Przygody pana Beneyto
Ostatnie spotkanie z Panem Beneyto
— Były, niedoszły poeta — przedstawił się Pan Beneyto, po czym podniósł rękę do głowy jakby chciał uchylić kapelusza, ale miał na niej jedynie spłachetek światła.
Nie powiedział już nic. Uśmiechał się i stał. W końcu wyjął z nowiutkiej paczki chusteczkę i pomachał nią. Nie sposób było jednak stwierdzić, czy żegna się czy kapituluje. Odwrócił się i zaczął upodabniać do faktury powietrza.
Byli, niedoszli poeci znikają jak prawdziwi.
Pan Beneyto i Horacy
Pan Beneyto odszedł dość dawno, ale ja spotykam go nadal w różnych okolicznościach. Pewnie dlatego, że często cytował „Pieśń III” Horacego. Dziś także widziałem go przelotnie. Wyglądał jak wielobarwny, rozsłoneczniony liść tańczący z powietrzem.
Pan Beneyto i św. Andrzej Bobola
Wróciłem z kościoła poirytowany. Pan Beneyto spojrzał na mnie pytająco.
— Chodzi o to, że relikwiarz św. Andrzeja Boboli wędruje po całym kościele. Dwa tygodnie temu stał na głównym ołtarzu, tydzień temu w jednej kaplicy, a dziś w innej.
Pan Beneyto pokiwał głową i skomentował.
— To nic. Na pewno zawsze go odnajdujesz, a Bobola bardzo lubił wędrować, to czemu jego relikwiarz nie miałby też tego robić, skoro jest jego częścią?
Pan Beneyto czyta Lenina
Zobaczyłem Pana Beneyto przy oknie. Stał z granatowym woluminem z wyciśniętą na okładce podobizną Wodza Rewolucji. Zauważył moje zdziwienie.
— „Religia jest opium dla ludu” — przeczytał głośno. Chwilę milczał. — Religia może tak, ale nie wiara. Wiara jest zbawieniem. Po chwili dodał. — Natomiast polityka to prawdziwa trucizna dla ludu. Nie cierpię polityki.
Zamknął z trzaskiem tom i stał się powietrzem, jak to miał ostatnio w zwyczaju.
Pan Beneyto i Wigilancjusz
Pan Beneyto zapytał, czy znam poetę Wigilancjusza.
Nie znałem.
— W swoim czasie było o nim głośno. Dzień bez wiersza uważał za stracony — powiedział zamyślony i dodał. — Jeśli nie znasz Wigilancjusza to traktuj pisanie wierszy, jak zbieranie cudzych snów lub kolekcjonowanie etykiet ze słoików dżemu. Ale jeśli go znasz, to spróbuj poezją naprawdę, choć trochę, zbawić własny świat.
Smutek Pana Beneyto
Tego dnia Pan Beneyto był smutny. Spytałem, czy coś się stało?
— Świat przekwitł kolejny raz — odpowiedział — a ja nie wiem, czy wypuszczę nowe listki wiosną.
Pan Beneyto i Ewa
„Wabi ciałem
wabi cieniem
wabi wdziękiem
i imieniem”
Pan Beneyto wyrecytował wiersz i spojrzał wyczekująco, po czym dodał:
— To o mojej miłej. Zawiesił głos na chwilę i z zamglonym spojrzeniem wyjaśnił: — Ma na imię Ewa.
Pan Beneyto tak się rozmarzył, aż zaczął z niego zsuwać się srebrzysty pył.
Pan Beneyto i kobiety
Pan Beneyto zwykł powiadać, że kobietom, kiedy mówią, śmiesznie porusza się koniec nosa. Tak, jakby obwąchiwały swoje słowa.
Pan Beneyto i woda
Pan Beneyto podszedł do kranu, napełnił szklankę do połowy i zaczął się jej przyglądać.
— Popatrz — powiedział po chwili — czy ktoś powie, że szklanka jest do połowy pełna, czy do połowy pusta, to wciąż będzie to połowa zawartości szklanki. Istotą jest to, czy będziesz mógł taką ilością wody ugasić swoje pragnienie.
Pan Beneyto i dzieciństwo
„Jestem niedźwiedziem
jem musztardę oraz śledzie”
Widząc moje zdziwione spojrzenie Pan Beneyto rzekł:
— To taka dziecięca wyliczanka. W dzieciństwie nie chodzi nigdy o prawdziwą logikę, tylko o to, żeby nie było w żadnym razie nudno, a świat spadał zawsze na cztery łapy.
Pan Beneyto i cisza
Pan Beneyto stał zapatrzony przed najnowszym obrazem Ewy.
— Piękny — powiedział po długiej chwili. — Piękny, jak cisza o zmierzchu. Chciałbym być jego częścią.
