SPOTKANIE
Lila wędrowała w stronę szkoły, ciągnąc za sobą tornister z książkami, którego na szczęście nie trzeba było dźwigać na plecach, a to dlatego, że miał on przyczepione pod spodem gumowe kółka. Lila obejrzała je kiedyś dokładnie, bo lubiła oglądać wszystko z każdej strony.
Tego lata udało jej się na przykład zobaczyć od spodu lecącego nisko bociana. Jednak ulubionym widokiem „od spodu” był dla Lili widok kota cioci Marty, bo to nie był taki sobie zwykły widok kociego brzuszka — o, nie! W kuchni cioci Marty stały przezroczyste krzesła, które wyglądały, jakby zrobiono je z zamarzniętej wody, chociaż w dotyku wcale nie były zimne. Kiedy kocur Lucek kładł się na jednym z nich, od spodu widać było jego łapki z wystającymi kępkami futerka i cały puchaty brzuszek — spłaszczone zupełnie tak jak kwiaty i liście w zielniku, który w zeszłym roku robili z panią Anią na lekcji przyrody.
W mieszkaniu cioci Marty było zresztą całe mnóstwo ciekawych rzeczy do Lilkowego oglądania. Można tam było zobaczyć zielone kawałeczki gładkiego szkła znalezione w morzu, rozmaite muszelki i kolorowe, porcelanowe rybki — magnesy przywiezione z dalekiej podróży do Portugalii.
Lila nie miała pojęcia, gdzie znajduje się taki kraj, ale mama obiecała jej, że zamówi specjalny atlas z mapami dla dzieci i wtedy wspólnie poszukają tej Portugalii.
Lila podskakiwała to na jednej, to na drugiej nodze, wyśpiewując tajemniczą nazwę i pomyślała, że to będzie jej ulubione słowo na dziś.
POR — TU — GA — LIA! POR — TU — GA — LIA!
Przez chwilę zrobiło jej się smutno, że nie może opowiedzieć babci wszystkiego, co jej właśnie przyszło do głowy. Babcia odprowadzała ją zawsze do szkoły, ale teraz musiała zostać w domu ze skręconą kostką i nie mogła śmiać się z tego, co opowiedziałaby jej Lila, gdyby tylko szły sobie wspólnie dróżką pod drzewami. Czasami Lila nie do końca wiedziała, dlaczego babcia się śmieje z tego, co opowiada jej wnuczka, ale to nieważne, bo Lila i tak lubiła patrzeć, jak oczy babci zamieniają się wtedy w ciepłe, brązowe kreseczki, a kąciki ust unoszą się ku górze.
Lila doszła do przejścia dla pieszych i zatrzymała się. Nie było tu świateł, ale tatuś powiedział, że przecież Lila chodzi już do drugiej klasy i jest dużą dziewczynką. I że na pewno sobie poradzi, bo jest mądra i można na nią liczyć. Lili zrobiło się bardzo miło, kiedy to usłyszała i wiedziała, że skoro tatuś wierzy, że sobie poradzi, to na pewno tak będzie. Lila musi tylko popatrzeć w lewo. Potem popatrzeć w prawo i znowu w lewo. Jeśli jezdnia jest wolna, można przechodzić. Tak uczyła ich w szkole pani Ania i dokładnie tak zrobiła teraz Lila.
I może ten dzień byłby zupełnie zwykłym, szkolnym poniedziałkiem, gdyby nie to, że kiedy Lila spojrzała w lewo, zobaczyła wielkie, przestraszone oczy małego kotka, który schował się pod kępą ogrodowych kwiatów zasadzonych przy zielonym płocie.
Oczy Lili i złociste oczy kotka spotkały się. Lila ostrożnie podeszła i przykucnęła, żeby nie przestraszyć biednego stworzonka.
— Czy mogę ci jakoś pomóc? — zapytała.
Kotek miauknął cicho i już po chwili wdrapał się za rozpiętą do połowy różową bluzę od dresu, którą Lila nosiła, zanim nie zrobi się na tyle zimno, że trzeba będzie wyciągnąć z szafy grubszą kurtkę. Lila poczuła, jak kotek wczepia się w jej koszulkę pazurkami i przytula się do niej z całej siły, ale zza bluzy wystawał tylko szary koci pyszczek i skulone uszka. Lila pomyślała, że najpierw musi przejść bezpiecznie przez jezdnię, a potem zdąży jeszcze zapytać kotka, co go tak przestraszyło.
Ponownie popatrzyła, czy nie jadą jakieś samochody, a kiedy znalazła się już po drugiej stronie ulicy, obejrzała się ostatni raz, żeby zapamiętać miejsce, w którym znalazła zwierzątko.
Mamusia zawsze jej powtarzała, że jeśli Lila się zgubi, to musi zostać w tym samym miejscu i nigdzie nie odchodzić, a wtedy na pewno zostanie szybciutko odnaleziona. Wprawdzie kotek nie został w tym samym miejscu, tylko oddalał się od niego niesiony przez Lilę, ale widocznie miał po temu jakiś bardzo ważny powód.
Lila właśnie zapamiętywała numer domu z zielonym płotem i kępą kwiatów, kiedy zza rogu wybiegła wysoka, chuda kobieta z żółtymi włosami, które wyglądały jak ogromny dmuchawiec. Lila zobaczyła oczy tej dziwnej pani i poczuła, jak jej serduszko bije mocno ze strachu. Nawet z miejsca, w którym stała, widać było, że w wielkich, okrągłych oczach nieznajomej pani wirują jak na karuzeli wszystkie kolory, które da się zmieścić w dużym zestawie farbek, które babcia obiecała kupić Lili na urodziny.