E-book
91.35
drukowana A5
41.66
Piosenki

Bezpłatny fragment - Piosenki

Objętość:
198 str.
ISBN:
978-83-8351-427-7
E-book
za 91.35
drukowana A5
za 41.66

Deskorolkarz spluwacz

Jeździł sobie deskorolkarz, lala, lala, la.

Miał siniaczki on na nogach, aja, jaja, jaj.

Te siniaczki były srogie, fioletowe.

Ten chłopaczek robił wielką krzywdę sobie.


Deskorolki, deskorolki niebezpieczne.

One spokój, spokój piękny burzą w mieście.

One, one są paskudne i są wstrętne.

Razem wrzućmy deskorolki w ciepłe piece!


W pewien piękny dzień radosny szedłem sobie,

A na desce niebezpiecznej jeździł chłopiec.

Wielkie kuku, wielkie kuku miał na ciele,

Bo on spadał ze swej deski wręcz codziennie.


I co chwila, i co chwila zemścił brzydko,

Bo on spadał ze swej deski z wielką siłą.

A bliziutko tego chłopca stała mapa

I ta mapa nasze miasto przedstawiała.


I ten chłopiec na tę mapę szybko splunął:

On uczynił z mapy pięknej — mapę brudną.

Ale to jest tylko chłopiec z siniakami.

On nie będzie za to plucie ukarany.

Zbiry na placu zabaw

Lalala, plac zabaw, plac zabaw niebezpieczny w nocy.

Zjawiają się rozrabiać nastoletni chłopcy.

Łobuzy na sprzętach gniew wyładowują.

I wszystko wokoło bardzo demolują.


Oni plują śliną, mówią brzydkie słowa.

Gdy ty je usłyszysz, to chcesz zwymiotować.

W nocy każdy łobuz musi spać w łóżeczku;

Kiedy późna pora, niech będzie w domeczku.


Przechodniów stresują takie zgromadzenia.

Troszeńkę rozsądku tutaj jest potrzeba.

Teraz każdy łobuz już w domku przebywa.

I żeby wyjść z niego się nie dopomina.


Czujny monitoring obserwuje place.

Będzie spostrzeżony każdy łobuziaczek.

A dobra kamera może wszczynać alarm,

Kiedy straszną napaść ona zauważa.


Monitoring super, monitoring mega.

Caluteńka przestrzeń bezpieczna, bezpieczna.

Można teraz w nocy wracać sobie z pracy.

Można spokojniutko wracać z nocnej zmiany.


Teraz żaden łobuz po nocy nie chodzi.

Monitoring piękny bezbronnych obroni.

Miasto nowoczesne musi być w kamerach,

Żeby tu nie rosła przestępczość przeklęta.


Kamera, kamera analizująca.

Bardzo jest ruchliwa i rejestrująca.

Łobuzów, łobuzów kamerka zniechęca.

Monitoring, monitoring — regulator społeczeństwa.


Plac zabaw, plac zabaw, bababa, ajajaj.

Kiedyś tu stały łobuzy: wulgarni chłopacy i źli.

I oni, i oni się bili, pięściami się bili do krwi.

I oni się bardzo kopali, kopali, kopali nóżkami.

Kopali oni kończynami, powstawały wielkie siniaki.


U przechodniów stres ogromny ci chłopacy wyzwalali.

A kamerki tam nie było, więc nie bali się chłopacy.


Bójka, bójka bardzo zła.

Bójka wstrętna, prymitywna.

Ciała ludzkie są drogocenne,

Są kruchutkie i słabiuteńkie.

O paskudnych zachowaniach przy miejskich fontannach

Kiedy ciepło jest na dworze,

To w fontannie się nie moczę.

Fontanienki tryskające.

Fontanienki niespokojne.


Pewne panie z wózeczkami,

Duże panie z dzieciaczkami,

Przy fontannie się zjawiają

I pociechy podmywają.


Piciu, piciu, piciu, paf.

Przyszedł sobie starszy pan.

Pan spragniony, pan bezdomny,

Napił się brązowej wody.


Wstrętna, wstrętna w smaku ciecz.

Picie tego bardzo złe.

Nie pijemy brudnej wody,

Choćby to był płyn święcony.


Nasza biedna fontanienka

Nie jest wcale uśmiechnięta.

Fontanienka splugawiona;

Bardzo, bardzo zasmucona.


Zamiast wody jest bagnisko.

Zamiast wody szlamowisko.

Dziś słoneczko parzy strasznie.

Siedzą ludzie przy fontannie.


W końcu wieczór chłodny jest.

Banda chłopców zjawia się.

Jeden chłopiec jest trzymany,

Głową w wodzie zanurzany.


A Patryczek idzie stąd,

Bo Patryczek ma już dość.

Korek zatykający

Lalala, woda z wanienki ucieka mi, ucieka,

Jeśli ja nie wetknę mocnego koreczka.

Koreczek kochany, koreczek gumowy,

Można wtykać w dziurki, ale nigdy w odbyt!


Kiedy nam ucieka głupiuteńka ciecz,

To trzeba ją korkiem poskromić, że hej!

Koreczek szybciutko zatyka otworki.

Nie wiem, co bym zrobił bez jego pomocy.


Patryk regularnie, chętnie kąpie się.

Choć niektórzy chłopcy śmieją z tego się.

Koreczek przepiękny, koreczek gumowy

To jest bardzo cenny i dobry pomocnik.


Kiedy Patryk w wannie miło kąpie się,

To specjalnym korkiem zabezpiecza ciecz.

Koreczek wyciąga bez żadnej trudności,

Kiedy kąpciu-kąpciu zechce on zakończyć.


Używajmy korka, korka przyjaznego,

Łatwego w obsłudze i pasującego.

Posłuszny koreczek, koreczek gumowy,

Można wtykać w dziurki, ale nigdy w odbyt!

Pani Harpia egzotyczna

Pani Harpia egzotyczna

Lata w górze, bo ma skrzydła.

Wypatruje wszędzie czujnie,

Bo sfrunęła w ciemną dziuplę.


Kryjóweczka, kryjóweczka

Niedostępna i bezpieczna.

Dziupla ciasna, niewysłana.

Niewygodna nadal, nadal.


Pani Harpia się stresuje,

Drepta, drepta, wyczekuje.

