E-book
14.7
drukowana A5
19.97
Paleta złudzeń

Bezpłatny fragment - Paleta złudzeń

Wiersze inspirowane malarstwem


Objętość:
44 str.
ISBN:
978-83-8351-064-4
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 19.97

Tu trzeba już wziąć ściślej znaczenie wyrazu.

Parabola jest obraz, pieśń jest duch obrazu;

Słowo, brzmiąc nieustannie, z przestrzenią i czasem

Znosi się — obraz każdej myśli jest nawiasem;

Dlatego samorodnie nieraz parabole

Ludowe zakwitają jak ugoru pole,

Całe bowiem stworzenie sklepi się obrazem.

Człowiek, myśląc, maluje i śpiewa zarazem.

Wyraz „jako” jest pendzlem lub dłótem tak samo

Jak głoska „O” jest nutą, a spółgłoski gamą.

Słowo więc całość swoją od początku niosło,

Rozwinęło je tylko uczone rzemiosło.


C.K. Norwid, Rzecz o wolności słowa

Prozaiczny wstęp do poezji

Poetą się nie jest, poetą się bywa — mawiają niedzielni literaci, którzy w chwilach wolnych od poważniejszych zajęć, raz na jakiś czas, od wielkiego święta postanawiają coś tam sobie napisać. Moim zdaniem nie są to w ogóle pisarze. Gdy się Literaturę, tę Wielką Panią, tak bardzo zaniedbuje, nie odwdzięczy się ona pasją, natchnieniem, rozwojem talentu. Twórca — by mógł naprawdę tworzyć wielkie dzieła — musi pisać codziennie. Tylko z codziennego trudu rodzą się wielkie dzieła! Kto kreację traktuje niczym hobby — jak jakiś niedzielny wypad na grzyby czy sobotnie majsterkowanie w garażu — po prostu jest amatorem, a nie profesjonalistą.

Zdarzają się jednak poeci, którzy raz na kilka czy kilkanaście lat machną jakiś esej, lub też prozaicy, którzy kilka dni w roku poświęcają poezji. Wówczas tylko przeskakują na sąsiednie poletko. To tak jakby wybitny szachista próbował dla rozrywki od czasu do czasu pograć sobie w warcaby. W tej pokrewnej dziedzinie jego wytrenowany umysł także potrafi wzbijać się na szczyty.

Nie uważam się za poetę, choć w swojej prozie staram się używać poetyckich środków wyrazu. Może i w wierszach mam coś tam ciekawego do powiedzenia.

W swoim życiu najwięcej czasu poświęciłem pisaniu aforyzmów, opowiadań, powieści, esejów i dzienników. Ale gdy odpoczywam od krakowskiego pośpiesznego życia w ukochanych Gorcach czy Pieninach — staję się poetą. W kontemplacyjno-medytacyjnym kontakcie z naturą postrzegam świat inaczej: czulej, dogłębniej, w sposób bardziej świeży. Wtedy moja dusza domaga się odmiennej ekspresji — właśnie lirycznej, osobistej aż do bólu, prywatnej aż do rozkoszy.

W dzieciństwie fascynowało mnie malarstwo. Przez wiele lat chodziłem na zajęcia plastyczne do nowotarskiego domu kultury, a często i w domu zawzięcie oddawałem się rysowaniu i malowaniu plakatówkami, akwarelami czy farbami olejnymi.

Potem wydawało mi się, że wyrosłem z tej dziecinnej formy spędzania wolnego czasu. A jednak jej czar nade mną trwał. I trwa. Mniej praktycznie, bardziej — teoretycznie. Lubię zanurzyć się w historii sztuki, czytać biografie wielkich malarzy, rzeźbiarzy, architektów, urbanistów. Uwielbiam przeglądać albumy z reprodukcjami arcydzieł, a gdy natrafię na obraz, który w szczególny sposób przykuje moją uwagę — i jakoś rozedrga moje receptory, analizatory i efektory — potrafię całymi kwadransami wpatrywać się w to „okno rzeczywistości alternatywnej”. Duszą i ciałem przenoszę się w świat sztuki, łączę się z autorem dzieła w braterskim uścisku mentalno-emocjonalnym.

Takie jest właśnie źródło tych oto wierszy. To powrót do dzieciństwa, spotkanie z młodością, wyraz dojrzałych przeżyć. Wyruszając w poszukiwaniu straconego czasu, mam niekiedy okazję zerknąć na poważne oblicze Królowej Śniegu, która włada niekończącą się historią Imperium Wieczności.

