E-book
22.05
drukowana A5
57.9
PLAN

Bezpłatny fragment - PLAN


Objętość:
287 str.
ISBN:
978-83-8221-056-9
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 57.9

— Tylko o mnie nie zapomnij, jak już będziesz sławna!

— Nigdy w życiu — podekscytowana Alicja obiecała koleżance i obie dziewczyny zaczęły głośno piszczeć z radości. W dłoniach kurczowo trzymały karty pokładowe oraz paszporty. Ich lot z Warszawy do Los Angeles właśnie rozpoczynał ostatnią odprawę.


Miasto aniołów czekało.


— Nie mogę uwierzyć, że minął już miesiąc — westchnęła Ewa do koleżanki, która właśnie weszła do mieszkania. Odchyliła się w tył w swoim fotelu i przetarła zmęczone od laptopa oczy.

— Ja też — przytaknęła Alicja, kładąc torebkę na szafce przy drzwiach. — Jesteśmy tu już 30 dni i do niczego nie doszłyśmy, a z tym tempem, to może z nim pogadam za rok.

— Ej, ej, ej! Jak to nic. Osiągnęłyśmy już całkiem sporo — uspokajała koleżankę zamykając na chwilę laptopa.

— Yhym. Czyli co dokładnie? — zapytała podminowana. Dłońmi zaczęła rozmasowywać skronie próbując pozbyć się okropnego bólu głowy, który nie opuszczał jej od południa.

— Przecież widujesz go codzienne, a samo to już dużo znaczy — oznajmiła rzeczowo Ewa. — Mamy również jego numer telefonu. Nie żadnego menadżera, coacha czy Bóg tam wie kogo, tylko do niego samego, więc nie gadaj, że to jest nic. Wiesz jak ciężko było go zdobyć?

— Oj przecież, że wiem. Tylko… — Alicja usiadła w fotelu na przeciw i kontynuowała. — Sądziłam tylko, że wszystko będzie sié działo szybciej, że nabierze tempa, podczas gdy ja, czuję jakbyśmy stały w miejscu.

— Całkowicie ciebie rozumiem, też miewam chwile zwątpienia, ale mamy super plan i musimy się go trzymać ­– przypomniała. — Mam ci go pokazać? Nie możemy się z niczym spieszyć.

— Tak wiem — ciężko westchnęła czując wewnętrznie totalny dół. Chciało się jej płakać i nic nie mogła na to poradzić. Sytuacją zaczynała ją przerastać.

Ewa przyglądała się koleżance w milczeniu. Szczupła, wysoka brunetka o niemożliwie pięknych rysach twarzy, z łatwością mogła mieć każdego, a ona się uparła na Victora, przeciętnie wyglądającego aktora. Fakt w ciągu ostatnich lat wskoczył do szeregu najlbardziej popularnych gwiazd Hollywood, ale nie zmienia to faktu, że oczy Ewy widziały przystojniejszych mężczyzn.

— Zjemy coś? — zaproponowała krótkowłosa Ewa. — Zrobiłam twój ulubiony bigos, wersja oczywiście oszczędna, bo prawie bez mięsa, ale smakuje niemal tak samo — uprzedziła przesadnie radośnie i odłożyła laptopa na podłogę. Wstając wyciągnęła rękę w stronę koleżanki. — Zaufaj mi, zjesz coś i od razu wszystko nabierze kolorów, jak po najleprzych pigułkach. Jeszcze zobaczysz różowe słonie chodzące po ścianach — zażartowała głośno się śmiejąc. Chciała poprawić koleżance humor za wszelką cenę.

— Wiedziałam, że źle gotujesz, ale żeby aż tak? Halucynacje po bigosie? — Alicja posłuchała się niechętnie i razem poszły do ciasnej kuchni. Pomieszczenie wyglądało jakby ktoś planując mieszkanie przypomniał sobie o kuchni na samym końcu i wcisną ją w jeden z kątów mini salonu.

Trzy jasnozielone szafki z kremowym blatem, służyły do wszystkiego. Począwszy od przygotowywania jedzenia, poprzez stół aż do miejsca gdzie leży wyciągnięte z pralki pranie. Obok stała najmniejsza lodówka świata, na której w cudowny sposób zainstalowano kuchenkę elektryczną na dwa palniki.

Alicja stała pod ścianą pozwalając Ewie podgrzać obiad. Wiedziała, że nie ma powodu by być w dołku, a za parę dni sytuacją zacznie się rozkręcać na dobre, ale tego dnia miała ciężki dzień w pracy. Jej ostatnia klientka wprost nie mogła uwierzyć, że ona nie robi tatuaży tylko obsługuje klientów. — Przecież to skandal! — wykrzyknęła, kiedy sam właściciel salonu zaproponował jej inny termin, gdyż do końca dnia nikt nie zdąży wykonać jej wymyślnego pomysłu. Groziła oczywiście, że nigdy więcej tu nie przyjdzie oraz, że wszędzie będzie wystawać negatywną opinię na temat salonu, ale na szczęście, szef Nick, pozostał nieugięty.

Alicja pierwszy raz miała kontakt z tak nieuprzejmą osobą, dlatego nie była jeszcze odporna na ludzką głupotę i wszystko brała do siebie.

— Gotowe — oznajmiła Ewa wyrywając Alicją ze stanu otępienia, w którym była przez chwilę. Stała oparta o futrynę przyglądając się jak Ewa nakłada im solidne porcje wprost z patelni, po czym obie wróciły do salonu gdzie zajęły się jedzeniem. Ciasna kuchnia bez okna oraz składane krzesełka wędkarskie, nie zachęcały do spożywania w niej jakiegokolwiek posiłku.

— Dzwoniłam dzisiaj do domu. Moja mama była przedwczoraj u twojej — odezwała się Ewa, kiedy jej talerz był już niemal pusty.

— I co tam u nich? — zapytała Alicja mając pełną buzię jedzenia. Kolejna porcja bigosu już czekała na widelcu.

— Przemek cię szuka — oznajmiła. — Był u ciebie parę razy.

— A temu, co się stało? Po miesiącu sobie przypomniał?

— Na to wygląda. Chyba w końcu się zorientował, że nie jesteście już parą — zaśmiała się. — Jak dla mnie on nigdy nie był za bystry, ale w końcu to sportowiec, więc czego się spodziewać — dodała i pokój się wypełnił dziewczęcym śmiechem. — Czyli nic mu nie powiedziałaś o swoich planach?

— Co niby miałabym mu powiedzieć? Że rzucam wszystko i lecę do stanów, bo zamierzam żyć teraz w Hollywood?

— No coś w ten deseń — wyjaśniła uśmiechając się zaczepnie. — Już widzę jego minę. Uniesione do góry brwi w wyrazie głębokiego zaskoczenia i szeroko otwartą buzią jak u ryby.

— Hahaha. Na pewno tak by było, jeżeliby załapał oczywiście, bo czasem to ciężko z nim było — powiedziała Alicja patrząc na Ewę, która wciąż parodiowała chłopaka.

— Ja nie wiem jak ty z nim tyle wytrzymałaś? Cztery lata to szmat czasu.

— Jakoś to było. Mało gadania, dużo seksu.

— A z Victorem to mogłabyś? — dopytywała się zaciekawiona. Dziewczyny znały się od przedszkola, więc mogła pytać o wszystko.

— Łuuu! Z nim to mogłabym z pięć razy dziennie — wyjaśniła bez skrępowania i rozmarzonym wzrokiem spojrzała na koleżankę. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. — On jest taki boski po prostu — westchnęła rozmarzona. — Już ja bym z nim poszła w takie tango…

— No ładnie. Tylko dzieciaka od razu nie zmajstruj, bo cały nasz plan weźmie w łeb — przypomniała Ewa odstawiając pusty talerz na podłogę obok laptopa. — Musimy jak najszybciej skombinować chociaż mały stolik, bo tak dalej nie idzie żyć, wszystko leży na ziemi — oznajmiła.

— Jutro się tym zajmę po bieganiu.

— Super. To co? Może nałożysz różowy top? — zapytała, prawie że flirtownie.

— Już? — Alicja zaskoczona tak nagłą propozycją koleżanki, aż zmarła w pół ruchu i trochę bigosu spadło jej na koszulę.

— Czas najwyższy, by zacząć działać, a za tydzień zarzucamy przynętę — oznajmiła wesoło patrząc jak twarz koleżanki zaczyna się zmieniać. Wyraz zadowolenia mówił sam za siebie, co sądzi o tej propozycji. Tak, mogą sobie przecież pozwolić na małą ekspozycję biustu Alicji.

— Serio? Tak serio, serio? — nie dowierzała. — Mogę w końcu ubrać się w coś bardziej seksownego niż szorty i koszulka rozmiaru xxl?

— Kiedy ty w ogóle taką miałaś na sobie? Wszystkie były L — ki, a czasem to i M — ki.

— Ale wisiały na mnie podobnie — rzuciła wesoło zaczesując włosy w niedbały kok na czubku głowy. Cała podekscytowana zaczęła planować jutrzejszy poranek. — To co, może jakieś legginsy do tego?

— Nie przeginaj. On ma ciebie zacząć zauważać, a nie rzucić się na ciebie w krzakach.

— Oj no weź, prooooszę… — błagała koleżankę by ta nagięła ich plan i pozwoliła jej ubrać się w coś bardziej zwracającego uwagę.

— Ali, różowy top na razie wystarczy. Lekko zwróci jego uwagę, ale nie aż tak, by zaczął cię później rozpoznawać na ulicy — wyjaśniła. — Poza tym, zaczniemy cię ubierać już bardziej odpowiednio.

— Czyli jak dokładnie?

— Jutro różowy, bardziej obcisły top, by w końcu zobaczył zarys twego biustu, ale za to, te same luźne spodenki i oczywiście zielone słuchawki. To twój znak rozpoznawczy — mówiła energicznie jakby właśnie wygłaszała ważną mowę na spotkaniu partyjnym. — Następnego dnia również tylko opięty top, ale za to później będziesz mogła nakładać krótsze szorty.

— Jednocześnie? — niedowierzała swemu szczęściu. Rozradowana zupełnie straciła apetyt i zostawiła niedokończony obiad na talerzu.

— Nosz gdzież jednocześnie, na przemian. Odstawić się będziesz mogła dopiero po spotkaniu.

— Yh, ty to zawsze coś wymyślisz…

— Ja po prostu trzymam oczy na naszym celu głuptasie — wyjaśniła rzucając w koleżankę włochatą poduszką, na której wcześniej postawiła sobie gorący talerz z jedzeniem.


***

— No i? Gapił się czy nie? — zapytała Ewa do słuchawki telefonu. Zawsze przechodziła od razu do tematu nie tracąc czasu na coś tak nieistotnego jak „cześć”.

— Nie wiem, nie widziałam — odparła szczerze Alicja. Od całych dwóch minut siedziała w swoim ulubionym, miękki fotelu przy oknie w jednej z lokalnych kawiarni i jej koleżanka doskonale o tym wiedziała, 7:13 czas na kawę i mały deser.

— Jak to? Nie widziałaś jego oczu? — niedowierzała.

— Nie, bo zawsze nosi okulary przeciwsłoneczne.

— A z twarzy, z mimiki? Nic?

— Oh! Toż ci mówię, że nic. Jakby było"coś” to bym ci o tym powiedziała — tłumaczyła wyraźnie zszokowanej koleżance. — Wiesz okulary, zarost no i dzisiaj jeszcze miał kaptur, więc nic nie mogłam dojrzeć przez te pół sekundy jak się mijamy.

— A to on w ogóle? — zapytała rzeczowo Ewa. — Może to zwykły menel, a ty się nim tak podniecasz.

— On — oznajmiła krótko biorąc łyk kawy. Przyjemny, gorzki smak napoju prawie poparzył jej język, ale wytrzymała.

— No dobra, skąd to wiesz? — zapytała wciąż leżąc w swoim łóżku. — Ma jakiś znak szczególny? Blizna? Tatuaż?

— Ma tatuaż osy na wewnętrznej stronie przedramienia. Tak przy zgięciu ręki.

— Okej, okej. To już przynajmniej coś. Widzisz go codziennie i raczej dokładnie, tak? — dopytywała się lekko zaniepokojona.

— Właściwie to tylko raz go widziałam. Na początku. — Cisza w słuchawce mówiła aż nadto, co jej koleżanka właśnie sobie myśli. — Siedzimy tu już ponad miesiąc, a może w ogóle to nie Victor?! Oczywiście między słowami byłoby pełno wulgaryzmów, dlatego Alicja zaczęła się tłumaczyć sama. — Bo my się mijamy po tej stronie, na której on ma tatuaż i nic nie widzę gdyż jest od środka przedramienia.

— No dobra, to zrobimy tak, jutro mam wolne i go sprawdzamy tak na maxa, bo jak to nie on, to tylko tracimy czas.

— Wiem — westchnęła Alicja mając mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyła się, że Ewa tak dobrze to zniosła, ale z drugiej obawiała się, co jeśli to jednak nie będzie on? Gdzie teraz znajdą prawdziwego Victora?


***

Siódma rano. Poniedziałek.

Mały, ciemno granatowy ford stał zaparkowany pod północnym wyjściem z parku. Siedząca w nim młoda kobieta, najwyraźniej nie należała do grupy rannych ptaszków, gdyż raz po raz ziewała i wciąż tarła palcami oczy by się dobudzić. Piękne, poranne słońce również na nią nie działało.

— Kurczę Ewka obudź się do jasnej ciasnej, bo jak dziś coś przegapisz, to będziesz musiała wstać ponownie jutro. — Mówiąc to energicznie poszczypała się po policzkach i spojrzała w lusterko. — Tak, teraz to wyglądam bosko po prostu — powiedziała smętne do samej siebie. Widok policzków równie czerwonych jak włosy, stanowczo nie był tym, jaki chciałaby widzieć, ale z pewnością dopełniał wyglądu. Napuchnięte, zaspane oczy bez żadnego eyelinera czy sztucznych rzęs zmusiły ją do raptownego zamknięcia lusterka dzięki, czemu zobaczyła jak Victor wbieguje do parku.

— Alicja? — wywołała przez telefon koleżankę.

— Tak? Co się dzieje?

— Sikorka wleciała do klatki — oznajmiła Ewa sięgając do siedzenia pasażera po lornetkę.

— Ale mówisz szyfrem — roześmiała się wesoło nie zmieniając tempa swego biegu. Zielony zestaw słuchawkowy pasował idealnie do tego typu rozmów.

— Victor albo i też nie, ma dzisiaj na sobie tylko koszulkę, więc nie powinno być ci ciężko coś zobaczyć.

— Łuhu! Nie sądziłam, że aż tak szybko ściągnie spodnie, ale już niech mu będzie, przynajmniej sobie popatrzę — zażartowała przeskakując nad większym kamieniem.

— Ej skup się! — upomniała koleżankę obserwując ją z dystansu. — Jak to naprawdę jest on, to wkrótce będziesz sobie mogła patrzeć, lizać, gryźć cokolwiek tam chcesz, ale do tego czasu pełen profesjonalizm. Pamiętaj!

— Tak jest! — Alicja zasalutowała w powietrzu w stronę koleżanki, co rozbawiło obie dziewczyny.

Do „spotkania” pozostało jeszcze niecałe cztery minuty. Victor okrążał właśnie dużą fontannę, o tak wczesnej porze jeszcze niewłączonej, a Alicja zbiegła z mostku, pod którym płynęła średniej szerokości rzeka. Przed nią ostatnia prosta w cieniu wysokich drzew.

— Gotowa? — zapytała szeptem poddenerwowana Ewa.

— A jakżeby inaczej.

— Super, to wóz albo przewóz. Teraz się wszystko okaże, tylko nie zapomnij o zamianie stron, bo znowu nic nie zobaczysz.

— Nic się nie bój, pamiętam.

Wysoki mężczyzna w ciemnych szortach addidasa oraz luźnej, białej koszulce, pojawił się na przeciw Alicji delikatnie później niż zazwyczaj.

Dzielący ich dystans był na tyle duży, iż dziewczyna mogła sobie na spokojnie obserwować jak obiekt jej westchnień zbliża się do niej rytmicznie.

Tego dnia wyglądał na odrobine bardziej zadbanego, przede wszystkim przystrzygł swoją brodę oraz zaczesał swoje ciemno blond włosy w gładki kucyk. Do tego oczywiście nałożył swoje ulubione okulary przeciwsłoneczne z niebiesko — żółtymi szkłami. Tego dnia wyglądał po prostu bosko, jak podsumowała później Alicja do koleżanki.

— Ej!? Co on zrobił? — zapytała zaskoczona Ewa obserwując całe zajście przez lornetkę.

— No i kurczę mamy problem. On przebiegł na swoją stronę! Co mam teraz zrobić? Przebiec po trawie żebym była od zewnętrznej? — zapytała cicho niepewna.

— Nie, nie powinnyśmy zwracać na siebie uwagi — ostrzegła. — Gdybyś teraz znowu zmieniła tor, to on na pewno zacząłby się zastanawiać.

— On? To ja się zastanawiam, czemu tak zrobił?

— Nie wiem, może ma lepszy profil z twojej strony? Może nie widzi na jedno oko? Nie ważne, biegnij jak gdyby nigdy nic i zobaczymy jak to będzie. Spokojnie. Trzymaj rytm.

Alicja posłusznie biegła swoim torem udając, że właśnie mijany przez nią mężczyzna nic dla niej nie znaczy. Lekki bieg, spokojny oddech, przyjemny, delikatnie uśmiechnięty wyraz twarzy — tak miała się prezentować w tym właśnie jednym momencie.

Ich półsekundowe „spotkanie” dobiegło końca, ale Ewa na wszelki wypadek wolała jeszcze poczekać zanim zada koleżance nurtujące ją pytanie, zupełnie tak jakby Victor będąc już tak daleko od Alicji mógł cokolwiek usłyszeć.

— Okej, widziałam coś na jego przedramieniu — odezwała się Alicja zbliżając się do wyjścia z parku.

— To znaczy? Tatuaż osy?

— Być może, kształt był nawet podobny i we właściwym miejscu, ale szczegółów nie dojrzałam.

— Boże! Ja to załatwię — odparła zdenerwowana Ewa — Musimy być całkowicie pewne. — Zakończyła rozmowę i zaczęła szukać kartki oraz długopisu. Autograf rozwieje ich wątpliwości całkowicie. Dla pewności spojrzała jeszcze raz przez lornetkę na wysokiego mężczyznę w biegu, miała jeszcze kwadrans.

Kiedy Alicja w napięciu oczekiwała telefonu od koleżanki, ta właśnie wracała do samochodu. Otworzyła drzwi i usiadła za kierownicą rzucając zmięty, niepodpisany paragon na siedzenie obok.

Nie była pewna, co ma sądzić o sytuacji, która właśnie miała miejsce. Zdezorientowana odpaliła papierosa i porządnie się nim zaciągnęła. — No i co teraz? Co kurwa teraz? — zapytała samą siebie ponownie przykładając papierosa do wąskich ust. Cicha wibracja oraz piosenka Rihanny „We found the love” otrzeźwiły Ewę na tyle, by mogła zacząć myśleć jak zawsze. Odpaliła silnik i przejechała dwie ulice dalej, gdzie zaniepokojona Alicja siedziała próbując dodzwonić się do koleżanki.

Zaparkowała samochód bardziej machinalnie niż świadomie, po czym weszła do przytulnej kawiarni z kolorowymi światełkami — bombkami zawieszonymi pod sufitem. Odnalazła koleżankę bez trudu i ciężko usiadł na przeciwko.

— Boże drogi Ewka, co się dzieje? Wyglądasz jakbyś spowodowała wypadek samochodowy i nie ogarniała sytuacji — oznajmiła Alicja widząc koleżankę.

— Czy jest możliwość by ten twój Victor miał dziewczynę? — zapytała patrząc prosto w duże, niemożliwie błękitne oczy przyjaciółki.

— Wszystko jest możliwe, ale z tego co wiem to nikogo teraz nie ma.