Plany cudne w główce snuje,

A po parku chodzą ludzie.


W parku gości mnóstwo ludzi.

Park bez kamer, park chłodniutki.

Zarośnięty park zielony,

Niedostępny i ustronny.


Rano, rano przyszły panie,

Wesolutkie i wąsate.

Przyjaciółki owłosione.

Chichoczące i swobodne.


Za krzaczkami, za krzaczkami

Kulturalnie rozmawiały.

Potem wąski ogoliły

I park szybko opuściły.


Cenne skarby tam zostały:

Włoski, włoski ścięte z twarzy.

Pani Harpia je chwyciła.

Pani Harpia bardzo sprytna.


Gniazdko, gniazdko mięciuteńkie.

Wyścielone i bezpieczne.

Chociaż wczoraj twardo było,

Dziś wygodnie się zrobiło.


W pewien wieczór, dość chłodniutki,

W parku były złe łobuzy.

Źli chłopacy, aroganccy

Fuj libację urządzali.


To są brzydkie zachowania:

Tak się bawić nie wypada.

Dobre dzieci śpią w łóżeczkach,

W parku nigdy nikt nie mieszka.


Park rozległy, bardzo duży,

Monstrualny i odludny.

Tędy pani przechodziła,

Chociaż w nocy nie powinna.


Źli chłopacy, rozbiegani,

Siłą panią przytrzymali.

Długie włosy biednej pani

Na chodniczek opadały.


To golonko żartobliwe.

Żartobliwe i ohydne.

Chłopcy siłą ją zgolili,

A potem nie przeprosili.


Wczesnym rankiem pusto w parku,

Pani Harpia szuka skarbów.

Włoski, włoski bardzo miękkie.

Pachniuteńkie i potrzebne.


Pani Harpia skrupulatna.

Pani Harpia monstrualna.

Pani Harpia egzotyczna.

Pani Harpia bardzo zwinna.


Gniazdko, gniazdko jest gotowe,

Gniazdko, gniazdko wyścielone.

Pani Harpia jest szczęśliwa,

W jej cycuszki mleczko spływa.

O okropnych i twardych siedzeniach

Lalala, nie chcę sobie tu siedzieć.

Te siedzenia są twarde, twardziutkie.

Gdybym siedział na tych siedzeniach,

To ja miałbym bolącą pupkę.


Ojojoj, bardzo piekłaby mnie pupka,

Gdybym siedział sobie tutaj.

Gdy ja będę siedział tutaj,

Moja pupka będzie smutna.


Szybko wstawmy tu fotele:

Superowe i przepiękne.

Je przyniosą nasze ręce.

Zaraz będzie tutaj świetnie.


Teraz nie ma tu foteli,

Twardziuteńkie są ławeczki.

Od siedzenia szczypią plecki,

Gdy się tutaj długo siedzi.

Balustrada, mocna, mocna i wytrzymała

Urządziłem sobie spacer, siala, lala, la.

Jestem sobie na bulwarze, baba, baba, ba.

Bo Patryczek lubi spacer, siubi, dubi, du,

W samotności po bulwarze, fiu, fiu, fiu, fiu, fiu.


Wielki wietrzyk dzisiaj wieje, wiu, wiu, wiu, wiu, wiu.

Pokazuje nam agresję, fru, fru, fru, fru, fru.

Niech nie zdmuchnie mi ubranka, siala, lala, la.

Nie chcę chodzić na golasa, ajaj, jaja, jaj.


Rzeka zimna i głęboka, gru, gru, gru, gru, gru.

Przypomina mi potwora, bu, bu, bu, bu, bu.

W wodzie pływać ja nie umiem, siala, lala, la.

Nie zostanę nigdy nurkiem, ajaj, jaja, jaj.


A tu będzie balustrada, siaba, daba, da.

Bardzo mocna, wytrzymała, lala, lala, la.

Nikt nie wpadnie nam do rzeki, bubu, bubu, bu.

Bulwar będzie już bezpieczny, fru, fru, fru, fru, fru.

Szlafrok superowy

Czasem rano ktoś przychodzi,

A ja jestem niegotowy.

Więc zakładam mój szlafroczek

I w nim będąc, drzwi otworzę.


Szlafrok, szlafrok superowy

Bardzo miły i wygodny.

Nawet po praniu nie będzie szorstki.

Jestem wrażliwy i wyczulony.


W szlafroku miłym Patryk siedzi zimą,

Kiedy jest strasznie i niezmiernie zimno.

Okno nieszczelne, okno jest okropne,

Więc po domeczku w tym szlafroku chodzę.


Super szlafrok ciepluteńki

Bardzo męski i przepiękny.

Nawet po praniu nie będzie szorstki.

Jestem wrażliwy i wyczulony.

Pidżamka zautomatyzowana

Pidżamka, pidżamka malutka.

Pidżamka, pidżamka cieplutka.

Nie wymaga ode mnie prasowania,

Bo podgrzewa się sama, sama, sama.


Pidżamka milutka w dotyku.

Pidżamka jest pełna czujników.

Pidżamka bardzo mądra.

Pidżamka przyszłościowa.


Nie trzeba przy sobie mieć nocnika,

Bo wchłania się w materiał uryna.

Pidżamka się czyści samoczynnie.

Nie trzeba jej czyścić szarym mydłem.


Gdy nasza pidżamka jest rozpruta,

Gdy w naszej pidżamce dziura, dziura,

Pidżamka jest mądra jak krawcowa.

Naprawia się sama, bo jest mądra.

Czekolada wyczekuje

Czekolada wyczekuje, czu, czu, czu.

Czekolada chce wejść w buzię, u, u, u.

Oj, jak czeka, oj, jak prosi.

Mój dzień dzisiaj mi osłodzi, hihihi.


Ale smaczna czekolada,

Mniam, mniam, mniam.

Jaka pyszna ta herbata,

Ajajaj.

Gorycz, słodycz idą w parze,

Niosę takie dziś przesłanie.

Lalala.


Wszędzie płynie czekolada, mniam, mniam, mniam.

W każdą stronę tego świata, ajajaj.

Jem palcami, paluszkami.

Całkiem sporo mam herbaty, lalala.

Małpeczki w parku

Tupu, tupu, tupu.

Stukają buciki.

Długo sobie idę,

Długie są chodniki.


