Posłowie
W świecie, gdzie przemoc wciąż odbiera ludzkie życie i niszczy naszą wspólną przyszłość, sztuka staje się schronieniem i miejscem refleksji. Z ogromną radością i dumą przedstawiam Państwu antologię poetycką Płomień nadziei, której myśl przewodnią stanowi sprzeciw wobec wszelkich form agresji i krzywdy. Jest ona nie tylko manifestem przeciwko brutalności, ale także hołdem dla piękna ludzkiej duszy nieustannie dążącej do pokoju, harmonii i zrozumienia.
Na okładce antologii znajduje się obraz Bożeny Krasoń, której działalność artystyczna i społeczna stała się inspiracją dla tematyki podejmowanej w niniejszej publikacji. Należy w tym miejscu nadmienić, że w książce znajdują się także prace wiedeńskiego malarza, Jacka Rozmiarka. Wzbogacają one wizualne doświadczenia czytelnika.
W antologii prezentują swoją twórczość poeci z Wielkiej Brytanii, Polski, Włoch, Hiszpanii i Austrii. Każdy z autorów przedstawia pięć wierszy, spośród których przynajmniej jeden bezpośrednio odnosi się do głównej tematyki — sprzeciwu wobec przemocy. Ta różnorodność perspektyw, kultur i doświadczeń tworzy mozaikę oddającą uniwersalność przekazu: nie ma miejsca na prawo silniejszego w naszym świecie.
Książka jest dziełem zbiorowym. Zdecydowano się zachować oryginalne formy zapisu wierszy, szanując indywidualne podejście każdego poety. Dzięki temu ich teksty zachowują swoją autentyczność i unikalny charakter.
Warto nadmienić, iż pozycja ta zawiera poezję nie tylko uznanych artystów z bogatym dorobkiem, ale także jest miejscem debiutu dla tych, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w jej świecie, tworząc niepowtarzalną platformę wymiany doświadczeń, inspiracji i integracji Polonii z różnych zakątków Europy.
Mamy nadzieję, że ta antologia stanie się dla Państwa inspiracją, skłaniającą do refleksji nad kondycją współczesnego świata i do poszukiwania dróg ku pokojowi. Sztuka ma moc zmieniania rzeczywistości, a poezja — choćby najdelikatniejsza — potrafi przemówić w imieniu tych, którzy sami głosu nie mają. Zapraszam do lektury i do wspólnego sprzeciwu wobec przemocy.
Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz
Bożena Krasoń
Urodzona 27 maja 1969 roku w Żarach. Od 15 lat mieszka we Włoszech. Żona, mama i babcia ukochanej wnuczki, Michaliny.
Pragnie poświęcić czas na naukę i rozwijanie zainteresowań, na które dotychczas go brakowało, takich jak pisanie czy malowanie. Zajmuje się tematyką przemocy, szczególnie wobec kobiet. W 2022 roku stworzyła projekt Nie jesteś sama, kobiety w sztuce.
Założycielka Międzynarodowego Stowarzyszenia Polonijnego, Konsultant ds. Współpracy z Polonią w Stowarzyszeniu Światowy Kongres Polaków oraz Honorowa Korespondentka TVP Polonia.
Certyfikowana dietetyczka, promotorka zdrowia, trenerka osobista, mentorka i prelegentka. Autorka dwóch ebooków: Zdrowie na lato oraz Zdrowie na jesień i zimę. Współautorka ebooka W miejscu, w którym przyszło nam się znaleźć, stworzonego z myślą o rodzinach dzieci leczonych w szpitalu Dzieciątka Jezus w Rzymie. Współzałożycielka i koordynatorka Spotkań Polonijnych, mających na celu integrację i wsparcie Polaków oraz Polonii na całym świecie. Współorganizatorka i uczestniczka wielu wydarzeń polonijnych, organizatorka plebiscytu Osobowość Polonijna Roku im. Edyty Felsztyńskiej.
W swojej działalności kieruje się mottem św. Jana Pawła II: „Bogatym nie jest ten, kto posiada, ale ten, kto daje”.
Pasjonatka zdrowej kuchni, kuchni włoskiej i regionalnej.
W kobiecej duszy
W kobiecej duszy tajemnice tkwią
jak w ogrodzie kwiatów różnorodnych łąki.
Jej oczy migocą jak gwiazdy na niebie,
w sercu nosi siłę i delikatne cienie.