— Chyba raczej ma, bo po naszej ostatniej rozmowie postanowiłam pójść i poprosić go o autograf, ale przy wyjściu z parku jakaś mulatka podeszła do niego. Przytulili się i razem wsiedli do jej limuzyny. Wiesz o co tu chodzi?

— A jak wyglądała? — zapytała zaciekawiona.

— Bez szpilek chyba mojego wzrostu, ale ciężko dokładnie powiedzieć. Poza tym krótkie jak u chłopaka włosy, kręcone, ciemny blond albo jasny brąz jak wolisz. Takie, że kolorem niemal zlewały się z jej cerą.

Alicja słuchając Ewy chwyciła za leżący na stoliku telefon i zaczęła przeglądać Internet. W jej głowie pojawił się obraz kobiety podobnej do rysopisy, ale musiała to sprawdzić. — No coś jeszcze? Jak była ubrana, jakiej marki miała limuzynę, sama prowadziła? Ktoś jeszcze był z nimi w samochodzie?

— Sama i nikogo innego nie widziałam. Co miała na sobie… Jasne obcisłe dżinsy i bluzkę, która bardziej przypominała same sznurki, bo widać jej było niemal cały biust, a dodam, że nie miała na sobie stanika.

— Haha. To już chyba wiem o kogo chodzi — zaśmiała się Alicja i sięgnęła po kawałek swego ciasta. Rozbawiona czekała na wyświetlenie strony, po czym zwróciła się do Ewy pokazując w jej stronę telefon

— To ona?

— Tak. Skąd wiesz? Kto to? — pytała zszokowana tak szybką i trafną odpowiedzią na jej rozterki.

— To Beatte. Jego menadżerka.

— Tylko? Tak go przywitała, że mi samej zrobiło się gorąco — odparła zdenerwowanym tonem, jakby to była wina Alicji. Oparła się na siedzeniu i wyjrzała przez duże okno. Zamyśleni ludzie pędzili przed siebie albo sprawdzali coś na telefonach.

— Niby coś tam kiedyś było między nimi, ale zerwali z dobre trzy lata temu. Podobno ona chciała ślubu oraz dzieci, a on wołał skupić się na karierze.

— I co? Teraz tylko razem pracują? Przecież to chore.

— Chore czy też nie, ale po niej miał parę innych dziewczyn, więc chyba zrozumiała, że go straciła.

— Nie byłabym tego taka pewna — powiedziała rozdrażniona. — Kolejna przeszkoda, a miało być tak pięknie i prosto.

— Takie jest życie, a poza tym i tak będzie mój, zobaczysz.

— Hm… Wiem, ty zawsze dostajesz to, czego chcesz — przyznała wciąż nie patrząc na koleżankę, która kończyła właśnie swój czekoladowy deser. — Czyli to na pewno on, tak?

— Na sto procent — przytaknęła z pełną buzią.

— W takim razie ruszamy z planem. Jeszcze dziś do niego zadzwonię i umówię nas na sobotę — oznajmiła wstając.

— Serio? Mówisz poważnie?

— A na co mamy dłużej czekać, aż któraś laska się koło niego zakręci? Wystarczy, że pracuje ze swoją byłą. Kto wie, co oni razem wyprawiają.

— Jej! — wykrzyknęła podekscytowana Alicja również wstając.

— A ty co robisz? Powinnaś pobyć tu jeszcze z pół godziny. Musimy się trzymać planu.

— W pół godziny to ja zdążę oblecieć dwa sklepy. Bo chyba nie sądzisz, że mam w co się ubrać na tak ważne spotkanie.

— Boże, ty to się nigdy nie zmienisz — westchnęła i razem opuściły Le Choc, ulubioną kawiarenkę okolicznych mieszkańców, a teraz również i Alicji.


***

Sobota, 14:15

Kolejny upalny dzień sierpnia doskwierał Ewie tego dnia jakoś bardziej niż zazwyczaj. Łatwo się denerwowała i była dziwnie niespokojna. Nie potrafiła się skupić na dłużej niż parę sekund i to dodatkowo ją irytowało. Może to przez niewyspanie, a może, chociaż nawet przed samą sobą by się do tego nie przyznała, obawiała się jak zaraz potoczą się ich losy? Życie Alicji oraz jej, za parę chwil może ulec całkowitej zmianie i ona nie ma na to już aż takiego wpływu, jaki by chciała mieć. Fakt, zgodziła się na tak szalony pomysł koleżanki, by rzucić wszystko i podbić Hollywood, ale wówczas myślała, że chodzi jej bardziej o szkołę aktorską i castingi, a nie uwiedzenie oraz usidlenie top aktora. I ona dała się na to namówić? Powinna była jej odmówić, miała przecież dobrą posadkę w banku z wizją wcześniejszych awansów, a tymczasem co robi ze swoim życiem? Pracuje w podrzędnej restauracji w dodatku w połowie nielegalnie i musi się jeszcze dzielić swoimi napiwkami. Koszmar jakiś! Przyjaźń też powinna mieć swoje granice! –pomyślała poddenerwowana i odwróciła głowę od okna. Ruch na ulicy jeszcze bardziej ją nakręcał.

W głowie raz po raz słyszała napomnienia typu „uspokój się” oraz „opanuj się”, ale pozostawała na nie głucha i nic nie mogła na to poradzić.

Nieświadomie poprawiła czarną, skórzaną bransoletkę na lewej ręce i sięgnęła do wysokiej szklanki z mrożoną kawą. Lody waniliowe zaczynały się już roztapiać dając sygnał, iż można pić. Zassała przyjemny, gorzko — słodki napój i spojrzała na wchodząca do kawiarni dziewczynę.

Spokój, który wówczas poczuła zagłuszył wszystko, złość, rozterki oraz rozdrażnienie… Na powrót była w domu.

Smukła brunetka spojrzała na nią tylko raz, po czym skierowała się w stronę baru.

Tego dnia, wyjątkowo, kawiarenka była pełna ludzi i gdyby nie znaczek rezerwacji na trzech wysokich krzesłach przy barze, to i ona nie miałaby gdzie usiąść.

Z gracją zajęła pierwsze miejsce i oparła swe długie nogi na metalowym szczeblu drugiego. Modne sandały w cielistym kolorze oraz dżinsowe szorty z lekko podwiniętymi nogawkami, podkreślały każdy centymetr jej niezwykle zgrabnych, długich nóg.

Wolno położyła zielone słuchawki, niemy znak rozpoznawczy, na blat baru, na co barman tylko skinął porozumiewawczo głową mówiąc zdawkowe „witam”.

— Boniu jak gorąco — powiedziała cicho Ewa do zestawu mówiącego, który pozwalał siedzącej przy barze Alicji słyszeć każde słowo koleżanki. Słuchawka w jej uchu pasowała idealnie, a na dodatek nikt jej nie widział spod rozpuszczonych, gęstych włosów. To, że nie mogła niczego odpowiedzieć, gdyż wyglądałaby dziwnie mówiąc publicznie do samej siebie, to inna historia.

Alicja spojrzała na zegarek, 14:54. Jeszcze sześć minut do umówionego, fałszywego spotkania. Dziwiło ją to, że nie czuła się ani trochę zdenerwowana, wręcz odwrotnie, chciała to wszystko mieć już za sobą i czekać na jego ruch.

Barman John, postawił wysoki, szklany kubek z gorącą czekoladą oraz bitą śmietaną na przeciw Alicji i już nabierał w płuca powietrza by coś zagadać, kiedy rozległ się dźwięk tłuczonego szkła przy jednym ze stolików pod ścianą. Niepocieszony sięgnął po zmiotkę i szufelkę, po czym ruszył w kierunku stolika nr 5.

— Chyba przyjechał — oznajmiła Ewa widząc jednocześnie jak siedząca niedaleko niej para, wstaje i zwalnia stolik. Dziewczyna szybko myśląc, poderwała się z miejsca i rzuciła na znaczek rezerwacji, który wciąż jeszcze leżał obok Alicji, by następnie, niczym prawdziwa błyskawica, postawić go na pustym stoliku. Zanim ludzie zorientowali się w sytuacji, Ewa siedziała z powrotem na swoim miejscu.

Do kawiarni wszedł wysoki, lekko przypakowany mężczyzna po trzydziestce. Ubrany był elegancko, ale nie przesadne. Jasne, beżowe spodnie oraz ciemnoniebieska koszula pasowały do siebie idealnie, jednocześnie uwydatniając jego atuty. Ewa teraz zobaczyła, dlaczego Alicja tak naciskała akurat na niego. Szerokie barki, umięśnione ramiona oraz wzrost mówiły same za siebie. Nic dziwnego, że stał się top aktorem w pięć lat.

Alicja przyglądała mu się przez chwilę w barowym lustrze i serce zaczęło jej bić szybciej. Victor we własnej osobie stoi tuż za nią!

Mężczyzna nie ruszając się z miejsca, zdjął najmodniejsze tego sezonu okulary przeciwsłoneczne i zaczął rozglądać się po kawiarni.

Po lewej była kobieta z trójką dzieci, starsza para, mężczyzna czytający gazetę, samotna dziewczyna w stylu soft metal oraz jeszcze jedna para. Nikt, kto mógłby w jakikolwiek sposób pasować do tak dobrej oferty reklamowej, jaką mu zaproponowano.

Po środku siedziały same nastolatki oraz wczesna młodzież plus jeden stolik zarezerwowany, a po prawej był już tylko bar. Dwa miejsca były wolne, zaraz obok siedziała dziewczyna czytająca książkę i trzech facetów wyraźne gapiących się na nią.

— Też raczej nie bardzo — stwierdził w myślach, czując zaskoczenie. Kobieta, z którą rozmawiał brzmiała tak jakby tylko on mógłby zostać twarzą marki jej perfum i chciała podpisać z nim kontakt jak najszybciej, najlepiej jeszcze przez telefon, a tym czasem nikogo takiego tutaj nie widzi. Spojrzał na zegarek, prawie 15, no cóż, poczeka.

— Idzie w twoją stronę. Nie jest pewien gdzie ma usiąść. Patrzy się na twoje nogi –relacjonowała Ewa do ucha koleżanki. Alicja jak na zawołanie zabrała nogi ze szczebla drugiego krzesła i usiadła prosto zakładając nogę na nogę. Wzięła do ręki kubek z gorącą czekoladą i upiła parę łyków przez słomkę nie odrywając spojrzenia od książki.

Victor usiadł zaraz obok niej. Barman razem z potłuczonym szkłem wszedł za bar i opróżnił szufelkę, po czym umył ręce i podszedł do nowego klienta.

— Coś podać? — zapytał ciężkim, basowym tonem.

— Hmmm… Latte — odparł Victor wyciągając przed siebie ręce. Wolno, w geście relaksu położył je na ciemnym blacie baru i ponownie sprawdził czas. 15, a jej wciąż nie ma — pomyślał zaczynając się irytować. Nie lubił jak ktoś się spóźnia, a jeszcze bardziej jak nie zadzwoni i nie uprzedzi. Toż to jest czysta ignorancja.

— Zerka na ciebie. Zrób coś z włosami — rozkazała Ewa bacznie obserwując każdą, nawet najmniejsza reakcją aktora.

Alicja odstawiła kubek z czekoladą niebezpiecznie blisko krawędzi, nie na tyle jednak by mężczyzna miał powód by ingerować. Uśmiechając się do książki przyłożyła flirtownie dłoń do szyi i zaczęła bawić się kosmykiem włosów, okręcając go wokół palca.

— Dobrze, dobrze. Patrzy się — relacjonowała koleżance. — Teraz zarzuć je w bok by lepiej widział twój profil.

Alicja usłuchała i tej propozycji, przeczesując falujące się włosy wyćwiczonym gestem, tak by wszystkie były trochę w nieładzie i po jednej stronie. Drugą dłoń położyła luźno na udzie, dobrze wiedziała, że jego wzrok tam powędruje.

— Proszę bardzo, pana latte — wtrącił się John w niemy flirt Alicji. Na blacie została postawiona mała, wpół przezroczysta filiżanka.

Na gładkiej, białej powierzchni kawy, w bliżej nieznany Victorowi sposób, został wydrukowany napis „TO JEST TWÓJ SZCZĘŚLIWY DZIEŃ!”.

— Oczywiście… — westchnął i wsypał do środka półtorej łyżeczki cukru, po czym zaczął energicznie mieszać, tak by z napisu nic nie zostało. — 15:10 i wciąż jej nie ma! Nawet nie raczy zadzwonić!

— Coś mina mu zrzedła. Zaśmiej się, tylko subtelnie — zaproponowała Ewa nie spuszczając z nich oka.

Victor siedział wyprostowany i najzwyczajniej w świecie popijał kawę, co wydawało się Ewie niezwykle intrygujące. — Te jego umięśnione ramiona tak delikatnie trzymają tą małą filiżankę… — pomyślała zaskoczona. — Czyżbym zaczynała widzieć w nim to, co Alicja? — zaśmiała się w myślach. Ogólnie ciemni blondyni nie byli w jej typie, ale Victor tego dnia wyglądał naprawdę dobrze. Przede wszystkim zgolił tą śmieszną kozią bródkę pozostawiając jedynie wąsy, a dłuższe włosy zaczesał gładko do tyłu, przez co jego piwne oczy jeszcze bardziej się odznaczały w tle jaśniejszej skóry.

Mężczyzna niemal kończył już swoją kawę, kiedy usłyszał obok siebie cichy, lecz dźwięczny śmiech. Ponownie spojrzał w prawo na wyjątkowo piękną kobietę. Jej twarz wydała mu się dziwnie znajoma, chociaż nie wiedział gdzie mógł ją wcześniej widzieć.

Pełne usta, górna warga na kształt serca, dolna lekko opuszczona i to wszystko w kolorze ciepłego różu. Nie, na pewno jeszcze ich nie całował — wywnioskował zadowolony. Piękne kości policzkowe, idealnie prosty nos niczym jak u prawdziwej księżniczki oraz roześmiane błękitne oczy w ciemnej oprawie. Jak on mógł je gdzieś przeoczyć? — zastanawiał się podekscytowany. — Tylko jak tu zacząć rozmowę, kiedy wciąż czekam na tą głupią babę od reklamy?

— Alicja, coś on jest nie teges. Patrzy się na ciebie, ale wygląda niepewnie. Zrób coś do cholery, bo odejdzie! — powiedziała cicho, lecz zdecydowanie Ewa.

— No oczywiście, „zrób coś”, tylko co? Mądrala — przemknęło Alicji przez myśl i ponownie zarzuciła włosami, tym razem obiema dłoni do tyłu. Małe szoł ukazujące jej koronkowy stanik poprzez rozpięcie koszuli było zupełnie przypadkowe, tak samo jak szturchnięcie stopą piszczeli Victora, kiedy przekładała nogę na nogę.

— Oh! Najmocniej przepraszam — powiedziała zaskoczona takim obrotem sytuacji. Pierwszy raz ich spojrzenia się spotkały i Alicja poczuła elektryczny dreszcz na skórze.

— Nic nie szkodzi — przemówił bardzo męskim głosem aktor i już gotów był rozpocząć rozmowę, kiedy ledwo, co skończył zdanie, a Alicja raptownie poderwała się z miejsca. Momentalnie chwyciła za otwartą książkę i zaczęła pakować ją do torebki.

— Coś się stało? Coś powiedziałem nie tak? — zapytał zszokowany jej reakcją. Ona była przerażona po jego słowach!

— Nnnie, nic — wyjąkała sięgając po zielone słuchawki leżące do tej pory po jej prawej, tak by Victor ich wcześniej nie widział i właśnie wtedy zdarzył się ustawiony wypadek. Alicja „niechcąco” przewróciła kubek z czekoladą na blat baru robiąc przy tym sporo hałasu oraz dwie duże plamy na jego jasnych nogawkach.

— O Jezus Maryja! — wykrzyknęła lekko przesadnie, a jej oczy zrobiły się jeszcze większe z udawanego przerażenia. — Ja, ja, ja zapłacę za czyszczenie — zaoferowała jąkając.

Victor wstał z miejsca i zaczął rozglądać się za chusteczkami, ale niczego nie mógł znaleźć, więc spojrzał ponownie na przestraszoną piękność przed nim. Przerażona Alicja drżącymi dłońmi parokrotnie zaczesywała włosy za uszy prosząc by zostawił rachunek w barze, a ona go odbierze w wtorek. Jej oczy się zaszkliły stając się kryształowo niebieskimi, wzbudzając w nim poczucie winy. To przez niego ta mała księżniczka będzie płakać! — wyrzucał sobie aż niespodziewanie dziewczyna wybiegła z kawiarni nie pozwalając mu dojść do słowa.

— Ej! Zaczekaj! — krzyknął i bez namysłu rzucił się za nią chwytając za jej przedramię w drzwiach baru. Szczerze przerażona Alicja zaczęła się z nim szarpać. Przecież ona musi mu uciec by go sobą zaintrygować! Nie może stanąć i gadać jak miliony innych dziewczyn przed nią. Trzeba zarzucić przynętę i na jej wybawienie pojawiła się Ewa. Cała nieznośnie wręcz radosna i podekscytowana, zaczęła prosić Victora o autograf oraz wspólne zdjęcie. Wymachując przed nim telefonem podskakiwała tuż obok. Aktorowi nie pozostało nic innego jak puścić rękę dziewczyny, która zniknęła niezwłocznie za rogiem.

Parę minut później Ewa zadzwoniła do koleżanki cicho komentując całe zajście — Chylę czoła! Zagrane pierwsza klasa, muszę przyznać — wyszeptała patrząc na wciąż stającego w tym samym miejscu, Victora.

— Co robi? Jaką ma minę? — dopytywała się Alicja zmierzając szybkim krokiem do salonu tatuażu nieopodal.

— Nic, stoi i się patrzy na ulice. Ręce ma w kieszeni, a mina? Zamyślona. Ciężko rozgryźć, co oznacza, ale szoł dałaś cudny. Nie podejrzewałam ciebie o taki talent — pogratulowała koleżance siadając wygodniej na swoim fotelu. Nie pierwszy raz Alicja tak ją zaskoczyła, mimo że znają się od przedszkola.

Kiedyś przyniosła do swojego domu jaszczurkę twierdząc, że złapała ją w lesie i trzymała tak przez cztery dni aż jej matka dostała prawie zawału, kiedy zobaczyła nowe, domowe zwierzątko córki, chodzące sobie po ścianie ich dużego pokoju.

Później, niespodziewanie przez nikogo, postanowiła wziąć udział w olimpiadzie z chemii. Przedmiotu, który nienawidził jej równie bardzo jak zalane miasto deszczu, a tu nagle Alicja zajęła piąte miejsce! Szok przeżyty przez jej nauczycielkę był widoczny przed dobre dwa tygodnie — zaśmiała się Ewa wypluwając z buzi bardzo twardy kawałek ciasta. Rozejrzała się dookoła sprawdzając czy ktoś, był świadkiem jej wypadku, ale wszyscy na jej szczęście zajęci byli sobą. Zapewne, nikt również nawet nie zauważył sytuacji przed barem…

Victor usiadł z powrotem na swoim miejscu. Podekscytowanie związane z jego nowym odkryciem było aż nadto widoczne, czego barman nie mógł wprost przeoczyć, to że i tak miał do niego zagadać to co innego.

Druga część przedstawienia, o tytule „męska duma”, zaraz się zacznie — pomyślała Alicja zbliżając się do dużego, białego budynku z nowoczesnym graffiti półnagiej kobiety za szkła.

Alicja, wyjęła słuchawkę z ucha i zakończyła rozmowę z Ewą, a następnie, przybierając na powrót przestraszoną minę, zdecydowanie pchnęła plastikowe drzwi i skierowała się do małej pracowni na tyłach, ulubionego miejsca jej szefa.

Bez słowa minęła Sean’a robiącego tatuaż na kostce kobiety i wyszła na korytarz. Pospiesznie skręciła w prawo i chwyciła za klamkę — ludzką dłoń. Stanowczo ją ścisnęła i zamek w drzwiach puścił.

W wąskim pomieszczeniu, przy zwykłym biurku z lampą, siedział Nick, średniej budowy mężczyzna z kolczykiem w brwi oraz dużymi tunelami w uszach.

