I’m scared to get close and I hate being alone
I long for that feeling to not feel at all
The higher I get, the lower I’ll sink
I can’t drown my demons, they know how to swim
„mój dom płonie”
mój dom stanął w ogniu
ze środka leci gęsty dym, a pomarańczowe, płomienne jęzory powoli pną się ku górze
robi się coraz goręcej
trawione przez ogień materiały wydzielają paskudny smród
a ja stoję pośród tego wszystkiego bezczynnie, z założonymi rękami przyglądając się wrzeszczącemu w agonii kotu, którego futro okazało się doskonałą podpałką
bo w końcu co mógłbym zrobić?
nie wyjdę na ulicę krzyczeć
w miejscu drzwi jest teraz tylko łuna piekielnego ognia
ale okna na razie nie zostały dotknięte jego wyniszczającym objęciem
więc skoczyć?
nie, chyba jeszcze za wcześnie
krzyczeć?
nie, wrzaski wspomnianego wyżej kota raczej mnie zagłuszą
co więc zrobić?
mój dom płonie
obiekty niegdyś stanowiące przedmiot mojej jednostronnej miłości rozpadają się w drobny pył
zdjęcia, ubrania, książki
i wszystko to, na co zabrakło czasu, by wymienić
wspomnienia też powoli zaczynają się wymazywać
gdy trudno oddychać, niezwykle trudno jest też myśleć
już prawie zapomniałem jej twarz
ale tylko prawie
jej cień na zawsze wyrył się w tyle mego umysłu
rozpada się mój dom
moje rzeczy
moje wspomnienia
czy rozpadam się i ja?
prawdopodobnie
nie czuję bólu
ale po smrodzie palonej skóry mogę wnioskować, że owszem, i ja powoli zamieniam się w garstkę prochu
wszystko to odebrane mi w jeden dzień
jeden, krótki, słoneczny dzień
dwanaście godzin, może nawet mniej
słońce nie zdążyło nawet do końca zajść, a mój dom już całkiem spłonął
patrzę na to z rozpaczą
i wzdycham
w prawej ręce trzymając winne wszystkiemu nożyczki, a w lewej pomarańczową farbę, która nadała tej masakrze stylu
czym zasłużyłem sobie na ten okrutny los?
„brak koła ratunkowego jest poważnym niedopatrzeniem”
ostatnio pojechałem nad morze
szczerze, średnio je lubię, ale znajomi jakoś mnie przekonali
„będzie super”
„zobaczysz, spodoba ci się”
nie mogłem im odmówić
przytaknąłem więc pokornie głową i zacząłem pakować walizki
nie lubię podróży
nie lubię wciskać kilogramów ubrań do malutkiej walizki tylko po to, by następnego dnia je wszystkie wyciągnąć, całe pogniecione i nieposkładane
cholera jasna!
krzyknąłem, kopiąc nieposłuszną walizkę
nie chciała się domknąć
kolejny raz jak najbardziej nieżywy przedmiot robi na złość jak najbardziej żywemu posiadaczowi
absurdalne
to ja powinienem móc się nad nią znęcać!
kopię ją jeszcze kilka razy
mając cichą nadzieję, że z którymś ciosem zrozumie swój błąd
w końcu jednak udało się jakąś ją zamknąć
co prawda wymagało to zdecydowanie zbyt dużo siły i nerwów, ale to nie ważne
liczy się efekt, a nie przebyta ku niemu droga
tak zawsze mawiał mi ojciec
nie ważne jak się szło, ważne, że się doszło
trzymając się tego powiedzenia, stanąłem na dworcu, wyglądając za swoim pociągiem
jednak on, kto by się spodziewał, spóźniał się już paręnaście minut
nie ważne jak się szło, ważne, że się doszło
powtarzałem ciągle szeptem, czując narastający we mnie gniew
w końcu jednak dojechał
wsiadłem, zająłem swoje miejsce i zasnąłem
oczy otworzyłem, gdy byliśmy już na miejscu
przynajmniej jedna dobra rzecz spotkała mnie w trakcie tego wyjazdu
może więc nie będzie tak źle?
