Prolog
Pieśń zaczyna się w ciszy. Nie tam, gdzie świat głośno wzywa imion, lecz tam, gdzie zapomnienie kołysze duszę
niczym dziecko bez imienia.
Tam, gdzie cień dotyka serca, i nie rani-ale przypomina. Gdzie każdy szept jest echem czegoś, co kiedyś zostało
utracone… albo odłożone na później.
Niektóre drogi nie zaczynają się od kroku. Zaczynają się od powrotu.
Do domu, który nie ma ścian, do imienia, które śpi pod językiem, do światła, które zna ciemność
lepiej niż dzień.
To opowieść o kobiecie, która słucha. Nie świata -lecz pieśni. Nie obcych-lecz cienia, który czekał.
Jeśli więc trzymasz tę księgę w dłoniach, to znaczy, że i ty jesteś gotów wrócić. Nie tam, gdzie byłeś.
Ale tam, gdzie czekasz na siebie
od zawsze.
Część I-Przebudzenie cienia
Rozdział I-Przypomnienie
Dziewczyna dotknęła go palcami.
Było w tym dotyku coś czułego i jednocześnie lękliwego-jakby nie była pewna, czy to, co
poczuje, to sen, czy żar rzeczywistości.
W tym samym momencie sowa opadła z gałęzi.Cicho. Jak cień: bezszelestnie, ale z nieodpartą obecnością.
Usiadła między nimi, odziana delikatną grę światła
i ciemności.
Jej pióra skrzyły się srebrzyście,
a oczy-złote jak rozjarzone ślepia-patrzyły z pełną uwagą.
Nie była symbolem roku-była
symbolem widzenia w ciemności.Przewodniczką tych,
którzy dostrzegają więcej, niż wolno im
było wypowiedzieć na głos.
W jej spojrzeniu kryło się cierpliwość tysiąca nocy,
a zarazem ciepło bez słów.
Sowa spojrzała raz na kobietę-raz dziewczynkę-i zamknęła oczy, jakby
uznała ich spotkanie
ustawione od początku świata.
W tej krótkiej chwili zdawało się, że wszystko stało w
bezruchu: wiatr, zapach wilgotnych liści pod
stopami, oddech powietrza.
Kobieta wodziła wzrokiem za ptakiem.
Miała w sercu niepokój:
kim jest to dziecko i skąd wzięła się
ta sowa?
Kiedy w końcu otworzyła oczy, dziewczynki już nie było.
Ale w powietrzu pozostał jej śmiech-miękki, dziecięcy, jak odległe wspomnienie beztroski.
I kula światła, która teraz lewitowała tuż nad ziemią, tuż przed nimi: pełna czegoś, czego nie da
się nazwać słowem.Była to miękka poświata-ciepła
w dotyku
i pulsująca życiem, jak niewielkie słońce, gotowe ogrzać mrok.
I wtedy wiedzieli oboje-kobieta i sowa-że część, która była kiedyś oddzielona, wróciła do domu.
Część, która odłączała się jak liść unoszony na wietrze, teraz przybyła znów, by zasadzić się w
żyłach ziemi i krwi.
Kobieta pochyliła się, by podnieść kulę światła. Poczuła, jak miękko opiera się w jej dłoni, i nagle
zrozumiała: nie jest to tylko element magicznej siły.To jest jej własne serce- fragment, którego
kiedyś się wyrzekła, by przeżyć.
W tej chwili dom zaczął szeptać-pęknięte deski podłogi
zadrżały lekko pod stopami, a cienie na
ścianach przesunęły się, jakby zaczęły słuchać opowieści, która właśnie się rozpoczynała.
Głosowy wybrzmiał nagle, choć nie wypowiedziała ani słowa:
— przyszedł czas. Część,która długi czas spała,
teraz wstaje i śpiewa po cichu.
Kobieta spojrzała jeszcze raz na martwe miejsce,gdzie stała dziewczynka, i pomyślała:
„To nie może być sen. A jeśli już jest snem,
to najprawdziwsze rzeczy, jakie kiedykolwiek przeżyłam.”
— część, która była oddzielona,wróciła do domu-powtórzyła.