Śmiałość w niej jak płomień, gorąca i piękna;
a zarazem delikatność jak pierwszy deszcz wiosenny.
W jej uśmiechu spoczywa niezmierzona moc
wraz z miłością, co rozświetla każdy krok.
Wieża siła to, co w jej sercu drzemie,
przeplatając się z wrażliwością, która w duszy kwitnie.
Kobiecość to niezgłębiona rzeka
pełna życia, pasji i niewypowiedzianych tajemnic.
Kobieta jak drzewo!
Jak drzewo bez korzeni…
Tak kobieta — gdy krzywd ją otuli mrok.
Wzruszające echo przeszłości.
Woła o pomoc, a jej głos jest jak szept wiatru —
szukającym schronienia, pragnącym spokoju.
Róża
Wśród ogrodu pełnego róż
stoją dumne, piękne i różnorodne.
Kwiaty te w słońca promieniach blasku
rozkwitają w całej swej chwale.
Czerwone płatki jak jedwab delikatny
wiążą ze sobą miłość i namiętność,
ale też kolce, ostrzeżenie w sobie mają,
by nie zapomnieć, że piękno wymaga troski.
Róże nie są tylko ozdobą ogrodu.
To symbol siły, delikatności i miłości.
Ich zapach napełnia serce radością
i wskazuje drogę ku pięknu i harmonii.
Miłosna melodia
W dniu miłości, serca grają melodią,
słowa wdzięczności — jak ptaki — fruną wciąż,
W oczach promienie jak gwiazdy na niebie.
Twoja miłość — jak balsam — leczy me rany.
Świat tonie w uczuciu jak morze w szumie,
a ja płynę w nim jak statek w dal.
Twoje usta — jak róże — słodkie i pachnące,
Cały mój świat w twoich ramionach spocząć chce.
Dzień zakochanych niech trwa wiecznie.
Niech każda chwila jak diament błyszczy.
Twoje serce, mój skarb, moja perła.
Dla ciebie miłość niech płynie w niebieskiej fali.
Serca ich biją, lecz rany ukryte.
Matki, córki, siostry — życie nieskryte.
W każdym spojrzeniu historia niewypowiedziana.
W każdym geście — siła niezłomna, ale zmęczona.
Wspomnień ciężar na kruchych ramionach
niechaj zabierze wiatr, niechaj przeminie jak marzenie.
Otwórzmy drzwi, by światłości strumień
przemienił cień w święty spokój, w godzenie.
Niech każde słowo będzie kołem,
które uniesie, które uzdrowi, nie skrzywdzi.
A każdy czyn, jak czułego dotyku pełne dłonie,
niechaj ochroni, niechaj otuli, nie odgrodzi.
Spójrz w jej oczy — znajdź tam siebie.
W jej zwycięstwie powtarzaj, że miłość zwycięża.
Czy możemy śmiało stać, być świadkami tych boleści
i milczeć?
Nie, bo przemoc — to cień, co w sercu się zagnieżdża.
Ciszo, już czas! Przemów w imię tych, co nieme.
W zawoalowanej łzie, w każdej skrytej trosce.
Niech miłość będzie bronią,
co w ciemności światłem się stanie,
a w jej blasku… każda kobieta odzyska to, co własne.
Kobiety mocne
W sercu każdej z nas płonie iskra światła,
Siła niezłomna, co nigdy nie gaśnie.
Kobiety silne, piękne i odważne,
Swoją wartością świat cały zaślepią.
Nie damy się złamać,
nie damy się zniewolić
Głos nasz zabrzmi głośno,
By świat usłyszał.
Każda z nas ma prawo do szczęścia, do wolności,
Do życia bez strachu, bez cienia przemocy.
Nasze ciała to świątynie, dusze skrzydlate,
Nie pozwólmy, by ktoś je zniszczył, zniewolił, podeptał
Razem jesteśmy mocne, razem niezwyciężone,
Nasza solidarność świat cały poruszy.
Kobiety świata, podnieśmy głosy,
Niech rozleci się echo po całej ziemi.
Niech przemoc ucichnie, niech zapanuje pokój,
A my będziemy żyć w świecie wolnym i pięknym,
Bez przemocy, każdego dnia i każdej nocy.
Wiosna
Wstań, gdy słońce w promieniach gra.
Witaj dzień, który jak malowana praca.
Ptaki śpiewają, przyroda tańczy,
Za oknem życia radosny taniec.
