E-book
23.63
drukowana A5
41.21
Parabole w paranojach

Bezpłatny fragment - Parabole w paranojach


Objętość:
99 str.
ISBN:
978-83-8155-706-1
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 41.21

Od autorki

Emocje są nieodłączną częścią naszego życia. Niektórzy z nas starają się ich nie okazywać, by nie ujrzeć w nich ludzi tylko kogoś twardego jak skała. Z kolei inni potrafią odczuwać uczucia i emocje stokroć bardziej niż ci pierwsi. Wiele razy zastanawiałam się czy dla takich ludzi jak my jest to błogosławieństwem, możliwość odczuwania „bardziej”, jako coś mistycznego czy raczej jest przekleństwem i jarzmem, gdy na pozór nieważne bodźce codzienności przenikają nas do krwi i potrafią wywołać lawinę sprzecznych relacji. Z drugiej jednak strony czy jest coś warte życie bez uczuć? Nie. Stąd też powstał pomysł na tomik, który właśnie trzymasz w swoich rękach. Jak to mawiał wieszcz „nie wszystek umrę”, stąd też zapraszam Cię do poznania, chociaż małej części mojego świata, spojrzenia na otaczającą rzeczywistość czy też uczestniczenia w wewnętrznych konfliktach, które czasem toczę sama ze sobą. I zapewniam, czasem nie są to tak delikatne walki jak przedstawione w kilku wersach, lecz raczej wielkie bitewne boje ubrane słowami w delikatne potyczki.

Milczę Ci dzisiaj, świecie

Milczę Ci dzisiaj, świecie

tak bardzo w głos

W ciemnej barwie jak często

bo tylko tak umiem


Rozmawiać dziś nie chcę z Tobą

prowadząc niemy monolog

Nie mam argumentów

na rozmowę z sama sobą


Nie widzę się dzisiaj

w Twoim ślepym rytmie dnia

wpisać się w ten kanon

ludzkiego współistnienia

to zbyt duży wyczyn


Biorę dziś urlop na żądanie, świecie

będąc poza wszystkim co za krawędzią łóżka

Niebo na uwięzi

Niebo na uwięzi i kamienie w kieszeniach

to wszystko, co dziś mamy


Własny skrawek czegoś, co nieuchwytne

gotowiśmy bronić procą


Walki z wiatrakami w imię tego co nie nasze

by stać się ograbioną ofiarą


Tak naprawdę mamy serca

lecz zamknięte w ciemnych klatkach

bez dopływu szczęścia i dnia

trzymane pod kluczem

Być było

Było coś i już nie ma

Istniało, a jednak przestało

Coś na powiekach osiadało

jak rosa w letnie poranki

Skropliło się i zaraz ulotniło

Zostawiło szerokie oczy

patrzące czysto na świat


Było to coś SWOJE

Tak bardo MOJE

Jak pieprzyk na stopie

O którym nikt nie wie

Odejdź stąd!

Pozywam dziś zimę

za krótkie dni

chłodne nastroje

uśmiechy bez słońca

I zmrożone serca


Żądam kary wydalenia

poza granice czasu

mojego własnego zegara

Strach pod maską

Strach ma ciemny kolor

I kontury poszarpane przez życie

Pod maską się ukrywa

I pozy różne przyjmuje dla tłumu


Jest cichym przeciwnikiem

Nie potrzebuje ani trochę rozgłosu

by niemym nokautem zadać cios

prosto w myśli poprzez serce


Z kłębiących słów się składa

zakneblowanych mocno w gardle

które nie zostają wypowiedziane

bo nikt ich nie rozumie


Strach ma oczy człowieka

który umierał na moich rękach.

(po)rozmowa

Tak głośno dziś bije mi serce

I oddech mam tak nierówny

Słyszę własne myśli

przez szklankę przy ścianie

I ucho przy podłodze

Mówię do lustra

by rozmawiać ze zrozumieniem

Ze złem o dobro

Ze złem walczę

bladym uśmiechem

owocową herbatą

czekoladowym budyniem

I dłońmi drżącymi

trzymając pióro


Spokoju się domagam

popołudniową kawą z mlekiem

obrębem łóżka

swoją play listą w słuchawkach


O dobro się staram

Lub

chociaż pokój

na świecie i ten wewnętrzny

aby zbędna była biała chustka

na klamce mieszkania

Wina pogryziona

Wciąż daleko mi do jutra

kiedy wciąż żyje wczoraj

dzisiaj przecieka przez palce

jak woda z kranu przez sito

Na zapas się martwię

I na zapas gryzę palce

Do bólu

Do kości

Do nerwicy

A co jeśli jutro nie nadejdzie

a wczoraj wróci?

