesiąca nie śmierdzę papierosami i mam ochotę jeździć na rowerze, bo wiem, że nie padam po kilku kilometrach, a uwielbiam przyrodę i bezpośredni z nią kontakt! Rower to umożliwia — wcześniej nie jeździłem z dwóch powodów — nie miałem roweru, bo wszystko wydawałem na papierosy i nie miałem sił, żeby jeździć, bo paliłem — dzisiaj mam to!

Najlepsze pomysły rodzą się podczas snów — dlatego wstałem — niestety dzisiejszy pomysł zapomniałem…

Ostatnio co weekend funduję sobie ponad 50 godzin bez mowy. Tylko pisane słowa wchodzą w grę, albo co najwyżej wymiana zdań, w sklepie gdzie kupuję coś do jedzenia i picia, bo żyć jeszcze chcę. Radość mnie nie opuszcza.

Koniec myśli.

Epizod 3 -Jestem diabłem

Nazywam się Michał i jestem diabłem — chlałem 15 lat i wszystko w swoim życiu spierdzieliłem.

Większość ludzi myśli, że jak ktoś jest lumpem, to nie ma szans na to, żeby mieć kobietę. Wydaje się, że taka osoba żyje bez seksu latami. Ale to nie prawda. Wiem to po moim przykładzie.

O dziwo pijąc nałogowo, bez żadnego wysiłku ani nawet wielkich starań, miałem kobiety. Nawet sam nie wiedziałem, kiedy je poderwałem. Nie chodziłem na imprezy, bo zazwyczaj piłem sam w domu lub szlajałem się po klatkach, lub krzakach.

W domu piłem i działałem w internecie. Tam czatowałem i gadałem o pierdołach ze wszystkimi, ale głównie z kobietami. Żeby sobie ulżyć z powodu braku seksu, oglądałem pornole i masturbowałem się. Zatem nie narzekałem na nic. Miałem flachę, net, rozmawiałem nie raz przez różne komunikatory.

Po pewnym czasie okazało się, że jedna czy druga kobieta chce się ze mną spotkać. I to już było dla mnie trochę stresujące. Wszak jestem na tyle porządny, że wiedziałem, iż mi to nie przystoi, bo jestem wiecznie pijany i nie mogłem przestać. A jak przestawałem, to trzęsłem się, miałem padaczkę i nie mogłem chodzić. To blokowało moje spotkania i domawiałem aż do momentu. Ona przyjechała do mnie i tak się zaczął półtoraroczny romans. Spotykaliśmy się co miesiąc i za każdym razem ona przyjeżdżała po mnie samochodem. Nie patrzyła na to, czy jestem pijany, czy nie. Ja cieszyłem się i aż do momentu, gdy do niej zacząłem czuć coś więcej niż fascynację i pociąg seksualny, było ok. Zakochałem się jednak i znajomość z tą kobietą doprowadziła mnie do takiej frustracji, że rzuciłem nawet picie. Paradoksalnie przestałem się jej podobać jako trzeźwy i mnie rzuciła. To tak pokrótce opisałem jedną z moich znajomości seksualnych. Ale przez całe moje życie pijaka, miałem kilka kobiet.

Inną kobietę poznałem, nie pamiętam dokładnie gdzie i jak. Wiem, z potem mnie nachodziła w domu i nie dawała mi spokoju. Miała złą reputację, bo sama też piła i szlajała się po całym osiedlu. Czy dawała innym tyłka? Chyba nie, bynajmniej spotykała się głównie za facetami. Znałem ich i to oni nie powiedzieli, żeby to była kobieta cichodajka. Czasem z kimś się całowała i pieściła, ale ogólnie to na tym się kończyło.

Ze mną jednak było inaczej, kilka razy kochaliśmy się na śniegu, strychu, w domu i na klatkach. Nie mieliśmy gdzie. Piliśmy nalewki za 5 zł całymi nocami i pisaliśmy sobie wierszyki. Nawet w pewnym momencie, oboje chcieliśmy rzucić te śmierdzące życie, ale jakoś urwałem się, bo nagle usłyszałem jednak złe opowieści o niej. Właściwie to moja matka usłyszała od sąsiadów. Stwierdziła, że mogę się od niej zarazić czymś. Faktycznie — dostałem potężnego wyprysku na twarzy. Przez niego nie wychodziłem z domu. Kiedyś ona się posrała nawet i posikała — było to na strychu. Było to przy mnie. I jakoś mnie nie zraziło. I tylko jak byłem w miarę trzeźwy, a raczej ranem gdy we krwi były pozostałości w około 1,5 promila, to się brzydziłem. Jednak kiedy się ochlałem, to szukałem jej po osiedlu, jak nie mogłem się dodzwonić. Bo chciało mi się bzykać i tulić.