Powietrze wypełnione świeżością,
marzenia w sercu jak dziecięca fantazja.
Śmiało staw kroki, niech świat Cię przywita,
każdy dzień to nowa opowieść, której wciąż jesteś głosicielem.
Niech uśmiech rozświetla twarz Twoją,
a radość niech w sercu zabawi do zmroku.
Witaj dzień jak nową przygodę,
pełną nadziei, miłości i wdzięku niezwykłego.
Jacek Raputa
Jacek Raputa, urodzony w 1972 roku, pochodzi z Liszek pod Krakowem. Jest autorem książki poetyckiej Papierowe Serce, wydanej w 2016 roku. Muzyk, poeta, songwriter i wykonawca własnych utworów, od 2006 roku mieszka w Londynie. Jako mąż i ojciec, stara się godzić swoją artystyczną wrażliwość z wymaganiami twardej, codziennej rzeczywistości.
Jego codzienność na emigracji wypełniona jest licznymi pasjami: literaturą, muzyką, zgłębianiem tajemnic nauki oraz fascynacją światem i ludźmi. Aktywnie działa w środowisku kulturalnym londyńskiej Polonii, łącząc swoje zainteresowania z działalnością literacko-muzyczną.
Nie o taki dotyk mi chodzi
Nie o taki dotyk mi chodzi,
nie o taką pieszczotę.
Czy pamiętasz, jak byliśmy młodzi?
Jak było wtedy, a co stało się potem?
Czy pamiętasz, jak się skradałeś
i jak dłonie twoje były nieśmiałe?
Czemu dzisiaj nie są słońca dotykiem,
tylko chłodem i bólu krzykiem?
Czemu kiedyś budowałeś niemal ołtarze?
Dzisiaj serce i ciało me karzesz.
Czemu z księcia zmieniłeś się w kata?
Co się stało przez wszystkie te lata?
Nie o taką bliskość proszę,
nie o takie adorowanie.
Wielka rana, którą przez ciebie noszę,
Już na zawsze blizną zostanie.
Obecność
Obecność wymaga skupienia.
Potrzebuje bycia wiatrem w żaglach
i wilgocią obciążającą tropikalny deszcz.
Obecność to kwintesencja istnienia,
To bycie tym kim się jest.
Obecność jest trzeźwością w upojeniu,
lekkością przypływu,
zefirem myśli,
igraniem zmysłów kiedy kosmos drga.
Obecność to narodziny poezji
i czytanie prozy dnia.
Obecność to oszukiwanie czasu,
przebywanie w szczelinie pomiędzy
niszczeniem a tworzeniem.
Obecność nie jest fragmentem ani całością.
Jest światłem a jednocześnie cieniem.
Spacer
To zwykły spacer donikąd,
bez pośpiechu i miejsca przeznaczenia.
Taki dla samych kroków,
taki bez zmęczenia.
Po co biegać i uganiać się za cieniem,
nadawać wszystkiemu znaczenie.
Po co mierzyć, porównywać, ważyć?
Lepiej tym być, co się właśnie zdarzy.
To zwykły spacer, gdzie poniosą nogi,
taki dla samej drogi.
Nie muszę być tam, ani nawet tutaj.
Wystarczy mi, że jestem w swoich
własnych butach.
Nikogo nie gonię i nikt mnie nie ściga?
Żadnego bagażu z sobą już nie dźwigam.
Mil nie muszę liczyć, ani dni rachować,
mogę więc spokojnie wędrować.
Czar Twoich oczu
Za szybki poranek i zmęczony wieczór,
chwil nam już nie starcza i bliskości już nie czuć.
Może coś nam zabrać chce ukradkiem tą miłość,
której się przez lata tak sumiennie służyło.
Może ktoś nie wierzy, że nam może się udać,
bo przecież tak naprawdę, któż dziś wierzy w cuda.
A jednak, gdy cię ujrzę przypadkiem gdzieś w tłumie,
jak serce rwie z piersi tylko Ty zrozumiesz.
I chociaż ten nasz świat ciągle nami gdzieś ciska,
wciąż czar twoich oczu w moich oczach błyska.
W pościeli sumienia
W pościeli sumienia
mogę spać spokojnie.
Ani noc zaklęta, ani echo dnia
nie wypatrzą mojego kredo,
Nie pomarszczą gładkich słów prawdy.
Mogą spowodować jedynie chwilowe zawahanie,
ledwie zauważalną fluktuację,
ale nigdy nie wpłyną na kierunek pędu.