Zaskoczony tak raptownym wejściem, podniósł wzrok. Widok przerażonej Alicji wzbudził w nim niepokój.

— Ali? Co się stało? — zapytał zatroskany momentalnie wstając ze swojego fotela. Każdy jego krok został uwydatniony dźwiękiem uderzającego o siebie metalu, jak widać dwa łańcuchy przyczepione do luźnych dżinsów mogły spełniać jeszcze inną rolę niż tylko ozdobną.

Alicja spuściła głowę w dół zasłaniając włosami twarz. Łzy były już na jej policzkach, kiedy Nick odważył się delikatnie wziąć ją w swoje dłonie i podnieść do góry.

— Ali? — zapytał ponownie wymawiając zdrobnienie jej imienia w typowy, amerykański sposób.

— Nick — powiedziała cicho Alicja patrząc na mężczyznę stojącego tuż na przeciw. Gdyby był młodszy, a ona nie miała swego celu, to kto wie, może skusiłaby się na krótką przygodę — pomyślała widząc bardzo przystojnego mężczyznę przed sobą. Jego opalona skóra oraz niemal czarne oczy kontrastowały z siwymi, lecz wciąż modnie ściętymi, włosami. Tatuaż na szyi przedstawiający finezyjny kontur gitary, który pasował do niego idealnie, sprawiał że aż się chciało odkryć resztę wzoru skrytego pod białą koszulką.

— Tak?

— Muszę wziąć natychmiastowe wolne. Chciałam ci tylko o tym powiedzieć — wyjaśniła zdejmując jego dłonie ze swojej twarzy, ale ich nie puszczając. Wydały się jej bardzo delikatne, kiedy Nick się odezwał

— Boże drogi, co się stało? Ktoś ci zmarł?

— Nie, nic w tym rodzaju. Cienie przeszłości nagle dały o sobie znać — wyjaśniła wymijająco, po czym ocierając łzy dodała — Nie będzie mnie przez parę dni, dacie sobie radę?

— Oh kochanie, przecież że jakoś sobie damy radę. Weź tyle dni ile potrzebujesz.

— Dziękuję Nick. Zadzwonię — rzekła odwracając się do drzwi. Ciemny pokój nagle wydał się jej bardzo ciasny i potrzebowała z niego wyjść jak najszybciej.

— Ali, czy mogę ci jakoś pomóc? — zapytał, kiedy była w progu.

— Już mi bardzo pomogłeś Nick. Dziękuję — odparła i ruszyła przed siebie.

Mężczyzna tak bardzo nie chciał jej stracić, mimo że nic ich nie łączyło, to gdzieś tam głęboko pragnął mieć ją dla siebie. Był w pewnym sensie od niej uzależniony, a tych parę dni mogło dużo zmienić. Może nawet postanowiłaby wrócić do Polski? — przeszło mu przez myśl patrząc jak niemal równa mu wzrostem piękność odchodzi.

Kiedy Alicja rozmawiała z Nickiem, Ewa wciąż siedziała w kawiarni nie spuszczając wzroku z Victora.

Aktor ponownie usiadł na swoim krześle i zamyślony bawił się papierową podstawką do napoi. Obracał ją między palcami raz po raz uderzając o plastikowy blat baru.

— Taaak, ona ma coś w sobie — zaczął barman stając z boku. Leniwie chwycił za białą, cieniutką ścierkę i zabrał się za polerowanie szklanych kubków stojących w równych rzędach zaraz obok niego.

— Znasz ją? — zapytał Victor zaskoczony takim rozpoczęciem rozmowy. John uśmiechnął się znacząco mówiąc

— Czy ją znam? Ciężko powiedzieć. Przychodzi tutaj na przerwę, kiedy pracuje i czasem rozmawiamy, ale Ali zazwyczaj woli być sama.

— Ali? Czyli pracuje gdzieś w okolicy?

— W „cierniu”, salonie tatuażu — wyjaśnił John śmiejąc się do siebie. — Chociaż nie wiem, dlaczego akurat tam, bo z tego co wiem to dziewczyna ma wykształcenie i jest śliczna jak z obrazka, a marnuje się w tak zwykłym miejscu.

— Gdzie dokładnie jest ten salon? — dopytywał się Victor zupełnie zapominając o umówionym spotkaniu. Teraz chciał tylko ją odnaleźć i przeprosić za cokolwiek jej zrobił.

— Na Dziesiątej. Duży biały budynek ze szklaną kobietą.

— A tak, wiem gdzie to jest — oznajmił dopijając ostatni łyk zimnej kawy, następnie wstał i wyciągnął portfel by zapłacić.

— Lepiej od razu daj sobie z nią spokój, tylko zmarnujesz swój czas. Mężczyźni tacy jak my nie mają u jej szans, za wysokie progi jak dla nas — westchnął smętnie barman podnosząc szklankę do góry pod światło. Kuźwa, kolejna smuga! — przeklął w myślach wyrzucając swemu szefowi skąpstwo, toż już dawno powinni mieć nową zmywarkę.

— Ha. Mimo wszystko spróbuje — zaśmiał się Victor dosadnie. Przyrównanie go do zwykłego barmana z piwnym brzuchem godziło w jej męską dumę. Toż on jest top aktorem, zarabia miliony i może mieć każdą, nie tylko pierwszą lepszą ślicznotkę z podrzędnego baru.

— Ona już nie jednego takiego, co stroszy piórka spławiła, podobnie zrobi i z tobą kolego — dodał mierząc Victora wzrokiem od stóp do głów. — Nie jednego… — powtórzył podchodząc do nowo przybyłych klientów. Pozostawiony z tą myślą Victor wyjął z portfela banknot studolarowy i położył go pod swoim kubkiem. — I co ty na to mądralo?

— Halo? Alicja! — powiedziała Ewa do koleżanki tym razem przez zwykły telefon, a nie zestaw. — Victor właśnie wyszedł i według Johna idzie do ciebie.

— Ok, mnie już tam nie ma, wracam do domu — odpowiedziała rozglądając się w obie strony, po czym przeszła na drugą stronę ulicy. — Kupić coś na kolacje?

— Nie, dzisiaj zamawiamy pizzę! Po takim dniu się nam należy — wyjaśniła patrząc wprost w zamglone oczy barmana. Ona już dobrze wiedziała, o czym on akurat teraz myśli. No cóż, wszystkie jego erotyczne pragnienia zostaną spełnione jutro — pomyślała uśmiechając się do mężczyzny, po czym powróciła do przerwanej rozmowy z koleżanką.

— Łu — hu! — wykrzyknęła w między czasie podekscytowana Alicja. Dzisiejszy dzień uważała za po prostu boski, w pracy jeszcze przed przerwą, zaoferowano jej podwyżkę, mimo iż nic szczególnego tam nie robi, najzwyczajniej w świecie umawianie ludzi na określone godziny, kiedy będą mogli mieć zrobiony tatuaż.

W dodatku krótko po tem, zadzwoniła jej siostra z wieścią, że spodziewa się dziecka. — Pierwszy bobas w rodzinie! Jej! — wykrzyknęła wówczas do telefonu. No i najważniejsze, spotkanie z Victorem. Po takim przedstawieniu oraz uszczypliwym komentarzu Johna, to już tylko kwestia czasu aż będą razem — myślała skręcając w boczną uliczkę gdzie na drugim piętrze brązowego budynku nr 4, znajdowało się jej marne mieszkanie.

W tym samym czasie Victor pchnął drzwi salonu. Sean odwrócił głowę spoglądając na gościa i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Oto stoi przed nim arcymag Jiviush z Lorik. Podekscytowany wstał ze swojego stołka i przywitał aktora w charakterystyczny dla filmu sposób.

Przyjemnie zaskoczony Victor również przejechał najmniejszym palcem po lewym oku, dokładnie, kropka w kropkę tak samo jak robił to na filmie. Sean nie mógł już dłużej wytrzymać i poprosił go o autograf, po czym zapytał, w czym może pomóc.

— Szukam pewnej dziewczyny, podobno tutaj pracuje. Wysoka, ciemne włosy — powiedział lekko speszony. Jeszcze nigdy nie przydarzyło mu się nic podobnego. Zawsze ludzie się do niego garnęli, a teraz to on szuka anonimowej piękności, która na jego widok uciekła z prędkością światła. Ciekawe — myślał śmiejąc się z całej sytuacji.

— A, chodzi pewnie o Alicję. Zaraz jej poszukam — odparł mężczyzna z długim kucykiem czarnych, prostych włosów i zniknął w korytarzu.

— Alicja… — powtórzył cicho próbując wymówić polską wersję imienia. — Tak magicznie…

„Cierń” wyglądał jak typowy salon tatuażu tylko w lekko nowoczesnym wykonaniu. Na ścianach oczywiście powieszone zostały klasyczne wzory czaszek, róż oraz ptaków — raczej mało ciekawe propozycje według Victora. Obok postawiony został wysoki i wąski kaktus z bardzo długimi kolcami, tak jakby mało igieł było w tym miejscu — pomyślał i odwrócił się by spojrzeć na przeciwległą ścianę, również białą. Ta dla odmiany go zaciekawiła. Widniały na niej zdjęcia przeróbek nieudanych tatuaży oraz ich wersja końcowa, czyli zupełnie nowy, oryginalny cover.

— Alicja wyszła — powiedział Sean, za którym podążał Nick. Właściciel spojrzał na aktora oraz jego zaplamione spodnie podejrzliwie, ale nic się nie odezwał.

— Kiedy będzie, mam sprawę do niej.

— Nie wiem, szef powiedział, że wzięła natychmiastowe wolne i nie wiadomo, kiedy wróci — wyjaśnił Sean na powrót siadając na swoim stołku przy zupełnie niezainteresowanej klientce.

— Czy mógłbym w takim razie dostać jej numer telefonu. To coś pilnego — kontynuował Victor tylko pobieżnie spoglądając na opartego o ścianę Nicka, który wyglądał jakby zaraz miały mu puścić nerwy. Obie zaciśnięte w pięści ręce, trzymał w kieszeniach spodni,, a jedną nogę zgiął w kolanie i oparł stopę o ścianę za sobą. Wszystko mogło się wydawać, że jest okej, gdyby nie wyraz jego twarzy, Nick patrzył na Victora jak na najgorszego wroga. Głowę podniósł wysoko, by różnica wzrostu między mężczyznami nie była aż tak duża, lekko przymrużył oczy i mocno zacisnął szczękę. Kiedy padło pytanie o numer telefonu do Alicji, Nick nie czekał na Seana tylko sam szybko odpowiedział uśmiechając się fałszywo — To są prywatne dane i niestety nie możemy ich nikomu udzielać.

Aktor spojrzał na właściciela salonu niepewny czy, aby dobrze rozumie jego sygnały. — To może ja zostawię swój numer telefonu i przekażecie go jej, kiedy wróci? — zapytał, mimo iż z jego strony to było raczej stwierdzenie, gdyż już wyciągnął swoją wizytówkę i położył ją na metalowym blacie biurka. Nie doczekując się żadnej odpowiedzi, bądź też reakcji ze strony mężczyzn, opuścił salon w bardzo złym nastroju. Już dawno nie miał tak dziwnego dnia…

— To co teraz robimy szefie? — zapytał Sean rozpoczynając tatuowanie kolejnego skrzydła motyla. Jeszcze nigdy nie musiał wykonywać tak badziewnego projektu, ale skoro klientka się uparła na swój własny rysunek, to nie mógł przecież odmówić.

— Jak co? Cicho sza. Nikogo tutaj nie było. To przez niego Alicja może wrócić do Polski… — wyjaśnił drąc elegancką wizytówkę na małe kawałki.

— Może to coś naprawdę ważnego. A, Nick zapomniałem — Sean szybko zmienił temat w obawie, iż znowu wyleci mu z pamięci informacja — Dzwonili z „Blasków i cieni”. Jeśli nasza reklama ma się ukazać w kolejnym numerze to musisz przesłać im zdjęcie w lepszym formacje.

— Lepszym formacie? Czyli niby jakim? — dopytywał się zirytowany. Toż wszystko już im dałem ponad tydzień temu.

— Nie wiem. Ta dziewczyna co dzwoniła też nie wiedziała dokładnie o jaki format proszą, bo tylko przekazała wiadomość. Lepiej zadzwoń i się dowiedz, bo nie zwrócą nam pieniędzy.

— Jezu, zawsze coś…


***

Wieczorem, jak było uzgodnione, dziewczyny zamówiły pizzę. Tej nocy nie żałowały sobie dodatków, więc po części Alicji był podwójny ser, pieczarki oraz potrójna szynka, a Ewy, kurczak z ananasem oraz słodkimi papryczkami, na wierzch oczywiście polały sos czosnkowy i oglądając po raz setny"szósty zmysł”, relacjonowały sobie wzajemnie całą sytuację z Victorem.

— Spanikowałam! Mówiłam ci, że on coś nam wywinie. Inaczej byłoby za łatwo — skomentowała Alicja leniwie kładąc dłoń na pełnym brzuchu. Pół pizzy to stanowczo dla niej za dużo, szczególnie jeśli się zamawia rozmiar „dla bohaterów”.

— Nie przesadzaj. Wszystko wyglądało naturalnie — oznajmiła pewnie Ewa. Na włosach właśnie położyła nową farbę i musiała odczekać kolejnych dwadzieścia minut zanim mogła zrobić cokolwiek innego prócz siedzenia w fotelu. — Zagrałaś idealnie. Tak samo jak w szóstej klasie, pamiętasz? Uciekłaś wówczas Piotrkowi. Udałaś, że chodzi po nim mega wielki pająk?! — zapytała śmiejąc się na wspomnienie sytuacji, kiedy to siedziała na ławce na sali gimnastycznej, razem z innymi uczniami oglądając mecz siatkówki między szkołami. Trójka zawsze ich ogrywała, ale tym razem siły zdawały się być wyrównane i za wszelką cenę Ewa chciała obejrzeć ten mecz do końca, niestety, Alicja zrobiła zamieszanie i siłą zabrała ze sobą.

— Hahaha, no pewnie, że pamiętam. Chciał mnie wówczas poprosić bym została jego dziewczyną.

— No, a ty byłaś na maksa zakochana w Pawle Grudzie.

— Och… On to był boski po prostu. Wysoki, wysportowany, zabawny… Do dziś pamiętam ten jego czarujący uśmiech — westchnęła Alicja rozmarzona.

— A list pamiętasz? — dodała Ewa rozbawiona miną koleżanki.

— Jak mogłabym zapomnieć, takiej żenady to nigdy w życiu nie przeżyłam — odparła wracając do rzeczywistości. Skrycie wciąż sobie wyobrażała ich, jako parę zakochanych w sobie nastolatków.

— No Ali, powiedz mi w końcu, co ci się wówczas umaniło żeby wysłać mu list miłosny? Aż tak zdesperowana byłaś? — dodała Ewa wycierając przygotowaną wcześniej chusteczką, spływającą farbę za lewym uchem.

— Oh no, co poradzę. Chciałam zwrócić na siebie jego uwagę — odparła speszona. — Kto wiedział, że jego młodszy brat znajdzie list i będzie go czytał ludziom po szkole.

— Przynajmniej Paweł zachował się w porządku i zbił go na oczach wszystkich. Swoją drogą, po jaką cholerę zatrzymał list skoro nie był zainteresowany? Mógł go przecież wyrzucić. — powiedziała po krótkiej przerwie.

— Mnie się wydaje, że on wówczas nie był jeszcze pewny czy jest gejem i badał swoje odczucia. Wiesz, czy chce teges z dziewczynami czy z chłopakami. Taki… Taki… Nie wiem jak to nazwać, może dowód, że jeśli zatrzyma list i będzie miał jakieś pozytywne odczucia, że dziewczyna wyznaje mu miłość, to może nie będzie gejem? On chyba się wówczas bał tego wszystkiego, pomyśl tylko, ósmoklasista, najlepszy bramkarz w szkole i tu nagle woli facetów. Toż wszyscy natychmiast by się od niego odsunęli.

— Mówisz jakbyś chciała mnie przekonać, że geje też są okej — powiedziała Ewa patrząc na zegarek, jeszcze osiem minut. — Ja nic do nich nie mam. Co mnie obchodzi, kto z kim i jak się bzyka. Nie moja broszka.

— No tak, ale ciacho to on był — podsumowała Alicja na powrót przypominając sobie, znacznie upiększone wspomnienia o dawnej miłości.

Ewa spojrzała na leżącą na łóżku koleżankę z niemym westchnieniem. Wiedziała, że Alicja ją bardzo lubi i ceni sobie ich przyjaźń, jednak od czasu, kiedy razem zamieszkały, miewała dziwne huśtawki nastrojów oraz uczuć z nią związanych. Niekiedy panicznie chciała być kimś więcej w jej życiu, pragnęła by ona spojrzała na nią w inny niż dotychczas sposób. Kiedy indziej nie mogła sobie wyobrazić ich dwóch, jako pary. Ona i Alicja razem? Toż to absurd.

— To kiedy chcesz wrócić do pracy? — zapytała zdołowanym tonem Ewa starając ignorować głosy w swojej głowie.

— Nie wiem. Może za tydzień? Zrobimy sobie małe wakacje. Tylko ty i ja, całe dnie na plaży — zaproponowała radośnie. Na powrót usiadła na łóżku i zobaczyła niemal rozzłoszczoną minę dziewczyny. — Co się stało? Za długo? Mogę wrócić za parę dni jak chcesz.

— Nie, tydzień jest w sam raz. W końcu Victor też potrzebuje czasu by jego ego popracowało. Poza tym, nie sądzę by zajęło to aż tyle czasu. Widzicie się codziennie rano, więc powinno pójść szybko, w tę albo inną stronę — dodała bez entuzjazmu. Cztery minuty, w sumie to może już iść pod prysznic i spłukać farbę — pomyślała podnosząc się z fotela.

— Tę czy inną? Oczywiście, że w tę! Nie ma innej opcji — żywo odparła Alicja zaczesując swoje długie włosy w luźny kok na czubku głowy. — Nie po to rzuciłam studia, a ty niezłą pracę w banku, by teraz wątpić. Uda się i tyle. Zobaczysz, za rok będę top gwiazdą, będziemy na wszystkich ich tych galach, wszędzie będą nas zapraszasz, a w wolnym czasie będziemy podróżować.

— Obie? A co z Victorem? — zapytała zaskoczona odpowiedzią. Nigdy nie rozmawiały na temat przyszłości „po” spotkaniu z Victorem, wszelkie plany zawsze się odnosiły do tego jak to wykonać. Czas późniejszy był omijany.

— Myślałam, że wiesz, on jest tylko środkiem, trampoliną do wybicia.

— To dlaczego akurat on? Mógłby być każdy inny, a takich starych, sławnych aktorów omotać byłoby dziecinnie prosto.

— No tak, zgadzam się, ale musiałabym w końcu kiedyś pójść z nimi do łóżka, a stare druty jakoś mi się nie widzą. Już wolałabym ten swój zatęchły akademik do końca życia. — wyjaśniła rzeczowo.

— No proszę, szczerze mówiąc to naprawdę sądziłam, że się ślepo zakochałaś w Victorze i dlatego tak na niego nalegałaś. Przyjemnie słyszeć, że to nic poważnego i nie będę musiała oddawać ciebie do psychiatryka na koniec.

— Mamy plan i tego się trzymajmy. Wszyscy przecież wiedzą, że nie jestem typem matki polki i nudzi mnie wszystko co stałe, a że akurat on, bo czemu niby nie — Alicja zaśmiała się sięgając do nocnej półki po laptopa, chciała jeszcze sprawdzić Facebooka oraz pocztę zanim się na dobre położy spać.

— Właśnie — powiedziała Ewa nieświadomie i skierowała się w stronę ubikacji. Teraz to naprawdę miała mieszane uczucia. Po części się cieszyła z tak czystej sytuacji w związku z Victorem, ale z drugiej strony odczuwała swego rodzaju złość, której nie mogła w żaden sposób ukierunkować. Jak nic zbliża się okres…


Tej samej nocy, lecz znacznie później, dźwięk piosenki „Ride” zbudził śpiącego Victora. Nie pewny czy wciąż śni czy też już nie, przetarł oczy i po ciemku sięgną po leżący obok telefon. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie nagiej Beatte, jego menadżerki.