Dzisiaj też przestanie istnieć

wyparuje jak kamfora

Ja ciągle zostanę

z pogryzionym poczuciem winy

Serca z second handu

Dziurawe serca jak łachy w lumpeksach

oddawane za niższą cenę


Kanonada kul ze słów poszarpała materiał

wrzące emocje osłabiły i rozpruły szwy


Nigdy nie będą już pierwszym sortem

od swego producenta


A jednak większość z nas

w second handach

znajduje swoje prywatne szczęścia

Plaster z poczucia winy

Otwarte rany pod powłoką całości

krzepną na chwilę

dłuższą niż miesiąc

Lub

krótszą niż zmierzch


Wstyd odsączany drenem od krwi

Apogeum myśli

Plaster z poczucia winy

na zranione miejsca

tamuje lęk

Autopsja

Popisane palce dłoni

Porysowane sumienie

Całość układana z cząstek

Elementarny (nie)ład


Poplamione myśli

Potargane wizje świata

Rzeczywistość pluje w oczy

Sięga do środka


Malowane uśmiechy

Sztuczne zęby

Kąsają jak prawdziwe

Raniąc umysł


Tylko oczy są nieskalane

Usłysz mnie

I nie mów mi o szczerości

kiedy widzisz tylko siebie

a kłamstwem malujesz swój obraz


I nie mów mi o wsparciu

tam gdzie miejsca nie zaznało

choć było potrzebne jak tlen


Zobacz we mnie człowieka

nie upośledzony emocjonalnie genotyp

w twoich oczach bez lat


Posłuchaj moich prawd

zamiast stawiać swoje na wyżyny racji

Zaakceptuj me prywatne radości

jeśli chcesz mojego szczęścia

To, co pod kocem

Sarkazm cedzony przez sito

zbiera się w misie cierpliwości

Grubymi nićmi szyta obłuda

wypełza na zewnątrz

tkając pled z kpin

do schronienia przed światem

Kiedyś jest kłamstwem

przerysowanym obrazem życia

A gdy misa pęknie

a koc przestanie kryć

powstanie to, co prawdziwe

To wszystko kosmos

Uwierzyć w to, co niepojęte

poza przestrzenią umysłu

Tylko Gwiazdy żyją swoim rytmem

tak odległe i spokojne w letnią noc


Wyrwać szablony przekonań

dziedziczone przez wieki

Aż Księżyc otuli swym blaskiem

prowadząc Drogą Mleczną do prawdy


Dostrzec w każdym człowieku

cząstkę Kosmicznego Pyłu

by zrozumieć bezkres Galaktyki

i cud, którym jest każdy z nas

Nadejście

Ciemność nadchodzi

Gryzie myśli

Wypełnia duszę

Kłuje w serce

Ciemność nadchodzi

Nie tylko po zmroku

Ślepoczenie

Uciekam przed paranoją

i wiatrem w mojej głowie

nie wiem gdzie dobiegnę

ani jak zatrzymać to błędne koło

Wypędzają mnie jak obcą

z własnej strefy komfortu

gdzie nie padają zbędne pytania


Pędzę na opak

zmieniając ścieżki z kamieni

na drogi wybrukowane skałami

Wszystko, by pod stopami

poczuć coś stałego

Walka

Coś w Tobie kołacze

Trzęsie każdą komórką

Krzyczy poprzez myśli

Szarpie wartości stojące na piedestale życia

jak pomniki

Obezwładnia emocje

by osiąść w agonii

Przebicie

Słowami dotykam serc

i oczami chmur sięgam

Chcąc przebić się

przez strefę nietykalności

tak odległą i twardą

jak pięści w walce ze ścianą

Ikarowy teatr

Wszystko to iluzja i kłamstwo na jednej scenie

Teatr winny słodkością i goryczą poza umysłem

Wzleć na skrzydłach Ikara, by poznać ludzkie przedstawienie

tylko po to, aby później roztopić się wraz ze swoim losem

i wspólnie spłonąć

Taniec

Tańczę do niesłyszalnej muzyki

taktów układanych

między prawym, a lewym uchem

Nuty zbieram po dywanie

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 41.21