Książka przeznaczona tylko dla dorosłych czytelników!!!
Jeśli nie masz jeszcze lat osiemnastu, zamknij książkę, wrócisz do niej później.
Księga
XXX
Noc poślubna
Gdy już goście posnęli, zabawą znużeni,
Jacek z Hanią na rękach, znikł gdzieś w głębi sieni
I do izby sypialnej, z żonką się udaje.
Po raz który? już nie wie, tej nocy mu staje.
Drzwi na klamkę zamyka, niech nikt się nie dowie,
Co będą teraz robić samotni w alkowie.
Łóżeczko zaścielone jedwabiem nakryte,
Kremową bladą kapą, a na niej wyszyte,
Dwa serduszka, niewielkie, jednako czerwone,
Dużym złocistym kołem, razem otoczone.
Na ten jedwab, pomału Jacek Hanię złożył
I swą rękę na piersi małżonki położył.
Usiedli obok siebie, oczy się spotkały,
Jakby myśli obojga naraz wymieniały,
Lecz czasu przypatrywać się sobie nie mieli,
Bo oboje małżeństwo skonsumować chcieli.
O tej chwili od dawna oboje marzyli.
W myślach każde z osobna, ciała swe łączyli.
Jacek jął wpierw trzewiki, Hanusi zdejmować.
Musiał się ciut natrudzić, by je rozsznurować.
Potem suknię jej rozpiąć z tyłu, usiłował.
Nie wiedział, jak to zrobić, czas tylko marnował.
W tym mu Hania pomogła, wszak rozpiąć umiała,
To co na noc poślubną, na siebie ubrała.
Pozostał jeszcze gorset, co talię upina.
Z tym, sobie nie poradzi zaradna dziewczyna.
W gorsecie jej do twarzy, Jacka on podnieca.
W gorsecie Hania robi się bardziej kobieca.
Piersi w górę podnosi, talie wyszczuplając.
Wiedziały to kobiety, gorsety wkładając.
Miała białe pończoszki, ich też nie ściągała.
Każdą mała podwiązka, na udzie trzymała.
Niżej niż dół gorsetu, ponad podwiązkami,
Były białe majteczki, zdobne koronkami.
Tak na wpół rozebrana, Hania w łóżku leży.
Jedną nogę, w kolanie zgiąć teraz należy
I palcem wskazującym, na mężulka kiwa.
Zaraz do ciebie idę- tamten się odzywa
I Jacek się rozbiera, koszulę rozpina,
Potem pasek od spodni, rozpinać zaczyna.
Buty zzute pospiesznie, gdzieś w kąt poleciały.
Jacek zdjął je od razu, bo mu przeszkadzały.
Tak spodnie, jak koszula na krześle lądują
I już się kochankowie w łóżeczku znajdują.
Jacek twarz swoją zbliżył, do twarzyczki żony.
Musnął jej wargi swymi, był już podniecony,
A ona, widać jego ust także spragniona,
Z oczyma przymkniętymi, lekko pochylona,
Usta jego bez trudu, swoimi znajduje.
Delikatnie z początku, mężusia całuje.
Tak usta zespolone, razem się złączyły.
Tyle czasu czekały, aż się zespoliły.
Zaczęli się całować, ustami ruszając,
Języki się spotkały, najpierw się stukając.
Jak dwa ślimaczki małe, które się spotkały,
Lecz wkrótce, cudze usta, już penetrowały.
Już śliny wymienione, dokładnie zmieszane,
Dalsze zakątki gardeł, zatem są zwiedzane.
Zda się, jeden drugiemu, już migdałki liczy.
Tak natura sprawiła, że choć nikt nie ćwiczy,
Zatracić każdy może podczas całowania,
Zmysły, a nawet rozum, bez opamiętania.
Jeśli się dwoje ludzi naprawdę miłuje
Wyczekuje na siebie, to tak się całuje.
Zaprzestali, oddechu załapać musieli.
Jacek leżał na spodzie, plecy miał w pościeli,
A Hania doń przylgnęła i znów go całuje.
Znów drogę do migdałków, językiem znajduje.
On ręce swe wplątuje, w jej włosy zwichrzone,
Które do czasu ślubu były zaplecione.
Teraz zda się, są lekko jakby falowane.
Zbyt długo we warkocze były zaplatane.
Nasycić się nie mogą, tego całowania,
Wreszcie swe usta, pierwsza oderwała Hania.
Okrakiem wnet na Jacka podbrzuszu usiadła.
Na pomysł całowania, jego torsu wpadła.
Całuskami dokładnie, pierś mu obsypuje,
Coraz niżej, już brzuszek mu obcałowuje.
Dochodzi z całowaniem swoim, do podbrzusza,
A w pantalonach Jacka, coś nagle się rusza.
Hania nagłym przyrostem, troszeczkę zdziwiona.
W te, arkany miłości, niewtajemniczona.
Odchyla pantalony i pod nie zagląda.
Nie wiedziała dotychczas, jak penis wygląda.
Zawłaszcza taki, we wzwodzie, taki urodziwy.
Nie przypuszczała nawet, że to skarb prawdziwy.
Zaczęła się ciekawić, pantalony zdjęła
I bacznie się przyglądać, chujowi zaczęła.
Rączkami dotykała, wszystko sprawdzić chciała
I wiedzieć, jak to działa, koniecznie musiała.
Zobaczyła natychmiast, że coś pod nim zwisa.
Coś, co jest uwieszone, u dołu penisa.
Tam rączkę swą kieruje i dokładnie bada.
Właśnie jakaś kuleczka, do ręki jej wpada.
Dokładniej chce to sprawdzić, woreczek masuje
I dwie pokaźne śliwki, w tym woreczku czuje.
Co to jest Jacku? — pyta, łapiąc się śliweczek.
Haniu, to jest ów sławny mosznowy woreczek,