I tak się stało.
Pan Beneyto i ptak
— Widziałeś kiedyś zimorodka? — spytał Pan Beneyto.
— Nawet nie wiem jak wygląda zimorodek! — zdecydowanie zaprzeczyłem.
Pan Beneyto pokręcił z dezaprobatą głową.
— To, że nie wiesz jak wygląda nie oznacza, że go nie widziałeś.
Pan Beneyto i śmierć (I)
Spacerowałem po parku z Panem Beneyto, gdy minął nas jadący na rowerze człowiek z kosą.
— Śpieszy się pod Racławice kosynier jeden — zażartowałem.
Pan Beneyto spoważniał.
— Może pod Racławice, ale możliwe, że wiezie ją dla Thanatos.
Pan Beneyto i śmierć (II)
— Śmierć nigdy nie ma racji, ale ma swoje zdanie — powiedział Pan Beneyto gryząc dojrzałe jabłko.
Pan Beneyto i róża
Pan Beneyto usiadł na brzegu wazonu. Wytworna róża nachyliła się nad nim i długo wdychała jego zapach.
Pan Beneyto w tym czasie obserwował przemykający w pobliżu niezapisany wiersz.
Pan Beneyto i maska
Pan Beneyto wpatrywał się w wiszącą spokojnie na ścianie japońską maskę z teatru kabuki. To była jedna z tych niezbyt częstych chwil zaraz po świcie, gdy cisza była tak idealna, że przypominała szum. Przerwał ją boleśnie gwizd pociągu oznajmiając, że świat rusza ze swoich posad w nowy dzień.
— Ciekawe z czego skonstruowana jest cisza? — zadumał się Pan Beneyto.
Pan Beneyto i maszyna do pisania
Chodziłem nerwowo po pokoju. Pan Beneyto przypatrywał mi się, ale nic nie mówił. Nie wytrzymałem i wytłumaczyłem mu swój stan ducha:
— Na komódce stoi czarna maszyna do pisania. Stary Continental. Przez lata służyła mi i wiele napisałem na niej książek.
— To wspaniale! — ucieszył się.
— Odkąd pojawił się komputer wolę pisać na nim, a do maszyny nawet nie można dokupić taśmy! — krzyknąłem zrozpaczony.
— Cóż … — Pan Beneyto zamyślił się. — Podobno księżna Diana mawiała, że z ludzi wyrasta się. Ty widocznie wyrosłeś z tej maszyny. Albo ona a ciebie …
Pan Beneyto i struktura ciszy
Wiertarka z przerażającym piskiem wwiercała się w zbrojony beton z drugiej strony ściany. Z piętra poniżej ryk muzyki zdawał się rozszarpywać podłogę. Za oknem ktoś ciął piłą żywopłot, zawył autoalarm a przeszywający klakson potężnej ciężarówki zdominował na krótko wszystkie inne dźwięki.
— Ludzie gwałcą strukturę ciszy by zasłonić własną pustkę maską hałasu — skomentował Pan Beneyto.
— Dom wariatów — powiedziała E.
Pan Beneyto i Amiranty
— Świat bez szarej taśmy do pakowania nie byłby tak kolorowy.
Powiedział Pan Beneyto wchodząc do wnętrza kartonu zaadresowanego na Poste Restante gdzieś na Amirantach.
Pan Beneyto i naleśniki
Pan Beneyto uwielbia naleśniki. Posypuje je obficie cukrem i składa na cztery, tak jak się to robiło niegdyś z wielorazowymi, materiałowymi chustkami do nosa.
Dawniej Pan Beneyto rolował naleśniki, ale doszedł do wniosku, że złożone na cztery lepiej smakują.
— Nie jest ważne — powiada Pan Beneyto — to, co podpowiada logika, ale to, czego pragnie ta część rozumu, która jest odpowiedzialna za marzenia.
Pan Beneyto rozważa, czy dla uzyskania idealnego smaku, nie włożyć zrolowanego naleśnika do środka tego złożonego na cztery.
Pan Beneyto i kubek
Pan Beneyto lubi pić kawę z kolorowego kubka, na którym namalowany jest wesoły parowozik z wagonikami. Tłumaczy, że pomaga mu to NIE zapomnieć, że jest tutaj tylko w podróży.
Pan Beneyto i wiersze
Uśmiechnąłem się do Pana Beneyto, który zajrzał do mojej kuchni, gdy gotowałem biały barszcz.
— Widziałem w księgarni książkę Gilian McKeith „Jesteś tym, co jesz”. Zatem, gdy będę jadł barszcz biały będę białym barszczem, a może nawet barszczownikiem …
— Jedz wiersze — poradził mi Pan Beneyto.