Od autorki
Emocje są nieodłączną częścią naszego życia. Niektórzy z nas starają się ich nie okazywać, by nie ujrzeć w nich ludzi tylko kogoś twardego jak skała. Z kolei inni potrafią odczuwać uczucia i emocje stokroć bardziej niż ci pierwsi. Wiele razy zastanawiałam się czy dla takich ludzi jak my jest to błogosławieństwem, możliwość odczuwania „bardziej”, jako coś mistycznego czy raczej jest przekleństwem i jarzmem, gdy na pozór nieważne bodźce codzienności przenikają nas do krwi i potrafią wywołać lawinę sprzecznych relacji. Z drugiej jednak strony czy jest coś warte życie bez uczuć? Nie. Stąd też powstał pomysł na tomik, który właśnie trzymasz w swoich rękach. Jak to mawiał wieszcz „nie wszystek umrę”, stąd też zapraszam Cię do poznania, chociaż małej części mojego świata, spojrzenia na otaczającą rzeczywistość czy też uczestniczenia w wewnętrznych konfliktach, które czasem toczę sama ze sobą. I zapewniam, czasem nie są to tak delikatne walki jak przedstawione w kilku wersach, lecz raczej wielkie bitewne boje ubrane słowami w delikatne potyczki.
Milczę Ci dzisiaj, świecie
Milczę Ci dzisiaj, świecie
tak bardzo w głos
W ciemnej barwie jak często
bo tylko tak umiem
Rozmawiać dziś nie chcę z Tobą
prowadząc niemy monolog
Nie mam argumentów
na rozmowę z sama sobą
Nie widzę się dzisiaj
w Twoim ślepym rytmie dnia
wpisać się w ten kanon
ludzkiego współistnienia
to zbyt duży wyczyn
Biorę dziś urlop na żądanie, świecie
będąc poza wszystkim co za krawędzią łóżka
Niebo na uwięzi
Niebo na uwięzi i kamienie w kieszeniach
to wszystko, co dziś mamy
Własny skrawek czegoś, co nieuchwytne
gotowiśmy bronić procą
Walki z wiatrakami w imię tego co nie nasze
by stać się ograbioną ofiarą
Tak naprawdę mamy serca
lecz zamknięte w ciemnych klatkach
bez dopływu szczęścia i dnia
trzymane pod kluczem
Być było
Było coś i już nie ma
Istniało, a jednak przestało
Coś na powiekach osiadało
jak rosa w letnie poranki
Skropliło się i zaraz ulotniło
Zostawiło szerokie oczy
patrzące czysto na świat
Było to coś SWOJE
Tak bardo MOJE
Jak pieprzyk na stopie
O którym nikt nie wie
Odejdź stąd!
Pozywam dziś zimę
za krótkie dni
chłodne nastroje
uśmiechy bez słońca
I zmrożone serca
Żądam kary wydalenia
poza granice czasu
mojego własnego zegara
Strach pod maską
Strach ma ciemny kolor
I kontury poszarpane przez życie
Pod maską się ukrywa
I pozy różne przyjmuje dla tłumu
Jest cichym przeciwnikiem
Nie potrzebuje ani trochę rozgłosu
by niemym nokautem zadać cios
prosto w myśli poprzez serce
Z kłębiących słów się składa
zakneblowanych mocno w gardle
które nie zostają wypowiedziane
bo nikt ich nie rozumie
Strach ma oczy człowieka
który umierał na moich rękach.
(po)rozmowa
Tak głośno dziś bije mi serce
I oddech mam tak nierówny
Słyszę własne myśli
przez szklankę przy ścianie
I ucho przy podłodze
Mówię do lustra
by rozmawiać ze zrozumieniem
Ze złem o dobro
Ze złem walczę
bladym uśmiechem
owocową herbatą
czekoladowym budyniem
I dłońmi drżącymi
trzymając pióro
Spokoju się domagam
popołudniową kawą z mlekiem
obrębem łóżka
swoją play listą w słuchawkach
O dobro się staram
Lub
chociaż pokój
na świecie i ten wewnętrzny
aby zbędna była biała chustka
na klamce mieszkania
Wina pogryziona
Wciąż daleko mi do jutra
kiedy wciąż żyje wczoraj
dzisiaj przecieka przez palce
jak woda z kranu przez sito
Na zapas się martwię
I na zapas gryzę palce
Do bólu
Do kości
Do nerwicy
A co jeśli jutro nie nadejdzie
a wczoraj wróci?