Małpki tutaj skaczą.

Skaczą po tych drzewach.

Hopsa, hopsa, hopsa.

Słuchają, jak śpiewam.


Małpki rozbrykane,

Małpki energiczne.

Skaczą tu po drzewach.

Te małpki są śliczne.


Jak tam w górze miło.

Jak tam w górze pięknie.

Żyjmy na tych drzewach.

Miejmy życie prędkie.

Nie można malować po drzewach

Nie można malować po drzewach.

Nie można tych drzewek oszpecać.

Stosiki, stosiki mazaczków

Schowajmy, schowajmy do plecaczków.


Roślinki nie lubią tatuaży.

Po drzewach malują złe dzieciaczki.

Dla drzewka tatuaż jest niefajny.

Tatuaż, tatuaż bardzo straszny.


Roślinki, roślinki chcą spokoju.

I wrogiem jest dla nich każdy łobuz.

Tatuaż, tatuaż je oszpeca.

Tatuaż to jest udręka wieczna.

O wypadających monetkach

Autobusik szybko jechał, lala, lala, la.

Czarnym dymem sobie pierdział, aja, jaja, jaj.

Wreszcie stanął na przystanku, pipi, pipi, pip.

Wsiadł chłopaczek do pojazdu, hihi, hihi, hi.


Do pojazdu wsiadł chłopaczek, tupu, tupu, tup.

Kupić bilet chciał szybciutko, fiu, fiu, fiu, fiu, fiu.

Więc wyciągnął on portfelik, lala, lala, la,

Lecz wypadły mu monety, aja, jaja, jaj.


Zbieraj, zbieraj te monety, hihi, hihi, hi.

My w spokoju jechać chcemy, pipi, pipi, pip.

Ty tu kucasz, ty się ruszasz, ojo, jojo, joj.

Nam tu spokój ty zakłócasz, no, no, no, no, no.


Każdy z nas grzeczniutko siedzi, hihi, hihi, hi.

A ty jesteś dziś bezczelny, pipi, pipi, pip.

Ale to się może zdarzyć, lala, lala, la.

Nikt cię stąd nie wyprowadzi, na, na, na, na, na.

Kalkulator liczący

Kalkulatorek szybko liczący.

Bardzo dokładny i pomagający.

Teraz możemy obliczyć rój cyfr,

Bo korzystamy z potęgi maszyn.


Kalkulatorek, kalkulatorek.

Obliczę dochody, obliczę je sobie.

Mam na biureczku piękny kalkulator.

Kupiony, kupiony bardzo, bardzo tanio.


Liczenie jest bardzo, bardzo mi potrzebne,

Żebym nie pogrążył się w jakimś szaleństwie.

Liczymy dochody, koszty i koszciki.

Z każdym dniem kochanym my się bogacimy.


Kalkulatorek szybko liczący.

Bardzo dokładny i pomagający.

Teraz możemy obliczyć rój cyfr,

Bo korzystamy z potęgi maszyn.

Przewspaniały piknik z koleżanką

Chociaż śnieg dziś sypnął,

Chociaż jest dziś brzydko,

Zróbmy sobie piknik.

Wykażmy się siłą.


Mam przepiękny kocyk.

Kocyk bardzo miły.

Gdy się go dotyka,

Cieszą się rączyny.


On jest bardzo mocny.

On jest bardzo miły.

Choćbym na nim usiadł,

Nie porwie się nigdy.


Piknik będzie super.

Przyjdą do nas myszki.

Sfruną do nas ptaszki.

Zjawią się małpiny.


Kocha mnie przyroda.

Chroni mnie jak tarcza.

Patryk też ją kocha.

Chroni ją jak armia.

Piosenka o podejrzanej półce

Wynajmuję, wynajmuję mieszkaneczko.

A w tym brzydkim mieszkaneczku jest łóżeczko.

Nad łóżeczkiem, nad łóżeczkiem jest półeczka.

Ta półeczka nad łóżeczkiem jest dość ciężka.


A gdy w nocy, a gdy w nocy leżę w łóżku

I zostawiam pod kołderką pełno prutków,

To ja bardzo, bardzo, bardzo się stresuję,

Czy mi półka, półka podła zmiażdży główkę.


Mały Patryk, mały Patryk was przestrzega:

To zły pomysł, gdy nad łóżkiem jest półeczka.

Mały Patryk, biedny Patryk spać nie może.

A w łóżeczku śpi słodziutko każdy chłopiec.

Pani Kelnerka i sok marchwiowy

Byłem sobie w restauracji,

Gdzie spożywa się obiadki.

Obiadziki smakowite

Popijajmy piciem, piciem.


Kiedy jadłem tam obiadek,

To radziłem sobie sprawnie.

Grzecznie porcje nabierałem.

Powolutku zajadałem.


I wyjąłem moje pićko,

Zakupione w sklepie blisko.

Pićko, pićko do obiadku.

Pićko o marchwiowym smaku.


Smaczny soczek, soczek z marchwi.

Ja siorbałem wprost ustami.

Soczek, soczek bardzo fajny,

Niesłodzony, naturalny.


Kęsy przełyk zatykają,

Lecz piciulka nawadniają.

Piciuleńka obmywają.

Piciuleńka pomagają.


Robotnicy do kopalni

Kanapeczki zabierali.

Z przeróżnymi składnikami

Kanapeczki-zatykaczki.


Miałem możność obserwować.

Badać, badać i doglądać.

W tej kopalni pracowały

Nastolatki-łobuziaczki.


Kara, kara z poprawczaka.

Bardzo ciężka taka praca.

Lecz się zmienia charakterek,

Kiedy pozyskujesz węgiel.


Zmieniasz, zmieniasz charakterek

Pozytywnie i subtelnie.

Łobuz staje się wzorowy,

Trzyma nerwy on na wodzy.


Kanapeczki zajadali

W czasie przerwy w ciężkiej pracy.

Kanapeczki-zatykaczki

Zapijali piciulkami.


Okropne samopoczucie,

Kiedy czujesz twardą gulę.

Nie da się miło oddychać.

Doświadczenie uczy życia.


Kiedy jadłem w restauracji,

Porcje płynu pomagały.

Soczek, soczek mój marchwiowy

Wydobyłem z mojej torby.