— Cześć Vic — powiedziała niezwykle spokojnie jak na siebie, kobieta. — Właśnie zadzwonił do mnie Jack, zaczynamy z samego rana.

— Już? Ktoś nie miał studia przed nami?

— Mieli, ale wyrobili się wcześniej i możemy zacząć o 8:30.

— Jezu — Victor westchnął niemrawo i zaczął trzeć zaspane oczy. — Toż to jest trzy godziny jazdy. Która jest godzina? — zapytał siadając na łóżku. Za oknem drzewa z jego ogrodu leniwie kołysały się na tle żółtego księżyca. Była pełnia.

— Dwadzieścia pięć po trzeciej. Będę u ciebie za pół godziny, więc się zbieraj.

— Dobra. Będę gotowy — oznajmił kończąc rozmowę ze swoją menadżerką — byłą dziewczyną — okazjonalnie kochanką, jak ją nazywał w myślach.

Mężczyzna wstał z łóżka i nacisnął, średniej wielkości kulę jednocześnie przekręcając ją w lewo. Pilot do ekranów — ścian był równie orginalny jak sam projekt.

Przyciemnione, żółte światło zaczynało stopniowo rozświetlać cały pokoju, tak by po minucie przejść w przyjemny, słoneczny odcień. Mógł oczywiście nastawić cokolwiek innego, jak chociażby super realistyczny spacer po parku, gdzie każdy milimetr ekranów ścian ukazywałyby dokładnie to, co mógłby zobaczyć jeśliby się na taki spacer wybrał. Latające ptaki, kołyszącą się trawę pod stopami, ludzie go mijający (fakt za każdym razem są te same osoby gdyż jest to tylko nagranie, ale efekt i tak był zniewalający). Plany, montaż oraz dodatkowe motywy kosztowały go miliony, ale za to teraz może „przenieść” swoją sypialnie gdzie tylko zechce.

Ubrany tylko w bokserki podszedł do rozsuwanych szaf i wyciągnął sportową torbę, którą następnie położył na łóżku i zaczął zapełniać ubraniami. Parę zwykłych koszulek oraz spodni powinno być w sam raz, pomyślał kierując się do toalety. Szybki prysznic tym razem musiał mu wystraszyć.

***

Następnego dnia rano, zmęczona biegiem Alicja ciężko usiadła na kanapie przy ścianie w swojej ulubionej kawiarni. Nerwowo odstawiła poranną kawę na stolik nawet jej nie próbując, tylko dygoczącą dłonią wybrała numer do Ewy. Po czterech sygnałach, które wydany się Alicji całą wiecznością, usłyszała znany sobie zaspany pomruk koleżanki.

— Ewa! Nie było Victora! Rozumujesz?! On dzisiaj nie biegał! — powiedziała szybciej i głośniej niż tego chciała.

— Jak to? — zapytała nie do końca rozumiejąc sens jej słów.

— No co, „jak to”? Nie było go dzisiaj w parku. Zawsze jest, a dzisiaj go nie było! Coś jednak wczoraj zjebałyśmy i się nam wywinął.

— Nie ma takiej opcji. Może jest wierzący i podszedł do kościoła?

— O tej porze? To już tylko musiałby się modlić o cud, bo normalni ludzie chodzą w niedzielę na mszę, a nie pięć godzin przed — odparła sarkastycznie. Jego niespodziewane odstępstwo od ich wspólnej rutyny bardzo ją zaniepokoiło. Czyżby naprawdę coś zrobiła nie tak? — Mówię ci, coś jest na rzeczy. Czuję to — dodała zagryzając dolną wargę.

— Ali, nie panikuj. Może był wczoraj w jakimś klubie albo gali czegoś tam i zapił, a teraz najzwyczajniej w świecie odsypia?

— Może, ale wątpię. Na pewno coś mu się nie spodobało, może za mocno się wyrywałam? Albo sparzyłam mu nogi i teraz go pieką? Nie wiem.

— Ja też nie wiem. Lepiej wracaj do domu to pomyślimy co dalej. Nie ma sensu byś teraz tam siedziała jak go nie było w parku.

— Masz rację, zaraz będę.

Yhh, boże i co teraz? — pomyślała po zakończeniu rozmowy. Toż wczoraj świętowały ich wspólny sukces, a jej się nawet śniło jak kręci się razem z Victorem na karuzeli… Było tak romantyczne…

***

Dwa kolejne dni nie przyniosły żadnych rezultatów, Victor wciąż nie biegał, czym doprowadzał Alicję do białej gorączki. Na ich szczęście był już wtorek, dzień nieoficjalnego, nieuzgodnionego, a wręcz „niewyczekiwanego” spotkania — czyli, odbiór rachunku za pranie.

— Na pomoc! Ewa, w co mam się ubrać? — zapytała zdesperowana Alicja w momencie, kiedy koleżanka weszła do mieszkania.

— Jeszcze nie poszłaś? — odparła zaskoczona patrząc na siedzącą na podłodze Alicję. Wszystkie ubrania obu dziewczyn zostały porozrzucane po ich całym, klaustrofobicznym mieszkaniu.

— Nie, bo najpierw nie było go w parku, znowu nawiasem mówiąc — zaczęła rozdrażniona. — W sumie to zaczynam się do tego przyzwyczajać i zaraz będę biegać dla siebie, a nie dla niego, dlatego też sądziłam, że lepiej będzie jak odczekam trochę z pójściem do 3D bo, skoro rano go nie było, to pewnie nie było go również w barze. Później zaczęłam szukać, w co się ubrać bo wiesz, muszę wyglądać ponętnie, ale nie wulgarnie, w dodatku jest tak gorąco, że wszystkie moje sukienki odpadają… I tak mi zeszło — zakończyła niemal płacząc.

— A co z sukienką co ci przyniosłam? Nie nadaje się? — zapytała podchodząc bliżej. Widok zapłakanej koleżanki był dla niej czymś nowym. Zawsze uważała ją za niezwykle silną psychicznie, a teraz rozkleja się bez powodu.

— Jakiej sukienki? — padło pytanie i Ewa ściągając ze zdziwienia brwi, skierowała się do drzwi ich wspólnej sypialni, na których wisiał wieszak i coś w worku ochronnym.

— Nie mów mi, że przez ostatnich parę godzin nie zauważysz tego?! — dopytywała się zaskoczona Ewa przynosząc jej prezent. — Toż specjalnie ci tak powiesiłam, żebyś nie przeoczyła. Kupiłam ją wczoraj przed pracą i jak wróciłam to już spałaś, więc zostawiaj ci ją tam by się nie pogniotła.

— Dla mnie? — Alicja zapytała niedowierzając i rozsunęła zamek. Na widok łososiowego koloru, oczy jej zabłysły z zadowolenia i nie czekając nawet pół sekundy zaczęła ją przymierzać. Pasowała idealnie.

— Boże — szepnęła cicho na wydechu. — Jest piękna — dodała niedowierzając swemu szczęściu.

— Wiem. Kiedy tylko ją zobaczyłam pomyślałam o tobie i tym spotkaniu — wyjaśniła Ewa przyglądając się zgrabnemu ciału koleżanki. W tym kolorze było jej niezwykle do twarzy, a złote, cieniutkie obręcze pod szyją oraz biustem dodatkowo podkreślały jej kształty. — Do tego nałożysz swoje złote sandały i będzie bosko.

— Ale przecież widział mnie w nich ostatnio…

— To i lepiej, masz być zwykłą dziewczyną, co ma tylko kilka par butów. Normalną, a nie super mega bogatą gwiazdeczką.

— Jeszcze taką będę — dodała śmiejąc się na głos. Rozradowana Alicja kręciła się w koło zupełnie jak dziecko, a sukienka przyjemnie falowała razem z nią.

— Szkoda, że John jest na urlopie, dałby nam cynk, kiedy Victor tam będzie to byśmy miały pewność, że go spotkamy, a tak będziesz musiała trochę tam posiedzieć. Oczywiście, zakładając, że jeszcze go nie było — powiedziała wciąż patrząc na roześmianą Alicję. W tym jednym momencie wyglądała tak pięknie i niewinnie za razem, że na tle całego tego bałaganu oraz lekko zapleśniałej ściany, wydawała się być całkowicie nierealna. Podążając za głosem w głowie, Ewa wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni czarnych, roboczych spodni i zrobiła jej zdjęcie.

— Na pewno jeszcze go nie było, czuję to — odparła wesoło Alicja i stanęła w miejscu. Wszystko wokół niej wirowało…

***

— Nie wierzę! — powiedziała zaskoczona Ewa do telefonu.

— To uwierz! Nie spodobałam się mu i dlatego nie przyszedł. Dlatego pewnie też już nie biega po parku tylko gdzieś indziej, bo nie chce bym do niego zagadała — wyjąkała niemal płacząc Alicja.

— Oj na pewno tak nie jest. Może po prostu plamy się sprały i nie potrzebował pralni?

— Ty sama słyszysz, co mówisz? — zapytała opryskliwie Alicja wracając późną nocą do mieszkania. Szła chodnikiem bardzo szybko chcąc uciec od wszechogarniającego ją uczucia odrzucenia. Nie chciał jej! — krzyczały jej myśli. — Tu wcale przecież nie chodziło o to czy plamy się spiorą ani czy ma pieniądze na pralnię, tu była mowa o spotkaniu. Moim i jego we wtorek! Spodnie były naszym pretekstem przecież.

— Kochanie — westchnęła zatroskana Ewa. Chciała pocieszyć koleżankę, ale nie wiedziała jak. Takiego obrotu sytuacji żadna z nich się nie spodziewała. Sądziły, że po „nawiązaniu kontaktu”, Victor padnie u jej stóp i będzie dziękował losowi, że zrzucił mu z nieba anioła, a on tymczasem rozpłynął się w powietrzu pozostawiając obie z niczym. Czas uciekał…

Zanim Ewa dokończyła zdanie, Alicja się rozłączyła. Była już na ich klatce schodowej, więc nie było sensu by rozmawiała przez telefon. Rozżalona wolno weszła na pierwsze piętro i stanęła pod drugimi z lewej, ciemnozielonymi drzwiami mieszkania.

Niemal płacząc z żalu, chwyciła za klamkę i zaczęła wkładać klucz do zamka, lecz Ewa ją uprzedziła. Widząc zaniepokojoną twarz koleżanki, momentalnie opuściły ją ostatnie uczucia złości, nie mogła przecież gniewać się na nią za to, że Victor jej nie chciał. Nie na nią, w końcu była jej najlepszą przyjaciółka, niemal drugą połówką, która rzuciła wszystko by spełnić jej marzenie i nie chciała niczego w zamian. W tym momencie Alicja zdała sobie sprawę jak wielką rolę w jej życiu odgrywa Ewa, gdyby nie ona, nie składałaby do najlepszego liceum w ich miejscowości, które później otworzyło kilka drzwi przed nią oraz zaowocowało paroma ciekawymi znajomościami. Ona również, słysząc tak szalony plan by udać się do stanów, rzuciła wszystko i zaczęła planować podróż krok po kroku. Począwszy od aplikacji o wizę, poprzez znalezienie mieszkania oraz pracy, a teraz zapewne będzie powrót do domu, który również dokładnie zaplanuje.

Ewa podeszła do Alicji i ją objęła. Strumienie łez zaczęły płynąć niepohamowanie…

***

Na drugi dzień, w środę, Victor właśnie kończył pakować swoją torbę, zbierając się do powrotu, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek, była 10:26. Miał jeszcze pół godziny, ale za dobrze znał Beatte by nie wiedzieć, że to ona przyszła po niego przed czasem.

Podszedł do białych, zdobionych drzwi i otworzył je mamrocząc „cześć”.

— Cześć Vic — odpowiedziała kobieta i weszła do środka. — Słuchaj usłyszałam w radiu, że był wypadek na autostradzie i są straszne korki, więc pomyślałam sobie, że może zamiast kisić się w samochodzie, to może skoczymy gdzieś na dwie godzinki? Co ty na to?

— Okej, nigdzie mi się nie śpieszy — powiedział nakładając jedną ze swoich ulubionych koszul z krótkim rękawem.

— To ci się raczej nie przyda — zaśmiała się podchodząc do niemal całkowicie spakowanej torby, z której następnie wyciągnęła szorty oraz zwykły podkoszulek.

— To niby gdzie mnie zabierasz?

— Na prywatną plaże zaraz obok. Tylko vipy mogą sobie na nią pozwolić, więc zabookowałam dla nas resztę dnia. Poleżymy sobie na słońcu i nie będziemy robić nic, bo ja jestem psychicznie wymęczona po tego typu nagraniach z Jack’iem.

— No ciężko czasem było — przyznał Victor ubierając się w przygotowany przez kobietę zestaw.

— Czasem? Toż to wampir energetyczny w czystej postaci — odparła kładąc się na krańcu łóżka. — Wczoraj to już się modliłam by tylko znowu mu jakiś gówniany pomysł nie przyszedł do głowy, bo jeszcze nas przetrzyma. Palant jeden. Dwa dni zdjęć zamienił w niemal cztery.

— Trzy jak już, a poza tym to jakoś nie wyglądałaś by ci to przeszkadzało. Ciągle tylko mu nadskakiwałaś i śmiałaś z jego kiepskich żartów.

— A co innego miałam robić? Jedno z nas musi załatwiać ci kontrakty.

— Zapewne — odparł parodiując jej styl chodzenia oraz stania podczas rozmowy. Beatte początkowo nie zwróciła na to uwagi aż do momentu, kiedy Victor oblizał swoje usta w charakterystyczny dla niej sposób.

— O ty! — powiedziała z udawaną złością, po czym rzuciła w niego miękką, podłużną poduszką, na której się opierała.

— Co? Może kaweczki Jack’u kochany? — kontynuował chodząc po pokoju boleśnie wypinając pierś do przodu, a pośladki do tyłu. — Może muffinka? To jest świetny pomysł! Genialny! — parodiował menadżerkę jeszcze przez moment aż ta rzuciła się na niego i po kobiecemu zaczęła okładać go pięściami dla żartu. Victor głośno roześmiał się i zaczął ją przepraszać, po czym stanowczo chwycił za nadgarstki i przyciągnąć do siebie.

— Może zostaniemy tutaj? Po co nam jakaś plaża? — zaczął delikatnie całując jej skroń. Czuł jak cała się napina w oczekiwaniu. Wolno podniosła głowę do góry i odnalazła jego usta. Wpiła się w nie całkowicie, podczas gdy on władczo położył sobie jej dłonie na swojej szyi i podniósł do góry tak by na nim usiadła.

— Mmm — wymruczała, kiedy niosąc ją w kierunku łóżka, zaczął mocno całować jej szyję. — Na pewno zostanie znak — pomyślała tracąc resztki zdrowego rozsądku. Jaka ona była jego spragniona.

Cały akt nie trwał nawet dwudziestu minut, co im w ogóle nie przeszkadzało gdyż oboje bardzo się zmęczyli.

— Nowy tatuaż — oznajmił spoglądając na egipskie hieroglify pionowo wytatuowane na jej boku.

— Tak. Podoba ci się? — zapytała z obawą w głosie. Patrzyła mu w oczy próbując odczytać jego nastawienie do jej nowej modyfikacji ciała.

— Teraz tak, ale na starość będziesz wyglądać okropnie. Mówiłem ci — wyjaśnił przejeżdżając kciukiem po kolorowych znaczkach.

— E tam, liczy się tu i teraz, a skoro tobie się podoba to się cieszę — oznajmiła wesoło. Czuła jak ogromny ciężar spada z jej serca. Mogła niemal usłyszeć ten hałas uderzanego o podłogę kamienia.

Została zaakceptowana, tylko to się liczyło, dlatego w przypływie radości zaczęła całować go po twarzy aż musiał ją siłą powstrzymać. Roześmiani oboje zastygli na moment w swej pozie. On leżąc na wznak przykryty pomiętą koszulką, ona na nim, patrząca z uwielbieniem jak i rezerwą.

Beatte wiedziała, że Victor nie jest dla niej, że jak bardzo go potrzebuje, tak bardzo powinna go od siebie odpychać, a mimo tego dalej trwała w tym nie–związku będąc zupełnie od niego uzależnioną. To było chore, on sprawiał, że czuła się chora, fizycznie oraz psychicznie i nic nie mogła na to poradzić.

Mężczyzna delikatnie, lecz stanowczo położył ją obok siebie i usiadł na łóżku.

— Zbieraj się Bea. Czas jechać — oznajmił łaskocząc jej bosą stopę.

— A plaża? — zapytała zaskoczona, czym tylko wywołała uśmiech na jego twarzy.

— Dobrze wiemy po co plaża była nam potrzebna, a skoro już wykonaliśmy punkt finałowy, niektórzy to dwa razy nawet — dodał kiwając głową na kobietę — to równie dobrze możemy się teraz pokisić w samochodzie, jak to ujęłaś — dokończył, po czym podniósł w górę jej stopę i delikatnie pocałował poniżej palców. Decyzja została podjęta, nie miała, po co z nim dyskutować.

***

Kiedy Victor wraz ze swoją menadżerką byli w połowie drogi, Alicja weszła do Ciernia. Wiedziała, że o tej porze będzie w salonie spokój i będzie mieć czas by się czegoś dowiedzieć o ostatniej wizycie Victora. Może akurat zostawił dla niej wiadomość, że nie będzie go przez jakiś czas, dlatego nie przyszedł we wtorek? — łudziła się Alicja podchodząc do swojego miejsca pracy. Wysokie biurko z metalu i białego plastiku aż zachęcało, aby jakoś je pomalować, zwłaszcza w takim miejscu jak salon tatuażu.

Włożyła swoją torebkę do jednej z szuflad i w tym momencie zjawił się Sean z kubkiem kawy w ręku. Zaskoczony niespodziewanym powrotem dziewczyny, omal jej nie udusił z radości.

— Alicja? Wróciłaś? — zapytał niechętnie wpuszczając ją ze swych objęć.

— Tak, a miałam nie wrócić? — odparła ze smutnym wyrazem oczu. Ewa jej poradziła, aby udawała przygnębioną dzięki temu, jeśli ją w salonie lubią, by ją rozweselić, powiedzą jej od razu, że super bohater kina akcji pytał o nią.

— No nie wiem, Nick wszystkim tak mówił, że być może nie wrócisz. Wiesz jaki on jest, lubi dramatyzować i siać panikę.

— Wiem, czyli nic się nie zmieniło podczas mojej nieobecności? — zapytała podchwytliwe i niby nie zainteresowana zaczęła przeglądać najnowsze wzory tatuaży.

— O! Mam takiego newsa, że szczęka ci opadnie i będzie się toczyć i toczyć i jeszcze dalej toczyć — powiedział z wyraźną ekscytacja w głosie. Alicji serce zamarło w oczekiwaniu. — Jest! Victor zostawił mi wiadomość! — cieszyła się w duszy nie wierząc w swoje szczęście. — On wcale mnie nie odrzucił!

— Nick został wylosowany w jakimś konkursie i jako główną nagrodę dostanie tusz świecący w ciemności. Nie będzie go widać w ciągu dnia tylko w nocy. Jedyny w swoim rodzaju!

Alicja nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć gdyż czuła jakby właśnie skoczyła z wieżowca i wszystko przestało mieć dla niej sens. Victor jednak naprawdę jej nie chciał.

— To jest na razie tusz testowy, więc może być ciężko z potencjalnymi klientami, ale jeśli wszystko będzie okej i żadne cholerstwo im się nie pojawi pod skórą, to ruszą z masową produkcją — kontynuował nie zwracając uwagi na nietęgą minę koleżanki. Upił kolejny łyk kawy i usiadł na pikowanej sofie pod ścianą. Wolną ręką zaczął energicznie gestykulować. — Wiesz, jaki to przełom? Teraz każdy będzie mógł robić sobie tatuaż bez obaw czy później przyjmą go do jakiejś pracy.