Wojciech Wiercioch

Kraków, 23.04.2023

Powrót

Drapieżne góry wbijają się

w szarozielone niebo, łagodni myśliwi

niosą do domu lisa. Czarny ptak

kołuje nad białym miastem.

Starzy grzeją się przy ogniu,

młodych zagrzewa lód. Hokej

konkuruje z miłością, kościół

śpi pod pierzyną zimy.

Pieter Bruegel stoi obok mnie —

ostrzem pędzla (jak dziobem ptaka)

wskazuje fortecę mistyki — klasztor,

osaczony przez skały, zaspy śniegu,

obojętność ludzi, entuzjazm duchów.

W wieży, pod oknem, nad Biblią

siedzi mnich. Jest młody, zdolny,

zakochany. Zazdrości myśliwym,

malarzom, łyżwiarzom. Chce wrócić

do życia — pisze „Powrót”.

Nocna kawiarnia

Szalone gwiazdy, czerwone okna,

stoliki jak księżyc w pełni;

pod daszkiem ukryło się słońce.

Siedzą, piją, spacerują, cieszą się —

a on… patrzy, zapamiętuje.

On jest poza (choć to nie jest poza):

oszalał nie po to, aby żyć —

ma mało czasu — musi

dać świadectwo…

Jest odważny (choć rozum zawodzi):

wie, że jedynie to się liczy.

Jego noc jest bogatsza niż dzień;

jest kolorowana intensywnymi fioletami.

Jego uczucia są trwalsze niż noc;

są podniecane promieniami choroby.

Vincent van Gogh: samotny

wariat, przyjaciel geniuszy —

odchodzi w ciemność — doznaje

psychotycznego olśnienia!

Niespokojne muzy

Naprzeciw zamku i fabryki

Wielki Metafizyk ustawił scenę;

grają na niej: figura i figurka.

Figurka jest gruba, wydrążona;

ma maleńki czarny łebek,

który podczas przedstawienia zakrywa

ogromną czerwoną maską — tarczą.

Siedzi spokojnie i majestatycznie.

Figura stoi — z jej szczupłego tułowia

wyrasta wielka czerwona żarówka:

głowa oświecona widokiem zamku.

„Zamek” jest jej widownią: celem

i celą, faktem i fatamorganą.

Ołowiany żołnierzyk wychodzi z cienia;

wymownym milczeniem wskazuje

otwartość czerwonej twierdzy.

Ołowiany mówca trzyma się za serce.

Giorgio de Chirico rozmawia z Kafką.

Marność

Gdy ci się dobrze wiedzie, ciesz się z tego,

a wiedzie ci się źle, wtedy to rozważ —

naucza Kohelet, wesoły pesymista.

A ja wyglądam (jak błazen) przez okno…

Pada śnieg, zapada zmrok, wypada

napisać wiersz (zamiast listu).

Drewniany dom sąsiadki

przenosi mnie w góry,

co jednak nie przynosi mi błogości.

Robert Frost — w tłumaczeniu

Barańczaka — niczego nie tłumaczy.

Śnieg w ogrodzie, śnieg w książce,

śnieg wieczny i zeszłowieczny —

to tylko pogoń za wiatrem.

Wolny jak ślimak, wolny jak ptak —

uciekam w obraz Bruegla:

„Zimowy pejzaż z pułapką na ptaki”.

Zostaję schwytany na zimnym uczynku.

Przy oknie

Artysta contra zimowy pejzaż:

czerwona twarz (gorączka lub zapał),

wykrzywione usta (pogarda albo ból),

nieruchomy wzrok (życie i śmierć).

Szyba; nagi fakt drzewa

liściastego; igły świerku

wbijają się w białe plamy

historii sztuki… życia…

Edvard Munch — ostatni

obraz: taniec życia dobiega

na metę — olej zostaje na płótnie,

śnieg nie topnieje, chłód

nie przebija skóry, żarliwość

pędzla topi prześcieradło,

którym śmierć zasłania twarz.

Krzyż: pionowe linie i poziome,

ruch i statyka, czerwień i biel,

skrzyżowane pędzle — nieśmiertelność.

Pustynia

Sztuczna poza modelki

czy naturalna chwila ciszy

między piaskiem i mandoliną,

między naturą i malarstwem?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 19.97