Oprócz tych dziewczyn i innych osiedlówek miałem również, kobietki z domu publicznego. To za sprawą mojego sponsora. Też alkoholika, ale on był bogaty w porównaniu ze mną i nie raz mi fundował bary, restauracje, wycieczki, burdel itd. Właściwie to przez ostanie 2 lata mojego picia nałogowego, piłem za jego pieniądze.

Wiele razy odmówiłem seksu innym kobietkom, nie tylko pijaczkom, ale również zwykłym pijanym babkom, które spotkałem na imprezkach. Czasem się na imprezki wkręciłem dzięki sponsorowi. Także jako ochlaptus, miałem seks i kobiety. Nawet nie pamiętam ile dokładnie. Teraz nie piję…

Jak zostać profesjonalnym alkoholikiem, który nie pije?

Alkoholicy to specyficzna i unikalna grupa społeczna. Są, niczym sekta. Na całym świecie jest ich miliony i działają oficjalnie za zezwoleniem rządów i kościoła. Są różne nazwy stowarzyszeń alkoholików i nie trzeba ich wymieniać. Zresztą nie będziemy tutaj robić reklamy.

Co zrobić, żeby stać się alkoholikiem?

To proste — uzależnić się na maksa od picia alkoholu, stoczyć się, najczęściej stracić wszystko — majątek, rodzinę itp. No i oczywiście zniszczyć sobie zdrowie, tak żeby ktoś musiał się nami opiekować w końcowym stadium picia. Końcowe stadium to moment tuż przed rzuceniem picia, odtruciem, czyli tzw. detoksem i późniejszym leczeniem u psychiatry i poprzez terapię oraz na spotkaniach AA. To tak pokrótce i jest to pierwszy, podstawowy krok, by być w niezwykłym gronie uzależnionych, którzy nie piją i niechwalącym jak bardzo cierpieli i są teraz wolni.

Epizod 4 — Alkoholicy i niepijący

To niesamowita grupa nadzwyczajnych i narcystycznych zazwyczaj ludzi. Są tak w sobie zadufani, że lepiej było jak pili i pieprzyli głupoty. Codziennie każdemu, kogo spotkają, na forach internetowych, podczas spotkań i rozmów z sąsiadami powtarzają, jak to oni bardzo cierpieli, gdy pili. I mówią, jak to teraz są szczęśliwi i są tak bardzo z siebie dumni, że nie piją. Szczególnie gdy piszą o tym na swoich blogach, podczas dyskusji na Fejsbuku, widać zarozumiałość. Nie wolno przy nich zażartować w stylu — a pójdę się napić, bo od razu stwierdzą i przypiszą ci, że zaczniesz chlać i umrzesz itd. Na pewno nie dają sobie w kaszę dmuchać i nie raz podczas takich żartobliwych rozmów, wyraźnie dadzą do zrozumienia, żeby rozmówca wypierd...lał.

„Oni” — alkoholicy niepijący, po tak wielkich doznaniach i stracie swojego życia i zdrowia, muszą być bardzo szanowani i słuchani. Muszą mieć rację i nie wolno im powiedzieć czegoś głupiego co daje do zrozumienia, że rozmówca ma gdzieś to, czy alkoholik niepijący doznał tragedii życiowej, czy nie. Bo dla niektórych, po prostu alkoholik to idiota, który sam sobie takie życie zgotował i nie ma czym się chwalić. Bo po co chwalić swój idiotyzm? Tylko debil się chwali z powodu tego, że jest alkoholikiem i nie pije ileś tam czasu. Tymczasem ci, którzy tak myślą, piją i to nie raz w życiu i jakoś mają majątek, szczęśliwą rodzinę i dom. Po prostu w dupie mają alkoholików…

Zatem. Aby zostać profesjonalnym alkoholikiem, trzeba stać się takim właśnie gburem, który szczyci się ze swojego idiotyzmu, czyli z tego, że nie może pić, bo chlał przez całe życie.