— Fajnie — odparła zduszonym głosem. Siedziała pochylona na swoim krześle ze wzrokiem utkwionym w kartkach.

— Wyobraź sobie, idzie para do łóżka i w ciemnościach kobieta widzi jego… — mężczyzna chrząknął rozbawiony gdyż nie wiedział jak ma nazwać męskie przyrodzenie przy Alicji, wulgaryzm który już miał użyć nie bardzo do niej pasował — no, i on się świeci! Tak cały albo w paski albo jak już tam sobie klient zażyczy. Możliwości są nieograniczone.

— Są jakieś zastrzeżenia?

— Producent się obawia, że skoro tusz jest całkowicie organiczny to będzie się stopniowo wchłaniał aż zupełnie się rozpuści.

— To nie dobrze. Po jakim czasie całkowicie zniknie?

— Tego nikt jeszcze nie wie. Mamy rok na testy, więc chyba sądzą, że w ciągu tego czasu powinne być widoczne zmiany.

— Kiedy zaczniemy? — zadawała pytania jedno po drugim obojętnym tonem i strumienie łez nagle spłynęły po policzkach. Została odrzucona! — Ta myśl krzyczała w jej myślach i nie mogła już dłużej wytrzymać. Zakryła twarz dłońmi, próbując odgrodzić się od świata oraz problemów. Podporządkowała całe swoje, oraz Ewy życie, Victorowi i temu by z nim być, a on po jednym spojrzeniu ją odrzucił!

— Ali? — Sean wypowiedział miękko jej imię wstając z siedzenia. — Co się dzieje? Masz problemy? Wiza ci się kończy? — kontynuował swoją zgadywankę podchodząc coraz bliżej. Kiedy stanął tuż obok, Alicja w akcie desperacji odwróciła się w jego stronę i chowając twarz w jego brzuchu. Musiała się wypłakać…

Na całe szczęście nie ma teraz w salonie Nicka, bo gdyby zobaczył jak obejmuje Alicję, to z miejsca pewnie zostałby odprawiony za chociażby napaść seksualną — myślał, kiedy zaczął gładzić jej włosy by się uspokoiła. To, że traktuje ją całkowicie jak koleżankę, nie miałoby znaczenia.

— Sean, muszę wyjść — oznajmiła rozdygotanym głosem wycierając resztki łez.

— Oczywiście. Mogę jakoś ci pomóc? — zapytał, kiedy go wymijała.

— Na razie nie, dziękuję — odparła nawet na niego nie patrząc, po czym pchnęła drzwi wyjściowe i opuściła salon.

— Oh Ali, gdybyś tylko wiedziała, kto o ciebie pytał — pomyślał sięgając z powrotem po swoją kawę.

***

— Wstawaj. No już — ponaglała Ewa wciąż jeszcze leżącą w łóżku Alicję. — Do cholery!

— Nigdzie nie idę — odburknęła rozzłoszczona, że koleżanka nie chce dać jej spokoju. — Ileż można biegać? Toż i tak go już nie będzie.

— Zapewne, ale zrób to dla mnie. Obiecuję ci, że jeśli do niedzieli Victor się nie pojawi, to wymyślę dla nas jakiś inny plan i tak czy siak, będziemy na tej imprezie w Cannes.

— Już to widzę — odpowiedziała spod przykrycia. — Może zacznę wybierać już sukienkę, co?

— Ej! Czy kiedyś cię zawiodłam? — zapytała urażona podchodząc do łóżka Alicji by ściągnąć z niej lekki koc. Wrzaskom i piskom nie było końca, a rozczochrana Alicja wylądowała w swoim obcisłym topie koloru wściekłego kanarka oraz czarnych leginsach.

— Nienawidzę cię — powiedziała na odchodne do Ewy, kiedy ta stała przy drzwiach by je zamknąć za wychodzącą koleżanką.

— Kochasz mnie — odparła ze słodyczą w głosie. Alicja wolno zaczęła schodzić w dół po schodach, kiedy Ewa przekręciła klucz w zamku. Wciąż trzymając swój uśmiech na twarzy, teraz już bardziej przerażający niż miły, pospiesznie podeszła do swego łóżka i wyjęła spod niego czarny plecak. Szybko ubrała się w schowane w nim ubrania i ruszyła za Alicją do parku. Nie mogła teraz przepuścić nawet najmniej szansy na powodzenie ich planu.

***

Była 7:34 rano. Słońce przyjemnie świeciło zza koron drzew, na jeziorze kaczki żywo kwakały, a parę osób spacerowało z psami.

Park był na wzór kwadratu otoczonego czarnym, metalicznym ogrodzeniem z potężnymi, jasnymi kolumnami przy wejściach. Zaraz za nim, usypano wysokie wzgórza by całkowicie go odgrodzić od hałasu miasta. Z zewnątrz było podobnie, bardzo mało można było zobaczyć, co się dzieje w środku.

Na wzgórzach posadzono drzewa oraz krzewy dając spacerowiczom wystarczającą ilość cienia. Następnie, bardziej w głąb parku, były różne atrakcje jak chociażby stoły do ping ponga z wyblakłymi, czerwonymi blatami, niedaleko obok były trzy stanowiska dla graczy w szachy z wbudowanymi zegarami oraz białymi parasolami. Trochę dalej była strefa dla najmłodszych dzieci, a w niej była oczywiście piaskownica, dwie huśtawki, tor przeszkód oraz zjeżdżalnia. Dla bezpieczeństwa oraz komfortu rodziców, wszystko było ogrodzie kolorowym płotem na kształt kredek, czyli świat idealny dla każdego malucha.

Dla starszych dzieci był plac zabaw po drugiej stronie okrągłego jeziora. Przejść tam można było po długich, białych mostach i właśnie teraz Alicja biegła po jednym z nich.

Victor wrócił!

Widziała jak biegnie swoje pierwsze okrążenie, gdy tylko znalazła się na terenie parku i teraz nie mogła myśleć o niczym innym niż o tym, że za parę minut go minie i co się wówczas może zdarzyć. Czy on coś się odezwie? Czy chociaż zwolni tempo czekając na jej reakcję, a może jest mu zupełnie obojętna i nie zrobi nic? Ona przecież nie powinna zaczynać rozmowy skoro tak od niego uciekała, chociaż? Może właśnie dlatego, jako swego rodzaju przeprosiny, powinna zagadać pierwsza? A jak mi nic nie odpowie? Ja się zatrzymam powiem „cześć”, a on nawet nie zareaguje? O nie, pierwsza nie zrobię kolejnego kroku! — postanowiła w myślach wciąż nie pewna czy powinna się cieszyć czy złościć z jego powrotu.

W swych rozważaniach Alicja nie uwzględniała jeszcze jednego czynnika, Ewy, która ubrana od stóp do głów w luźne czarne ubranie, czapkę z daszkiem oraz okularach, nie przypominał siebie w najmniejszym stopniu.

Dziewczyna siedziała na ławce czekając na właściwy moment by wkroczyć do akcji. Jej misja zaraz dobiegnie końca i będzie mogła od jutra wylegiwać się w łóżku, a nie jak głupek, cichaczem ubierać się w męskie ubranie i siedzieć w parku czekając na powrót „wielkiego” Victora.

Kiedy nadszedł czas, czyli moment, kiedy Alicja wbiegała na ostatnią prostą swego codziennego biegu, a Victor miał ją minąć za parę minut, Ewa ruszyła na swoim rowerze z szaleńczą prędkością kierując się wprost na plecy Alicji. Ominęła ją w ostatniej sekundzie, ale to i tak wystarczyło, aby na oczach Victora zahaczyć bokiem kierownicy o jej ramię. Zszokowana Alicja straciła równowagę i najpierw uderzyła kolanem o twarde, ziemniste podłoże, a następnie upadła na wyciągnięte dłonie i przeturlała się dwa razy nim zatrzymała się na dobre.

Dziewczyna leżała na ziemi z zamkniętymi oczami. Ból, który właśnie odczuwała nie pozwalał jej się podnieść chociażby po to, by sprawdzić jak się ma sytuacja z kolanem i dosłownie parę sekund później usłyszała męski głos.

— Nic ci nie jest? — zapytał Victor kucając obok. Teraz już wiedział, kogo mu przypominała jego uciekinierka z kawiarni. On przecież widywał ją zawsze jak biegał!

Zaskoczona dziewczyna spojrzała spod przymrużonych powiek, lecz nic nie odpowiedziała. — Nosz kurwa! Teraz się zainteresował! — złościła się mimo, iż wiedziała, że cała sytuacja nie była jego winą. — Przecież teraz to na bank wyglądam okropnie.

Mężczyzna ostrożnie podniósł ją do pozycji siedzącej i zaczął pobieżne oględziny. Najbardziej oczywiście ucierpiało kolano, które zaczynało już puchnąć, następne w kolejności były pozdzierane dłonie oraz łokieć, a na samym końcu broda z drobnym otarciem.

— Nie wygląda to za dobrze. — Oznajmił i niczym superbohater, wziął ją na ręce gotowy nieść swoją wybrankę w stronę zachodzącego słońca.

— Musimy jak najszybciej zawieźć cię do lekarza. — Mówił szybko i zdecydowanie nie pozwalając jej dojść do głosu. — Na pogotowiu to będziemy czekać do jutra i niczego konkretnego się nie dowiemy bez przyjęcia, więc sądzę, że lepiej będzie jak pojedziemy do mojego lekarza od razu. Ma prywatną klinikę i zna się na tego typu upadkach. Ze dwa lata temu, — kontynuował przechodząc przez bramę parku — jak kręciliśmy „ochroniarzy w akcji” koledzy z planu nawoskowali czymś podłogę przed moją garderobą i się poślizgnąłem. Chłopaki założyli oczywiście, że jeśli upadnę, to zrobię to do tyłu, dlatego szli za mną, gotowi łapać mnie w każdej chwili, a ja dziwnym trafem poleciałem do przodu, no i bach na kolano. — Opowiadał wesołym tonem by zająć cierpiąca Alicję podczas czekania na taksówkę. — Oczywiście od razu wezwano pogotowie. Kolano miałem jak dwa twoje, no i się nasiedziałem na urazówce by w końcu zobaczyć lekarza, a tam, że to nic takiego i mogę wracać do domu. Dajesz wiarę? Nie mogłem zgiąć nogi albo, chociaż na niej stanąć, a oni, że jest okej. Na szczęście poszedłem do Jeffa, swojego lekarza i zrobił mi prześwietlenie. Diagnoza? Przemieszczenie rzepki. Bolesna sprawa, nie życzę nikomu. Przez 4 tygodnie musiałem nosić ortezę, więc dużo scen grał mój dubler. No, a potem rehabilitacja — kontynuował zaraz po tym jak usadowił ją wygodnie na tylnym siedzeniu taksówki oraz podał adres lekarza.

***

W tym samym czasie Ewa oddawała „pożyczony” rower sąsiadowi z góry. O tej porze i tak nie był mu potrzebny gdyż trzy i pół godziny temu wrócił z nocki, więc teraz spał w najlepsze niczego nieświadomy.

W jaki sposób Ewa o tym wiedziała? Chyba sama nie była tego do końca pewna. Jakby po prostu ktoś jej to powiedział tylko nie pamiętała ani kto, ani kiedy.

Podeszła do drzwi swojego mieszkania wciąż się nad tym zastawiając. Często znała tego typu rzeczy zupełnie jakby miała ukryte zdolności i wyczuwała je na odległość.

— Tak właśnie Ewa, masz supermoce — powiedziała do samej dziwne dziwne męskim głosem nie myśląc o cierpieniu koleżanki ani przez sekundę. Cel uświęca środki.

***

Po dwóch godzinach Victor oraz kuśtykająca Alicja, szykowali się do opuszczenia przychodni.

— Dziękuję. Gdyby nie ty, to pewnie dalej bym leżała w parku i nie miała sił się podnieść — oznajmiła Alicja podchodząc do recepcji by się wypisać.

— Na pewno tak by nie było — zaśmiał się Victor idąc tuż obok.

— Haha, znam siebie i wierz mi, byłoby dokładne jak mówię.

— Proszę, pani rachunek — wpadła do rozmowy szczupła kobieta. Zaskoczona Alicja tak nagłym sprowadzeniem na ziemię, chwyciła za podana kartkę papieru i nie mogła uwierzyć własnym oczom. — Jezus Maryja! Do jakiego miejsca ty mnie zabrałeś? Teraz to chyba będę musiała sprzedać nerkę żeby zapłacić za zbite kolano. Nie mam tyle pieniędzy! — rzuciła przerażona. — Co ja teraz z tym zrobię?

Zawstydzony Victor podrapał się za uchem przepraszając — Nooo… Zapomniałem o cenach, chodziło przecież byś została jak najszybciej zbadana… I… — kontynuował żałując swojej spontaniczności. — Wybacz mi, mój błąd. Proszę załączyć wszystko do mojego konta — rzekł ponad głową Alicji do tej samej, promienie uśmiechniętej recepcjonistki.

— Ale ja nawet nie wiem czy, albo kiedy będę mogła zwrócić ci całą sumę. Jesteś pewien? — zapytała patrząc mu prosto w oczy.

— A czy ja mówiłem, że to pożyczka? — odprał, lecz kiedy dziewczyna nic mu nie odpowiedziała dodał — ale jeśli wciąż czujesz, że jesteś mi coś dłużna, to ja mogę coś wymyślić.

— O nie, nie chce być kupioną. Wolę znać warunki od razu — wyjaśniła groźnie marszcząc brwi, czym tylko go rozbawiła. Taka drobna i bezbronna dziewczyna, w dodatku kulejącą i z liśćmi we włosach oraz brudną szyją, mu grozi. — No więc? — ponaglała. Skrzyżowała ręce na piersiach wciąż trzymając w nich swój rachunek. Przecież mu go od tak nie odda!

— W sumie, jeśli nalegasz to potrzebuje kobiecej ręki do prowadzenia domu. Ja sam nie mam do tego głowy, a coraz ktoś mnie odwiedza i widzi cały mój syf.

— Czyli co? Sprzątanie i pranie? Bo ja nie gotuje — oznajmiła stanowczo nie spuszczając z niego wzroku.

— Okej. Sprzątanie i pranie. Czasem prasowanie? — dopytywał z wyciągniętą przed siebie ręką.

— Ale tylko czasem — podkreśliła chwytając jego dłoń w geście zawarcia umowy.

— Wow! No to super! Czy mogę teraz wszystko przelać na pana konto panie Victorze — zaszczebiotała radośnie kobieta przerywając im kontakt wzrokowy.

— Oczywiście.

— Victorze? Tak masz ma imię? Victor? — zapytała Alicja, kiedy przeszli przez rozsuwane drzwi przychodni. Ciepły wiatr rozwiał jej włosy.

— Tak, nie wiedziałaś? — zapytał żartobliwie niedowierzając.

— Tak przypuszczałam, ale w filmach wszystkich was tak upiększaja, że nie byłam do końca pewna.

— To znaczy, że wyglądam lepiej na żywo czy w filmie? — zapytał spoglądając na nią zaczepnie. Alicja od razu podjęła jego grę i tym samym tonem wyjaśniła

— Oczywiście, że w filmach. Jesteś tam bardziej napakowany.

Przekomarzali się jak nastolatkowie jeszcze przez pewien czas aż podjechała taksówka i oboje do niej wsiedli. W samochodzie nić porozumienia oraz flirtu, została brutalnie zerwana przez szarą rzeczywistość, czyli w tym przypadku, głośną indyjską muzykę, której nie w sposób było przekrzyczeć.

Alicja została odstawiona pod swój brązowy budynek, a rozochocony Victor pojechał dalej. W głowie już układał plan działania, nie zdobędzie przecież Alicji od tak sobie. Widać dziewczyna zna swoją wartość i nie poleci na byle co, a on ma na to tylko dwa miesiące. Równo sześćdziesiąt dni!

***

— Archaniele najświętszy! Co ci się stało? — wykrzyknęła Ewa widząc wchodzącą do mieszkania koleżankę.

— Upadłam w parku — oznajmiła wesoło, kuśtykając do fotela by na nim usiąść.

— Jesteś pewna, że nie potrącił cię samochód? Wyglądasz jakby cię przynajmniej jeden przejechał. — Ewa podeszła do Alicji i zaczęła się przyglądać jej kolanu, które wyglądało okropnie i było teraz oklejone trzema rażąco zielonymi taśmami wspomagającymi.

— Dzięki bogu jakiś palant w parku na mnie wjechał — wyjaśniła śmiejąc się podejrzanie wesoło.

— „Dzięki bogu”? Alicja może ty się walnęłaś przy okazji w głowę? Pokaż no — zapytała momentalnie przeczesując potargane wosy koleżanki.

— Przestań, tylko kolano i ręce, ale on był cudowny — westchnęła patrząc zamglonym wzrokiem w ścianę poza Ewą.

— Jezus Maryja! Alicja kto taki? Ten bydlak co ci to zrobił? Na serio nie walnęłaś się w głowę? Może kotś ci dał jakieś małe, białe tabletki zamiast panadolu i teraz gadasz od rzeczy? — pytała poważnie zaniepokojona stanem psychicznym koleżanki.

— Nie nosz ci przecież mówię, że Victor i jak leżałam na ziemi to się mną zajął i zawiózł do przychodni i dostałam rachunek na 12 500 i…

— Masz do zapłaty 12 patyków! — wykrzyknęła Ewa przerażająco piskliwym głosem. — Nie mamy tyle! Nie mamy nawet połowy i to razem wzięte! — krzyczała przerażona. Chwyciła mocno za swoje krótkie włosy i zaczęła je nerwowo skubać.

— Wiem, Victor już się tym zajął — wyjaśniła wciąż będąc w innym świecie.

— Aha, a w jaki sposób zamierzasz mu zwrócić taką sumę? — dociekała Ewa dwuznacznym tonem, który od razu wyrwał Alicje ze strefy marzeń.

— Boniu Ewka, on ma się we mnie zakochać, a nie przelecieć, więc się nie martw. Znam nasz plan aż za dobrze. Będę u niego sprzątać.

— A dasz radę pogodzić pracę w salonie i sprzątanie u niego? Ile godzin dziennie? Ile dni w tyg? Jak długo masz to odrabiać?

— Nie ustaliliśmy jeszcze szczegółów, nawet nie wiem gdzie mieszka, dlatego sądzę, że on tak tylko chciał, bym się trochę z nim pospotykała, a nie na serio prała mu gacie.

— No zobaczymy — podsumowała. Nie odrywając wzroku od koleżanki, zapytała po chwili — Ali jak się czujesz? Tak psychicznie, bo fizycznie to widzę. — Ewa niepewna, usiadła na przeciw koleżanki przypatrując się jej uważnie. — Oczy niby reagują normalnie tylko mówi jakoś nieskładnie. Kurna, może za mocno ją pchnęłam? — zastanawiała się by po chwili powiedzieć na głos — nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, mogę zostawić cię tu samą? Nie wyskoczysz z okna w porywie radości?

— Hahaha… Idź do pracy, ja się położę spać.

— Na serio, nie oszukujesz? Wiesz, ja naprawdę mogę zostać, jeśli tego chcesz.

— I zamęczyć mnie pytaniami. O nie wolę mieć święty spokój przez te chwilę jak cię nie będzie — wyjaśniła wystawiając język po dziecinnemu.

***

Późnym wieczorem zadowolony z siebie Victor kładł się spać. Jego plan zupełnie nieoczekiwanie zaczynał się ziszczać.

Uśmiechając się szeroko nastawił sobie w pokoju obraz zachodzącego słońca na plaży. Momentalnie na trzech ścianach pokoju pojawiła się turkusowo — błękitna woda z wysokimi, ostro zakończonymi skalami koloru żywego brązu. Pod nogami, czyli na podłodze, można było zobaczyć nawet najmniejsze ziarenka białego piasku.

Leżąc na wznak z podłożonymi rękoma pod głową, przypominał sobie rozmowę z Beatte. Jaka ona była zaskoczona, kiedy jej powiedział, że znalazł idealną kandydatkę.