Kiedy jadłem zamówienie,

Popijałem bardzo grzecznie.

Lecz zjawiła się kelnerka,

Kelnereczka nieuprzejma.


Powiedziała, abym schował,

Pićka, pićka nie kosztował.

Produkt obcy, zakupiony

Ma się skrywać w głębi torby!?


Inwazyjne zachowanie!

Na kelnerkę złożę skargę.

Skarga, skarga jest potrzebna,

Jest właściwa i konieczna.


Zła kelnerka wypomina,

To wstręciucha-pracownica.

Zakupiłem tu jedzonko,

Mogę pijać piciulątko!


Pićko, pićko bardzo ważne.

Pićka dają restauracje;

Lecz kosztowne te napoje,

Ceny, ceny zawyżone.

Pani Kelnerka i ważna tabletka

Gdy w restauracji sobie byłem,

To naleśniczka zamówiłem.

W chwili gdy pokarmik podano,

Zachciałem, zachciałem wziąć lekarstwo.


Malucieńką tableteczkę

Trzymam w dłoni bardzo grzecznie.

Łyku, łyku, lalala.

Nie mam wody, ajajaj.


Nie miałem tu wody do popicia.

Piciulka plecaczek mój nie skrywał.

Popicie, popicie jest potrzebne,

Gdy łykasz, połykasz tableteczkę.


Tabletka, tabletka nieprzyjemna:

Uczucie, uczucie ugrzęźnięcia.

Buziulka suchutka jak pustynia,

Niezwłocznie się pićka dopomina.


Pomogła, pomogła mi kelnerka.

Na tacy sfrunęła mi szklaneczka.

Kelnerka guziczek mi wcisnęła.

I tacka odważnie tu sfrunęła.


Sfrunęła, sfrunęła do stoliczka,

Bym napił, bym napił się pićka.

Darmowa, darmowa była woda.

Ten gratis zapewniła rozmowa.


Tabletka, tabletka już połknięta.

Więc mogę się zabrać do jedzenia.

Tabletka jest dla mnie bardzo ważna.

Tabletka, tabletka bardzo kształtna.


Gdy Patryk połyka tableteczkę,

Popija ją wodą bardzo grzecznie.

Tabletki, tabletki przyszłościowe,

Są cudne i bardzo komfortowe.


Kelnerka, kelnerka bardzo miła.

Mnie wodą, mnie wodą uraczyła.

Widziała, widziała mnie w potrzebie,

Pomogła, pomogła bardzo chętnie.

Sklepiczek szkolny, zautomatyzowany i samoobsługowy

Lalala, sklepik, sklepiczek szkolny,

Całkowicie samoobsługowy.

Tu pieniążki przyjmuje maszynka,

Bardzo mądra i nieawaryjna.


Drzwi lokalu otwiera czujniczek

Już o siódmej, o siódmej godzince.

Czujnik czasu bardzo spostrzegawczy;

Drzwi zamyka po godzinach pracy.


Mikrofala pracuje na monety.

Daje ciepło, lecz żąda pieniędzy.

W tym lokalu wszystko prosperuje.

Nie pracują tutaj żadni ludzie.


Patryk nie chciałby tu pracować.

Praca nudna, bardzo monotonna.

Patryk nie chce być sklepikarzem.

To dla niego byłoby straszne.

O generatorze fal w wodnym parku rozrywki

Wodny park, park rozrywki,

Wybudowany i fantastyczny.

Stoją tu palmy, palmy nieżywe,

To palmy sztuczne i nieprawdziwe.


Raniące kamiuszczki są tu rozłożone,

Więc trzeba uważać, gdzie się stawia stopę.

Musimy powoli chodzić po tym świecie

I zapewniać sobie warunki bezpieczne.


W basenach woda zawsze jest okropna.

Woda drażniąca, chlorowana woda.

Patryk nie lubi wchodzić do basenu

Z wielu powodów, z wielu, z wielu, z wielu.


W tym wodnym parku stoi generator.

Ten generator dawno zbudowano.

Ten generator powoduje fale,

Fale nieduże i bardzo kochane.


Ludzie na fali fajnie podskakują.

I tam przyjaźnie sobie zawiązują.

Zacieśniają więzi i sobie pływają,

Płacą bileciki i się dobrze bawią.


W tym wodnym parku stoi generator.

Ten generator dawno zbudowano.

Ten generator powoduje fale,

Fale nieduże i bardzo kochane.

Kukiełeczka-krówka

Zamówiłem i kupiłem niebieściutkie rękawiczki.

Eleganckie i skórzane, fantastyczne rękawiczki.

A gdy przyszło zamówienie, zamówienie spakowane,

To te piękne rękawiczki okazały się za ciasne.


Za ciaśniutkie, za malutkie na dłoninki Patryczkowe.

Moje dłonie, moje dłonie są ogromnie zezłoszczone.

Teraz, teraz trzeba mądrze do tej sprawy przykrej podejść.

Teraz zmuszę do myślenia moją pomysłową głowę.


W rękawiczkach, w rękawiczkach wytnę dziurki nożyczkami.

Rękawiczki elastyczne mogą stać się dymionami.

A następnie, a następnie zrobię kukłę, kukłę krowy.

instalacji artystycznej spływać będzie soczek słodki.


Soczek biały i kochany można wsysać wprost ustami.

Szybko, szybko na wystawie moją krówkę ktoś ustawi.

Szybko zlecą się przybysze, sfruną panie i panowie.

I ustami będą siorbać mleczko przepyszne i zdrowe.

Ławka pomalowana

Na przystanku, na przystanku jest ławeczka do siedzenia.

Ta ławeczka, bardzo piękna, to nie papier do kreślenia.

Na tej ławce, na tej ławce można siedzieć godzinami.

Ta kochana ławuleńka to nie miejsce na mazanki.


Nasza ławka, bardzo fajna, gości pupy pań i panów.

Bardzo boli ławuleńkę, gdy ją brudzi rój flamastrów.

Pewnej nocy, pewnej nocy pani ławka się wkurzyła

I pobiegła gdzieś daleko, gdzieś daleko na nóżynach.


A źli chłopcy-graficiarze odczuwali wielką stratę.

Zrozumieli swoje błędy, nie mazali już flamastrem.

Więc kochana pani ławka tym łobuzom przebaczyła

I powoli z kryjóweczki na przystanek powróciła.