Dzisiaj też przestanie istnieć
wyparuje jak kamfora
Ja ciągle zostanę
z pogryzionym poczuciem winy
Serca z second handu
Dziurawe serca jak łachy w lumpeksach
oddawane za niższą cenę
Kanonada kul ze słów poszarpała materiał
wrzące emocje osłabiły i rozpruły szwy
Nigdy nie będą już pierwszym sortem
od swego producenta
A jednak większość z nas
w second handach
znajduje swoje prywatne szczęścia
Plaster z poczucia winy
Otwarte rany pod powłoką całości
krzepną na chwilę
dłuższą niż miesiąc
Lub
krótszą niż zmierzch
Wstyd odsączany drenem od krwi
Apogeum myśli
Plaster z poczucia winy
na zranione miejsca
tamuje lęk
Autopsja
Popisane palce dłoni
Porysowane sumienie
Całość układana z cząstek
Elementarny (nie)ład
Poplamione myśli
Potargane wizje świata
Rzeczywistość pluje w oczy
Sięga do środka
Malowane uśmiechy
Sztuczne zęby
Kąsają jak prawdziwe
Raniąc umysł
Tylko oczy są nieskalane
Usłysz mnie
I nie mów mi o szczerości
kiedy widzisz tylko siebie
a kłamstwem malujesz swój obraz
I nie mów mi o wsparciu
tam gdzie miejsca nie zaznało
choć było potrzebne jak tlen
Zobacz we mnie człowieka
nie upośledzony emocjonalnie genotyp
w twoich oczach bez lat
Posłuchaj moich prawd
zamiast stawiać swoje na wyżyny racji
Zaakceptuj me prywatne radości
jeśli chcesz mojego szczęścia
To, co pod kocem
Sarkazm cedzony przez sito
zbiera się w misie cierpliwości
Grubymi nićmi szyta obłuda
wypełza na zewnątrz
tkając pled z kpin
do schronienia przed światem
Kiedyś jest kłamstwem
przerysowanym obrazem życia
A gdy misa pęknie
a koc przestanie kryć
powstanie to, co prawdziwe
To wszystko kosmos
Uwierzyć w to, co niepojęte
poza przestrzenią umysłu
Tylko Gwiazdy żyją swoim rytmem
tak odległe i spokojne w letnią noc
Wyrwać szablony przekonań
dziedziczone przez wieki
Aż Księżyc otuli swym blaskiem
prowadząc Drogą Mleczną do prawdy
Dostrzec w każdym człowieku
cząstkę Kosmicznego Pyłu
by zrozumieć bezkres Galaktyki
i cud, którym jest każdy z nas
Nadejście
Ciemność nadchodzi
Gryzie myśli
Wypełnia duszę
Kłuje w serce
Ciemność nadchodzi
Nie tylko po zmroku
Ślepoczenie
Uciekam przed paranoją
i wiatrem w mojej głowie
nie wiem gdzie dobiegnę
ani jak zatrzymać to błędne koło
Wypędzają mnie jak obcą
z własnej strefy komfortu
gdzie nie padają zbędne pytania
Pędzę na opak
zmieniając ścieżki z kamieni
na drogi wybrukowane skałami
Wszystko, by pod stopami
poczuć coś stałego
Walka
Coś w Tobie kołacze
Trzęsie każdą komórką
Krzyczy poprzez myśli
Szarpie wartości stojące na piedestale życia
jak pomniki
Obezwładnia emocje
by osiąść w agonii
Przebicie
Słowami dotykam serc
i oczami chmur sięgam
Chcąc przebić się
przez strefę nietykalności
tak odległą i twardą
jak pięści w walce ze ścianą
Ikarowy teatr
Wszystko to iluzja i kłamstwo na jednej scenie
Teatr winny słodkością i goryczą poza umysłem
Wzleć na skrzydłach Ikara, by poznać ludzkie przedstawienie
tylko po to, aby później roztopić się wraz ze swoim losem
i wspólnie spłonąć
Taniec
Tańczę do niesłyszalnej muzyki
taktów układanych
między prawym, a lewym uchem
Nuty zbieram po dywanie