„Ludzie załamani”

Jesteś na dnie. Tracisz dom i tracisz rodzinę. Zabierają Ci pieniądze — sklepy monopolowe, bo kupowanie wódki to okradanie siebie i bliskich. Mówisz, pozbieram się i naprawię szybko, lecz nagłe przestanie picia, powoduje paraliż umysłowy i fizyczny. Więc dla „utrzymania świadomości” leczysz się jedną setką. Ona pomaga na kilka chwil, po czym stan powraca, sięgasz po drugą i stwierdzasz, że to nie ma sensu. Tak jest, nawet gdy głośno tego nie wypowiedziałeś. Dochodzisz po kolejnej dawce do sprawności i wydaje się wszystko prawidłowe — funkcjonujesz, jak należy. To po prostu koniec.

Tracisz pracę, bo picie kilkudniowe to zapach, którego żadnymi kosmetykami ani ciągłymi kąpielami, nie zatuszujesz. Zostajesz bez niczego i sam. Potem wędrujesz, aż znajdujesz kompanów życia i częstują cię wszystkim, co ma procenty. Zostajesz tam na zawsze. Alkoholizm. Krótki scenariusz końca normalnego życia, który wybiera wiele osób, tłumacząc jednocześnie, że tak się stało albo przez kogoś, albo przez coś. Gdy już całkiem są na dnie, dopiero do nich dociera, że sami sobie zrobili krzywdę. Nie mam mocnych na alkohol, trunki procentowe pokonają każdego najsilniejszego psychicznie człowieka.

Przykładem zastosowania alkoholu są tortury jeńców podczas wojen. Na siłę im wlewano spirytus, a nawet wstrzykiwano go do krwi, by otumanić i zmusić do mówienia.

Bo alkohol niszczy wolę. Niszczy niemal każdy normalny odruch człowieka i zmienia go potem w potwora. Rodzi się agresja bezpośrednia lub pośrednia. I tworzy się trwały uraz psychiczny pijącego.

15 kwietnia, to Światowy Dzień Trzeźwości. Niech będzie takim małym symbolem tego, że świat jest kolorowy tylko wtedy, kiedy jesteś całkiem czysty bez alkoholu we krwi.

Mówią, że alkohol jest dla ludzi silnych.

Nie.

Alkohol nie jest dla nikogo. To związek chemiczny, który niszczy organizm i układ nerwowy oraz wypala komórki mózgowe. Nie na darmo stosuje się go do odkażania, bo czyści. Więc jeśli potrafi wyczyścić ranę, to pozbawia wartości odżywczych w organizmie i niszczy komórki.

Ku przestrodze — alkohol najczęstszym źródłem przestępstw, bójek, wypadków gdziekolwiek.

Piję dwa piwa dziennie, czyli jestem normalny — mówi nie jeden człowiek.

A gdyby tak mu zabronić pić przez miesiąc? Zmieni się i będzie bardziej nerwowy, bo zabrali mu przyzwyczajenie, a od tego zaczyna się zguba. Ilu ludzi może się pochwalić, że pali dwa papierosy dziennie i nie przekroczyło dawki? Podobnie z alkoholem, tyle że tutaj uzależnienie, jest bardziej groźnie nawet narkoman często, jest mniej agresywny niż pijany człowiek. Poza tym narkoman umiera szybciej z powodu bardziej intensywnej degradacji organizmu. Więc tym samym „da szybciej spokój bliskim”.

Pijący alkoholik może żyć bardzo długo i będzie niszczył po kolei wszystkich wokół siebie. „Da wszystkim spokój”, ale dopiero kiedy najpierw ich wykończy, nie siebie. Pamiętajmy o tym i jeśli mamy pić, to róbmy to z głową i nie codziennie, bo nawet małe ilości zmieniają człowieka. Ten sam człowiek nie jest tego świadomy, aż do momentu, gdy czegoś poważnego w życiu nie straci…

Jak pijak to niech leży, ale jak pijaczka to szok na skalę miasta!


Ogólnie — facet pijak to normalka, babka pijaczka to skandal. Czemu jest takie rozgraniczenie? Przecież to ludzie i podobno jest równouprawnienie! Więc babki pijaczki powinno się traktować tak samo.