A wandale-graficiarze bardzo szczerze przeprosili.

Malowali, malowali. Malowały ich rączyny.

A ławeńka, ławuleńka, aż płakała ze wzruszenia.

Ludziom dobrym chce się dawać miejsce ciepłe do siedzenia.

Przerzucacze węgla

Lalala, pewien chłopiec węgiel przerzucał.

Gdy to robił, to szurał, szurał.

Szuru-buru robił on łopatką

I przerzucał węgiel sobie śmiało.


Węgiel, węgiel to środek zdobienia.

Pracowanie to ciężka wojenka.

Węgiel, węgiel jest bardzo brudzący,

Na buziulce brudny był chłopczyk.


Ręce chłopca czarne jak smoła,

Węgiel wszędzie dostać się zdołał.

Węgiel, węgiel bardzo brudzący.

Węgiel, węgiel wszędzie wchodzący.


Węgiel z ciałem łatwo się miesza.

Kąpiel, kąpiel chłopcu potrzebna.

Od tej pracy bolały go rączki.

Szczerwieniały jak czerwień piwonii.


Lecz chłodziły go potoki wody,

Bo on cały, calutki się spocił.

On przerzucił calutki mi węgiel,

Więc odwdzięczę, odwdzięczę się wielce.


Ja zrobiłem mu pyszną kanapeczkę.

A on zjadł tę kanapkę bardzo śpiesznie.

Szybciuteńko ją całą spałaszował

I pieniążka ode mnie on zażądał.


Więc ja dałem mu cenny banknocik.

A na deser, na deser batonik.

A na koniec paczuszkę ciasteczek,

By je w domku zjadł sobie pięknie.


Kiedy jesień następna nadeszła,

Pomocników miałem już w brud.

Każdy pięknie węgiel przerzucał,

By na zimę ciepło było znów.

Piec niezmiernie zautomatyzowany i bardzo wygadany

Kiedy rano sobie wstaję,

Piecyk wielkie ciepło daje.

Kiedy kończę jeść śniadanie,

Do piwnicy schodzę sprawnie.


Do piecyka mówię ładnie:

Już skończyłem jeść śniadanie.

Zaraz muszę zacząć pracę.

Czy poradzisz sobie fajnie?


A ten piecyk mówi miło:

Dysponuję wielką siłą.

Kiedy wrócisz, będzie ciepło,

Kiedy zaśniesz, chłodniej lekko.


Ja pracuję bez pomocy,

Więc, Patryczku, idź spokojny.

Ja zapewnię ciepłą wodę.

Umożliwię ciepłą kąpiel.


Nic się nie bój, mój Patryniu.

Nie wybuchnie nic w domiku.

Dom Twój będzie zawsze stał,

Ja zapewnię w domu ład.


Gdy dopadnie mnie awaria,

Uruchomi się naprawa.

Samoczynnie, dynamicznie.

Energicznie, fantastycznie.


Nie panikuj, mój Patryku,

Będziesz cudnie miał w domiku.

Nie zatrudniaj tu nikogo,

Ja tu jestem mądrą głową.


Kiedyś zimno miałeś w domu,

Bo nie miałeś mnie przy boku.

Wstrętny lokal wynająłeś

I chowałeś w kocu głowę.

Strajk klimatyczny

Strajk, strajk klimatyczny,

My planetę ochronimy.

Nie chcę wdychać złego dymu,

Kiedy chodzę po chodniku.


Gdy do domu sobie wracam,

Podły dymek się ulatnia.

Smog okropny nad domami

Jest toksyczny i niefajny.


Strajk, strajk klimatyczny,

My powietrze ochronimy.

Filtry, filtry na kominach,

W filtrach bardzo wielka siła.


Sadźmy drzewa, sadźmy lasy,

Środowisko ochraniajmy.

Gminy mają wiele ziem,

Lasy będzie sadzić się.

Na Żwirowniach niebezpiecznych

Żwirownie, Żwirownie bardzo niebezpieczne.

Kiedyś mnie zabrano na straszną wycieczkę.

Wycieczka, wycieczka była rowerowa.

Nie warta wycieczki jest taka Żwirownia.


Na Żwirowniach doły, doły są ogromne,

A w nich wody wstrętne, bardzo są głębokie.

Oprócz mnie jechały ze mną trzy osoby,

Ale mimo tego byłem przerażony.


Łatwo spaść z roweru, łatwo wpaść w głębiny.

Nie umiałem pływać i nie byłem silny.

Moje życie cenne, bardzo drogocenne.

Umrzeć, umrzeć, umrzeć przenigdy ja nie chcę.


W końcu wysiedliśmy przed pewnym jeziorem,

A te trzy osoby zaczęły w nim kąpiel.

I mnie zachęcały, żebym wszedł do wody,

Ale ja siedziałem całkiem nieruchomy.


Czekałem, czekałem bardzo długie chwile

I co chwila bardzo, bardzo się martwiłem.

Bo to jest jeziorko bardzo niebezpieczne,

Żwirownie, Żwirownie są bardzo zdradzieckie.


Ale ta wycieczka dobrze się skończyła.

Jednak mimo tego źle ją dziś wspominam.

Mogłem spaść z roweru, mogło coś się zdarzyć.

A to bardzo trudno jest komuś wybaczyć.


A tych troje ludzi dobrze się bawiło.

Z wycieczki okropnej bardzo się cieszyło.

Ja zaś bardzo, bardzo, bardzo dbam o swoje życie,

A moje myślenie jest bardzo praktyczne.


Nie lubię zjeżdżalni, nie lubię basenów.

Nie lubię głębokich, straszliwych odmętów.

Nie lubię, nie lubię przejeżdżać przez most,

Bo się może zapaść i złamać jak kość.

7 lutego 2019 r. O paleniu pod galerią handlową

Gdy już skromniutkie zakupki zrobiłem,

To w mojej rączce torebkę taszczyłem.

I z galeryjki przez drzwi wychodziłem,

A drzwi ruchomych się dość przeraziłem.


A pod galerią czuć przykry zapaszek.

I z tego smrodku mój nos bardzo marszczę.

To nastolatki tu bunt urządziły

I papierosy paskudne paliły.


A przecież palić nie można dziecinom.

