Dla mnie bym uwierzyła, że można…
Dla Ciebie byś uwierzył, że mogę
„Niepamięć”
Z całej tej niepamięci
Pamiętam chwile kruche
Jak biszkopty
Rozpołowione
Namaszczone
Lekkie
I Zastanawiam się
Czy nie pamiętać
Znaczy zapomnieć?
Czy tylko trwać w teraźniejszości?
Odrzucam ciężkie wspomnienia
Jakby nic nie ważyły
I trwam w tej lekkiej niepamięci
Jakbym chciała zapomnieć
„Pełnia”
Znasz ten księżyc?
Znasz?
Nasz
„Późny październik”
Otwieram oczy i wiem
Że mimo październikowej daty w kalendarzu
Powietrze już mocno nawilgło listopadem
Drzewa potrafią liczyć
Wiec liczą na siebie
Wyciskają liście do ostatnich kropli
By porzucić już martwe u swych stóp
Odsłaniają w ten sposób opuszczone ptasie domy
Szarość narasta w swoim jestestwie
Kradnąc codziennie cenne minuty
Maluje smutek na ustach
Jesień
Pachnąca dymem ze starych węglowych pieców
Osadza w płucach zapach zbliżającej się zimy
„Resuscytacja”
A jeśli poddusi mnie codzienność
Jej powtarzalność i niezmienność
Przyłóż usta do mych warg rozchylonych
Przyłóż do wiecznie spragnionych
Przyłóż
I napełnij mnie marzeniami
Zagadkami, grzechami, snami
Napełnij mnie
I gdy codzienność mnie za gardło chwyci
Weź w swoje dłonie jej wici
I szyje mą obsyp pocałunkami
Najcichszymi miłości wyznaniami
I w me usta sine
Wpuść język i ślinę
I obudź mnie z codzienności letargu
Kup mi marzeń kosz na targu
I skrzydła doszyj mi do ramion
Bym była jak anioł
Bym była
Bym żyła
Zrób masaż mej klatki piersiowej
I odchyl mi głowę
W stronę niespełnianych marzeń
Naszych przyszłych zdarzeń
Gór ogromnych i sukcesów
Namalowanych wykresów
Projektu naszego domu
Moich książek niezliczonych tomów
I uderz mnie w twarz kilka razy
Gdy znów przestanę marzyć
„Służba”
Jeśli służyć to tej leśnej ściółce
Giąć przed nią kolana
Słuchać rozkazów od wieczora do rana
Jeśli służyć to leśnej zieleni
Co czasem złoci się i czerwieni
Jeśli służyć to Panom o rozłożystych koronach
Szumieć tuląc ich pieśń w ramionach
Jeśli służyć to leśnej zwierzynie
Tylko ona nigdy nie przeminie
Jeśli służyć to z uniesioną głową
Będąc sobą
„Ślepota”
O kurza ślepota!
Jak mogłeś
W mej głowie
Wydeptać tę ścieżkę
O ja Cię kręcę!
Jak bolą
W mojej głowie
Twe myśli
O kurka rurka!
Panie kochany
Liczę barany
I zasnąć nie mogę
Motyla noga!
I inne członki!
Kiedy mnie weźmiesz
Na łąki?
„Zanim przestanę wierzyć”
Zanim przestanę wierzyć w świat