Zaćmienie trwa tylko moment,
po nim wszystko wygląda tak samo jak wcześniej.
Urszula Bauer
Urodzona w 1982 w Człuchowie. Obecnie mieszka od wielu lat w Wiedniu, gdzie pracowała jako dyplomowana pielęgniarka, terapeutka czaszkowo-krzyżowa i terapeutka dźwięku oraz instruktor EFT.
Pierwszy wiersz napisała, a raczej stworzyła (jak wspominają jej rodzice) mając trzy lata.
Prywatnie mama dwojga dzieci, mężatka. Jest miłośniczką przyrody, zumby, jogi i czytania książek.
Niechciany dotyk
Wyglądem anioła zwabiłeś
duszę spragnioną dopełnienia
otuliłeś czułym oddechem wyschnięte
brakiem ciepła usta
zawładnąłeś umysłem
niespełnionych uczuć
potarganych echem
pogmatwanego dzieciństwa
najpierw gładziłeś niewyprasowane miłością włosy
potem wyszarpywałeś
z nich niewinne cebulki
z początku wychwalałeś
błękit moich oczu
z czasem w ciemnych
okularach przykrywałam
sińce
nie biłeś, a grzmociłeś
me niewieście ciało
nie lałeś, a tukłeś delikatne komórki
wyrwałeś ostatni pierwiastek nadziei
w dobroć człowieka
ale wstałam…
podniosłam się z niezniszczalnych ziarenek kobiecej potęgi
Nie-powrót taty
Przeszyty kulą rosyjskiej armaty
nie zdążyłeś pocałować
mnie w dziecięce czoło
dojrzałą nocą
Tato
Przygnieciony pociskiem
putinowskiego reżimu
nie było Ci dane powiedzieć
zagrajmy w piłkę
synu
zabrany za wcześnie bezsensownością
walki przegranych pozycji
schowałeś się w głębi
ziemi nie żegnając się z życiem
urwana nić egzystencji niepotrzebnie pękła
wchłaniając Twoje ciało
żałośnie przestrzeń jękła
unosząc chłopięcym
głosem
wieczne echo…
Tato!
Muszle
Muszle
które zbierałam na plaży
opowiadały historie
zatopionych marzeń
opadłych na dnie
morskiej głębiny
ciał oderwanych za życia
od lądu posejdonowskim
wzburzeniem
niesprawiedliwej fali
Muszle
opuszczone przez
niezjedzone małże
szeptały mi do ucha
niewypowiedziane lęki
umierających raf koralowych
podsłyszane
w kanałach
od stworzeń wodnych
Muszle
które zagrabiłam
moją ludzką ręką
szlochając
wypluwały zamiast pereł
plastik
który bezwstydnie
na drugim brzegu
wyrzucił
gatunek
zwany bezpodstawnie
Ludzkim
W oczekiwaniu
Czekam na wiosnę…
na otwarcie zamrożonych
pąków nadziei
i rozkwit chęci metamorfozy
Czekam na wiosnę…
na ukryte w śpiewach skowronków
trele zapomnianych
marzeń
przytłoczone zaspami
lodowatych zmartwień
Czekam na wiosnę…
by zmyć z szyb melancholię nabazgraną
soplem zahibernowanych
uczuć
by przebudzić do życia
wolę okrążoną śnieżną
niemocą
Czekam na nią
i w tym stanie nieskończoności
nieubłaganej
imaginuję przestrzeń
pachnącą fiołkowymi
snami o słonecznej
łące bez chwastów
niepowodzeń
wypłukuję nurtem srebrzystej rzeki
zależałe zbyt długo
trwającą zimą
bezczynności
roztapiam słonecznym promieniem pierwszej
odwilży smutki
błądząc wiośnianą
ścieżką ku wschodzącemu
— żarem wiary w dobro — słońcu
Ważka w bursztynie
Zatopiona w złocie
Bałtyku
spogląda na świat
z perspektywy czasu
nie lęka się minionych
lat zaklętych w przestrzeni nieodkrytego
obrazu
z lekkością czasoprzestrzeni
trzepocze spetryfikowanymi
skrzydełkami
nie mogąc podjąć
lotu
szybuje w bezdennej
otchłani
by w końcu uwolniona
żarem praojcowskiego
rozmiaru
wyrwała się z bursztynu
obalając mit
niezmienności maru
Ewa Taylor