Palić papieros to bardzo jest brzydko.

Teraz piosenkę Patryczka chwalimy

I nigdy, nigdy my nie palimy.

Live w wannie — 24 h

Wspaniały lajw, w łazience lajw.

My razem spędzimy nasz wolny czas.

Ja jestem do lajwu już w pełni gotowy,

Cudowny czepeczek mam założony.


Czekam na pytania, czekam niecierpliwie,

Na pytania fajne i nieagresywne.

Długi, długi lajwik będzie dziś w łazience,

Więc przyniosłem sobie miłą poduszeczkę.


Wspaniały lajw, rozkoszny lajw.

Dwadzieścia cztery godzinki trwa.

Pyszniutkie przekąski mam tu niedaleko,

A moi Widzowie zbierają się prędko.


Wspaniały lajw, w łazience lajw.

My razem spędzamy nasz wolny czas.

Napuszczę do wanny chłodniuteńkiej wody.

Będę dziś harcował, będę orzeźwiony.


Ubranko, ubranko na sobie dziś mam:

W mojej główce wszystko super ładnie gra.

Jestem goły w wannie, kiedy jestem sam,

A dzisiaj nie mogę, bo mam super lajw.


Patryczek, Patryczek w łazience ma lajw.

Spędzi on w wanience caluteńki czas.

Nie wyjdę z wanienki, choćby mnie błagano,

Choćby mnie proszono i głośno krzyczano.


Na żywo lajw, Patryka lajw.

Atrakcji rój w zanadrzu mam.

Wytrzymam tu, nie zsikam się,

Nie padnę tu, nie skupczę się.


Chlap, chlapu, chlap.

Dziś lajwik trwa.

Pytanka chcę

Przez cały lajw.

Ekspedycja na Europę, księżyc Jowisza

Plusk, plusk, plusk.

Batyskaf.

Batyskafik pruje w świat.

Płynę sobie w batyskafie,

Bo badania tu prowadzę.


To badania biologiczne.

Ja prowadzę ekspedycję.

Ekspedycja, ekspedycja

Racjonalna i logiczna.

Ekspedycja na Europę

Prowadzona będzie w wodzie.


Wiertło, wiertło, wierć tu lód.

Lód twardziutki skrusz, skrusz, skrusz.

Tu pod lodem stoi woda.

Ciekła woda, księżycowa.


Mój batyskaf płynie w dół.

Tupu, tupu, plusku, plusk.

Moje uszka mi się zatykają,

Ale za chwileczkę już się odtykają.


Podmorskie kominy wodę podgrzewają

I życie prościutkie tutaj zapewniają.

Pływają tu piękne ławiczeńki ryb.

To gatunki nowe, których nie zna nikt.


Żyją ośmiorniczki, i też skorupiaczki.

Żyją bakteryjki, i też wirusiaczki.

Wszystko tu przepięknie, dobrze prosperuje.

Razem równowagę śliczną utrzymuje.


Próbeczki, próbeczki zbieram szczypczykami.

Ciągle się trafiają bardzo fajne znajdźki.

A potem te próbki szybko, szybko zmroź,

Mój batyskafiku, zamroź je na kość.


A mój batyskafik zamraża próbeczki.

Tutejsze gatunki są w mojej kolekcji.

Mam ja tu roślinki, mam ja tu zwierzątka.

Ekspedycja fajna, bardzo superowa.


Więc wciskam guziczek, guzik superowy.

I powracam w górę, w górę do mej sondy.

Sonda latająca, sonda bardzo miła

Pełni dla mnie funkcję miłego schroniska.


Tam na górze sobie długo wypoczywam.

I rozmawiam z sondą o różnych odkryciach.

Sonda, sonda mądra, sonda bardzo miła,

Zgodnie z moją prośbą, akcję rozpoczyna.


Rozpoczynam akcję, zwaną osadnictwem.

Wysyłam roboty w podmorską głębinę.

Robociki prędko zbudują kolonię.

Wybudują ściany potężnie oszklone.


Specjalne ścianiki wytrzymają wiele.

Nie zmiażdży ich wstrętne, paskudne ciśnienie.

Specjalne ścianiki z dobrych materiałów

Wyjmują roboty ze swoich plecaczków.


Energia, energia geotermalna

Będzie tu wkrótce pozyskiwana.

Lampeczki, lampeczki oświetlą kolonię,

Nie musimy patrzeć na paskudne słońce.


Maszynki przepiękne będą tam mieszkały.

Wodoodporne — nie będą tam niszczały.

Kasa samoobsługowa superowa

Teraz już każda rodzina

Jest bardzo futurystyczna.

I kasy samoobsługowej

Codziennie z radością używa.


Wkładamy pieniążki do dziurki.

Pieniążki pachnące i piękne.

I mądra maszynka je bierze,

A potem wydaje nam resztę.


A panie, panowie-kasjerzy

Są bardzo, są bardzo zmęczeni.

Pracować, pracować nie chcieli.

Prędziutko do domków pobiegli.

Tory bialutkie i odporniutkie

Lalala, tory czarne, tory ciemne.

Teraz w rączce miękkiej mam piękny pędzel.

Piękny pędzelek dobrze malujący.

Dobrze obrobiony i pomagający.


Tory, tory są czarne i ciemne.

I nie współpracują z parzącym słoneczkiem.

Gdy sobie jechałem szybkim szynobusem,

Ten szynobus stanął i musiałem uciec.


Tory się wygięły, bardzo uszkodziły.

A ja byłem bardzo, bardzo nieszczęśliwy.

Cel mojej podróży nie był osiągnięty.

Biedne, biedne tory w pałąk się wygięły.


Tory, tory są czarne i ciemne.

Dzisiaj super wniosek napisany będzie.

Potem, potem restrukturyzacja.

Bardzo nowoczesna i bardzo kochana.

Błędy techniczne, niesympatyczne

Kiedy miałem super lajw,

To spędzałem miło czas.

Bo w przyjaznej atmosferze,

Chętnie uzewnętrzniam siebie.


Wszystko grało, trala, la,

Kiedy trwał przepiękny lajw.

Żaden nie dokuczył błąd

I nie zdzierał się mój głos.


Mikrofonik w rączce mam.

Rozpocząłem długi lajw.

Ale widzę brzydkie słowa,

Je dostrzegam z monitora.