— I ja sama muszę wrócić do siebie.W tej ciszy-ciszy,
która była ciężka od widzenia i rozumienia-kobieta zrobiła pierwszy krok A sowa uniosła się,by jej towarzyszyć,wiedząc,że dopiero zaczęło się prawdziwe spotkanie.
Rozdział II-Próg i cień
Świt dopiero przebarwiał horyzont delikatnym różem, gdy kobieta stanęła na krawędzi progu.
Dom był stary-zbudowany z ciemnego, wysuszonego
drewna, jakby od zawsze czekał na to
spotkanie.Deski skrzypiały cicho pod jej stopami, a
powietrze pachniało wilgotną ziemią i starą
lawendą.
W dłoni trzymała kamień-gładki, chłodny i owalny-
pamiątkę zostawioną tu kiedyś przez nią
samą. Znaleziony gdzieś między korzeniami starego dębu, ulepiony przez czas i deszcz.
Przed chwilą zanurzyła w myślach prośbę:
— jeśli potrzebujesz mojej pomocy, a nie chcesz mnie zranić,
daj znak. Rzuć kamieniem obok
mnie. Będę wiedzieć.
Wiedziała, że cień już tu jest, skryty poza polem widzenia, ale obecny- głęboko w mroku, tuż za
cieniem własnego lęku. Wiedziała, że jeśli wyjdzie
poza próg, cień będzie chciał ją poprowadzić
drogą, którą nie ona wybrała.
Drogą, która mogłaby ją prowadzić
ku bezdroża zapomnienia.
Zimny wiatr podszedł od strony lasu,muskając struny starej trzciny,a kobieta poczuła, że
każdy dźwięk to echem odbija się we wnętrzu domu.
Chciała się cofnąć, schować za ciepłem czterech ścian, lecz wiedziała, że jeśli tak zrobi, nigdy nie
pozna prawdy, której cień potrzebuje.Na moment zamknęła oczy, wsłuchując się w bicie własnego serca-jedno uderzenie: pamięć o
złożonej przysiędze. Drugie uderzenie:
potrzeba przebaczenia. I trzecie: odwaga, by zrobić krok
nawet wtedy, gdy jest się rozdarty.
Kiedy otworzyła oczy, kamień leżał już u jej stóp,
przesunięty o kilka centymetrów od progu. To był znak.
Cień nie odważył się przekroczyć linii, ale za pomocą
prostego gestu powiedział: „jestem tutaj.
Nie skrzywdzę-póki pozostaniesz, gdzie jesteś.”
Kobieta nachyliła się, dotknęła kamienia palcami.
Był cięższy, niż zapamiętała, ale w jego ciężarze
wyczuła wsparcie-jakby kamień stał się kotwicą między dwoma światami. Pobrzękiwał jej
dłoni, celem stworzenia mostu między światłem a mrokiem.
W tej samej chwili zza jej pleców dobiegło ciche trzaski
starej klamki-sowa, która znów
pojawiła się na gzymsie okna.
Spojrzała nią pytająco, asowa skinęła głową. Oznaczało to: teraz czas nie pytać, czy to słuszne.
Teraz czas stać I przyjąć.
— jestem gotowa-wyszeptała.
Na jej ustach nie było lęku, tylko cicha determinacja. Wzrok miała utkwiony w ciemność, z której
szepnął cień.
Przez kilka chwil siedzieli w bezruchu, kobieta 1 na progu, cień tuż zanim.
Potem cień obniżył się, jakby w pokłonie, i wyszeptał:
— nazwałaś mnie.Nie wypędziłaś.
I to wystarczyło, by wiedzieć, że drzwi-choć nie
przekroczone-stanowią wspólną granicę, za
którą oboje już nigdy nie będą tacy sami.
Dom znów zapadł w ciszę, ale w powietrzu unosił się szept tysięcy niedopowiedzianych historii-
historia wojen między światłocieniem, historia rozbitych imion, historia przymierzy, które
przetrwały wieki.
Kobieta wciąż stała na progu, a cień-jeszcze cień, ale
zyskujący kontury- przyglądał się jej z
akceptacją.