— Niemożliwe! Przecież dopiero, co wróciliśmy z nagrań i nic mi nie mówiłeś, że masz kogoś! — krzyczała do słuchawki telefonu..

— Bo znalazłem ją dzisiaj, w sumie to trochę wcześniej, ale dziś się o tym upewniłem.

— Nada się? — dopytywała się kobieta.

— Nada. Śliczna jak anioł, przy tym z poczuciem humoru no i chyba trochę wykształcona, tak przynajmniej brzmi.

— Aha, aha, a jak ma na imię? — Beatte poczuła nagły przypływ adrenaliny, jeśli dziewczyna będzie spoko i wymyślą naprawdę zgrabną bajkę, to będzie się działo!

— Ma na imię Alicja. Jest…

— A? Aliszia? Skąd ona niby jest, co?

— Z Polski.

— Boże drogi, nawet nie jestem pewna gdzie to do końca jest. To Europa tak?

— Między Niemcami, a Rosją. — Po stronie kobiety zapadła chwila milczenia. Victor postanowił jej nie informować, że tę wiedzę zdobył dopiero dzisiaj. Niech sądzi, że jest mądrzejszy.

— No mniejsza z tym, jak się poznaliście — pytała nie dając mu sekundy by sam zaczął wszystko opowiadać.

— W skrócie to biegłem w parku i potrącił ją rowerzysta. Upadła, trochę się potłukła, a ja wziąłem ją na ręce i zabrałem do Jeffa. Oczywiście zapłaciłem za rachunek — mówiąc to zaśmiał się znacząco i kobieta pojęła w lot, co miał na myśli.

— No przecież, nawet mnie na niego nie stać.

— I tak właśnie miało być, że będzie mi dłużna.

— Super! Wdzięczna za pomoc i dłużniczka za razem. Wszystko wymyśliłeś idealnie, tylko czy nikt nie rozpozna rowerzysty? Ma ktoś jakieś wasze zdjęcia jak ją niesiesz?

— Bea, ja tego nie zaplanowałem. Tak się po prostu zdarzyło i ja to wykorzystałem.

— Bomba! Po prostu bomba! To kiedy mi ją pokarzesz, muszę przecież sama ją ocenić.

— Przyjedź jutro z rana do parku. Zawsze tam biega.

— Jesteś pewien? Mówiłeś, że się pobiła, może jutro odpuści? — przypomniała próbując zasiać w nim wątpliwość, dzięki której nie będzie musiała zrywać się skoro świtu.

— Będzie na pewno, jest mi to przecież winna — zaśmiał się rozradowany i zakończył rozmowę.

Myślał jeszcze przez moment o swojej menadżerce, która była super pod kątem organizowania zleceń czy kontaktów dla niego, ale w tworzeniu historii, w których mogła go pokazać, jako niemal boga, była bezkonkurencyjna. Nikt nie mógł jej dorównać, a ten plan jest w dodatku piękny w swojej prostocie.

***

Następnego poranka było dokładnie tak, jak Victor przypuszczał. Alicja, mimo iż nie biegała to i tak była w parku.

Stała w krótkich, białych szortach oraz blado niebieskiej koszulce polo przy samym jeziorze. Z początku ciężko mu było odgadnąć czy to akurat ona gdyż miała okulary przeciwsłoneczne oraz włosy związane w kucyk w dodatku przykryte czapką baseballową, ale zielone taśmy na kolanie znacznie ułatwiły mu sprawę.

— Cześć — zaczął stając obok niej lekko zdyszany.

— O!? Cześć. Już po biegu?

— No, dzisiaj krócej bo mam siłownię w grafiku, więc tak tylko dla przyjemności.

— Tak jak i ja. Nie mogę biegać, ale coś mnie tu ciągnie. Chyba lubię poranki na świeżym powietrzu — dodała po chwili namysłu. Mężczyzna tylko skinął głową.

Kaczki jak na złość nawet nie podpłynęły do Alicji, która już wczoraj wymyśliła plan by być rano w parku i spotkać Victora. Te tymczasem nic sobie nie robiły z jej kawałków chleba i pływały w koło jeszcze niewłączonych fontann.

— To jak gotowa — zapytał i zobaczył zmieszaną minę dziewczyny. — Co jest? Rozmyśliłaś się? Zostawiasz mnie na lodzie?

— Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu nie jestem przygotowana na sprzątanie. — wyjaśniła pokazując na swój strój.

— Nic się nie martw. Co z pracą? Masz dziś wolne?

— Jestem jeszcze przez parę dni na urlopie.

— No to super — powiedział entuzjastycznie Victor i żywo klasnął w dłonie. — To co? Jedziemy? — Padło pytanie, ale on i tak już się odwrócił w stronę wyjścia z parku. Zrobił to z taką pewnością siebie oraz gracją, że zazwyczaj zdecydowana Alicja nawet nie zareagowała na tak subtelną oznakę dominacji.

Wyszli z parku i wolnym krokiem przeszli przez dwie ulice, gdzie wsiedli do najnowszego modelu jaguara. Można by powiedzieć, że dziwnym zbiegiem okoliczności samochód został zaparkowany przez samym „Cierniem”, ale mijałoby się to z prawdą.

 Czemu zaparkował akurat tutaj — zastanawiała się Alicja przezornie zapinając pasy bezpieczeństwa. — Przecież wie, że tu pracuję? John to potwierdził.

W tym samym czasie Victor pławił się w swym poczuciu zwycięstwa oraz wyższości nad tymi hujami, jak nazywał Nicka oraz Seana. Jak oni mogli go tak potraktować? Jak zupełne zero, a on przecież ma miliony! — wciąż nie dowierzał ich zachowaniu i nawet nie przeszło mu przez myśl, że o tej porze w salonie może nikogo jeszcze nie być, więc nikt nie zobaczy jego samochodu.

To, że Alicja przemilczała fakt, iż tam pracuje również umknął jego uwadze.

Dom Victora był istnym dziełem sztuki. Nawet największy przeciwnik nowoczesności by się nim zachwycił.

Długi podjazd pozwalał nacieszyć oko pięknie utrzymanym ogrodem z kaktusów oraz wysokich palm. Po lewej mignął Alicji jakiś posąg z metalu, ale nie miała wystarczająco czasu by się mu przyjrzeć gdyż właśnie skręcali w lewo i oto, ukazał się jej dom Victora w całej swojej okazałości.

Nie był on jakieś specjalnie duży, raptem parter i jedno piętro, ale mimo tego robił piorunujące wrażenie. Białe, gładkie ściany z ogromnymi oknami, postawiono na wzór prostokąta z wyraźnymi, spiczastymi rogami. Na nim leżał mniejszy prostokąt obrócony o jakieś dwadzieścia stopni do tyłu, przez co jego tylna część wystawała nieco poza ramy parteru.

Kolumna podtrzymująca ów przesunięcie łączyła dom z całkowicie przeszklonym, półkolistym tunelem, do którego właśnie wyjeżdżali Victor z Alicją. Mężczyzna wprawnym ruchem zaparkował samochód w wyznaczonym miejscu i od razu włączyły się światła w podłodze by podświetlić samochód jak w prawdziwym salonie. Silnik został zgaszony i oboje skierowali się w stronę wejścia głównego.

Zachwycona Alicja szła słuchając jak to Victor widząc ten dom od razu się w nim zakochał, lecz musiał go trochę unowocześnić i dobudować siłownię, która jest po drugiej stronie garażu — mówiąc wskazał na podwójne drzwi zaraz przy końcu tunelu.

— Fajnie ci, nikt ci nie sapie do ucha i nikt się na ciebie nie gapi jak jesteś zapocony.

— Haha, właśnie, a teraz zapraszam w moje skromne progi — dodał przekręcając klucz w zamku, po czym lekko pchnął drzwi przepuszczając ją przodem. Alicję od razu uderzył kontrast jego słów. Określenie „skromny” powinien odnosić się do żwiru przed bramą wjazdową do jego posiadłości, a nie do tego luksusu, co widziały teraz jej oczu. A ona płaci połowę swojej pensji za zatęchły apartament z całkowicie zardzewiałym kranem — myślała w duchu rozzłoszczona niesprawiedliwością. Tyle milionów ludzi na świecie tyra od świtu do nocy i ledwo wiąże koniec z końcem, a on, czy raczej wszyscy aktorzy za relaks na planie dostają miliony i pławią się w zbytku. Jeszcze bardziej zdeterminowana Alicja stanęła lekko z boku udając spłoszoną.

Zaraz po otworzeniu drzwi, miało się wgląd na niemal cały parter. Po lewej, czyli po stronie domu, która jest widoczna z podjazdu, była przestronna kuchnia połączona z jadalnią oraz mini miejscem wypoczynkowym.

Po prawej był salon z białymi, prostokątnymi sofami, na nich położone były siwe poduszki oraz wełniany koc, poza tym był również czarny, połyskujący stolik złożony całkowicie z różnej wielkości szuflad i oczywiście płaski, ogromny telewizor powieszony na ścianie. Dla kontrastu podłogę wyłożono drewnianymi panelami, co nieco odejmowało surowość pomieszczeniu.

— Więc to tutaj wracasz po pracy…

— Zazwyczaj — westchnął, po czym dodał ciężkim tonem. — Jak widzisz mieszkam sam i nie mam głowy by to ogarniać, zwłaszcza jak gdzieś coś nagrywam. Pracy raczej nie jest dużo, bo mam ogrodnika, a jedzenie codziennie mi przywożą, więc gotowanie też masz z głowy.

— Ej! Gdybym wiedziała, że i tak nie będę musiała gotować, to bym wyrzuciła prasowanie z obowiązków — powiedziała marszcząc swoje równe brwi i zaparła się pod boki, czym ponownie go rozbawiła.

 To tylko biznes — powtórzył sobie w myślach patrząc w dół w jej kryształowo niebieskie oczy. — Ale za to jakiż on słodki — dodał i zaprowadził ją najpierw do kuchni.

Pomieszczenie robiło wyrażenie bardzo zorganizowanego i uporządkowanego. Wszędzie były gładkie, czarne blaty bez wzoru, ściany białe z kamienia połaczono z elementami stali nierdzewnej. Zlew zainstalowany na podłużnej wyspie miał oczywiście kształt kwadratu i wyglądał na niepraktyczny. Był wąski tak bardzo, że Alicja wątpiła czy zmieści się w nim chociażby talerz, jednocześnie niemożliwie głęboki. Lodówka oczywiście w typowym amerykańskim stylu, miała podwójne drzwi, kuchenka niczego sobie no i było parę ozdób, nic specjalnego — pomyślała.

Za wyspą stał długi stół na dwanaście osób elegancko nakryty żywo zielonym obrusem oraz żółtymi kierując się a Victorem do ściany końcowej, gdzie było otwarte przejście do salonu. Niestety zanim tam się udali Victor otworzył wąskie drzwi po lewej i weszli do magazynku połączonego ze spiżarnią i wszystkim innym, na co nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca w domu.

Tak, więc znajdował się tam odkurzacz oraz wszystkie rzeczy potrzebne do sprzątania, następnie była zapakowana w ogromne pudło choinka z zamontowanymi lampkami, rzeczy do jego samochodów, mniejsza zamrażarka i kilkanaście plastikowych pudeł postawionych w równych rzędach. W tym pomieszczeniu również wisiał nowiutki, granatowy strój do sprzątania z białym zaokrąglonym kołnierzem oraz oddzielnym fartuszkiem.

— Proszę, to dla ciebie — powiedział Victor zdejmując wieszak z haczyka na ścianie. — Chyba twój rozmiar — dodał oceniając wzrokiem jej figurę.

— Dziękuję — odparła niedowierzając. — Czyli ja naprawdę mam u niego sprzątać?! — pomyślała sięgając po jej nowe, robocze ubranie i wyszła razem z nim z pomieszczenia.

— Łazienka jest za następnymi drzwiami i tam będziesz się mogła jutro przebrać.

— Jutro?

— No tak chyba będzie najlepiej. Dzisiaj zrobimy małą rundkę po domu, a następnie zapraszam na świeżo parzoną kawę i coś słodkiego. Co ty na to?

— Jak najbardziej — odparła podążając za nim w górę po schodach.

Na piętrze były tylko dwie sypialnie z łazienkami oraz stosunkowo mała pracownia. W niej na ścianie wisiał roczny plan zajęć i większych imprez oraz kalendarz na każdy tydzień. To w nim Victor zapisywał co ma kiedy zrobić i zazwyczaj o której godzinie. Wszystko było bardzo przejrzyste i sprawiało wrażenie niemal pustego, jedynie z bliska można było zauważyć miliony różnych rzeczy do zrobienia bądź castingi do odbycia.

Sypialnie pokazał jej jedynie przez drzwi mówiąc, że tu ogarnie on sam, po czym zeszli z powrotem na dół gdzie Victor nauczył ją przyrządzania idealnego latte z gładkim mlekiem i małą kropką na wierzchu. Cały trening trwał może z dziesięć minut gdyż Alicja, ku jego zaskoczeniu, pojęła wszystko w lot i mogli oboje usiąść.

Rozmawiali głównie o Alicji, o tym gdzie pracuje i jak to pogodzi ze sprzątaniem u niego, kiedy kończy się jej wiza i tego typu rzeczach. On natomiast powiedział o filmie romantycznym, do którego niedługo ruszają castingi i będzie próbował się do niego dostać. Nim się spostrzegli było już południe i Victor odwiózł Alicję z powrotem do jej mieszkania.

***

— Beat miałaś być dzisiaj rano w parku, co się stało? — powiedział zaniepokojony do automatycznej sekretarki, która po raz kolejny dzisiaj go przywitała. — Zadzwoń, martwię się. — zakończył kładąc telefon na marmurowy blat szafki toaletowej i zdjął ubranie. W całym tym zamieszaniu z Alicją, nie miał kiedy wziąć prysznica i teraz czuł jak się do wszystkiego lepi.

— A ja próbowałem ją oczarować, podczas gdy cały czas capiłem na odległość kilometra — myślał ubolewając. Kurek został przekręcony i ciepła woda zaczęła mu spływać po twarzy.

***

— Nooo…! Alicja, wyglądasz… Wyglądasz… — Ewa próbowała znaleźć właściwe określenie na wygląd koleżanki w nowym fartuszku.

— Gdyby mi jeszcze dał jakąś białą opaskę ze stojącą do góry koronką oraz pałeczkę do zbierania kurzu, to mogłabym udawać ze idę grać w pornolu, a nie zmywać podłogę. Ma facet wyobraźnię — dodała obracając się po raz kolejny przez dużym lustrem bez ramy.

— Nie jest źle. Nie masz żadnego dekoltu, a falbanki nadają wszystkiemu charakteru — wyjaśniła patrząc na koleżankę pod różnymi kątami, jakby to coś miało zmienić w jej wyglądzie. — Nie wyglądasz źle, tylko my nie jesteśmy do tego przyzwyczajone. Może tutaj tak się nosi? Żeby każdy z daleka wiedział, że jesteś sprzątaczką?

— Ale awansowałam. Miałyśmy zostać milionerkami, być sławne…

— I tak też będzie, musisz go tylko właściwie urobić jak to zawsze robisz z facetami.

— Yhym, może zapytamy o zdanie Stasia — odparła smętnie. Czarny humor jej nie opuszczał odkąd nałożyła swój fartuszek. — On naprawdę chce bym u niego sprzątała! — wciąż niedowierzała nie zwracając uwagi na minę koleżanki.

— Nie sądziłam, że go jeszcze pamiętasz.

— No pewnie, byłaś taka zabawna, kiedy jego udawałaś. Kiedy to było? Podstawówka? — Ewa przytaknęła skinieniem głowy i usiadła w fotelu. Słońce przebijało się przez żaluzje rzucając ma jej twarz poziome pasy, podczas gdy Alicja kontynuowała — Raz nawet pozwolił mi obciąć włosy twojej lalce.

— Tak i niekoniecznie wyszło jak wcześniej to zapowiedziałaś.

— Haha! Pamiętam jakby to było wczoraj, chciałam zrobić jej grzywkę, ale mi się nie udało i wciąż wyrównywałam, aż został tylko krótki jeżyk.

— Nom — podsumowała Ewa szczędząc komentarza, co do tej pory o sądzi o tamtej sytuacji.

***

Kilka dni później elegancko ubrany Victor siedział razem ze swoją menadżerką na beżowych, pikowanych fotelach w stylu wiktoriańskim. Właśnie przyniesiono im kawę i postawiono na okrągłym stoliku przed nimi. On, swoim zwyczajem, poprosił o latte, a Beatte o extra suche cappuccino. W napięciu oczekiwali na przyjście niezwykle wpływowej kobiety w całych stanach.

Pani Martinez stanowczo dyktowała ludziom, co jest trendy, a co nie, kto jest na topie, a kogo należy unikać. Była guru całego świata celebrytów, aktorów, modelek, piosenkarek i wszystkich innych znanych na całym świecie ludzi. Jej nie można było odmówić. Była niczym bóg ze swoją świątynią w formie magazynu o modzie i każdy musiał się dostosować.

Kobieta w swoim świecie osiągnęła już wszystko, poznała wszystkich, których warto było poznać i nic jej już nie ciekawiło. Od dłuższego czasu nie zrobiła niczego szalonego, dlatego ów propozycja wydawała się być idealną odskocznią od prowadzenia magazynu.

W związku z Victorem miała inne, niecodzienne zadanie. Nie miała go promować czy publiczne oceniać, przez co była bardzo podekscytowana i traktowała daną propozycję nie jako prośbę, ale jak swoiste wyzwanie. Miała być konsultantką w walce o Oscara!

— Victor swoją karierę w Hollywood zaczął niecałe trzy lata temu i za każdą rolę dostał nominację. Coś niesamowitego, ale to mu nie wystarcza i chce w końcu sięgnąć po złoto! — tak w skrócie opisała jej sytuację Beatte podczas rozmowy przez telefon. Niedługo potem oboje zostali zaproszeni do siedziby głównej magazynu, by przedyskutować ewentualny plan działania. Było to miesiąc temu. Bea wówczas o mało nie zwymiotowała od takiej ilości wylanej na nią krytyki, Victorowi natomiast się „upiekło” i został całkowicie pominięty w rozmowie obu kobiet.

Była 15:27, trzy minuty do umówionego spotkania. — Myślała zdenerwowana Bea próbując ukryć drżące ze strachu dłonie. Mocno je ze sobą splotła i położyła na kolanach by przynajmniej zachować pozory, że ostatnia krytyka po niej spłynęła. Kobieta spojrzała na siedzącego naprzeciw niej Victora i zrobiła duże oczy ze zdziwienia. Mężczyzna rozpiął marynarkę i rozstawił szerzej nogi, pochylił do przodu i zaczął, jak gdyby nigdy nic, pić kawę. — Jak tak można? On nie wie gdzie jest?! — złościła się w myślach Bea, lecz nie odezwała się ani słowem.

Aktor natomiast po paru łykach zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Najbardziej zaciekawił go sufit, który został podzielony i każdy kawałek wisiał na szarych linach tworząc bliżej nieokreślone figury geometryczne, a każda z nich miała własne podświetlenie rzucając białe światło do pomieszczenia. Dzięki temu biuro nie potrzebowało żadnego wiszącego oświetlenia czy stojących lamp. Wszystko „padało z nieba” jak to określił Victor, kiedy postanowił się podzielić z Beą swoim odkryciem.

— Nie masz o czym teraz myśleć tylko, że nie ma tu żyrandoli? To siedziba mody, źródło stylu, więc robią tu, co tylko chcą, a tobie nic do tego. Lepiej myśl co ona ci zaraz powie. Może będziesz musiał stać się gejem i co wtedy? — zaatakowała go menadżerka i żadne z nich się już nie odezwało aż do momentu przyjścia Pani Martinez.

Kobieta mimo swego wieku wygląda oszałamiająco, a zmarszczki czy całkowicie białe włosy tylko podkreślały jej urodę.