woda dostawała się do moich płuc
coraz ciężej było złapać oddech
wymachiwałem rękami na wszystkie strony, chcąc utrzymać się nad powierzchnią choćby ułamek sekundy
zaczerpnąć chociaż odrobinę powietrza
nie widziałem nic poza spienioną, niebieską wodą
i równie niebieskim niebem, rozpościerającym się nade mną
wszystko, co widziałem, było, z jakiegoś powodu, niebieskie
nawet moja skóra zaczynała nabierać tego koloru
wtedy nauczyłem się, żeby nigdy nie oceniać nocy przed wschodem słońca
może nie będzie tak źle, rzucone nierozważnie, może przynieść nieoczekiwane konsekwencje
nie wiem, co sobie myślałem, przyjmując ich zaproszenie
nie wiem, co sobie myślałem, wsiadając do pociągu
nie wiem, co sobie myślałem, dając się wepchnąć na głęboką wodę
nie wiem tego
może to „może” odebrało mi rozum?
wiem za to jedną rzecz
brak koła ratunkowego jest poważnym niedopatrzeniem
gdy świat przybiera same niebieskie barwy, jego nieobecność staje się wyjątkowo dotkliwa
wiem z własnej ręki
w końcu, ona nabrała właśnie, tak uwielbiany przez wielu, kolor
„nawet sny nie dają mi wytchnienia”
śnimy, żeby uciec przed okrutnym światem czekającym na nas po wyjściu z łóżka
śnimy, żeby odpocząć od narzuconych na nas obowiązków, przyciskających do ściany coraz mocniej i mocniej
śnimy, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o dręczących nas problemach, gromadzących się w naszej głowie
patrzę w sufit
biały, lekko brudny
farba miejscami jest wyraźnie źle nałożona
grudki i ślady pędzla widać gołym okiem nawet z mojej pozycji
głowa spoczywa bezwładnie na poduszce
ręce złożone wzdłuż ciała
nogi wyprostowane
telefon odłożyłem za mną, na biurku
niewielka, migająca zielona dioda delikatnie świeci, rozświetlając panującą w pokoju ciemność
okna zasłonięte i zamknięte, do środka nie ma prawa dostać się ani jeden promyczek księżycowej poświaty
zostałem sam z moimi myślami
nie wiem gdzie je skierować
jaki kierunek im nadać
jutro będę pracować
prawdopodobnie
praca to bowiem termin dość niejasny i niekonkretny
może oznaczać w zasadzie cokolwiek
cokolwiek, które nie zawsze udaje mi się osiągnąć
robię w myślach plan tego, co muszę zrobić następnego dnia
większość z nich sprawia, że odechciewa mi się w ogóle myśleć o jutrze
skupiam się więc na tym, co zrobiłem dzisiaj
lista nie jest, niestety, zbyt imponująca
wzdycham, odwracam się na drugi bok i zatapiam w myślach o tych wszystkich osobach, o których zdecydowanie nie powinienem już dłużej myśleć
męczę się, by jak najdłużej nie zasnąć
boję się snów
boję się zamknąć oczy i dać się zabrać do ich pokręconego świata
nie chcę kolejny raz obudzić się, wciąż mając przed sobą cudowną wizję, tylko po to, by uświadomić sobie, że ta nigdy się nie spełni
nie chcę znowu patrzeć jak mój umysł, używając snów, rozgrzebuje stare, niezagojone rany
ciągle wpycha kij w mrowisko, po czym dziwi się, że obchodzą go mrówki
nawet sny nie dają mi wytchnienia
nawet cholerne sny chcą mi tylko bardziej dokopać
tak, pamiętam, co zrobiłem źle
drogi mózgu, nie musisz mi tego przypominać każdej kolejnej nocy
proszę