I wiesz, że to spotkanie jest początkiem drogi, której nie da się zapisać zwykłej księdze.
Ta opowieść powstanie dopiero wtedy, gdy oboje usiądą przy świcie, by spisać to, co
niewypowiedziane.
Część II-Pieśń i pamięć
Rozdział III-Wisiorek
W dłoni trzymała wisiorek z sową-niewielki, wyrzeźbiony z jasnego drewna, gładki i ciepły od
dotyku.
Wygląda niewinnie, jak zabawka, ale właściwie był
skrawkiem duszy- fragmentem pieśni, która
jeszcze nie zdążyła się wypowiedzieć w całości.
Spuściła wzrok na niego i przypomniała sobie: to zawsze był jej towarzysz, choć przez lata
zapomniała, że nosiła go przy szyi. Teraz leżał w jej dłoni jak klucz do pieczęci, którą sama kiedyś
na sobie odcisnęła. Sowa nie miała oczu-a jednak patrzyła prosto w jej wnętrze.
Enel stanął obok niej, w milczeniu śledząc każdy ruch dłoni kobiety, która badała zawieszkę.
— on należy do ciebie od zawsze -powiedział cicho
— wisiorek nie pochodzi z tego domu, ale z
serca, które go ulepiło.
Jej palce przesunęły się po powierzchni drewna. Wyobraziła sobie, że takowa kiedyś trzepotała
skrzydłami wysoko pod niebem, zanim ktoś zaklął ją tym kształcie.Czuła, że to nie był
przypadek: wisiorek i esowato pieśń o widzeniu
w ciemnościach, o dźwiękach, których nikt inny
nie słyszy.
Spojrzała W stronę kominka, gdzie jeszcze przed chwilą
syczały ostatnie wyrwy ognia. Teraz
węgiel tlił się tylko szarym pyłem.Serce podeszło jej do
gardła: przypomniała sobie, jak to było,
gdy płomyki skakały wysoko i gasły łagodnie,
by nie poparzyć szczęścia.
Enel przysunął się bliżej i wsunął dłoń pod skrawek sukni kobiety-palcami wskazał miejsce
między deskami podłogi.
— tam jest dalej-wyszeptał.-ale z wisiorkiem możesz
poruszyć kolejne zasuwy w pamięci.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, a w powietrzu unosił się
zapach wilgotnego drewna i dymu, który
jeszcze nie opuścił komina.
Kobieta uniosła się,zaciskając wisiorek w pięści i robiąc krok w stronę ściany.
Wykonała mały ruch, odwracając jeden z niepozornych gwoździ-i nagle deski ustąpiły miejsca,
odsłaniając szczelinę pod podłogą.
Zeszła na kolana, trzymając wisiorek między palcami.
— co zobaczę? -spytała, choć tak naprawdę wiedziała,
że odpowiedź niesie w sobie więcej pytań
niż słów. Enel pochylił się nad nią, wsłuchując się w jej
oddech i rytm serca.
— to, co straciłaś, i to, czego nigdy nie oddałaś-odparł.-znajdziesz to w odłamkach tam, gdzie
materiał opowiada historię.
Wzięła głęboki oddech.
— jestem gotowa.
Chwyciła wisiorek i powoli wsunęła go w szczelinę, jak klucz do zamka. Zaskrzypiało drewno, a w
zapachu zbudziła się cicha melodia-melodia,
której nie słyszała od lat.
Wisiorek zadrżał w szczelinie.Deski lekko drgnęły i
odsłoniły głębsze podłoże-podłogę
oddzielał teraz stopień w dół, gdzie światło z kominka nie docierało.
Kobietaopuściłatwarz, by spojrzećwto, co ukryte. Enel
położył rękę na jej ramieniu, jakby chciał
przekazać jej pewność, że nie chodzi o pochłanianie,
lecz o spotkanie z najstarszą wersją jej samej.
Zeszli razem w dół, a dźwięk uderzających dyskretnie odłamków kamieni brzmiał jak echo słów,
które kiedyś nie zostały wypowiedziane.
Rozdział IV-Materiał i ślady