A dotacje są niemiłe,

Agresywne, nielogiczne.

Nagle powstał jakiś błąd,

Błąd techniczny, ojojoj.


Brzydkie słowa zachęciły

Do działania błąd techniczny.

Nagle, nagle lajwik padł.

Mnie ogarnął wielki strach.


Błędy, błędy te techniczne

Są bardzo niesympatyczne.

Utrudniają mi działanie.

Błędy, błędy popaprane.

Dworzec nieczynny i bardzo ohydny

Dworzec, dworzec kolejowy,

Bardzo brzydki i okropny.

Cegły przejście zastawiły,

Bo ten dworzec jest nieczynny.


Kiedy deszczyk kapie z góry,

Dworzec nie ochroni ludzi.

W środku nie da się przeczekać,

A ja na to dziś narzekam.


Patryk często podróżuje,

Lecz komfortu oczekuje.

Nikt nie lubi w deszczu stać.

Deszczyk lubi mocno lać.


Dworzec, dworzec kolejowy,

Bardzo brzydki i okropny.

Ludzie cegły tu włożyli.

Równiuteńko je wsadzili.


Lecz ktoś tutaj rozpowiada.

Ktoś pociągi zapowiada.

Może z wieży głos się wznosi,

Kiedy ciuchciuch jest gotowy?


Dworzec, dworzec kolejowy

Wkrótce będzie odnowiony.

Patryk wniosek w rączce ma.

Do urzędu dziś go da.

Wieża oblężnicza

Wieża, wieża oblężnicza

Bardzo straszna, wojownicza.

Moje miasto oblężone.

Moje miasto wystraszone.


Więc ja mówię do tej wieży,

Mówię ładnie do żołnierzy:

Bardzo proszę, dość ataku!

Niosę pomoc memu miastu.


Mam tu dla was laureczkę,

Weźcie, weźcie ją, żołnierze.

To przepiękny obrazeczek.

Jest zrobiony on przepięknie.

Na budowie zapylonej

Biurowiec, biurowiec wysoki, wysoki.

Ten piękny budynek budowały rączki.

Rączki pracowite, rączki robotnicze.

Powstawał budynek w hałasie i w pyle.


Hałas podczas pracy był bardzo okropny,

A pył bialusieńki był bardzo duszący,

Bardzo rozbrykany i rozochocony.

Szczypał on szalenie, szczypał w biedne oczy.


Niektórzy przechodnie w wielki stres wpadali

I rączkami uszka, uszka zatykali.

Jakieś brzydkie krzyki ciągle tam słyszano,

Bo tak na budowie coś się ustalało.


Słońce tam parzyło, bardzo piekło w buzie.

Opalanie w słonku jest bardzo okrutne.

Buzia, buziuleńka to jest cenny skarb.

Buzia, buziuleńka to nie żaden schab.


Gdybym miał pracować na jakiejś budowie,

To bym miał przy sobie super parasolkę.

Mógłbym nadzorować tamtejsze budowy,

Dostałbym pochwałę od każdej osoby.


Chwilkę można patrzeć z bliska na budowy,

A potem szybciutko wejść gdzieś pod namioty.

Chłodny, chłodny namiot, namiocik rozkoszny,

Bardzo nowoczesny, bardzo wychłodzony.


Chłodek, chłodek miły jest też pod drzewkami.

Gdy mnie drzewko wita, porusza listkami.

Drzewko mi zapewni przyjemniutki chłodek,

A ja będę patrzył na piękną budowę.


Nie mógłbym się nigdy opalać nad morzem,

Choćbym miał nad sobą fajną parasolkę.

Nigdy na boisku nie chcę grać w piłeczkę,

Bo nie chcę się zmienić w brązową fryteczkę.


Kiedy w moim mieście są jakieś budowy,

To rozkład jest często okropnie zmieniony.

Wtedy każdy tramwaj jedzie inną trasą,

A niektóre dzieci przez to bardzo płaczą.


Kiedy rozkład jazdy jest choć trochę nowy,

To cały dzioneczek jest przygnębiający.

Wielki smutek wcale, wcale się nie kończy,

Choć mijają ranki, ranki i wieczory.


Lecz się w końcu kończy każdziutka budowa.

W słonku się opala skończona budowla,

Bardzo nowoczesna, bardzo przyszłościowa

Wysoka jak góra i bardzo oszklona.

Na parkingu pięknym

Parking, parking przed galerią.

Samochody w słońcu cierpią.

Kiedy w lato jest upalnie,

To w ich wnętrzach jest niefajnie.


W środku auta jest jak w saunie.

Słońce nasze jest brutalne.

Auta, auta nieszczęśliwe.

Auta, auta bardzo szybkie.


Samochody stąd uciekły.

A kierowcy wystraszeni.

Auta, auta same jadą,

Bo do cienia jechać pragną.


Drzewka dają troszkę cienia.

Nam pomoże inżynieria,

Inżynieria genetyczna.

I rozkwitnie botanika.


Wielkie liście jak narzuty.

Doskonalmy dziś gatunki.

Na parkingach sadźmy drzewa,

Bo te drzewka dają cienia.

Zdechłe i zalegające

Gdy idę sobie po mieście,

To jestem bardzo spostrzegawczy.

Dostrzegam tak wiele detali,

Bo mam na nosie okulary.


I nie jest to widok rzadki,

Gdy jakieś stworzonko nie żyje;

Na trawce paskudnie zalega

I leży, i leży, i gnije.


Najczęściej to będą gołąbki.

Ja zdechłe gołąbki widuję.

Nikt ptaszków leżących nie sprzątnie,

To bardzo jest dziwne i smutne.


Więc Patryk zbuduje maszynę.

Maszynę, co sfrunie w powietrze

I z góry, i z góry wypatrzy

Zwierzątka gnijące i zdechłe.

Superowy strój z liści

Hałasują moje rączki.

Listki, listki chcę do torby.

Śliczne skarby dajcie, drzewa.

Niech listeczki spadną z nieba.


Potem skleję mocno listki.

Nie odfruną mi już nigdy.

Nie odlecą, choćby chciały.

Choćby bardzo mnie błagały.


Z wielu liści stworzę strój.

Każdy listek będzie mój.

Listki lubią razem być.

Lubią bardzo wielki ścisk.