Tego dnia ubrała się w czarny, dopasowany kostium oraz białą, gładką koszulę z ogromną różą pod szyją. Włosy miała ułożone w okiełznany bałagan. Do tego staranny, mocny makijaż oczu oraz beżowe usta, to wszystko zdołał zaobserwować Victor, kiedy kobieta weszła do pomieszczenia. Pospiesznie przeszła przez biuro mówiąc szybko dzień dobry i zniknęła za ciemnozielonymi drzwiami nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Victor i Beatte zdążyli jedynie spojrzeć na siebie nawzajem, kiedy Guru wróciła.

Kobieta podeszła do siedzącego bliżej niej Victora, uścisnęła mu dłoń witając się jeszcze raz i podobnie uczyniła z Beate skanując ją swoim spojrzeniem.

— Mówiłam ci, że twój wygląd również wiele mówi o Victorze. Jeśli nie chcecie stosować się do moich rad, to nie marnuj mojego czasu — powiedziała patrząc kolejno na Victora oraz jego menadżerkę, po czym usiadła na trzecim fotelu i zaczęła.

— Przeanalizowałam ostatnie piętnaście lat Oscarów w twojej kategorii i mam pewne wnioski, które tyczą się was obojga. Po pierwsze zero kontaktu fizycznego między wami. Ma być czysty profesjonalizm. Ty — mówiąc to zwróciła się do Beatte — musisz koniecznie zmienić wizerunek. Czarnoskóra kobieta z krótkimi jak u faceta, blond włosami w dodatku ubrana w wyuzdane, skórzane ubrania zawsze będzie się źle kojarzyć. W dodatku ten tatuaż na dekolcie? Jest wręcz boleśnie okropny. Tak dać się oszpecić i jeszcze to eksponować… Zatrudnij dobrego stylistę i doczep włosy — oznajmiła nie tracąc czasu na ewentualną reakcję ze strony kobiety. — Ty natomiast mój drogi, w jakim filmie planujesz zagrać by walczyć o Oscara?

— Niedługo rusza casting na He — Man’a i …

— He — Man? Ty chyba nie mówisz na serio. Rola tandetna i niewymagająca od aktora żadnego talentu oprócz mięśni. Odpada — przerwała mu wypowiedź nie dając możliwości jej uzasadnienia.

— Ale jaki zrobiłby się sławny. Zdobyłby kobiece głosy — wyjaśnia Bea chcąc zabłysnąć przed Guru.

— W komisji zasiada 6 000 osób, jeśli choć 30% to kobiety to bym się cieszyła. Poza tym on nie potrzebuje więcej rozgłosu, Oscar mu to zapewni — wyjaśniła typowym dla siebie szybkim rytmem otwierając swój srebrny notes. — Z tego, co się doszukałam wynika, że rola niepełnosprawnego daje 16% szans na oscara, obojętnie czy jest to niepełnosprawność fizyczna czy psychiczna. Następnie jest samotny rodzic — 13%, przedstawiciel show biznesu 12%, śmierć na ekranie 8%. To nie wszystko — dodała odwracając kolejna stronę w swoim notesie. — Jeśli poddasz się drastycznemu, ale mówię o naprawdę ekstremalnym zbrzydnięciu, to szanse podskakują o 32%! Dużo, co nie?! — mówiła podekscytowana swoim odkryciem. Spojrzała na swoich gości i uśmiechając się powiedziała. — Mam już nawet rolę dla ciebie.

— Ale jak? — wtrąciła się Beattte. — Bez castingu? Na kogo? — pytała, ale Pani Martinez całkowicie ją zignorowała kontynuując swoją rozmowę z Victorem, jakby jej w ogóle z nimi nie było. — Zagrasz samotnego ojca opiekującego się chorym na autyzm synem. Zaliczamy niemal wszystkie punkty, a dodatkowo zrobimy z ciebie brzydala i Oscara masz jak w banku.

— Mówi Pani tak jakbym już dostał tę rolę — powiedział spokojnym, męskim głosem, który od razu przypadł jej do gustu.

— Bo tak jest. Mam znajomych, więc wszystko jest już załatwione. Zdjęcia ruszają zaraz po świętach. I mów mi Inez proszę — wyjaśniła jednym tchem, wyciągając dłoń na nowe przywitanie. Nieco zaskoczony tym wszystkim Victor, zrobił jak sugerowała nie dając po sobie niczego poznać.

— Kolejnym aspektem branym pod uwagę jest życie prywatne kandydata na Oscara.

— Już się tym zająłem — rzekł siadając prosto i poprawił marynarkę.

— Tak widziałam wywiad, o tym jak mówisz, że szukasz swojej drugiej połówki i że w końcu chcesz poczuć jak do kogoś należysz.

— To też, ale chodziło mi już bardziej o dokładną kandydatkę. Sądzę, że właśnie znalazłem odpowiednią.

— Jaka jest i co robi? — zapytała rzeczowo, uważnie przyglądając się jego reakcjom.

— Ma na imię Alicja. Na oko 24 — 26 lat. Z Polski. Piękna i zabawna.

— Wszystko jest okej. Co robi? Modelka jak sądzę?

— Nie, sprząta jego mieszkanie — wtrąciła się Bea.

— Aaa, sprzątaczka! — oznajmiła głośniej zadowolona z tego, co usłyszała. Cała podekscytowana lekko podskoczyła na swoim siedzeniu. — „Szara myszka zdobywa serce aktora.” To się sprzeda jeszcze przed południem — mówiąc to kreśliła w powietrzu niewidoczny slogan do gazet.

— My jeszcze nie jesteśmy razem — zaczął niepewny reakcji kobiety i jak przewidywał nie była ona zadowolona.

— To na co czekasz?! Ona będzie idealnie pasować do twojego profilu nie zmarnuj tej szansy. Musisz ją urobić, bo jak widzę zakochany to nie jesteś.

— No nie — odpowiedział po chwili przerwy, po czym wziął głęboki oddech próbując się uspokoić. Czuł jak zaczynał się pocić.

— To nawet lepiej. Jak ci się znudzi możesz ją rzucić po Oscarach tylko skleć dobrą historyjkę.

Victor skinął tylko głową czując wszechogarniającą ulgę. Nie musiał odgrywać geja ani nikogo, kim nie jest, no i mógł legalnie spotkać się takim cudem, jakim jest Ali.

— Jak się poznaliście? Da się z tego wycisnąć coś romantycznego? Pokojówka na Manhattanie?

— Biegaliśmy co rano w tym samym parku, potrącił ją rowerzysta i się nią zaopiekowałem.

— Bosko! — Inez z radości aż klasnęła w dłonie. — Kolejne punkty! Teraz, bardzo ważne, liczy się czas! Twój film zakończy zdjęcia w okolicach sierpnia następnego roku, więc liczę na to, że będziecie już małżeństwem z jakimś stażem. Nie ma nic lepszego jak plotki o ślubie podczas kręcenia filmu. Będziecie go sprzedawać stopniowo razem z filmem.

— Brzmi sensownie — odezwała się niemal do siebie menadżerka Victora. Zapatrzona była w dal oceniając przygotowany plan. Musiała przyznać, że te drobne ulepszenia naprawdę dużo mu pomogą.

— Prawda? To teraz twoja kolej. — Inez wyrwała Beatte z zamyślenia. — Musisz mu znaleźć coś, gdzie mógłby się udzielać. Coś charytatywnego. Tylko nie ocieplenie klimatu, to za banalne. Ochrona rzadkich, ginących gatunków jest teraz w modzie, a on ma się wyróżniać. Nie musi być niczym wielkim. Byle coś było w tle i było powiązane z nim albo z jego żoną. O, wiem! — wykrzyknęła znajdując odpowiedz na własne pytanie. — Victor zajmie się ochroną łuskowców w Afryce. To rzadki gatunek ale bardzo rozchwytywany i sprzedawany na czarnym rynku. Widzicie jak tutaj historia pisze się sama? — zapytała pobudzona.

Victor spojrzał na swoją menażerkę. Ona również nie była do końca przekonana o pomyśle, więc on postanowił się odezwać.

— Pomysł jest całkowicie orginalny i niewątpliwie chwytliwy, ale moim zastrzeżeniem jest czas. Nie jestem pewien jak to wszystko połączymy. Mam przecież rozkochać w sobie tę dziewczynę i zaczniemy kręcić film — wyjaśniał niepewnie.

— Taaaaak — przytaknęła przeciągle Inez. — Dobra jakoś się tym zajmę. Zrobimy z tobą niby wywiad, zmontujemy kilka zdjęć i wrzucimy do gazety. Ty za to, musisz już dzisiaj dodać na swoje profile krótką, wzruszającą notkę o tragedii tych zwierząt. Ja później oficjalnie się do ciebie odezwę na którymś z nich i zaproszę na wywiad. Za tydzień zrobimy promocję gazety z twoim zdjęciem na okładce. Na wszelki wypadek, naucz się czegoś o łuskowcach. Dlaczego są zagrożone, do czego wykorzystywane i tak dalej. Ja zrobię cyrk dookoła — oznajmiła wstając. Nie miała im nic więcej do powiedzenia. Ich spotkanie dobiegło końca.

***

„Cierń — salon tatuażu, który zapewni ci światło w tunelu!” — boże drogi! Jak bardzo byłeś pijany, że przesłałeś taki tekst na reklamę? — zapytała Alicja przekładając kartki „Blasków i cieni”, ulubionej gazety elity. — Toż to wali takim podtekstem seksualnym, że nawet nie chce się drugi raz na to spojrzeć.

— To nie ja tylko Nick. On się tym zajmował jak ciebie nie było.

— OH! Teraz to nikt do nas nie przyjdzie, a o testach nowej maszyny zapomnij. Nie mógł z tym poczekać na mnie? Ja bym już wymyśliła coś lepszego.

— Wiesz jaki on jest, pewnie chlapnął coś przed rozmową, a później to gadał te swoje denne żarty i wzięli to na reklamę — wyśnił Sean robiąc szkic choinki. Kto wie, może komuś się się zamarzy takie drzewo na łydce?

— I co teraz? Gdzie on w ogóle jest? Nie miał dziś zamykać?

— Przecież, że miał, ale tuż przed twoim przyjściem przeczytał reklamę i od razu do nich pojechał z reklamacją. Nie sądzę, że wróci.

— Ani ja — zakończyła Alicja gdyż oboje usłyszeli dźwięk dzwonka otwieranych drzwi. Ich nowy klient miał na ciele mniej „pustego miejsca” niż czasopismo, a to już znaczyło samo za siebie.

***

— Trochę marnujesz sobie życie Ewa — powiedział ciepły głos w jej głowie dwa dni po tym jak Alicja wróciła do pracy. — Ona ma plan i go realizuje, a ty na koniec dnia zostaniesz z niczym. Weź się za siebie i zrób to, co zawsze chciałaś, masz przecież czas?! — usłyszała Ewa siedząc na fotelu w swoim mieszkaniu. Głowę opartą miała na jednym z podłokietników, a nogi zwieszone z drugiej strony. Leżała tak już od dłuższego czasu nie mając czym się zająć. Już nawet telewizja jej nie interesowała i została kompletnie bez celu. Tylko praca i dom, dom i praca, zwłaszcza teraz jak Alicji nie było po całych dniach.

— Pomyślmy może by tak zacząć pisać książkę? — zaproponowała melancholijnie.

— O widzisz! Już coś masz, brawo! Kto wie może będzie hitem i wrócisz do Polski, jako znana pisarka — zachęcał ją głos w głowie. Brzmiał tak kusząco…

— Ale by było — zaśmiała się Ewa wyobrażając siebie na czerwonym dywanie podczas premiery filmu na podstawie jej książki.

— No to wstawaj, pomogę ci. Ja się zajmę jak zwykle planowaniem, a ty zarabianiem pieniędzy — oznajmił Stanisław i w ten oto sposób, niepostrzeżenie, każda osobowość dostała część Ewy dla siebie.

***

Dzisiejszy dzień był niewątpliwie udany dla Victora pod niemal każdym kątem. Najpierw z samego rana przebiegł dodatkowy dystans i musiał stwierdzić, że nie specjalne się tym zmęczył, czyli polepszyło mu się kardio. Później poflirtował trochę z Alicją i nawet zaprosił ją na wieczór, oczywiście tylko i wyłącznie na stopie koleżeńskiej — jak ona podkreślała parokrotnie. Następnie zadzwonił do niego główny producent filmu od Inez, oficjalnie oferując mu główną rolę, którą przyjął bez czytania skryptu. Czyli oscarowa rola jest już jego, teraz musi pracować nad strefą życia poza kamerą — pomyślał stojąc w swojej garderobie. Półki uginały się od ilości ubrań, a on nie potrafił niczego odpowiedniego wybrać. Powinien wyglądać luzacko, ale i dość elegancko, by Alicja dała się łatwo urobić. Swoją drogą, że ona jeszcze za nim nie szaleje to jest aż dziwne. Spędzili za sobą prawie dwa tygodnie, a ona wciąż tylko sprzątała. — Coś mi tu nie pasuje — powiedział na głos i podszedł do wieszaków z koszulkami. Zwykły biały t — shirt oraz kremowe spodnie z materiału powinny załatwić sprawę.

Po szybkim prysznicu nałożył przygotowane ubranie, włosy z racji, że zostały ostatnio solidnie ścięte i nie mógł ich już związać w żaden kucyk, zostawił tak jak były, czyli lekko na bok. Jeszcze tylko jego ulubiony Armani Code i był gotowy pojechać po Alicję.

***

— Boże, boże, boże… — powtarzała w panice zrozpaczona Alicja. — Nie mam w co się ubrać?! Całkowicie mnie zaskoczył!

— Oj mogłyśmy się jakoś zorganizować, w końcu wiedziałyśmy, że prędzej czy później się umówcie — powiedziała Ewa wkładając czerwony fartuszek do torebki. Zaczynała pracę za godzinę i nie miała czasu by pomóc koleżance. — Kiedy po ciebie przyjedzie?

— Zaaa… — przedłużała czekając aż podświetli się jej ekranik w telefonie. — 25 minut. No i co teraz?

— Jeśli oczywiście nie przyjedzie wcześniej bo może się i tak zdarzyć, a ty skoro mu zaznaczałaś, że to tylko koleżeńskie spotkanie, nie możesz kazać mu na siebie czekać mówiąc, że się jeszcze nie odstawiłaś.

— Właśnie! — przyznała zrezygnowana. Patrzyła na porozrzucane ubrania bez żadnej nadziei, nie miała absolutnie niczego, co mogłoby się nadawać na tego typu niezobowiązujące spotkanie. Niczego!

— Może szorty, sandały i jedna z moich koszul? Ta bladoróżowa powinna pasować idealnie. Włożysz ją do środka, podwiniesz rękawy no i trochę rozepniesz by pokazać co nie co. Zobaczysz poleci na to jak pszczoła do miodu — zaproponowała i parę sekund później zobaczyła jak Alicja otwiera jej szufladę.

— Skąd ty w ogóle masz takie ubranie? To nie twój styl przecież — spytała przymierzając wszystko na podłodze do siebie.

— Paulina mi dopakowała trochę swoich ubrań, by mnie unowocześnić, czyli jak sądzę, zrobić pod jej styl.

— Aha… Uważam, że twój dużo bardziej do ciebie pasuje. Kto widział aż tak sarkastyczną kobietę jak ty, ubraną w dopasowaną koszulę w różową kratkę? No kto?

Widząc zadowoloną minę koleżanki, mogła z czystym sumieniem zostawić ją samą. Kolejny kryzys zażegnany. — Cieszyła się w duchu opuszczając ich wspólne mieszkanie. Teraz tylko będzie musiała tyrać niemal do samego rana i do wszystkich się pięknie uśmiechać, po prostu pestka — myślała schodząc w dół po schodach. Czarny humor jej dzisiaj nie opuszczał…

***

Trochę spóźniony Victor stanął pod drzwiami budynku Alicji i nacisnął domofon. Nie mógł przecież przyjechać o czasie, bo dałby jej jasny sygnał, że nie mógł się doczekać ich wspólnego spotkania, a na to było jeszcze za wcześnie.

— W końcu przyjechał — pomyślała i chwyciła za leżącą na półce przy drzwiach, beżową torebkę. Przewiesiła sobie ją przez ramię i wyszła na spotkanie.

Po dwudziestu paru minutach jazdy, wjeżdżali na tak bardzo już jej znany podjazd do jego domu. Teraz, kiedy bywała tu niemal każdego dnia, pierwsze wrażenie zaczynało ustępować powolnemu przyzwyczajeniu. Wciąż bardzo się jej podobał, bo komu by się nie podobała willa za 5 milionów dolarów, ale już tak tchu w piersiach nie zapierał.

— To na co masz ochotę? — zapytał Victor, kiedy weszli na taras. Wyjście było zaraz obok jego sypialni, więc podążając za nim. Teraz mogła sobie pozwolić by rzucić okiem na zakazany owoc. — Ciekawe dlaczego mam tam nie sprzątać albo dlaczego zawsze ma zamknięte drzwi? Co tam ukrywasz Vic? — pytała w myślach mężczyznę.

— Hm? — zaczęła nie bardzo rozumiejąc jego pytanie.

— Nie wiedziałem co pijesz albo „czy” pijesz, więc przygotowałem piwo, białe wino oraz cole.

— Wino poproszę. Masz piękny widok — dodała po chwili, kiedy on sięgał do mini lodówki po napoje.

Alicja wolno podeszła do szklanej barierki i podziwiała leżące u jej stóp miasto.

— Dziękuję. Też mi się podoba. Dlatego, między innymi, kupiłem ten dom — wyjaśnił i postawił na drewnianym stoliku butelkę piwa dla siebie oraz wino wyraz z kieliszkiem dla Alicji.

Taras został zaprojektowany w zupełnie innym stylu niż cały dom. Ten dla odmiany, sprawiał wrażenie ciepłego, domowego wręcz, co bardzo ją zadziwiło.

Przede wszystkim zamiast kamiennej podłogi był zwykły, ciemny parkiet z jedną pomarańczową sofą oraz fotelem, na którym leżały żółte poduszki. Było nawet drzewo cytrynowe w doniczce, ale nie ono ją zdziwiło, zaskoczyły ją lampki w kształcie kul, powieszone od jednej końca tarasu do drugiego, które właśnie się zapaliły.

— W nocy to dopiero będzie atmosfera — przemknęło jej przez myśl i spojrzała na Victora. Obserwował ją.

— Podoba ci się? — zapytał swoim męskim głosem podchodząc bliżej niej. Staną i widział odbijające się światło w jej jasnoniebieskich oczach. Były takie czyste, ale zdawały się być czymś zaniepokojone. Czyżby to jego się obawiała? — mimowolny uśmiech pojawił mu się na twarzy. — Bój się mała królewno, bo mamy plan na ciebie i nic na to nie poradzisz — groził jej w myślach rozbawiony.

Cała sytuacja bardzo go podniecała. Zawsze wszystko działo się samoistnie i dziewczyny zrzucały swoje ubrania, kiedy tylko na nie spojrzał, zero wyzwania.

Teraz musiał rozegrać wszystko inaczej. Miał sprawić, że Alicja się w nim zakocha i przyjmie oświadczyny, szybki numerek na kanapie odpadał.

Alicja odpowiedziała, że bardzo się jej podoba i bez skrępowania usiadła na sofie chwytając za jedną z poduszek, którą przytuliła do siebie. Następnie zaczęła opowiadać o tym, że wydaje się jej iż taki taras nie bardzo pasuje stylem do domu, chociaż jest bardzo przytulny i od tego się zaczęła cała rozmowa. Nim się spostrzegli, wino Alicji świeciło pustkami, głównie za sprawą Victora, i szli do jednej z jego sypialni. Ona musiała pójść do toalety, a on korzystając z okazji iż wieczór był chłodniejszy niż zazwyczaj, a Alicja miała krótkie spodenki, postanowił przynieść koc. Wszystko szło zgodnie z jego planem.

Pomieszczenie, do którego zaprowadził ją Victor było większe niż nie jeden salon spa. Tutaj również mogła podziwiać przez całkowicie przeszklone ściany, niemal całe miasto. Dlatego też wmurowano w tym miejscu olbrzymie jacuzzi — stwierdziła i kontynuowała swoje badania. Szaroniebieskie płyty na bocznych ścianach przeszły w wzorzyste sześciany na przeciw wejścia gdzie znajdował się czarny, matowy zlew postawiony na smukłej półce. Ręcznik zwinięty w rulon oraz drzewo bonzai stanowiły wszystkie ozdoby pomieszczenia.

