E-book
25.2
drukowana A5
25.5
Płomyki

Bezpłatny fragment - Płomyki


Objętość:
50 str.
ISBN:
978-83-8414-024-6
E-book
za 25.2
drukowana A5
za 25.5

Mojej najdroższej mamie

I wszystkim przyjaciołom

Płomyki

Weź ten płomyk ode mnie

Niech rozgrzeje Ci serce

Niech oświetli Twą drogę

Niech rozwinie Twe żagle.


Trzymaj te płomyki przy sercu

Niech zawsze Ci towarzyszą

Niech będą Twoją ochroną

Niech będą Twoim oparciem


Pamiętaj o tych płomykach

Nawet w złych chwilach, w tych dobrych

Sięgaj po nie, odkrywaj

Przy sobie je proszę, zatrzymaj.

Piękniejesz…

Piękniejesz mi z każdym rankiem

Co blaski na twarz Ci rzuca

Piękniejesz mi z każdym dniem

Od nowa wciąż i od nowa…


Piękniejesz mi w mych ramionach

Gdy oczy swe ciemne zamykasz

I serce otwierasz na oścież

Co w miłości się kąpie promykach…


Piękniejesz wciąż jeszcze bardziej

Aż serce mnie boli z zachwytu

A oczy mgłą mi zachodzą

Od uczuć wielkich przesytu


Nic tak mi w oczach nie rośnie

Jak Twoja sylwetka przy oknie

Gdy ruchem tak delikatnym

Dobudzasz śpiące poranki


Nikt pięknie tak nie pięknieje

Jak oczy Twoje wieczorem

Co iskry mi sypią i tańczą

Mi w głowie ciągle półkolem


I zachwyt ten przeobrażam

W serca me uniesienie

A ty mi piękniejesz, piękniejesz!

Jak gwiazdy na nocnym niebie.

Tęskno mi…

Tęskno mi do czasów, kiedy

Nastrojowym bywał maj.

Gdy poranki mnie wzruszały,

Gdy za oknem szumiał sad.

Tęskno mi do ludzi, których

Nigdy więcej nie zobaczę

I do miejsc, do których wszedłem

Kiedyś, ten ostatni raz.


Tęskno mi do pól i lasów,

Gdzie zostały me wspomnienia

Tęskno do zielonych łąk,

Wśród których snułem marzenia.

Tęskno mi do lat dawniejszych,

Kiedy wszystko prostsze było.

A ta przyszłość tak odległa!

Nawet o niej się nie śniło.


Nic się więcej nie powtórzy

Żadna kartka z kalendarza.

Każdy moment jest już inny.

Trochę starszy, mniej naiwny.

Przyszłość — wielką tajemnicą

Jeszcze tyle na nas czeka

Warto łapać każdy moment

Czas tak szybko nam ucieka


Wciąż mi tęskno,

Lecz do przodu trzeba w życiu ciągle iść

By nie gubić się w pamiątkach

Żeby tak po prostu

Żyć

Synestezja

Uleciały z zapachem lata

Zaplecione w wianki uczucia

Otulone mgiełką radości

Z nadzieją wplątaną we włosy


Dźwięki smutnej piosenki

Cienie lirycznych wspomnień

Perli się mgła na rzęsach

Spada kroplą cierpienia


Barwi się morze marzeniem

Koloru świeżego zachwytu

Tkliwość rozlewa się w dłoniach

A na horyzoncie — czas…

Listy na wiatr

Piszę listy na wiatr

Nie oczekując odpowiedzi

Nie czekając na zwrot

Nie mając nadziei na nic.


Piszę listy na wiatr

Nie szukam w tym wszystkim celu

Czy to ucieczka przed światem?

Czy obawa o siebie samego?


List piszę bez adresata

A chciałbym jednak do kogoś

Żeby ten ktoś się znalazł

I by choć raz odpisał


Piszę listy na wiatr

On w świat je porywa, unosi

Może trafią do kogoś?