W każdym razie chodzi o to, że np. idziemy drogą i mijamy leżącą w koncie pijaną kobietę, która na dodatek jest brudna i zasikana (tak wyglądają niestety zdegenerowani alkoholicy, więc uważajcie na siebie i lepiej nie pijcie w ogóle). Jak reagujemy? Zazwyczaj słychać:

„Jessemu, co za życie, taka kobieta a tak się niszczy, mogłaby być piękną mamą albo coś, może ktoś jej pomoże kiedyś. Ech szkoda kobieciny

albo

„O kurde, ale baba pijana, ale wstyd — facet to jeszcze, bo to normalka, ale baba?”.

Wiecie o, co biega prawda? Na widok faceta w takim samym stanie mamy mówią do dzieci „chodź słonko, pójdziemy inną drogą”, a jeśli kobieta leży, to idą z synkiem czy córką prosto. Jak facet leży, to mówią „ech, ale żul” a na kobietę „jeju co ona z siebie zrobiła biedna kobieta”.

Niestety to prawda i nie rozumiem, z czego to wynika, przecież jeśli kobieta nie dba o siebie, to jest takim samym żulem jak mężczyzna w podobnym stanie. I dlaczego mężczyznom żulostwo przystoi a kobietom nie?

Mężczyzna pijany to już zagrożenie, a kobieta pijana wzbudza „matczyne” odruchy ludzkie. Facet pod wpływem może umierać z zimna, bo pijany. A kobieta zostanie zapewne przygarnięta (pewnie przez innego faceta, który kto wie co tam sobie myśli, gdy ona wytrzeźwieje na jego łóżku, ale nie ważne — to jedna z opcji).

To czysty rasizm alkoholowy — tak to nazwijmy. Powinno być tak, że kobiety czy mężczyźni np. w Izbie Wytrzeźwień, mają być na tej samej sali i tak samo traktowani. I tak są w pasach, więc nawzajem nie będą się molestować. Przecież po ulicy nie chodzą osobno, nie ma dzielnic, tylko kobiet lub tylko mężczyzn. W sumie podobnie jest w psychiatrykach — tam leczą zazwyczaj na oddziałach ogólnych, co prawda pokoje są osobne, ale cała terapia jest dla wszystkich jedna i ta sama.

Nie raz Straż Miejska czy Policja lubi traktować pijaków dosyć osobliwie i zazwyczaj siły używają w stosunku do mężczyzn. Natomiast gdy kobieta pijana to co? Łagodnie ją za bety i do radiowozu i to wszystko — zero siniaków i ani śladu. A facet rano budzi się czasem bez zęba ze śliwkami pod oczami na Izbie. Kobietę zawiozą do domu.

Powyższe opinie i przykłady zachowania, są pokazem jak bardzo różnie, patrzy się na ten sam problem, ale dotyczący innej płci. Napisałem kiedyś artykuł pt. „Dlaczego alkoholik staje się alkoholikiem?” jako opinia typowego faceta, czyli obraz jednostronny, ten materiał jest też szczery i wzbudza różne spojrzenie, zależne w głównej mierze od płci.

Facet. Silny człowiek, wytrwały i odporny na ból, stres. Potrafi walczyć zarówno w czasie pokoju, jak i chwycić za karabin podczas wojny. Stanie w obronie słabszych i dba o rodzinę. Pójdzie z kumplami „siłować się na rękę”. Po prostu jest kimś i ma pracę.

Taki krótki stereotyp mężczyzny, w którym przedstawiono zaledwie kilka wartości prawdziwego faceta. Można ich wymienić więcej.

Czy to łatwe być takim?

Duma i honor oraz ego nie pozwalają powiedzieć — NIE. Dlatego mężczyzna dąży do tego idealizmu i nie raz gubi po drodze samego siebie. To powody rozstań partnerką i pewnie każdy samiec miał ich wiele, zanim doszło do związku, który przetrwał do końca życia. Jeżeli w ogóle do takie doszło, bo wielu wybiera kawalerkę i tak zostaje na zawsze.

Podążanie za wartościami szlachetnymi, bojowymi, które budują charakter, pochłania większość myśli u faceta. Bywa tak, że testosteron jest do tego stopnia wysoki, że zapomina on o tym, kim jest naprawdę. Nie da się na przykład, zrobić z wrażliwości twardość i odwrotnie. Jedynie przebłyski, gdy dochodzi do dramatów, powodują to, że twardziel przeradza się w dziecko i płacze, rozpacza.

Czy naprawdę wszyscy faceci tacy są?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 32.05