Po prawej było trochę lepiej pod kątem prywatności. Kabina prysznicowa, również przeszklona, posiadała fragment, przez który można było zobaczyć kontur ciała, ale bez żadnych szczegółów. Tak samo było z toaletą. Parkiet oraz biały dywan w indyjski wzór dopełniały całość.

Alicja spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wytarła rozmazaną w kąciku masakrę i poprawiła włosy. — No cóż, pora wracać do gry i dokończyć zombiaków — pomyślała i opuściła pomieszczenie.

Kiedy pojawiła się z powrotem na tarasie, Victora jeszcze nie było i wówczas zdała sobie sprawę, że zapadła już noc. Dookoła było całkowicie ciemno i gdyby nie powieszone lampki, miałaby poważne opory by wrócić ma swoje miejsce. Kto wie czy jakiś zbłąkany zombiak nie wdrapie się po ścianie i nie zaatakuje jej od tyłu, gdy tylko usiądzie? Alkohol i jej bujna wyobraźnia zaczęły pracować na najwyższych obrotach, kiedy tuż za nią, całkowicie bezdźwięcznie stanął Victor i dla żartu, szeptem powiedział do jej ucha „Bu!”

— Aaaaa! — zapiszczała przestraszona i zrobiła unik w bok. Victor sądząc, że dziewczyna zaraz upadnie odruchowo złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie. Wszystko stało się tak niespodziewanie, że żadne z nich nie zdało sobie sprawy z tego co się dzieje, aż do momentu, kiedy spojrzeli sobie w oczy.

Alicja stała w jego objęciach tuż przy nim i trzymała dłoń na jego torsie. Czuła jak bije mu serce. Mocno i rytmicznie, czyżby trochę szybciej niż powinno?

Będąc tak blisko niego musiała podnieść głowę wysoko by zobaczyć wyraz jego twarzy. Niestety był w podobnym co i ona, szoku. — A co jeśli się nachyli by mnie pocałować? Jesteśmy tak blisko siebie, wypiliśmy trochę alkoholu i jest tak romantycznie… Boże daj mi siłę bym go odepchnęła. Mam go w sobie rozkochać, a nie dać się przelecieć, nawet jeśli sama tego chcę! — tak dziwnie modliła się Alicja, kiedy Victor cieszył się w duchu ze swojego zwycięstwa, widział w jej oczach, że ona już była jego! — Teraz tylko przetrzyma ją parę sekund w napięciu i puści wolno. Musi czuć zawód i niedosyt, żeby o nim wciąż myślała. Ma się zastanawiać co zdobiła źle, że mimo TAKIEJ sytuacji, on jej nie pocałował.

— Przestraszyłeś mnie! — rzuciła oskarżycielsko i wyswobodziła się z jego objęć. — Myślałam, że to zombi — wyjaśniła ponownie siadając na kanapie.

— Przepraszam, nie wiem co myślałem — odpowiedział kryjąc zdziwienie krótkim chrząknięciem. Po czym podniósł z ziemi postawioną miskę z chipsami oraz kolorowy, miękki koc.

— No dobra wybaczam, bo przyniosłeś chrupki — zażartowała i zaczęła zdejmować sandały by usiąść wygodnej.

— Teraz to się dopiero zacznie — powiedział wskazując na rzucony na ścianę film. Jego prywatne mini kino ruszyło ponownie za naciśnięciem przycisku play.

— A ten to, co wyprawia? Czyżbym już mu się spodobała? — zastanawiała się, kiedy zobaczyła jak Victor, od tak, jak gdyby nigdy nic usiadł obok niej. Teraz jej pozycja siedzenia na boku z podkurczonymi nogami, była niewygodna i musiała zmienić stronę tak by być zwróconą do niego twarzą, a nie pośladkami. — O tak przyniósł koc, więc może teraz zupełnie niewinnie usiąść obok mnie, bo przecież jemu również może być chłodno — analizowała w myślach każdy jego ruch doszukując się oznak zainteresowania. — A miskę z chipsami to też mógł sam trzymać tylko, że wówczas nie miałby aż takiego powodu by siedzieć tak blisko. Już ją cię rozpracuję — śmiała się w duchu zapominając, że oglądają krwawy horror. — A ta jego ręką za moimi plecami? Klasyk.

Na ścianie domu można było zobaczyć scenę jak jeden z głównych bohaterów zostaje pożerany żywcem przez swego brata.

— Nawet niczego nie zauważyła. Haha. Pomału, pomalutku bo znowu ci ucieknie. Nie możesz jej spłoszyć, to taki mały ptaszek. Poczekaj do momentu aż zombi rzuci się na kamerę, znowu ją przestraszysz, a ona rzuci się na ciebie z tymi swoimi drobnymi piąstkami i będzie cię nimi okładać.

Finałowa scena, na która czekał Victor, właśnie się zbliżała. Jeszcze tylko paru zombiaków musiało ostatecznie upaść na ziemię by niespodziewanie obraz kamery został przekręcony przez żywego trupa, który zacznie go zjadać.

Tuż po tym jak ostatni zombi upadł na ziemię, a w filmie puszczono spokojną muzykę kończącą film, a amator kamery się jeszcze nie pojawił, Alicja nie patrząc w stronę Victora, raptownie ruszyła ręką dotykając jego żeber i powiedziała głośniej „BU!” Przerażony mężczyzna aż drgną ze strachu.

— Ej! To ja miałem zaraz cię przestraszyć — wyjaśnił śmiejąc się z sytuacji.

— Haha, wiem dlatego chciałam zrobić to przed tobą.

— Ale skąd wiedziałaś?

— Widziałam ten film ze dwa tygodnie temu, fakt nie w takiej jakości, ale wiedziałam co jest na końcu, no i twoja ręką była za mną, więc widziałam, że na milion procent znowu będziesz chciał mnie przestraszyć.

— Kurczę aż tak to było oczywiste? — zapytał siadając teraz całkowicie na przeciw niej. Włosy miała lekko rozczochrane i delikatnie zaróżowiony nos oraz policzki, wyglądała tak nieziemsko pięknie, a do tego ten nieśmiały wyraz oczu. Oh boże, wszyscy będą mi jej zazdrościć!

— Oczywiście, ale następnym razem to poproszę coś innego niż horror na tarasie późną nocą — kończąc zdanie zdała sobie sprawę z gafy, jaką własne popełnia. Dała mu jasny sygnał, że oczekuje kolejnego spotkania. Jak ona mogła to zrobić? On musi się starać, a nie dostawać wszystko na tacy, mężczyźni to urodzeni zdobywcy i cenią tylko to, co ciężko było dostać. Boże! Debilka ze mnie! — karciła samą siebie w myślach krzywo się uśmiechając.

— Następnym? Toż ten się jeszcze nie skończył — odparł nie dając po sobie niczego poznać.

— W sumie jest już późno, a ja mam jutro w salonie poranną zmianę, więc na mnie już czas — wyjaśniła wciąż speszona i sięgnęła po leżący na parkiecie sandał. Zaczęła go nakładać i wówczas niby odkryła, że ma rozpiętą u góry koszulę i widać było jej dekolt oraz kawałek koronkowego stanika. Onieśmielona spojrzała na Victora, który bacznie ją obserwował. Wyraz jego twarzy głęboko ją stanowił — był władczy albo nawet groźny. Cała jego poza tym emanowała. Siedział odchylony do tyłu w samym rogu sofy z rękoma rozłożonymi po jej bokach i patrzył na nią świdrującym wzrokiem.

Alicja nie wiedziała, co ma o tym myśleć, dlatego poprosiła by ją odwiózł do domu.

Podczas tych dwudziestu minut spędzonych w jednym samochodzie, zamieniła z Victorem dwa, bardzo krótkie zdania, a kiedy się zatrzymał przed jej domem to pożegnała się niemal w locie i zdążył tylko jej odpowiedzieć „Pa”, a przecież on miał dalej ją urabiać. Piękne słówka, czułe spojrzenia i masa niedomówień. W dodatku miała się zastanawiać czy na koniec spotykają ją pocałuje. Ba! Miała się nawet dręczyć nie"czy” ją pocałuje, ale „jak”, coś ją odstraszyło, nie rozmawiała, nie śmiała się, o co poszło? — zastanawiał się prowadząc samochód. — No kurczę, co takiego powiedziałem? Nie mam czasu na takie bzdety by rozważać jej dylematy, musi być moją żoną do końca roku! Za cztery miesiące!

***

— Opowiadaj! — Ewa naskoczyła na Alicję, gdy ta, tylko weszła do mieszkania.

— A ty co już po pracy? Nie miałaś kończyć o 3? — zapytała zaskoczona widząc koleżankę tak wcześnie.

— Nie mogłam się doczekać, więc się urwałam. No opowiadaj w końcu! — ponaglała koleżankę poprawiając się w fotelu.

— Było okej — powiedziała i usiadła w fotelu obok spoglądając w telewizor.

— Okej? U ciebie nigdy nie ma „okej”. Jest albo „super, mega, zajebiście fajnie” albo „beznadziejnie dennie”. Więc które wybierasz?

— Oh! — westchnęła zdezorientowana. — Na początku to było zwyczajnie, zupełnie jak koledzy, ale później mnie przestraszył i się skończyło na tym, że wylądowałam w jego ramionach i patrzyliśmy sobie w oczy. Było tak romantycznie… — wyznała rozmarzonym wzrokiem. Mówiąc to na powrót stanęła w jego ciasnym uścisku. Czuła jego ciepło, każdy ruch mięśni ramion, bicie serca… Znowu ujrzała jego piwne oczy i wąskie usta, które chcą ją pocałować.

— I jak się to zakończyło?

— Tak jak planowałyśmy — odparła smętnie przytulając swoją torebkę do piersi. Oh jak ona wówczas tego chciała.

— Bardzo dobrze, a on jak na to zareagował — dopytywała się ciekawa szczegółów. To, że gdzieś w środku poczuła ulgę umknęło jej uwadze, przecież nic jej do tego, kogo Alicja całuje.

— Chyba tak jak chciałyśmy, bo aż się do mnie przysiadł, dodam ze moja sofa była bardzo mała i zrobiło się wręcz ciasno. Późnej ciągle coś się zaczepialiśmy, żartowaliśmy i było super. Czułam, że nawiązujemy kontakt.

— No, no — Ewa przytakiwała pełna nadziei, że może już po pierwszym spotkaniu osiągną swój cel.

— Ale później się schrzaniło. On chciał mnie przestraszyć, ale ja to zrobiłam pierwsza i coś się wówczas zmieniło. Nie wiem czy on poczuł się urażony albo zły, ale zmienił mu się wyraz twarzy i to na taki, którego jeszcze u niego nigdy nie widziałam. Mówię ci, był taki okropny. Jakby… Jakby…? — Alicja próbowała znaleźć właściwe określenie, ale przychodziło jej to z trudem. — Jakbym była rzeczą, która już do niego całkowicie należy, a on myśli, co ma ze mną teraz zrobić.

— Nie rozumem.

— Nooo… Wydawał się być bardzo pewny siebie. Emanował wręcz siłą, władzą… Oj nie wiem! Był tak bardzo nieprzyjemny, że poczułam ciarki na plecach. Pomyślałam nawet, że ja go tak na dobrą sprawę wcale nie znam. Co jeśli on ma hobby, że w ostatni czwartek miesiąca zabija dziewczyny, a później je zjada na kolację?

— Ale poniosła cię fantazja…

— Śmiejesz się, a co jeśli naprawdę by mi coś zrobił? — dodała urażona brakiem wsparcia ze strony koleżanki.

— No to następnym razem będę was szpiegować. Tak na wszelki wypadek oczywiście, chociaż uważam, że jeśli miałby ci coś zrobić to już dawno by to zrobił.

— Raczej marne pocieszenie.

— Najlepsze jakie teraz dostaniesz — zaśmiała się Ewa i rzuciła w Alicję swoją roboczą koszulką. Ciężka atmosfera opadła momentalnie i obie dziewczyny zaczęły się śmiać, bądź co bądź, ich plan zaczynał się ziszczać.

— Okej, ale wracając do tematu. Odwiózł cię pod dom, tak? — zapytała Ewa po chwili, na co Alicja tylko skinęła twierdząco głową. — I jak się pożegnał? Nie chciał cię pocałować?

— Nie wiem, może i tak, ale ja mu uciekłam jak tylko zaparkował.

— Kurczę, mogłaś go trochę wybadać, wiesz… Jakie ma zamiary, bo teraz nie wiemy na czym stoimy.

— Mogłam, ale mówię ci, że panicznie się go bałam. Co teraz? — dodała po chwili patrząc na koleżankę. Wiedziała, że Ewa jej nie zawiedzie i da dobrą radę, zawsze tak było.

— Hm, tak sobie myślałam, że możesz w sumie wrócić do biegania. Zobaczymy jego reakcję, a skoro dzisiejszy wieczór zakończył się tak jak się zakończył…

— Czyli nijak i wisimy w próżni — wtrąciła się w zdanie Alicja wiążąc włosy w niedbały kok na czubku głowy.

— Właśnie, to będzie idealny sposób by pozwolić mu się wykazać. Jeśli zagada to super, jeśli nie to niczego nie tracimy i dalej będziesz u niego sprzątać i go urabiać.

— A czy nie powinnam mu o tym powiedzieć, albo chociaż wspomnieć? Że wracam do biegania?

— Absolutnie nie! Inaczej pomyśli, że się do siebie zbliżacie, a on ma się zastanawiać, w którym miejscu jesteście. Nie dawaj mu wszystkiego na dłoni — widząc zagubioną minę koleżanki zapytała — Ali co się z tobą dzieje? Zawsze wszystko robiłaś sama i faceci padali przed tobą, a teraz zapomniałaś co i jak? O co chodzi?

— Nie wiem, może czuję presję? Od tego, jak wszystko z nim rozegram dużo zależy.

— Jestem z tobą, damy radę, a jak nie to co? Wrócimy do domu i tyle, pieprzyc ich te miliony. Będziemy na starość wszystko wspominać i się z tego śmiać.

— Pewnie tak, ale fajnie by było mieć trochę kasy na koncie — dodała smętnie.

— No tak, oczywiście, ale jak masz się obawiać, czy cię nie pokroi tasakiem którejś nocy, to lepiej sobie odpuśćmy. Te dwa, trzy filmy, co miałaś przy nim dostać nie są tego warte.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytała zbita z tropu. Ewa nie należała do osób, co łatwo rezygnują.

— Tylko to, że jak przy następnym waszym spotkaniu, też będzie taka dziwna atmosfera albo zaczniesz się go bać, to pakujemy manatki i w drogę. Możemy trochę pozwiedzać stany.

— Zawsze chciałam zobaczyć Wielki Kanion — zaczęła czując ulgę.

— I Park Narodowy Yellowstone oczywiście — dodała Ewa poprawiając się na swoim fotelu.

— I Nowy Jork, Manhattan, aleję gwiazd — wyliczała kolejno, a Ewa jej przytakiwała — Statuę Wolności, Golden Gate Bridge, tamę Hoovera…

Rozmarzone dziewczyny zapomniały, dlaczego w ogóle zaczęły układać mapę miejsc do zobaczenia i z nastawieniem, że wkrótce odwiedzą wszystkie te cuda, położyły się spać. Życie znowu było piękne i beztroskie.

***

Trzy dni później Alicja ponownie siedziała w samochodzie Victora. Przez dwa ostatnie dni pracowała na rano w salonie, więc nie miała, kiedy u niego posprzątać. Dzisiaj z racji wolnego, mogła wreszcie do niego pojechać.

Alicja będąc w jego samochodzie, na powrót śmiała się i żartowała, co go ucieszyło bardziej niż się tego spodziewał.

— Czyżbym zaczął się już do niej przyzwyczajać — myślał zamykając drzwi samochodu w swoim garażu. Z lekkością w duchu spojrzał na idącą obok dziewczynę, włosy miała jeszcze rozpuszczone, ale wiedział, że jak tylko przebierze się w swój fartuszek to je zwiąże w kucyk i będzie on tańczył przy każdym jej ruchu. Wyglądała wówczas na tak delikatną, wręcz porcelanowo kruchą, jego mała laleczka.

Wyraz z otworzeniem drzwi domu, każde z nich zaczynało swoją rutynę, on szedł pod prysznic po bieganiu, a ona ogarniała salon, następnie piętro i kończyła na kuchni. Zawsze w tej samej kolejności by, za maksymalnie godzinę, usiąść razem w salonie i pić idealnie zrobione latte.

— Widziałem, że wróciłaś do biegania — zapytał nie mogąc doczekać się odwiedzi.

— A tak, z kolanem jest już wszystko okej, więc czemu nie — odparła dmuchając na swoją kawę by trochę ją ochłodzić. — Brakowało mi tego.

— Rozumiem — zaczął — ale nic mi nie powiedziałaś? Jak cię rano zobaczyłem to muszę przyznać, byłem zaskoczony.

— Nie sądziłam, że powinnam do ciebie dzwonić by ci o tym mówić, to przecież taka błahostka — odparła uśmiechając się z nad kubka. — Czyli jednak! Coś się ruszyło — myślała triumfalnie.

— Tak tylko się zdziwiłem widząc ciebie, biegłaś przede mną obok mostka. Ja przebiegłem przez niego, a ty opuściłaś park — wyjaśniał próbując brzmieć lekko urażony. — Poza tym dzwonić możesz zawsze, niezależne od godziny czy powodu — dodał po chwili. Kawa dziwne mu smakowała, jakby była spalona? — Masz jakieś plany na dzisiaj? W salonie masz wolne jak dobrze pamiętam.

— Tak, o dziewiętnastej idziemy opić nowy sprzęt — odpowiedziała przesadnie wesoło. — Czyżby trochę zmrużył oczy? Nie pasuje mu to, że idę z kimś na piwo? Haha! — radowała się w duchu ze swojego domniemanego zwycięstwa. — Tylko ja, właściciel Nick oraz jego brat, Sean — dodała.

— Aha, zapowiada się — dźwięk wideo telefonu przerwał mu wypowiedź. Zaskoczony wstał i poszedł do drzwi głównych by zobaczyć, kto i w jakim celu go nachodzi.

— Beatte?

— Otwórz Vic, mam takiego newsa, że szczęka ci opadnie — powiedziała wszystko jednym tchem podekscytowana.

— Mam gościa no, ale niech ci będzie, wjeżdżaj — odpowiedział i zakończył rozmowę przyciskając jednocześnie guzik otwierający bramę wjazdową. — Mam nadzieje, że zrozumiała aluzję — pomyślał odgrywając rolę zaskoczonego. — To moja menadżerka Beatte, znowu wpadła na jakiś genialny pomysł i nie może z tym zaczekać.

— Rozumem, nic więcej nie mów już się zbieram — odparła wstając. Skierowała się do toalety gdzie zostawiła swoją torbę z ubraniem na zmianę i kiedy wróciła zobaczyła Victora całego rozradowanego stającego przy swoim fotelu. Jedną ręką przeczesał włosy, a w drugiej trzymał swój ulubiony kubek z kawą, którą od czasu do czasu popijał. Kiedy stanęła niepewnie w progu, on momentalnie podszedł do niej i zapoznał obie kobiety ze sobą przedstawiając najpierw Alicji Beatte. Miał nadzieję, że ona zauważy tę drobną wyższość w jego hierarchii.

— Victor, nie pij teraz kawy, bo co będziesz pić na spotkaniu? Odmówić przecież nie wypada — zaczęła menadżerka pakując do swojej torby plik dokumentów.

— Jest za dobra by ją odstawić — wyjaśnił i spojrzał w dół w oczy Alicji. Oni wiedzieli, że to ona mu ją przygotowała i niezmiernie się ucieszyła z tego ukrytego komplementu, to że kawa mu w sumie nie smakowała, to była już inna historia.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 57.9