Może deszcz je rozszarpie, rozmoczy?

Wiosna

Tak radośnie i tak miło!

Słonko ku nam się zwróciło

Wszędzie jasno i słonecznie

A wszak będzie cieplej jeszcze!


Kwiaty z pąków rozkwitają

Jabłoń stoi w białej szacie

Obok wiśnia — druhna w różu

Stoi dumnie, mimo kurzu.

U ich stóp wędrują dumnie

Mlecze — żółcią błyszczą cudnie

Błyszczą tafle jezior, stawów

W roku chcą dwunastu majów.


Cuda wokół nas się dzieją

W lesie ptaki w głos się śmieją

Każdy lepiej się dziś czuje

Ja przynajmniej nie choruję!

Idę drogą roześmiany

Tyle piękna teraz mamy

Nie jest już jak zimą, sennie

Tak mi wiosennie!

Wiosennie!

Osiecka, Leśmian, Szymborska

Chciałbym być jak Osiecka

Pisać tak szczerze o życiu

Pisać otwarcie o błędach

Pisać sztuki, piosenki


Chciałbym być tak jak Leśmian

Bawić się słowem nowym

Otwierać zmysłowo głowy

Tworzyć subtelne wiersze


Chciałbym być jak Szymborska

Wnikliwie patrzeć na ludzi

Wgłębiać się w rzeczywistość

Być trzeźwym sentymentalistą

Samotni

Samotni

Jak stare buty

Rzucone w daleki kąt szafy

Podarte i postrzępione

Od lat już nieużywane


A przecież nosiły wiernie

Po rozpalonych chodnikach

Zbierały ostre kamienie

Na nic się nie skarżyły


Samotni

Jak drzewo spalone

W które piorun uderzył

Pozbawione kory i nędzne

Z którego opadają gałęzie


A przecież się zieleniło

W każdej cieplejszej porze

Dawało schronienie i cień

Cieszyło swoim widokiem


Samotni

Jak stary park

Który chwastem już zarósł

O którym nikt nie pamięta

Nie zbiera nikt tam konwalii


A przecież ten park pamięta

Radosne okrzyki dzieci

Poufne rozmowy o świcie

I słodkie gesty o zmierzchu


Idę w znoszonych butach

Mijam to martwe drzewo

Za rogiem park pachnie konwalią

A mi tak jakoś nielekko…

Przemijamy

Przemijamy, w szybkim tempie

Przemierzając dni w godziny

Napawając się radością, łzami

Szczęściem, samotnością.

Dokąd?

Dokąd tak biegniemy?

Droga mglista wciąż przed nami

Włosy bielsze, skóra bledsza

Krok w nierównym takcie znika.

A czas płynie i umyka…


Poprzez palce się przelewa

Myśli najróżniejszych tysiąc

Mogłem zrobić to, czy tamto…

Lepiej, gorzej, może wcale?

Mogłem czegoś tu dokonać

W pamięć wryć się pokoleniom

Mgła pochłania me marzenia

Tyle było do spełnienia


Serce bija wciąż i tyka

Czas tak szybko nam umyka.


Co chcesz zrobić, to zrób teraz

Nie wiesz, co Cię jutro czeka

Kiedyś może być za późno

Z żalem wtedy szepniesz:

Trudno.

Pamiętaj…

A gdy już po mnie zostanie

Tylko zdjęcie na ścianie

Nie płacz i nie rozpaczaj

Nie minęłam na zawsze.


Tylko proszę, pamiętaj

Że kiedyś tu byłam

I wspominaj mnie dobrze

Z wesołym uśmiechem, łagodnie…


Zgasłam, odeszłam, minęłam…

Niedługi czas był mi dany

Wiesz, gdybym tylko mogła

Zostałabym jeszcze, mój mały


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 25.2
drukowana A5
za 25.5