Już nadchodzi nowa moda.

A ta moda jest urocza.

Ludzie kleją klejem liście.

Wyglądają w nich prześlicznie.

Zaderka złośliwa

Pewne drzewka są złośliwe

Dla chłopaczków i dziewczynek.

Gałązkami wymachują.

Brzydkie wulgaryzmy mówią.


Rachu-ciachu gałązkami

I są ludzie pochwycani.

Drzewka w sidłach przetrzymują.

Przetrzymują bardzo długo.


Czasem zadrę drzewko rzuci

W przechodzących obok ludzi.

Zadra wstrętna, zadra boli,

Kiedyś miałem zadrę w dłoni.


Zadra, zadra jest złośliwa.

Zadra, zadra agresywna.

W desce była brzydka zadra.

Deska stara i drewniana.


Pewne drzewka są złośliwe.

Anormalne i niemiłe.

Nastolatka przechodziła,

Zadra w rączkę ją trafiła.


Zadra, zadra się w nią wbiła.

Tam pieczarę wydrążyła.

Wydrążyła sobie schowek

I nie wyszła dobrowolnie.


Ja akurat przechodziłem

I cierpienie zobaczyłem.

Więc otwieram prędko torbę.

Są w niej skarby przecudowne.


I szczypczyki wyciągnąłem.

I dotknąłem czule rączkę.

Wstrętną zadrę wydobyłem

Ze spokojem i niewinnie.


Nastolatka uśmiechnięta.

Nastolatka bardzo wdzięczna.

Nastolatka jest bezpieczna.

Zakończona interwencja.


Uważamy, uważamy!

Na paskudne, ostre zadry.

Automaty wprowadzajmy

Jako drwali i stolarzy.

O przyklejaniu znaczków pocztowych śliną

Znaczek, znaczek pocztowy

Nie może być obśliniony.

Przynieś ze sobą mocny klej,

A potem szybciutko naklej!


Kleik, kleiczek jest bardzo mocny.

Znaczek na kopercie pięknie przytwierdzony.

Kleik z mego domku został przyniesiony.

Mój klej jest kochany, dobrze wyrobiony.


Kleik kochany bardzo mi pomaga.

Tralalalala, tralalalalala.

Na kopertce ślicznie czynię,

Te zabiegi są praktyczne.


Ślina, ślinka jest nietrwała,

Nie utrzyma długo znaczka.

Znaczki, znaczki odpadają.

Zwiewne znaczki wyfruwają.


Ślina, ślina, wydzielina,

Jest klejąca, obrzydliwa.

Patryk ślinką nie przykleja,

On się zbiera do klejenia.


Higienicznie i praktycznie,

Klejem kleję bardzo ślicznie.

Patryk, Patryk kleje ma.

Na klejeniu płynie czas.


Lalalala, lala, la.

Kiedyś na pocztę przyszedł pan.

Pan po pracy, zabiegany,

Śliną kleił sobie znaczki.


Już po brodzie ślinka, ślinka

Bardzo sprawnie, szybko spływa

I dociera jak na zawołanie.

Zalała ślineczka wilgotniutki znaczek.


Byłem bardzo zawiedziony

I szalenie zasmucony.

Znaczek, znaczek pocztowy

Nie może być obśliniony!


Przynieś ze sobą z domu klej,

A potem szybciutko naklej!

Gdy ślineczka strużką spływa,

Wszędzie widoczna wydzielina!


Chłopcy ze sobą się witają.

I dłonie do siebie wyciągają.

Pewne chłopaczki tak zrobiły

I ślinkę na dłonie uwolniły.


To specjalny uścisk dłoni,

Jest okropny i szalony.

Tak się nigdy nie witamy,

Ani nie robimy sztamy.

O niehigienicznych i niekomfortowych formach powitania

My, osoby nowoczesne

Nie witamy się cieleśnie.

Nie ściskamy nigdy dłoni,

Bo jesteśmy bardzo mądrzy.


Patryś dłoni nie chce ściskać,

To jest prawda oczywista.

Ma postawa nie jest brzydka,

Lecz postawa to praktyczna.


Zdrówko, zdrówko najważniejsze,

A ściskanie nieprzyjemne.

Dłoń ściskana boli, boli.

Szybko będziesz zarażonym.


Dłoń jest brudna jak latryna,

Kiedy z materią się styka.

Wirus, wirus i bakteria

Na dłonince się umieszcza.


Dziś osoby nowoczesne

Główkami skinają grzecznie.

Lekki skłonik główki fajny.

Super uśmiech powitalny.


Już sam uśmiech nam wystarczy,

Uśmiech, uśmiech powitalny.

Patryk pięknie się uśmiecha,

To persona bardzo szczera.


Pewni ludzie dłońmi grzebią,

Grzebią sobie, grzebią, grzebią.

Gdzie, och, gdzie, ta dłoń grzebała?

Po czym dłońka się drapała?


W jakich zakamarkach była?

Jakie szkody uczyniła?

Gdzie się rączka dogrzebała?

Jakie skarby uzyskała?


Społeczeństwo przyszłościowe

To nie jest stado zwierzątek.

To pieseczki siebie liżą,

Liżą pupki bardzo brzydko.


Pieski siebie obwąchują

I odbyty oblizują.

Brzydkie formy powitania,

Kiedy się stykają ciała.


Praca zdalna bardzo fajna,

Naturalna kwarantanna.

W domku super jest pracować,

Gdy trwa walka wirusowa.


Pewien petent stał w urzędzie,

Chciał przywitać się niegrzecznie.

Nie witamy się uściskiem,

Bo to bardzo, bardzo brzydkie!


Patryk uścisku odmawia

I nie ogarnia krępacja.

Nie ogarnie zawstydzenie,

Kiedy żyjesz nowocześnie.


Nie stykajmy się ciałami.

Nie witajmy kończynami.

Ani łokciem, ani stopą,

Ani pięścią, ani dłonią.


Choćby każdy był zdrowiutki,

Choćby każdy był czyściutki.

Piękna forma powitania,

Kiedy nie dotykasz ciała.

Koncert w bańkach

Koncert się zaraz zacznie,

Chociaż trwa zła pandemia.

W bąbelkach przezroczystych

Przebywa radosna widownia.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 91.35
drukowana A5
za 41.66